Skocz do zawartości

Dymanie innej niż żony?


Rekomendowane odpowiedzi

Mam takie pytanko do Was Bracia. Co sądzicie o dymaniu innych kobiet mając żonę. Sprawę spróbuję wyjaśnić bardziej klarownie.

 

Otóż generalnie kobieta zdradza puszczając się z innym facetem. Kobieta kontakty seksualne wiąże bardziej osobiście i jest to głęboko emocjonalne dla niej (?) i dawanie nie mężowi według jej definicji wewnętrznej jest zdradą. Oczywiście zawsze powodem jest jej mąż - kobieta zdradza jak jest źle w związku.

 

Jak tak się zastanawiam to problemem z dymaniem nie żony jest bardziej skomplikowany. Otóż tak - odnoszą to do mnie (uściślając - nie pykałem nie żony...) to wydaje mi się, że facet seks traktuje bardzo instrumentalnie. Jest to pewna potrzeba fizjologiczna, którą dla swojego zdrowia psychicznego i fizycznego trzeba co jakiś czas wykonać. Ja to trochę porównuje do sikania. Wiadomo, że z kochaną przez siebie żoną mamy dodatkowe atrakcje emocjonalne, ale potrzebę dymania w przypadku faceta podzieliłbym na dwie kategorie:

 

- potrzeba bliskości emocjonalnej z żoną/dziewczyną

- potrzeba spuszczenia ciśnienia z krzyża

 

Z doświadczenia wiem, że pierwsza jest o wiele rzadsza i wystarczają tutaj nawet ograniczone kontakty seksualne z bieżącą żoną (a czemu ograniczone to każdy żonaty wie...). Druga sprawa jest bardziej skomplikowana w przypadku małżeństwa. Otóż "spuszczenie z krzyża" ktoś może potraktować jako uzależnienie np. od pornografii albo od prostytutek. Uważam, że o uzależnieniu można mówić jak są zaburzone pewne proporcje. Ja mam np. tak, że mimo np. ciągu seksualnego (np. codziennie przez pięć dni z żoną) potrzebuję jeszcze spuścić z krzyża przy dobrym pornosie. Mam tak, że czasami brak jest seksu z żoną, a czasami z ręką jakby to nie brzmiało. Nie wydaje mi się, że jest to zaburzenie - uważam, że są to po prosty dwie różne potrzeby i nie można ich mieszać, ani tłumić (ciekawi mnie jednak to czy ktoś z was też tak ma).

 

Wracając do tematu - czy zastanawialiście się, czy można kochając żonę i swoją rodzinę iść spuścić z krzyża na mieście i w sumie bardziej mi chodzi tutaj o profesjonalne usługi jak np. masaż ze szczęśliwym zakończeniem, albo zwykły seks, albo jakieś udziwnienia na które nie zgadza się żona, albo po prostu żeby pomoczyć w młodszej, ładniejszej i ciaśniejszej bez zbędnych ceregieli?

 

Czy nie jest tak, że są to dwie różne potrzeby, które trzeba zaspokajać w różnych proporcjach? Ktoś ma jakieś przemyślenia?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie byłem żonaty i nie wiem, czy kiedykolwiek będę, ale...

 

1 godzinę temu, Feniks napisał:

 

Ktoś ma jakieś przemyślenia?

 

 

Ja mam takie przemyślenia (czy prawidłowe, to nie wiem, ale na ten czas są one takie):

 

1. Kiedyś, gdy jeszcze piłem alkohol, po kilku piwach doszliśmy z moim przyjacielem do takiego wniosku: Seks w związku jest najważniejszy. Taki czy inny, ale jest najważniejszy. Rzecz jasna, nie mam tu na myśli tylko stosunku, ale po prostu zaspokojenie seksualne, zaspokojenie tej potrzeby fizjologicznej.

 

2. Po co mi kobieta, która nie chce się kochać? Nie wiem, czy gdzieś tego zdania nie usłyszałem, ale do takiego wniosku doszedłem.

 

Sami pewnie wiecie, że gdy brakuje seksu (zaznaczam, że szerzej chodzi mi o zaspokojenie seksualne takie czy inne) w związku, to wszystko zaczyna się powoli psuć, bo rzutuje to na wszystkie inne rzeczy.

 

Na koniec taka ciekawostka. Wspominałem już, że od czasu do czasu zaglądam na "netkobiety.pl". Przeczytajcie historię tego biedaka: http://www.netkobiety.pl/t95258.html

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam takie zasady:

1. Jak chcę się z babką tylko bzykać mówię o tym wprost i nie kłamię, że kocham, zależy mi etc.

2. Jak jestem z kimś "na poważnie" nie "robię na boki".

 

To pierwsze - unikniesz naprawdę chorych akcji ze strony kobiet pt. "kochanka która się zakochała" (przynajmniej je zminimalizujesz), a to bywa naprawdę uciążliwe i bardzo stresujące. Kobieta może zacząć rozpowiadać plotki wśród Twoich znajomych, rodziny albo przyłazić do pracy czy Cię stalkować.

 

To drugie wiąże się z tym, że tak jestem skonstruowany, iż zdrada = koniec zaangażowania się uczuciowego z mojej strony i przesunięcie kobiety z "półki" związek na "bzykanie". Ze wstydem przyznaję, że przerobiłem to na sobie i jest to najprostsza droga do rozwalenia związku. Jak chce się bzykać na lewo i prawo to tryb "single player".

 

Zanim zaczniesz zdradzać w związku bardzo głęboko to przemyśl, szczególnie jak masz dzieci (bo one nie są niczemu winne), a jak już się na to decydujesz to rób to cholernie rozsądnie i z głową na karku.

Edytowane przez OnTakiJakis
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Polsce temat tej "trzeciej" jest dziwnie odymiony, albo stosuje się optykę krzywego zwierciadła, przez co kształt zagadnienia jest widziany w postaci zdeformowanej. Wałkując taki temat warto przyjrzeć się społeczeństwom południa Europy, a szczególnie maczystowskiej Latynoameryki.  Np. w realiach kolumbijskich wygląda to tak:

 

http://arsinoe.blog.onet.pl/2007/09/16/macho/

co prawda pisze to chyba kobieta, ale jak na tę płec dość obiektywnie, poza wnioskami końcowymi

 

Panie takie jak segunda i otra są to jak najnormalniejsze zjawiska pod (mocnym) słońcem. W e Włoszech nasłuchałem się historii o kupowaniu precjozów dla kochanek, o podwójnym życiu i numerach zahasłowanych w komórce. O żonach i kochankach padających sobie w ramiona na pogrzebie swojego mężczyzny. Gosć stamtąd będąc juz na pewnym poziomie zawodowym czy społecznym MUSI posiadać kochankę, inaczej to umniejsza jego wartości. 

 

Czy daje nam coś do myślenia pan Holland, ukryty za goglami premier Francji, cichaczem jadący do swej druuugiej wybranki. Francuzi najbardziej byli oburzeni faktem, że skuter nie był Made in France. :) (ale zakładał krajowy kask)

 

http://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-hollande-w-ogniu-krytyki-za-jazde-zagranicznym-skuterem,nId,1092430

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Feniks napisał:

Mam takie pytanko do Was Bracia. Co sądzicie o dymaniu innych kobiet mając żonę.

Nie miej żony. Proste jak jebanie.

 

Facet nie traktuje seksu instrumentalnie - przynajmniej nie zawsze. Owszem zdarzają się typy troglodyterskie, ale popatrz sobie ilu jest teraz miękkich chłopców, którzy upatrują w samicy oparcia emocjonalnego.
Oprócz tego masz wszystkie typy jakie są pomiędzy powyższymi. Więc to co piszesz nie jest prawdą.

 

Druga sprawa - jakoś nie piszesz o tym w jaki instrumentalny sposób kobiety traktują 'borowanie jaskini'. Piszesz, że kobiety zawsze wiążą sex z emocjami. Gówno prawda. Popatrz sobie na pierwszą lepszą Karynę co dała D za stanowisko.

Kobieta nie zdradza jak jest jej źle w związku, kobieta zdradza jak jest jej źle samej ze sobą. Cała reszta, to czysta racjonalizacja = dopisana na prędce historyjka żeby się przed sobą usprawiedliwić.

Ot i masz - kolejny antyprzykład tego jak 'emocjonalnie' kobieta traktuje spółkowanie.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja bym napisał, że kobieta ZASŁANIA SIĘ emocjami, by wybronić swoją decyzje o zdradzie/zmianie gałęzi (czy inne decyzje które są społecznie odbierane jako karygodne). Brzytwa dobrze opisał to, że u kobiet chodzi tylko o dopisanie sobie historyjki (najlepiej wybielającej) do swoich czynów. Jakąś tam ideologie.

Podobnie jak wtedy gdy przelewa na cały ród męski swoją teorię, że dla żadnego z nas seks się nie liczy jako coś np co łączy ludzi, jest często też przeżyciem mentalnym, a jest tylko sportem (a widocznie panienko żaden się w tobie tak na serio nie zakochał).

Bo jak mawiają przecież mężczyzna nie posiada uczuć ani emocji... no nie posiada... przy pewnych kobietach nie posiada. Akurat przy tej która wypowiada takie słowa zapewne tak jest. I widocznie takich ta kobieta wybiera sobie, bo oparcia emocjonalnego kobieta dawać nie chce. Najlepiej jakby nic nie dawała i była zwolniona z każdej odpowiedzialności. Ciężaru mniej i to jej środowisko naturalne, więc i naturalnym byłby pociąg do wszystkich 'bezuczuciowców' który potrzeb emocjonalnych (m.in) nie mają.

Jest jakiś typ mężczyzny który w ogóle nie odczuwa emocji, jedynie stara się je nazywać czasami by jednak kobieta (ta szanująca się i robiąca to tylko pod wpływem wielkich uczuć) dopuściła go do majtek, więc być może dla niego jako konkretnej jednostki seks jest jedynie instrumentalnym przeżyciem, co nie znaczy że też taki człowiek nie może mieć zasad i np przelać swoja energie seksualną na sport, czy rozwój zawodowy i tam się "zmachać".

Dla zdrowia psychicznego może i każda sfera życia musi być zaspokojona (Maslov?), ale tak dobrze w życiu nie ma. Inaczej by wprowadzono dla każdego mężczyzny darmową kobietę, by jednak na zdrowiu nie podupadł. Większość takich rzeczy jednak trzeba sobie wywalczyć i zdobyć.

To wszystko i tak sie zazębia, bo kobieta chce emocji, więc je dostaje za każdym razem gdy sie wchodzi się z nią w interakcje, ona wymusza deklaracji "tak tak księżniczko ten seks jest z miłości, albo zauroczenia, chce związku", a w zamian mężczyzna dostaje seks i tak te dwie osoby podtrzymują zgodnie z teorią swoje zdrowie psychiczne.

Póki oczywiście kobieta tego seksu nie utnie, bo coś tam ten dany mężczyzna źle zrobił i jego wina, on ma się zmienić.

I czy ma prawo taki mężczyzna zaliczyć sobie inną? Zalezy pod jakim kątem patrzymy, prawnym, moralnym, niepisanej umowy między partnerami o wierności mimo wycofania seksu itd.

Pod kątem emocjonalnym? Kobiety sie na pewno by burzyły, bo to niedopuszczalne w ich mniemaniu, by ktoś JE krzywdził (one mogą, bo zawsze mają bajeczkę usprawiedliwiającą).

Pod naszym kątem? Powiem tak. Jeśli patrząc przez pryzmat pragmatyzmu i wiesz, że
- z własną kobietą seksu nie ma
- obwinia cię i nie jesteś w stanie zmienić jej stanu
- nadal masz swoje potrzeby
- nie możesz odejść bo łączy was 99% spraw, dzieci, rodzina, a to przecież tylko seks

Do zakonczenia związku (rozwód) z winy kobiety, choć one tak manipulują że jednak i tak wyjdą na te niewinne w sądzie, bo przecież głęboko wierzą w winy innych i potrafią to doskonale uzasadnić, doskonale wiarygodnie kłamiąc. Wyjścia zbytnio nie ma, więc jakieś marne uzasadnienie posiadasz.

A pragmatycznie: poza związkiem robisz sobie zdrowie psychiczne z kochanką. Żonka widząc że nie napastujesz na seks w końcu może sama zaczyna dociekać co i jak, może być zazdrosna, może w końcu sama odczuwać potrzeby i od nowa seks uruchomić. Albo... wzajemnie się zdradzać, bo ona uzasadnienie zawsze znajdzie, mimo że to ona jest winna danemu stanu.

I teraz rozwiązanie jak wygląda przy tym kiedy zdradzasz? Obie strony są zadowolone, szczęśliwsze, co przekłada się na lepsze relacje. Nie ma potrzeby seksu z kobietą w związku, więc nie ma z nią "zatarczek". Kobieta nie jest napastowana, w końcu nie musi sie "męczyć" tym seksem więc też jest bardziej zadowolona. Nikt o zdradach nie wie, więc... efekt jest pozytywny.

Tyle że to taki środek naprawiania związku w którym partnerzy siebie nie kochają, nie szanują. Przecież gdyby kobieta kochała to by jakoś zaspokajała męża, a nie jeździła mu po głowie, odcinała go od przyjemności, rozładowania, czy miłego spędzania czasu kiedy on się przecież stara. Ale przecież dobrze wiemy że kobiety to kochają, ale siebie i to one mają prawo rościć, nikt poza nimi.

Oczywiście pod kątem moralności i zasad jest to niedopuszczalne, lepiej by było gdyby seks z partnerką był zawsze i wszędzie, dałoby się to wszystko jak kobiety mówią naprawić "rozmową", ale najzwyczajniej w świecie wiemy że uczuciami kobiety sterować się nie da i jeśli ona zaczyna manipulować seksem, używać go jako karty przetargowej, albo jej potrzeby seksualne są wyciszone do minimum, to rozmowa niewiele zmieni a wręcz pogorszy bo własnie dojdzie element obwiniania.

Szczególnie gdy w danym osobniku tkwi białorycerstwo, monogamia i otoczka tej jedynej (która ma go w dupie, ale tylko w przenośni a nie kutasa w jej dupie), to pozostaje sie mu męczyć i czy dostanie za to nagrodę? Być może w niebie, jeśli istnieje taka forma nagrody, ale w tym życiu przypłaci utratą zdrowia psychicznego, a w konsekwencji fizycznego.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, Brzytwa napisał:

Druga sprawa - jakoś nie piszesz o tym w jaki instrumentalny sposób kobiety traktują 'borowanie jaskini'. Piszesz, że kobiety zawsze wiążą sex z emocjami. Gówno prawda. Popatrz sobie na pierwszą lepszą Karynę co dała D za stanowisko - znam osobiście jedną taką;), dała wielu Panom.

Kobieta nie zdradza jak jest jej źle w związku, kobieta zdradza jak jest jej źle samej ze sobą.

Cała reszta, to czysta racjonalizacja = dopisana na prędce historyjka żeby się przed sobą usprawiedliwić.

Ot i masz - kolejny antyprzykład tego jak 'emocjonalnie' kobieta traktuje spółkowanie.

I wszystko jasne

 

Ot i @Brzytwa wiem, że najlepiej "nie mieć" żony..........ale Ja na razie mam, a mam bo....... już kiedyś pisałem.

Dzieci,wspólnota majątkowa itd. - podkreślone najważniejsze.

 

Z racji tego, że ze soba nie śpimy od wielu lat i moja papierowa żona nie posiada pociągu seksualnego (okłamywała mnie lekko 15 lat), to przez zupełny przypadek !!! poznałem 2 samice na boku. Wcześniej odrzuciłbym zaloty, ale po "przebudzeniu" zostawiłem numer;), jeden ciągnie sie już prawie 2 lata, drugi około roku.

Moja wcześniejsza, pierwsza zaczyna już wysuwać roszczenia i próbuje nacisków (czysta manipulacja) abym zaczął z nia żyć jak "współmałżonek".

Oczywiście NIGDY nie powiedziała mi tego wprost;).

Druga jest już po 30 -tce, rozwiedziona bez dzieci, świetnie utrzymana.

Schemat ten sam, jedynie z racji jej wykształcenia lepiej owija w bawełnę, np. ostatnio zaproponowała mi zamieszkanie w tym samym mieście (całkiem przypadkowo:lol:).

Oczywiście są singielkami;).

 

Skromnie dodam, że jestem "niezłą" partia dla tych samiczek. Jestem zaradny, mam fach w ręku i jeżdżę po "zagramanicach" zarabiać niezłą kasę.

Jestem absolutnie samodzielny i samowystarczalny.

ONE nie są !!!! - nigdy się do tego nie przyznają.

 

Tak więc ciągne ten układ jedynie dla seksu i miłego spędzania czasu.

Jak tylko zacznie sie marudzenie i ględzenie - to mnie nie ma !!! TYLE

Zmieniam na inny model.

 

Żona jest mi tylko potrzebna do pracy przy dzieciach - tu napiszę szczerze, że bardzo mi sie przydaję.

Do niczego więcej !!!

 

Z "samicami" które wymieniłem jestem wyłącznie dla świetnego? seksu - i tylko dla tego !!!

Czasem gorszy, niemniej z reguły jest dobry seks.

Dodam, że niewiele mnie kosztują i to też jest atut:).

 

Edit:

Ta starsza załatwiła sobie lepiej płatne i mniej odpowiedzialne stanowisko w tym samym "urzędzie" rozkładając nogi kilkukrotnie.

Sama mi się do tego przyznała, na lekkim rauszu.

Oczywiście wcześniej  - jak mnie nie znała, po rozwodzie:rolleyes:

To jest własnie "emocjonalne" podejście do seksu:lol:.

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.