Skocz do zawartości

Błahe spięcie - koniec związku - warto rozmawiać ?


Rekomendowane odpowiedzi

Salve Bracia ...
Poniżej moja historia, bardziej ku informacji i przestrodze niż z prośbą o radę, bo temat uważam za posprzątany. A i dość błahy.

 

Aktorzy farsy: Ja i ona - razem przez 8 miesięcy, mimo odległości ok. 100km, właściwie tylko weekendy razem, różnica wieku ponad 15 lat, jej SMV 8/10, ładne ciało, śliczny biust, duży temperament seksualny, różnica zasobów kosmiczna na moją korzyść (ona z poważnymi długami), różnica wykształcenia duża na moją korzyść. Ona uważa się za intelektualistkę (po maturze), czyta te książki, które należy czytać, bo tak w necie ktoś napisał, więc nosi głowę wysoko, choć różnica w obyciu, oczytaniu, inteligencji, dystansie do siebie i pojmowaniu świata znów duża na moją korzyść. Na każdą próbę dyskusji, polemiki lub czegoś w tym rodzaju reaguje gniewem, niedużym fochem lub świętym oburzeniem. Jednak mimo różnicy w zasobach, z jej strony brak jakichkolwiek prób wyciągnięcia kasy.

 

Sytuacja: pięknego wieczoru (jak codziennie) rozmawiamy przez telefon o pewnym problemie finansowym, który ma ona. Nie rzucam się z pomocą tylko próbuję ją naprowadzić na jakieś rozwiązanie lub prośbę o pomoc. W pewnym momencie wyskakuje mi z pomysłem, który jeży mi włosy na głowie. Moja automatyczna reakcja: "No chyba zgłupiałaś". Na to słyszę ostre "Nie będę z Tobą rozmawiać!". Ja: "To część" i  rozłączam rozmowę. Dnia następnego dostaję sms "Możesz być z siebie dumny. Czuję się niesprawna. Już nigdy mnie nie obrazisz". W odpowiedzi piszę, że kto tu kogo obraził, i że powinna nie czepiać się głupot i mieć więcej dystansu do siebie.

 

Zapada cisza, długi weekend szlag trafił, wszystkie planowane wspólnie aktywności również. Nie dzwonie, nie piszę. Po ponad tygodniu (10 dni) pakuję jej rzeczy i gdy siedzę w samochodzie, żeby jej zawieźć, ona dzwoni. Krótkie pytanie z mojej strony "Co z nami ?" - słyszę "nie wiem". Mam dość - jadę, żeby porozmawiać oko w oko, po 8 miesiącach związku (??) nie mam ochoty na gierki przez telefon. Rozmawiamy w samochodzie, pytam co dalej - nie patrzy mi w oczy, twierdzi, że się nie odzywałem, ona przeżywała i cierpiała przez 3 dni, potem jej przeszło i nie będziemy razem. Że gdybym zadzwonił nawet 15 min po naszym spięciu to byłoby OK, że czekała, że cierpiała, a ja ją olałem.
Stwierdzam, że też mogła zadzwonić, że moja obecność tutaj świadczy o tym, że mi zależy, ale nie proszę o nic, przyjmuję to co mówi ona do wiadomości. Rozmawiamy chyba 2 godziny, każde opowiada jak to widział. Ona, że jest zmęczona jeżdżeniem (a zawoziłem i przywoziłem jak prywatna taksówka), że za rzadko się spotykaliśmy, że nie, i nie i już nie, jestem jej obojętny. Ale prosi (!!), żebyśmy zostali przyjaciółmi, i żeby mogła dzwonić. Stwierdzam, że zobaczymy.

 

Następnego dnia, po nocy raczej słabo przespanej puszczam jej wiadomość - "taka gorzka refleksja mnie naszła jeszcze po naszej wczorajszej rozmowie: oboje zbyt dumni, oboje dotknięci, oboje chcieliśmy "wygrać" tę sytuację, pokazać,że ten/ta druga jest "winna", żadne się nie odezwało. Tymczasem tutaj nie ma zwycięzców - oboje przegraliśmy coś fajnego i skończyło się to obustronnym cierpieniem wynikającym z dumy = głupoty obu stron". Odpowiedzi nie było - zresztą jej nie oczekiwałem.

 

W ciągu następnego tygodnia kontakty takie sobie, najczęściej inicjowane przeze mnie, choć i ona podtrzymuje kontakt (sms i telefon). No cóż, u mnie hormony uzależniające w pełnym działaniu, samopoczucie słabe, lekko depresyjne pt. "Już nic dobrego mnie w życiu nie spotka". Mam ogromne poczucie winy, że mogłem zadzwonić i porozmawiać, że doszlibyśmy do porozumienia. Po kilku dniach, przy okazji rozmowy o zleceniu, które mogłaby dla mnie zrobić, nie wytrzymuję i wysyłam sms, że tęsknie. Za chwilę dostaję odpowiedź "Ja za Tobą też tęsknię". Dostałem skrzydeł i dzwonię - rozmawiamy jak kiedyś, co u kogo i jak minął dzień. Zapraszam ją na obiad w niedzielę - słyszę zgodę. Fantastycznie. Hormony buzują radośnie, aż do soboty kiedy to na mój sms, że "tęsknie, cieszę się, że się zobaczymy", brak odpowiedzi. Po kilku godzinach dzwonię, żeby dograć spotkanie, pytam czy czytała sms, słyszę "czytałam, ale nie wiedziałam co odpowiedzieć".

 

Ehhhhh, spotkanie w niedzielę, obiad i spacer po mieście, ona na początku spięta, unika kontaktu wzrokowego, potem wyraźnie się rozluźnia, spotkanie nawet przyjemne, żadnych rozmów o tym co było. Tym niemniej każda próba inicjowania lekkiego kontaktu fizycznego przeze mnie spotyka się ze zdecydowanym oporem. Jej pytania "Czy myślisz, że możemy się przyjaźnić?" (ja: może, nie wiem) odbijam pytaniem "Czy myślisz, że możemy być razem?" (ona: nie). Odwożę ją do domu, ona stwierdza, że było fajnie, ja mam w głowie postanowienie zakończenia jakichkolwiek kontaktów, jestem zły i wkurzony sam na siebie i na nią. Niestety w drodze powrotnej łapię dwa mandaty za prędkość (w sumie to się należało), piszę jej jakie to przygody mnie spotkały. Ona się przejmuje, wymieniamy kilka wiadomości. Późnym wieczorem dostaję wiadomość, że "ogarnia ją depresja" na co się wkurzam i piszę dłuuuugą epistołę, że to raczej ja mam powody do deprechy (przegiąłem - wiem). Z jej strony jakieś popiskiwania ...

 

Uważam, że jest posprzątane, czas iść dalej. Od jutra mam zamiar zakończyć temat - żadnych kontaktów, żadnych wiadomości, nic. Rzucam się na robotę, zajęcia codzienne, to co lubię robić. Będę się zamęczał na treningach, aż wyjdę na prostą. A może jakaś chętna dziewoja również w międzyczasie się trafi.

 

Teraz zanim się rzucicie na mnie, albo, że piszę o pierdołach, albo, że za długo i zbyt detalicznie, to potraktujcie to:

po 1. jako moje oczyszczenie,

po 2. jako taką myśl, że warto rozmawiać. Gdy emocje opadną, nie warto się zamykać, warto zadzwonić i posłuchać, co ta druga strona myśli i co ma do powiedzenia, nawet jakby to miał być stek inwektyw. Wtedy przynajmniej wiadomo co i jak,
po 3. czasami trzeba po prostu odpuścić.

 

Sorry za lekki chaos w wypowiedzi. A teraz możecie spuszczać gromy na mą biedną, starą i ogłupiałą hormonami głowę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli Ci zależy, to napewno warto rozmawiać. Zawsze warto. Chyba że laska daje jasne objawy choroby psychicznej/borderline/totalnego niedorobienia umysłowego. Albo jak w moim przypadku w ostatnim związku: ta sama rozmowa odbywa się przez pół roku i nie ma żadnych wniosków, a coraz więcej żalu, bólu i kwasu.

 

Niemniej jednak rozmawiać moim zdaniem zawsze warto jeśli kobietka wydaje się wartościowa i fajna. Bo rzecz w tym, że jedziemy tutaj na kobiety, że niedojebane, głupie, tępe, że manipilują - a sami jako faceci też jesteśmy ostro pojebani, ciągle mierzymy sobie fiuty i zachowujemy się nieraz jak rozkapryszone dziewczynki.


A olewanie lasek często się opłaca, ale nie w związku, kurwa. Nie w związku.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chciałeś żeby wróciła i znów cię lofciała popełniłeś błąd w tym miejscu:

 

20 godzin temu, GurneyHalleck napisał:

Nie dzwonie, nie piszę. Po ponad tygodniu (10 dni) pakuję jej rzeczy

 

To powinno nastąpić po 48h, pakujesz, wieziesz jej pod drzwi, dzwonisz dzwonkiem, ona otwiera.

 

Mówisz: twoje rzeczy, pa. Odwracasz się, wsiadasz do auta i odjeżdżasz w siną dal.

 

Zero dyskusji, odbierania telefonów, czekasz kolejne 2 dni aż przejdzie wszystkie fazy, przerzucania winy, obelg, błagań, przepraszania, aż dojdzie do momentu błagania o twój powrót.

 

Wtedy łaskawie możesz porozmawiać, ale wszelkie próby przerzucenia winy na ciebie, zbagatelizowania swojej lub rozłożenia po połowie ucinasz bezkompromisowo.

 

Efekt = kontrola nad sytuacją i pani zna swoje miejsce.

 

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ona ma wiedzieć?!

Szkoda, że nie pisałeś wcześniej w trakcie rozwoju nieciekawej sytuacji. forum naprowadziłoby Cię na właściwe tory
Facet powinien trzymać lejce kontrolując sytuacje w związku. Ty zupełnie je puściłeś; latały sobie swobodnie z wiatrem. 
Nie odpowiadaj na proste, ale istotne kobiece pytania słowem ''nie wiem".  Kto ma do cholery wiedzieć, ona?! rozchwiana emocjonalnie kobieta? którą rządzą emocje, hormony i setki innych czynników?
W lewo albo w prawo. Kierunek, którego jesteś pewien i którym pewnie kroczysz. Ona musi widzieć, że jesteś zdecydowany. Żeś przewodnikiem, ostoją tego związku
To ważne w wieku okołorównolatków, a już w ogóle w Twojej sytuacji takiej różnicy wieku. Myślę, że ona jeszcze bardziej potrzebowała silnej ojcowskiej ręki z Twojej strony. 
Ty natomiast działałeś zgoła inaczej. podziałałeś jak tampon
Kobieta ma swoje problemy, których możemy posłuchać, poklepać po główce, doradzić, ale bez przesady. Nie trzymając ramy przeistoczyłeś się w jej oczach z pewnego faceta w koleżke przyjaciela na którego ramieniu może się wypłakiwać.  

Ktoś kiedyś wstawił tu ten wymowny obrazek.
Le_Monument_de_la_Renaissance_africaine.
Od wtedy stanowi tapete na moim laptopie i telefonie. I nie pozwala nawet na chwile tracić jaj w relacjach z niewiastami.

Edytowane przez The Saint
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@The Saint

 

Tutaj popieram, totalnie brak zdecydowania z Twojej strony i dodatkowo brak bycia konsekwentnym.

Laska na to patrzy i widzi pizdeczkę, która z jednej strony chce być z nią, a z drugiej chce niby coś tak pokazać.

Pokazujesz, że nie cenisz swojego czasu i z jej faceta automatycznie stajesz się przyjacielem.

Bo ta laska może Cię teraz okręcać wokół palca jak chce - czyli jesteś słaby.

Choćby nie wiem jak mąciło Cię w głowie, na zewnątrz, w tym co robisz musisz być stały - bo myśli i emocje są - ale od Ciebie zależy czy będziesz działać przez nie czy mimo nich

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze nie zgadzam sie z kolegą wyżej odnosnie tego że jestes słaby, czy głupi...Jestes po prostu osłabiony i ogłupiony...

Oglupienie w Twoim przypadku to brak wiedzy, bądz wiedzy opartej na fałszu...

Masz teraz paradoksalnie dobry start by coś zmienić, jestes tylko czlowiekiem, masz prawo do popelniania błedu, i wyciagania wniosków, jesli za kazdym razem bedziesz pakował sie w te same problemy, to wtedy z "duma" można nazwac Cie głupkiem, ale narazie masz okazje by wyjść na prosto, czego Tobie życze...

Nie stosuje sie takich samych rzeczy na poczatku znajomości, podrywie i w trakcie związku...

Na poczatku uwodzenia możesz byc niedostepny, ale jak juz jestes w zwiazku i dalej jestes niedostepny, to wybacz ale ten związek trafi chuj! Bo zwiazek przedewszystkim to wspólpraca, jak można wspolpracowac z kimś kto jest niedostepny, zimny? No nie da się...

W takim momencie jestes w zwiazku tylko fizycznie, psychicznie gdzies na Alasce...

Jako męzczyzna masz stawiac sprawe jasno, jak Ci sie coś nie podoba, tego wymagasz tez od drugiej strony, nie zamykasz problemu, nie udawaj ze nic sie nie dzieje, bo w pewnym momencie dojdziesz do punktu "pokazowego" który stosuje multum par, mianowicie na zewnatrz usciski, przytulanie, fotki z Egiptu a w wewnatrz "Jak Ja Ciebie skurwysynu nienawidze"

Hormony hormonami, po to sa abysmy sie mogli rozmnażac, jak zwierzeta, z ta różnica że my mamy rozum, inteligencje, to nas wyróżnia...

Powodzenia! Tyle odemnie?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cały czas mamy do czynienia z tym samym mechanizmem - laska testuje czy nadal jesteś męski i silny (niezależny od niej), aż w końcu okazałeś że Ci zależy, czyli okazałeś słabość. To pociągnęło za sobą całą resztę. Nie zachowywałeś się wg. zasad tej gry, więc przegrałeś, żadna tragedia. Ja też bym przegrał przy pięknej, pachnącej młodością dziewczynie.

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No cóż, mi się wydaje, że po prostu się w Tobie nie 'zalofciała', ot co. Haj opadł, nie jesteś dla niej wzorem mężczyzny, nie podziwia Cię. Tylko tyle i aż tyle.

 

Też nieraz zachowałem się jak pizdeczka, ale nie byłem zagrożony 'przyjacielstwem', bo mimo to była mocno we mnie zabujana i bała się, że faktycznie spierdolę.

 

Myślę, że gdyby jej mocno zależało to te gierki były by mniej dotkliwe. Bez straszenia odchodzeniem. A tak to... chyba nie laska dla Ciebie.

 

Pozdro.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 hours ago, The Saint said:

Szkoda, że nie pisałeś wcześniej w trakcie rozwoju nieciekawej sytuacji.

Dokładnie, może ktoś z Braci przyznał by się, że ją posuwał na długi weekend i miał byś jasną sytuację. Jak dla mnie to na 99% ona nie czekała i nie zamartwiała się tylko obiągała innemu w tym czasie. A jak chodziliście po mieście to była spięta, bo bała się, że ktoś ją zauważy i że ten nowy może robić o to dym.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Brzytwa jak zwykle zamknąłeś szybko i zgrabnie, nie mam pojęcia jak by się to skończyło w rzeczywistości. podejrzewam, że tak samo, ale przynajmniej rzeczywiście widać by było kto tu rozdaje karty.

 

@Assasyn dzięki za bardzo merytoryczną wypowiedź, prawie dokładnie takie same wnioski wyciągam teraz. A że miotałem się wcześniej, no cóż, takie podjąłem decyzje i takie poniosłem konsekwencje. Trzeba się otrzepać i iść dalej. Haj hormonalny opada powoli, jeszcze chwila i będzie pozamiatane do potęgi :)

 

@The Saint nie doczytałeś, wcześniej lejce trzymałem ja i właśnie za mocno je chciałem zaciągnąć, stąd mam co mam. Moje odpowiedź "nie wiem" to już etap późniejszy, kiedy odpowiadam na pytanie czy mamy być "przyjaciółmi". Oczywiście, że prawidłowa odpowiedź brzmi - "ogarnij się panna, nie ma takiej możliwości". Ale wtedy po prostu nie wiedziałem.

 

Zresztą i tak - NA PEWNO - nie mógłbym być z panną, która myśli, że może mieć do 0,5 % (procenta !!) alkoholu we krwi ("czyli tyle co w karmi, co właśnie piję, śmieszne") czy twierdzi że bardzo dużo słuchała tego gościa co się nazywa Led Zeppelin, a sterowiec to przecież pływa po wodzie. No sorry, musiałem się wyzłośliwić. Czasem było ciężko. Ale jak Marek napisał, przy młodej, pachnącej dziewczynie stary satyr (znaczy ja) głupieje po prostu.

 

Ave !

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawie zawsze warto rozmawiac, ale... No wlasnie - masz do czynienia z kobieta.

 

Wg mnie albo uklada sie samo ''automatycznie'', albo nie uklada sie wcale. Z doswiadczenia wiem, ze wszelkie proby ''naprawienia'' zwiazku nie dzialaja, albo dzialaja na krotki okres i malo solidnie. 

A prawdziwie zakochana kobieta, nawet by nie pomyslala o jakichs tam przyjazniach. Chyba po prostu wykorzystala dogodna okazje.

 

Ja to tak widze, ale moge sie mylic. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie patrzcie na sytuację relanie: młoda ładna cyculka i dużo starszy koleś 100km dalej. Co mogła od niego chcieć? Kasę. Opowiadała mu o problemach finansowych, bo liczyła, że rzuci parę tysiaków.

Taka młoda cyculka ma bardzo wielu chętnych do bzykania. Pewnie jakieś fajne ciacho zaproponowało jej wyjazd na długi weekend, albo coś w tym stylu, więc sprowokowała kłótnię, żeby wykręcić się ze spotkania ze starszym. Po tym jak dymała się z młodym byczkiem, już chciała zakończyć ze starszym, bo widziała, że kasy od niego nie dostanie.

A opowiadanie bajek o tym kto coś źle powiedział jest po prostu niedorzeczne... Co by nie powiedział to sytuacja jest czarno-biała i wcześniej czy później by doszło do tego samego. Jedynie trzeba pochwalić, że nie dał jej kasy.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Autor posta jest kołem ratunkowym. Świadczy o tym próba skierowania relacji na przyjaźń, czyli zadzwonię do Ciebie od czasu do czasu, może nawet dam się puknąć na dzień dziecka a w zamian za to, będę miała iluzję oparcia w Tobie. Tak naprawdę to przejebałeś, bo nie zaoferowałeś realnej pomocy, co było jedynym motorem jej działania. To miał być klasyczny barter z niedopowiedzeniami , czyli klasyka w ich wypadku, żeby nie czuła się jak kurwa. Miałeś farta o ile celowo tego nie rozegrałeś w ten sposób. Temat przerobiony osobiście w każdej wersji, różnicy wieku, SMV itd.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 hours ago, Rysiek said:

czyli klasyka w ich wypadku, żeby nie czuła się jak kurwa

Bardzo dobrze powiedziane. Laska mówi, że kocha i nie widzi nic dziwnego, że daje dupy a w zamian oczekuje kasy.

Gdyby koleś wprost powiedział, daj mi dupy a ja Ci zpałacę byłoby: przecież nie jestem kurwą!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie tak to działa. Podobnie jest z tematem puszczalskiej. Laska może się pruć jak stare prześcieradło, ale nie możesz jej tego uświadomić, bo dostaniesz bana na dupę. Tak też działa to w przypadku alkoholizmu, kiedy uzależniony wypija litr wódy przez wieczór, ale po pięćdziesiątce. Spróbuj mu zaoferować w knajpie litra od razu.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.