Skocz do zawartości

Czy Ty też byłeś stalkerem?


Kleofas

Rekomendowane odpowiedzi

Zastanawiam się jaka jest granica pomiędzy zwykłym podrywaniem a stalkingiem. Czy Werter Goethego byłby stalkerem? Od kilku lat w polskim prawie rozpoznawany jest stalking. Kilkanaście lat temu odbiło mi na punkcie jednej dziewczyny. Oczywiście za wysokie progi, więc szans nie miałem. Przez rok do niej wydzwaniałem, pisałem listy, a nawet parę razy pojawiłem się pod jej mieszkaniem (nie ma to jak przyjazne babcie otwierające drzwi do budynków młodzieńcowi z kwiatami ☺). Poza tym wyszukiwanie info o dziewczynie, "przypadkowe" pojawianie się w tych samych miejscach. Efektem totalne zerwanie znajomości, przypięcie wśród niektórych wspólnych znajomych łatki świra, no i do dzisiaj jak mnie widzi przechodzi na drugą stronę ulicy.Czy to był stalking? Czy warto przekraczać pewną niepisaną granicę przy podrywaniu?Czy brak jasnego przekazu w stylu "nie jestem Tobą zainteresowana" nie jest z drugiej strony zachętą do ciągłych starań?

Edytowane przez Kleofas
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie byłeś stalkerem tylko desperatem :) Stalker to psychopata, bandyta, ktoś kto ma wyjebane na czyjeś "nie".

 

I nie, nie warto się starać jeśli kobieta mówi Ci nie. I nie ma znaczenia że dla kobiety nie znaczy tak, nie to nie - pokazujesz tym siłę, a siła rajcuje dziewczyny. Jeśli był chociaż cień szansy na związek, to ona i tak się od Ciebie odezwie, kliknie czy eskę puści "przypadkiem". Siła podnieca, słabość brzydzi.

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byłem ćwierćstalkerem, albowiem w trakcie kursu i egzaminu na prawo jazdy poruszałem się Skodą Fabią - na kursie była z 2011 roku i na LPG, zatem do pełni wizerunku brakowało mi jedynie garniaka od Bossa i Rolexa za 130 tysięcy PLN. Niestety nie wiem z jakim podwoziem była, gdybym miał odpowiednie informacje wcześniej, złożyłbym pokłon.

 

A teraz na poważnie. Nie ma czegoś takiego jak ''staranie się'' o kobietę. Tzn. jest, ale nie działa. 

Załóżmy, że osobnik płci męskiej poznaje kobietę, ''startuje'' do niej, a ona nie jest zainteresowana. Dwa wyjścia:

 

1. Olał, zrozumiał, że nic z tego nie będzie, poszedł w swoją stronę - normalny, ogarnięty gość, nie każdej się musi podobać i on to rozumie.

2. Ona nie jest zainteresowana, a on pajacuje na kolanach z kwiatkami, lata za nią po całym mieście i śpiewa serenady pod oknem o północy (póki nie dostanie w pysk albo milicja nie przyjedzie). - desperat, gość z bardzo niskim albo wręcz zerowym poczuciem własnej wartości, czepił się jednej jak rzep psiego ogona = nie ma innych = czegoś mu brakuje/coś z nim jest nie tak (wg. babskiej logiki). Jest słaby, więc na co którejś druga pizdeczka? Swoją już mają. 

 

Osobnicy tacy pod wpływem zakochania myślą, że im więcej energii włożą w ''zdobycie'' kobiety, tym skuteczniej i szybciej nadejdzie upragniony seks/związek/cokolwiek, na co liczą. Wiem to... z pierwszej ręki. Też taki byłem. Różne kombinacje stosowałem myśląc, że dziewczyna w pewnym momencie pomyśli ,,ale z niego fajny gość, dam mu szansę'' i będziemy żyli długo i szczęśliwie na rajskiej wyspie bez kredytów, chorób i kłótni. 

 

Nie pomyśli. Poczuje za to, że z takim osobnikiem dzieci mieć nie chce - i biologia będzie ją odpychać od tego człowieka. 

 

Na co komuś jakieś ,,starania''? Postarać to się można o dobry wynik w sporcie, w pracy czy w jakiejkolwiek innej dziedzinie życia. Włożona energia zaoowcuje, często nawet z nawiązką.

W przypadku kobiety jest to bardzo proste: żyjesz sobie po swojemu i jeśli się którejś podobasz (z wzajemnością), to z nią jesteś. Jeśli się jej nie podobasz, to z nią nie będziesz. Jedni się podobają bardziej ze względu na pewne cechy (wygląd, status społeczny, zasoby), inni mniej (ze względu na brak tych cech lub ograniczoną ilość). Ale to wszystko powinno wychodzić naturalnie, samo z siebie. Wypłakiwanie sobie z kwiatkami w zębach kobiecej uwagi NIGDY nie działało, nie zadziała i w ogóle mnie to nie dziwi. Sam się teraz z tego śmieję, ale wtedy nic nie rozumiałem. 

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabawna historia mi się przypomniała. Latałem kiedyś za jedną kobietą w ten sposób. Cały czas esemeski, codzienne spotkania, ona mówiła o sobie, o tym, że faceci ją źle traktują   komplementowałem, pocieszałem.

Słodkopierdzenia nie było końca. Liczyłem cały czas na coś, no i kiedyś jak była podpita, przytuliła mnie (ja już podjarany, że coś z tego będzie) i mówi: "Czuję, że coś nas łączy,

nikt nie rozumie mnie tak jak Ty, szkoda, że nie jesteś kobietą". Ostatnie słowa momentalnie sprowadziły mnie na ziemię :) Jak się tak lata za panną z wywieszonym jęzorem, 

to nie jest się branym pod uwagę w kategoriach seksu. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Zawalczanie" o kobietę od czasów "świadomego" osobnika, zawsze odbierałem z automatu jako upokorzenie. Nie odpowiem Ci więc czy warto, bo po negatywnej reakcji po prostu spuszczałem taką na palmę, więc NIGDY nie "starałem" się o kobietę i nie skamlałem. Nieważne jak głęboko bym przeżywał odsunięcie. Zwłaszcza, że po prostu któregoś dnia budzisz się od tego wolny i śmiejesz się z tego wszystkiego. Tak jak podatki są przenaszalne, tak kobiety są wymienialne. Banał i biologia.

 

Mój przyjaciel od czasów szczenięcych ma starszego brata. Człowiek-zwierz. Niesamowite. Zapadła mi w pamięć z dzieciństwa pewna historia, którą mi opowiedział gdy chodziliśmy jeszcze do podstawówki. Jego brat spotykał się wówczas z jakąś licealistką. Jeździł do niej, gdy jej rodzice wyszli już do pracy. W wiadomym celu. Po jakimś czasie laska zaczęła foszkować. Ten więc, gdy któregoś dnia nadmiernie kaprysiła i odmówiła bzykanka, rozpiął spornie, opuścił i sobie na nią zwalił. Na koniec, ona w lekkim osłupieniu usłyszała od niego - "tylko do tego mi byłaś potrzebna" podciągnął spodnie i wyszedł (nie mam podstaw żeby nie wierzyć). Zostałem tego dnia trafiony piorunem. Mieszała mi się do niego nienawiść z podziwem. Zaraz potem zaczął dymać następną... i następną... i następną. I tak ma do dziś. Słuchajcie, żaden z niego Brad Pitt. Facet ma śmiałość i zwis na samicze reakcje, cokolwiek nie robią - "jakoby go pies obszczekał". Ma swoje sprawy, biznes i świat a kobiety pełnią funkcję młotka czy blendera. I nie mają dosyć. 

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sprawa jest prosta:

1. Ona wpada Ci w oko

2. Ty wpadasz jej w oko

/ ONS lub dalej

klik

3. Fajnie Ci się z nią gada

4. Ona docenia Twoje zasoby

/ FF lub dalej

klik

5. Zaczyna Ci świtać w głowie, że baba ma (jak na babę) równo pod kopułą i może nie jest tylko na bzykanko

6. Jej zaczyna zależeć, bo widzi, że jesteś świetnym wyborem na zdrowe geny (rozród) / wychowanie

obie strony zaczynają się starać / ona zaczyna latać (tu uwaga na desperatki, szczególnie w okolicach i po 30stce)

= związek.

 

Żadnego latania za babą. To nie ma sensu i jest upokorzeniem.

 

PS Powyższe to oczywiście schemat dla tych co w ogóle chcą się wiązać....

 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Długowłosy trafiają się jednak takie egzemplarze, że niby jej wpadasz w oko ale ona nie będzie się starać i nie będzie zabiegać, bo to facet ma się starać i podrywać i okazywać że mu zależy. Trafiłem na taką i w sumie jeżeli sam nie proponowałem tematu jakiegoś to była cisza. A kiedy temat zaproponowałem to księżniczka go negowała jak mogla i sprowadzała wszystko do ha ha ha / hi hi hi. Argument? Bo się rozmowa za poważna robiła xD Odechciało mi się jakichkolwiek rozmów po tym.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powyższy schemat nie wyklucza, że TY robisz pierwszy krok - w sumie zawsze tak robię - ale chodzi o to, że Wasze wspólne starania są 50/50 lub to ona bardziej się stara.

Inaczej - Ty robisz pierwszy krok, ona za Tobą, Ty znów, ona też ale teraz robisz stop i to ona ma się zaangażować.

Chodzi o symetrię lub przechył w jej stronę, nie faceta.

Tu się SMV kłania.

 

No i to, że niestety, czym kobieta bardziej atrakcyjna, tym częściej leniwa i tępa - nie musi się rozwijać, starać, stado białorycerzy i tak lata i pod nos poda.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Długowłosy napisał:

czym kobieta bardziej atrakcyjna, tym częściej leniwa i tępa - nie musi się rozwijać, starać, stado białorycerzy i tak lata i pod nos poda.

 

Klasyczny mechanizm braku potrzeby kompensacji. Myślisz że dlaczego jestem bystry :D

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

36 minut temu, Długowłosy napisał:

Sprawa jest prosta:

1. Ona wpada Ci w oko

2. Ty wpadasz jej w oko

/ ONS lub dalej

klik

3. Fajnie Ci się z nią gada

4. Ona docenia Twoje zasoby

/ FF lub dalej

klik

5. Zaczyna Ci świtać w głowie, że baba ma (jak na babę) równo pod kopułą i może nie jest tylko na bzykanko

6. Jej zaczyna zależeć, bo widzi, że jesteś świetnym wyborem na zdrowe geny (rozród) / wychowanie

obie strony zaczynają się starać / ona zaczyna latać (tu uwaga na desperatki, szczególnie w okolicach i po 30stce)

= związek.

 

Żadnego latania za babą. To nie ma sensu i jest upokorzeniem.

 

PS Powyższe to oczywiście schemat dla tych co w ogóle chcą się wiązać....

 

 

Jestem tego samego zdania - algorytm powinien być bardziej rozpowszechniony

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.