Skocz do zawartości

Kiedy facet nie powinien już mieszkać z rodzicami


Rekomendowane odpowiedzi

Przed chwilą, Mayki napisał:

Moja mama sama mi powiedziała, że jakbym miał przyprowadzić jakąś pannę na wieczór to żebym dal znać, to ona się wyniesie gdzieś na noc (np. do pracy, bo akurat ma taką możliwość, że może w robocie kimać) :D

 

Tak czy inaczej mieszkanie z rodzicami w mieszkaniu i posiadanie dziewczyny kiedy się ma te ponad 20 lat faktycznie jest kłopotliwe i osobiście wolałbym się wyprowadzić i wynająć coś wspólnie. Ale jak ktoś jest sam bądź mieszka w domu, gdzie rodzice mają np. parter a młodzi górę - nie widzę problemu, żeby w wieku 30 lat mieszkać dalej razem, pod warunkiem, że facet nie pasożytuje.

Ja tam nie wiem mój tata był zadowolony jak ładne dziewczyny przyprowadzałem. Jak kiedyś zapytałem matkę czy moja może spać u nas dzisiaj (była jakaś impreza wtedy w pobliżu) to stanowczo odmówiła. Ale potem nie pytając i tak spała więc sytuacja ucichła i od tamtej pory to już się pozmieniało.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczerze mówiąc nie ma odgórnego limitu dot. kiedy facet powinien już nie mieszkać z rodzicami.

Są ludzie co mieszkają z rodzicami nawet po trzydziestce. Tacy ludzie też nie żerują na rodzicach, sami łożą na rachunki (rodzice nie muszą opłacać rachunków), sami kupią jedzenie, wypiorą swoje rzeczy, wyprasują, ugotują sobie jedzenie, zrobią śniadanie/kolacje dla siebie.

Jeśli rodzicom to nie robi problemu, to nie widzę problemu. Takie osoby to nie pasożyty bo rodzice zyskują to, że pieniądze na rachunki mogą dla siebie wykorzystać i gdzieś pojechać na wczasy we dwoje. 

Sam tak robiłem mieszkając z rodzicami do 27 roku życia. Mam w dupie opinię społeczeństwa nt. tego czy powinienem był mieszkać z rodzicami do 27 roku życia. Tym bardziej, że byłem taki jak wyżej opisałem przykład. Mieli ze mnie pożytek. Zawsze mogli liczyć na moją pomoc finansową, wsparcie, pomoc w jakichś pracach. 

Mama chciała wyremontować sobie kuchnię, to zarezerwowałem swój wolny czas i wyremontowałem jej całą kuchnię. Tata jedynie pomagał, zabroniłem mu ciężkich prac (nie jest chory, ale ma swój wiek). Za remont nic nie chciałem, wystarczyło zwykłe dziękuję.

Także nie rozumiem takiego zapuszkowanego myślenia kolegi @RedBull1973

Nie każdy jest pasożytem na garnuszku rodziców. Ja mieszkałem tyle lat z nimi bo rozkręciłem biznesy i oni sami proponowali bym nie szukał mieszkania gdzieś, to ja zaoferowałem, że będe płacił im rachunki w całości. Były spore opory, ale uszanowali moja decyzję. 

Cieszyłem się jak mogli wzmacniać swój związek poprzez wspólne wyjazdy w góry, na Mazury, na Podlasie. Byli i są szczęśliwi. To dla mnie też bardzo ważne. Sami mi w życiu sporo pomogli, to chcę też spłacić im swój dług. Przekonałem też rodziców by nie myśleli, że są za starzy na cokolwiek. Dzięki temu sami korzystają z tego, że mają emerytury i jeżdżą, zwiedzają miejsca, które chcieli zwiedzić, uprawiają swoje pasje, które tylko sobie zażycza. Jak będzie trzeba to im sfinansuję jakieś dalsze wyjazdy w rejony Azji/Ameryki Południowej. 

Nigdy nie nazwali mnie pasożytem, a sąsiedzi zazdrościli im, że mają takiego syna co im pomoze we wszystkim. Dzieci sąsiadów ich olały i przyjeżdżają ich odwiedzać tylko by nażreć się i popić. Zawsze jak coś chcieli to szukali fachowców, korzystali z moich usług odpłatnie. Nieraz się żalili na dzieci co poszły na swoje. W sumie mieli po części rację. Nie chcieli jakiejś ciągłej pomocy. Nawet na najmniejszą pomoc nie mogli liczyć.

Edytowane przez CalvinCandie
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, CalvinCandie napisał:

Szczerze mówiąc nie ma odgórnego limitu dot. kiedy facet powinien już nie mieszkać z rodzicami.
(...)
Także nie rozumiem takiego zapuszkowanego myślenia kolegi @RedBull1973
 

 

Jestem z tego samego pokolenia co RB'73 i faktycznie w tych czasach to był obciach wychodzić gdzieś razem z rodzicami czy pokazywać z nimi kiedy kumple siedzieli pod blokiem na ławce.

Były też tak w tych czasach, że większość rodzin miejskich mieszkała w ciasnych klitkach, ja np. miałem na spółę z bratem pokoik mniejszy niż 10 m kw. Naprawdę wtedy to było marzenie ściętej głowy by mieć swój własny kawałek podłogi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Endeg - Rozumiem, ja raczej dbam o świetne kontakty ze swoimi rodzicami. Zawsze tak było. Nigdy się nie wstydziłem rodziców, jak znajomi tego nie rozumieli, to zmieniałem znajomych na normalniejszych. 

Dla mnie nigdy nie było siarą wyjść gdzieś z rodzicami, pokazać się gdzieś z nimi. Potem takie kozaki co mówią: "Ale siara wychodzić ze starymi" - płaczą jak jest pogrzeb ich rodziców, że nie poświęcili im czasu, że tak olewali ich. 

Ja wolę się nacieszyć rodzicami póki są na tym świecie, bo rodziców ma się tylko jeden raz w życiu. Pamiętam jak ojciec miał problem z alkoholizmem po przejściu na emeryturę. Człowiek wtedy nie może się pogodzić ze zmianą życia, już nie spotka kolegów na co dzień w pracy, nie pośmieszkuje tak codziennie w pracy. To taki psychiczny szok dla niektorych. 

Pomogłem mu wyjść z tego gówna i od dobrych 8 lat nie ma z tym problemu. Większość rówieśników tylko wyzywała swoich rodziców alkoholików, szydziła z nich, biła ich. Przykre to było oglądać, słuchać tego. 

To ja jestem rocznik '88 więc faktycznie ciężko mi zrozumieć Wasze czasy i tamte warunki. Wtedy budownictwo mieszkalne nie było tak rozwinięte by można było marzyć o czymś fajnym. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wszyscy rodzice są w porządku i nie z każdymi da się wytrzymać. Czasami dla świętego spokoju lepiej jest się wyprowadzić od nich.

Kiedyś chciałem pomieszkać z nimi trochę po to, aby zaoszczędzić kasę na własne mieszkanie - nie dało się. Taki typ. Wolałem wynająć mieszkanie niż siedzieć z nimi.

Jak czytam Wasze komentarze, to jeszcze bardziej doceniam to, że mieszkam sam :D Mogę zapraszać do siebie kogo chcę. Nikogo nie ma w sąsiednim pokoju. Mogę robić to, co mi się podoba, albo nic - jeśli mam na to ochotę :D Mogę mieć ściany w kolorze różowym, bo to moje i nikomu nic do tego.
 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Mam prawie 21 lat, mieszkam na wsi w swoim domu, który jest przepisany na mnie, 3 piętrowy+strych, tylko jedno piętro wykończone, reszta do zrobienia ohh. Mieszkam z matką i bratem, ojciec nas zostawił. Ja jako młody człowiek pracuje na freelansie, mało zarabiam ( byłem na 5 rozmowach o prace, narazie nic ), ale dokładam się do wszystkich rachunków, rąbie drzewo, naprawiam, posiadam swój ogródek, kosze trawę itp itd  żyje mi się dobrze. Kobiety nie mają na mnie wpływu, a miałem trzy w swoim krótkim jak narazie życiu, każda chciała mnie zmienić na swój indywidualny sposób, ale ja człowiek posiadający swoje wartości i ciekawy charakter, nie wiązałem się z nimi na dłużej, bo wiedziałem co może mnie spotkać, po związaniu się na stałe z taką jednostką. Czy jestem pasożytem, nie, mieszkam we własnym domu, mam swoje wartości, cele, lubię pomagać, mało kogo darze szacunkiem, ponieważ na szacunek trzeba zapracować, tego nie daje się w sekundę, nie ufam nikomu, a opinie januszy mam gdzieś.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 godzin temu, Normalny napisał:

Facet powinien się wyprowadzić w wieku .... w którym zadecyduje się na wyprowadzkę. Na pewno nie pod wpływem otoczenia.

 

To zaledwie wierzchołek góry lodowej. 

 

Wierz mi Bracie, że ja bardzo chętnie wyprowadziłbym się z domu, nie dlatego, że rodzice mnie wkurzają, czy sabotują moje życie, po prostu chcę być niezależny od nikogo i żyć sobie po swojemu w ciszy i spokoju. Niestety na chwilę obecną kasa, którą zarabiam nie pozwala mi na wynajęcie mieszkania. W pobliskim mieście ceny wynajmu są chyba z kosmosu wzięte, gdy ostatnio przeglądałem ogłoszenia, to się za głowę złapałem.

 

Ja sukcesywnie dążę do wyprowadzki z domu i prawdopodobnie tuż po nowym roku, góra do marca ten cel osiągnę. Rodzinne gniazdo trzeba w końcu opuścić :P

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Przemek1991W wielu miastach koszt najmu mieszkania przewyższa koszty kredytu na jego zakup.

Spróbuj rozważyć tę opcję.

 

Mieszkanie z kredytem można sprzedać w dowolnym momencie. Kasę i tak musiałbyś płacić, ale będziesz przynajmniej u siebie :)

 

Ja wynajmowałem mieszkanie przez prawie 1.5 roku i mam już dość. Nie chce więcej.

Za to, co spłacam miesięcznie do banku, trudno by było mi coś wynająć. Ceny najmu są wyższe. Czasami niewiele, ale jednak...

Poza tym mam znajomych, którzy wynajmują mieszkania... Teraz chyba czwarte w ciągu 5 lat. Zawsze miało być na dłużej, ale ludziom zmieniają się plany i decydują się na sprzedaż lub oddanie mieszkania dzieciom.

 

Żeby nie było - nie sprzedaję kredytów i nie pracuję w banku :D Po prostu poddaję propozycje rozwiązania, które moim zdaniem jest lepsze od wynajmu.

Edytowane przez Dobi
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tylko kupiłem, aby nie wynajmować.

 

Kiedyś miałem taki plan, aby kupić mieszkanie na wynajem, ale to było z ex, a dla niej to było głupie - bo trzeba wydac pieniądze - standard u bab. Nieważne, że przyniesie zysk. Ważne, że teraz trzeba wydać pieniądze.

 

Teraz mam tylko jedno mieszkanie :)

 

Z ciekawości przed chwilą przejrzałem oferty mieszkań na wynajem. Takie sensowne, to ok. 800zl + opłaty.

 

Zatem gdybym chciał wynajmować, to kosztowałoby mnie to jakieś 200zł wiecej niż kredyt. Zwykła kalkulacja.

 

 

Na mnie nie działają teksty w rodzaju:

- bo kredyt;

- bo zobowiązanie:

- bo bank zabierze mieszkanie, jak nie będę spłacał.

 

Jak nie zapłacisz za wynajem, to też wylecisz z mieszkania ;)

Mieszkanie z kredytem bez większych problemów można sprzedać. Różnica polega na tym, że kasa ze sprzedaży w pierwszej kolejności pójdzie na spłatę kredytu, a to co, co zostanie - na konto właściciela.

 

Perspektywa spłacania tego przez 25 lat też nie robi na mnie wrażenia, bo przecież trzeba gdzieś mieszkać i nie ma nic za darmo.

Edytowane przez Dobi
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

58 minut temu, Dobi napisał:

Perspektywa spłacania tego przez 25 lat też nie robi na mnie wrażenia, bo przecież trzeba gdzieś mieszkać i nie ma nic za darmo.

 

A właśnie ten argument miał dla mnie od zawsze duże znaczenie, ale tak jak wspomniałeś, nie ma nic za darmo, i każda sytuacja ma swoje plusy i minusy. I cholera jasna Dobi, teraz to mi dałeś temat do poważnego rozważenia :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Przemek1991 - Ja do niczego nie namawiam. Sam to przemyśl.

Dla mnie liczy się po prostu kasa i takie poczucie niezależności.
Jeśli wynajmujesz mieszkanie, to zawsze musisz dostosować się w jakiś sposób do woli właściciela. Jeżeli masz swoje mieszkanie, to robisz z nim co chcesz.
We własnym mieszkaniu możesz robić, co tylko chcesz. Możesz mieć ściany w kolorze różowym albo brązowym - Twoja sprawa.
Mnie to bardzo przeszkadzało. Po prostu godzisz się na to, co jest i nie masz zbyt dużych możliwości zmiany. Jeśli wynajmujesz mieszkanie, to nigdy nie masz pewności, że za miesiąc nadal będziesz tam mieszkał. Właściciel może zmienić zdanie i rozwiąże umowę. Weź teraz się przeprowadzaj, szukaj nowego mieszkania, przenoś wszystkie swoje rzeczy... No ja tego nie lubię.

Kredyt na 25 lat może trochę przerażać... ale przecież za wynajem i tak musiałbyś płacić i to więcej, więc nie jest to takie straszne.
Ja nie myślę o tym, w jakim będę wieku za 25 lat, co będzie się działo w tym kraju. Podchodzę do tego bardziej jak do wynajmowania... własnego mieszkania. Różnica polega na tym, że wynajmuję od banku, którego nie obchodzi to, co robię w mieszkaniu :D 


Jeśli zaczniesz poważnie myśleć o takiej opcji, to możesz spróbować dowiedzieć się, jak by to wyglądało. Jeśli chodzi o doradców finansowych, to odradzam Expandery, Open Finance i inne. Tam siedzą ludzie, którzy wykonują tylko obowiązki, dostają gotowe tabelki i nie mają żadnego doświadczenia. Lepiej jest rozmawiać z doradcami z mniejszych firm. Sprawdzić można, to do niczego nie zobowiązuje.

Open Finance mnie wkurzyli, bo nie chcieli mi powiedzieć nic na temat kredytu, gdy nie miałem żadnego mieszkania "na oku". Wtedy jeszcze zastanawiałem się, czy w ogóle jest sens kupować. Doradcy z mniejszej firmy wyjaśnili wszystko dokładnie, zaproponowali dobre rozwiązanie, przedstawili kilka opcji. Sami mówili, że mogę skorzystać z ich oferty, albo zrezygnować z ich pośrednictw i załatwić to wszystko samemu - ale i tak dostanę identyczną ofertę. Nie sprawdzałem tego, bo i tak zaproponowali niezłe rozwiązanie.
Jak teraz porównuję kredyty na stronie kred.pl, to najlepsza oferta jest lepsza od tego, co mam o jakieś 30zł, ale nie spełniam warunków, aby skorzystać z promocji. Do tego należałoby doliczyć prowizję i inne koszty, więc pewnie byłoby to samo, co płacę obecnie.

Sprawdź, rozejrzyj się. Możesz przejrzeć porównywarki kredytów hipotecznych, ale diabeł tkwi w szczegółach - te najatrakcyjniejsze oferty najczęściej wiążą się z dodatkowymi usługami: ubezpieczenie, jakiś fundusz oszczędnościowy, prowizja itp. - zatem koszty rosną.

Im większy wkład własny, tym lepszą ofertę można znaleźć.
Niektóre banki dają kredyty na 80-90% wartości mieszkania (którą sami ustalają), a nie na kwotę transakcji. Czasami udaje się kupić mieszkanie bez żadnego wkładu własnego ;) 

To jest temat do rozważenia. Najlepiej porównaj sobie bezpośrednio koszt wynajmu i ewentualnego kredytu. Wtedy będziesz miał jakiś obraz sytuacji.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W polskich warunkach nie ma zbyt wielkiego wyboru. Najbardziej rozwalił mnie tekst z tego zalinkowanego postu, że jak ktoś zarabia powyżej 2000 złotych to obciachowo jest mieszkać z rodzicami: "dodam że myślę o przypadkach które mają pracę, zarabiają powyżej 2000zł..."

 

Gdyby moi rodzice mieszkali w Warszawie i mieli duże mieszkanie bądź dom to nie było by dla mnie żadnym problemem z nimi mieszkać, zważywszy, że za wynajem mieszkania w Wawie płaciłem 2500 zł miesięcznie.Przy zarobkach 4000 złotych. Dla przykładu, mój znajomy wykonuje podobną do mnie pracę w Irlandii zarabiając 3000 euro zaś wynajem mieszkania w Dublinie to koszt około 1200 euro.

Nie bardzo rozumiem po co się tak spinać, choć z perspektywy kobiety, która chce mieć samca na własność i uwiązać go na smyczy mieszkanie z rodzicami to faktycznie minus.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kredyt jest fajny i niefajny. Niefajny bo żeby go spłacać w sytuacjach trudnych bierze sie każdą robotę jaka jest co zatrudniający chętnie wykorzysta więc na wszelki wypadek o kredycie lepiej nie mówić. Chata na kredyt zaprocentuje na stare lata jak np dostaniemy mieszkanie po rodzicach a do emeruturki swoje spłacimy więc dajemy pod wynajem i mamy czyste pieniądze jako dodatek a jak wiadomo polskie emerytury kokosowe raczej nie są.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.