Skocz do zawartości

"Musi umieć mnie rozśmieszyć", "baw mnie", "zaskocz mnie", "wyjdźmy z domu!"


Rekomendowane odpowiedzi

Do napisania tego posta skłoniły mnie wpisy braci forumowych, jednej z samic oraz własne przemyślenia.

 

Co do forumowych materiałów to chodzi o wypowiedzi  @GluX'a i @Pokorna oraz jeden z tematów założonych przez @Subiektywny "Nic nie znaczący apel do mężatek i wieloletnich partnerek" (we wszystkich cytowaniach bold i skróty moje - starałem się wydobyć sens wycinając zbędne, z punktu widzenia tego tematu, fragmenty)

 

Zacznijmy jednak od początku - w rozmowach z kobietami na żywo, czytając ich fora, artykuły, wywiady czy profile randkowe bardzo często powtarza się jeden ze zwrotów:

- facet musi mieć poczucie humoru

- facet musi umieć mnie rozbawić

- facet musi umieć mnie pocieszyć / rozbawić jak będę smutna

Brzmi znajomo prawda?

 

Po wyartykułowaniu tychże cudownych stwierdzeń zazwyczaj następują oświadczenia:

1. Zrobiłabym coś szalonego

2. Brakuje mi przygody w życiu

3. Wracam z pracy i sprzątam

4. Mam masę zajęć dodatkowych żeby jakoś zapełnić swój czas

5. Chodzę od czwartku do soboty na imprezy z koleżankami.

 

Powyższe występuje w różnych konfiguracjach i z rozmaitym akcentem w zależności od wieku i rozwinięcia intelektualnego samicy-interlokutorki - jeśli jest to pierwsza randka (początek spotykania) dołączona do zestawu jest kwaśna minka, zblazowanie i olbrzymi napis na czole "baw mnie!" - mnożniki jego wielkości to ego danej osobniczki, uroda, atencja jaką obdarzają ją inni samcy, a podzielnikiem wrażenie jakie na niej robisz (ale spokojnie, to się długo nie utrzyma).

 

Co więc robi samiec (często młody)? Ano to (proponuję słuchać podczas czytania całej dalszej części):

 

 

czyli:

1. Randki w nietypowych miejscach

2. Koncerty, wypady na weekend

3. Kino, teatrzyki i inne duperele...

co oznacza wydawanie hajsu, żeby pokazać samicy "patrz jakie mam klawe życie, ja się nie nudzę, chodź ze mną / daj mi d*py / uśmiechnij się do mnie / zwróć uwagę".

Co myśli samica? "Kurde ale fajnie, ktoś koło mnie skacze, zapełnia mi pustkę czasu, której ja sama nie jestem w stanie zapełnić i robi to tylko dlatego, że się do niego ładnie uśmiecham".

Po takim tokowaniu opisywana samica, po odpowiednim "przeciągnięciu" absztyfikanta, naopowiadaniu Zosi, Basi, Kasi i Julii jak to się o nią Zenek nie stara, jak jej nie "bawi", jak to nie umie "rozśmieszyć" i jakiego to on nie ma "poczucia humoru" użycza rzeczonemu samcowi swojego ciała (bo jest to jedyna waluta jaką dysponuje). Jest w miarę ok, Zenek wie co to jest punkt G i że przy minetce od razu nie ładuje się całej dłoni w wiadome miejsce - "dobrze rokujący gentleman z poczuciem humoru" - myśli sobie nasza samiczka.

 

Zaczynają mieszkać razem i pojawia się... problem.

Otóż, jak słusznie zauważyła @Pokorna:

 

Dnia 20.04.2016 at 23:07, Pokorna napisał:

Ten etap, w którym jesteście to normalna kolej rzeczy. Jak jest standardowym mężczyzną, zadaniowym to etap uwodzenia, podrywania, zdobywania ma już za sobą. Dla Niego wykonany i temat zamknięty. jest w kolejnym czyli zmaganie się z codziennością i rozwiązywanie bieżący spraw. Tobie brakuje tego zdobywania Ciebie, jesteś do tego przyzwyczajona i niestety nie przeszłaś do następnego bardzo zależnego od Ciebie, warunkującego Wasze dalsze pożycie. Jeżeli jest standardowym mężczyzną  to chce po pracy świętego spokoju i wyciszenia a nie robienia tego co już zrobił czyli ciągłego uwodzenia Ciebie. Dla Niego etap zamknięty. musisz wiedzieć że z wiekiem mężczyzna ceni sobie bardzo możliwość regeneracji, odpoczynku, wyciszenia i jak tego mu brakuje to za tym tęskni, nie za kobietą której codziennie musi udowadniać że jest dla Niego najważniejsza. To ciągłe udowadnianie i potwierdzanie może też wykończyć, bo ileż można. Zastanów się z jakimi kojarzeniami chcesz być połączona, a to zależy tylko od Ciebie w Twoim związku. Wejdź w buty swojego partnera i zacznij patrzeć z jego punktu widzenia.

 

Gdzie jest wtedy samica? Zazwyczaj w tym świecie:

 

pudelek.pl_1.png

 

W nim:

1. Nikt nie jest zmęczony

2. Nie chodzi się do pracy

3. Najważniejsze to "fajnie spędzić czas"

Z tym ostatnim punktem wiąże się jednak jeden problem - samica nie wie jak. Ale - uwaga - przypomina sobie, że przecież w okresie zalotów to Zenek tak cudownie ją zabawiał, a poza tym koleżanki mówią, że:

 

Dnia 20.04.2016 at 20:57, GluX napisał:

No a najważniejsza sprawa, chodzicie na randki? Ludzie w związkach zawsze się rozleniwiają i nie chodzą na randki :/

 

Następuje więc powolne poruszanie kwestii:

1. "może wyjdziemy gdzieś w weekend"

2. "nigdzie nie wyjeżdżamy"

3. "Mariola ze Zbyszkiem chodzą na wernisaże"

4. "zrób coś żebyśmy fajnie spędzali czas wolny!".

 

Oczywiście nasz Zenek pracuje, uczy się, stara utrzymać rodzinę (zależnie od lat i stopnia sformalizowania związku), być może miał jakieś pasje ale "nie poświęcasz mi tyle czasu ile trzeba" i poszły one już dawno w zapomnienie więc leci utartym schematem, i chce "odświeżyć związek" zapraszając gdzieś samicę ale tutaj czeka go:

 

Dnia 8.03.2016 at 09:40, Subiektywny napisał:

Piszę o tym, co czuję na własnej skórze. Z resztą nie tylko ja - motyw ten przewija się przez wiele męskich rozmów z facetami, którzy

są w wieloletnich związkach zarówno małżeńskich jak i tych nieformalnych. Co to za kwestia?

(....)

 Chodzi o nastawienie do relacji. Bo zapraszane do restauracji, do kina, do teatru, na koncert

i Bóg jeden wie gdzie jeszcze - macie tendencje do reagowania w sposób tak znudzony i obojętny, że aż człowiekowi się

wszystkiego odechciewa. Czy pójdziecie czy nie pójdziecie, czy się podoba czy nie - mina obojętna. Wyrażenie radości bliskie

zeru absolutnemu. Nie wiem, czy jest to wynik znudzenia i uważania, że to jest (owo zapraszanie) dla Was takie oczywiste czy

też faktu, że macie po dziurki w nosie owego stałego partnera i gdyby nie miks kwestii życiowo-wiekowo-fiansowo-bytowych

to byście bryknęły w świat jak młode źrebaki na wiosenną łąkę.

(...)

co trzeba zaoferować byście choć trochę podniosły powiekę ponad poziom znudzenia ?

Lot kosmiczny na ISS? Wynająć na weekend cały zamek Schonbrunn w Wiedniu? Kupić wieżowiec w Abu Dabi?

 

Dlaczego? Bo samicy już się opatrzył, ponieważ już na samym początku "wystrzelał" się z tego co najlepsze i najciekawsze w nim samym po to żeby ją zdobyć - "bawił ją". Bawił ją bezrefleksyjnie, za nic, tylko po to żeby ona użyczyła mu swojego tyłka. Zupełnie nie zwracał uwagi na to, co intelektualnie prezentuje sobą dziewczyna, a przede wszystkim czy umie sobie zorganizować czas wolny, czy ma jakieś hobby, coś w czym się realizuje i co kocha. Zenek nie rozumie (bo jego Dziad i Ojciec mu tego nie przekazali ani on jeszcze tego nie zauważyły), iż cytując @Farbowana Kita, a więc Marka:

 

Cytat

Grzech 2. Hobby Pań.

Kobiety w większości egzystują bez pasji, co gwarantuje mężczyźnie który wybierze taką Panią że będzie miał złamane życie. Ile można razem siedzieć w domu i patrzeć w telewizor? Brak pasji u kobiety zawsze powoduje wyszukiwanie emocji które zabiją nudę, pojawiają się więc konflikty z teściową, małżonkiem, rodziną czy znajomymi. Wyszukiwanie problemów to ochrona przed straszliwą nudą która jest nieludzką torturą.

 

Dlatego też wszelkie jego starania są już w tym momencie skazane na niepowodzenie - i nie ma znaczenia czy ma on 20lat i zabiera swoją lasie do Starbunia, 30 i jadą na All Inclusive do Hurghady czy 40+ i wozi ją po wernisażach, funduje jej "mecenat sztuki" bo ona ma "dobry gust" (znam taki przypadek oj znam), podczas gdy ona zamiast wyszukiwać "młode malarskie talenty" pokątnie obrabia kabanosa młodym studenciakom byleby tylko mocno dogięli ją do ziemi w trakcie...

 

Gdzie tkwi błąd moim zdaniem?

W dwóch kwestiach:

1. Złym doborze partnerów

2. Braku nauczenia kobiety, że żeby dostała "coś ekstra" musi na to zasłużyć.

 

Ad. 1. Sprawa prosta jak drut - jeśli, przy poznawaniu, okazuje się, że laska ma do zaoferowania tylko urodę, a nie wykazuje jakiejkolwiek aktywności do swojej własnej pasji i spędzaniu czasu zajmując się samą sobą - decyzja należy do Ciebie - albo świadomie wiążesz się z kimś dla kogo będziesz musiał być całe życie tatusiem albo bzykacie się i żegnacie (ewentualnie FF). (Z jednym zastrzeżeniem i prośbą ode mnie - nie kłam, że "kochasz" ;) aby dostać seks...)

Spodobała Ci się jakaś konkretna kobieta. Nieważne jak ale się umawiacie. Pierwszy raz to Ty płacisz (ale patrzysz też czy ona jakąkolwiek chęć wykazuje do zapłacenia za siebie) ale zabierasz ją do standardowej restauracji / knajpy etc., przychodzisz ubrany schludnie ale nie jak na własne wesel (w społeczności Braci nie trzeba chyba pisać o debilizmie przynoszenia kwiatów) i obserwujesz czy dobrze Ci się z nią gada. Najprawdopodobniej ona będzie odstrzelona aby użyć swojej najsilniejszej broni - wyglądu. Zupełnie na to nie patrz, zamontuj sobie program "patrzę w oczy nie na cycki" i analizuj czy TY się dobrze bawisz rozmawiając z nią i będąc w jej towarzystwie. Pamiętaj, że to co ona Ci teraz pokazuje to jej najlepsza strona i jeśli nudzi Cię to już teraz to później lepiej nie będzie (pomijam kwestię bardzo nieśmiałych dziewczyn, można im dać szansę na jeszcze jednej randce). Jeśli się nudzisz, a szukasz kogoś na poważnie, a nie do bzykania, odpuść, żeby to była nawet kobieta idealna pod względem urody dla Ciebie. Ma to dwa plusy - od razu odsiejesz laski, w których oczach jesteś mniej atrakcyjny od nich samych, a jeśli jest odwrotnie samica zacznie za Tobą latać. i to Ty zaczniesz kontrolować  relację...

 

... i teraz przechodzimy do punktu 2.

 

Randka była ok - to ONA kupiła sobie u Ciebie czas czyli potkanie numer 2. Tu możesz już pokazać coś fajnego ale też nie odkrywasz wszystkich kart. Jeśli idziecie do knajpy czy gdzieś gdzie trzeba płacić każde powinno zapłacić za siebie żeby od początku relacji kobieta była nauczona, że nie dostaje nic za darmo (a walutą nie jest to, że raczyła się zjawić). Tu drobna ciekawostka i fajny shit test jakiemu możecie być poddani - na tym kolejnym spotkaniu kobieta może przyjść nieumalowana (słabo ubrana) i stwierdzić "chcę żebyś zobaczył jaka jestem naprawdę" (w myśl "jeśli nie potrafisz znieść mnie gdy jestem najgorsza to pewne, że nie zasługujesz na mnie, gdy jestem najlepsza") - sprawa jest prosta jak drut - "posłuchaj kotku, szanuję Ciebie i jak widzisz poświęcam Ci swój czas, przychodzę w czystych ciuchach i butach, a co Ty odpierdzielasz. Ja Ciebie szanuję a Ty mnie nie, wszystkie styki w główce masz w porządku?". Reakcje mogą być następujące 1) przeprosiny i uzasadnienie (realne) dlaczego się nie wyszykowała (bo jest po pracy etc.) - tu przyjmujesz do wiadomości i mówisz "ok" ale nie przepraszasz jej 2. Płacz i przeprosiny - "ok, chodź do x (tam gdzie mieliście iść) nie płacz ale szanuj mnie" 3. Wyskoczenie z pyskiem - odwracasz się na pięcie i idziesz do domu choćby krzyczała, płakała, dzwoniła i wygrażała.

 

Po co się tak rozpisałem o tej drugiej randce?

W prostym celu - aby zauważyć, że od samego początku nie daj się ustawić w pozycji zabawiacza, który organizuje księżniczce czas, jaki ona łaskawie mu użycza, samemu nie wiedząc co z nim zrobić. Zapraszasz kobietę do swojego świata i dajesz jej z niego korzystać (Twoich pasji, zasobów) w zamian za jej odpowiednie zachowanie. Jeśli już chcesz być z kimś kto musi mieć organizowane życie, wymagaj od tej osoby, skoro masz być jej "tatuśkiem", starania o Twoją atencję oraz udzielenie jej swojego czasu. To Ty masz poszukiwaną walutę (wiesz jak zorganizować sobie życie i czas wolny), a ona pospolitą, która z wiekiem sczeźnie (uroda). To nie podlega dyskusji, bo Ty w wieku 20, 30, 50 i 100 lat będziesz ją posiadała, a ona już około 30 roku życia tylko traci (pomijam tu już nawet kwestie zasobów finansowych).

 

A najlepiej... w ogóle nie wiąż się z kobietą, która nie ma pasji, zainteresowań i nie wie co ze sobą w życiu robić. Lepiej adoptuj psa albo wpłacaj kasę na dom dziecka czy organizację charytatywną skoro masz misję "tatuśkowania" komukolwiek. Będziesz zdrowszy psychicznie i unikniesz:

 

 

Podsumowując, jeśli jesteś poukładanym człowiekiem, który wie czego chce od życia, ma soje pasje oraz zainteresowania - to samica powinna Ci płacić (w różny sposób) za to, że poświęcasz jej czas, a nie na odwrót.

 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Wszelkie uwagi mile widziane, sam mierzę się nadal z tym problemem, powyższe to zbiór luźnych przemyśleń dotyczących moich eks-związków (o różnej długości i natężeniu) czy też związków przyjaciół. Piszę szczerze, że nigdy nie byłem w związku małżeńskim i nie mam dzieci (przynajmniej nic o nich nie wiem ;) ) więc te rozważania są obarczone takimi, a nie innymi, ograniczeniami.

 

PS Tak w sumie doceniam coraz bardziej ideę tego forum - miejsce, gdzie można z siebie takie rzeczy "wyrzucić" - moim kumple już dawno "polegli" - dzieci, żony, kredyty na 200 lat - więc rozmowa na te tematy byłaby bezcelowa.

Edytowane przez OnTakiJakis
  • Like 40
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem warto to dzielić tak

1. Baba koleżanka do networkowania (nieatrakcyjna, nieważne czy da się z nią gadać czy nie)

2. Baba do wyra (atrakcyjna ale nie ma o czym gadać)

3. Bada do związku (atrakcyjna plus do rozmowy - mając cały czas z tyłu głowy świadomość tego, jakie ograniczenia psychiczne ma płeć kobieca i mając do tego dystans)

i nie miksować tych kategorii, a już na bank nie mylić 2 z 3.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I teraz dołóż proszę pod swój wpis stwierdzenie jednego z braci że facet 40+ nie ma werwy ?

Otóż ma tylko traci energie na roszczeniową samiczkę a swoje pasje już dawno pogrzebał i z boku to tak wygląda znam 60+ który by niejednego dwudziestolatka zajechał ale co? rozwiódł się jakieś 30 lat temu i żyje sam dla siebie trochę sportu góry itd. a baba go w młodym wieku do zawału doprowadziła.

Edytowane przez Tarnawa
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@OnTakiJakis bardzo fajny tekst. Od siebie dodam jeszcze, zeby sie nie pierdolic w rozterki przy placeniu ja pytam zawsze czego sie napije i od razu komunikuje "to pierwsza kolejke na mnie, druga stawiasz ty". Tyle. Zazwyczaj to dziala, ale jesli nie to mozna po prostu zakonczyc randke po pierwszym drinku/piwie etc jesli bedzie ksiezczniczkowac. Jesli bedzie jej zalezec - sama ruszy dupe i pojdzie. Na kolacje nigdy nie zapraszam najpierw bo nie lubie gadac przy jedzeniu, spacerow tez nie lubie bo mnie wkurwia lazenie dla samego lazenia.

Ja traktuje pierwsza randke jako swoista wersje demo. Zazwyczaj wczesniej rozmawiam i znam troche osoby, z ktorymi wychodze i wiem czy warto/nie warto sie starac.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dodałbym jedno do tegoż epickiego tekstu, bo to co tu napisałeś to trochę jednak uwodzenie i pokazanie swoich granic.
Np jeśli mówisz o tym, że kobieta na coś (nawet na zwykłą naszą atencje) musi sobie zasłużyć to NIE MÓW TEGO JEJ BEZPOŚREDNIO.

Czyli nie mów "zasłuż sobie", bo to protekcjonalne.

Na pewno sie oburzy, bo jak to? Ona? Księżniczka robi przecież według własnego mniemania wszystko bezinteresownie, a ty jesteś bezczelnym chamem (niektóre może i na to polecą, gdy pomyślą że może to jakaś gierka? może lekki uśmiech w czasie mówienia tego?). Koniec końców ona uzna, że masz wymagania jak jakiś roszczeniowy książe i dopóki nie ukażesz jej zasobów, które byłyby dla niej coś warte to ona jednak odtrąci. Jak wiadomo zasoby i własne wartości prezentuje sie duzo pozniej niz na początku, wiec kobiecie latwiej odrzuca sie tez na poczatku.

Po prostu słowa to broń, którą zawsze mogą użyć i odwrócić, także trzeba tą możliwość zasłużenia sobie dać mówiąc w konkretnych przykładach polecenia, jak np greturt pisał.

Zrób to. Postaw mi drinka. Ja zrobiłem to, teraz czekam na ciebie. Czekam na twój pomysł. Sam mów: wyskoczmy gdzieś, zaplanuj. Daj jej pole do popisu.

Im bardziej sam będziesz wszystko robił, planował i dawał nie oczekując nic sądząc że będzie to docenione, tym gorszy efekt uzyskasz. Bo kobiete rozpieścisz (chyba że to twój cel to inna sprawa), a ona przyzwyczai się do własnej nieobecności i braku inicjatywy w związku, oraz do stawiania ci coraz bardziej niemożliwych do spełnienia wyzwań (a bo kiedyś ty taki byłeś, a teraz nie jesteś, zmieniłeś się! a księżna nie wie że hormony jej opadły i dlatego nie czerpie juz przyjemnosci tyle co kiedys, a nie dlatego ze ktos sie tu zmienił).

Co nie zmienia faktu, że to jest dobre na początku, a potem jak kobieta sie przyzwyczai w związku (gdyby doszło do niego) to i tak bedzie szukać luki w twoim postępowaniu, chwili osłabienia granic byle tylko dac już mniej, a dostać więcej. Np zgrywając zmęczoną, słabszą, wykorzytywaną, albo manipulując komplementami kierowanymi w twoim kierunku: czyli bo ty miś taki dobry jesteś, jak coś wymyślisz to jest najlepsze.

Ale na pierwsze etapy działa dobrze to co opisane tutaj i oczywiście tylko na nie do końca zmanierowane księżniczki. Bo na te nie działa nic tylko władza, pozycja, wygląd i kasa. Wtedy same podrywają i nawet największy tłuk w kontekście kobiet będzie takową miał. Ale to już najczęściej są dobrze wyszkolone w manipulowaniu i do tego HB 9-10.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, OnTakiJakis napisał:

 

 

Gdzie tkwi błąd moim zdaniem?

W dwóch kwestiach:

1. Złym doborze partnerów

2. Braku nauczenia kobiety, że żeby dostała "coś ekstra" musi na to zasłużyć.

 

Ad. 1. Sprawa prosta jak drut - ...

 

... i teraz przechodzimy do punktu 2.

 

Randka była ok - to ONA kupiła sobie u Ciebie czas ... Reakcje mogą być następujące 1) przeprosiny i uzasadnienie (realne) dlaczego się nie wyszykowała (bo jest po pracy etc.) - tu przyjmujesz do wiadomości i mówisz "ok" ale nie przepraszasz jej 2. Płacz i przeprosiny - "ok, chodź do x (tam gdzie mieliście iść) nie płacz ale szanuj mnie" 3. Wyskoczenie z pyskiem - odwracasz się na pięcie i idziesz do domu choćby krzyczała, płakała, dzwoniła i wygrażała...

 

Bardzo dobrze podsumowane!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, parafianin napisał:

Ale na pierwsze etapy działa dobrze to co opisane tutaj i oczywiście tylko na nie do końca zmanierowane księżniczki. Bo na te nie działa nic tylko władza, pozycja, wygląd i kasa. Wtedy same podrywają i nawet największy tłuk w kontekście kobiet będzie takową miał. Ale to już najczęściej są dobrze wyszkolone w manipulowaniu i do tego HB 9-10.

 

@parafianin - na szybko bo nie mam jak się teraz dłużej ustosunkować - tekścik jest o " a szukasz kogoś na poważnie, a nie do bzykania, odpuść, żeby to była nawet kobieta idealna pod względem urody dla Ciebie. Ma to dwa plusy - od razu odsiejesz laski, w których oczach jesteś mniej atrakcyjny od nich samych, a jeśli jest odwrotnie samica zacznie za Tobą latać. i to Ty zaczniesz kontrolować  relację...".

 

Z zasobami masz rację ale na co mi do LTR'a kobieta, która ma mnie za nic i którą miałbym cały czas pilnować, napinać się, mieć rozkminy? Szkoda czasu. Tu ustawiasz relację na równym poziomie będąc zawsze trochę nad bo to Ty masz większą wartość.

 

A kobiety które Ty opisujesz - do bzykania jak najbardziej ale na związek - na co komu garb na plecach? To jest, moim zdaniem, w miarę dojrzałe podejście do umawiania się / interakcji damsko/męskich - rozróżnienie kobiet do łóżka (mogą nudzić, denerwować bo tylko z nimi śpisz), a do związku.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jasne, ale jedna sprawa. Zanim będziesz wiedział czy kobieta do związku się nadaje to musisz ją dobrze poznać w roznych sytuacjach i uzyskac informacje jaka jest, jak sie bedzie zachowywala i czy sam umiesz od niej uzyskac to co chcesz.

Są sytuacje gdzie laska tylko do bzykania zamienia sie w tą do związku (przede wszystkim wiekszosc kobiet chce od razu zapewnien ze ok idziemy do lozka, ale powiedz ze traktujesz to powaznie, ze to nie przedmiotowe, ze chcesz zwiazku i pozniej kobiety dostaja to co chca uslyszec). Czyli blakaja sie w klamstwie bo kobieta narzuca swoja rame, co jest niedopuszczalne i o to mi chodzilo. Jak kierujesz to sam, byle szczerze. Poprowadzic, egzekwowac, kierowac, jak taki dobry pracodawca ktory wymaga ale i wie sie ze dobrze u niego pracowac.

Maja kobiety np maske wrednej suki, ktora odpycha dziesiatki nachalnych podrywajacych. Pomyslisz ze taka to na powaznie sie nie nadaje, ale nie wiesz tego bo nie uzyskales innych zachowan. Nie pokierowales w te strone.

Jak mowisz sa tez niesmiale kobiety i mozna im dac szansę dalej, czyli tez zeby same zaprezentowały swoje zasoby. Zysk zmienia zachowanie kobiety wzgledem nas, ale o tym zysku ona musi zostac powiadomiona, czyli to zaprezentowac.

Powiedzmy lepiej jechać takim swoim dobrze utartym, wyszkolonym schematem który zapewnia juz odsiew nie nadających się kobiet, a jednocześnie zapewnia ich lepsze zachowania. Nie tracisz wtedy tego czasu, bo uzyskujesz szybciej to kim jest nowopoznana. A w zwiazku to juz nasz blad, jesli budzimy sie po x czasu i widzimy ze jednak kobieta jest nudna, stoi nad glowa, wymaga, bo sami od niej nie wymagalismy tylko zachlysnelismy sie samym wygladem i tym ze jest chętna na branie tego co dawalismy.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Niose

Typowa reakcja kogoś kto jest przekonany o swojej nieomylności, a tak naprawdę jest niepewny w opiniach bo nie ma wiedzy na dany temat i jest niepewny siebie. Czyli typowa kobieta, której "pewność" to tylko maska bo w środku kłębi się burza myśli....

 

@Tarnawa

Bo kobieta jest jedną z największych pijawek emocjonalnych jakie można sobie przyczepić. A przynajmniej te "typowe" i "dobrane klasycznie" czyli roszczeniowe egzemplarze.

 

@greturt

Nawet nie wiesz jak lubię słyszeć, że są faceci którzy jasno komunikują laskom, że trzeba płacić za siebie i że kultura w tym zakresie obowiązuje obie strony i nawet jak facet zapraszał, to uczciwie jest przynajmniej udać, że się chce dołożyć, a nie pasożytować.

Z tą "demo wersją" - dobre ;)

 

@parafianin

Ja się z Tobą zgadzam. Nie komunikować lasce wprost "zasłuż" ale raczej swoją postawą dawać jej to do zrozumienia, a poza tym jasno i wyraźnie zaznaczać, iż poza jej towarzystwem ma się co w życiu robić. Wtedy następuje konfuzja i szok bo "on nie chce latać za mną, mnie bawić".

 

Co do doboru partnerek - na ten moment jestem na etapie gdzie zdałem sobie sprawę z tego, że:

1. Żyjąc bez kobiety mogę być szczęśliwy

2. Uroda nie może być czymś co przykrywa tępotę albo chamski charakter

3. Jeśli kobieta nie jest zainteresowana to nie chce mi się za nią latać i jej uwodzić bo w końcowym efekcie uzyska się albo tylko łóżko albo bezsensowny związek z ciągłą spinką

4. Związek a bzykanie  - dwie różne kategorie kobiet. Seks nie jest żadną walutą.

5. Jeśli kobieta nudzi mnie to sorrry ale ja dziękuję

6. Nie będę nikogo zmieniał i liczył na "dostosowanie się"

7. Musimy wkładać w relację mniej więcej równą energię - jak tego nie ma to kaplica.

 

Ogólnie to muszę powiedzieć, że przez czytanie tego forum i publikacji Marka nabrałem bardzo dużego dystansu do związków jako takich - zastanawia mnie czy to, czego ja osobiście szukam, jest w ogóle możliwe do znalezienia ale to już inna bajka...

 

A tu trafiłeś w punkt:

 

2 godziny temu, parafianin napisał:

Powiedzmy lepiej jechać takim swoim dobrze utartym, wyszkolonym schematem który zapewnia juz odsiew nie nadających się kobiet, a jednocześnie zapewnia ich lepsze zachowania. Nie tracisz wtedy tego czasu, bo uzyskujesz szybciej to kim jest nowopoznana. A w zwiazku to juz nasz blad, jesli budzimy sie po x czasu i widzimy ze jednak kobieta jest nudna, stoi nad glowa, wymaga, bo sami od niej nie wymagalismy tylko zachlysnelismy sie samym wygladem i tym ze jest chętna na branie tego co dawalismy.

 

Myślę, że każdy z nas, mając inne preferencje osobiste, powinien, względem kobiet, taki schemat w głowie mieć. Dla odsiewu ziarna od plew...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6. Nie będę nikogo zmieniał i liczył na "dostosowanie się"

Z tym bym lekko dyskutował, bo jak zrobisz dobrze kobiecie w jakiś sposób (ew. posłodzisz) to ona chętniej sie dostosuje w innej. Korzyść z obu stron. Raz, drugi się coś takiego zrobi, a potem wejdzie w nawyk jako nowy standard zachowania. To taki haczyk i wędka. Jasne, nie musisz tego robić bo to twój charakter, twoje wybory, tylko mówię że jest taka opcja i działa, a kobieta jest zadowolona że może coś zrobić.

Jeśli bierzesz się za rolę lidera, to właśnie kobieta będzie pełniła role przystosowawczą. Przesiąknie twoimi poglądami, twoim stylem życia, ale bedzie musiała dokładać do niego byś nie nawiał. Jeśli cię ceni (brak lepszych opcji w jej polu standardów) i wie że możesz odejść (np brak ślubu) to to zrobi.

A rozwijając mój punkt nawet bym powtórzył trochę taki slogan: być najlepszą wersją siebie, czyli mieć swoje standardy, być siebie świadomym, znać swoje mocne strony, ale i rozwijać je. I właśnie do tego świata zaprosić kobietę, nie naginać swojego, tylko pokazać że nasz jest ok, panują w nim dane prawa i że to będzie to plus dla obu stron.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@OnTakiJakis

 

W sumie dużo co napisał @parafianin się zgodzę.

 

Aczkolwiek wyjaśniam dlaczego chodzenie na randki jest potrzebne.

 

1) Dla najważniejszej osoby - dla mnie. Wychodzenie na piwko a potem do klubu to miejsce, w którym ponownie schodzimy do początków znajomości. Ja ją uwodzę moimi świetnymi ruchami bioder, czuję się jak łowca - impreza nigdy mocniej  zakrapiana, tak żeby finał był dla mnie ze świetnym stosunkiem w łóżku - jeśli ma okres, boli ją głowa itp itd NICZEGO NIGDY NIE ORGANIZUJĘ - muszę mieć jasno powtarzane w związku: zdobywam Cię i zabieram do wyra - jak jebitny jaskiniowiec. Dodatkowo, jeśli laska jest atrakcyjna(a zawsze jest, może były bardziej lub mniej tępe xd), to mam świadomość, że konkurencja czeka na nią.

 

2) Dla niej - Ona będąc na parkiecie widzi dobrze, że laski patrzą na mnie i wie, że nie jestem misiem, a niedźwiedziem i jeśli ona nie zajmie się mną to zrobi to inna kobieta w zamian za moje geny/pozycję społeczną.

Dodatkowo ona jest zdobywana i utrwalana w fakcie, że jest atrakcyjna (pożądanie przez mnie i wzrok innych) + chcę ją zdobywać wciąż i nie nudzę się nią.

 

 

Co jest efektem końcowym? Kobieta się bardziej stara + ma większość pewność siebie.

A każda kobieta wam to powie: że przestaje jęczeć jak czuje się kochana i pożądana - i nie mam tu na myśli bezpieczeństwa.

I jeśli ktoś daje się dymać na hajs to jego problem, nie mój.

Osobiście lubię takie powiedzianko, gdy laska sępi o drinka - "Mam tyle pieniędzy, że nie muszę Ci niczego kupować" - zawsze jest 3sek zonk w oczach - jak jest bystra to podejmie grę, jak próbuje mnie złamać to mówię "nie mam czasu na biedne laski" i idę dalej - 95% zawsze do mnie wraca

 

Ale to działa u mnie i na mnie - przedtem tego nie widziałem i nie stosowałem w poprzednim związku - ale dziś widzę, że to działało i jestem bogatszy o tą technologię, będę ją stosować w następnych związkach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 minut temu, parafianin napisał:

6. Nie będę nikogo zmieniał i liczył na "dostosowanie się"

Z tym bym lekko dyskutował, bo jak zrobisz dobrze kobiecie w jakiś sposób (ew. posłodzisz) to ona chętniej sie dostosuje w innej. Korzyść z obu stron. Raz, drugi się coś takiego zrobi, a potem wejdzie w nawyk jako nowy standard zachowania. To taki haczyk i wędka. Jasne, nie musisz tego robić bo to twój charakter, twoje wybory, tylko mówię że jest taka opcja i działa, a kobieta jest zadowolona że może coś zrobić.

 

Miałem to przez prawie 6 lat i już więcej mieć nie chcę. Bo to wygląda tak, że kobieta zacznie robić coś co nie jest z nią do końca zgodne i to będzie widać, czuć będzie tę sztuczność, a ja nie potrzebuję dziecka na wychowanie - a tym jest gro kobiet - dużymi dziećmi, które wmawiają facetom, że to oni są dziecinni. Takie coś wyjdzie Ci przy dziewczynie bardzo młodej, 18-20 lat, która ma Cię za Boga-Tatusia tylko kwestia czy chcesz się w coś takiego bawić... To są już osobiste preferencje.

 

Ja niestety mam takie doświadczenie, że kobiety z wiekiem nie mądrzeją, a wręcz przeciwnie, stają się coraz większymi zakładniczkami prącego zegara biologicznego.

 

Ale oczywiście, jak piszesz, to są osobiste preferencje i przede wszystkim fart (czy jego brak) w odsiewaniu ziarna od plew.

 

 

20 minut temu, GluX napisał:

Dodatkowo, jeśli laska jest atrakcyjna(a zawsze jest, może były bardziej lub mniej tępe xd), to mam świadomość, że konkurencja czeka na nią.

 

 

Jest to jedno z najbardziej destrukcyjnych przekonań jakie można mieć i wpędza człowieka w naprawdę niezłą lipę w relacjach damsko-męskich. Dokładnie to co napisałeś. To spowoduje, że chcąc czy nie chcąc wpadniesz w to:

 

 

Oczywiście każdy z nas robi co w życiu chce i jak chce ale mi się tez kiedyś wydawało, że "staraniem się" można coś osiągnąć. Nie można, to totalna iluzja. Ze swojej strony życzę tylko miękkiego lądowania, bo że ono nastąpi prędzej czy później to pewne.

 

Konkurencja? Czeka? A co Cię to obchodzi? Ona jak będzie chciała to i tak odejdzie, nawet jak na rzęsach staniesz... O tym właśnie jest ten post...

Edytowane przez OnTakiJakis
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Miałem to przez prawie 6 lat i już więcej mieć nie chcę. Bo to wygląda tak, że kobieta zacznie robić coś co nie jest z nią do końca zgodne i to będzie widać, czuć będzie tę sztuczność, a ja nie potrzebuję dziecka na wychowanie - a tym jest gro kobiet - dużymi dziećmi, które wmawiają facetom, że to oni są dziecinni. "

A jakbyś założył że każda to wieczne dziecko z psychiki? Oczywiście zarzucają to nam wiesz czemu? Żeby osiągnąć korzyść i żebyś dawał więcej, nie wymagając w zamian. Dziecko zachowuje sie totalnie egoistycznie, roszczeniowo i nielogicznie, a rodzic ma myśleć za nie, umiejętnie dysponować i podejmować decyzje, za które to rodzic będzie odpowiadał, a nie dziecko. Dziecko zrzuci winę i sie popłacze. Czy kształt związków i zachowania kobiet w nich nie przypominają własnie relacji ojciec-dziecko?

A co do postu GluXa to żeby tak troche cwaniakować to trzeba mieć niezły wizual, postawę i być maksymalnie spójnym. Inaczej kobieta nie zaufa, nie uwierzy i odejdzie lekko.

Reszta to prawda. Dowód społeczny i pożądanie dla mas nakręca kobietę (jednostke) do starania się i ukazania lepszych zachowań. Dając jej bycie pożądaną przez pożądanego oboje korzystacie, ale to ty masz kontrolę i dzięki temu ty jesteś pewniejszy siebie. Ty jesteś pewniejszy siebie, to kobieta odbiera cię jako lepszego, silniejszego i tez jest bardziej zadowolona. To jest to właśnie co się radzi jak osiągnąć sukces z kobietami i jak dobrać sobie kobietę, by to ona była stroną podążającą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, parafianin napisał:

A jakbyś założył że każda to wieczne dziecko z psychiki? Oczywiście zarzucają to nam wiesz czemu? Żeby osiągnąć korzyść i żebyś dawał więcej, nie wymagając w zamian. Dziecko zachowuje sie totalnie egoistycznie, roszczeniowo i nielogicznie, a rodzic ma myśleć za nie, umiejętnie dysponować i podejmować decyzje, za które to rodzic będzie odpowiadał, a nie dziecko. Dziecko zrzuci winę i sie popłacze. Czy kształt związków i zachowania kobiet w nich nie przypominają własnie relacji ojciec-dziecko?

 

Słuszna uwaga stąd napisałem czy to czego ja szukam jest w ogóle do znalezienia - dla mnie to wątpliwe.  Myślenie za dwie osoby, nawet jeśli jest to atrakcyjna kobieta, jakoś mnie nuży, Tak naprawdę to coraz bardziej zaczynam doceniać bycie samemu.

 

W pewnym momencie dochodzisz do przesytu kobiecym ciałem - myślę, że jest tu trochę osób na tym forum, które czegoś takiego doświadczyły. Po prostu uznajesz, że chędożenie jest nudne i czy wymienisz egzemplarz na inny to nie zmieni wiele - tutaj fajne posty miał przywoływany @Subiektywny - natury kobiecej nie oszukasz. Założyciel tego forum pisał zresztą, że kobiety w gruncie rzeczy są takie same. Więc jeśli umawiasz się masowo, seks to nie problem ale widzisz, że jest to sztuczne, że uzyskujesz opakowanie-wydmuszkę to po prostu... odechciewa się, :) że to jest cholernie odległe od tego co masz w głowie jako matrycę idealną...

 

Wiesz spotkałem się z kumplem kilka dni temu, żonaty, oni się w sumie dogadują ze sobą. Ale zaczęliśmy pić i rozmawiać jak to w sumie wygląda i on mi powiedział coś takiego - "dobrze mi jest z żoną ale chciałbym nie mieć tych ograniczeń, które mam, chciałbym mieć tę wolność co Ty".

 

Chcę przez to powiedzieć, że "staranie się", a on się stara w związku, kosztuje czas, pieniądze i przede wszystkim energię, którą można spożytkować na coś innego. Żeby kobieta uznawała Cię za atrakcyjnego i pożądanego nie musisz się w ogóle starać bo albo jesteś taki w jej oczach albo nie.

 

Idąc więc kejsem Brata @GluX jest więc albo tak, że ona by go uznawała za takiego i bez tych starań więc marnuje czas i energię albo jest z nim bo się on o nią stara czyli... wychodzi na jedno. Tak ja to widzę.

 

W tym przypadku będzie on na pozycji wygranej jeśli de facto jej nie potrzebuje (bo w gronie kobiet w jakie celuje, jak rozumiem dyskotekowe lasie, jest sobie w stanie wybrać co chce), a na przegranej gdy ona jest z nim bo on się "stara".

 

I tu znów dochodzimy do sedna mojego wpisu z góry - "staranie się" vel "randki" czy co kto tam chce sobie nazwać, jest stratą czasu, pieniędzy i energii.

 

Ale każdy robi co lubi :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dobry temat, a pierwszy post po prostu rewelacja. @OnTakiJakis bardzo dobrze zebrałeś to w całość.

 

Moim zdaniem starać się trzeba dla siebie. Rozwijać na wszystkich możliwych płaszczyznach w tym finansowej. Jak będziemy w tym konsekwentni, nic więcej nie potrzeba.


Ja mam już stałą partnerkę i nie rozglądam się za innymi, ale wcześniej miałem bardzo prosty schemat. Pierwsze spotkanie, kawa gdzieś tam na mieście na parę minut.
Drugie spotkanie umawiałem od razu u mnie w mieszkaniu, żeby laska pokazała mi jak gotuje kolację. Do takich prostych testów to wystarczało.
Co ciekawe, te największe dupodajki z dyskotek, odmawiały wpaść do mnie twierdząc, że one takie nie są, że od razu nie idą do łóżka. Pomimo, że zaproszenie było tylko na kolację a nie na łóżko...

 

A i nigdy nie płaciłem na pierwszej randce. Zawsze powiedziałem jeszcze przed knajpą, że dziś nie mam kasy i czy możemy umówić się tak, że ona zapłaci za kawę dziś a ja zaproszę ją następnym razem na kolację. Jest to o tyle ważne, że jak laska wyda te 20zł to już coś zainwestowała w związek i nie chce tego od tak zostawić.

Edytowane przez wojskowy33
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@OnTakiJakis

 

Po pierwsze nie wpadam w kołowrotek - ja po prostu chce mieć ładną kobietę, drugorzędna sprawa czy będzie ogarnięta. Ja najpierw szukam przygody, a potem ew związku. Ja nic nie tracę, bo jestem marką samą w sobie.

I śmieszy mnie taki dualizm - jest ładna, to głupia, jest dobrze zbudowany to pewnie sterydziasz i ptasi móżdżek, w życiu można mieć miłość albo pieniądze itp

To są smarowania rzeczywistości, żeby nie dojść do prostej prawdy - życie robi z Ciebie frajera.

 

I żeby robić takie manewry to trzeba mieć zasoby - jeśli chcesz być kapitalistą to musisz mieć kapitał - proste.

I Marek bardzo dobrze mi uświadomił, że dobre panny są znacznie wyżej - na innym poziomie finansowym, które nie są dostępne dla średniaków. Bo skoro jest ładna i ogarnięta to czemu ma się zadowalać byle kim?

Do tego życiowo zmierzam - jeśli chodzi o moją męskość.

 

A co do konkurencji to świetnie pokazuje, że nie można wejść w "zimowy sen" w związku - dla mnie i dla niej - po to jest ta konkurencja.

Ja wiem dobrze, że jak się człowiek rozleniwia jak ma wszystko za frajer - opiekę społeczną (h00jową, ale nie umrzesz), jakąś tam pracę że wystarczy na jedzenie, mieszkanie i auto - czasem jakiś wyjazd wakacyjny.

To świetnie pokazuje dzisiejszych emigrantów, którzy przyjeżdżają tutaj po to by ŻYĆ, a nie ZDOBYWAĆ - więc pod względem ekonomicznym nie różnimy się w relacjach damsko-męskich.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, GluX napisał:

To świetnie pokazuje dzisiejszych emigrantów, którzy przyjeżdżają tutaj po to by ŻYĆ, a nie ZDOBYWAĆ - więc pod względem ekonomicznym nie różnimy się w relacjach damsko-męskich.


W tej materii sie moge wypowiedziec z autopsji. Ludzie sa tak pozbawieni ambicji, ze ja pierdole. Siedze w UK juz dwa lata i mimo iz nie mialem pracy przez pierwsze kilka tygodni a kazdy mowil: idz do czegokolwiek, bedziesz mial jakies pieniadze. A ja - nie kurwa i koniec. Ja celuje w moje kwalifikacje, w to waskie okienko... Zadluzylem sie dosc pokaznie jak na kogos kto przyjezdza bo mialem pieniadze swoje a i jeszcze prawie 600funtow pozyczylem od znajomych, ale w koncu sie wkurwilem, wzialem sprawy w swoje rece i nie zaluje! Po 2latach podwoilem swoje zarobki, wciaz pracuje na kontrakty, ale zalozylem juz jednoosobowa dzialalnosc, zaraz zacznie kaski splywac troche wiecej... Jednak to z czego najbardziej jestem dumny to to, ze nie wpierdolilem sie na zmywak od samego poczatku "zeby zyc jakos tam, ale lepiej" tylko zrobilem sobie dobry podklad zawodowy. W tym momencie moge spakowac sie i wrocic sobie do PL na pare miesiecy z pewnoscia, ze jak bede chcial zarobic to w kazdym momencie moge tu przyjechac i od razu dostane dobrze platna prace bo mam kwalifikacje. Dla mnie to nie jest szczyt moich mozliwosci, ale jest to w pewien sposob zabezpieczenie i zasoby w postaci potencjalu.

Nie licze juz ilu ludzi spotkalem, ktorzy siedza po knajpach, kuchniach, restauracjach... Wyksztalceni, ale ciagle przewija sie "a tu w sumie napiwki sa ok, PRACUJE 5 DNI W TYGODNIU, moge sobie zmieniac branze, MAM JEDZENIE ZA FREE (pracodawcy dobrze o tym wiedza i pizza czy dwie to dla nich chuj i powiedzmy dodatkowy koszt w postaci 3funtow a pracownik podjarany, ze za frajer sobie posilki po 15funi je na kuchni)... Sytuacji z korposzczurami jest mnostwo. Nawet ostatnio ogladalem na YT o najlepszym biurze na swiecie - filia jakiejs firmy w Londynie. Stoly pingpongowe, telewizory, barek, basen, konsole do grania... Od razu mam przed oczami ten filmik:
 


Te chomiki na pewno sa szczesliwe w tych klatkach i zapierdalaja na kolowrotku jeszcze szybciej!

Nie wierzcie ludziom, ktorzy wpadaja do polski i sraja pieniedzmi przez pobyt mowiac jak tu jest fajnie. Jesli ktos nie pracuje jako manager w sektorze bankowym lub sklepowym, informatyk, inzynier, pilot, ma wlasna mala firme uslugowa czy chuj wie co to malo prawdopodobne, ze zarabia wieksze pieniadze jak to rodacy uwielbiaja sie chwalic. Po prostu eldorado sie skonczylo, funt leci na leb.

Wiem, ze nie wszyscy maja tyle szczescia (mialem mozliwosc studiowac dziennie i pieniadze zawsze jakies sie znalazly dla mnie od mojej kochanej sw. pamieci babci), ale tez zapierdalalem, ryzykowalem, zima/deszcz/snieg/upal pracowalo sie na zewnatrz 8h. Mowie tylko, ze jesli macie mozliwosc - korzystajcie z tego, nie bojcie sie jezyka, ludzi, ryzyka. Mam kolezanke, ktora jest typowa sfrustrowana panna 30lat narzekajaca wiecznie na seksizm w polsce i brak pracy. Jej cv jest jak ksiazka telefoniczna. Kurwa i jak slysze, ktorys raz - moze za rok, moze jak bede gotowa - to pokazuje idealnie kobieca nature i to, ze najwieksze ryzyko jakie potrafia podjac, to kupic podpaski z mniejsza iloscia kropelek niz zwykle podczas cioty. Wkorzystywac potencjal, nie siedziec na zmywakach jesli sytuacja zyciowa was do tego bezposrednio nie zmusza!

Edytowane przez greturt
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W tym poście nie chodzi o to, żeby się nie rozwijać tylko o to żeby robić to świadomie, a przede wszystkim dla samego siebie. Jest to tak cholernie proste i wyłożone kawa na ławę, że nie wiem dlaczego @GluX wyciągasz wnioski o tym, że kogokolwiek namawiam do nicnierobienia.

 

Jeśli chcesz wiedzieć, myślałem kiedyś bardzo podobnie jak Ty, jakieś 8-9 lat temu (w wieku 22-23 lat) - ciekawe prawda? Czytając Ciebie wsiadam sobie w wehikuł czasu i odnajduję swoje "ja" w tym okresie. Nieudany związek, potem praca nad sobą, rzeźba, kasa... brzmi znajomo nie? No i najważniejsze:

 

19 godzin temu, GluX napisał:

ja po prostu chce mieć ładną kobietę, drugorzędna sprawa czy będzie ogarnięta. Ja najpierw szukam przygody, a potem ew związku.

 

dokładnie tak samo sobie wtedy ustawiłem cel. Bzykało się co chciało, kiedy chciało etc. No i oczywiście "chodziło na randki" jeśli jakaś kobieta była na dłużej bo "w związku trzeba chodzić na randki, zaskakiwać siebie nawzajem ble ble ble". Problem polega na tym, że to tak nie działa. Przywołałeś tu dowód społeczny kiedy jesteście w klubie ona wie, że jesteś pożądany, a Ty wiesz, że ona jest. I ok - oboje macie tego świadomość tylko, że... zawsze znajdzie się ktoś kto będzie od Ciebie lepszy. Zawsze. Choćbyś 24h stawał na rzęsach, pakował, zarabiał kasę i robił 1000 innych rzeczy w danej chwili zawsze będzie ktoś, kto będzie o włos, w jakiejś dziedzinie, od Ciebie lepszy. Jeśli więc to aspekt Twojej atrakcyjności jest tym, co oferujesz kobiecie - wiedz, że bez problemu spotka ona codziennie kogoś bardziej atrakcyjnego od Ciebie. Jeśli tym czymś ma być kasa - heh - z całym szacunkiem - łyknąłeś już młodego Kulczyka w tej materii? I tak jest ze wszystkim... Dopóki się z tym nie pogodzisz będziesz żył w ciągłej spince "chomika w kołowrotku".

 

Teraz dotknę czegoś, co ma każdy facet (ja również), a co jest niezłym bullshitem i samooszukiwaniem się:

 

19 godzin temu, GluX napisał:

bo jestem marką samą w sobie

 

Z czasów intensywnego działania w środowisku PUA / samorozwoju (tadam, Napoleona Hilla zawsze lubiłem i czytałem ;) ) zapamiętałem, jedno z niewielu wartościowych tam zdań, które bardzo mała liczba osób umiała skumać. Brzmi ono - "jeśli zastanawiasz się czy to co ona zrobiła jest ok w stosunku do Ciebie, zastanów się czy tak samo zachowałaby się, gdyby miała przed sobą Brada Pitta". To uczy pokory w relacjach damsko męskich - bardzo - jeśli się wie, jak to interpretować. Otóż, mój drogi, gdybyś był tą marką nie musiałbyś się starać. Zupełnie. Miałbyś to podane na tacy.

 

Kiedyś ciężko było mi to skumać, myślałem sobie, docisnę mocniej na siłce, dorzucę jeszcze kolejne 0 na koncie i będę miał najpiękniejsze kobiety, niech kolesiom dupy z zazdrości popękają. I tak właśnie było - to były naprawdę fajne laski, których zazdrościli mi znajomi. Co więcej 

 

19 godzin temu, GluX napisał:

że dobre panny są znacznie wyżej - na innym poziomie finansowym, które nie są dostępne dla średniaków

 

właśnie wtedy mogłem się pod tym podpisać. Tylko pytanie pada - chcesz, żeby kobieta była z Tobą bo masz pieniądze? Bo wyglądasz super? Jaki to ma sens? Pieniądze masz po to bo:

1. Chcesz je mieć

2. Możesz przez to robić to, o czym marzysz.

 

Dbasz o siebie bo:

1. Chcesz być zdrowy

2. Stanowi to naturalny element Twojego życia...

... a nie po to, żeby ścigać się z innymi.

 

Czy posiadanie, tą drogą, pięknych kobiet cokolwiek Ci da? Nie.

 

Do czego dążę - przypuszczam, że Twoja fiksacja na puncie kobiecej urody, jak już wspomniałem będąca kiedyś i moją fiksacją, ma jakieś podłoże związane z ambicją i niedostatkami, których doświadczyłeś. Tak było u mnie - nie miałem pięknych dziewczyn (w ogóle ich nie miałem) kiedy byłem w LO, potem zamiast tego związałem się z bardzo wyniszczającą psychicznie kobietą, i musiałem sobie udowodnić, że mogę je mieć. Na to wszystko nakładało się jakieś tam zranienie ambicji w poprzednim związku... Brzmi znajomo?

 

Może też być tak, że było wręcz przeciwnie - miałeś takich kobiet masę i teraz... nie możesz zawieść otoczenia.

 

Chcę Ci uświadomić jedną rzecz - jakkolwiek nie jest to robisz to nie dla siebie, a dla ludzi naokoło...

 

Jak to się może skończyć - w moim przypadku stratą 5.5 roku z mega atrakcyjną kobietą, która intelektualnie była... no cóż... nazwijmy to "urocza"... ;) To był właśnie efekt takiego myślenia jak Twoje / moje. Jest na ten temat bardzo interesujący wpis, który czytając, biorę jak opis tego co i ja miałem:

http://volantification.pl/2014/11/09/dlaczego-kobieta-musi-miec-pasje

 

Nie wierzę po prostu, że inteligentny facet będzie szczęśliwy z kobietą, której jedyną zaletą jest posiadanie fajnego tyłka.

 

A dając dwa przykłady (tego o czym piszę) bardziej namacalne - znasz pewnie taki fajny film "Pan Życia i śmierci"? Tam koleś "kupił" sobie piękną żonę. Finał znasz, jak nie, obejrzyj koniecznie. Z naszego forum dobrym przykładem jest przywołany już przeze mnie Brat, który finansowo, takie odnoszę wrażenie, mógłby wciągnąć Ciebie i mnie jedną dziurką od nosa. Czy jest szczęśliwy? Poczytaj posty na jego blogu, to jedna z najmądrzejszych osób tutaj, których posty (wpisy) warto sobie drukować i czytać raz na jakiś czas....

 

Podsumowując - życie po to, żeby "mieć najpiękniejsze kobiety" jest słabe. Strasznie słabe i puste.

Mieć kasę - tak - dla siebie - bo jest mi z tym dobrze i taki miałem cel.

Być kimś - tak -dla siebie - bo o tym marzyłem.

Mieć kobietę - tak - ale taką, z którą Tobie jest dobrze, a nie dlatego, że znajomym tyłki z żalu pękają.

 

Jak to Marek powiedział w jednej z audycji - najcenniejszym zasobem jaki mamy jest czas - i ja żałuję dużej części tego, który poświęciłem na "randkowanie", "zdobywanie", "rywalizowanie" o / z kobiety / ami. Zamiast tego można rozwijać się wewnętrznie, medytować, zdobywać wiedzę... żyć. Świat jest wielki, piękny i pełen wyzwań, a kobiety, to jedno z tych bardziej lichych i łatwiejszych. Jeśli ułożysz się wewnątrz będziesz szczęśliwy z tego co masz, a kasa, jeśli to będzie dla Ciebie ważne, sama przyjdzie. Samice? Będą walić drzwiami i oknami, a co więcej, sam zobaczysz, że te "najpiękniejsze" to w 99% wydmuszki powstałe przez... no właśnie dlatego, że faceci o nie rywalizują, a one wiedząc, że nie muszą nic robić, tylko wyglądać (a Ty chcesz ładną, niekoniecznie rozgarniętą), intelektualnie się staczają. Nie są idiotkami "z urodzenia" ale nieużywany organ (u nich mózg) zanika... ;)

 

Na koniec moich wypocin - nie traktuj tego posta jako osobisty atak, chęć dosrania itp. Szanuję Cię bo lubię ambitnych ludzi, z pazurem i zadziorem, którzy myślą, że pozjadali wszystkie rozumy (szczególnie jak ich liczba lat zaczyna się od "1" albo "2") - zresztą, jak pisałem, kogoś mi przypominasz ;) Z tą różnicą, że zmieniające się w kalendarzu kartki przewartościowały "chęć mienia kasy" na "siedzenie na plaży w tropikach i opalanie lolka", być kimś na "przeżyć coś", a "mieć piękną kobietę" na "mieć kobietę z którą czuję się dobrze JA nie ktokolwiek inny" ;)

 

Co z powyższym postem zrobisz - Twoja sprawa - puścisz mimo uszu, wkurwisz się, wyśmiejesz - nieważne. Ja swoje powiedziałem ;) 

Napisane z sympatii, nie dla napinki :) - i liczę, a inteligentny z Ciebie facet, że to zdanie będzie właściwie odebrane.

Jak będziesz w moich stronach czuj się zaproszony na browar :)

 

I najważniejsze:

 

 

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

 

@greturt

i to jest właśnie ta postawa, którą i ja propaguje. Przeć do przodu, walczyć o swoje ale dla siebie, nie po to żeby się innym pokazać. Przecież mogłeś tą kaskę wydać na ekstra ciuchy czy wakacje, żeby zaimponować jakiejś dziuni ewentualnie "kupić" (czytaj, dać wkład na zadłużenie się na 10000 lat) dom, żeby pokazać samicy - patrz jaki jestem zaradny.

 

 

Edytowane przez OnTakiJakis
  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@OnTakiJakis

 

Przeczytałem Twój post kilka razy i wziąłem pod analizę siebie i swoje myśli i działania itp.

6 godzin temu, OnTakiJakis napisał:

W tym poście nie chodzi o to, żeby się nie rozwijać tylko o to żeby robić to świadomie, a przede wszystkim dla samego siebie. Jest to tak cholernie proste i wyłożone kawa na ławę, że nie wiem dlaczego @GluX wyciągasz wnioski o tym, że kogokolwiek namawiam do nicnierobienia.

 

Jeśli chcesz wiedzieć, myślałem kiedyś bardzo podobnie jak Ty, jakieś 8-9 lat temu (w wieku 22-23 lat) - ciekawe prawda? Czytając Ciebie wsiadam sobie w wehikuł czasu i odnajduję swoje "ja" w tym okresie. Nieudany związek, potem praca nad sobą, rzeźba, kasa... brzmi znajomo nie? No i najważniejsze:

 

dokładnie tak samo sobie wtedy ustawiłem cel. Bzykało się co chciało, kiedy chciało etc. No i oczywiście "chodziło na randki" jeśli jakaś kobieta była na dłużej bo "w związku trzeba chodzić na randki, zaskakiwać siebie nawzajem ble ble ble". Problem polega na tym, że to tak nie działa. Przywołałeś tu dowód społeczny kiedy jesteście w klubie ona wie, że jesteś pożądany, a Ty wiesz, że ona jest. I ok - oboje macie tego świadomość tylko, że... zawsze znajdzie się ktoś kto będzie od Ciebie lepszy. Zawsze. Choćbyś 24h stawał na rzęsach, pakował, zarabiał kasę i robił 1000 innych rzeczy w danej chwili zawsze będzie ktoś, kto będzie o włos, w jakiejś dziedzinie, od Ciebie lepszy. Jeśli więc to aspekt Twojej atrakcyjności jest tym, co oferujesz kobiecie - wiedz, że bez problemu spotka ona codziennie kogoś bardziej atrakcyjnego od Ciebie. Jeśli tym czymś ma być kasa - heh - z całym szacunkiem - łyknąłeś już młodego Kulczyka w tej materii? I tak jest ze wszystkim... Dopóki się z tym nie pogodzisz będziesz żył w ciągłej spince "chomika w kołowrotku".

 

To co opisujesz jako " Nieudany związek, potem praca nad sobą, rzeźba, kasa... " ja już przeszedłem ten etap - dokładnie po tym jak zostawiła mnie ex , a przed tym jak wróciliśmy do siebie.

Ja sobie zdałem sprawę, że właśnie robiłem to co mówisz - zrozumiałem "kołowrotek" - co ciekawe, robiłem to wszystko po to, żeby ona ujrzała we mnie godnego faceta (tak, wiem - ale to jest przeszłość, nie teraźniejszość).

Nie interesuje mnie konkurencja, bo nigdy nikogo nie będę posiadał - kobieta, nie jest moim "towarem" i jeśli ktoś znajdzie się lepszy od mnie i ona uzna, że chce być z nim - to droga wolna - i sprawa ma się w dwie strony. Tak jak pisałem, jestem marką samą w sobie. Oczywiście, chcę żebyś zrozumiał ten paradoks, przez który uważam, że sporo ludzi mnie nie rozumie - że mimo, że nie załamię się zbytnio po "stracie" kobiety (pewnie bym pobeczał trochę i wrócił - tak, tak GluX także beczy czasem, dzięki temu jest wrażliwy i silniejszy (kto zrozumiał materię rozumienia emocji ten wie o co chodzi)), to i tak będę dbał o nią i zdobywał - a konkurencja tutaj działa, jako kontrast - że nie zawsze musimy być razem - moim celem jestem JA i nakarmienie moich żądz (o matko, GluX brzmi jak sadysta i narcyz). Moimi instynktami jest opieka nad kobietą i dziećmi - chcę kogoś kochać, ale tak jak słusznie dałeś link do felietonu, żeby kobieta miała pasje - i to przerabiałem - wiem, że mało ludzi ma pasje - wiem, że moją byłą również kopnąłem za to, bo suma sumarum mnie ograniczała swoimi - "weźmy kredyt na 30 lat, znajdź jakąś pracę lepiej płatną i zróbmy dzieciaka" - ja tego nie chcę na ten moment. Na ten moment chcę robić to co kocham i żyć swoimi pasjami - ćwiczyć, programować i czytać książki - mógłbym to robić godzinami z przerwami na potrzeby fizjologiczne. Kobiety to dodatki w moim życiu i tak je traktuję - jako towarzysza - może być gorszego lub lepszego sortu (częściej jest gorszego). To są "dziewczyny i kobiety" - a nie ta jedyna, z którą chciałbym spędzić więcej wolnego czasu.

 

Cytat

właśnie wtedy mogłem się pod tym podpisać. Tylko pytanie pada - chcesz, żeby kobieta była z Tobą bo masz pieniądze? Bo wyglądasz super? Jaki to ma sens? Pieniądze masz po to bo:

1. Chcesz je mieć

2. Możesz przez to robić to, o czym marzysz.

 

Dbasz o siebie bo:

1. Chcesz być zdrowy

2. Stanowi to naturalny element Twojego życia...

... a nie po to, żeby ścigać się z innymi.

 

Czy posiadanie, tą drogą, pięknych kobiet cokolwiek Ci da? Nie.

 

Do czego dążę - przypuszczam, że Twoja fiksacja na puncie kobiecej urody, jak już wspomniałem będąca kiedyś i moją fiksacją, ma jakieś podłoże związane z ambicją i niedostatkami, których doświadczyłeś. Tak było u mnie - nie miałem pięknych dziewczyn (w ogóle ich nie miałem) kiedy byłem w LO, potem zamiast tego związałem się z bardzo wyniszczającą psychicznie kobietą, i musiałem sobie udowodnić, że mogę je mieć. Na to wszystko nakładało się jakieś tam zranienie ambicji w poprzednim związku... Brzmi znajomo?

 

 

 

Kompletnie, nie - uważam, że kobieta z pasją, ładna, pewna siebie, z wartościami - jest znacznie wyżej niż ja teraz.

Nie szukam kobiety, którą miałbym utrzymywać - szukam kogoś jako partnera życiowego(również zaradnego życiowo), może muzę oraz może matkę moich przyszłych dzieci.

Chcę mieć osobę, która też jest pochłonięta pasją, jest ogarnięta, a po nocach mogę z nią rozmawiać na temat teorii filozoficznych funkcjonowania świata.

Spotykałem się z wieloma kobietami - niektóre spotykania kończyły się po 1 spotkaniu (jak np jedna zamówiła hawajską pizze dla siebie :P), niektóre po kilku miesiącach - ale będąc z starszymi kobietami (a nigdy nie spotykałem sie z młodszą od siebie) słyszałem dość regularnie "jesteś mężczyzną, z którym mogłabym spędzić resztę życia", mimo, że była taka kobieta czasem starsza od mnie o 5 lat i zarabiała wtedy 3 razy tyle co ja. Ale po pierwsze nie kręciła mnie fizycznie, a po drugie nie miała pasji - (wylegiwanie się w łóżku do 12 w weekend). Za wiele w życiu szedłem na tzw "półśrodki", którymi okłamywałem siebie -" że to jest to" - do dziś żałuję. A jeśli chodzi o te "półśrodki", które opisywałem - że kobiety były zawsze ładne - ale głupsze lub nie - to są "półśrodki", których jestem świadom i nie traktuję ich poważnie - od co, czysta relacja typu FF + ew spędzanie czasem wspólnie wieczorów.

 

A pieniądze uwielbiam zarabiać - dzięki temu mogę nimi dysponować, mieć luz wewnt, że wystarczy mi na kilka miesięcy w przód - móc kupować rzeczy które chcę i/lub potrzebuję - chcę w przyszłości dużo podróżować i zwiedzać inne kultury

Dbam o siebie bo kocham siebie i traktuję siebie jak najlepszą firmę jednoosobową na świecie - dzięki temu nie mam problemów zdrowotnych (oprócz kontuzji - ale to mnie nie smuci), mam mnóstwo energii - moja gospodarka hormonalna wróciła do normy i jest teraz w świetnej kondycji. Musisz zrozumieć, że nie dostałem wiele o życia - poza wzrostem - wiele sam zmieniłem i się "dorobiłem" - i wiesz co? czuję się kuresko dumny z tego gdy patrzę wstecz - jak zmieniłem się w ciągu ostatnich 5 lat. Jestem człowiekiem zadaniowym i uwielbiam realizować swoje pomysły - w tym się odnajduję po prostu i wtedy czuję szczęście i ten stan "flow" - pieniądze, to tylko efekt uboczny tego kim jestem.

 

@OnTakiJakis

 

Myślę, że mamy coś wspólnego - ale dla mnie i dla Ciebie jest to przeszłość - to co opisujesz to GluX w Liceum - a nie dziś, które wycierpiał sporo, ale nie jest przez to pokorny - a chciwy życia samego w sobie, bo całe życie się bał i dziś widzi jaki świat jest pięknym miejscem - i chce więcej rozumieć, chce więcej doświadczać i chce być z każdym dniem lepszy - w to zaliczają się również kobiety jako doświadczenie.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.