Skocz do zawartości

Nawet nie wiem, jak to nazwać.


Rekomendowane odpowiedzi

  Skoro już jestem to wypada na początek dać coś od siebie :)Piszę historię jednego związku nie dlatego, że mnie coś boli, mam jakiś uraz, czy też potrzebuję wsparcia, chociaż dobre słowo i naprowadzenie zawsze wskazane, bo wszystko jest w życiu zmienne, więc nigdy nic nie wiadomo. Piszę ja po to aby po prostu się wygadać. Mam nadzieję, że nie stworzę ściany tekstu. Do rzeczy:

 

   Poznałem dziewczynę trzy lata temu. Dość szybko ze sobą zamieszkaliśmy, bo mam własne mieszkanie. Ona też miała swoje w fazie wykończenia ale zdecydowaliśmy, że zamieszkamy razem u mnie. Wcześniej oczywiście mieszkałem sam i miałem bardzo dobrze, bo dość często odwiedzały mnie koleżanki, czego skutkiem było permanentne niewysypianie się

 

  Moja dziewczyna, nazwijmy ją Zośka, miała problemy w pracy z menadżerką - ot cisnęła je i trzymała za mordę. Później następowały częste zmiany roboty, jednak cały czas pracuje w zawodzie, które może być jedynie traktowane, jako hobby - jest manicurzystką. Nadmieniam w tym miejscu, że Zośka jest inżynierem informatyki (grafika komputerowa), a po Niemiecku mówi lepiej niż ja po Polsku. Nie jest więc tzw. kurwą umysłową, tylko powiedziałbym: była higieniczna intelektualnie Tak przynajmniej myślałem, ponieważ z obserwacji takie sprawiała wrażenie.

 

  Mieszkało się dobrze, miałem to facet powinien mieć: pełny brzuch i puste jaja I porządek na kwadracie, o który dbała niezbyt szczerze mówiąc ale ja i tak zawsze sprzątam, bo lubię. Zwłaszcza jak się wkurwię to latam z mopem i ścierą. Mieszkaliśmy razem w miejscowości A, w tym czasie kończyłem studia magisterskie (mam obecnie 33 lata, potrzebne mi to było do roboty - awans, wiadomo), a ona robiła swoje, czyli pracowała. Poznałem jej rodziców - jednych i drugich, bo są po rozwodzie. Generalnie wszystko było ok, chociaż rozwód... Żółta lampka ale taka lekko zabarwiona. Ale myślę sobie, dobra, Robert... czas pokaże.

 

  Po 1,5 roku przeprowadziliśmy się do miejscowości B do jej mieszkania, bo ona tłumaczyła, że ojciec jej kupił i ona chciała by trochę chociaż w nim pomieszkać ze względów "sentymenalnych". Z mojego punku widzenia była to dla mnie dobra decyzja, bo: mogłem swoje wynająć - kredyt mi się będzie sam spłacał, będę mógł odłożyć hajs, a dojazd do roboty do zjebanej Warszaffki będzie krótszy. Dobra, no problemo, możemy się przenieść.

 

 Mieszkaliśmy w miejscowości B przez rok i tam zaczęły się schody ale nie między Nami, tylko zawodowe. Zośka była zmuszona zmienić kilka razy robotę - cały czas chciała pracować przy piłowaniu tych paznokci. Doszło do tego, że w pewnym momencie zarobku wyszło jej, uwaga: 300 zł na miesiąc! Kuriozum. Cały czas też latała po klientkach swoich po domach - w wieku prawie 30 lat. Żadna praca nie hańbi, tylko ta akurat wykańczała. Doszło do tego, że potrafiła wrócić od klientki o 23 w nocy i nie raz po nią jeździłem, bo ona nie miała czym wrócić do domu. Kilka razy po prostu nie pojechałem, bo stwierdziłem, że mnie to pierdoli i jak chce szofera to niech sobie wynajmnie Loyda Christmasa z "Głupiego i głupszego" to ją będzie woził. Wtedy brała taksówkę ale niczego ją to nie nauczyło.

 

  Zośki marzeniem było otwarcie własnego salonu kosmetycznego, więc kierunkowałem ją na ten cel. Po drodze, z jej powodu zaczęła popadać w długi i pożyczać ode mnie kasę. Gdy wyciągnęła 3000 zł, powiedziałem: "Tak to nie będzie" i przenieśliśmy się do miejscowości C do moich rodziców - nie chciałem do mojego mieszkania, bo mogłem budować z uśmiechem poduchę finansową. Wejścia są oddzielne, więc w sumie nie było problemów. Mieliśmy pomieszkać jakiś czas, żeby odłożyć parę groszy ale zaznaczam - nie żerować na moich rodzicach - suma summarum opłaty były niższe dla wszystkich.

 

 Zośka w końcu zaczęła ogarniać salon ale... zupełnie mnie od tego odsunęła, bo chciała sobie coś udowodnić, że potrafi, że da rade. Ma bardzo niską samoocenę, którą czasami starałem sie podbudować słowami, że da radę, że potrafi, że zasługuje i jest w stanie. Moim zdaniem czadzenia tam nie było ale zastanawiam się.

 

  Wynajęła lokal w Warszawie, pożyczyła ode mnie prawie 20000 zł. Problem w tym, że z miejscowości C dojazd może być ciężki. A ona musiała nadzorować remont lokalu, który trwa już drugi miesiąc, a końca cały czas nie widać. A ona żyje tylko ze swoich kilku klientek, do których jeździ. Dodatkowo, tam zawsze coś się dzieje: albo pęknie rura albo płytka, albo drzewo pizdnie na witrynę. Pech. Ja na temat tego lokalu miałem małą wiedzę, bo szczerze mówiąc miałem wyłożone do pewnego stopnia, skoro zostałem odsunięty. Po fakcie dowiedziałem się, że lokal wygladał jak po wybuchu araba w tłumie - nie było tam tylko kończyn na ścianach. Jak chciałem z nią pojeździć i poszukać czegoś to stwierdziła, że da radę sama. Ok Twoja wola Pani.

 

  W końcu doszło do tego, że wyprowadziła się do koleżanki do Warszawy, z powodu dojazdów do salonu, zostawiła część rzeczy i królika   Niby kontakt cały czas jest ale... no właśnie. Coś jest nie ok. Z wyprowadzką było tak, że powiedziała ojcu, żeby jej w tym pomógł, stary przyjechał, myśląc że trafi w środek awantury, a ja pomogłem jej jeszcze pakować graty do samochodu. Rodzice moi pojechali akurat na wakacje, więc wyłapała moment. Tłumaczyła się tym, że bała się, że ją wyrzucę z mieszkania, jak się dowiem, wiec cichaczem się spakowała w wory i schowała pod moją nieobecność. Może to kwestia salonu i widok bankructwa (to inny temat w zasadzie), może chęć udowodnienia sobie czegoś, może presja koleżanek albo chuja w dupie. Nie wiem. Wiem natomiast, że ktoś jej pieprzył, że "mieszka u obcych ludzi", tylko moja rodzina traktowała ją jak członka tejże, chociaż moja matka wkurwić potrafi ale do niej nigdy nic nie miała, nawet nie wymagała od niej niczego - bezpośrednio i pośrednio też nie.

 

 Od miesiąca mieszkam sam z rodzicami, tzn w innej części domu tak, że nikt nie siedzi sobie na głowie, a ona w Warszawie remontuje salon i mieszka u koleżanki, którą zna może z pół roku Ale widujemy się i kontakt jest w miarę, chociaż moje głosy mi mówią, że coś jest na rzeczy. Czas pokaże, najwyżej odpłynę szalupą w stronę zachodzącego słońca Warto nadmienić, że od mieszkania w Miejscowości B, nasze życie seksualne mocno ucierpiało ale jej stosunek do mnie raczej się nie zmienił - po prostu oboje byliśmy bardzo wykończeni pracą. Potrafiła przyjść z pracy i od razu paść na łóżko. Zresztą oprócz roboty mało co widziała poza tym i ja nic nie mogłem z tym zrobić - podejrzewam pracoholizm, jak głupio by to nie brzmiało.

 

  Jedyne co mnie wkurwiało to koleżaneczki, które są bardzo ważne dla niej, co w sumie wyszło kilka miesięcy temu. Traktowały ją jak emocjonalny tampon. Szczytem było jak jedna pizda zadzwoniła przed 12 w nocy i zaczęła beczeć na swojego chłopa, a Zośka słuchała tego, jak świnia grzmotu. W końcu wziąłem jej telefon, przedstawiłem się grzecznie i powiedziałem, że od słuchania i porad są odpowiedni ludzie, którzy z tego żyją, a nie Zośka zwłaszcza o północy, gdzie oboje wstajemy przed 6 rano. Na początku reakcja była, że jak tak mogłem, gdzie odpowiedziałem: "tak, jak przed chwilą widziałaś" i temat zakończyłem.

  Druga ciekawostka z tej kategorii to jej "wspólniczka" która też kiedyś zadzwoniła do niej prawie o północy, że jej dziecko zemdlało i są razem w szpitalu, a ta psiocha, bo już słów nie znajduje - wsiadła do mojego samochodu i pojechała 50 km do Warszawy do tego szpitala. Dowiedziałem się po fakcie, bo akurat miałem nockę. Myślałem, że ją uduszę przez ten telefon ale zdenerwowania nie okazałem. W sumie nawet to rozumiem, bo może chciała się przełamać do jazdy samochodem, bo przy mnie dopiero zaczęła jeździć. Nie wiem. Wcześniej się bała. Ale może usprawiedliwiam zaistaniłą sytuację. Fakt faktem powinna mi powiedzieć, że zamierza wziąć mój samochód.

 

  Jeśli o mnie chodzi to trzymam się, bo mam spore doświadczenie w kwestiach damsko - męskich ale sytuacja nie jest kolorowa i zabawna, jak chcę ją przedstawić. Trochę to przytłaczające dla mnie, bo to jednak 3 lata wspólnego życia - niby nie dużo ale...  

  Teraz widzimy się w poniedziałek i mamy pogadać. Mam zamiar ją przycisnąć, zapytać jaki ma plan, co zamierza i powiedzieć jak ja to dalej widzę. Rozmawialiśmy o przeprowadzce do Warszawy ale ja jestem na nie, z powodu dużych kosztów życia - wynajęcie mieszkania etc. Pomysł z dupy, bo mamy dwa, a dojazd z miejscowości A do miejsca pracy to godzina. Sprzedaż mieszkań i kupno jednego - jak wyżej. Na razie temat zostaje otwarty.

  O kasę martwię się średnio, bo odda, najwyżej weźmie kredyt ale odda. Tak myślę... Zawsze oddawała ale teraz kwota jest spora. Najwyżej pójdzie na ulice dupy dawać - sorry, zebrało "mnie się".

 

  Temat jej koleżaneczek, salonu i matki(!) to materiał na odrębny temat ale jak kogoś zainteresuję to mogę parę słów skrobnąć. Dość powiedzieć, że czynsz 7100 zł, może na czynsz zarobi ale i tak szarża na stracie jest nie unikniona... Piszę o tym, bo chciałem się wygadać, a nie chcę o tym mówić z ludźmi z pracy z wiadomych względów; kumple nie zrozumieją - ochajtani, klapki na oczach - ot, wibrankomaty.

 

 

  Na razie tyle, miało być krótko, a wyszło mi, jak wyszło. Temat i tak skróciłem, bo wyszło by drugie tyle. Jeśli ktoś dotrwał do końca tej "epopei" to szacun, bo ja bym chyba nie dał rady :mellow: <_<

 

EDYTA: Posta pisałem wczoraj ale zamieszczam dzisiaj, bo mi wyłączyli prąd. Ostatniej nocy taki mnie wkurw napadł, że nie spałem całą noc i miałem 12 godzin dziś w ciągu dnia. Jak wróciłem do domu to mi przeszło, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

 

 

Edytowane przez Robson
Edycja
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Kiedyś @Red napisał fenomenalnie dobrego posta o kobietach i biznesie.

 

 a tutaj dostrzegam znany już schemat. Ona sama robi biznes i sama sobie poradzi. Chce coś udowodnić wszystkim i odsuwa Cie od tego. Tobie to jest wygodne bo nie musisz się w to angażować. Przyznaj, że tak jest. Ale to Ty finansujesz całą akcję. Pożyczasz jej pieniądze - 20 klocków. Skoro jej pożyczasz to znaczy, że Ona nie dysponuje odpowiednim kapitałem do pociągnięcia biznesu. I jeszcze naiwnie wierzysz, że jak biznes nie wypali to Ona Ci odda.....

 

Liczę, że dziewczynie wszystko wypali, zacznie zarabiać i odda.

 

Kwestia jest inna - skoro Ciebie odsuwa od swojego biznesu dlaczego Ty to masz finansować?

 

Poza tym emocjonalnie to Ty jesteś bardziej związany w tym związku. Stoisz na straconej pozycji.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Biznes nie wypali, mogę to już stwierdzić. Będzie musiała pójść do normalnej pracy i wziąć kredyt, jak radził niejaki Bul co miał nadzieję. :)

 

Kwestia jest inna - skoro Ciebie odsuwa od swojego biznesu dlaczego Ty to masz finansować?

 

Pytała, czy mogę jej pożyczyć. Mogłem.

 

 

Poza tym emocjonalnie to Ty jesteś bardziej związany w tym związku. Stoisz na straconej pozycji.

 

Po czym wnosisz? Z tekstu tak wynika? Może mam to nieuświadomione ale szczerze mówiąc to mam jej już serdecznie dosyć.

 

 

Jak masz linka o biznesie i kobietach to byś podrzucił, jak możesz.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Również 200 w siadzie.

 

BTW: Przeczytałem Twój artykuł - powiem Ci - DOBRYYYY, bo Mocny:)

Z tym, że Zośka ma problemy mocne z proszeniem o pomoc. Chce sama i chuj. Zobaczymy. Ja mam teraz zamiar lekko przycisnąć, kiedy odda:)

 

Red, zobowiązanie na piśmie, że odda do tego i tego dnia, a jeśli przekroczy to zgadza się na naliczenie odsetek, ma jakąś moc prawną?

Ja tylko Kodeks Karny ogarniam.

Z jednej strony nie boję się o zwrot ale z drugiej warto poszukać narzędzi.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Robson napisał:

Red, zobowiązanie na piśmie, że odda do tego i tego dnia, a jeśli przekroczy to zgadza się na naliczenie odsetek, ma jakąś moc prawną?

 

Na taką sumę to umowa pożyczki u notariusza.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Robson napisał:

Z tym, że Zośka ma problemy mocne z proszeniem o pomoc. Chce sama i chuj. Zobaczymy. Ja mam teraz zamiar lekko przycisnąć, kiedy odda:)

 

Ma problemy z proszeniem o pomoc ale pożyczyć wcześniej 3 klocki i później 20 klocków to potrafiła. Chce sama ale na fundamencie pożyczonych Twoich pieniędzy. Jakie to kobiece ;)

 

a może to tylko manipulacja i umiejętne podejście Ciebie?

mogę się oczywiście mylić ale podaję najbardziej prawdopodobny scenariusz.

Edytowane przez SennaRot
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie, nie... te trzy klocki to efekt rachunków i niedopłat z okresu pół roku.

W świetle przeczytanego artykułu o "małpim biznesie" powiem Ci, że częściowo się to zgadza. Ale jej wspólniczka jest taka, jak opisywane tam przypadki toćka w toćkę.

 

Wiesz co jest problemem tak naprawdę, abstrachując od wszystkiego? Jak by baby robiły takie i inne numery, powiedzmy 20 lat temu to by zarobiła od swojego Wiesława w tytkę, aż by zobaczyła bramy nieba ze świętym Piotrem na pierwszym planie i byłby spokój. Teraz? Nie sądzę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mężczyźni jako istoty racjonalne, konsekwentne, wytrwałe i planujące zaczynając własną działalność nie rzucają się od razu na głęboką wodę. Na początku najważniejsze jest żeby ograniczyć do minimum koszty. Są w stanie długo i cierpliwie czekać na efekty. Dlatego odnoszą w tej dziedzinie życia sukcesy.

Twoja panna postąpiła tak jak wiele innych znanych mi samozwańczych ,,biznesłumen''. Dla nich to jeszcze jedna wersja bajki ,,przyjedzie rycerz na białym koniu''. Z tą różnicą, że w miejsce ,,rycerz'' należy podstawić ,,klient''. W przypadku twojej kobiety to rozmach ma na starcie taki, że na twoim miejscu śledził bym to uważnie z miesiąca na miesiąc, bo może cię wpierdolić na niezłą minę. A wystarczy kilka zdań z twojego wpisu żeby wywnioskować, że jesteś niewolnikiem jej pragnień i emocji.

Co gorsza to sam ją w tym pomyśle wspierałeś czy nawet, jak piszesz, nakierowywałeś. Domyśl się kogo w przypadku ewentualnego niepowodzenia uzna za winnego.

Ale życzę szczerze powodzenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kogo uzna za winnego to mnie obchodzi, powiedzmy górnolotnie... mało :)

Jako ciekawostka: Ostatnio mówiła, że kasa fiskalna kosztuje 1500 zł... Mówię: "Sporo". I cisza...

 

 

 

A wystarczy kilka zdań z twojego wpisu żeby wywnioskować, że jesteś niewolnikiem jej pragnień i emocji.

Weź Ty mi wskaż cytat, bo już drugi user coś takiego stwierdził, a ja za chuja nie wiem, o co chodzi  Generalnie uważam, że tak nie jest ale pokaż, że mi to palcem, bo chce uwierzyć się mylę. Konkrety, proszę ;) Chętnie to zmienię.

 

W przypadku twojej kobiety to rozmach ma na starcie taki, że na twoim miejscu śledził bym to uważnie z miesiąca na miesiąc, bo może cię wpierdolić na niezłą minę.

Herbu, To jebnie ;) Na minę mnie nie wpierdoli, a do umowy ustnej mam dwóch świadków w razie "W". Za radą reda sporządzę umowę jeszcze z datą z przed pierwszego przelewu, bo przelewy pożyczki też mam. Moim zdaniem w miarę si.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdybym miał cytować w odpowiedzi na jedno z twoich ostatnich pytań o niewolnika to w zasadzie musiałbym wkleić całą treść twojego pierwszego posta. Śmierdzi mi to nawet troszkę babskim trollowaniem.:) Ale, że znam paru gości, którym tak odjebało z powodu bab, że się z nimi niemal stopili mentalnie to nie wyrokuję do końca. ;}

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Robson napisał:

 

Jako ciekawostka: Ostatnio mówiła, że kasa fiskalna kosztuje 1500 zł... Mówię: "Sporo". I cisza...

 

Chciała żebyś sam wyszedł z propozycją pożyczki czy zapłaty za to. Ona daje ci informacje, żali ci się, a ty znajdujesz rozwiązania. Sam.

 

Jakby się nie udało, to twoja wina i ona wtedy ma argument, że niczego ci nie odda, bo to był twój pomysł, twoja propozycja.

 

Umiejętnie cię rozgrywa. Nie wiem jak mogłeś uwierzyć że ci odda tyle kafli, jeśli głównie na czym polega to na tobie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No zobaczymy. Czas pokaże, jak odzyskam to stawiacie piwo, jak stracę to nie będę miał za co postawić.

 

 

5 minut temu, M.Dabrowski napisał:

Nie wiem jak mogłeś uwierzyć że ci odda tyle kafli, jeśli głównie na czym polega to na tobie.

Bo oddała swojemu byłemu, 25 tys.

;)

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, Robson napisał:

jednak cały czas pracuje w zawodzie, które może być jedynie traktowane, jako hobby - jest manicurzystką. Nadmieniam w tym miejscu, że Zośka jest inżynierem informatyki (grafika komputerowa), a po Niemiecku mówi lepiej niż ja po Polsku

 

Czy to koleżanki mają taki wpływ, że brnie w tym zawodzie, zamiast znaleźć dobrze płatną pracę, składać kasę i na razie dorabiać jako kosmetyczka?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, SennaRot napisał:

Byłeś przy tym? Czy Ona Ci tak opowiedziała?

 

Powiedziała mi moja Myszka, a ja uwierzyłem, bo ma śliczne oczka, które nie mogą kłamać.. No weź przestań, Chłopie!

Widziałem przelew i jakieś 7 miesięcy temu skończyła spłacać kredyt, który wzięła, żeby mu oddać. Z gościem gadałem nawet, żeby mieć jasny punkt widzenia o co chodziło.

 

 

3 godziny temu, Brat Jan napisał:

Czy to koleżanki mają taki wpływ, że brnie w tym zawodzie, zamiast znaleźć dobrze płatną pracę, składać kasę i na razie dorabiać jako kosmetyczka?

 

Nareszcie konkrety :)

Właśnie koleżanki i bardzo niska samoocena. Przecież nawet mój ojciec zaproponował jej pracę, lepszą od mojej. Jej ojciec też. Nie chciała, bo "poradzę sobie, dziękuję". Czujesz temat?  - to coś w rodzaju, jak to nazywam, syndromu starego pracownika - gość robi coś przez 10 lat, jest pewny swoich możliwości i nie chce nic zmieniać, chociaż lekka zmiana, wyszła by mu bardzo na dobre.

 

Dodatkowo:

Ona czuje się w tym mocna i podejrzewam, że będzie to robić, dopóki nie sięgnie dna. Jak się za to brała to twierdziła, że są z tego dobre pieniądze... Jasne. Pokaż mi te pieniądze...

Za koleżanki dała by się pokroić, a nie oszukujmy się - w tych zawodach nie ma ludzi mocnych intelektualnie, delikatnie mówiąc. Wszystko dla akceptacji jakiś pizd.

Najlepsze jest to, że wcale nie zna tych dziewczyn.

Jak pracowała w firmie (nazwy nie mogę podać, związana ze szkoleniami z zakresu manicuru) to po dwóch tygodniach zaczęła już uczestniczyć w tzw. rozgrywkach wewnętrznych. I musiała spieprzać i stąd pomysł na salon - dopóki się nie przekona jak w polskich realiach wygląda własny biznes - wszędzie będzie źle.

Dodatkowo- te dwie z którymi otwiera salon- wyczuły ją i olewają temat totalnie, Zośka zapierdala przy remoncie i wszystko jest na jej głowie. Ja zaproponowałem pomoc raz, nie chciała, więc nawet jak teraz coś mówi to nie podejmuję tematu, vide kasa fiskalna, pismo ze skarbówki etc.

 

A praktycznie zawsze po zamknięciu jakiejś sprawy jest: "Miałeś rację". Chuj, że miałem.

 

PIERWSZY WNIOSEK Panowie: Baby nie uczą się na własnych błędach.

 

 

 

EDZIA:

Jakiś kurewski opór materii występuje, jak tu piszę:mellow:. Najpierw wyjebało mi prąd i temat musiałem założyć dzień późnej. Następnie przy 50 % odpowiedzi w temacie albo zawiesza mi się kompjuter albo error 503 albo restart? :mellow:

Co jest do kurwy nędzy? <_<

 

Edytowane przez Robson
Edycja
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Robson Gdyby mi zależało to postawiłbym sprawę "na ostrzu noża",

do niej:

"albo jesteś ze mną i robisz co wszyscy bliscy ci proponują albo koniec z nami i żyj ze swoimi koleżankami"

 

Czas zapierdala, marnować kilka lat żeby nie uzyskać z tego żadnych zasobów.

Po niej widać, że nie da rady, a podporządkować się nie chce więc nie marnowałbym czasu na taką relację bo będzie ona dla Ciebie tylko obciążeniem finansowym i psychicznym. 

 

 

Edytowane przez Brat Jan
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

DOKŁADNIE, Dobrze mówisz, e-Przyjacielu.

Tak mam zamiar zrobić we wtorek, bo mamy się spotkać.

 

Już wcześniej kazałem jej przyjechać z walizką, żeby wzięła reszte rzeczy ale przyjechała bez.

WNIOSEK DRUGI: Może mnie trzymać w rezerwie. Bo:

1) ma jakiegoś gacha, a czeka ciepły pokój z kominkiem, jak nie wypali (bardzo częste zjawisko w sumie)

2) ma poduchę ratunkową i jak nie wypali to ma drogę powrotu do ciepłego domku (mieszkała praktycznie za darmo), dorzucała parę groszy do mediów i czasem robiła zakupy.

 

Po sobie widzę nawet, że nerwy zaczynają puszczać. O czym świadczy przedwczorajszy wkurw z niczego w robocie. Musiałem spinać poślady, żeby nie drzeć mordy na chłopaków.

- Szefie co jest?

- Nie wkurwiajta mnie dziś :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Robson napisał:

DOKŁADNIE, Dobrze mówisz, e-Przyjacielu.

Tak mam zamiar zrobić we wtorek, bo mamy się spotkać.

 

Już wcześniej kazałem jej przyjechać z walizką, żeby wzięła reszte rzeczy ale przyjechała bez.

WNIOSEK DRUGI: Może mnie trzymać w rezerwie. Bo:

1) ma jakiegoś gacha, a czeka ciepły pokój z kominkiem, jak nie wypali (bardzo częste zjawisko w sumie)

2) ma poduchę ratunkową i jak nie wypali to ma drogę powrotu do ciepłego domku (mieszkała praktycznie za darmo), dorzucała parę groszy do mediów i czasem robiła zakupy.

 

Po sobie widzę nawet, że nerwy zaczynają puszczać. O czym świadczy przedwczorajszy wkurw z niczego w robocie. Musiałem spinać poślady, żeby nie drzeć mordy na chłopaków.

- Szefie co jest?

- Nie wkurwiajta mnie dziś :)

 

Jedyne co będzie ciążyć to pożyczona kasa, po rozstaniu może się migać od oddania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.