Skocz do zawartości

Opowieść przedmałżeńska - quo vadis


Rekomendowane odpowiedzi

Wstęp

 

Na wstępie ostrzegam, że będzie to opis związku wraz z częściową historią życia. Mam nadzieję, że nie będziecie mi mieli tego za złe. Wydaje mi się, że wiele decyzji w moim życiu wynikało właśnie z powodu doświadczeń dzieciństwa.

 

Na chwilę obecną jestem w związku. Od 6 lat. Od 5 mieszkamy razem. Czasami nie jest kolorowo.

Nie wiem ile to jeszcze potrwa i w którą stronę pójdzie. Wiem natomiast w którą iść dla mnie nie może, ale o tym później.

Z dodatkocyh informacji:

1) wciąż niezaręczeni - ale tu idą naciski, że aż się rzygać chce,

2) brak wspólnego mieszkania - wynajmujemy mieszkanie wraz z dwójką znajomych, więc mamy wspólny pokój z samicą,

3) brak potomstwa - tu czasem jest jeszcze gorzej...

4) jestem w związku, który coraz bardziej mnie frustruje, samica raczej nie ma do mnie szacunku, a aktualnie jestem fundatorem naszego wspólnego życia

 

Oto jak do tego doszło. Będzie długo...

 

Rozwinięcie

 

Wszystko wyglądałoby innaczej gdyby nie ojciec alkoholik. Pamiętam wycieczki jako kilkuletnie dziecko z mamą po barach, aby ojciec nie zdążył przechlać całej wypłaty. Będąc w podstawówce jej zabrakło. A ojciec pił nadal. Ale wiecie co jest najzabawniejsze? Że to nie było takie złe. Jako dziecko w podstawówce chadzałem o 2 w nocy po mieście (ojciec odsypiał), a czasem albo sam dał albo zwyczajnie zabierałem mu kasę na jedzenie i nie tylko. Zdarzały się oczywiście browarki z kolegami z podstawówki. Czasami momenty wstydu za najebanego ojca, ale hej, nie można mieć wszystkiego Żadne służby się tym nie interesowały, uczyłem się dobrze, ugotować i zrobić pranie umiałem sam. Wszystko się skończyło, kiedy przyszedł nakaz eksmisji (swoją drogą to był jakiś gruby przekręt). Trafiłem do rodziny - na drugi koniec Polski. Ojciec został. Zamienił rodzinę i dzieci na bycie menelem. Dla mnie już nie żyje.

 

Ciężko zaadaptować się w nowym środowisku na etapie gimnazjum. Ale jakoś się udało. Tylko że nigdy nie byłem zbyt popularny wśród wtedy jeszcze dziewczyn. Pełno koleżanek, żadnej dziewczyny. Powód? Jednak zawsze byłem nieco obcy, no i niski wzrost. Zresztą miałem wtedy taką piękną, błyszczącą białą zbroję, że aż sam się dziwię jak ja ją dawałem radę targać.

 

W każdym razie na początku szkoły średniej poznałem swoją samicę. Nie polubiliśmy się. Jednak pod koniec szkoły średniej przypadkowo spędziliśmy ze sobą nieco czasu i się zaczęło. Problemem było to że wyjechałem na studia, klikaset kilometrów dalej. Spotykaliśmy się co parę weekendów bez zobowiązań (ona nie chciała związku) i było wszystko. Była pizza, było piwo, były sexy. Płaciłem ja, bo biały rycerz.

 

No ale postanowiłem coś zmienić bo to huj nie robota taki układ. Znalazłem inną samiczkę, w końcu Wrocław to duże miasto. W międzyczasie  pierwsza samiczka dostawała wścieku macicy (zaczęło jej się pewnie w dupie palić, bo niby nie chciała związku ale w jej mniemaniu oznaczało to, że ja też mam go nie chcieć) - zwęszyła zagrożenie przez tel i fb (szacunek). Powiedziała, że już chce. No i zostaliśmy razem. Szybka decyzja o zamieszkaniu razem. Ona do mnie i szukamy pokoju. I tu był błąd...

 

Błąd polegał na tym, że byliśmy zwyczajnie za biedni i na niewłaściwym etapie życia na wspólne zamieszkanie. A właściwie nawet nie, nie ustaliliśmy jak będą wyglądać kwestie finansowania tego projektu.

Ja w trakcie studiów, ona zaczęła liceum zaoczne. Życie samemu na akademiku było tanie. Wynajęcie pokoju już niekoniecznie. I tu się stała tragiczna dla mnie rzecz, ona zdecydowała się pójść do pracy. Śmieciowej. Tu telemarketing, tam inwentaryzacja. Zawsze parę groszy więcej. Oczywiście rozumiała, że ja nie mogę tego zrobić bo zajęcia. Wtedy to otrzymała zajebiście wielki i ostry sztylet do użycia w przyszłości.

 

Ja również pracowałem weekendowo no ale zarabiałem od niej z 5 razy mniej (jakieś 280 zł za 2 weekendy). Kochana ona była, prawda? Jebany relatywizm. Ja z innych źródeł dostawałem więcej kasy niż ona zarobiła, ale to ja miałem (i mam nadal) być jej wdzięczny za to poświęcenie.

 

Z czasem mi zaczęło się poprawiać. Pierwsza, druga, trzecia praca. Przychody pieniężne potrojone. Zmiana mieszkania. Tylko nadal są problemy. Żyjemy jakbyśmy byli małżeństwem, więc i problemy małżeńskie. Moim zdaniem największy problem to wspólny budżet. To pętla, którą sam założyłem sobie na szyję, z uśmiechem na ustach. Ona nie pracuje. Od roku. Szkoły nie skończyła. Uczy się na fryzjera, zaocznie. I siedzi w domu. Wymyśla. Z wyglądem spadła do 5/10 z 7. No i ostatnio faza na dziecko. Tam jakaś 18-letnia gówniara jest w ciąży, tamta ma dwoje. Ona też chce. "Nie kochasz mnie", itd.

A ja lawiruję.

Nie chodzi mi już nawet o uczucia, bo coś do niej czuję i nie jest mi obojętna, no ale kurwa bez przesady. Mam wrażenie, że dziecko to jej jedyna ambicja. Paradoksalnie, seks tak mniej więcej co 2 tygodnie, bo zmęczona albo nie ma ochoty.

No i jeszcze kredyt. "Ale weźmy go razem, bo jakby nam nie wyszło to nie chciałabym abyśmy go teraz razem spłacali ale mieszkanie było tylko na Ciebie". Jajkie razem, jak samiczka nie jest wstanie się dołożyć połowy do czynszu? Mnie stać na kredyt, samemu. Jej nie.

Wogóle ja niby kontroluję finanse ale jakakolwiek forma zacieśniania naszej domowej polityki fiskalnej kończy się buntem, mega fochem i wojną. A wydaje coraz więcej bo jej jest potrzebne...

 

Podsumowanie

 

No ale dalej żyjemy razem. Nadal. Dlaczego? Zrobiłem się wygodny. Zazwyczaj mam uprane, zakupy zrobione, ugotowane. No i grozi mi ostracyzm społeczny. Bo zamieszkaliśmy razem, a ona sobie teraz sama nie poradzi - i to bedzie moja wina. Bo wykorzystałem, najlepsze lata życia zmarnowałem. Ona jest dobrą manipulatorką. Na pewno zostanę przedstawiony jako chory, pojebany materialista i sknera, skrajnie nieczóły i samolubny gnój z małym kutasem. No chyba że to ona mnie zostawi, albo będę miał ważny powód do rozstania (zdrada, kłamstwa).

Aktualnie więc próbuję przeramować nasz związek. Tak aby ona weszła w rolę jaką dla niej przewidziałem (przede wszystkim ja zarządzam kasą i musi nawyknąć do mojego finansowego planu). To jest nowość ponieważ zmiana podejścia do związku u mnie nastąpiła jakieś 3 miesiące temu i powoli wdrażam opracowany plan.

Aktaulnie ma rozpocząć nową pracę. Już jest ugadane, łącznie z pensją. Szału nie ma ale na początek wystarczy. Kredyt jeżeli już to na mnie, chyba że będzie w stanie po odliczeniu kosztów życia dołożyć się do niego połowę (niesądzę). Dziecko tylko i wyłącznie po zakupie własnego mieszkania. I to są warunki z których nie zrezygnuję. Dużo się zmienia i widzę, że ona też to zaczyna dostrzegać. Już nie biegam i nie przepraszam po każdej kłótni. Po porstu ignoruję. I mam wrażenie, że coraz częściej widzę ją bezradną jak się miota sama ze sobą bo nie wie co się dzieje.

Myślę, że powoli dociera do niej, że nie może się zachowywać jak stereotypowa żona po 10 latach małżeństwa, bo jeszcze nią nie jest, a i dobry ojciec (państwo - strasznie mi się spodobało to porównanie użyte gdzieś przez brata samca) jej w naszym przypadku nie chroni ani trochę.

 

To tyle ode mnie. Nie wiem czy jest sens w tym co piszę dla was. Mi już pomogło.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tak zazwyczaj wygladaja malzenstwa po kilku latach.

nie daj się wrobic w dzieciaka,dla niej jesteś jedyna opcja na zycie,ok może być i tak,tylko co daje ci w zamian?

co wogule daje od siebie?

nie rob z siebie ofermy,sporo przeszedles a tłumaczenia wypierze, ugotuje,posprzata,ja pierdole toz to laska jakas bo laska zapierdala 18h /24:D

pierze pralka,sprzata przede wszystkim po sobie, zakupy czy ugotowanie czegos raz na 2 a czasem 3 dni to chyba tez nie taki problem,dla siebie tez to robi,no ale zawsze wszystko robia dla nas

chcesz reszte zycia ciagnac wor z kamieniami?

seks co dwa tygodnie,po dziecku może być dwa razy do roku,tego chcesz?

to ze zrobi z ciebie najgorszego......i tak prędzej czy później to zrobi,zyjesz dla siebie czy dla innych?zeby cie to az tak bardzo obchodzilo co inni powiedza

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Problemy dość typowe, ale...

Jeżeli PRZED ślubem już jest taka chujnia z seksem, to POTEM będzie nie "dwa razy w miesiącu", tylko tak jak napisał @Kryss - 2 razy w roku...(!)

Albo niewiele częściej, natomiast na pewno nie będzie lepiej w łóżku , tylko gorzej...

Po ślubie nigdy nie ma lepszego seksu, tylko "gorszy", albo "niewiele gorszy"...najczęściej - "znacznie gorszy"....:unsure:

 

Oczywiście - seks nie jest najważniejszy w życiu , ale jest nieomylnym MIERNIKIEM jakości związku.

Jest nieomylną oznaką , na ile jesteś dla niej atrakcyjny.

Czy jesteś atrakcyjny dla niej - moim zdaniem NIE JESTEŚ...:wacko:

Dwa razy w miesiącu seks - dla młodych ludzi, przed ślubem, bez dziecka (czyli bez większych problemów) - oznacza niestety CHUJNIĘ. Dużą chujnię...

 

Ona jest z Tobą z wyrachowania ,z przyzwyczajenia ,z wygody...pragnie Cię zaobrączkować ,mieć dziecko - ale nie dlatego , że aż tak jej się podobasz...

Taki ma instynkt , a do tego spadła w SMV na 5/10 , jak sam piszesz....więc trudno jej upolować kogoś lepszego.

 

 

 

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

i to bedzie moja wina. Bo wykorzystałem, najlepsze lata życia zmarnowałem.

Typowa kobieca manipulacja. Każdej się wydaje, że się poświęca i dla nas poświęca swoje najlepsze lata życia. Kolejnym jej tekstem będzie: "a miałabym takich fajnych facetów, takiego X czy Y, a ja z Tobą swoje najlepsze lata spędziłam". Takie sobie jazdy po ambicji. Kobiety, jak zauważyłem mają w genach ten pośpiech w życiu, poznać kogoś, podłożyć się, zajść, urodzić itd. Wiadomo ten "genetyczny" pośpiech jest spowodowany świadomością szybszego niż u mężczyzn starzenia się i wchodzenia w niebezpieczny okres kompletnego bezrybia (od 30 - stki wzwyż). Ale My faceci śpieszyć się nie musimy, niech nikt nas nie pogania. Spokojnie się jej przyjrzyj, dokonaj analizy "za i przeciw", na zimno dokonaj wyboru.

A daje Ci gwarancję, że dasz sobie z nią spokój.

Pozdrawiam. :)

  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

28 minutes ago, kryss said:

nie daj się wrobic w dzieciaka,dla niej jesteś jedyna opcja na zycie,ok może być i tak,tylko co daje ci w zamian?

co wogule daje od siebie?

 

Wiesz, coś tam czasami daje, choćby to że wysłucha mnie w potrzebie, jak ją o coś poproszę to to załatwi, takie drobne sprawy

 

Widzisz problem jest moim zdaniem inny.

 

Nie wydaje mi się aby znacząco swoim zachowaniem różniła się od innych kobiet. To co ją odróżnia od innych to to, że jej pozwoliłem wejść sobie na głowę, innym nie. Innymi słowy uważam, że aktualna sytuacja jest moją winą, bo czyż ona świadomie bądź nieświadomie nie robi tego co nakazuje jej wewnętrzny imperatyw?

 

Problemem jest to, że za późno zorientowałem się ile kotroli nad sobą już jej oddałem, na ile zacząłem jej pozwalać i jakich ustaleń z nią dokonałem będąc nieświadomym rycerzykiem.

 

To były moje błędy, nie jej. Ona to po prostu wykorzystała. Tak jak to kobiety robią.

 

Moim celem jest teraz odzyskanie kotroli nad obszarami życia, gdzie oddałem za dużą kotrolę jej, co mi się powoli udaje: zmuszenie do zmniejszenia wydatków na siebie, wymożenie pójścia do pracy a kolejne rzeczy czekają w kolejce.

 

Jeżeli nie da się naprostować na moją drogę, wtedy pomyślę o zmianie samicy. Z nową samicą zapewne będzie to samo z tym, że z nową zaczynałbym od 0, z aktualną startuję z poziomu -100

 

9 minutes ago, TPakal1 said:

Typowa kobieca manipulacja. Każdej się wydaje, że się poświęca i dla nas poświęca swoje najlepsze lata życia.

 

Powoli zaczyna do mnie dochodzić, że ja również jej poświęciłem ten czas. Dotychczas niestety pokutowało we mnie przekonanie, że jej "poświęcenie" jest tak jakby, nie wiem, "bardziej" ?

Edytowane przez Nomorepanic
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tu czuję, że jesteś dla niej trochę partnerem "z braku laku". Pamiętaj że to że kobieta z Tobą jest ,nie oznacza jednoznacznie, że jesteś dla niej taki super i wyśniony ideał. W tym temacie jest mniej więcej wyjaśnione, jak to wszystko jest skonstruowane:

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Heh, koledzy co Wy ciągle z tym KŁAMSTWEM, że kobieta po 30-ce jest momentalnie stara, nieatrakcyjna itp., że "nikogo już nie złapie"...

To są kompletne pierdoły i NIEPRAWDA...!

Moja obecna laska ma 37 lat, a wygląda z 10 lat młodziej,  każdy jej daje nie więcej niż 30 lat, ja sam też tak strzelałem...

Była żona, wredna kurwa , 41 lat - ale wygląda świetnie, też z 10 lat mniej jak nic...

Siostra Ex (w jej wieku) niedawno drugi raz wyszła za mąż, też wizualnie bardzo atrakcyjna kobieta (że pojebana jak Lato z Radiem, to inna sprawa)...

 

Fakt, jak idę ulicą, do lokalu, czy gdzieś tam - to istotnie widzę mnóstwo kobiet 25-35 lat, które są tak zapuszczone i nieciekawe, że faktycznie nie znajdą już amatora.

Znajome z FB zbliżone do mojego wieku - większość to tragedia, fakt...STARE BABY!....ale nie wszystkie! Jest trochę fajnych lasek i MILFów :D

Kolega rozwodnik 48 lat, poznał b.ładną dziewczynę 37 lat...

Koleżanka 39 lat - wyszła za mąż teraz...pierwszy raz :-)

 

Tak że nie jest to regułą, i obecnie jest mnóstwo kobiet po 30-ce, które jeszcze przez kilka lat będą wyglądały bardzo dobrze... i niejeden się skusi, ot choćby w wieku 40+ czy nawet 50+

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Nomorepanic napisał:

 

Wiesz, coś tam czasami daje, choćby to że wysłucha mnie w potrzebie, jak ją o coś poproszę to to załatwi, takie drobne sprawy

Jeżeli potrzebujesz zwierzenia się, to zapraszam. Wrocław to moje śmieci, wyskoczymy na browarka albo na Ślężę albo w Sudety czy Góry Sowie. Ciekawie, po męsku spędzimy czas i będziesz miał sposobność wygadać się bez KONSEKWENCJI !!! Służę, jeśli tylko chcesz :)

 

Widzisz problem jest moim zdaniem inny.

Nie, nie jest inny. Jeszcze nie przeszedłeś przez lustro i racjonalizujesz przed sobą samym. Sam ją usprawiedliwiasz przed oczami. To nie jest powód do wstydu. Każdy z nas miał coś podobnego na  pewnym etapie życie. Pozwolę sobie porównać to do problemów z narkotykami czy alkoholem. Jeżeli sam przed sobą uczciwie nie przyznasz, że to jest problem, to nasza pomoc na wiele nie zda się.

 

Nie wydaje mi się aby znacząco swoim zachowaniem różniła się od innych kobiet. To co ją odróżnia od innych to to, że jej pozwoliłem wejść sobie na głowę, innym nie. Innymi słowy uważam, że aktualna sytuacja jest moją winą, bo czyż ona świadomie bądź nieświadomie nie robi tego co nakazuje jej wewnętrzny imperatyw?

Ona w ogóle nie różni się od innych kobiet. Jest taka sama. Twoją winą byłoby, gdyby mając aktualną wiedzę i samoświadomość kolejna partnerka weszłaby Ci na głowę.  Co nie zmienia faktu, że moja rada- salwuj się ucieczką z tego związku. Bracia napisali czemu, nie będę powtarzał.

 

Problemem jest to, że za późno zorientowałem się ile kotroli nad sobą już jej oddałem, na ile zacząłem jej pozwalać i jakich ustaleń z nią dokonałem będąc nieświadomym rycerzykiem.

Problemem jest to, że nie chcesz wycofać się z tej relacji i usprawiedliwiasz ją kosztem poczucia winy. Robisz ogromny błąd. Proszę, zrozum to!

 

To były moje błędy, nie jej. Ona to po prostu wykorzystała. Tak jak to kobiety robią.

I o tym jest to forum a Ty właśnie dorzuciłeś własną, małą cegiełkę do tego szlachetnego miejsca.

 

Moim celem jest teraz odzyskanie kotroli nad obszarami życia, gdzie oddałem za dużą kotrolę jej, co mi się powoli udaje: zmuszenie do zmniejszenia wydatków na siebie, wymożenie pójścia do pracy a kolejne rzeczy czekają w kolejce.

No i mamy drugi mały krok naprzód. Wiesz/-my co Cię boli i dlaczego. Teraz czas stanąć nad przepaścią i zrobić wieeelki krok naprzód. Jeżeli chcesz, możemy zrobić małe tournee po klubach na otarcie łez.

 

Jeżeli nie da się naprostować na moją drogę, wtedy pomyślę o zmianie samicy. Z nową samicą zapewne będzie to samo z tym, że z nową zaczynałbym od 0, z aktualną startuję z poziomu -100

A w najlepszym przypadku skończysz na -80 i to też przez chwilę. Gwarantuje Ci to z własnego doświadczenia.

 

 

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za rady i zaangażowanie. Już od jakiegoś czasu gumy są nieodłącznym towarzyszem zabaw (może to paranoja ale sprawdzam, czy czasem nie przekłute)... Mam świadomość, że póki nie dziecka to mam pełne pole manewru.

 

Póki co wdrażam swój plan i obserwuję reakcje. Po prostu szkoda mi tego czasu, który już poświęciłem na tą relację. Z drugiej strony skoro mieszkamy od 5 lat razem, to mogę poświęcić miesiąc na testy. Jeżeli nie będzie zadowalających rezultatów to wtedy nastąpią zmiany

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, RedBull1973 napisał:

Heh, koledzy co Wy ciągle z tym KŁAMSTWEM, że kobieta po 30-ce jest momentalnie stara, nieatrakcyjna itp., że "nikogo już nie złapie"...

To są kompletne pierdoły i NIEPRAWDA...!

Moja obecna laska ma 37 lat, a wygląda z 10 lat młodziej,  każdy jej daje nie więcej niż 30 lat, ja sam też tak strzelałem...

Była żona, wredna kurwa , 41 lat - ale wygląda świetnie, też z 10 lat mniej jak nic...

Siostra Ex (w jej wieku) niedawno drugi raz wyszła za mąż, też wizualnie bardzo atrakcyjna kobieta (że pojebana jak Lato z Radiem, to inna sprawa)...

 

Dawno ne widziałeś atrakcyjnej dwudziestki nago. Brakuje ci porównania.

 

Ewentualnie dwudziestki bez makijażu obok 37 czy 41 bez makijażu.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Luzik, jak coś, to bij na priva, a zawsze znajdę chwilę, by przy browarku obgadać pewne kwestie.

 

P.S. Co do gum- kupuj i używaj tylko własnych. Te które kupisz. Jeżeli masz podejrzenia co do gumy, to zrezygnuj z seksu. Można przebić gumę w taki sposób, że folia, która ochrania bez bardzo dokładnego przejrzenia, będzie sprawiała wrażenie nienaruszonej. Sam kiedyś robiłem taki mini teścik i przy piątej gumie z rzędu wyszło mi jak marzenie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Nomorepanic napisał:

Już od jakiegoś czasu gumy są nieodłącznym towarzyszem zabaw (może to paranoja ale sprawdzam, czy czasem nie przekłute)..

 

Przepraszam, ale to jest chore. Doszedłeś do takiego etapu, że musisz sprawdzać czy prezerwatywy nie są przekłute a decydujesz się kontynuować tę relację mimo wszystko. Jesteś masochistą?

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Po prostu szkoda mi tego czasu, który już poświęciłem na tą relację. Z drugiej strony skoro mieszkamy od 5 lat razem, to mogę poświęcić miesiąc na testy. Jeżeli nie będzie zadowalających rezultatów to wtedy nastąpią zmiany

 

tez tak myslalem po 3 latach związku i stracilem następne 5 i w ciul kasy.

zostaw jakies gumy w domu,a w kieszeni zawsze swieze,tak żeby się nie kapnela i tych używaj a domowe podbieraj i dyskretnie sprawdzaj tak żeby się nie zorientowala

i koniecznie poczytaj do czego sa zdolne....milej lektury

http://natemat.pl/112595,ciemna-strona-polskiego-internetu-kobiety-bez-pruderii-radza-jak-zlapac-faceta-na-dziecko

i tego znajdziesz w cholere

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest chyba w życiu najgorsze, że człowiekowi żal straconych lat i że pójdzie to w huj. Dzięki takiej chytrej postawie, traci się jak napisał Kryss kolejne ileś tam lat na coś, co nie ma sensu. Ty już tę swoją zepsułeś, ona pamięta czasy gdy miała władzę - jeśli się poprawi jej zachowanie, to tylko w obliczu realnej groźby której się przestraszy, np. rozstania. Ale to będzie tylko udawane. Będzie ślub, dzidzia i mieszkanie, a zobaczysz kto trzyma karty.

 

Nowa samica to coś znacznie lepszego - dasz się jej poznać jako silny i mądry samiec, ustalisz mądre zasady. To będzie znacznie lepsze. Codziennie seks, ładna, miłe spędzenie czasu.

 

Po ślubie seks zniknie całkiem, skoro już teraz jest tak rzadki. Jak dla mnie, to nie ma sensu. Zerwać w jakiś miły sposób (chociaż będzie niemiło na pewno) i iść w swoją stronę. Ona ma swoje życie, a Ty nie masz obowiązku być z kimś z litości. Litość do kobiety, to jak litość do węża - ugryzie i jad Cię zabije.

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, Marek Wolf napisał:

o jest chyba w życiu najgorsze, że człowiekowi żal straconych lat i że pójdzie to w huj. Dzięki takiej chytrej postawie, traci się jak napisał Kryss kolejne ileś tam lat na coś, co nie ma sensu.

 

Ten model postępowania jest również charakterystyczny dla innych działań człowieka.

 

Tyczy się między innymi prowadzenia interesów. Często ludzie nie wiedzą kiedy trzeba zwinąć biznes lub zakończyć z kimś współpracę, a może inaczej, wiedzą tylko mają opory ponieważ żałują tego co już zainwestowali. I dzieje się tak, że dokładają i dokładają, zamiast zarabiać, tracą.

 

Bardzo często zdolność do odcięcia inwestycji gdzie koszta zaczynają znacznie przewyższać wpływy decyduje o tym czy ktoś się stanie zamożny czy nie. Ewentualnie decyduje o tym, czy się nie straci tego co się już ma. Schematy są te same w relacjach z kobietami i generalnie w relacjach międzyludzkich. 

 

Najczęściej zwycięzcami są ci, którzy wiedzą kiedy wycofać się z danej rozgrywki.

 

Takie luźne przemyślenie. 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A propos "szkoda mi poświęconego czasu", warto zwrócić tu uwagę na dwa mechanizmy psychologiczne, które wprowadzają człowieka w błąd:

https://magiaperswazji.wordpress.com/2012/07/14/konsekwencja-i-zaangazowanie/

https://pl.wikipedia.org/wiki/Efekt_utopionych_koszt%C3%B3w

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

50 minut temu, AdrianoPeruggio napisał:

Odradzałbym kredyty we wszelkiej innej formie niż na rozwój firmy, a i to nie zawsze.

 

Także i hipokredyt może być niezły, ale najlepiej na chatkę pod wynajem. Genealalnie lepiej kierować się w życiu zasadą NO DEBT

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chłopie. Kilka spraw.
Raz - obawiasz się jej manipulacji. Jest w tym dobra. Bo co ma robić jak nie pracuje i żyje na tobie, a ty pozwalasz? Wycwaniła się.
Każde uzależnienie to złe uzależnienie! No, nie licząc samicy od ciebie. Gdy wiesz że MUSI być grzeczna.
Tego nie ma i tego nie będzie. Im więcej dasz, tym gorzej!

Jest kobitką niskich lotów więc nic dziwnego że szybko walczy o byt. Do tego ma gdzieś swoją atrakcyjność. Oboje wygodni. Bo Ty wyprane, a ona coraz mniej atrakcyjna.

Wiesz co by z tego było w przyszłości? Obyś miał silną psychike. Jako manipulatorka i tak wciągnie w to wszystkich by zrobic z ciebie gówno, a siebie jako tą dobrą. Bez dobre opinii otoczenia o tobie - nie masz szans wygrać z kobietą. Trzeba dominować nad nią na każdym polu i nigdy nie dać jej wejść na głowe.

Ty sobie dałeś. Ale tak jest zazwyczaj. Różnica SMV widać niska, pewnie jesteście mniej więcej podobni i mimo że jej atrakcyjność spada to nie masz autorytetu. Dlatego są fochy, mało seksu, nie dba, standardowe minimum. Byleś się odwalił.

Nie wymagasz - masz nicość. Wymagałbyś to pewnie ten związek już dawno temu by sie skonczył. A moze nawet nie zaczął.

I po co? Chcesz sobie zmarnować życie to siedź z nią. Nie chcesz? Konczysz, ale najpierw zadbaj o to zniwelowanie ostracyzmu. Potem uciekaj i rozwijaj się.
Z kobietą sie nie rozwiniesz, bo nie ma na to czasu. Ciagle musisz zajmowac sie nią, związkiem ,problemami z dupy. Baba podcina skrzydła by uzależnić od siebie i dostać to czego chce.

 

Plus to że kobieta musi inwestować, a nie ty. Ona ma biegać za tobą. Wpaja nam sie na odwrót, by mogły być z nami w związkach z wyrachowania. Żadnej miłości tu nie ma i nie będzie. BRAK SZACUNKU. Jakby miała szacunek bo byś stał zasobami wyżej, to by długi długi czas bała się odezwać w niemiły sposób, poprosić nawet o to byś coś dla niej zrobił, a nie stawiać roszczenia i obwiniać.
Wie, że może bo nic z tym nie zrobisz. Także Twoje ustalanie granic teraz to juz dawno za pozno. Chyba że jesteś z nią też z wyrachowania i wygody, więc walczycie jak w układzie. Jaki sens sobie tak marnować życie? Lepiej wyjdziesz jak sam sobie upierzesz i to wszystko co na nią łożysz wydasz na atrakcyjniejszą dziwkę. A nawet strzepiesz. Z tą będzie tylko gorzej, bo wyczuje twoje słabe punkty, mimo zmian. Bedzie testowała kolejne granice i doczepiała się do nich. A jeśli wpadniesz w JAKIKOLWIEK KRYZYS, osłabienie pozycji - to żegnaj "milości". Przegrasz z kretesem, mając na głowie otoczenie, dzieci, być może i sprawy prawne, a od niej nie bedziesz umiał odejść.

A licznik tyka. Coraz wiecej inwestycji, czasu, poświęcenia, a nie zwraca się prawie nic. Plus jej uroda mija i jej dobre zachowania są coraz gorsze. Nawet jak coś zmienisz to będzie to tylko jej gra aktorska, na chwilę będzie ćwierkać, prosić, mydlić oczy, a potem znowu to samo.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi pranie zajmuje hmm: wyciągnąć brudne z kosza i włączyć automat - 5 min, akurat żeby rozprostować kości od siedzenia przy kompie, potem wyciągnąć i rozwiesić jakieś 7 min, rzeczywiście w huj roboty... chociaż przydałaby się jakaś gosposia do prasowania koszul, bo długo się nad każdą "spuszczam", bo lubię mieć idealnie, a tak to niczego innego nie prasuję.

 

Ale jak to powiedział mój klient: pan sobie zatrudni gosposię, co raz w tygodniu wpadnie i wszystko ogarnie, a nie tracił czas i kasę na żonę ;)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Nomorepanic napisał:

Podsumowanie

 

No ale dalej żyjemy razem. Nadal. Dlaczego? Zrobiłem się wygodny. Zazwyczaj mam uprane, zakupy zrobione, ugotowane. No i grozi mi ostracyzm społeczny. Bo zamieszkaliśmy razem, a ona sobie teraz sama nie poradzi - i to bedzie moja wina. Bo wykorzystałem, najlepsze lata życia zmarnowałem. Ona jest dobrą manipulatorką. (...)

To tyle ode mnie. Nie wiem czy jest sens w tym co piszę dla was. Mi już pomogło.

 


Zostaniesz przestawiony przed kim? Przed jej rodzicami? Znajomymi? Powinno cie to pierdolic. Oboje nie macie ambicji wg mnie.

Ty stales sie wygodny i za pare lat bedziesz z browarem siedzial po pracy, ogladal TV i wkurwial sie na pis i po a ona w drugim pokoju bedzie czatowac na portalach randkowych. Zaczna sie zdrady, bo urosnie w niej nienawisc do ciebie, ze przez ciebie stracila lata wiec bedzie cie chciala ukarac zdrada, ty sie o tym dowiesz, ale chuja bedziesz mogl zrobic, stracisz szacunek u znajomych, w niedziele bedzie u rodziny udawanie przy stole, ze jest super, tesciowa cie znienawidzi bo coreczka chciala pracowac dla NASA a przez ciebie musiala sie fryzjerstwem zajac.

Ona? Manipulatorka bez najmniejszej ambicji. Widzisz kobiety dziela sie na dwa typy wg mnie - te, ktore poszly w kariere, cos robily z zyciem same i jest duze prawdopodobienstwo, ze docenia pieniadz, niezaleznosc i beda szukaly partnera. Drugie to ksiazkowy przyklad jak twoja - pobawmy sie w doroslosc. "O kurwa trzeba czynsz zaplacic - misku moze bys pomogl bo przeciez "razem" podjelismy decyzje o mieszkaniu". W pewnym momencie to ich przerasta i uruchamiaja kolo ratunkowe - dziecko lub obraczka. One szukaja jelenia na miekkie ladowanie. Jeden i drugi typ szuka partnera i jednej i drugiej zegar bedzie tykal - taka przyroda. Roznica polega na tym, ze prawdopodobnie pierwsza szuka PARTNERA, z ktorym sie razniej idzie przez zycie, mozna sie przytulic itp pierdy i pewnie beda sie starac jako tako. Druga szuka jelenia i zycie z taka larwa bedzie pasmem fochow, pretensji, roszczen.

Wybierz sobie sam. Zebys kiedys sie nie przejezyczyl przy stole:
 


 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Nomorepanic napisał:

4) jestem w związku, który coraz bardziej mnie frustruje, samica raczej nie ma do mnie szacunku, a aktualnie jestem fundatorem naszego wspólnego życia

 

Paradoksalnie, seks tak mniej więcej co 2 tygodnie, bo zmęczona albo nie ma ochoty.

 

 

Stary, powiem tylko tyle: Nie niszcz sobie życia!

 

 

 

Edytowane przez Oświecony
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.