Skocz do zawartości

Dieta wegańska (i budowanie masy mięśniowej).


Rekomendowane odpowiedzi

Szukałem podobnego tematu, ale nie znalazłem.

 

Przyznam szczerze, że zawsze trochę wyśmiewałem dietę wegańską, kojarzyła mi się ze spedalonymi hipsterami-słoikami z WarshaFFki~~~, poza tym lubię mięso i owoce morza. Ale ostatnio coś ostro przestawia mi się w głowie.

 

Zacząłem trochę interesować się ezoteryką (a filozofią Wschodu interesuje się już od około 8-9 lat) i tak jak mówił i pisał Marek - wyczuwam złą karmę w jedzeniu zwierząt, zwłaszcza tak rozwiniętych jak krowy lub świnie.

 

Moralnie czuje się przez to trochę niski, mimo że tego typu argumenty zazwyczaj wywoływały u mnie tylko cyniczny uśmiech.


Dodatkowo obejrzałem dzisiaj ten film i mimo, że kiedyś widziałem już podobne rzeczy i wiem jak to się odbywa (ciężko się oszukwiać że w ubojniach pracują ludzie kochający zwierzęta, nie?), to dzisiaj coś we mnie pękło i poczułem się jakbym dostał mentalny wpierdol:

 

 

 

Można w takie rzeczy jak karma wierzyć lub nie, można mieć poczucie moralności i słuszności mniej lub bardziej rozwinięte, ale chodzi mi też o względy zdrowotne.

 

Od dłuższego czasu mam problemy ze skórą (powracająca wysypka na dłoniach itd), czuje się bardzo ociężały i zmęczony po każdym posiłku. Tak jakby jedzenie zabierało mi energię, zamiast ją dawać. Czytałem wiele artykułów traktujących o tym, że np. trawienie mięsa i nabiału zżera bardzo dużo mocy przerobowej człowieka, więc teoretycznie białko roślinne powinno szybciej budować mięśnie (mniej energii przejebane na trawienie i przetwarzaniu białka jakiegośtam na jakieśtam inne - wybaczcie, dupa ze mnie, nie chemik a nie chce mi się teraz szukać linku). Moje objawy IBSo-podobne (burczenie, przelewanie w brzuchu, odbijanie) też chuj wie czym są spowodowane, lekarze są bezradni - oczywiście.

 

Na youtube natknałem się na wiele kanałów gdzie kulturyści i fitnesiarze wypowiadają się na ten temat, bardzo wielu z nich twierdzi że po przejściu na dietę wegańską już po 3 miesiącach ich cera poprawiła się nie do poznania, mają dużo więcej energii, siły, a nawet większe przyrosty (w każdym razie napewno nie mniejsze). Np. ten koleś:

 

 

 

I wielu innych.

 

Szczerze to przeszedłbym na weganizm bez zastanowienia (na 3 miesiące, tylko spróbować - co szkodzi? Zawsze można wrócić do mięsa albo do samego nabiału/ryb)

tylko że moja naturalna postura to typowy wieszak na ubrania/strach na wróble ok. 60 kg, do tego jedzenie nie jest moją pasją (czasami uwielbiam coś wszamać, ale na codzień zazwyczaj nudzi mnie i męczy) i boje się że na diecie wegańskiej będę musiał zjeść objętościowo dużo więcej. Do tego dochodzą problemy na wyjazdach, bo raczej cały świat jest mięsożerny i ma wyjebane.

 

Moje pytanie: czy ktoś z was jest na diecie wegańskiej? Jeśli tak to od jakiego czasu, jak wrażenia? 

 

Czy ktoś jest na diecie wegańskiej i jeszcze do tego chodzi na siłownię i rosną mu mięśnie?

 

 

 

Edytowane przez Tamten Pan
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie był bym w stanie przejść na dietę wegańską, w swoim czasie testowałem różne formy odżywiania.

 

Po licznych eksperymentach doszedłem do wniosku, że z dużym bólem mógłbym przejść na wegetarianizm, czyli nie jeść mięsa, ale spożywać produkty pochodzenia zwierzęcego.

 

Jaja, mleko, sery + dużo roślin strączkowych + inne produkty roślinne = na tym da się w miarę komfortowo żyć. 

 

Natomiast ograniczenie się jedynie do produktów roślinnych jak dla mnie, było strasznie uciążliwe, przez 3 miesiące chodziłem non stop głodny. Chuj z tego, że bilans kaloryczny mi się zgadzał, byłem zwyczajnie głodny. 

 

Kumpel wytrzymał na diecie wegańskiej przez 4 lata, i też stwierdził, że cały czas chodził głodny. Jak się w końcu dorwał do mięsa, miał łzy (autentycznie się popłakał) w oczach i to bynajmniej nie dla tego, że krzywdzi biedne zwierzątko, ale ze szczęścia, że w końcu mógł się najeść.

 

Aktualnie mięsa ssaków jadam niewiele, wręcz sporadycznie. Zastanawiam się nad wykluczeniem mięsa (i ssaków i ptaków) z codziennej diety i ograniczeniem się do spożywania jedynie w święta, czy jakieś grubsze okazje typu śluby.

 

Być może parcie na mięso mamy przez nasza domieszkę neandertalskiego dna, a taki Hindus np. nie ma tego parcia, no ale to tylko taka moja teoria, niczym nie poparta. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie rozumiem ludzi, którzy np. kpią ze zbawienia i 72 dziewic w raju, a jednocześnie wierzą w karmę i lepszą reinkarnację po śmierci za dobre uczynki za życia. Serio nie widać analogii?


Jeśli chodzi o dietę, to uważam, że jako gatunek nie wyewoluowalibyśmy tak daleko nie jedząc w ogóle mięsa.
Czy można mieć wysportowane ciało nie jedząc mięsa? Pewnie tak, wystarczy popatrzeć na skoczną antylopę, ale czy na prawdę o to Ci chodzi?
W przyrodzie drapieżnik jest lepiej rozwinięty i rzekłbym bardziej wyrafinowany. Aby upolować musi być sprytny, posiadać umiejętność przewidywania i logicznego myślenia, często pracować zespołowo. Ofiara jedyne co musi robić to szybko spierdalać, ewentualnie być takim spaślakiem, że samą masą odstrasza agresorów.

 

Ludzie jedzą to co krowa i dziwią się, że nie są tacy jak puma.

 

Taka dieta typowo pod roślinożercę, to może być dobra dla kobiet, bo ekspansja i dominacja nie leży w ich naturze, a raczej życie stadne jak krów na pastwisku.

 

 

 

A ten koleś z filmu to jest na bombie, więc nie ma żadnego znaczenia czy je mięso czy nie je.
 

Edytowane przez von.hayek
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dieta wegańska z powodów ideologicznych (jako bunt przeciwko cierpieniu zwierząt) dla mnie nie ma sensu.

 

Bo jeżeli ktoś nie je mięsa z powodu tego, że zwierzęta cierpią to powinien zrezygnować również z używania wszelkich produktów skórzanych, kosmetyków, wszelkiej maści lekarstw i pewnie wielu wielu innych. W innym przypadku jest to hipokryzja i działanie na pokaz.

 

Taka nasza natura, że niejednokrotnie rozwój naszego gatunku jest okupiony cierpieniem innych gatunków. 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

ale ze szczęścia, że w końcu mógł się najeść.

 

Nie no, bez jaj. Akurat w diecie wegańskiej jest od-chuja rzeczy którymi można się najeść a nawet nażreć jak wieprz.

Mi też się to kojarzyło z korzonkami-marchewką-sałątką, ale np. ryż ostro zalany olejem sezamowym, soczewica, fasola, wszystko zalane np. tahini albo hummusem, podane ze smażonymi grzybami itd.- można się nażreć jak świnia. A makaron itd.? Nie rozumiem co mięso ma wspólnego z napchaniem żołądka?

 

Cytat

Ja nie był bym w stanie przejść na dietę wegańską

 

Ja też nie wiem czy bym był. Może się skuszę, spróbować nie zaszkodzi. Przy okazji wzrośnie mi umiejętność kreatywnego gotowania, bo trzeba będzie ruszyć głową.

 

Cytat

 

A ten koleś z filmu to jest na bombie, więc nie ma żadnego znaczenia czy je mięso czy nie je.

Bardzo możliwe, że tak jest.

Dlatego dopóki nie spróbuję sam, nie będę się "mądrował".

 

Cytat

Nie rozumiem ludzi, którzy np. kpią ze zbawienia i 72 dziewic w raju, a jednocześnie wierzą w karmę i lepszą reinkarnację po śmierci za dobre uczynki za życia. Serio nie widać analogii?

 

Widać. Nie chodzi mi o życie po śmierci, poza tym reinkarnacja zakłada śmierć twojej osobowości, a skoro i tak nie pamiętasz że żyłeś, to w sumie tak, jakbyś umarł. Chodzi mi o życie jeszcze teraz, tutaj i przyciąganie do siebie złych rzeczy. Poczytaj sobie o fizyce kwantowej, szczególnie teorii strun i posłuchaj audycji Marka, idealnie wszystko zgrywa się w logiczną całość. Ok, pewne luki są i to ciągle sfera domysłów, ale nic sensowniejszego na chwilę obecną nie znalazłem jeśli chodzi o systemy wierzeń w cokolwiek głębszego poza chlaniem, ruchaniem i żarciem.

Tymczasem wiara w to, że był jakiś ogromny wybuch, który chuj wie skąd się wziął, który przypadkiem stworzył takie formy życia jak ludzie i całą biosferę jest dla mnie taka samą naiwnością i arogancją/bezczelnością jak raj i 72 dziewice za wysadzenie się w powietrze. 

 

Także chodzi raczej o ezoterykę niż wierzenia związane z jakąś konkretną religią - dokładnie to o czym mówił i pisał Marek. Poza tym nawet jeśli świat jest czysto materialny i nie istnieje totalnie nic poza tym co widzimy (w co nie uwierzę, bo było w moim życiu trochę zjawisk niewytłumaczalnych i nie byłem ich jedynym świadkiem) to świadomość, że dokładam się finansowo do biznesu który w ten sposób traktuje zwierzęta trochę mnie jednak wkurwia i martwi.

 

No i względy zdrowotne.

Tacy jesteśmy kurwa niby niesamowicie rozwinięci (nawet nie wiemy co się kryje w głębi oceanów i pod ziemią i w dalszym ciągu przerasta nas podróż na najbliżej leżącą planetę), a tymczasem współczesna medycyna od kilku lat nie jest w stanie poradzić sobie nawet ze zwykłą-jebaną-wysypką która ciągle mi wraca, nie ważne ile sterydów wsmaruję w łapy, i z regularnie pękającą skórą na dłoniach.

Doktorsy medycyny, a u wielu już byłem i wszyscy cieszyli się dobrą opinią, rozkładają też ręce nad moim burczącym żołądkiem, nietypowymi ruchami jelit, odbijaniem się i uczuciem ociężałości.

Idziesz, płacisz 150 zł za wizytę albo kilka tysi za penetrację oralno-analną sondą z kamerą i słyszysz "no pan tak po prostu ma, z tym da się przecież żyć", dostajesz jakieś gówno na receptę za kolejne 200 zł które nie pomaga wcale albo pomaga chwilowo i nara, replay.

 

such-medic-so-8k6b7g.jpg

 

Pieseł mówi: Wow, such modern, very XXIVth century, so futuristic, much science!

 

Napewno współczesne mięso wypchane jest antybiotykami, sterydami albo czymś podobnym, solą, połową tablicy mendelejewa, konserwantami i innym gównem.

Nabiał chyba też zbyt zdrowy nie jest, z tych samych powodów.

 

Tak, wiem - warzywa, owoce i inne rośliny też są pryskane i też często rosną w glebie która ma w sobie wiele metali ciężkich.

Ale wydaje mi się że mniej jest w nich syfu niż w mięsie.

 

Oczywiście prawdy nie da się znaleźć inaczej niż doświadczając - bo znajdziemy zaraz 1000 badań naukowych, oczywiście każde będzie sponsorowane przez innych lobbystów i będzie stwierdzało zupełnie przeciwstawne rzeczy. Powodzenia.

 

No to może odpowiedź leży w diecie? Nie wiem. Może będzie lepiej, może będzie gorzej.

Jak spróbuję, to Wam powiem. Wydaje  mi się że jedząc tyle samo kalorii z produktów roślinnych ile jadłem jedząc "normalnie" nie powinienem nic schudnąć, tak na "chłopski rozum".

 

Tymczasem prosiłbym o zdanie raczej te osoby które przeszły na taką dietę, albo kiedyś próbowały i które budują masę mięśniową bez koksu, bo nie założyłem tego tematu żeby Was nawracać na weganizm, zwłaszcza skoro sam weganinem ani nawet wegetarianinem na chwilę obecną nie jestem i jeszcze jem wszystko. Po prostu rozważam różne opcje i szukam swojej drogi.

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez Tamten Pan
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Proponowałbym Ci udać się na kilka tygodni do lasu bez jedzenia i zobaczyć jakie reakcje będzie miał Twój organizm. Powinien się uruchomić swego rodzaju instynkt łowiecki, każdy ruch zwierząt wyzwala jakby "adrenalinę", coś jak u kota, który zobaczy coś małego poruszającego się. Wtedy sobie uświadomisz czy jesteś łowcą czy roślinożercą. 

 

Ja bardzo kocham zwierzęta, pewnie bardziej niż ludzi (w sumie ludzi to chyba w ogóle ;)), ale lubię zapolować na rybki pod wodą i gdybym dysponował większą kasą to poszedłbym też za myśliwego. 

Dzisiaj nurkowałem za rybą i i wyłonienie się większego rybiego kształtu od razu uruchamia we mnie ten łowiecki instynkt. W planach mam spędzić 1,5 miesiąca w Norwegii bez jedzenia (mięsa) i żywienie się tym co sam złapię, w sumie to już bilet na prom kupiony. 

 

Taki upolowany obiad z dzisiaj:

 

12d6ed640d6d5.jpg

 

 

Edytowane przez radeq
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

http://veganworkout.org.pl

http://www.forumveg.pl/index.php?sid=0367892183836ae0b81ed3f18117b5f6

 

 

-------------------------------------------------------------------

 

Dużo pływam jak przeszedłem na dietę bez mięsną w 2012 02 "jajka jem" to z 80kg spadło mi do 74 w 2 miesiące, zmartwiłem się troszkę. Zacząłem czytać blogi, fora, książki np: Dr Tombak

Trafiałem również na wielu wariatów np: https://www.youtube.com/channel/UCr2eKhGzPhN5RPVk5dd5o3g

Stworzyłem swoją własną filozofie, dietę połączenie surojedzenia - kasze - strączki - orzechy - pestki dyni - jajka -nasiona np: ostropest plamisty+czary sezam+czarnuszka+siemienie taki koktajl i do tego olej lniany,

soki warzywne z wyciskarki wolno obrotowej.

Białko konopne http://www.good-hemp.pl

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wegetarianie zawsze mają niedobory jakiś witamin - (nie pamiętam jakich), ale jest ich sporo - musiałbym poszperać w materiałach AJWEN.

 

Co do samego wege jako ideologii to jest to idiotyzmem według mnie - bo w ciulu mam czy chodzi Ci o zabijanie zwierząt, znęcanie się nad nimi i hodowanie ich tylko w celach spożycia.

Jedzenie ma mnie ODŻYWIAĆ, ma być moim sługą, który służy Panu - czyli mnie jak najlepiej. Dlatego skupmy się na ODŻYWIANIU i nie nadawajmy mu cech ego - czyli myśli i interpretacji.

To jest jedzenie i ma mi SŁUŻYĆ - mojemy zdrowiu, moim celom treningowym, mam mieć świetne samopoczucie i moje zdolności umysłowe mają być na najlepszych obrotach.

Gepard i Lew nie mają problemu z ezoteryką, teorią strun i karmą (no chyba, że nic nie złapie, to ma wtedy problem).

Jestem zwolennikiem Mority,a nie Freuda jak większość osób - nasze myślenia, odczucia i emocje to nic nie warte rzeczy w 90% przypadków życiowych.

 

Czyli:

 

DZIAŁANIE >> MYŚLENIE.

 

Cytat


Antropologowie w Berkley mówią, że przodkowie człowieka przemierzający suche i otwarte przestrzenie Afryki około 2 milionów lat temu zaczęli włączać mięso do swojej diety, aby zrekompensować braki w diecie roślinnej spowodowane nieprzyjaznym klimatem.
Ta właśnie mięsna dieta, pełna wartości odżywczych, spowodowała intensywną ewolucję, a zwłaszcza zintensyfikowała rozwój mózgu człowieka, jak twierdzi Katharine Milton, specjalista w dziedzinie diety naczelnych. Bez mięsa, mówi Milton, niemożliwe było dla pra-człowieka pobranie z produktów roślinnych takiej ilości energii, która umożliwiłaby jego rozwój w gatunek, aktywny, społeczny, inteligentny – taki, jakim jest teraz. Pogarszający się stan lasów powodował deprywację źródeł mikro i makroelementów, które człowiek zapewniał sobie jedząc bardziej esencjonalne i wartościowe liście czy owoce.

 

Teza, jaką wysnuła Pani Milton dodatkowo uzupełnia odkrycie jakiego dokonał Profesor Tim White z Uniwersytetu Berkeley, że wczesne gatunki człowieka zabijały i zjadały zwierzęta już 2.5 miliona lat temu. Teza Pani Milton opisuje i łączy strategie żywienia z ewolucją ludzkiej fizjologii stwierdzając, że jedzenie mięsa było na porządku dziennym. Katharine Milton zgadza się, że jej teorie nie mają przełożenia na dzisiejszą dietę wegetariańską, która może być właściwa i względnie wystarczająca przy dokładnej znajomości zasad odżywiania. “Dużo wiemy nt. odżywiania, więc możemy stworzyć prawidłową dietę wegetariańską. Musimy jednak pamiętać, że tego rodzaju dieta została stworzona na bazie doświadczeń kilku generacji, gdzie ludzie łączyli różne grupy żywności razem, budując bogatą i różnorodną dietę. W wielu częściach świata, gdzie ludzie mają mały dostęp do mięsa, często występuje zjawisko niedożywienia. Dzieje się to np. w południowo -wschodniej Azji, gdzie dieta ludzi bazuje na ryżu – powoduje to występowanie choroby wynikającej z niedożywienia beri-beri. Na południu Stanów Zjednoczonych, z kolei, gdzie dieta ogranicza się u wielu osób na kukurydzy występuje często inna choroba – pellagra.”
Milton twierdzi, że mięso dostarczało dawnym ludziom nie tylko esencjonalnych aminokwasów, ale też witamin, minerałów i innych składników wymaganych do prawidłowego rozwoju, dających tym samym swobodę we wzbogacaniu diety o nisko wydajną żywność roślinną – jak korzenie – które miały mało składników odżywczych, dużo natomiast kalorii. Kalorie te, lub raczej energia zgromadzona z tych produktów, zamiast iść w rozwój tkanek ciała, mogła być swobodnie przekazywana na rozwój ludzkiego mózg. Tkanka mózgowa to absolutnie niezmordowany “pożeracz” kalorii. Potrzebuje glukozy 24 godziny na dobę. Większość z tych kalorii prawdopodobnie pochodzi właśnie z roślinnych produktów niż mięsa. Ale to właśnie dzięki zabezpieczeniu organizmu przed niedożywieniem poprzez bardzo bogatą w składniki odżywcze dietę mięsną mózg mógł być “dokarmiany” przez korzenie i rośliny, których energia nie szła na podstawowe potrzeby ciała. Ochronieni przed niedożywieniem za pomocą mięsa pra-ludzie mogli zintensyfikować spożycie takiego pożywienia roślinnego, które zawierało pewne elementy toksyczne, takie jak cyjanogenne glikozydy – pożywienie, które pozostałe naczelne unikałyby. Najpopularniejsze zboża, które spożywa człowiek (a które z zasady nie są elementem diety naczelnych) czyli pszenica, ryż, żyto i inne, noszą w sobie toksyczne związki i aby nie miały one złego wpływu na ludzki organizm, muszą być spożywane w diecie wzbogaconej o mięso. Te toksyczne cyjanki mogą być efektywnie neutralizowane dzięki związkom, które znajdujemy właśnie w białkach zwierzęcych – metioninę czy związki siarki – trudno jest znaleźć je w wystarczającej ilości w produktach roślinnych.
Ponieważ roślinność z wysuszających się terenów Afryki stawała się sukcesywnie uboższa w walory odżywcze, mięso stało się niezbędne do odżywiania niemowląt. Małe dzieci, aby przy jednoczesnym rozwoju ciała mogły mieć zapewniony rozwój mózgu, musiały jeść produkty mięsne.
Naukowcy coraz rzadziej skłaniają się ku tezie, że mięso było tylko marginalnym elementem diety praczłowieka. Dochodzą do wniosku, że włączenie mięsa do diety człowieka umożliwiło a nawet jak wynika z ich teorii - uwarunkowało jego ewolucję. Badania wykazują też, że system pokarmowy człowieka, choć bazuje na systemie roślinożernych naczelnych, w toku ewolucji rozwinął takie cechy, które wskazują na jego mięsożerność jak na przykład bardzo długie jelito cienkie, które pozwala na trawienie bardziej esencjonalnych i bogatszych produktów – takich, jak mięso.

 

 

Zródło: http://wielkiezarcie.com/artykuly/miesozernosc-uwarunkowala-ewolucje-czlowieka-30048541

 

 

Dodatkowo dodam, że zjadam ogromne ilości miesa dziennie - ok 0,7-1kg dziennie.

Nie jem nic z glutenem, żadnego nabiału i żadnej przetworzonej żywności.

Tylko mięso, zdrowe tłuszcze, warzywa i skrobia + woda.

 

Nie choruję od kilku lat, mam świetne samopoczucie i ogrom energii.

Mam klarowny umysł i żaden problem jest zrobić cokolwiek.

 

Chodzi również o zdrowy, zrównoważony układ hormonalny u człowieka - bo to jest synonim dobrego, zdrowego organizmu - kiedy wszystko w nim działa jak należy.

Mimo wszystko ubolewam nad jakością dzisiejszego jedzenia - jak warzywa mają coraz mniej minerałów i witamin.

Mięso jest pełne różnego rodzaju polepszaczy.

 

I jako takie najdrowsze papu - polecam wątróbkę - najlepiej surową.

Edytowane przez GluX
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, GluX napisał:

Wegetarianie zawsze mają niedobory jakiś witamin - (nie pamiętam jakich), ale jest ich sporo - musiałbym poszperać w materiałach AJWEN.

 

Co do samego wege jako ideologii to jest to idiotyzmem według mnie - bo w ciulu mam czy chodzi Ci o zabijanie zwierząt, znęcanie się nad nimi i hodowanie ich tylko w celach spożycia.

Jedzenie ma mnie ODŻYWIAĆ, ma być moim sługą, który służy Panu - czyli mnie jak najlepiej. Dlatego skupmy się na ODŻYWIANIU i nie nadawajmy mu cech ego - czyli myśli i interpretacji.

To jest jedzenie i ma mi SŁUŻYĆ - mojemy zdrowiu, moim celom treningowym, mam mieć świetne samopoczucie i moje zdolności umysłowe mają być na najlepszych obrotach.

Gepard i Lew nie mają problemu z ezoteryką, teorią strun i karmą (no chyba, że nic nie złapie, to ma wtedy problem).

Jestem zwolennikiem Mority,a nie Freuda jak większość osób - nasze myślenia, odczucia i emocje to nic nie warte rzeczy w 90% przypadków życiowych.

 

Czyli:

 

DZIAŁANIE >> MYŚLENIE.

 

 

 

Zródło: http://wielkiezarcie.com/artykuly/miesozernosc-uwarunkowala-ewolucje-czlowieka-30048541

 

 

Dodatkowo dodam, że zjadam ogromne ilości miesa dziennie - ok 0,7-1kg dziennie.

Nie jem nic z glutenem, żadnego nabiału i żadnej przetworzonej żywności.

Tylko mięso, zdrowe tłuszcze, warzywa i skrobia + woda.

 

Nie choruję od kilku lat, mam świetne samopoczucie i ogrom energii.

Mam klarowny umysł i żaden problem jest zrobić cokolwiek.

 

Chodzi również o zdrowy, zrównoważony układ hormonalny u człowieka - bo to jest synonim dobrego, zdrowego organizmu - kiedy wszystko w nim działa jak należy.

Mimo wszystko ubolewam nad jakością dzisiejszego jedzenia - jak warzywa mają coraz mniej minerałów i witamin.

Mięso jest pełne różnego rodzaju polepszaczy.

 

I jako takie najdrowsze papu - polecam wątróbkę - najlepiej surową.

Spoko :) ale chyba nie w temacie  te posty wasze są :) " Dieta wegańska (i budowanie masy mięśniowej) " a nie co ja wole jeść. Rób, jedz co tylko chcesz i na co masz ochotę i  co sobie wymarzysz:)

A temat postu dotyczy diety wegańskiej, po co ta walka ja nikogo do niczego nie zmuszam i autor tematu również.

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, PexGdynia napisał:

Spoko :) ale chyba nie w temacie  te posty wasze są :) " Dieta wegańska (i budowanie masy mięśniowej) " a nie co ja wole jeść. Rób, jedz co tylko chcesz i na co masz ochotę i  co sobie wymarzysz:)

A temat postu dotyczy diety wegańskiej, po co ta walka ja nikogo do niczego nie zmuszam i autor tematu również.

Pozdrawiam.

 

Chodzi o to, że aby mięśnie mogły rosnąć w najlepszych warunkach, potrzebny jest odpowiedni podaż białka (pełnowartościowego) oraz kaloryczność. Jedno i drugie jest ciężkie do ogarnięcia na diecie bezmięsnej i beztłuszczowej - bo ile tych orzechów, olejów zjesz? Po drugie, trudno o wysoki poziom testosteronu bez tłuszczy zwierzęcych.

 

I jeśli chodzi o Ciebie, to kompletnie nie pisałem do Ciebie, to że odebrałeś to jako atak to nie moja sprawa.

Przedstawiam w moim odczuciu twarde fakty i mój sposób na życie, który jest inny o 180 stopni od założonego tutaj.

W żaden sposób nie neguję nie jedzenia mięsa jeśli nam nie służy - mi służy i to bardzo. Wyśmiewam jedynie nie jedzenie tego z pobudek ideologicznych.

Bardziej chcę iść w stronę, aby jeść to co nam służy i nie jedzenia tego co nam nie służy - a to dla każdego jest czasem oznacza różne

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aja zjadam nawet do pięciu karczków dziennie i czuje się mega na warzywkach nerwowy się robię .

poza tym nie jestem krowa żeby trawę jeść

 

Co do ideologi że szkoda im zwierzątek to już w szkole podstawowej uczyli o takim czymś jak łańcuch pokarmowy

 

imgres?imgurl=http%3A%2F%2Fekonomikaprzy

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

49 minut temu, Tarnawa napisał:

Aja zjadam nawet do pięciu karczków dziennie i czuje się mega na warzywkach nerwowy się robię .

poza tym nie jestem krowa żeby trawę jeść

 

Jak coś jest zielone to znaczy że zepsute, dla tego zieleniny nie ruszam, tak Tarnawa? :lol:

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

37 minut temu, Tarnawa napisał:

Ruszam ruszam około 0,5 kg dziennie żeby tłuszczyk spaliło tzw.ujemne kalorie

 

Są jakieś badania odnośnie tych ujemnych kalorii? bo zawsze traktowałem to jako mit odżywiania. Coś jak odkwaszanie organizmu. 

 

http://veganworkout.org.pl/dieta-davida-cartera-10-tys-kalorii-na-roslinach/

10 tys. kalorii na roślinach

Ogólnie bardzo mylące są takie określenia, bo potem jak patrzę na laski czy inne osoby nakręcone na wegetarianizm/weganizm to wpierdalają zielone warzywa, a w rzeczywistości wszystko opiera się na diecie "węglowodanowej", w sumie chyba identyczne żywienia co dla konia :D gdzie w tym przypadku, można cisnąć na siłce. 

Edytowane przez radeq
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, radeq napisał:

 

Są jakieś badania odnośnie tych ujemnych kalorii? bo zawsze traktowałem to jako mit odżywiania. Coś jak odkwaszanie organizmu. 

Nie zagłębiałem się po prostu spróbowałem i efekty są tłuszczyk schodzi generalne chodzi w tym o to że do przyswojenia takich warzywek potrzeba więcej energii niż one same dostarczają.

http://veganworkout.org.pl/dieta-davida-cartera-10-tys-kalorii-na-roslinach/

10 tys. kalorii na roślinach

Ogólnie bardzo mylące są takie określenia, bo potem jak patrzę na laski czy inne osoby nakręcone na wegetarianizm/weganizm to wpierdalają zielone warzywa, a w rzeczywistości wszystko opiera się na diecie "węglowodanowej", w sumie chyba identyczne żywienia co dla konia :D gdzie w tym przypadku, można cisnąć na siłce

 

Niekoniecznie same węglowodany taka soja ma około 40% białka choć nad przyswajalnością bym dyskutował kiedyś wyjadałem ogromne ilości kotletów sojowych i jedyne czego się dorobiłem to swędzenie na całym ciele

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tarnawa @GluX

Ciekawe z tymi "kaloriami ujemnymi" . To może jak się je trawę i zagryza tynkiem z sufitu?
Piszę "ciekawe", bo słyszałem dość podobną rzecz o mięsie i nabiale - zresztą napisałem w pierwszym poście- że trawienie białek zwierzęcych pochłania o wiele więcej kalorii niż trawienie produktów rośllinnych.

 

Mamy więc info na info, badania vs. badania (zapewne z obu stron opłacane przez kogo innego).

No i co, kto ma racje?

 

Cytat

Niekoniecznie same węglowodany taka soja ma około 40% białka choć nad przyswajalnością bym dyskutował kiedyś wyjadałem ogromne ilości kotletów sojowych i jedyne czego się dorobiłem to swędzenie na całym ciele

Ale co ma piernik do wiatraka? Gdybyś zjadł 4 kg tłustego mięsa to też by Cię poskładało. 

Soi nie można jeść w nadmiarze, nie jest jakaś super zdrowa, zwłaszcza dla facetów. Rozsądne, niewielkie ilości, dla podbicia białka, ale np. moja siostra jest weganką i w ogóle nie je soi bo jej nie służy. Zajebiste białko jest podobno np. w soczewicach i ciecierzycach różnego rodzaju.

Wszystko w nadmiarze szkodzi, ale nie wiem co to ma wspólnego z przywajalnością.

 

 

 

Cytat

Wegetarianie zawsze mają niedobory jakiś witamin - (nie pamiętam jakich), ale jest ich sporo - musiałbym poszperać w materiałach AJWEN.

 

A to niby z jakiej racji mieli by "zawsze mieć niedobory (jakichś) witamin"? 

Jakieś źródło?


Znam kilku hardcore vegans (np. moja siostra, też na siłkę popierdala) i nie wyglądają jakby mieli niedobór witamin albo czegokolwiek.

Zobacz sobie też to:

Koleś w tym filmiku pokazuje co je przez cały dzień na diecie wegańskiej, później na końcu (jakoś od 9:20) ma w programie obliczone makroskładniki, witaminy itd. Ma WSZYSTKO na 100% zapotrzebowania dziennego przy jego aktywności, niektóre makroskładniki i witaminy nawet ze sporą górką.

Więc o co się rozchodzi?

O zbuntowanych woodstockowiczów jedzących piwo i rzodkiewki? 

 

Odnośnie kalorii/najadania się - wpiszcie sobie 10k calorie vegan challenge. Jest od zajebania filmików jak koksy robią 10,000 kalorii na roślinach. Zresztą nawet 5000 kcal to rzeźnia, kto kurwa tyle je?

itd.

 

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez Tamten Pan
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 21.05.2016 at 23:12, GluX napisał:

 

"Wiem o co chodzi, po prostu nie wyobrażam sobie sytuacji, że człowiek pierwotny widzi ananasa i go olewa :D albo arbuza, gdzie jest woda i cukier."

Jestem wdzięczny naszym pradziadą  za dobójanie naszej cywilizacji  do chwili obecnej, oni nie mieli marketów, a ja mam i nie muszę chodzić po lasach żeby dzieci wykarmić.

I polecieli chłopaki w anty nie jedzenie mięsa. 

Beka:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Tamten Pan napisał:

@Tarnawa @GluX

Ciekawe z tymi "kaloriami ujemnymi" . To może jak się je trawę i zagryza tynkiem z sufitu?

Nigdy nie słyszałem nic o ujemnych kaloriach - 1g białka to 4kcal, 1g węgli to 4kcal i 1g tłuszczu to 9kcal (alkohol ma 8 :P)
Piszę "ciekawe", bo słyszałem dość podobną rzecz o mięsie i nabiale - zresztą napisałem w pierwszym poście- że trawienie białek zwierzęcych pochłania o wiele więcej kalorii niż trawienie produktów rośllinnych.

NO K*RWA - Jak 0,5kg miesa ma 800kcal a 0,5kg warzyw 300kcal to chyba racjonalne?

 

Ale co ma piernik do wiatraka? Gdybyś zjadł 4 kg tłustego mięsa to też by Cię poskładało. 

Co Ty masz do 4kg dobrze wysmażonego miesa z grilla? :D

Soi nie można jeść w nadmiarze, nie jest jakaś super zdrowa, zwłaszcza dla facetów. Rozsądne, niewielkie ilości, dla podbicia białka, ale np. moja siostra jest weganką i w ogóle nie je soi bo jej nie służy.

SOJA = ESTROGEN

Zajebiste białko jest podobno np. w soczewicach i ciecierzycach różnego rodzaju.

Najlepsze ma jajko, potem zaraz mięso, nabiał ma jakość ok 50% jeśli chodzi o użycie go przez organizm.

Wszystko w nadmiarze szkodzi, ale nie wiem co to ma wspólnego z przywajalnością

NO REJCZEL

 

Koleś w tym filmiku pokazuje co je przez cały dzień na diecie wegańskiej, później na końcu (jakoś od 9:20) ma w programie obliczone makroskładniki, witaminy itd. Ma WSZYSTKO na 100% zapotrzebowania dziennego przy jego aktywności, niektóre makroskładniki i witaminy nawet ze sporą górką

Koleś ma

2171kcal węgli - 543 g węgli

588kcal tłusczy - 63g tłuszczy

291kcal białka - 72g białka


Jeśli mam szczerze powiedzieć, to jest to ta klasyczna dieta - niczym się nie różniąca od głupiej "RYŻ KURCZAK I KREATYNA" (poza niskim podażem białka)

powód jest jeden - brak tłuszczy zwierzęcych.

W moim mniemaniu jest to dieta jak już, dla osób biegających bardzo długie dystansy, skoczków itp - tam gdzie priorytetem jest niska waga własna.

Po drugie, nie odważyłbym się jeść 550g węgli dziennie - myślę, że w dalszej kwestii gość może mieć problemy cukrzycą albo alzhaimerem.

Ja osobiście bardzo sobie cenię dietę wysokotłuszczową - podwzględem redukcji (dieta ketogeniczna) jak i budowania masy.

Odnośnie kalorii/najadania się - wpiszcie sobie 10k calorie vegan challenge. Jest od zajebania filmików jak koksy robią 10,000 kalorii na roślinach. Zresztą nawet 5000 kcal to rzeźnia, kto kurwa tyle je

Na koksie je się znacznie znacznie więcej ;)

 

 

 

 

-Soja zwiększa stężenie estrogenu w organizmie

- A trawienie białek zwierzęcych pochłania więcej kalorii niż trawienie produktów roślinnych?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 19.05.2016 at 15:39, von.hayek napisał:

Nie rozumiem ludzi, którzy np. kpią ze zbawienia i 72 dziewic w raju, a jednocześnie wierzą w karmę i lepszą reinkarnację po śmierci za dobre uczynki za życia. Serio nie widać analogii?


Jeśli chodzi o dietę, to uważam, że jako gatunek nie wyewoluowalibyśmy tak daleko nie jedząc w ogóle mięsa.
Czy można mieć wysportowane ciało nie jedząc mięsa? Pewnie tak, wystarczy popatrzeć na skoczną antylopę, ale czy na prawdę o to Ci chodzi?
W przyrodzie drapieżnik jest lepiej rozwinięty i rzekłbym bardziej wyrafinowany. Aby upolować musi być sprytny, posiadać umiejętność przewidywania i logicznego myślenia, często pracować zespołowo. Ofiara jedyne co musi robić to szybko spierdalać, ewentualnie być takim spaślakiem, że samą masą odstrasza agresorów.

 

Ludzie jedzą to co krowa i dziwią się, że nie są tacy jak puma.

 

Taka dieta typowo pod roślinożercę, to może być dobra dla kobiet, bo ekspansja i dominacja nie leży w ich naturze, a raczej życie stadne jak krów na pastwisku.

 

 

 

A ten koleś z filmu to jest na bombie, więc nie ma żadnego znaczenia czy je mięso czy nie je.
 

 

Naprawdę nie widzisz różnicy? Eksplozja w autobusie pełnym ludzi za którą idzie się do 72 dziewic, kontra prastare wierzenie, że istniejemy jako byt duchowy który zmienia ciała by doświadczać tego świata? Zresztą teorii reinkarnacji jest bardzo dużo, większość jest (jak dla mnie) totalnie popieprzona, natomiast sama idea jest dla mnie czymś najrozsądniejszym. Nigdy nie uwierzę w jedno życie i później niebo czy piekło za nie, bo człowiek rodzi się często z tak mocnymi "programami" emocjonalnymi, że jest wobec nich absolutnie bezsilny. Jak można więc karać za coś takiego, i to wiecznym piekłem? Tymczasem reinkarnacja tu już znacznie lepiej się nadaje.

 

I owszem, jedliśmy mięso i dzięki temu przetrwaliśmy - ale teraz nie musimy. Tak po prostu. Mam tysiąc innych posiłków zamiast mięsa do wyboru, więc kiedy jest taka możliwość, wybieram wolność od jedzenia naszpikowanego chemią i sterydami mięsopodobnej brei.

 

 

Dnia 19.05.2016 at 15:51, Nomorepanic napisał:

Dieta wegańska z powodów ideologicznych (jako bunt przeciwko cierpieniu zwierząt) dla mnie nie ma sensu.

 

Bo jeżeli ktoś nie je mięsa z powodu tego, że zwierzęta cierpią to powinien zrezygnować również z używania wszelkich produktów skórzanych, kosmetyków, wszelkiej maści lekarstw i pewnie wielu wielu innych. W innym przypadku jest to hipokryzja i działanie na pokaz.

 

Taka nasza natura, że niejednokrotnie rozwój naszego gatunku jest okupiony cierpieniem innych gatunków. 

 

 

Nie, to nie jest hipokryzja. Z pewnych rzeczy można zrezygnować, z pewnych nie. Z leków nie zrezygnuję (w razie urazu, operacji, teraz ich w ogóle nie używam), ze skóry w ciuchach itd oraz mięsa w posiłkach mogę. Jeśli więc mogę moją decyzją pomóc głupszym ode mnie (ALE CZUJĄCYM BÓL) istotom, to z rozkoszą to zrobię. Dzięki temu lepiej się czuję, bardziej lekki i radosny. A co Ty zrobisz, to Twoja sprawa i Twoje konsekwencje.

 

Dnia 21.05.2016 at 17:47, GluX napisał:

Wegetarianie zawsze mają niedobory jakiś witamin - (nie pamiętam jakich), ale jest ich sporo - musiałbym poszperać w materiałach AJWEN.

 

Co do samego wege jako ideologii to jest to idiotyzmem według mnie - bo w ciulu mam czy chodzi Ci o zabijanie zwierząt, znęcanie się nad nimi i hodowanie ich tylko w celach spożycia.

Jedzenie ma mnie ODŻYWIAĆ, ma być moim sługą, który służy Panu - czyli mnie jak najlepiej. Dlatego skupmy się na ODŻYWIANIU i nie nadawajmy mu cech ego - czyli myśli i interpretacji.

To jest jedzenie i ma mi SŁUŻYĆ - mojemy zdrowiu, moim celom treningowym, mam mieć świetne samopoczucie i moje zdolności umysłowe mają być na najlepszych obrotach.

Gepard i Lew nie mają problemu z ezoteryką, teorią strun i karmą (no chyba, że nic nie złapie, to ma wtedy problem).

Jestem zwolennikiem Mority,a nie Freuda jak większość osób - nasze myślenia, odczucia i emocje to nic nie warte rzeczy w 90% przypadków życiowych.

 

Czyli:

 

DZIAŁANIE >> MYŚLENIE.

 

 

 

Zródło: http://wielkiezarcie.com/artykuly/miesozernosc-uwarunkowala-ewolucje-czlowieka-30048541

 

 

Dodatkowo dodam, że zjadam ogromne ilości miesa dziennie - ok 0,7-1kg dziennie.

Nie jem nic z glutenem, żadnego nabiału i żadnej przetworzonej żywności.

Tylko mięso, zdrowe tłuszcze, warzywa i skrobia + woda.

 

Nie choruję od kilku lat, mam świetne samopoczucie i ogrom energii.

Mam klarowny umysł i żaden problem jest zrobić cokolwiek.

 

Chodzi również o zdrowy, zrównoważony układ hormonalny u człowieka - bo to jest synonim dobrego, zdrowego organizmu - kiedy wszystko w nim działa jak należy.

Mimo wszystko ubolewam nad jakością dzisiejszego jedzenia - jak warzywa mają coraz mniej minerałów i witamin.

Mięso jest pełne różnego rodzaju polepszaczy.

 

I jako takie najdrowsze papu - polecam wątróbkę - najlepiej surową.

 

Ja to widzę tak. Jeśli ktoś na poważnie wejdzie w dietetykę, nie będzie miał żadnych niedoborów, będzie żonglował odpowiednimi produktami. Myślisz że jak napychasz się wypchanymi chemią, sterydami, antybiotykami i różnymi substancjami mięsem, to nie masz niedoborów? To mięso które jesz, nie ma nic wspólnego z mięsem które jedli jeszcze nasi dziadkowie. To breja powodująca u ludzi masę chorób. Każdy organizm ma swoją wytrzymałość, każdy w końcu "pęknie" od nadmiaru chemii i trucizn. Jeden szybciej, drugi wolniej.

 

Jesteś Panem... głupie zwierzę ma Ci służyć... a może to Ty właśnie komuś służysz? Może Twoje pragnienie mięśni i obsesja pięknego ciała to jest coś, co Ci Twoi Panowie umieścili w głowie, byś stracił swój bezcenny czas na gonienie za mrzonkami? I co z tego ciała będzie po 50-tce? A po 70-tce? I na to poświęcasz swoje całe życie? Na rozwijaniu wyglądu ciała, by odczuwać przyjemność że wyglądasz ładniej niż inni? Ja broń Panie Boże nie atakuję, ale czy to tak szczerze mówiąc nie jest troszkę śmieszne?

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

27 minut temu, Farbowana Kita niehabilito napisał:

Naprawdę nie widzisz różnicy? Eksplozja w autobusie pełnym ludzi za którą idzie się do 72 dziewic, kontra prastare wierzenie, że istniejemy jako byt duchowy który zmienia ciała by doświadczać tego świata? Zresztą teorii reinkarnacji jest bardzo dużo, większość jest (jak dla mnie) totalnie popieprzona, natomiast sama idea jest dla mnie czymś najrozsądniejszym. Nigdy nie uwierzę w jedno życie i później niebo czy piekło za nie, bo człowiek rodzi się często z tak mocnymi "programami" emocjonalnymi, że jest wobec nich absolutnie bezsilny. Jak można więc karać za coś takiego, i to wiecznym piekłem? Tymczasem reinkarnacja tu już znacznie lepiej się nadaje.

 

Widzę różnicę jedynie w skutkach. Wszystkie te wierzenia łącznie z karmą opierają się na manipulacji: "róbcie to co wam każemy, a po śmierci czeka was szczęście".

Przyznam, sam bym chciał, aby zjawiska w stylu "dobro powraca" się sprawdzały. Niestety nie działają. Na pewno nie działają w ciągu życia.

A czy działają po śmierci, to ani ja, ani Ty nie jesteśmy w stanie tego stwierdzić. Wszelkie wierzenia w życie pozagrobowe, łącznie z duszami krążącymi pomiędzy planetami są jak dla mnie oporem przed stawieniem czoła rzeczywistości tj. strachem, że tak na prawdę jesteśmy niczym i w skali wszechświata nasze życie nie ma znaczenia.

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

46 minutes ago, Farbowana Kita niehabilito said:

I owszem, jedliśmy mięso i dzięki temu przetrwaliśmy - ale teraz nie musimy. Tak po prostu. Mam tysiąc innych posiłków zamiast mięsa do wyboru, więc kiedy jest taka możliwość, wybieram wolność od jedzenia naszpikowanego chemią i sterydami mięsopodobnej brei.

 

Więc zamiast naszpikowanych chemią i sterydami mięsa wybierasz naszpikowany chemią i pestycydami pokarm roślinny. Prawda jest taka, że jesteśmy narażeni na chemię w pokarmie czegokolwiek byś nie kupił. Jedyną opcją na zdrową żywność jest samodzielne hodowanie i uprawa, albo znajomy samodzielnie chodujący i uprawiający, pod warunkiem, że nie robi tego na skalę przemysłową.

 

 

46 minutes ago, Farbowana Kita niehabilito said:

Nie, to nie jest hipokryzja. Z pewnych rzeczy można zrezygnować, z pewnych nie. Z leków nie zrezygnuję (w razie urazu, operacji, teraz ich w ogóle nie używam), ze skóry w ciuchach itd oraz mięsa w posiłkach mogę. Jeśli więc mogę moją decyzją pomóc głupszym ode mnie (ALE CZUJĄCYM BÓL) istotom, to z rozkoszą to zrobię. Dzięki temu lepiej się czuję, bardziej lekki i radosny. A co Ty zrobisz, to Twoja sprawa i Twoje konsekwencje.

 

Skoro z pewnych rzeczy można zrezygnować a z innych nie, to oznacza, że zgadzamy się na cierpienie jednych gatunków zwierząt a innych nie. To właśnie nazywam hipokryzją, kiedy ludzie mówią, że nie jedzą mięsa bo zwierzęta hodowlane cierpią, ale już cierpienie zwierząt laboratoryjnych poddawanych wielu eksperymentom nikomu nie przeszkadza.

 

Nie zrozum mnie źle, jak ktoś nie je mięsa, bo uważa, że jest to dla niego zdrowsze, jest szczęśliwszy z tego powodu, ma więcej energii jest to dla mnie całkowicie ok. Drażni mnie jedynie motywowanie wegetarianizmu/weganizmu cierpieniem zwierząt. Zwierzęta cierpią przez nasz gatunek od zawsze. Zmiany klimatyczne, urbanizowanie naturalnych siedlisk, odstrzały i likwidacja zwierząt uznawanych za szkodniki - zwierzęta cierpią przez samą naszą obecność.

 

Natomiast zwierzęta hodowlane właśnie po to powstały, aby przynosić nam korzyści w postaci pokarmu, skór, wyników testów różnych specyfików. Jasne, że nie powinny one być narażane na niepotrzebne cierpienie. Ludzi katujących zwierzęta tylko dla tego, że mogą powinno się zamykać, bo to są poważne objawy chorej psychiki, kiedy komuś sprawia przyjemność przyglądanie się cierpieniu innych istot. No ale bydło w zagrodzie od momentu narodzenia było przeznaczone na ubój, i moim zdaniem nie ma w tym niczego złego.

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, von.hayek napisał:

 

Widzę różnicę jedynie w skutkach. Wszystkie te wierzenia łącznie z karmą opierają się na manipulacji: "róbcie to co wam każemy, a po śmierci czeka was szczęście".

Przyznam, sam bym chciał, aby zjawiska w stylu "dobro powraca" się sprawdzały. Niestety nie działają. Na pewno nie działają w ciągu życia.

A czy działają po śmierci, to ani ja, ani Ty nie jesteśmy w stanie tego stwierdzić. Wszelkie wierzenia w życie pozagrobowe, łącznie z duszami krążącymi pomiędzy planetami są jak dla mnie oporem przed stawieniem czoła rzeczywistości tj. strachem, że tak na prawdę jesteśmy niczym i w skali wszechświata nasze życie nie ma znaczenia.

 

 

 

Najpierw piszesz że NA PEWNO NIE DZIAŁĄJĄ, a później że nic nie wiemy... a Ty piszesz jakbyś wiedział :) To raz, a dwa to idea czym jest dobro, jest bardzo, ale to bardzo skomplikowana. Może nagram o tym audycję. Oczywiście może być jak piszesz, może pojawiamy się i znikamy. Może tak, może nie - pewności mieć nie możesz. Jeśli istniejemy w pewnej symulacji, jest ona na pewno stworzona tak, byśmy się nie połapali. Prawda jednak jest taka że NIE WIEMY. Ty nie wiesz i ja nie wiem.

 

43 minuty temu, Nomorepanic napisał:

 

Więc zamiast naszpikowanych chemią i sterydami mięsa wybierasz naszpikowany chemią i pestycydami pokarm roślinny. Prawda jest taka, że jesteśmy narażeni na chemię w pokarmie czegokolwiek byś nie kupił. Jedyną opcją na zdrową żywność jest samodzielne hodowanie i uprawa, albo znajomy samodzielnie chodujący i uprawiający, pod warunkiem, że nie robi tego na skalę przemysłową.

 

 

 

Skoro z pewnych rzeczy można zrezygnować a z innych nie, to oznacza, że zgadzamy się na cierpienie jednych gatunków zwierząt a innych nie. To właśnie nazywam hipokryzją, kiedy ludzie mówią, że nie jedzą mięsa bo zwierzęta hodowlane cierpią, ale już cierpienie zwierząt laboratoryjnych poddawanych wielu eksperymentom nikomu nie przeszkadza.

 

Nie zrozum mnie źle, jak ktoś nie je mięsa, bo uważa, że jest to dla niego zdrowsze, jest szczęśliwszy z tego powodu, ma więcej energii jest to dla mnie całkowicie ok. Drażni mnie jedynie motywowanie wegetarianizmu/weganizmu cierpieniem zwierząt. Zwierzęta cierpią przez nasz gatunek od zawsze. Zmiany klimatyczne, urbanizowanie naturalnych siedlisk, odstrzały i likwidacja zwierząt uznawanych za szkodniki - zwierzęta cierpią przez samą naszą obecność.

 

Natomiast zwierzęta hodowlane właśnie po to powstały, aby przynosić nam korzyści w postaci pokarmu, skór, wyników testów różnych specyfików. Jasne, że nie powinny one być narażane na niepotrzebne cierpienie. Ludzi katujących zwierzęta tylko dla tego, że mogą powinno się zamykać, bo to są poważne objawy chorej psychiki, kiedy komuś sprawia przyjemność przyglądanie się cierpieniu innych istot. No ale bydło w zagrodzie od momentu narodzenia było przeznaczone na ubój, i moim zdaniem nie ma w tym niczego złego.

 

 

 

 

A widzisz, mam dostęp do bardzo zdrowych jajeczek a pomidorki i ogóreczki rosną na działeczce. 

 

Ja osobiście nie mam wpływu na cierpienie zwierząt w laboratorium - oczywista oczywistość. Ale na los zwierząt w rzeźni mam wpływ, po prostu z systemu odpada jeden koleś, który nie kupuje. Pomagam w mikro skali i na tyle ile mogę. Czyli realizuję dobrą wolę i znacznie lepiej się z tym czuję. 

 

Poza tym jak wiesz, wierzę że jesteśmy hodowani właśnie jak te zwierzęta - i to jest główny motor mojej decyzji o nie jedzeniu mięsa. Ale nie oceniam i nie osądzam ludzi lubiących mięso, to ich sprawa i ich ewentualne konsekwencje.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.