Skocz do zawartości

Dobre związki?


Rekomendowane odpowiedzi

Czytam felietony Marka, czytam Wasze wpisy tutaj i powoli rozumiem na czym polega mit szukania szczęścia u kobiet. Co więcej, zaczynam dostrzegać że związki to w większości chuj oszustwo.
Niemniej, nie widzę innej możliwości posiadania dzieci i wychowania jak nie w związku (broń Boże małżeńskim! ;) ). Czy są tutaj osoby (poza Subiektywnym) które szczęśliwie żyją z kobietą pod jednym dachem, dłużej niż rok czy dwa? 
Czy Subiektywny, jeśli nie uznasz tego za zbyt śmiałe pytanie, mógłbyś się podzielić swoimi doświadczeniami?

Jestem jeszcze za młody, muszę ogarnąć się, zarabiać więcej, stworzyć firmę i nałapać doświadczeń. Wiem. Niemniej czuję silne pragnienie posiadania i wychowania syna, niezależne od szukania szczęścia i czuję że to faktycznie pochodzi z wewnątrz. Nie wyobrażam sobie wychować go bez matki czy adoptować. Mam też wrażenie, że dopóki tego nie rozwiąże to nie da mi spokoju umysłu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, TenZly napisał:

powoli rozumiem na czym polega mit szukania szczęścia u kobiet.

To się dzieje niejako automatycznie, nie musisz specjalnie szukać (niestety). Tak po prostu jest że baba nas jara i szprycuje hormonami. Biologia to sucz;)

 

7 godzin temu, TenZly napisał:

Co więcej, zaczynam dostrzegać że związki to w większości chuj oszustwo.

i tak i nie... Bo łatwo własną ignorancję i rozczarowanie z niej płynące nazwać oszustwem. Nie możesz kupując akcje na giełdzie, gdy spadną, myśleć że zostałeś oszukany. Takie są reguły gry. Coś jak z kredytami CHF.

 

7 godzin temu, TenZly napisał:

Niemniej, nie widzę innej możliwości posiadania dzieci i wychowania jak nie w związku (broń Boże małżeńskim! ;) ).

Hint - kohabitacja. 

 

7 godzin temu, TenZly napisał:

Czy są tutaj osoby (poza Subiektywnym) które szczęśliwie żyją z kobietą pod jednym dachem, dłużej niż rok czy dwa? 

Przewrotne pytanie. Szczęśliwie to się żyje co najwyżej dzięki sobie. Z Blondi mieszkamy razem wystarczająco długo, żeby spełnić nałożone przez Ciebie kryteria. To swego rodzaju "wybór" płynący z wzajemnych korzyści emocjonalnych i wspólnego przeżywania. Ale jak to Blondi podsumowała ostatnio, słysząc od jednej znajomej, że "musisz go pilnować {...} i go jakaś inna odbije" - "nic na to nie poradzę, to wolny człowiek". No i vice versa. Kumasz?

 

7 godzin temu, TenZly napisał:

Czy Subiektywny, jeśli nie uznasz tego za zbyt śmiałe pytanie, mógłbyś się podzielić swoimi doświadczeniami?

Skoro pytanie nie do mnie, to nie odpowiem :D

 

7 godzin temu, TenZly napisał:

Jestem jeszcze za młody, muszę ogarnąć się, zarabiać więcej, stworzyć firmę i nałapać doświadczeń. Wiem.

+

 

7 godzin temu, TenZly napisał:

Niemniej czuję silne pragnienie posiadania i wychowania syna, niezależne od szukania szczęścia i czuję że to faktycznie pochodzi z wewnątrz. Nie wyobrażam sobie wychować go bez matki czy adoptować. Mam też wrażenie, że dopóki tego nie rozwiąże to nie da mi spokoju umysłu.

Obce mi odczucie zupełnie, nie pomogę. Dzieci to dla mnie strata czasu i energii. Ale ktoś się przecież rozmnażać musi. Tylko jaki masz sposób żeby ustrzelić syna? Bo mam kumpla, który na szóstej córce poprzestał, straciwszy nadzieję :D

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, red napisał:

Tematu, nie zamykam, ze względu na pytanie skierowane do @Subiektywny i innych zaobrączkowanych straceńców :P

 

9 godzin temu, TenZly napisał:


Czy Subiektywny, jeśli nie uznasz tego za zbyt śmiałe pytanie, mógłbyś się podzielić swoimi doświadczeniami?
 

 

Generalnie Panowie większość moich doświadczeń znajdziecie w moich wpisach, niewiele więcej można dodać. Tak generalnie i nieodwołalnie uważam małżeństwo za, cytując, podwojenie obowiązków i pomniejszenie o połowę uprawnień mężczyzny oraz instytucje służącą społecznie STRICTE dobru odchowywania nowych pokoleń oraz bezpieczeństwa kobiety (prawa mężczyzny są na trzecim czy nawet dalszym planie!). Od strony prawnej konstrukcja jest prosta - zabezpieczenie bytu i odchowania młodych pokoleń dla społeczeństwa, stworzenie bezpiecznego społeczno-materialno-finansowego habitatu dla kobiety-matki. Mężczyzna? Prawa ojcowskie - a właściwie ich skrystalizowana postać wychodzi po rozwodzie.

Ojciec ma PŁACIĆ i ŁOŻYĆ a jego uprawnienia ograniczają się do okazjonalnego widywania dziecka, pi-razy-drzwi połowy świąt oraz części wakacji.

 

Czy związałbym się ponownie z żoną? Tak, związałbym się. Czy ożenił bym się ponownie? Tak, zdecydowanie - ale po zaawansowanej lobotomii. Czy zamieszkałbym razem? Mając możliwość dwóch posiadania dwóch mieszkań/domów - NIE. Ustaliłbym przestrzeń i czas dla siebie oraz przestrzeń i czas dla rodziny. Najwięcej, ale to najwięcej (i podkreślę to Wam oraz wytłuszczę, bo to ważne) w układzie damko-męskim psuje się gdy kobieta nabiera zagwarantowanej pewności partnera. A to dzieje się najczęściej 1)po wspólnym zamieszkaniu 2)oraz dalszym sformalizowaniu związku tj. małżeństwie. Dokąd kobieta niepewna - dotąd się stara.

 

Dużo można sobie ułatwić, ale podkreślę - ułatwić a nie całkowicie wyeliminować problemy, dobierając partnerkę z tego samego kręgu. A pisząc "kręgu" używam pojęcia w starym, drobnomieszczeńskim stylu tj. pochodzenia (domu), kultury osobistej i poglądów/atmosfery w jakiej się wychowywała, wykształcenia oraz wykonywanego zawodu itd. To ułatwia.

Już @rednapisał, a ja to potwierdzę, że normą jest łączenia się ludzi w podobnej grupie "majątkowej, zawodowej i z jakąś tam pozycją społeczną". Generalnie nie gwarantuje to murowanego sukcesu ale wiele ułatwia.

 

Podsumowując.

 

LTR - tak, z odpowiednią partnerką i koniecznie 5-10 lat młodszą, nigdy-przenigdy z rówieśniczką bo czas jest dla drogich pań nieubłagany i od 3X roku życia - generalnie każdy rok bije im podwójnie a wygląd, poza nielicznym przypadkami, zasuwa w dół jak rozpędzony Małysz na skoczni narciarskiej

Małżeństwo - w obecnym systemie prawnym i ogólnym obrazie społecznym - osobiście jestem zdania, że zdecydowanie NIE.

Wspólne mieszkanie 24h/dobę, 365dni w roku - jeśli zasobność na to pozwala - osobiście jestem zdania, że NIE. Podzielić pół na pół, trochę mieszkać razem a trochę osobno.

Zbyt duża ilość 'razem' przeraźliwie zabija relację.

 

Kolejna sprawa, którą obserwuje a która powinna zostać opisana w oddzielnym wątku. Spotykam mnóstwo samotnych kobiet +/- 30 letnich które wręcz 'pieją' za dziećmi i macierzyństwem. Są gotowe związać się 'na chwilę' z prawie jakimkolwiek mężczyzną byle 'dostać' to dziecko - może nie z lumpem ale z gościem zdecydowanie o niższej wartości niż dotąd wymagały. Przy czym ów mężczyzna - potrzebny jest tylko na trochę jako dawca spermy - a potem może wypierniczać, ale oczywiście alimenty i łożyć MA ! Kolejne SKRYSTALIZOWANE do samej esencji RZEcZYWISTE podejście kobiet do sprawy, bez otoczki całusków, amorków, "miłości" i dwóch 'połówek pomarańczy' którymi darzą nas zakłamana pop-kultura i medialny przekaz.

 

S.

 

 

I jeszcze dopiszę, bo się nie wyrobiłem z czasem edycji.

Dzieci.

Dzieci są fantastyczne, nikt nie daje mi tyle radości. Choć osobiście uważam, że od pewnego wieku :) O ile z noworodkiem czy półrocznym szkrabem

mogę kooperować w zakresie zmiany pieluchy itp - o tyle 4-5 latek to już super-partner do 'poważnych dyskusji' i w zasadzie - Mały Człowiek :D

Matka kocha sercem od chwili urodzenia. Ja kocham, że tak ujmę - 'intelektem' a do tego potrzeba pewnej nici porozumienia :)

 

S.

Edytowane przez Subiektywny
  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To może trochę ode mnie.
 Jestem w związku od 6 lat, od 5 mieszkamy razem, mam 26 lat, moja kobieta 24. Związek jeszcze nie zalegalizowany, ponieważ obojgu nam zależy na dużym weselu, ale priorytet ma kupno mieszkania, dopiero potem będziemy wydawać na wesele. Tak jak pisał Subiektywny, kobietę brałem z podobnego kręgu (oboje jesteśmy z rodzin zastępczych, mamy podobne doświadczenia). Aczkolwiek teraz przewyższam ją mocno pod względem finansowym (zaczynałem od tego samego poziomu dochodów co ona, dziś zarabiam 4 razy więcej), no i pozycja społeczna też mocno mi urosła.

 

Też jeszcze rok temu zastanawiałem się czy szczęśliwie żyję z kobietą. Dopiero jakiś czas temu zrozumiałem, że pytanie jest złe i powinno raczej brzmieć "czy jestem szczęśliwy".

Pojęcie szczęśliwego związku dla mnie nie ma sensu, ponieważ zawsze w związku jest on i ona. Nie stanowią wcale jedności jak to pokazują w telewizji czy mówią w kościele. Gdzie tak jest? Widzieliście kiedyś 100% zgodną parę, która po 2-3 latach nadal jest ze sobą? Bo ja nie. Zawsze będzie występować jakiś konflikt interesów, ja wolę ściany niebieskie, moja kobieta miętowe.

Aby związek był "szczęśliwy" zarówno mężczyzna jak i kobieta muszą być szczęśliwi, ale swoim własnym szczęściem. Jasne, fajnie jak czasem się zdarzy, że znajdujecie źródło szczęścia w tej samej rzeczy, ale robienie z tego reguły jest błędne.

Wobec tego ja głównie zajmuję się swoimi aspiracjami, planem na siebie. Szczęście mojej kobiety pozostawiam w jej rękach, ewentualnie pomagając jej, jeżeli mnie o to poprosi i potrafi dokładnie określić czego ode mnie chce, ale pod warunkiem, że pomoc nie oznacza zrobienia czegoś za nią.

 

Jeszcze co do związku to polecam jasne ustalenie zasad. Moja kobieta wie dobrze, że ślub tylko z intercyzą i rozdzielnością majątkową. Oboje chcemy mieć dzieci ale dopiero po zakupie mieszkania. No i najważniejsze, albo mamy zaplanowane wspólne spędzanie czasu, albo możemy nim swobodnie dysponować. Chodzi mi tutaj głównie o to, że jeżeli nie planujemy czegoś konkretnego na któryś wieczór, to z założenia mogę umówić się z kolegami na piwo/gry planszowe/cokolwiek. Tylko to musi działać w dwie strony, więc nie można być "zazdrosnym kutasem". Wychodzę z założenia, że jak będzie chciała to i tak pójdzie z kimś w tango, zbyt wiele tutaj było historii opisanych aby w to nie wierzyć - wobec tego szkoda tracić czas i nerwy na ciągłym kontrolowaniu.

 

Z własnych obserwacji otoczenia, najgorsze co można zrobić w związku to zrezygnować z własnego życia, zajęć tylko i wyłącznie Twoich na rzecz "wspólnych". Ja muszę mieć odskocznię, czas kiedy jestem tylko dla siebie. Czasem słyszę, że ktoś sprzedaje motor bo dzieci dużo kosztują, albo wyprzedaje kolekcję kart do gry bo nie ma czasu, a trzeba zrobić remont. Taka mentalna kastracja szczęścia.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@TenZly Pytasz czy można żyć z kobietą wychowując dziecko. Można, ale to dużo roboty, bardzo dużo.

 

Ale zanim to nastąpi mogą wyniknąć inne problemy. Z doświadczenia znajomych mogę powiedzieć, że czasami jest tak, że zajście w ciąże może nie być takie łatwe. Przykład z życia: Ona  ok. 30 , on ok. 35, oboje starali się przez kilka lat i nic z tego nie wyszło (a kosztów trochę poszło różnych) . Dziś oboje mają własne dzieci ale z innymi partnerami. Więc jeżeli nawet znajdziesz odpowiednią kobietę, to na ten związek zaplanuj odp. ilość czasu ale nie za dużo, żeby w porę go skończyć w razie niewypału. Trochę to wyrachowane, ale takie jest życie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

pamiętam, jak będąc jeszcze w moim byłym związku, chciałem kupić sobie gitarę i nauczyć się grać...owej księżniczce to się nie spodobało, bo któryś tam poprzedni jej facet też grał na gitarze i miał mniej czasu dla niej...oczywiscie już razem nie jesteśmy :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, Niose napisał:

pamiętam, jak będąc jeszcze w moim byłym związku, chciałem kupić sobie gitarę i nauczyć się grać...owej księżniczce to się nie spodobało, bo któryś tam poprzedni jej facet też grał na gitarze i miał mniej czasu dla niej...oczywiscie już razem nie jesteśmy :)

 

Ziomek miał narzeczoną i marzył o quadzie, takim szybkim :) Mógł kupić, bo przywiózł kasę z ciężkiej pracy za granicą. Narzeczona nie pozwoliła, ciągle płakała o ten quad, on się zabije, nie umie dobrze jeździć, same brednie wymyślała. Ziomek wymiękł i olał sprawę. Panna nawet dzwoniła do rodzinki i ostrzegała, że narzeczony chce się zabić na quadzie. Oczywiście wydała jego kasę na "wspólne życie", a ostatecznie zdradziła go z takim małym, brzydkim ciapatym. Niesamowite, co miłość robi z mężczyznami :) Chłop mega ogarnięty, coś mu mówiłem czasami, czemu daje się tak poniewierać, a on, że sam nie wie :D Istny cyrk i życie spierdolone na własne życzenie. Nigdy nie rezygnować z pasji. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, mac napisał:

Panna nawet dzwoniła do rodzinki i ostrzegała, że narzeczony chce się zabić na quadzie. 

 

Ha ha to jest chyba klasyka. Kiedyś miałem podobna sytuację, narzeczona kuzyna obdzwoniła całą naszą rodzinę (przynajmniej tych do, których miała kontakt telefoniczny) bo chłopaczyna chciał sobie kupić motor. Był płacz i histeria, że on się nie nadaje, że on się zabije, że jak tak można życie narażać jak chce się rodzinę budować. Bla bla bla...

 

Ode mnie usłyszała, że chuj jej do tego na co on wydaje swoje pieniądze, niech nie marnuje mojego czasu i zlałem temat. 

 

Oczywiście kuzyn uległ, bo dręczyła go przez kilka tygodni, przysłowiowy płacz przez ścianę też był. Na szczęście kuzynowi rozum wrócił i do ślubu nie doszło.

 

A loszka teraz ma nowego chłopaka, takiego co ma dziary i jeździ motorem :lol: jakoś nie martwi się, że się zabije, nawet sama się wozi na czepiaka z tyłu :D

 

I to jest kwintesencja babskiego spierdolenia, zawsze chodzi o to, żeby facetowi odebrać środki przy pomocy nazwijmy to wprost przemocy psychicznej i wydać na chuj wie co.

 

 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Subiektywny napisał:

Ojciec ma PŁACIĆ i ŁOŻYĆ a jego uprawnienia ograniczają się do okazjonalnego widywania dziecka

Cytując Esther Vilar: „What is man? A man is a human being who works. By working, he supports himself, his wife, and his wife’s children. A woman, on the other hand, is a human being who does not work – or at least only temporarily. Most of her life she supports neither herself nor her children, let alone her husband.”

 

4 godziny temu, Subiektywny napisał:

Czy ożenił bym się ponownie? Tak, zdecydowanie - ale po zaawansowanej lobotomii.

Porada jak najbardziej uniwersalna i w punkt. Trudno mi współcześnie patrzeć na faceta z "młodej pary" spod ratusza inaczej, niż jak na ofiarę. Niech młodzież dobrze to przyswoi, przemyśli i... poszuka u siebie płata czołowego (oraz jaj).

 

4 godziny temu, Subiektywny napisał:

Małżeństwo - w obecnym systemie prawnym i ogólnym obrazie społecznym - osobiście jestem zdania, że zdecydowanie NIE.

Jak wyżej! 3x NIE. Spokojnie, one i tak znajdą łosia, bo tych nie zabraknie, krzywdy nie zaznają. 

 

4 godziny temu, Subiektywny napisał:

Wspólne mieszkanie 24h/dobę, 365dni w roku - jeśli zasobność na to pozwala - osobiście jestem zdania, że NIE. Podzielić pół na pół, trochę mieszkać razem a trochę osobno.

Znów droga Esther się kłania: „He really loves his wife and wants her happiness more than anything in the world. Therefore he produces non-smear lipstick, waterproof mascara, home permanents, no-iron frilly blouses and throwaway underwear – always with the same aim in view. In the end, he hopes, this being whose needs seem to him so much sensitive, so much more refined, will gain freedom – freedom to achieve in her life the ideal state which is his dream: to live the life of a free man.” Paradoksalnie brzmi, prawda? Jesteśmy stworzeni do bycia wolnymi. Ale to również znaczy, że musimy akceptować koszty naszych wyborów i znać ich cenę. Ale pamiętajmy o wolności.

 

4 godziny temu, Subiektywny napisał:

w układzie damko-męskim psuje się gdy kobieta nabiera zagwarantowanej pewności partnera. A to dzieje się najczęściej 1)po wspólnym zamieszkaniu 2)oraz dalszym sformalizowaniu związku tj. małżeństwie. Dokąd kobieta niepewna - dotąd się stara.

Z tego prosty wniosek - trzeba mieć wiele opcji (najlepiej na akcje) i uczyć się od kobiet zarządzania orbiterkami ;) Dobra, niby żartuję, ale 99% moich znajomych to kobiety. Lubię ich feeling, seksualność i towarzystwo (nie mylić z ruchaniem na lewo i prawo). I wiem, że cena bycia ze mną, też wcale nie jest niska. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, red napisał:

 

Ha ha to jest chyba klasyka. Kiedyś miałem podobna sytuację, narzeczona kuzyna obdzwoniła całą naszą rodzinę (przynajmniej tych do, których miała kontakt telefoniczny) bo chłopaczyna chciał sobie kupić motor. Był płacz i histeria, że on się nie nadaje, że on się zabije, że jak tak można życie narażać jak chce się rodzinę budować. Bla bla bla...

 

Ode mnie usłyszała, że chuj jej do tego na co on wydaje swoje pieniądze, niech nie marnuje mojego czasu i zlałem temat. 

 

Oczywiście kuzyn uległ, bo dręczyła go przez kilka tygodni, przysłowiowy płacz przez ścianę też był. Na szczęście kuzynowi rozum wrócił i do ślubu nie doszło.

 

A loszka teraz ma nowego chłopaka, takiego co ma dziary i jeździ motorem :lol: jakoś nie martwi się, że się zabije, nawet sama się wozi na czepiaka z tyłu :D

 

I to jest kwintesencja babskiego spierdolenia, zawsze chodzi o to, żeby facetowi odebrać środki przy pomocy nazwijmy to wprost przemocy psychicznej i wydać na chuj wie co.

 

Tu nie tylko o środki chodzi. Tu rozbija się te o kontrolę psychiczną, przewagę i chęć rządzenia. "Żeby facet mnie słuchał i robił tak jak ja chce".

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, maVen napisał:

ja byłem ponoć 13 lat w szczęśliwym związku ... dopóki na sprawie rozwodowej nie dowiedziałem się że już po 2 latach pożycia przestała mnie kochać i mnie zdradzała :)

 

A ile takich związków jest. Wszystko to jest oszustwo :) Można się wymieniać zasobami

póki jesteś użyteczny to Ci mówi ładne słowa i w miarę się zachowuje, gdy wie że może to stracić.

Gdy nie, to prawda wychodzi na jaw :) Dobrych związków nie znam, bo gdzieś obracam się

w takim towarzystwie że wszyscy życie by oddali za kobiety, a te kobiety nie widzą niczego poza własną dupą :)

Wiele nauki przedemną.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, maVen napisał:

Teraz jak czasami mam ochotę to wszystko analizować co miałem w związku a czego nie miałem a z czego musiałem zrezygnować dla czegoś co w pojęciu samicy jest elementarne bilans zawsze wychodzi ujemny plus rozjebana psychika i niska samoocena

 

Tak samo to widzę. Związki z kobietami to zawsze straty.

Dlatego najlepiej jak niektózy tu piszą załatwić sobie przynajmniej 2 do ruchania i czasem spędzania miłego czasu, pogadania, pożartowania,

potańczenia, może impreza i na tym koniec :) Dwie, dlatego żeby od jednej dupki się nie uzależnić. I najważniejsze by były wolne.. choć tu kłamią jak z nut.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Q..a już wiem czemu się rozwiodłem:D.Inny status społeczny inny krąg znajomych.Nie wiem skąd mi przyszła do głowy intercyza 12 lat temu wcale nie taka norma.Moja duszyczka czuwała nade mną,coś w środku mi mówiło podpisz umowę przed ślubem.WYGRAŁEM podczas rozwodu żadnego pyskowania alimenty takie jak się umawialiśmy i wszystkiego dobrego na nowej drodze życia.:P:P

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Dnia 13.06.2016 o 23:47, TenZly napisał:

Czy są tutaj osoby (poza Subiektywnym) które szczęśliwie żyją z kobietą pod jednym dachem, dłużej niż rok czy dwa? 

 

Na chwilę obecną jest ok, a nawet b. dobrze. Na naście lat małżeństwa zrobiła 1 duuuży wyskok po mocnym upiciu.

Nie ma zjebanych, ani rozwiedzionych koleżanek. Jedną miała zamężną, po wizytach u której zawsze był zgrzyt między nami, udało się ją odstawić.

Ogólnie dużo złego robi otaczanie się grupą nieodpowiednich osób z których baba często za namową bierze przykład.

Oboje jesteśmy z pełnych rodzin, jedni i drudzy rodzice kładą nacisk na stałość związków.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Mam coś nowego w sprawie udanych związków.Bardzo dobry znajomy hajtnięty 25lat temu,dziesięć lat starania o dziecko w końcu sukces rodzi się zdrowy potomek.Związek wszędzie podawany jako przykład szczerze ja też myślałem komu jak komu ale tu to nawet grom z jasnego nieba nie rozdzieli,następne dziecko i ciach.Pani się wypaliła po ćwierć wieku pisze w pozwie że nic z facetem ją nie łączy gdybym tu nie był to bym się zdziwił,a tak tłumaczę znajomemu podaje adresy stron i forum może już tu jest żeby poczytał i dowiedział się jak to jest.Po co to napisałem  ku przestrodze zawsze trzeba mieć gdzieś głęboko w głowie wielki szacunek do siebie,nigdy nie wiadomo co cię czeka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Związek nie służy niczemu innemu niż spłodzeniu i wychowaniu potomka płci męskiej. A jest to jak najbardziej naturalna potrzeba w przypadku każdego mężczyzny który ma świadomość, że kiedyś umrze i będzie zmuszony przekazać komuś ZAUFANEMU zgromadzone zasoby. Alternatywą jest ich trwonienie, ale tutaj nawet najwytrwalszy dandys natrafi w końcu na wyznaczoną przez dominujące męskie cechy granicę. Wyobrażacie sobie mężczyznę, który żyje tylko za sprawą otaczających go przedmiotów? Osobiście to nie znam takich, każdy przez całe życie dąży do jakiegoś ,,więcej''. Nasze pojmowanie życia jest na ogół ekspansywne podczas gdy statyczne skupienie na ,,tu i teraz'' to domena kobiet. Kobieta chce dziecka żeby usidlić TERAZ mężczyznę. Mężczyzna, który chce dziecka projektuje za jego sprawą CAŁĄ przyszłość. Szczęśliwi ci, którym udało się mieć Syna za pierwszą próbą. ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem w związku 12 lat. Z tą samą kobietą. Odpały były tylko na początku, jako gówniarze ja czasami coś odstawiłem, a czasami ona. Czy jestem w związku szczęśliwy? Jestem. Dlaczego? Bo dogadujemy się bardzo dobrze. Nikt nikomu nic nie narzuca. Mamy swoje pasje, które realizujemy osobno, ale mamy i wspólne. Podróże. I wtedy jeździmy razem. Teraz trochę trudniej bo malutkie dziecko. Planowane. Ogólnie jest ok. Od wielu lat nie było żadnego powodu żeby związek upadł. Ale raczej nie padnie. Czemu? Łóżko. Tutaj jest wręcz idealnie i wątpię, że któraś będzie lepsza od mojej.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

41 minut temu, TragicBronson napisał:

Ja jestem w związku 12 lat. Z tą samą kobietą. Odpały były tylko na początku, jako gówniarze ja czasami coś odstawiłem, a czasami ona. Czy jestem w związku szczęśliwy? Jestem. Dlaczego? Bo dogadujemy się bardzo dobrze. Nikt nikomu nic nie narzuca. Mamy swoje pasje, które realizujemy osobno, ale mamy i wspólne. Podróże. I wtedy jeździmy razem. Teraz trochę trudniej bo malutkie dziecko. Planowane. Ogólnie jest ok. Od wielu lat nie było żadnego powodu żeby związek upadł. Ale raczej nie padnie. Czemu? Łóżko. Tutaj jest wręcz idealnie i wątpię, że któraś będzie lepsza od mojej.

 

tylko pozazdrościć

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.