Skocz do zawartości

Moja historia w ramach autoterapii


PatrykaPatryka

Rekomendowane odpowiedzi

Adolf, odebrałem to trochę inaczej bo mialem styczność w życiu z tekstami "co ty wiesz o życiu młody", podkreślając że dzieci i ryby głosu nie mają, z zasady, że starszy zawsze jest mądrzejszy niezależnie od tego co się powie. Z całym szacunkiem ale dla mnie autorytetu nie uzyskuje sie samym wiekiem i jeśli ktoś ma inaczej to traktuję to jako inne zdanie. Każdy ma prawo.  Sam nie lubiłem słuchać księży którzy prawili o tym jak żyć w małżeństwie, a przecież nigdy w nim nie byli i nie będą, ale z tą sytuacją jest taka różnica, że kobieta to kobieta i czy w długim związku, czy krótkim - taka sama, tyle że na początku jest niesiona zakochaniem (jeśli w ogóle - kiedyś nie było dostępu do nawet skrawka takiej wiedzy), a później roszczeniami i wyrachowaniem.

 

Już kiedyś pisałeś mi, że zmienię zdanie, jeśli dłużej pożyje, czyli już drugi raz gdzieś tam kwestionujesz moją wiedzę (cieszyłem się wtedy, że nie popełnie błędu innych i nigdy nie dam ślubu) w oparciu o wiek trochę mnie pouczając. Coś by to zmieniło, jakbym powiedział że mam 70 lat i 9 dzieci, a pisał dokładnie tymi samymi słowami?


Jeśli faktycznie cię to ciekawi to odpowiem.

 

Interesowałem się tym, ponieważ doznałem porażek z kobietami w młodym wieku (10-15 lat wstecz) i nie wiedziałem czemu to się dzieje. Jeśli coś się psuje, to należy znaleźć przyczynę i rozwiązanie. Później zauwazyłem, że i w dobrych związkach o których opowiadali koledzy, ich kobiety zachowują się tak samo tylko koledzy nie zauważają że weszły im na głowę, a każdą próbę pokazania co one robią traktowali jak atak na siebie i atakowali mnie. I co się działo? Rozstawali się za jakiś czas, kobieta unikała seksu, dalej nie wiedząc w czym tkwi przyczyna. To tak jakby jeden człowiek miał mózg który widzi więcej w takich sprawach i potrafi to odkryć. Jedni mają talent do konstruowania, drudzy do podrywania, jedni do budowania, drudzy do odkrywania. Najwidoczniej nie każdy może być każdym i każdy ma jakiś inny talent. Główno dowodzący forum może mieć ma podobnie, choć też z tego co wiem nie miał poważnych związków i dzieci, ale wiedze ma bardzo dużą i nienawistnych przeciwników jeszcze więcej.

 

Jeśli dziękujesz to wystarczy dać lajka, a o szczegóły spytać na PW. Jeśli się nie zrozumieliśmy, to mam nadzieje że teraz wszystko w porządku.

 

Edytowane przez M.Dabrowski
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, M.Dabrowski napisał:

  Sam nie lubiłem słuchać księży którzy prawili o tym jak żyć w małżeństwie, a przecież nigdy w nim nie byli i nie będą,

Jesteś taki sam, pouczasz nie wiele wiedząc o życiu. Przestań być 'mądry', zacznij czytać chłopaków których los doświadczył. Zacznij wyciągać wnioski że życie to nie teoria, ale życie. One ma zawsze swoje scenariusze.

Nie da się zaprogramować człowieka aby odnosił się do sytuacji z życia wziętej. To życie kreuje scenariusze i musimy być elastyczni.

 

Tak że Mister Dąbrowski, bez urazy. Dla mnie jesteś mądralą bez doświadczenia. Ale pocieszę Cię. Życie ma swoje scenariusze. Powodzenia.:D

 

Lekki offtop się zrobił. Patryk zwracam temat.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest jak jest. Jeżeli ktoś wpadnie w związek małżeński to niech pisze. Cała reszta niech wspiera. ogólnie jak czytałem to widziałem siebie i wiesz co kolego? nie żebym Cię załamywał ale zajmij się sobą. Jak kochasz to wypróżnij motylki w brzuchu. jak ni chcesz zmian to dalej tkwij. Wiem jedno, jak pisał pałllo kołelo : albo rządzisz babom albo jesz baboooom z nosa

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Witam kolegów

Trochę czasu od ostatniego wpisu minęło, trochę się działo, trochę się pozmieniało.
Po ostatniej rozmowie 'zaczęło' byś lepiej, niemniej jednak mieliśmy trochę stresującą sytuacje z dzieckiem, którą ja nieopatrznie sprowokowałem i zrobiła nam się z tego powodu kłótnia. 
Wiedziałem że ja popełniłem błąd, i kurwa, czułem się fatalnie że naraziłem syna, i w tym momencie naskoczyła jeszcze ona na mnie, z klasycznym wpędzaniem w jeszcze większe poczucie winy. 
Poprosiłem raz, jestem świadom sytuacji która miała miejsce, nie musi mi nic tłumaczyć, koniec dyskusji.
Dalej swoje. Powtórzyłem ponownie ponownie, stanowczo, koniec tematu. Dalej to samo. Walczę żeby nie wybuchnąć. Odwracam się i rzucam prostu, suche, zimnie spierdalaj.
W niej pęka tama, nie da się tak traktować, do siebie odzywać, zjebałem i jeszcze każe jej spierdalać, ona chce rozwodu.
Patrze prosto w oczy i spokojnie mówię ok.
Następnego dnia, zaskoczony z jaką łatwością przyszło mi to wszystko, i  nawet z poczuciem pewnej ulgi szukam czegoś do wynajęcia. Dla żony jestem ignorująco uprzejmy wychodząc z założenia nerwów mych szkoda.
Dzień 2
Poprosiła o rozmowę. Przeprosiła za swoje słowa, że ją poniosło. Czy coś z tego będzie.
Powiedziałem że mogę spróbować na zasadach okresu próbnego, Koniec jej wypominania mi czego-kurwa-kolwiek co miało miejsce w trakcie mojego leczenia etc. 
Wraca seks
Koniec wpierdalania się w moje sprawy
I jeśli jeszcze raz zachowa się jak ostatnio, lub też złamie któryś z pkt wyżej bezdyskusyjny koniec.
Koniec pierdolenia się w tańcu.

Mija mc. Jest normalnie. Uprzedzając pytania, nie, nie zacząłem zachowywać się po staremu bo mam namiastkę tego co chciałem. Wręcz przeciwnie. Reką cały czas na pulsie. Teraz w dosłownym tego slowa znaczeniu ja na nowo zacząłem decydować co gdzie i jak w sprawach kluczowych. Ze słownika zniknęły mi słowa, 'nie wiem co zrobimy', 'nie wiem co zrobić', 'na co byś miała ochotę', a zastąpiły słowa 'teraz robimy to i to , potem to i tamto', albo po prostu 'szykuj się', i nie interesuję mnie że coś miałaś innego teraz robić.

Zmiana kolosalna, a ostatni seks przypomniał mi jak mieliśmy po 20 parę lat. 
Zaczęło to się przekładać na inne, codzienne aspekty życia. Już nie rzucam płatków róż pod nogi, a pozwalam pobiegać jej za sobą i dogodzić tym razem mi.
Nie ma podburzania że coś źle z synem zrobiłem, a zamiast tego 'synku, tata ma rację'.

Pojawiło się kilka foszków, zjebka natychmiastowa, miałem wrażenie że wręcz za silna, ale nie kurwa, nie powiem przepraszam.
Warunek postawiłem, naskocz na mnie, oddam to samo dwa razy mocniej. Nie przychodzę się do domu napierdalać a żeby odpocząć, więc nie baw się ogniem bo się sparzysz.
Jak urażona kotka odchodziła, że by wrócić wieczorem, i ja pierdole kurwa mać....
Jak dobrze być mną.
Nie ma we mnie zazdrości, bo czuję się w pełni sobą, wiem ile jestem wart, i nie ma we mnie takiej 'udawanej męskości', jak w powiedzeniu 'pies który głośno szczeka nie gryzie'.

Kierunek i kurs obrany, teraz należy tylko się go trzymać.
Dziękuje kolegom za słowa wsparcia, otuchy, porady i możliwość wygadania się

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja po swoim doświadczeniu, fajnie wskoczyć na właściwe tory. Ale jak przyglądam się swojemu różowemu to jak się nie obudzi/dorośnie to nie chce mi się ciągnąc, to jest cały czas wojna podjazdowa. Teraz już wiem czemu faceci w lvl 40+ odnoszą większe sukcesy, nie biegają za kobietami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wodze Adolfik, wodze!
Lejce to były przy wozie chłopskim, a trzymając się takiej analogii związek z kobietą traktujmy jak ujeżdżanie młodziutkiej klaczy, która boczy się i strzela baranki kiedy tylko się na nią wsiada, nerwowo reaguje na wędzidło, ale po pewnym czasie skręca na samo dotknięcie wodzy do szyi, zaś na widok tego samego wędzidła po pewnym czasie się radośnie prycha bo wie że zaraz może ją czekać świetna przygoda ;p

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patryk może masz i racje, Napisałem lejce, ponieważ związek i rodzinę traktuję jako zaprzęg. Ale ktoś musi tym zaprzęgiem kierować. W sumie Twoja kobieta i Ty tworzycie taki zaprzęg,

razem ciągniecie wóz pod tytułem rodzina. Dlatego napisałem lejce. Ale to też zła analogia, bo wtedy musiałbym być woźnicą. A tak zostaję ogierem w zaprzęgu. 

 

Kurwa pogubiłem się.:D

 

Niech ktoś....

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Cóż, trochę czasu minęło, ale efekty okazały się, hmm, niezadowalające że tak powiem.

Obawiam się że niestety muszę przyznać sporo racji Judaszowi, ale do brzegu.

Po chwilowej poprawie, większego zainteresowaniu,i nawet poprawieniu wszystkich aspektów życia, znów nastąpiło ostudzenie. 
Bóle głowy, brzucha, zmęczenie, brak ochoty itd.
Nie, nawet się nie wkurwiałem, bo prawdę mówiąc spodziewałem się tego, więc i z mojej strony nastąpiło wycofanie.
Jednocześnie bardzo uważnie obserwowałem i słuchałem bo przeczuwałem że zaraz dowiem się czegoś ciekawego.

Pierwszy sygnał- sobota. Jedna z klientek makijaż-owych mojej małżonki, podjeżdża nową bemeka w m-pakiecie. 
Po jej wyjściu okazało się że zostawiła tel, po 15 min wróciła wyskoczyłem jej go oddać. 
Widziałem ją przed i po makijażu, pochwaliłem jak ładnie ją pomalowała, nie ta dziewczyna. Okazało się że to jej koleżanka z podstawówki, coś od słowa do słowa jak jej się dobrze powodzi, jaką ma super prace. Młodsza dziewczyna myślę sobie, finansowo o ile lepiej ustawiona, i tak głośno myśląc powiedziałem że w takich chwilach mi głupio, że coś przeoczyłem. 
Usłyszałem że faktycznie mi powinno być głupio, i że miałem się zapisać na nowe studia, czemu jeszcze tego nie zrobiłem?
Moja pierwsza reakcją był uśmiech politowania, z cyklu "aż tak Ci źle?", nie było i nie ma we mnie zazdrości, ale pokazało mi to bardzo jasno schemat myślenia który był już omawiany, schemat który myślę dodatkowo aktywowali jej nowi koledze z pracy. 
Wytłumaczyłem spokojnie i bez nerwów że jakby nie pamiętała mieliśmy bardzo dużo wydatków nadprogramowych na samochód i do przyszłego mc zablokowało mi to fundusze, a samego pomysłu nie zarzuciłem.

Kolejny przykład mieliśmy wczoraj. Jako że samochód jest u mechanika, padł silnik, kolega pożyczył mi jeden ze swoich. Żona poprosiła żebym zawiózł ją do Ikei, pilnie jakiś regał musi kupić dla syna. Mieliśmy pojechać wieczorem. Podjechałem do kolego po 19, akurat składał piłę, więc jeszcze mu chwile pomogłem. Potem zabraliśmy się za sprawdzenie samochodu. Zeszło sie około dwóch godzin. W międzyczasie sms że już jest późno i nie jedziemy na żadne zakupy. 

Wróciłem do domu i widzę jak jest wkurwiona. Pytanie na ostro gdzie ja tyle czasu byłem. Odpowiedziałem na spokojnie "Zajęty byłem" i przeszedłem dalej w głąb mieszkania. Za chwile słyszę z wielką pretensją w głosie "Słucham?!".
I zaczęła się lekka burza. Ja spokojny i opanowany, ona nic nie mówi, chodzi cięta jak osa. 
Na spokojnie zapytałem czy chce mi coś powiedzieć bo takie foszki na mnie nie działają, wiec cokolwiek jej nie pasuje niech powie teraz.
W telegraficznym skrócie, ona nie jest na mnie wkurwiona, ona mnie mnie dość i moich humorków, chamskiego traktowania, odzywek typu "zajęty byłem".
Dla niej jestem wredny, złośliwy, ale za koleżkami latam a oni mnie olewają. Zaczęła mi przypominać jak kiedyś byłem u kolegi coś odebrać, i jak to kumple pożegnaliśmy się czułym spierdalaj. O ile uważam że jest to normalne między nami, przy żonach, kobietach staramy się tak nie zachowywać, zwłaszcza jak nie są miedzy nas bardzo dobrze wtajemniczono. Moja taka nie jest, ja zaś tego pożegnania nie słyszałem. Niemniej po chwili zaraz do mnie mówi jak ja pozwalam się do siebie tak odzywać?, pytam jak, o ona odpowiada że on do mnie powiedział spierdalaj a ja nic nie zrobiłem. Zacząłem się śmiać, i wytłumaczyłem że tak się do siebie odzywamy.  
Ale faktycznie nie mogło mi to wyjść z głowy. Jak tylko spotkałem kolego, a byłem chyba lekko 'nabuzowany' zapytałem wprost. Czy Ty powiedziałeś do mnie żebym spierdalał przy żonie i dziecku? Kolega od razu zaprzeczył.
Jak było, nie wiem, on jasno zrozumiał żeby nigdy tak się nie zachować, a żona myślałem że ma wytłumaczone.
Do wczoraj, kiedy to ponownie wypomniała mi jak to wg niej latam za kolegami i on mnie jebią, każą spierdalać a ja odchodzę 'z podkulonym ogonem'. 
Jednocześnie kiedy jakiś tydz. temu ten sam kolega wysłał jej zaproszenie na fb, najpierw wielkie zaskoczenie, wręcz obraza, ja go nie lubię i.... i zaakceptowane, wczoraj zaś mnie informuje "A wiesz że on ma konto na Insta, własnie mnie fb poinformował, ciekawe po co?"

Ahh, i na koniec żebym jej tak nie traktował protekcjonalnie, bo ona nie jest jedna z moich gówniarskich koleżanek z którymi jeżdżę i ona nie da się tak traktować. 

Popatrzyłem, posłuchałem, tłumaczyć prawie nic nie próbowałem bo nie miało sensu, poza tym że dzięki tym kolegom którzy tak mnie dymają mamy właśnie samochód uśmiechnąłem się, w myślach podziękowałem że mi wszystko powiedziała, otworzyło mi to bardziej oczy na nią i położyłem się spać.
To by było tyle ze szczerego kocham Cię.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@patrykpatryk wydaje mi się ze mimo wszystko jesteś na dobrej drodze. Nie myślałeś chyba ze wycofa się z wcześniej wywalczonych pozycji całkowicie i odrazu zacznie chodzić jak w zegarku. To co teraz odstawia to ponowna próba testowania Ciebie i sprawdzanie czy faktycznie chcesz trzymać tak mocno ramę. Nie ustępuj i zachowaj spokój to następnym etapem będzie znów zluzowanie emocji potem kolejne testy... wieczna sinusoida :)

 

Jedyny sposób by wygrać dyskusje z kobieta to nie dyskutować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minutes ago, patrykpatryk said:

Tak to przynajmniej odczułem.

 

@patrykpatryk I to prawdopodobnie jest główny powód takiego przygadywania - chciała Cie zbić z pantałyku. O to jej dokładnie chodziło a ty miałeś się poczuć chujowo bo wtedy łatwiej jej będzie znów Toba manipulować. To tylko kolejny test - nie oblej :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@patrykpatryk no cóż mi łatwo mówić bo nie mam dziecka wiec mogę sobie tylko wyobrażać to dodatkowe obciążenie psychiczne w takich sytuacjach. A gdybyś zamiast zareagować negatywnie przytulił, pogłaskał i powiedział ze będzie dobrze? :) Jeśli wtedy by się obruszyła to znów obracasz kota ogonem i oznajmiasz ze jak jej nie pasuje jak ja przytulasz to niech potem nie marudzi ze jej czulosci nie dajesz czy cokolwiek tam Ci zarzuca :) Wtedy ty byś kontrolował sytuacje a tak wkurzyłeś się i o mało co nie trzasnąłeś drzwiami... One maja mentalność dziecka i czasem tak właśnie trzeba je traktować.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Co do insynuacji dotyczących kolegów  i ich obrażania Ciebie, to może być z jej strony próba skłócenia was w myśl zasady dziel i rządź. 

 

Jest to znany schemat grania na czułej strunie przyjaciół. Znam to z autopsji. Kobieta zrobi wszystko żeby odciąć samca od kumpli. Może powiedzieć że są beznadziejni i samiec ich niepotrzebuje (wiadomo ma swoją księżniczkę). Może zagrać z innej strony i wmawiać, że kumple nim gardzą. Cel jest jeden. 

 

Żona już wie, że łatwo się nie poddasz więc może podjąć próbę odcięcia Cię od kumpli. Osamotniony będziesz słabszy. Dlatego tak ważne jest aby każdy samiec w związku miał w bliskimi otoczeniu jakiegoś innego w miarę normalnego brata.  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Dante napisał:

Co do insynuacji dotyczących kolegów  i ich obrażania Ciebie, to może być z jej strony próba skłócenia was w myśl zasady dziel i rządź. 

To jest standard.

Baba zawsze chce odizolować mężczyznę od jego dotychczasowego środowiska: od rodziny, kumpli, znajomych. Dzięki temu czuje się silniejsza. Chce przejąć go do swojej rodziny.

Jeśli takie działania będą się nasilać, to ja zacząłbym się zastanawiać, czy ona nie ma już w planach rozwodu.
Facet odizolowany od swojego środowiska nie będzie miał nawet odpowiednich świadków na sprawie. Jej znajomi i rodzina wiedzą wszystko... z jej przekazów.

Tak przy okazji...
Baby planują rozwód przez wiele miesięcy, a nawet lat.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Brzytwa zablokował(a) ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.