Skocz do zawartości

Ważność związku


Rekomendowane odpowiedzi

Porzuciłem jakiś czas temu marzenia o romantycznym związku, dwóch połówkach jabłka, wspólnej karmie miłosnej itd. Wtedy w głowie powstała myśl, że większość problemów pochodzi z najgłębszego przekonania brzmiącego "miłość jest najważniejsza". Takie stawianie sprawy nie daje spać w nocy i powoduje depresję, nerwice i inne problemy psychiczne, z którymi ciężko jest sobie poradzić. Obserwuję ludzi szczęśliwych z mojego otoczenia a ci mówią, że życie nie ma celu, że miłość nie jest najważniejsza. Kiedyś gardziłem takim podejściem i uważałem, że ci ludzie to psychopaci a teraz sam próbuję przekonać się do tego na 100%. To metaprzekonanie, z którego wychodzą wszystkie inne a takich przekonań jest 5 i brzmią:

- miłość jest najważniejsza

- najważniejsze jest bycie lepszym niż inni

- zdrowie jest najważniejsze

- najważniejsza jest pasja i skillsy

- najważniejsza jest prawda

 

Jak się już pewnie domyślacie przez taki zbiór przekonań miałem do tej pory przejebane w życiu. Udało mi się zmniejszyć ważność i także staram się robiąc jakąś czynność skupiać się dokładnie na tym co robię a o problemach myśleć kiedy jest czas na myślenie. Kiedy pojawia mi się myśl nie na temat podczas np jedzenia zupy natychmiast ją kasuję i relaksuję się w umyśle. No i jakoś tak się stało, że ważność zdrowia i miłości jest teraz wyżej niż pozostałe, które jakoś naturalnie osłabły i pojawiły mi się ich rozwiązania. Z miłością to jest takie przekonanie obustronne bo z jednej strony chodzi o związek i miłość z kobietą a z drugiej ogólnie o "miłość" do innych ludzi, która bardziej jest życzliwością i dobrem ale te przekonania mają okropne cienie. Jednym jest brak miłości, kłótnie, zdrady, przedmiotowe traktowanie związku jako rywalizacji i jak pojawi się ktoś lepszy to laska do niego odejdzie bo takie są prawa natury. Drugim jest samotność w świecie czyli taki solipsystyczny światopogląd, w którym zawsze jestem sam mimo, że otaczają mnie inni ludzie a przecież nie wiem co oni myślą i czują, czy oszukują itd. Czyli myśląc o tych przekonaniach automatycznie wychodzę ze swojej strefy komfortu, ze swojego interesu i jestem myślami w interesie innych ludzi i Boga. Podobnie jest ze zdrowiem - myśląc o tym jestem głównie w interesie Boga bo ja mam jakiś wpływ na to ale to nie jest wielki procent.

Najgorszy cień to świadomość, że nie wiadomo jak będzie, że ludzie oszukują się, że będzie na pewno dobrze żeby być w strefie komfortu. Że sens i prawda jest niezbadana i nie istnieje obiektywnie. Na początku to było okropne a potem coraz bardziej się do tego przyzwyczajałem aż w końcu to pękło i przestałem się przejmować. Ważność zniknęła i przyzwyczaiłem się do tego i wniosek do jakiego doszedłem potem jest taki, że w związku człowiek powinien szukać tylko spełnienia swojej biologicznej potrzeby czyli seksu i bliskości. Reszta przekonań na temat związków jest nieważna bo i tak zakochani ludzie są przeważnie nieszczęśliwi i boją się, że stracą związek, który jest centrum ich życia. No i z tego wynikło ciężkie przekonanie, że nie mogę być w związku bo przy takim moim podejściu dziewczyna ma duże szanse zakochać się i przywiązać do mnie za bardzo co jest niemoralne. Czyli dalej coś blokuje mnie przed związkami a wewnętrzny głos mówi "pierdol związki, baw się i ruchaj" tylko, że jakoś to nie jest spełnienie moich wyobrażeń i mi to przeszkadza. Sprawdziłem jakie przekonania za tym stoją i to są ogólnie negatywne obserwacje związków innych ludzi oraz ich charakterów, pragnień i znajomość pewnych praw psychiki, o których pisze Marek. To wydaje się niepodważalne i odbiera związkom wartość. A bez związku lipa więc też pytam siebie dlaczego i tutaj trzyma się stare przekonanie na temat ważności związku i miłości. Poczucie, że życie bez tego jest puste i egoistyczne i dalej przebija się marzenie o prawdziwej miłości. Można o tym nie myśleć, robić inne rzeczy i być szczęśliwym ale te myśli co jakiś czas mnie dopadają a ja nie chcę ich tłumić, słucham co mają do powiedzenia. Potem wydaje się, że przeszło a za kilka dni znowu wraca. Pogodziłem się z tym, że tak jest ale gdzieś tam w głębi jest pustka. No i co do kurwy nędzy z tym zrobić? Ma ktoś jakieś pomysły?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja osobiście (przynajmniej w początkowym stadium) nie robiłbym z tym kompletnie nic. Nie znam sposobu na natychmiastowe wpłynięcie na kody podświadomości, ale bardzo możliwe że owa pustka jest rejonem braku miłości do samego siebie bądź jakiejś cząstki. Trzeba stanąć z tym twarzą w twarz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chocbym caly swiat pozyskal i milosci bym nie mial ,jestemn niczym...Milosc jest najwazniejsza ,szczegolnie do siebie .Wiem po sobie ,z powodu braku milosci do samego siebie mam mase problemow i klopotow...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmmm...ja miałem przykładowo: taki okres w życiu (byłem religijny) ze interesował mnie tylko i wyłącznie! Bóg i to czy jest ze mnie zadowolony, bo patrzy w kazdej chwili. Przestrzeganie przykazań , chodzenie do kościoła itd. Co za tym szło - bardziej dbałem o siebie, o uśmiech, łagodnosć cieszenie sie z tego ze jestem, ze jestm synem wybranym Boga (nie ważne jak paskudny byłem , moja energia była piękniejsza). Dodało mi to takiej pewnosci siebie ze nie bałem sie prawie niczego. Głeboko wierzyłem ze Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną. Musiałem to napisac aby dojść do sedna.

Byłem bez pracy i nagle ktoś mi poddał propozycje którą przyjąłem z ufnosćią. Tam poznałem najpiekniejsza laske jaka w zyciu widziałem, i kilka innych ogólnie zapatrzone we mnie. Dla każdego miałem życzliwosc, ale najważniejsze były sprawy Boże. Czyli widzicie, nie zawracałem sobie sprawy laskami a "wszystko co potrzebne bedzie wam dodane". Taki efekt uboczny ;)

A gdy zaczałem nadawac tej dziewczynie waznosc, byłem zazdrosny itd automatycznie traciła zainteresowanie - ot taki mój przykład.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Waflo, kolejny przykład na to, że w związkach działa zasada MIEJ WYJEBANE, A BĘDZIE CI DANE.

 

Wydaje mi się, że w życiu potrzebny nam jest jakiś motyw przewodni. Jakaś sfera, na której będzie nam zależeć. Wybieranie miłości jako właśnie tego motywu jest bardzo kiepskim wyborem, bo tylko w połowie tą sferę kontrolujesz. Naprawdę dużo może się spierdolić i łatwo stać się nieszczęsliwym. Pasja jest dużo lepsza na przykład.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Waflo byles wierzacy ? Teraz jak wyglada Twoj stosunek do Boga ? Bo ja do kosciola nie chodze ...i nie zamierzam ,przez lata programowania przez kler cierpialem na depresje i Nerwice...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Waflo nie wiem jak Ty ale mi bycie milym,zyczliwym ,spokojnym opanowanym chlopcem kojarzy sie z bycie frajerem...(absolutnie nie do nCiebie) Uwazam ze tacy ludzie nie maja swojego zdaia ,daja sie latwo manipulowac ..i tak dalej...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Edit na początku postu: ale się kurwa rozpisałem :D I jeśli wyszły jakieś niepoprawne gramatyczne zdania to uprzedzam, że przed chwilą wróciłem do domu zmęczony i zjarany :P

 

bumblebee - problem polega na tym, że stawałem z tym już twarzą w twarz i cały czas staję ale powoduje to jedynie tylko tyle, że to jest coraz słabsze i mija a potem znowu wraca właśnie kiedy nie robię z tym nic. Więc logiczne, że coś teraz trzeba zrobić, tylko nie wiadomo co :) Sprawa nie jest związana z samooceną, to coś odwrotnego. Kiedy ktoś ma niską samoocenę to oddałby wszystko żeby ładna laska się do niego uśmiechnęła albo powiedziała mu cześć. Żyje w świecie totalnej iluzji. A kiedy samoocena jest dobra to wtedy widzisz ludzkie zachowania z innej perspektywy i wszystko wydaje się nie mieć sensu bo ludzie wokół tworzą szopkę z błahych powodów, właśnie niskiej samooceny a ja mam tak, że większą ważność nadaję ludziom, z którymi się otaczam niż sobie. Cieszę się kiedy ktoś jest szczęśliwy, tak jakbym był aniołem, który pilnuje szczęścia innych a martwi się kiedy jest bieda, głód itd. To kwestia z innej półki - wymagania od ludzi bo przeszkadza mi nie to jaki ja jestem tylko to jak jest zbudowany świat a właściwie to, że zasada "miej wyjebane a będzie ci dane" się sprawdza a ludzie żyją zamknięci w swoich światach. Po prostu chciałbym żeby spełniło mi się marzenie a nie tylko cele, które zależą ode mnie i tak naprawdę nie mają wielkiej wartości bo są na wyciągnięcie ręki. Wiem, że podobne rozkminy mają ludzie, którzy doszli do czegoś, bardzo dużo osiągnęli i są wypaleni tym, że teraz już wyższy cel nie ma sensu, trzeba się oprzeć na czymś co naprawdę ma sens a tym naturalnie wydaje się właśnie miłość. To jest najbardziej podstawowy wzorzec każdego człowieka. Ja dotarłem do swoich podstawowych lęków i przekonań. Z samooceną jest ok, największe lęki to samotność (ale nie odrzucenie) czyli największy lęk ego i on manifestuje się myślami "moja matka, mój ojciec są za głupi żeby z nimi rozmawiać, kumple nie są godni zaufania, laski również, ludzie oszukują i rywalizują ze sobą, często kłamią, nic nie robią z rozwojem albo tworzą fałszywe systemy duchowych przekonań, świat jest sztuczny i plastikowy, wszystkim rządzi pieniądz, ludzkie działania są zmotywowane głównie ego - to przekleństwo dla kogoś kto przekracza ten poziom umysłu i dostrzega to u siebie i ludzi, u siebie to może zmienić a u ludzi nie". Dopóki się wypiera tego typu myśli to się tego nie zauważa i po prostu pewni ludzie są spoko, inni zajebiści bo myślą tak jak ja a jeszcze inni są zjebani i trzeba ich nienawidzić. Przestałem to wypierać i dotarłem do tego ale podświadomość wypiera to dlatego, że to niekorzystne i podświadomość chroni większość ludzi w ten sposób, że projektuje negatywne cechy na innych, stwarza sobie obraz idealnego ja i jeśli ma dobrą samoocenę to człowiek osiąga dużo i jest lubiany - bo ma dobre geny, dostał dobre wychowanie. Ego chce czuć, że ma w tym zasługę więc wierzy, że to dobra karma albo dar od Boga, który dostałem akurat ja a nie pan Staszek. Przecież to jest całkowicie pojebane. I otaczając się takimi ludźmi akceptuję ich i rozumiem bo sam byłem dokładnie taki a teraz jestem podobny tylko w przeciwieństwie do większości mam świadomość  tego i coś z tym robię, a dużo już zrobiłem. No i jest zajebiście ale to doświadczenie dalej jest niepełne przez to, że takie marzenia miałem od dziecka i powtarzałem je w głowie prawie cały czas kiedy tylko nie spałem. I to jest poważny problem bo w moim wieku 23 lat przez jakieś 10 lat nie myślałem o niczym innym tylko o marzeniu o idealnej miłości z dziewczyną. Kiedy flirtuję z dziewczynami, uprawiam seks - to ma mnie do tego przybliżyć i dodać skilla.  Kiedy rozwijam pasję to skutkiem ubocznym jest myślenie o tym, że kobiety to lubią kiedy facet ma pasję. Kiedy jej nie miałem i szukałem to głównie z tego powodu jej nie mogłem znaleźć chociaż miałem ją cały czas w głowie jak na tacy. Kiedy słucham muzyki to kojarzy mi się ona gdzieś wewnętrznie z jednym albo drugim - miłość i kozactwo, w zależności od tego czego akurat słucham. Czasem jedno miesza się z drugim. Kiedy wychodzę z domu to zawsze obcinam laski i dawniej to nieraz wychodziłem tylko z tego powodu. Zainteresowałem się rozwojem duchowym, psychologią i NLP z tego powodu, że po pierwsze za najważniejsze zawsze uznawałem poszukiwanie prawdy a obraz świata wpajany przez dorosłych był dla mnie niespójny, nielogiczny i niemoralny już w późnym dziecińtwie (miałem może 13 lat kiedy miałem rozkminy obalające myślenie większości dorosłych wokół przez co raz, że uważali mnie za kogoś bardzo mądrego jak na swój wiek i miałem też przejebane bo rodzice wymagali więcej w nauce a mnie szkolna nauka nudziła, dodatkowo zaczynałem czuć oddzielenie od większości ludzi gdyż postrzegałem ich jako tępy plebs). Ale głównym celem tego rozwoju poza tym jest też przekonanie jakie miałem, że jeśli będę rozwijał się duchowo, znał mechanizmy ludzkiej psychiki i umiał na nią oddziaływać to będę miał lepiej z dziewczynami- to się potwierdza ale nie w kwestii związków. No i będę lepszy niż inni (nie w sensie żeby nimi gardzić ale właśnie żeby przestać dzięki czemu będę lepszy od nich :D No i z tego wszystkiego wynika, że na 3 aż 5 głównych przekonań leży poza moją strefą komfortu i wpływu. Nie da się znać całej prawdy, w miłości uczestniczą przynajmniej 2 osoby czyli wpływu mam 50%, na zdrowie mam ograniczony wpływ bo tu dzieją się nieprzewidywalne rzeczy. Mogę rozwijać jedynie umiejętności, pasję i bycie lepszym niż inni (wiadomo w tych kwestiach, na których mi zależy czyli styl, wiedza, mądrość i moralność a pod tymi względami najlepiej jest uczyć się od lepszych i nie zazdroszczę więc tu przekonania mam zdrowe). No ale muszę wywalić tamte w jakiś sposób. Załóżmy, że wywalam pragnienie miłości i chęć znania prawdy (to drugie poszerza horyzonty i rozwija mnie ale zawsze powoduje brak realizacji tego). I co wtedy będę robił? To samo co teraz czyli muszę zrezygnować z odczuwania pełni na rzecz codzienności. Albo nawet nie to samo bo mniej by mnie interesowało gdybym przestał się interesować prawdą i nie miałbym marzeń gdybym zrezygnował z miłości do kobiety i chęci założenia rodziny. No i dlatego te przekonania się właśnie trzymają bo są mocno uargumentowane dla mojej podświadomości i za mocno żebym ja to pokonał sam. A skoro pokonałem takie trudności jakie miałem (przejebaństwa wydające się nie do pokonania, byłem bliski samobójstwa) to jak teraz pokonać te problemy? Nikt mi nie pomógł bo nie potrafili, zrobiłem to sam. To utwierdza jednak w przekonaniu o samotności - z problemami zawsze się jest samemu a kiedy ich nie mam to wtedy problemem jest to, że ludzie są ze mną bo jestem taki jaki powinienem być ale wtedy nie jest to relacja bezwarunkowa. Myślę, że to mogło być nawet jedną z przyczyn psychologicznych, z których zachorowałem kiedyś na chorobę, z którą przeszedłem piekło i do dziś odczuwam jej skutki. Podświadoma myśl "kochają mnie i lubią mnie bo to przecież nic dziwnego, że się lubi taką osobę jak ja ale nie ma w tym bezwarunkowości - gdybym był gorszy to by mnie nie kochali". Wiadomo, że chorując nie jestem gorszy ale dla podświadomości to nic takiego, ona w jakiś sposób łączy często ciało z wzorcami w głowie. Czyli jak widać dobra samoocena i miłość do siebie czasem nie wystarczą jeśli ma się przekonanie, że najważniejsza jest relacja jaką wytwarzam z drugim człowiekiem. Nie dla podniesienia samooceny tylko jako wartość sama w sobie, jako główne przekonanie.

Jeszcze z tego wszystkiego wynika, że przez to wszystko powstało przekonanie, że zawsze jest jakiś problem, z którym trzeba walczyć i jak pokonuję jakieś problemy to dokopuje się za jakiś czas do coraz bardziej skomplikowanych, które ciężej rozwiązać i trzeba się znowu nakminić. Dobrze, że chociaż już nie ma to tak wielkiej wagi emocjonalnej ale pozostawia jakiś wieczny niedosyt i pojawia się nawet wtedy gdy jest dobrze.

Wastez - eee nie. To są dobre cechy tylko facet nie może być taki cały czas. Tzn opanowany powinien być tylko wg mnie to powinien być luz :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Waflo byles wierzacy ? Teraz jak wyglada Twoj stosunek do Boga ? Bo ja do kosciola nie chodze ...i nie zamierzam ,przez lata programowania przez kler cierpialem na depresje i Nerwice...

Aktualnie strasznie schamiałem i bezczelnie zwale wine na swoją prace :P. Do kościoła jeżdze co dwa tygodnie teoretycznie (w wiekszosci jednak tam jestem). Co jakis czas zmieniam koscioł, zeby posłuchac ciekawszych rzeczy. A po tych kilkunastu latach odciecia od Boga, zaczynam jakby wracać, bo jak trwoga to do Boga.

 

Waflo nie wiem jak Ty ale mi bycie milym,zyczliwym ,spokojnym opanowanym chlopcem kojarzy sie z bycie frajerem...(absolutnie nie do nCiebie) Uwazam ze tacy ludzie nie maja swojego zdaia ,daja sie latwo manipulowac ..i tak dalej...

No zgadzam sie, bo wtedy nasłuchałem sie takich opinii. Np: ta laska po dłuższym czasie powiedziała mi "jesteś dupa nie facet" (chodziło o to ze jej nie wziałem), Jakie to ciekawe: najpierw słodzi,  robi podchody, a potem z grubej rury ;P

Juz wtedy jednak miałem takie porzekonanie: "lepiej być mądrym dla samego siebie i głupim dla innych, niż głupim dla siebie by im sie przypodobac" - cos w tym stylu.

Dlatego te uwagi nie miały dla mnie znaczenia. Dodam jeszcze ze NIGDY w tak KRÓTKIM CZASIE tak wiele osób nie powiedziało mi "szanuję cię"

Proste - co w środku to na zewnątrz.

Modliłem sie o taką laskę i wizualizowałem - dostałem to

Szanowałem siebie (nie wazne jakbym był głupi dla innych ) poczuli to - szanowali mnie

Po kilku latach poddałem sie i jestem jak inni - smutne. Nie warto zatracac własnej duszy.

 

 

 właśnie niskiej samooceny a ja mam tak, że większą ważność nadaję ludziom, z którymi się otaczam niż sobie. Cieszę się kiedy ktoś jest szczęśliwy, tak jakbym był aniołem, który pilnuje szczęścia innych a martwi się kiedy jest bieda, głód itd. To kwestia z innej półki - wymagania od ludzi bo przeszkadza mi nie to jaki ja jestem tylko to jak jest zbudowany świat a właściwie to, że zasada "miej wyjebane a będzie ci dane" się sprawdza a ludzie żyją zamknięci w swoich światach. 

NEO 

polecam ci tego Dariusza Loge, on tam w którymś filmiku wspominał o takich "żołnierskich" postawach. On nawet twierdzi ze małe dziecko jest odpowiedzialne za siebie, a nie dorośli. Ty masz isc za głosem serca, i wierzyc w opatrznosc bożą. 

Druga opcja jest taka ( na tym forum widze kilka osób ma  z tym problem). Skupic sie jedynie na swoim dobru. Realizowac tylko swoje cele (bardziej chodzi mi o miłowanie siebie jako daru od Boga), nie patrzec na ból innych (w związku z naszymi rzekomymi problemami) poniewaz to oni wybieraja ze chca tak czuc- to znów jest ich lekcja do przepracowania. Niech Cie nie obchodzi ze matka płacze bo wyjeżdżasz za granice, albo ze ona czuje sie niedowartościowana przez Ciebie. (przykładowo)

 ZASADA HERMETYZMU - jak w środku tak i na zewnątrz !

wiesz o co chodzi ! o to zeby starac sie nauczyc doceniac samych siebie, ciało, umiejetnosci, poprzez czucie tego do siebie. Zasada hermetyzmu ukaże sie na zewnątrz.

Wszyscy o tym piszą, ja na swoim przykładzie potwierdzam ze działa.

Jeszcze raz powtórze: kochaj siebie samego, mów sobie miłe słowa szczerze, wzruszaj sie, płacz, polub siebie, kochaj wady - uznaj za swoje

....a wtedy ludzie poczują realna miłosć jaką tworzysz i pokochaja Ciebie.

Jedno tylko nas dzieli od płodnego duchowego działania dla szczescia,..Ten szalony wyscig mysli.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie bycie "milym,zyczliwym ,spokojnym opanowanym chlopcem" nie ma żadnego związku z byciem frajerem.

 

Bycie opanowanym daje Ci pełną kontrolę nad sobą, zmniejszasz ważnośc emocji, a zwiększasz umysłu w konkatkach socjalnych. Zyskujesz: niewrażliwość na obelgi, bardziej cięty język, lepiej kontrolujesz sytuację.

Bycie miłym daje Ci lepszy odbiór siebie przez innych w codziennych kontaktach. Zyskujesz: Sympatię innych, wizerunek kogoś kryształowego, dobrego.

Bycie spokojnym daje Ci, podobnie jak opanowanie, panowanie nad sytuacją oraz to, że nikt Cię nie widzał wkurzonego. Zyskujesz: ultramocny, wręcz przerażający gniew.

 

I teraz wyobraź sobie wszystkie te atuty w ręku zręcznego manipulanta ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale Grzesiu wiesz o tytm ze czasami sa takie momenty w zyciu ze trzeba pierdolnac w zeby,odezwac sie chamsko,Nikt za nas nie jest idealny...Ja modle sie do Boga ale przez pryzmat ojca ,a ze ojciec mnie nie lubi to tak samo uwazam ze robi to BOg.Nie umiem znalesc Boga milosci i milosierdzia ...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aktualnie strasznie schamiałem i bezczelnie zwale wine na swoją prace :P. Do kościoła jeżdze co dwa tygodnie teoretycznie (w wiekszosci jednak tam jestem). Co jakis czas zmieniam koscioł, zeby posłuchac ciekawszych rzeczy. A po tych kilkunastu latach odciecia od Boga, zaczynam jakby wracać, bo jak trwoga to do Boga.

 

No zgadzam sie, bo wtedy nasłuchałem sie takich opinii. Np: ta laska po dłuższym czasie powiedziała mi "jesteś dupa nie facet" (chodziło o to ze jej nie wziałem), Jakie to ciekawe: najpierw słodzi,  robi podchody, a potem z grubej rury ;P

Juz wtedy jednak miałem takie porzekonanie: "lepiej być mądrym dla samego siebie i głupim dla innych, niż głupim dla siebie by im sie przypodobac" - cos w tym stylu.

Dlatego te uwagi nie miały dla mnie znaczenia. Dodam jeszcze ze NIGDY w tak KRÓTKIM CZASIE tak wiele osób nie powiedziało mi "szanuję cię"

Proste - co w środku to na zewnątrz.

Modliłem sie o taką laskę i wizualizowałem - dostałem to

Szanowałem siebie (nie wazne jakbym był głupi dla innych ) poczuli to - szanowali mnie

Po kilku latach poddałem sie i jestem jak inni - smutne. Nie warto zatracac własnej duszy.

 

NEO 

polecam ci tego Dariusza Loge, on tam w którymś filmiku wspominał o takich "żołnierskich" postawach. On nawet twierdzi ze małe dziecko jest odpowiedzialne za siebie, a nie dorośli. Ty masz isc za głosem serca, i wierzyc w opatrznosc bożą. 

Druga opcja jest taka ( na tym forum widze kilka osób ma  z tym problem). Skupic sie jedynie na swoim dobru. Realizowac tylko swoje cele (bardziej chodzi mi o miłowanie siebie jako daru od Boga), nie patrzec na ból innych (w związku z naszymi rzekomymi problemami) poniewaz to oni wybieraja ze chca tak czuc- to znów jest ich lekcja do przepracowania. Niech Cie nie obchodzi ze matka płacze bo wyjeżdżasz za granice, albo ze ona czuje sie niedowartościowana przez Ciebie. (przykładowo)

 ZASADA HERMETYZMU - jak w środku tak i na zewnątrz !

wiesz o co chodzi ! o to zeby starac sie nauczyc doceniac samych siebie, ciało, umiejetnosci, poprzez czucie tego do siebie. Zasada hermetyzmu ukaże sie na zewnątrz.

Wszyscy o tym piszą, ja na swoim przykładzie potwierdzam ze działa.

Jeszcze raz powtórze: kochaj siebie samego, mów sobie miłe słowa szczerze, wzruszaj sie, płacz, polub siebie, kochaj wady - uznaj za swoje

....a wtedy ludzie poczują realna miłosć jaką tworzysz i pokochaja Ciebie.

Jedno tylko nas dzieli od płodnego duchowego działania dla szczescia,..Ten szalony wyscig mysli.

 

 

Waflo uwazasz ze milosc do siebie spowoduje ze zycie nabioerze kolorow...Myslisz ze problemy ludzi ,krzywdy brak celow ,pasji jest spowodowany niska samoocena i brakiem milosci do siebie ?? Ja szukam swojego miejsca w zyciu ale nie umiem znalesc,ciagle uwazam ze kolejna rzecz,kolejny kraj ,kobieta ,czy cos innego da mi upragnione szczescie ,zaszczyt i spokoj wewnetrzny...Czyli zabieram sie troche od dupy strony...Nie wiem czy wszystkie moje problemy,doly i tak dalej brak celow ,miejsca w zyciu spowodowany jest brakiem milosci do siebie ?? I TYM ZE SZUKAM JEJ WSZEDZIE POZA SOBA ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Waflo uwazasz ze milosc do siebie spowoduje ze zycie nabioerze kolorow...Myslisz ze problemy ludzi ,krzywdy brak celow ,pasji jest spowodowany niska samoocena i brakiem milosci do siebie ?? Ja szukam swojego miejsca w zyciu ale nie umiem znalesc,ciagle uwazam ze kolejna rzecz,kolejny kraj ,kobieta ,czy cos innego da mi upragnione szczescie ,zaszczyt i spokoj wewnetrzny...Czyli zabieram sie troche od dupy strony...Nie wiem czy wszystkie moje problemy,doly i tak dalej brak celow ,miejsca w zyciu spowodowany jest brakiem milosci do siebie ?? I TYM ZE SZUKAM JEJ WSZEDZIE POZA SOBA ?

Na ziemi masz jednego jedynego stuprocentowego przyjaciela. Siebie samego. Do tej pory go pewnie olewałeś, kazałeś mu sie dopasować lub zmienić....

Nadswiadomość (Bóg) jest cwana, jesli zobaczy ze ją olewasz nie szanujesz nie doceniasz....odejdzie od Ciebie i zostaniesz sam

Ale jeśl potraktujesz siebie poważnie, zaczniesz odnosic sie do Niej (podświadomosci z szacunkiem) delikatnoscią z pytaniami , badz wdzięcznoscią za to ze jest z Tobą.

Pewnie nie odpowie ...ale poczujesz dziwną siłę, okaże sie ze nie jesteś sam.

Można zacząc proces uzdrawiania od mówienia swojej podświadomości jaka jest mądra, wszechwiedzaca, zawsze pomagała Ci przetrwac, żyjesz do dziś, nieraz uratowała ci dupe. Od dziś ufasz jej całkowicie nawet jeśli wyprowadzi cie w buroki to Ona wie tysiac razy lepiej co robi - boża opatrznosc

Mówić do swojego ciała ze na swój sposób jest piekne, a wszystkie funkcje które pełni np: trawiąc pokarmy to taki system, jesli budowałby człowiek zajął by około ośmiu boisk piłkarskich!!!

Wiec czyz nie jestesmy boskimi istotami...

Wanda Wegener twierdzi ze jesli przeżyłbyś trzy miesiace bez ani jednej negatywnej (nawet najmniejszej) myśli stałbyś sie innym człowiekiem. Jestesmy energią ale musimy przestrzegac pewnych kosmicznych praw. Niczego nie znajdziesz na zewnatrz jesli nie bedziesz miał tego w sobie. Dariusz Loga twierdzi: Jesli chcesz od innych szacunku to nigdy żadnymi swoimi czynami nie zyskasz PRAWDZIWEGO szacunku ludzi. Zyskasz go jeśli uszanujesz głęboko siebie samego w każdej chwili. To tak jakbys wielbił Boga. I takim sposobem możesz zabierac sie do innych spraw...najpierw zaczynajac od siebie. Przeprowadz doswiadczenie z tym szacunkiem, tylko ze to może trwac bardzo długo, az podświadomość naprawde uwieży ze ją szanujesz ...pamietaj Ona nie da sie zrobić w konia , musisz być dla niej szczery bardziej niż dla własnej matki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Waflo masz rację ale sama samoocena nie rozwiązuje wszystkich problemów. Kiedyś też mi się wydawało, że wystarczy mieć tylko dużo lepszą samoocenę i wszystko zrobi się samo, wiedza przyjdzie sama itd. No to niestety nie jest prawda. Oprócz tego w podświadomości są jeszcze przekonania, wzorce, pragnienia i jeśli je pokochasz i czujesz, że możesz wszystko zrealizować pojawia się kolejny problem - co dalej robić bo te pragnienia z pkt widzenia wiedzy i logiki są  o kant dupy rozbić a nie mam innych, które by to mogły zastąpić. Sam sobie ustalam co jest sensem życia - to jest sedno. Ale żeby to osiągnąć i cieszyć się tym w pełni potrzeba coś zrobić z tymi przekonaniami, o których pisałem. I na nie nie działa metoda wchodzenia w nie emocjami i przeżywania ani żadne NLP, the work, medytacja, afirmacje - NIC. Już wymyśliłem, że jeśli tak będzie dalej to zamknę się w pomieszczeniu, w którym nie ma żadnych bodźców bez jedzenia, tak jak Jezus był 40 dni na pustyni :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NEO ja posciłem jak Jezus ;p Zrobiłem głodówke 7 a nastepnie 5 dniową, tylko o wodzie. Niestety skrzydła mi nie wyrosły, nie przeżyłem cienia przemiany mentalnej, wiec moja mentalnosc jest już twarda jak skała. ;P

Nie wiem czy dobrze Cie zrozumiałem z tym ze wiedza nie przyjdzie sama. Troche rozwine co ja o tym mysle. Otóż jesli sie poddasz (puścisz swoje chcenie) i oddasz sie w rece nazwijmy: kosmicznej inteligencji (czyli Boga) pozbywasz sie naprawde wielu pragnień. Ja doświadczyłem "prowadzenia" przez tę energię. Wchodziłem z tymi całymi wzorcami, przekonaniami o których piszesz w rózne sytuacje. Na przykład mogłem wejść w towarzystwo kiboli i normalnie sie z nimi pośmiać, iść z jakimś na piwo. Miałem obok siebie dziewczyny na widok których innymi aż trzepało z zazdrości czułem to i to było niebezpieczne. Miałem odwage prawie absolutną ...nie bede na ten temat pisał.

 Aktualnie interesuje mnie przestrzeń serca, dusza, energia wibracji, tam sa realne moce tworzenia, a nie zadne techniki.

Nie jestem ekspertem opieram sie na własnych doświadczeniach oraz innych które do mnie najbardziej przemawiają. 

Zrozumiesz lepiej o co chodzi jeśli obejżysz: 

"Warto mieć czysty umysł - Kazimierz Karwot" od 14:00 minuty dosłownie dwie minuty i daje do myslenia(na tubie)

 gosć o tym mówi

"dostałem informacje od wszechswiata "buduj dom" nie mając ani złotówki" - żadna logika nie ma tu prawa bytu, wszelkie przekonania i wzorce również. Dostajesz kontakt z polem informacji które wie juz wszystko i jesli sie jemu poddasz to latasz.

Fakt samemu nic nie zdziałasz, ale przygotujesz droge na to aby teraz dusza wzieła ster w swoje ręce. 

 
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale jebać jakiegoś boga i głupie pola informacji. Ja tego nie akceptuję i to ma działać dla mnie albo ma mnie nie być. Ja nie chcę pozbywać się pragnień tylko je spełniać. Wolę umrzeć niż żyć i pozbywać się pragnień. Gdyby Bóg chciał żeby pozbywać się siebie i swoich pragnień to miałbym takiego gnoja w dupie i to najgłębiej gdzie się da.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Haha twój wybór ;) napisze tylko tyle ze to co osiągasz w połączeniu z dusza jest jakościowo tysiąc razy lepsze. gdy osiągniesz jakiś jeden cel w połączeniu z bogiem każdy twój osobisty cel staje się dosłownie tak maly ze aż nieistotny. Wybacz ja mam na odwrót pieprzę wszelkie logiczne techniki i wszystko co wymyślają ludzie z tego jak sam widzisz są same nieporozumienia. Tak ecoego.pl tez tylko z ciekawosci.

Gość - to nie tak, trzeba z Bogiem współdziałać, pytać i badać czy jest to sluszna droga i o dziwo... Modlić się o wskazanie rozwiązań, a prowadzenie nastąpi jeśli twoja wola i nadswiadomosci będą w zgodzie. Wtedy to co było wysiłkiem stanie się czymś przyjemnym. Niestety nad tym trzeba pracować w sensie omawiać każde pragnienie, modlić się o wybór i umieć rozróżnić czy jest to zgodne. Do tego dochodzą nasze przekonania i lęki. Największym jednak problemem jest system stworzony przez ludzi, jest on niezgodny z boskim w jakichś 90% wiec ogólnie leżymy i kwiczymy. Każdy dochodzi do tego indywidualnie. Nie mam takiej wiedzy żeby Ci odpowiedzieć ale podałem juz kilka nazwisk osób które wiedza co i jak.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale boga nie ma a wiara w niego to czyste NLP. Wg mnie w pewnych przypadkach programowanie sobie przekonań jest szkodliwe bo przykrywa realny problem i tu robi to wiara w Boga. Osobisty cel nie ma być mały i nieistotny tylko właśnie większy i istotniejszy żeby jego osiąganie dawało większą przyjemność.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... trzeba z Bogiem współdziałać, pytać i badać czy jest to sluszna droga i o dziwo... Modlić się o wskazanie rozwiązań, a prowadzenie nastąpi jeśli twoja wola i nadswiadomosci będą w zgodzie....

 

 Jest to jedna z metod osiągania rezultatu, kierunkujesz myśli na efekt jaki chcesz osiągnąć poprzez intencyjność modlitwy, nie ma w tym nic nadzwyczajnego, taki sam skutek można uzyskać wyobrażając sobie cele przed ich osiągnięciem. Odpada Ci aspekt "poprawności politycznej" dotyczącej wiary, schiz dobrych i złych celów i mentalności niewolnika jaką warunkuje wiara w boga.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja do kościoła nie biegam, wręcz źle się czuję w tej instytucji. Głownie ze względu na przekazy, które wydają się być zafałszowane.

Jakiś czas temu wszystko wywróciło się do góry nogami w moim życiu. Może nie bez powodu. Przeszłam męki (wątpliwości, żale do sprawcy tych zmian, odizolowanie od ludzi itd.) Z nadmiaru czasu mój umysł normalnie szalał i mnie wykańczał. Ciągle analizowałam to, co się wydarzyło i mogłoby się wydarzyć, gdybym postąpiła inaczej. Oceniałam, szukałam winnych. Istny koszmar. W moje ręce niby przypadkowo zaczęły trafiać książki o wybaczaniu, o funkcjonowaniu ego, o hołupcach, jakie wyczynia nasz umysł. Obecnie z coraz lepszym skutkiem przejmuję stery, chociaż łatwo jeszcze wytrącić mnie z wypracowanej równowagi (o ile to właściwe określenie). Chcę wpływać na swoją sytuację, realizować swoje pragnienia i nie przejmować się opinią innych. Wybieram się na warsztaty dwupunktu. Zobaczymy jakie będą efekty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patrząc na ludzi to z jednej strony są prymitywne zwierzęta mające do dyspozycji wysokie (czasem) IQ a z drugiej księżniczki, które nie muszą nic robić, chyba że są brzydkie to wtedy muszą być miłe żeby były komuś potrzebne. Oczywiście wśród samców wygrywa ten kto ma kasę, pozycję i modnie wygląda albo ma dobrą gadkę a wśród samic wygrywa najładniejsza i te najłatwiejsze co najlepiej robią gałę. Potem jest kopulacja, do której ego buduje sobie ideologię miłości, romantyzmu, wspólnej karmy itd żeby wzmocnić odczucia - a my jesteśmy robieni przez podświadomość w konia i sami w to wierzymy. A kiedy przestajemy to nie ma żadnego sensu życia. Organizm i ego chcą coraz więcej i więcej, coraz mocniejszych bodźców i coraz większego rozwoju a dusza i podświadomość wolą pozostać w strefie komfortu i wierzyć, że nawet jeśli to jest bez sensu to i tak jest najważniejsze bo inne rzeczy jakie robimy na ZIemii są jeszcze bardziej bezsensowne. A może po prostu lepiej usiąść i zapalić sobie bata :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.