Skocz do zawartości

Doświadczenie młodego czlowieka


Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie Bracia!

Jestem młody mam dopiero 19 lat, ale chcę się podzielić z Wami moją historią. W tym roku zdawałem maturę, a w październiku idę na studia, tak więc nie mam ogromnych doświadczeń z samicami. Od ponad tygodnia czytam felietony, forum. kobietopedię, słucham audycji Marka, staram się zdobyć jak największą wiedzę, ale przejdźmy do rzeczy kiedy chodziłem do liceum liczyły się dla mnie: imprezy, nauka (uczyłem się dobrze), siłownia no i historia - największa pasja. Byłem strasznie towarzyski i lubiany. Z samicami miałem jakieś tam historię, nigdy nie narzekałem na brak powodzenia.

 

No i stało się, poznałem ją (piękna 9/10 inteligenta, skromna, mój ideał). Napisała do mnie na Fb, bardzo przyjemnie się rozmawiało, mieliśmy podobne zainteresowania. Chodziła do równorzędnej klasy w moje szkole. Spotkaliśmy się i kilka razy. Ja podchodziłem do tego na luzie, dopiero z czasem się wkręciłem, jej zależało bardziej. Po miesiącu byliśmy już razem. Zaprosiłem ją na moją 18, gdzie poznała moją rodzinę i przyjaciół. Wszyscy mówili jaka to ona nie jest piękna, skromna, wspaniała. Byłem w euforii, wkręciłem się w związek na maxa. Tak, tak bylem białym rycerzem... Odwoziłem, mówiłem jak zależy, jaka jest wspaniała, jak kocham. No ale to były cudowne chwilę, świetny seks, długie rozmowy, wspólne pasję. Byliśmy razem w wielu miejscach. Jak już się domyślacie, wszystko się rozjebało. Zaczęło się w kwietniu tego roku, nie miała dla mnie czasu, bo nauka przed maturą. Ok, rozumiem, miałem to samo. Przez 3 tygodnie wgl się nie widzieliśmy nie licząc krótkich chwil w szkole. W końcu się spotkaliśmy i ona zaczęła coś w stylu, że nie wie czy chce być ze mną. No to powiedziałem, żeby się zastanowiła. Za godzinę dzwoni i mówi, że mnie kocha. Podszedłem do tego z dystansem, kolejne trzy tygodnie były chłodne, ale czułem, że nasz związek powili się odbudowuje. Zastanawiało mnie jedno, czemu mnie nie zaprasza do domu? Zwykle bylem u niej raz na tydzień, a tu nagle zero zaproszenia. W końcu zaprosiła mnie na urodziny, wszedłem do jej pokoju i zauważyłem, że pochowała wszystkie nasze zdjęcia i pamiątki. Podświadomie czułem, że coś się pierdoli, ale mój młodzieńcy umysł podpowiadał, że wszystko można jeszcze naprawić.

 

Faktycznie, później z dnia na dzień było coraz lepiej. Weekend czerwcowy spędziliśmy wspólnie, na długich spacerach, ale miała dla mnie mniej czasu niż zwykle. Bardzo ważne dla wątku jest to, że 8 czerwca miałem mieć operację (chodzi o drogi oddechowe, ale nie rozwijajmy tego tematu). Ona doskonale o tym wiedziała i sama powiedziała, że dzień lub dwa przed operacją mnie odwiedzi. Postanowiliśmy się jeszcze spotkać w niedziele 5 czerwca, graliśmy w badmintona, ale było okropnie nie odzywała się prawie, nie dała się pocałować. Miała przyjechać tak jak obiecała, ale nawet nie napisała smsa. Wkurzyłem się i 7 czerwca wieczorem zadzwoniłem, spytałem czy wszystko ok? Ona, że tak tylko nie miała czasu się odezwać (yhm na pewno). Zapytałem, czy z nami wszystko ok. No i wtedy się zaczęło.

 

Zaczęła płakać, i mówić, że nasz związek nie ma sensu, że brak emocji. Ona czuję się jak w starym małżeństwie itp. Ja do niej, że przecież ostatnio sama mówiła, że jest ze mną szczęśliwa, a ona, że traktuję mnie jak kumpla. No nie ukrywam doznałem szoku, a ona się rozkręcała, że za dużo kłótni (ostatnia była w kwietniu), że nie chce już płakać z mojego powodu, ona już tak nie może. Na studiach i tak by się rozpadło, nie chciała mi tego mówić przez telefon i do tego przed operacją i chciała się jeszcze spotkać i tego typu gadanie przez 10 minut. No to powiedziałem, że jej dziękuję za prawie dwuletni związek.

 

Usunąłem jej numer, zablokowałem na fejsie, wyrzuciłem wszystkie jej rzeczy do śmietnika. Od tamtego czasu zero kontaktu. Operację przeżyłem, ale do lipca muszę siedzieć w domu. Nie mogę uciec w sport, nawet z kumplami nad jezioro wyskoczyć. Lezę w łóżku i nie mogę robić nic konkretnego. Od lipca poszukam jakieś pracy, żeby zarobić parę groszy na studia. Czuję w sobie pustkę. Wiem, że szczęście nie zależy od drugiej osoby, ale moja podświadomość jakoś tego nie rozumie. Mam też wyrzuty sumienia, że gdym miał obecną wiedzę wszystko mogłoby potoczyć się inaczej. To była na serio fajna dziewczyna: inteligenta, ładna, mieliśmy wspólne plany i wspomnienia, cudowny seks. Jak człowiek nie ma się czym zająć to takie myśli przychodzą do głowy.

 

Wątpię, żeby ona miała kogoś innego, znajomi by mi powiedzieli, poza tym czuję, że mnie nie zdradziła tylko po prostu haj emocjonalny się wypalił. Mam teraz dużą wiedzę, dzięki forum, felietonom, kobietopedii. Dostałem kopa w dupę, ale wiem, że dzięki temu stanę się silniejszy. Jednak braciszkowie mam do was pytania. Jak szybko o niej zapomnieć? Jak ciągle o tym nie myśleć? Nie mam zamiary tracić najlepszych chwil życia na myślenie o niej. Otworzyły mi się oczy, ale rana musi się zabliźnić, tylko jak przyspieszyć ten proces? Chcę się rozwijać i skupić na przyszłych studiach, ale muszę się uwolnić od wspomnień. Pozdrawiam serdecznie :)

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, Zerwito napisał:

Chodziła do równorzędnej klasy w moje szkole

 

18 minut temu, Zerwito napisał:

ładna, mieliśmy wspólne plany

 

Jeżeli liczyłeś na "do końca życia" to bierz pod uwagę, że baby się znacznie szybciej starzeją, odpowiednia kandydatka dla Ciebie to dopiero do podstawówki chodzi:) no, może gimnazjum to max:D

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A po co zapominać? :D Pamiętaj, ale mądrze, wyciągnij wnioski, podziękuj za wspólne przeżycia i za to, że się nie wjebałeś z dzieciakiem i kredytem, ewentualnie małżeństwem. Im bardziej będziesz chciał się uwolnić od wspomnień, tym bardziej cię będą atakować. To nie działa w ten sposób. Na luzie podchodź, myśl bez negatywnych emocji i chęci wymazania części historii życiowej. Przeżyłeś, zapamiętaj, idź dalej, ale nie wracaj do miłości, z której nic nie ma i nie będzie. Odrobiłeś bardzo tanią lekcję i osobiście ci zazdroszczę, że masz dostęp do takiej wiedzy w wieku 19 lat.

 

Tak naprawdę nie dostałeś w dupę. Jeszcze w miarę szczerze się z tobą obeszła i jasno postawiła sprawę. Mogła cię jebać przez wiele lat na nieświadomce. Twoja rana to tylko rana emocjonalna, nie finansowa, nie życiowa, nie zdrowotna, itp. Nie uwalniaj się od wspomnień, ale je zaakceptuj. Masz dobry drogowskaz. Dobrych lekcji nie warto zapominać i do tego tanich :D Wiem, wiem, to było wyjątkowe i w ogóle, no rozumiem :D 

 

Tylko zyskałeś moim zdaniem. Uwolniłeś się od kobiety minimalnym kosztem emocjonalnym. Skacz chłopie z radości :D Uwolniła cię od siebie, zero kwasu i zobowiązań. Wolny i wesoły chłopak jesteś :D 

 

Aha i jeszcze dodam jedną rzecz. Bardzo dokładnie opisz przeżycia w notatniku, zrób szczery wpis, wyciągnij wnioski, plusy, minusy, przemyślenia i sobie zostaw na pamiątkę. Pisanie to jedna z lepszych autoterapii, świetnie oczyszcza. Po prostu raz napisz i postanów sobie, że razem z pisaniem o byłej pozostawiam wszystkie wspomnienia w tym oto zeszycie. To działa. Już gdzieś zalety prowadzenia pamiętnika opisywałem na forum. 

Edytowane przez mac
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak one potrafią ładnie ubrać w słowa ,,już mnie nie kręcisz, nie podobasz mi się, nie chcę cię''...

 

A te gadki, że nie ma czasu, bo nauka, bo coś tam - to jest zawsze czerwone światło. Jak pannie zależy, to nawet zza Uralu na piechotę przyjdzie. Jej nie zależało, to i nagle ,,nie miała czasu''.

 

Cytat

Aha i jeszcze dodam jedną rzecz. Bardzo dokładnie opisz przeżycia w notatniku, zrób szczery wpis, wyciągnij wnioski, plusy, minusy, przemyślenia i sobie zostaw na pamiątkę. Pisanie to jedna z lepszych autoterapii, świetnie oczyszcza. Po prostu raz napisz i postanów sobie, że razem z pisaniem o byłej pozostawiam wszystkie wspomnienia w tym oto zeszycie.

 

Ja tak zrobiłem kilka razy w życiu, ale zawsze musiałem to później spalić. Po prostu chciałem się czegoś pozbyć definitywnie, a nie gdzieś chować, ale oczywiście nie neguję, tylko dodaję od siebie. :)

 

Autorze tematu, skoro siedzisz w domu i nie możesz korzystać z aktywności poza domem, realizuj te domowe. Pisz coś, czytaj, graj w gry jeśli lubisz, oglądaj filmy, których bohaterowie Cię inspirują albo po prostu dla zwykłej przyjemności. Cokolwiek, bądź w swoim świecie. Oglądaj i czytaj w internecie interesujące Cię rzeczy, szukaj pracy, planuj sobie przyszłość najbliższą i dalszą. W domu na spokojnie można wiele rzeczy zrealizować. Może zainteresuj się medytacją, podświadomością. Słuchasz audycji Marka - może w którejś usłyszysz o czymś, co Cię głęboko zainteresuje i zostaniesz w tym na dłużej.

 

Młody jesteś, a już łapiesz o co chodzi. To wielkie szczęście, że pozyskałeś tą wiedzę teraz i stosunkowo bezboleśnie, a nie za 20 lat na sali sądowej, z problemami zdrowotnymi i finansowymi na skutek nieudanego pożycia małżeńskiego.

 

Kolejna sprawa: ona wiecznie taka śliczna nie będzie. Popatrz na starsze kobiety, są atrakcyjne? Nie są, a przecież kiedyś też niektóre z nich były takimi laskami. 

Żeby nie było tylko o wyglądzie: ,,wspaniały'' charakter też kiedyś zanika. Kobiety to nie są świadomi i logiczni ludzie, tylko takie nakręcone przez biologię stworzonka. Chciałoby Ci się poświęcać większość energii i czasu na to, żeby żona Ci dobrze działała? Bo to tak właśnie wygląda. 

 

Następna rzecz, małe pocieszenie: jak trafiłem rok temu na forum, to już wiedziałem, co w trawie piszczy (sporo czytałem przed rejestracją + obserwacje z życia), ale jednak emocje ciągnęły do pewnej niewiasty. Jak się tego pozbyłem? Hm, raz widziałem ją w bardzo żałosnej i krępującej sytuacji, to chyba wystarczyło... A poza tym zwiększyła mi się bardzo samoocena - kocham siebie, mam wszystko (albo pracuję na to), więc co mi może dać jakaś panna? Seks? Hmm... Jaki jest dzisiaj dostęp do seksu - nie muszę mówić.

 

Powodzenia. Ciesz się, że trafiłeś tutaj w tak młodym wieku. Nie wszyscy mieli to szczęście. Ja też mogłem tutaj trafić w Twoim wieku (trafiłem 2 lata później) - oszczędziłbym sobie kilku niezbyt przyjemnych sytuacji, ale... To było kiedyś, tego już NIE MA. :) 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę niemalże identyczna sytuacja jak u mnie z tym że rok starszy jestem. Powiem tak ja również przeżyłem cudowne chwile ze swoją byłą dziewczyną, zakochany byłem po uszy bo to był mój pierwszy poważny związek także i uzależniłem się emocjonalnie niestety wszystko poszło się chędożyć ale co chciałem ci powiedzieć to to że niestety nie da się przyśpieszyć tego procesu natomiast można go nieco złagodzić, zająć się czymś - czymkolwiek ( u mnie były to wyjścia z kumplami i remont pokoju ) a po półtora miesiąca czasu czułem się już w 90% tak dobrze jakbym sobie mógł wymarzyć w chwili gdy doszło do rozstania. Teraz mija prawie 2 miesiąc i choć czasami mi się przyśni albo pojawi w moich myślach to nic nie znaczy. Wiem że jestem już w pełni uwolniony od tego także rób jak napisałeś skup się na sobie, poznawaj świat a i nowe znajomości też wyjdą na dobre. Powodzenia :)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po wielu latach spotkań z różnymi kobietami, nie zawsze udanymi obecnie jestem w stanie emocjonalnym podobnym do wypożyczenia dobrego samochodu, jeżeli już wchodzę w jakieś relacje. Fajnie się jeździ, ale wiem, że muszę oddać, zwrócić, pożegnać się :) To nie znaczy jednak, że z wypożyczalni nie mogę ponownie skorzystać w przyszłości. 

 

Jednym słowem sentyment do kobiet nie powinien występować, źle rozumiana miłość bez wcześniejszego rozbudowania poczucia własnej wartości też nie. Po prostu przyjemność w danej chwili :) Myślę, że porównanie związków do wypożyczalni czegokolwiek jest bardzo na miejscu w moim przypadku i daje mi ogromny spokój psychiczny. Po prostu użytkujesz, zrywasz kontakt z obiektem i nie cierpisz z tego powodu, bo i tak obiekt nigdy do ciebie nie należał. 

 

Może ktoś zmieni wewnętrzny paradygmat po przeczytaniu powyższych słów :) Z takim nastawieniem znacznie lepiej się żyje :D 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze nie staraj się zapomnieć na siłę. Przez pewien czas po rozstaniu działa chemia podobna do chemii z syndromu odstawienia alko czy narkotyków, racjonalne myślenie tutaj mało pomoże, musisz uzbroić się w cierpliwość, za jakiś czas samo przejdzie. Emocjonalny zjazd to cena za emocjonalny haj, każdy przez to przechodzi. To co możesz zrobić to zmienić swój "mindset" w kwestii kobiet. Czytałeś zapewne forum, Kobietopędię itd. ale po Twojej wypowiedzi (np. sformułowanie "piękna 9/10 inteligenta, skromna, mój ideał"  ) domniemam, że nie uwolniłeś się całkowicie od stereotypów, które wtłacza nam od dzieciństwa społeczeństwo: primo kobieta co cudowne, delikatne stworzenie, secundo miłość damsko-męska to esencja naszej egzystencji. Po lekturze Kobietopedii napewno wiesz, że kobiety mają niesamowicie prymitywne instynkty, w kwestii seksualności (nazywanej szumnie miłością)  rządzą nimi gadzi mózg i emocje które on generuje, a których celem jest maksymalizacja przeżycia i prokreacji. Z punktu widzenia natury facet jest dla kobiety przede wszystkim narzędziem: do prokreacji, do ochrony, do zapewnienia zasobów. Do czego piję: może to zabrzmi brutalnie, ale wydaje mi się że głównym powodem rozstania była Twoja operacja. Operacja jednoznacznie kojarzy się ze słabszym zdrowiem, a to oznacza że facet słabo rokuje -  gadzi mózg  wygenerował negatywne hormony z cyklu "kopnij go w dupę", pojawił się tzw. rationalization hamster - czyli wymówka pt. nic nie czuje, nie kocha, to nie ma sensu itepe, racjonalne analizowanie jej słów nie ma najmniejszego sensu. Może gdybyście byli małżeństwem coś by powalczyła, żeby nie stracić w oczach rodziny i przyjaciół, ale w tej sytuacji to była szybka piłka.  Nie bierz tego do siebie, każdy facet, który dzisiaj jest mega szczęśliwy z kobietą, jutro może konać w emocjonalnych męczarniach, bo po stracie pracy czy wiadomości o chorobie kobieta może go zostawić z dnia na dzień. W 2007r. kiedy wybuchł kryzys finansowy, zamożni bankierzy z Wallstreet często stawali się jednocześnie bankrutami i rozwodnikami - żony zamiast ich wspierać, w drodze szybkiego rozwodu chciały odzyskać resztki majątku i skoczyć na bardziej stabilną gałąź.  W przyszłości powinieneś dwa razy się zastanowić zanim powiesz "mój ideał" o istocie, która cały czas nosi ze sobą nóż gotowy do wbicia prosto w serce...    Odpowiedni dystans i "odczarowanie" kobiecej natury to klucz do zdrowszych relacji i ograniczenia rozczarowań. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 godzin temu, Zerwito napisał:

 

 

"Wątpię, żeby ona miała kogoś innego,..."

Oj nie byłbym tego taki pewien. Skoro ona ma wysoką wartość jeśli chodzi o wygląd to prawdopodobne jest to że będzie miała jakiegoś kochającego najmocniej drania + jeszcze pełną armię białych rycerzy, którzy dla waginy zeżarliby własną matkę. Ale ciesz się że twój związek skończył się tak jak się skończył. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masz jedną wielką moc- masz 19 lat. Jak przetrawisz forum, blog, książki. Może coś zrozumiesz. Ale pewnie "narośl na kobiecie" przćmiła mózg. Gdybym miał takie forum i materiały w 2002 roku... ale wam dalej w głowie picza. A co robicie z waszym zyciem? Proponuje Panowie jakies weryfikacje

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W tym wieku z hormonami bardzo ciężko wygrać, ale będąc uzbrojony w wiedzę z książek oraz bogatszy o to doświadczenie możesz po tym wszystkim jedynie stać się mocniejszym. Jeśli chodzi o zabliźnianie ran, tego procesu wcale nie trzeba na siłę przyspieszać, przed Tobą studia i całkiem nowa droga życia,nowi ludzie, nawet się nie zorientujesz jak samoistnie zapomnisz o tym wszystkim, gorzej jeśli Twoja "była wybranka" nadal kręci się gdzieś w Twoim bliskim otoczeniu, wtedy ten proces może się faktycznie nieprzyjemnie wydłużyć i trzeba włożyć w to więcej pracy.
 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Zerwito, wygrałeś chłopie los na loterii a świadomość wygranej nie od razu dociera.

 

Jak zapomnieć? Wrong! Ja tam pamiętam wszystkie swoje ex, tylko nie mam do nich żadnego wyraźnego stosunku emocjonalnego. Ani nie jestem im wdzięczny, ani za nimi nie tęsknię, ani tym bardziej ich nie przeklinam. Może dlatego że jestem jedynakiem, ze wszelkimi tego dobrodziejstwami. 

 

Co mi dało w mniej więcej Twoim wieku ulgę? Otóż byłem podobnie jak Ty z fantastyczną (one się nam wszystkim takie wydają, spoko) laską. Wiesz, na zasadzie "szok i niedowierzanie", że taki niby ja z taką boginią jak ona. Któregoś dnia dostałem od niej list (tak, papierowy, wtedy nie było komórek, FB a internet raczkował w NASA i pokłady węgla kamiennego się dopiero tworzyły) że ze mną zrywa, że "za dobry jestem", że to nie ma sensu bo w zasadzie to ona woli się ruchać z podręcznym kolegą z klatki obok. Wiesz że gdzieś w szpargałach mam do dziś ten list? Anyway, pojechałem wtedy do kumpelek do akademika. Na początku im smęciłem, co więcej z uwielbieniem generując w sobie "weltschmerz" co by poczuć "że żyję". Wyleczyły mnie we dwie. Głównie jedna ;) Potem do mnie dotarło - "KURWA! JAKIE TO BANALNE!". Ale i tak potem zostawiła mnie stojącego przed nią jak debil z kwiatami w garści, bo się zakochała w jakimś poecie.

 

Możesz się na luzach "zakochać" w ośmiu dziewczynach na dziesięć, jeśli one odpowiednio Cię rozegrają. Więc ile jest warta jedna "miłość"?

Kiedyś mawiałem, że każda miłość jest wielka, jedyna i niepowtarzalna... a potem przychodzi następna. 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Rnext napisał:

Co mi dało w mniej więcej Twoim wieku ulgę? Otóż byłem podobnie jak Ty z fantastyczną (one się nam wszystkim takie wydają, spoko) laską. Wiesz, na zasadzie "szok i niedowierzanie", że taki niby ja z taką boginią jak ona. Któregoś dnia dostałem od niej list (tak, papierowy, wtedy nie było komórek, FB a internet raczkował w NASA i pokłady węgla kamiennego się dopiero tworzyły) że ze mną zrywa, że "za dobry jestem", że to nie ma sensu bo w zasadzie to ona woli się ruchać z podręcznym kolegą z klatki obok. Wiesz że gdzieś w szpargałach mam do dziś ten list? Anyway, pojechałem wtedy do kumpelek do akademika. Na początku im smęciłem, co więcej z uwielbieniem generując w sobie "weltschmerz" co by poczuć "że żyję". Wyleczyły mnie we dwie. Głównie jedna ;) Potem do mnie dotarło - "KURWA! JAKIE TO BANALNE!". Ale i tak potem zostawiła mnie stojącego przed nią jak debil z kwiatami w garści, bo się zakochała w jakimś poecie.

 

Możesz się na luzach "zakochać" w ośmiu dziewczynach na dziesięć, jeśli one odpowiednio Cię rozegrają. Więc ile jest warta jedna "miłość"?

Kiedyś mawiałem, że każda miłość jest wielka, jedyna i niepowtarzalna... a potem przychodzi następna. 

 

 

Ehh kobiety i te ich porywy emocji. Jak nie w tym, to w tamtym i co rusz w innym. A mówią, że to my jesteśmy poligamiczni i nie wiemy co to "miłość".

Jak dobrze widze to one przypisują nam własne wady.

 

Dnia 6/18/2016 o 22:11, jake napisał:

(...)W 2007r. kiedy wybuchł kryzys finansowy, zamożni bankierzy z Wallstreet często stawali się jednocześnie bankrutami i rozwodnikami - żony zamiast ich wspierać, w drodze szybkiego rozwodu chciały odzyskać resztki majątku i skoczyć na bardziej stabilną gałąź.  W przyszłości powinieneś dwa razy się zastanowić zanim powiesz "mój ideał" o istocie, która cały czas nosi ze sobą nóż gotowy do wbicia prosto w serce...    Odpowiedni dystans i "odczarowanie" kobiecej natury to klucz do zdrowszych relacji i ograniczenia rozczarowań. (...)

 

Jake świetnie napisane, ale mam jedno pytanie do wszystkich.

Jak poradziliście sobie z akceptacją tego jakie są kobiety i czego tak naprawde pragną?

Mi to nie przechodzi przez gardło i nie szanuję ich. Gdyby jeszcze były szczere, stałe w uczuciach, to by było wszystko jasne. Lubię szczerych ludzi, dzięki czemu mogę ich poprawnie selekcjonować

do towarzystwa i ufać. To jest bardzo ważne dla mnie, aby móc nawiązać współpracę na równych zasadach.


Kobietom ciągle ta miłość w głowie, rozpowiadają o niej, a tak naprawdę jest to wyrachowanie i na dodatek dokopanie w problemach.

Z taką świadomością absolutnie nie widze sensu związków, nie licząc presji ze strony rodziny, czy innych ludzi którzy mówią mi jak mam żyć by być cool według nich, ponieważ oni mają, to ja też mam być tacy jak oni. Racjonalnie jednak związek wydaje się stratą dla mnie. Dla kobiety tylko zyskiem i skakaniem z gałęzi na gałąź dopóki może pod dowolnym pretekstem (a najpewniej winą będzie to że ją kochałeś).

 

Najlepsze jak moja dawna koleżanka kiedyś nakręciła temat w grupie. Ile mężczyzn w życiu zniszczyłyście?
Ilu doprowadziłyście do rozpaczy, łez i tęsknoty? Jak wiele dla was zrobili?

 

Tylu negatywnych określeń na byłych mężczyzn nie usłyszałem nigdzie. Nawet w telewizji w programach o rozwodach.

Widziałem za to wielkie zadowolenie tych kobiet.

 

Dnia 6/17/2016 o 12:45, Zerwito napisał:

(...)Witajcie Bracia!

Jak szybko o niej zapomnieć? Jak ciągle o tym nie myśleć? (...)

 

Zmienić do nich nastawienie i nie idealizować, bo jak tak przemyślisz to nie ma czego. Tylko nie obrażaj się na kobiety. One są emocjonalne i w pełni kontrolowane przez emocje. One nie są w pełni świadome tego co robią. Niestety w obecnych czasach związki zawsze trwają do momentu aż emocje się nie wypalą i to właśni wtedy kobiety odchodzą. Argumentują to w jakiś sposób, ale nigdy nie jest to prawda. Chodzi o koniec chemii, co dla nich równoznaczne jest z końcem miłości. Nie jest to absolutnie Twoja wina, ani jej wina. Ona to zrozumie dopiero jak przerobi kilka związków i każdy będzie się jej wypalał po kilku latach. Ludzie nazywają to chemią czy motylkami.

 

Jeśli zazna niepowodzeń będzie sądziła, że jest felerna i to skłoni ją do myślenia nad sobą. W tym momencie dopiero zrozumie, że nie emocje są ważne. Zanim to się stanie już dawno o niej zapomnisz i będziesz miał harem.

 

Przechodzimy przez to wszyscy. To kobiety odchodzą i to dla kobiet liczy się chemia. Od dziś taka moja rada nie słuchaj kobiet. Nie słuchaj słów, bo one nie wiedzą o czym mówią. To że powie że jest szczęśliwa, to wcale nie znaczy że jest. Jeśli mówi, że zerwała bo coś się zmieniło, to będzie oznaczało, że zmieniła się chemia. Nie znaczy że ty się zmieniłeś.

 

Ona chce się bawić, chce emocji, pobudzania, a ty się jej znudziłeś. Ona nie wie że nudzi się każdy i każdy związek wejdzie w stan kumplowania się. Jeśli nie wejdzie, to będziecie traktowali siebie na dystans tak jak moja mama z tatą i nie rozmawiali ze sobą zbyt często. Nie będzie przyjaźni i zrozumienia, czego kobiety szukają dopiero na starość.

 

Wiele też znaczy szacunek i tu jest bardzo ważna kwestia. Kobiety nie potrafią szanować równolatków, czy młodszych. One chcą szanować tylko kogoś kto jest jak ojciec. Ojciec zawsze jest starszy, traktuje córkę jak małą dziewczynkę i jest dla niej kimś w rodzaju przewodnika po trudnym świecie. On wie czego ona chce. Nie jest wobec niej spolegliwy i nie idealizuje jej. Jest pomocy a zarazem surowy. Zanim to wszystko zdobędziesz to trochę lat minie. Najważniejsze byś nie dał się wrobić w ślub i zobowiązania, ponieważ zniszczy Cię to i ograniczy.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zerwito pójdziesz ładnie do Bozi i podziekujesz że tak to się skończyło. Ja niestety na forum trafiłem rok po ślubie i teraz powiem Ci co Cię ominęło:

1. Próżna baba

2. Obowiązki względem dzieci, próżna baba wywrze jak najwięcej na Tobie abyś zajmował się dziećmi

3. Wieczne problemy

4. Słuchanie jej opowieści jak to kuzynkę zostawił chłopak albo że długo z nią nie wytrzyma (tak jakbym ja nie szukał okazji żeby ją kopnąć w dupę)

... i wiele wiele innych, mimo ,że wiele na forum nie udzielam się to systematycznie je czytam i już wiem, że drogę do własnego szczęścia powinienem zacząć od pozbycia się tej głupiej baby.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powoli zaczyna do mnie docierać, że dobrze się stało. Z każdym dniem ona pojawia się w moich myślach na krócej. Wiadomo jeszcze potrzeba sporo czasu, ale widzę wyraźne postępy. Najgorsze są wieczory, bo w ciągu dnia prawie o niej nie myślę. W gorszych chwilach czytam forum, albo jakieś ciekawe książki. Dzięki Panowie za rady i wdrożenie wiedzy na temat pokrętnej psychiki samic. Teraz dziesięć razy przemyśle każdą relacje z płcią przeciwną. W dłuższe związki nie będę się pchać, bo już zrozumiałem, że to dobrowolne samobójstwo. Lepiej się babami nie przejmować, tylko chwytać każdy dzień po swojemu, bez wysłuchiwania pretensji i innych głupot. Wyczuwam, że na forum zostanę na dłużej, bo są tu pokrewne duszę, które solidarnie pomagają w problemach i służą dobrą radą :-) 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Strefa_malzenstw1.png

 

Ona prawdopodobnie jest za młoda. Jeżeli jest ładna, inteligentna i ma 18-19 lat to właśnie teraz ona zaczyna osiągać swój szczyt SMV. Ty dopiero postawiłeś nogę na pierwszy szczebelek w tej drabince i o ile nie wyglądasz jak młody bóg, nie masz masy kasy (własnej lub rodziców) to nie jesteś atrakcyjnym partnerem na długofalowy związek, ponieważ posiadasz tylko potencjał.

 

Potencjał jest dla mężczyzn bardzo ważny, ale kobiety zazwyczaj wolą konsumpcję tu i teraz, niż obietnicę nawet lepszej uczty w przyszłości, ponieważ czas działa na ich niekorzyść. To co teraz się dzieje (czyli związki z młodymi kobietami) potraktuj jako zbieranie doświadczenia. Potrzebują go zarówno kobiety jak i mężczyźni, aby móc lepiej rozegrać kolejną partię.

 

A co do wyrzucenia byłej z głowy nic nie działa tak dobrze jak zmiana środowiska. I tutaj los się do Ciebie uśmiechnął, bo pójście na studia to idealna okazja. Zajmiesz się nowymi sprawami i nawet nie zauważysz kiedy przestaniesz o niej wogóle wpominać.

 

Powodzenia

 

Edytowane przez Nomorepanic
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.