Skocz do zawartości

Moja historia w ramach autoterapii


PatrykaPatryka

Rekomendowane odpowiedzi

witam kolegów,

Post ten traktuje w ramach możliwości wyrzucenia wszystkiego z siebie, taka terapia. Jestem ponad 30 letnim facetem ze stolicy. Żonaty od pięciu lat, w związku od około 10, syn 3,5 roku. Własny samochód, mieszkanie w domu jednorodzinnym teściów. 
Patrząc teraz z perspektywy czasu na swój związek był to szereg shit testów które oblewałem, z epizodami wkurwienia i stawianiem jednak na swoim. Taki trochę też nie ukrywam był/ jest ze mnie rycerz na białym koniu. 
Wszystko było w miarę ok, do czasu aż:
- narodziny dziecka
- podjąłem leczenia na wzw c.

Ciąża i narodziny dziecka całkowicie wyłączyły zonę z życia seksualnego. Ja zafascynowany synem, oraz niejako z wdzięczności dla żony za niego nie naciskałem. Po roku sytuacja stała się dla mnie nie do zniesienia. Nałożyło sie to również z leczeniem wątroby. Niestety leki spowodowały u mnie bardzo silne skutki uboczne związane z wahaniami nastroju, a wychodząc z założenia że nie pójdę do lekarza zamieniło to się w depresje. Dosyć niestety silną. Powiem szczerze iż tylko świadomość że mam syna i dla niego murze żyć uchroniła mnie od popełnienia 'głupstwa'.

Niemniej jednak, ja z człowieka będącego duszą towarzystwa zmieniłem się w ciągu dwóch lat w osobę która nie ma nic sił, i najchętniej popłakała by sobie w kącie. Dodatkowo brak seksu wpędził mnie w poczucie że coś ze mną nie tak. W międzyczasie przeczytałem kobietopedie Marka. Próbowałem zbliżyć się do żony, porozmawiać, znaleźć przyczynę. Efekt jak się domyślanie żaden. Ustaliliśmy wspólnie że najpierw muszę sam pójść do psychologa i zrobić ze sobą porządek. 
Teraz po ponad pól roku wizyt, wychodzę z założenia w sumie jestem wdzięczny za depresje, bo leczenie jej pozwoliło mi dopiero teraz zrozumieć samego siebie, swoich potrzeb. 
W między czasie opowiem po krótce o moich relacja z żoną. Widząc jej zmęczenie ciążą, porodem, wychowaniem, mogę śmiało powiedzieć że wyręczałem ją we wszystkim co się dało. Jak tylko urodziła, nocowałem w szpitalu, po powrocie zaś do domu dziecko 'pozwoliłem' jej przewinąć dopiero po prawie dwóch tyg. przed moim powrotem do pracy. 
Żona została z synem w domu przez dwa lata, jak wracałem z pracy była już zmęczona i musiała odpocząć a ja z biegu zajmowałem się młodym. 
Często gęsto nic nie jedząc bo nawet nie było obiadu ugotowanego bo nie miała sił/czasu. Nic nie mówiłem, seksu jak nie było tak nie ma mimo że bardzo ja odciążałem we wszystkich obowiązkach. 
Z drugiej strony nie było szans żebyśmy gdziekolwiek sami wyszli bo dziecka nie zostawi. 
Kolejnym ważnym aspektem była szybka choroba nowotworowa i śmierć teścia. Żona bardzo to przeżywała i pojawił się kolejny powód. Po powrocie do pracy dalej nic, dalej zmęczona tym razem pracą. I tu zaczyna się u mnie mocna depresja. Aby nie myśleć o tym jak mi było żle i jak sam się ze sobą czuje rzuciłem się w wir obowiązków domowych, sprzątanie, gotowanie, etc. 
Wszystko aby czymś zając ręce, i sprawić przyjemność żonie. Z drugiej strony nie byłem wstanie podjąć jakiejkolwiek decyzji, i co może zabrzmieć śmiesznie, nie byłem wstanie zrobić większych zakupów. A więc skończyło się, że większość zarobków przelewałem żonie. Niestety zaczął pojawiać się problem zbyt małej ilości pieniędzy. Żonie nie wystarczy na zakupy i utrzymanie domu, za dużo wydaje na siebie. A wydatki miałem fakt. Jestem palaczem. Mimo że nie miałem nawet sił na jazdę konną która kochałem, nie sprzedałem konia i płaciłem za mc utrzymanie. I zacząłem pić. Aby uciszyć te wszystkie myśli w głowie, jakim jestem nieudacznikiem. I kiedy dotarłem do granicy poszedłem do specjalisty. 
Po tym czasie moge śmiało powiedzieć ze wracam nowy 'stary' ja. Różnice zauważyli moi koledzy. Ja zaś odzyskałem uśmiech, wigor, chęć życia i zacząłem odczuwać przyjemność życia. 
Zacząłem zmiany w małżeństwie. Od tej pory żona mi dokonuje połowy przelewu ja zarządzam budżetem domowym. Nie dość że lodówka pełna pojawiły się oszczędności. 
Zacząłem na nowo jeździć konno, i po 3,5 roku wyjechałem z kolegami na pierwszy wyjazd tylko dla mnie na zawody. 
To wszystko niestety nie spodobało się żonie. Zaczęła mieć pretensje że za dużo czasu spędzam w stajni, że zabieram tam syna, że o niczym innym nie potrafię mówić. Z drogiej strony z jej strony po moim pójściu do psychologa też miała pojawić się zmiana. I pojawiała. Wymuszony seks na 1mc, może raz na 2tyg. 
A ostatnio dowiedziałem się widząc ją non stop poddenerwowaną i pytając co się dzieje, (a nie wierzyłem że stres w pracy) że już jej nie pociągam. Jestem monotematyczny, chodzę ubrany, śmierdzi ode mnie stajnią, piwem, papierosami.
Należy nadmienić iż fakt, byłem trochę zaniedbany. Ale od kiedy poczułem się lepiej, zacząłem powoli lekka ćwiczyć, zmieniłem ciuchy, fryzjer, zawsze ostrzyżony. Zmienił się mój ruch i postawa co odrazu zauważyłem poprzez zainteresowanie obcych kobiet. A tu takie słowa od żony. Zrobiło mi się przykro. Nie miałem ochoty nawet koło niej spać na łóżku w nocy. Przeniosłem się na podłogę, a pomiędzy nami stoi stolik kawowy który dla niej wykonałem. 
Cała sytuacja stała się dla mnie tak nerwowa że dziś rano obudził mnie ból mięśni brzucha, tak były napięte całą noc. 
Nadmienić należy, że zona zmieniała prace poł roku temu. Mała, kilkuosobowa firma, a z mega kasa. Zaczął się dla niej rozdział, wyjazdy na targi i pokazy za granicą kontakt architektami, projektantami, firmowe koktajle, a koledzy w pracy, jacy zaradni, jacy oczytani, jacy 'dobrze zarabiający' etc., a Ty tylko te konie, i konie...
Tak...
Wygadałem się.

 

  • Like 11
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy potrzebujesz rad? Chyba nie, ale widać tu dokładnie kto przejął stery w tym związku. Ty robiłeś wszystko dla żony, pokazując swoją uległość.

Ona krytykowała, rzucała pretensjami, unikała seksu, bo tak działa na nie uległość, czy bezpośrednie pokazanie że masz problemy i kompleksy.

Do tego ona poczuła się bardziej atrakcyjna.

 

O tym że ślub to nie trzeba mówić. Nigdy ślubu kobietom ,jeśli chce się mieć spokojne życie ;) Nieudany eksperyment jak na nasze wyzwolone czasy, w których kobieta

może sie wywyższać, przez co pożądają tylko garstki mężczyzn.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kilka lat temu, po powrocie z uk gdzie się cały czas pracowało i zarabiało np: biuro, catering itp itd, wpadłem w wir codziennego picia i polskiej beznadziei.

Brat otworzył bar, ja mu trochę zazdrościłem, pracy w pl nie znalazłem ciekawej więc przepijałem oszczędności :D

Było coraz gorzej, urwane filmy, zadymy, obrażanie ludzi itp itd.

 

Poszedłem w końcu do psychologa z nfz - kobitka.

Jak jej się wygadałem to się babka popłakała i musiałem ją pocieszać że w sumie to nie jest tak źle... WTF

Wtedy sobie uświadomiłem że jedyne co może nas motywować to nasza wewnętrzna siła.

Taka motywacja wynika z determinacji lub negatywnych doświadczeń.

 

Widać że jesteś silnym facetem, i masz poukładane w głowie.

To nie twoja wina że mając tyle na głowie musisz jeszcze pilnować żony, myśleć, troszczyć.

Idziesz dobrą drogą, brakuje tylko tego elementu pokazania swej wartości.

A wśród kobiet zadziała najlepiej inna kobieta, piękna znajoma, nawet rodzina.

Takie prawa rządzą światem że trzeba czasami trochę "pokazać" udowodnić swą wartość w oczach innych....

 

 

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cieszę się, że zbierasz sie do kupy, że odnowiles swoją pasje jaka jest jeździectwo. 

 

Teraz musisz stać sie panem swojego domu, bo kobieta sie rozpanoszyła. Zapewnij jej emocje, postaraj sie przeskoczyć jej SMV, a co najważniejsze przestań sie biczować, wracaj do lozka a jak Ci nie pasuje ze ona tam jest to ja wywal na podłogę. Ona musi poczuć respekt do Ciebie, bo jak nie to pewnego dnia obudzisz sie z rogami, juz Ci daje sugestie gadając o swoich kolegach z pracy. 

 

Pamietaj, ze dajesz sobą przykład młodemu, dlatego tym bardziej musisz odzyskać swoje berlo, ktore pozniej małżonka bedzie miała zaszczyt wypolerować. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Błąd jaki popełniłeś jest taki, że wyręczałeś swoją żonę we wszystkim ale to już wiesz.

Od ludzi trzeba wymagać, od kobiet tym bardziej.

 

Wróciłeś po hobby - bardzo dobrze, zacząłeś o siebie dbać - jeszcze lepiej. Poskładasz się, tylko więcej ekspansywności w domu i więcej emocji dla baby, one tym żyją.

 

 

P.S. Co to kuźwa jest SMV????

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam Kolegów i dziękuje za bezinteresowne słowa wsparcia. 

 

@Damianut była to, a raczej jeszcze jest terapia  poznawczo-behawioralna. Niby jej założenia były dla mnie poznane z grubsza na studiach, i mimo świadomości jak działa dopiero po zastosowaniu na żywym organizmie zrozumiałem w pełni jak to działa. Mój lekarz zaś prowadzący był mocno zaskoczony pozytywnymi zmianami, oraz tempem ich postępowania. Jest to o tyle ważne dla mnie doświadczenie, ponieważ jak już wcześniej wspomniałem pozwoliło mi to zrozumieć wiele schematów mojego postępowania. Efekt końcowy jest taki że kiedy idę rano do łazienki po tym jak się obudzę, i spojrzę na swój choćby nie wiem jak skacowany pysk na ustach maluje mi się uśmiech bo nie sposób mi się oprzeć myśli "kurwa, jak dobrze być mną". Oczywiście że czasami zdarzają się gorsze chwile, ale dzis podchodzę do nich z kolejnym uśmiechem na twarzy i powitaniem "witajcie kłopoty, tęskniliście?"

 

Inaczej też patrzę na spadek zainteresowania mną żony. Obiektywnie patrząc muszę przyznać jej racje, ponieważ tego jaki byłem sam nie akceptuje. Ale ten brak akceptacji nie ma niczego wspólnego z samobiczowaniem. Jest to ten brak akceptacji który motywuje do nabrania powietrza w płuca, zakasania rękawów i ułożenia świata pod siebie bo taką mam wole. A wole do zmian mam dla samego siebie, dla samej przyjemności rywalizacji, z innymi ale i z samym sobą, ponieważ jestem myśle na takim etapie życia że jedyną osobą której cokolwiek chce udowadniać jestem ja sam. Pierwsze raz w życiu czuje jak jestem całkowicie wolny od opinii innych ludzi, czuje się jak by ponad to.

 

Muszę również szczerze przyznać sie, że syn, był dla mnie ogromną wewnętrzną siła napędową, to co wspomniał @Chrumkacz, ważne jest dla mnie przygotować go w odpowiednie wzorce, a tych nabierze obserwując ojca.

 

@Lukas - kobiety się pojawiły, nie wiem sam skąd:)

Jeździectwo nie wiedzieć czemu częściej uprawiany jest przez kobiety, mimo że jest to sport zawsze kojarzący mi się z męskimi cechami, siła, zdecydowanie, spokój, opanowanie ale i odwaga, stanowczość. Dla większości zaś jeżdzących dziewczyn gdzie do tej pory miały styczność ze spokojnymi, ugrzecznionymi panami prezentującymi klasyczne jeździectwo, wraz z kolegami będąc ułanami stanowimy wyróżniający się element, zarówno wyglądem, jak i duuuuużo innym stylem jazdy. Oczy same mi się błyszczą kiedy jadę na moim tańczącym ogierze, który tylko prycha i wierzga na widok obcych koni, a wszystkie oczy na mnie i na jego. Oczy zaskoczonych i ciekawych kobiet, i zazdrosnych facetów. Jak to mówi stare powiedzenie, „Nie masz Pana nad ułana”;p

 

A jaki plan na dalej?

Nowe studia od września, w ciągu roku zmienić prace, ale plan na tyle ambitny bo należy będę chciał się całkowicie przebranżowić.

I dalej cieszyć się poznawaniem siebie, bo dzięki temu widzę jak inaczej patrzę na świat, i co najważniejsze jak inaczej dzięki temu mogę go kształtować pod siebie.

Zachowanie żony już się zmienia, od początkowej agresji wywołanej zmianami, gdzie nie do końca była pewna czy tp kolejne wahnięcie mojego nastroju, a jeśli tak to w która stronę i na jak długo, ale teraz kiedy widzi jakąś stałość pewność ze mnie wychodzącą, a i też zakończenie nadopiekuńczego zachowania z mojej strony wobec niej.  

A wszystkim kolegą dedykuje, w ramach małego zawsze potrzebnego małego naładowania
https://www.youtube.com/watch?v=kJuXt6oX6OE

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Marek Kotoński zmienił(a) tytuł na Moja historia w ramach autoterapii
Dnia 30.06.2016 o 14:28, patrykpatryk napisał:


Nadmienić należy, że zona zmieniała prace poł roku temu. Mała, kilkuosobowa firma, a z mega kasa. Zaczął się dla niej rozdział, wyjazdy na targi i pokazy za granicą kontakt architektami, projektantami, firmowe koktajle, a koledzy w pracy, jacy zaradni, jacy oczytani, jacy 'dobrze zarabiający' etc., a Ty tylko te konie, i konie...
 

 

U mnie było podobnie. Na jednym z wyjazdów w delegację jakiś gostek pozwolił mojej żonce wygadać się .... no i stało się oczywiste.... 

Moim zdaniem musisz obserwować pewnych sygnałów. Czy już zaczęła bardziej dbać o siebie, więcej gada przez telefon, siedzi więcej przed kompem, cieszy się na wyjazd, spotkanie służbowe. Zaraz będzie zauroczenie jakimś kolesiem i pierwsza możliwość zdrady. Powinieneś z nią pogadać, bo to może być początek końca.

I są dwa wyjścia :

a ) dogadacie się i będziecie szczęśliwi z obustronnym szacunkiem do siebie i spełnianiem swoich potrzeb

b ) za jakiś czas wszystko pie..nie. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żona zawsze była bardzo zadbana, i bardzo ładna, ale faktycznie, smsiki sie nagle pojawiły, czas na fejsiku itd. 
Ten etap mam już dawno za sobą, i uciąłem to. Rozmowy, i to nie jedną również zaliczyliśmy. Ostatnia przed tygodniem, z tą tylko różnicą że pierwszy raz poczułem jak już mi się powoli nie chce, jak zaczyna mi coraz mniej zależeć, jak coraz bardziej dostrzegam kuszenie tych małolat naokoło mnie. Zaproponowałem abyśmy spędzili oddzielnie wakacje. Najpierw ja tydzień z dzieckiem, później ona kolejny. W ramach odseparowania się od siebie, głównie niech sobie przemyśli. 
Usłyszałem że jedną z przyczyn takiego stanu jest to że mnie ostatnio niema. W sensie w domu co mam zrobić zrobię, dzieckiem się zajmuje bardzo dobrze, ale nie spędzamy czasu jako rodzina. Wyjaśniłem że ten czas który mielibyśmy spędzić razem jest dla mnie czasem zmarnowanym, bo na tyle co daje, nic nie dostaje. I taki stan rzeczy dla mnie jest nie do utrzymania.

Pierwszy raz w życiu poczulem że ciało już nie najmłodsze. Pomyślałem, ile jeszcze lat będa mógł funkcjonować bez zwalaniania aby cieszyć sie pełnia? 10 lat z groszami? Zleci jak z bicza strzelił, wieć nie mam ochoty marnować tego czasu
Poprosiła żebym pojechał razem z nią i dzieckiem nad morze. Zgodziłem się. Zobaczymy czy coś się zmieni. Jeśli nie, podejrzewam że zacznę podpytywać na innym wątku jak przeprowadzić najlepiej dziecko przez rozwód, bo to jest w tym momencie jedyny powód aby nie rzucić wszystkiego od ręki

 

Koledzy, jednak o ile to możliwe będę posiłkował się Waszym doświadczeniem. 
Zmiany w życiu wprowadzam, a wynikają one z mojego zmienionego zachowania, a ściślej rzecz ujmując wracam do siebie. 
Jak zapewne każdy z Was tak i ja dla zadowolenia swojej Pani zamieniłem się ja to nazywam w robot kuchenny. Powiedziałem dość usługiwania, obowiązki dzielimy między siebie, co zacząłem delikatnie acz stanowczo egzekwować. 
Żona stała się jakby ciut jakby aktywniejsza w 'pożyciu codziennym', co było w opozycji do mojej postawy. Zamiast wiecznie zmęczonej po pracy, zapytała czy w czymś mi nie pomóc w kuchni, itd. Jakiś buziak po przyjściu do domu.
Z mojej strony jakoś samo z siebie zaczęło wiać chłodem. Kochanie, nie potrzebuje pomocy, ja zrobię to i to, Ty za to zajmiesz się tym i tym. 
O ile wcześniej żywo interesowałem się jak jej idzie w nowej pracy, zawsze oferując pomoc na zaś, o tyle teraz mam to jakoś w dupie. Żali się że straciła zapisane dane i co teraz, odpowiedziałem żeby poszukali sobie informatyka który pomoże im uniknąć takich sytuacji w przyszłości. I tyle, żadnego kochanie przynieś komputer pomogę etc.

Moje wyjście na konie nie są już przerywane telefonami o której będę bo dziecko trzeba wykąpać.
Więc tak mi mijały kolejne dni przeplatane spojrzeniem na nią gdzie czując jak mnie roznosi w środku wręcz czułem jak z niej wszystko zrywam i robię na co mam ochotę. Ale powiedziałem sobie niet, nie chce żadnego wymuszonego seksu, ani tym bardziej słyszeć znów odmowy. Do czasu... 
Postanowienie na dłuższy okres- zero alko w ilości zagrażającej utracie kontroli nad fiutem.

Straciłem w weekend, seks był, ale tak dziki że karp po wyjęciu z wody w trzeciej minucie ma w sobie więcej życia. Tak nie, tak boli, nie chce żebyć mi mówił co mam robić.

Poczułem jak niby zeszło ze mnie coś, i w tym miejscu pojawiła się pustka. 
Ale z drugiej strony coś się zaczęło dziać. Idąc za uderzeniem małego wysłałem rano w odwiedziny i plan prosty, hey mała, szybki spontan zamiast kawy.

I huj. Nie mam ochoty, ale możemy się poprzytulać. Walnięcie patelnią byłoby przy tym delikatna pieszczotą.
Dojście do siebie zajęło mi min, po czym wstałem zrobiłem kawę.
W tym momencie poczułem że czas abym sam się dostosował do zasad tej gry. A więc barter, ile dostaje tyle daje. 
Wczoraj popołudniu jak robię obiad, kochanie zmywa. Robię sobie później kawę, przychodzę z nią do pokoju, a moja luba nagle umie na mnie patrzeć zalotnie, słodko się wygiąć i słyszę -O, masz kawkę a o mnie nie pomyślałeś?

- nic nie mówiłąś
- nie mówiłeś że sobie robisz, i nie pytałeś!

- przecież słyszałaś że jestem w kuchni

 

i uwaga, nie uwierzycie, nogi pod siebie i foszek nr 5

lekko odwróciłem głowę i przekornie zapytałem
- rozumiem że nie powiesz 'proszę'?

- oj daj mi spokój

Kurwa, ale ta kawa mi smakowała
20 min później jako że obiecałem synowi lody komenda powstań wychodzimy

Żona już z powrotem miła, uprzejma. Po powrocie do domu szybkie odwiedziny u jej kuzynki, dołączyłem do niej po 15 min. 
Wchodzę i słyszę na dzień dobry,

- zobacz , tu się o kawę nie musiałam prosić

Co kompletnie zignorowałem, z lekkim uśmieszkiem na ustach.
Po chwili usiadłem sam koło stołu opierając się na niego przez co ten się lekko zachybotał a wraz z nim kubek z kawą, przez co było blisko aby się ulało.

Małżonka na mnie naskoczyła żebym uważał jak siadam, bo omal się nie wylało, co spokojnie skomentowałem niech zacznie pić tą kawę to nic się nie wyleje.

To otworzyło puszkę Pandory. Potok pretensji nie mów mi co mam robić, nie zachowuj się tak itd.
Odpowiedź krótka i zwięzła. Nie odzywaj się tak do mnie.

Dalej słyszę nie krzycz na mnie, odp znów ta sama, tonem już mocniejszym.

I cisza.

Po powrocie do domu pretensje, jak ja się do niej odzywam, że tylko mowie jej co ma zrobić, krzyczę na nią (mam dosyć mocny głoś jak jestem rozdrażniony) itd.
I ona ma prawo na mnie się denerwować, i krzyczeć. 
Odp bardzo spokojna z mojej strony. Tak masz prawo się denerwować, tak masz prawo krzyczeć, tak masz prawo się do mnie tak odzywać. Ale reakcja z mojej strony będzie dokładnie taka sama. Bądź dla mnie miła i uprzejma nawet jeśli się pomylę, będę na mnie taki sam. Naskocz na mnie mnie, spacyfikuje z całą stanowczością, czy będziemy sami czy  przy całej Twojej rodzinie. 

Z foszkiem poszła spać, i ja zasnąłem tak spokojny jak już dawno nie byłem. 
Wczoraj rano poprosiłem o informacje nt kosztów wakacji nad morzem. Miała za chwile sprawdzić i mi wysłać, ale taki wir w pracy że nie dostałem odp.
Dziś rano krótka wiadomość '?', i telefon za kilka minut, ale co chodzi?
Tłumaczę że to w nawiązaniu do ostatniej wiadomości z wczoraj czekam na informacje o kosztach wyjazdu. I potok pretensji to nie mogłeś napisać, zachowuje się jak mój ojciec (oficer wp) tylko wydając polecenia. 
Odpowiadam spokojnie, że już nauczyłem się że permanentnie ignoruje wiadomości ode mnie z jakimiś ciekawostkami, ale to dotyczy naszego wyjazdu i jest mi potrzebne do zaplanowania wydatków.
Dowiedziałem się że nie ignoruje a zapomniała. Do tej pory ogarniam różnice...
Efekt końcowy, odpowiedzi jak nie miałem tak nie mam od trzech godzin. 
Nie czuje w sobie już gniewu, może lekkie zdenerwowanie że tyle lat zaniedbań z mojej strony doprowadziło do takiej sytuacji.

Po tak "krótkim" naświetleniu sytuacji, zwracam się z pytaniem do kolegów, kto miał podobną sytuację i na jakie smaczki powinien być teraz przygotowany

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 30/06/2016 o 13:28, patrykpatryk napisał:


...A ostatnio dowiedziałem się widząc ją non stop poddenerwowaną i pytając co się dzieje, (a nie wierzyłem że stres w pracy) że już jej nie pociągam. Jestem monotematyczny, chodzę ubrany, śmierdzi ode mnie stajnią, piwem, papierosami.
Należy nadmienić iż fakt, byłem trochę zaniedbany. Ale od kiedy poczułem się lepiej, zacząłem powoli lekka ćwiczyć, zmieniłem ciuchy, fryzjer, zawsze ostrzyżony. Zmienił się mój ruch i postawa co odrazu zauważyłem poprzez zainteresowanie obcych kobiet. A tu takie słowa od żony. Zrobiło mi się przykro...

 

 

Bo mialo sié Tobie zrobic  przykro. Typowy babski szicior. Jako zaszufladkowany, wzgardzony egzemplarz zaczales odbijac od dna wiec od bestii " po lbie, po lbie..." Idziesz dobra droga i bedzie tego wiecej. 

Firmowy kompek wiec bez polskich znakow.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zachowania standardowe.

Straciłeś szacunek i tyle.

 

Między bodźcem z jej strony a Twoją reakcją musisz znaleźć przestrzeń na zachowania strategiczne czyli opanowanie i spokojne pilnowanie granic + rozmontowanie manipulacji.

 

Zajmij się sobą, synem i pasją.

Nie wdawaj się w żadne emocjonalne gierki, pogodny i pewny siebie kolo.

Zapomnij o seksie na jakiś czas.

 

Tyle ode mnie.

Powodzenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"na jakie smaczki powinien być teraz przygotowany"

 

Smaczki będą takie jak Ty się zachowasz. Wszystko zeszło na niski poziom, bo na to pozwoliłeś. Zacząłeś wprowadzać zmiany to zaczęło się poprawiać. Widać, że są potrzebne dalsze. Mi się wydaje, że mimo tego co wprowadziłeś, poprawiłeś, potrzebujesz porad. W innym przypadku potrwa to po prostu dłużej i może zjebiesz X razy po drodze.
 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako że dostrzegam pewną analogię z moimi doświadczeniami pozwolę sobie Bracie skreślić kilka słów.

Zasadniczy ,,błąd'' popełniłeś już na wstępie. Paradoksalnie pełne zaangażowanie w proces opieki nad dzieckiem przez ojca w pierwszym okresie po narodzinach sprawia, że kobieta przestaje w tobie widzieć pełnowartościowego samca. Gdybyś ograniczył się do zarabiania pieniędzy na pociechę, przyniósł do domu papu i pieluszki, wziął syna na 10 minut na ręce a potem, jak gdyby nigdy nic, wyszedł spotkać się z kolegami (,,a kto wie czy nie ma tam i jakichś koleżanek'' pomyśli sobie samica) lepiej byś się u Pani wypozycjonował. Jestem przekonany, że i na brak seksu z żoną nie musiałbyś wówczas narzekać. Oczywiście, ewentualnych reprymend czy gróźb ze strony kobiety nie należy brać w takiej sytuacji na poważnie. Jej świadomość mówi A, podczas gdy instynkty podpowiadają coś zgoła odmiennego. Samo zrozumienie tych mechanizmów czasem jednak nie wystarczy i tu Cię doskonale pojmuję. Sam należę do grona ojców, którym poczucie więzi z potomstwem (w końcu to krew z krwi) przesłoniła od początku wszystko inne. Czy to źle? Sam dobrze wiesz, że nie - ot nierozwiązywalny paradoks. Żeby dotrzymać żonie kroku w tej grze musiałbyś poświęcić dobro dziecka. 

Jako samiec przestałeś być dla niej pociągający, a Panie mają niestety w zwyczaju, często w sposób niewybredny, komunikować to swoim partnerom. Po pierwsze badają w ten sposób na ile mogą sobie pozwolić (zwiad). Po drugie stanowi to środek do podkopania twojej siły, samooceny (zasianie w szeregach wroga wątpliwości co do talentów ich wodza). A w tle przygotowanie do ewentualnego skoku na nową gałąź (planowana w dyskrecji ofensywa). 

Bardzo mądrze postąpiłeś, wracając ,,do siebie''. Masz Syna i pasję, a to już dość żeby cieszyć się życiem. Z tego co piszesz to na brak zainteresowania ze strony małolat nie cierpisz - przeglądaj się częściej w tych lusterkach młodych dziewcząt, a o krzywym zwierciadle żony zapomnij. :) Ją JUŻ zapłodniłeś więc siłą rzeczy lustro jest popękane i zabrudzone. Tylko nie zrób głupstwa i się nie ,,zakochuj'' w takiej małolacie - ale, że jak widzę rozsądny z Ciebie gość i dużo już przemyślałeś raczej Ci to nie grozi.

Co do dalszej relacji z żoną to czeka Cię teraz długa i wyniszczająca wojna pozycyjna. Pani jak piszesz jest atrakcyjna, mieszkacie w dodatku w domu teściów. Delegacje, ,,projektanci'', ,,architekci'' to też przyznam nie brzmi za dobrze. Proponuję uważnie przyglądać się zachowaniom Pani, bo rogami - nie obraź się - to tu pachnie na kilometr. Ale tu już sam będziesz wiedział czy w ogóle, a jeśli tak to kiedy wywiesić białą (przepraszam, CZARNĄ) flagę. :) Ja, przyznaję poległem/wygrałem. Szkoda oczywiście w takiej sytuacji dzieciaka, ale z drugiej strony spełniony ojciec z doskoku może być lepszym wzorcem.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ehh, ciężko mi znieść całą tą atmosferę w domu. 
Ze swej strony metaforycznie wystawiłem wielkie jaja na zewnątrz i wale nimi po oczach kiedy tylko na mnie spojrzy. Ale na spokojnie, zero negatywnych emocji.
Poprosiła mnie żebym podrzucił jej rzeczy dla koleżanki do niej do biura jak skończę prace. Zgodziłem się, podrzuciłem po czym zapytałem grzecznie czy wszystko ode mnie? Skoro tak to cześć. Po powrocie do domu widze na niej lekkie wzburzenie. Wiedząc doskonale o co chodzi, pytam niewinnie o co chodzi. "Mogłeś zapytać czy wrócę z Tobą". Odpowiedziałem że jeśli chciała że mną wrócić mogła mnie o to poprosić, skoro tego nie zrobiła wróciłem. Po czym poinformowałem że jadę na konie. Wróciłem po 22, foszek/nie foszek, nic nie mówi, z kamienną mina obchodzi mnie, rozmawia milutko tylko z synem. Wieczorem kiedy sie kładziemy powiedziałem tylko że chciałbym jutro, czyli dziś wieczorem porozmawiać, bo zapowiada się że jeśli teraz tego nie zrobimy to później nie będzie już o czym. 

I wiecie co, nie wiem kurwa jak mam obrać w słowa ten kocioł które się we mnie tłamsi...
 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

    Ciśnij, ciśnij Patryk.

Ja swoją szkole już ponad półtorej roku. Dopiero od niedawna zaczęła uważać na to co mówi, robi. Boi się mnie urazić. Nauczyłem ją że każdy odpał jest natychmiast karany, czy to w m-cu publicznym, przy rodzinie, czy w domu. Natychmiastowy opierdol, albo krzykiem albo z zimnym spokojem. Jak pies Pawłowa nauczyła się odczuwać ból jak coś spierdoli. I dla tego ze strachu przed tym bólem i poniżeniem zaczyna zachowywać się 'normalnie'. Odpały są nadal ale jest ich mniej, pewnie ze strachu przed upokorzeniem. Zauważyłem też że jak ją sponiewieram psychicznie, to po kilku godzinach, jak dotrze do niej co mówiłem sama przyjdzie i jest miła. Nie, nie przeprosi, na to nie ma co liczyć. 

 

Patryk.

 

Musisz zrozumieć że ostre, zdecydowane traktowanie baby nie robi jej krzywdy. Wręcz przeciwnie ona to kocha, na początku reaguje emocjonalnie ze złością, później jak przemyśli swoje zachowanie i kontrargumentacje w końcu coś do niej dotrze, uznaje Twoją wyższość. Możesz być dla niej miły, ale tak jak napisałeś dawaj to co otrzymałeś. 

 

Emocje kierują babą, naucz się je dawkować, zarówno te pozytywne jak i negatywne.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Próbujesz się "przeramować" w jej oczach, a to jest prawie niewykonalne. Możesz być herosem a jeśli laska w jaźni ustawi Cię jako cipę, to zostaniesz zasypany gradem shit testów. To nie jest życie. Ciężka sprawa, bo jednak syn, poukładane życie. Jedyne co możesz, to próbować przesuwać powoli szalę na swoją stronę. Bądź stanowczy, ale nie wulgarny, nie próbuj się z nią przekomarzać, udowadniać, po prostu - dbaj o nią, o syna, ale nie zapominaj o sobie. Chcesz pojeździć konno? Nie ma dyskusji.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Brzytwa zablokował(a) ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.