Skocz do zawartości

Decyzja o małżeństwie z perspektywy mężczyzny - pytanie do doświadczonych


Rekomendowane odpowiedzi

Jestem zatwardziałym kawalerem, jeszcze kilka lat przed 30. Małżeństwo to według mnie koszmar. Na ten moment. 

 

Zastanawiam się, w jakich okolicznościach podejmuje się decyzję o małżeństwie. Chciałbym dopytać tutaj doświadczonych kolegów. 

 

Jak to się dzieje, że się oświadczacie, idziecie podpisywać papiery i angażujecie się w całe to przedsięwzięcie? Czy byliście z tego zadowoleni w ogóle? 

 

Kiedy mężczyzna przeskakuje mentalnie ze stanu "jestem w związku" do stanu "chcę być w małżeństwie"? Czy naprawdę chce, czy bardziej musi lub skłaniają do tego inne okoliczności? Jaki schemat myślowy tutaj występuje, jak to w ogóle w sobie trawicie? 

 

No i najważniejsze pytanie, po co? Czy warto w jakichkolwiek okolicznościach obecnie nałożyć sobie stan małżeństwa? 

 

Zapraszam do dyskusji. 

 

 

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie było tak, że na przysiędze (byłem w wojsku) coś tam nagadałem swojemu Ojcu,  "że się z nią ożenię"...

Pod wpływem alkoholu i pozytywnych emocji.

No, a za kilka miesięcy rzeczywiście "musiałem", bo pojawiła się ciąża...

Miałem zaledwie 23 lata, i uwierzyłem w babskie pierdolenie "bądź odpowiedzialny, dziecko musi mieć ojca"...

 

Tydzień po ślubie miałem już podrapaną i posiniaczoną gębę...:P

 

 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doświadczenia w małżeństwie nie mam, ale jakiś czas temu słyszałem ciekawą historię. Otóż jest sobie, nazwijmy go Romek. Romek ma dziewczynę, która rucha się z nim jak pojebana na wszystkie różne sposoby a loda robi sama i to koncertowo. Żyje sobie nasz Roman w błogim szczęściu i nadchodzi ten dzień, kiedy żeni się ze swoją wybranką. I tutaj następuje pewien klops, bo nagle ta niesamowita kochanica robi mu embargo na seks. Kiedy chciał żeby mu zrobiła loda, to słyszy: "pojebało Cię? kima ja niby jestem?". A kiedy chce mu się poruchać to słyszy: "nie mam ochoty" albo daje mu dupy od niechcenia. Jak się dalsza sytuacja potoczyła nie wiem i z pewnych przyczyn się już nigdy nie dowiem. Cała ta historia tym bardziej przekonała mnie do tego, że jednak lepiej się w to nie pakować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

49 minut temu, mac napisał:

Jak to się dzieje, że się oświadczacie, idziecie podpisywać papiery i angażujecie się w całe to przedsięwzięcie? Czy byliście z tego zadowoleni w ogóle?

 

Ze mną było tak: Byliśmy razem 4 lata z okładem, wszystko było w porządku, żadnych jazd, normalne układy, granice i te rzeczy, które znacie.

Zaręczyliśmy się - normalna kolej rzeczy. I tu się zaczęło: Wymuszanie, odmowy seksu, próby wyciągania kasy (nieudolne) itp. ogólnie znane rzeczy. W pewnym momencie mówię sobie: "Robert, nie tak kurwa maiło być. Poczekamy...". Wycofałem się i obserwowałem. Nieuchronnie zbliżał się termin ślubu. A ona zaczęła odstawiać kabarety: powodowanie zazdrości m.in i inne różne głupotki i że dom u mamusi w domu trzeba wyremontować  i to i to kupić... Wiecie jak jest... Sytuacja trwała 4 miesiące.

 

W końcu myślę sobie: "Tak to nie bedzie". W końcu 5 miesięcy przed ślubem, wszystko w pizdu odwołałem.

 

Podsumowewywując ;)  U mnie miał być to następny etap związku, wynikający sam z siebie. Za wcześnie się ujawniła, bo jakbym się hajtnął to bym dzisiaj płakał.

A jak spotkaliśmy sie kiedyś na ulicy to wywiązał się dialog:

-tralalala o wszystkim i o niczym

-tralalala o wszystkim i o niczym

podnosi jej się ciśnienie...

- i czemu się tak na mnie patrzysz?

- utwierdzam się w decyzji.

- Wiesz co jesteś po prostu (nie było obraźliwego słowa, jakieś stwierdzenie. nie pamiętam, na potrzeby powiedzmy) chujem.

- Utwierdziłem się w decyzji

  • Like 6
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Endegmożesz rozwinąć? Co oznacza głos rozumu w kwestii małżeństwa u ciebie? 

 

1 godzinę temu, Robson napisał:

 

Ze mną było tak: Byliśmy razem 4 lata z okładem, wszystko było w porządku, żadnych jazd, normalne układy, granice i te rzeczy, które znacie.

Zaręczyliśmy się - normalna kolej rzeczy. I tu się zaczęło: Wymuszanie, odmowy seksu, próby wyciągania kasy (nieudolne) itp. ogólnie znane rzeczy. W pewnym momencie mówię sobie: "Robert, nie tak kurwa maiło być. Poczekamy...". Wycofałem się i obserwowałem. Nieuchronnie zbliżał się termin ślubu. A ona zaczęła odstawiać kabarety: powodowanie zazdrości m.in i inne różne głupotki i że dom u mamusi w domu trzeba wyremontować  i to i to kupić... Wiecie jak jest... Sytuacja trwała 4 miesiące.

 

W końcu myślę sobie: "Tak to nie bedzie". W końcu 5 miesięcy przed ślubem, wszystko w pizdu odwołałem.

 

Podsumowewywując ;)  U mnie miał być to następny etap związku, wynikający sam z siebie. Za wcześnie się ujawniła, bo jakbym się hajtnął to bym dzisiaj płakał. :lol: Zajebiste :D Gratuluję, że się uwolniłeś :D Musisz być szczęśliwy gościu teraz :D 

A jak spotkaliśmy sie kiedyś na ulicy to wywiązał się dialog:

-tralalala o wszystkim i o niczym

-tralalala o wszystkim i o niczym

podnosi jej się ciśnienie...

- i czemu się tak na mnie patrzysz?

- utwierdzam się w decyzji.

- Wiesz co jesteś po prostu (nie było obraźliwego słowa, jakieś stwierdzenie. nie pamiętam, na potrzeby powiedzmy) chujem.

- Utwierdziłem się w decyzji

Geniusz w czystej postaci :D :lol: 

Robson, mam kilka pytań :D Czy to nie jest tak, że na nas mężczyznach kobiety wymuszają "kolejny etap związku"? Nie może być fajnie cały czas, tylko musi być kolejny etap, mityczny etap, nowy, który zmieni wszystko. Byłem bardzo blisko twojej sytuacji w życiu i codziennie wspominam rozstanie z ex. Dziękuję niebiosom za otrzeźwienie w porę. 

 

Kolejna sprawa. Co myślałeś w czasie oświadczyn? To naturalne było u ciebie zachowanie, czy wymuszone, twoja wewnętrzna postawa? 

 

Chcę po prostu zrozumieć, co skłania mężczyzn do małżeństwa. Czy to twoje myśli, czy myśli kobiety, a może jeszcze coś innego? To takie bardzo ulotne pytanie. 

 

Ehh :D 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, Robson napisał:

 

ten moment gdy powiedziałeś jej, że odwołujesz ... że jednak nie chcesz brać ślubu.
Jej reakcja w momencie Twojego komunikatu i pare dni później gdy już ochłoneła.
Reakcje zaprosznonych gości

Mógłbyś to opisać?


@mac tak z ciekawości o ile mnie pamięć nie myli. czy to ty kiedyś zakończyłeś 8letnią znajomość bo panna chciała nachylić twych zasad?

Edytowane przez The Saint
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, The Saint napisał:


@mac tak z ciekawości o ile mnie pamięć nie myli. czy to ty kiedyś zakończyłeś 8letnią znajomość bo panna chciała nachylić twych zasad?

 

Jeżeli chodzi o "przyjaciółkę" to tak. Ale to nie był związek, tylko "przyjaźń z kobietą". Po prostu nie wywiązała się z umowy, dla mnie ważnej. Zrobiłem coś ważnego dla niej, ona miała coś zrobić dla mnie, jednak nie zrobiła. 

 

Poza tym miałem sytuację podobną do Robsona, chociaż nie było takiej eskalacji zobowiązań z mojej strony, typu oświadczyny, itp. Było jednak bardzo blisko, aby wszystko się potoczyło bardzo szybciutko :D 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Omijałem problem jak tylko mogłem, aż "dostałem łopatą w łeb" (zakochałem się) i hormony zrobiły swoje, oświadczyny były bo jestem "honorowy gość", a ona twierdziła że nie miała okresu.

Do tego koledzy też pouciekali w związki, nie było już z kim wyjść ani wypić. 

W owym okresie też i rozwiedzionych było mało, więc przyjąłem decyzję jako następny etap życia, realizować się jako mąż i ojciec. Nie było czegoś takiego jak "życie bez ślubu", a to zajebista próba, żadnych papierowych zobowiązań.

 

19 minut temu, ThePowerOfNow napisał:

Każdy doświadczony facet po ślubie mówi w zaufaniu: "chłopie nie żeń się".

Jeden taki "mądrala" to już w 3 małżeństwie jest hehe.

 

Mówią A, a robią B.

  Prawdopodobnie popadliby w alkoholizm, bo naście lub kilkadziesiąt lat temu trzeba było mieć naprawdę mocną psychikę, żeby nie poddać się matrixowi. Tak kończyli wszyscy "starzy kawalerowie".

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

58 minut temu, mac napisał:

@Endegmożesz rozwinąć? Co oznacza głos rozumu w kwestii małżeństwa u ciebie? 

 

Napisałem krótko nie z tej przyczyny, że mam charakter sfinksa,tylko żona akurat zrobiła pyszny obiad i to jest jeden z "+" życiowego zmałżowienia.

Małżeństwo jak i równoczesna wyprowadzka kilkaset kilometrów dalej była dla mnie symbolicznym odcięciem pępowiny od rodziców i poprzednich środowisk. Sądziłem też że ze statusem męża będę poważniej odbierany, dziś trochę inaczej na to patrzę. W jakiejś mierze ślub był pokazaniem moim starym - zrobię wam na przekór, więc wynikał bardziej z motywacji sprzeciwu.

Najpierw z żoną poznałem się na zlocie, gdzie byłem z poprzednią panną.Początkowo był to taka koleżeńska znajomość, a gdy tamten związek padł i byłem bez roboty za kasę z odprawy zabrałem przyszłą zonę na wycieczkę, zamówiłem hotel nad M. Śródziemnym. I tam nabrałem przekonania że kobita mi odpowiada.

Ślub był skromny i co ciekawe wcześniej oboje zastanawialiśmy się gdzie można zejść z kosztów. Ale wesele się gościom podobało, bo było inne od tych sztampowych. 

Edytowane przez Endeg
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

32 minuty temu, mac napisał:

Robson, mam kilka pytań :D

Od tego jesteśmy :P

 

Czy to nie jest tak, że na nas mężczyznach kobiety wymuszają "kolejny etap związku"?

Z tym jest różnie, nie ma reguły. Z mojej strony mogę powiedzieć, że to był kolejny etap uzgodniony wspólnie i w porozumieniu. Nawet jak miała jakieś plany to, puki co - siedziała cicho.

Znam jednak przypadki (ja konkretnie 3), że to faceci wymuszają ślub, zaręczyny, żeby zatrzymać swoją Jadzie przy sobie, gdy Jadzia już ciągnie na oparach i ma odczucia jak po kiełbasie z jogurtem.

 

Nie może być fajnie cały czas, tylko musi być kolejny etap, mityczny etap, nowy, który zmieni wszystko.

Wiesz, życie ma to do siebie, że cały czas się zmienia. Stan śmierci jest stały, nawet feng shui dla cmentarzy stosuje inny układ trygramów :D

Tutaj, moim zdaniem nie chodzi o imputowaną sobie przez kobiety mistykę, tylko o poczucie stabilizacji życiowej. Co nie oznacza tzw. "braku ruchu". Co powoduje stabilna sytuacja życiowa, jak nie jest dobrze prowadzona to już zupełnie inna sprawa.

 

Byłem bardzo blisko twojej sytuacji w życiu i codziennie wspominam rozstanie z ex. Dziękuję niebiosom za otrzeźwienie w porę. 

A co u Ciebie było nie teges, że podjąłeś taką decyzję?

 

Kolejna sprawa. Co myślałeś w czasie oświadczyn? To naturalne było u ciebie zachowanie, czy wymuszone, twoja wewnętrzna postawa? 

Dla mnie śluby (szopka) wesela (wiocha) są po prostu zbędne i nie potrzebne do szczęścia ale jestem skłonny uszanować czyjeś zdanie, pod pewnymi warunkami m.in. intercyza etc.

W czasie oświadczyn myślałem tylko o tym, że mnie spodnie piły w tyłek i nie pękną jak klękałem, bo odbyło się to w tradycyjne formie przy rodzicach. Wiesz, rozumiesz..

Czy było naturalne..? To wynika z tego pierwszego - jak nie masz podejścia emocjonalnego to wyjdzie naturalnie, wyrazisz siebie. Jakby było wymuszone to bym się nie zgodził, po prostu zaakceptowałem formę.

 

Chcę po prostu zrozumieć, co skłania mężczyzn do małżeństwa. Czy to twoje myśli, czy myśli kobiety, a może jeszcze coś innego? To takie bardzo ulotne pytanie. 

Nie ma reguły, każdy ma inne postawy i motywy działania.

Można tu zastosować Twoje pierwsze pytanie ale również moje 3 przykłady, że to facet wymuszał.

Dla mnie była to naturalna decyzja, która jest prędzej czy później poruszana w związkach.

Jeśli to będzie naturalne i nie wymuszone, będzie dobrze. Sęk w tym, że każdy po ślubie oczekuje czegoś innego, ma inne wyobrażenia. Tworzy się też inna odpowiedzialność. Może to być: "Mój/ Moja kurwa mać" i rózne inne dziwne rzeczy.

 

 

39 minut temu, The Saint napisał:

ten moment gdy powiedziałeś jej, że odwołujesz ... że jednak nie chcesz brać ślubu.
Jej reakcja w momencie Twojego komunikatu i pare dni później gdy już ochłoneła.
Reakcje zaprosznonych gości

Mógłbyś to opisać?

Od końca: gości jeszcze nie zaprosiliśmy, bo mieliśmy to robić kilka dni później - wyrobiłem się. Ale podejrzewam, że jedni by pytali czemu, ktoś by się śmiał do rozpuku, a ktoś inny płakał. Ile ludzi tyle zachowań. Bardzo ogólnie odpowiem, bo też ogólnie pytasz :P

 

Reakcja była stabilna - godność jej nie pozwalała wybuchnąć. Inna sprawa, że ja sobie nigdy nie pozwalałem, żeby baba przy mnie robiła sceny. Jakiekolwiek. U mnie miała być meteorytyka, a emocje niech sobie zostawiają na serial lub komedię romantyczną.

Zaskoczenie, szybka chęć pogodzenia się z faktem. To mi pokazała. Jednak od matki wiem, że trochę było jej przykro ale pogodziła się moją decyzją.

Myślę, że takie coś jak , ślub może być tylko dodatkiem. Jak panna ma tendencje do umartwiania się to będzie to gwóźdź do trumny, jeśli jest bardziej liberalna to podejdzie do sprawy łagodniej. U mnie było to drugie i nie by to katalizator jakiś dziwnych, nieprzewidzianych zachowań.

 

Moment był

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co jeszcze żeby wyczerpać temat, ślub był cywilny więc nieco z kosztów zeszło. Zaręczyn nie było, tylko razem poszliśmy do USC zamówić termin. Pierścionek 2 tygodnie przed ślubem wręczyłem z partyzanta. Trochę to białorycerskie było wiem, teraz bym raczej nie kupował.

Na weselu w pewnym momencie moja matka wyszła demonstracyjnie z sali i poszła spać na górę. Nikt się tym nie przejął.

No i jako 2 małże to porządnie się pożarliśmy z kilka razy, wychodzi raz na półtora roku.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie taka sprawa:

 

- nie chciałem dzieci, ona chciała mnie wrobić (z dużym prawdopodobieństwem to zrozumiałem pod koniec),

- miałem inne plany życiowe i nie jestem w stanie przebywać z żadną kobietą cały czas, a ona tego po prostu chciała, fochy, fochy, fochy,

- złe doświadczenia z mojej rodziny i otoczenia, brak zaufania do kobiety,

- zaczęła mnie strasznie nudzić, a jednocześnie nakładała na mnie różne zobowiązania, chciała coraz więcej, a mi się na głowie obręcz zaciskała,

- tak naprawdę interesował mnie seks od czasu do czasu, żadne dzieci, małżeństwa. To tej pory tak działam. Krótkoterminowe znajomości wyłącznie na fali haju hormonalnego. Daję się poznać tylko z dobrej strony i znikam, kiedy dochodzi do poważnych rozmów, typu "a co z nami dalej będzie". U jednej dziewczyny taka gadka pojawiła się po drugiej randce, nawet nie zdążyłem się rozgrzać, a już musiałem spierdalać :D 

- zbyt wiele lat zmarnowałem z jedną kobietą i właściwie nic związek mi nie dał, żadnej wartości intelektualnej, moralnej, żadnej. 

 

No i mam tak od kilku lat, że nie odczuwam zupełnie samotności. Kiedyś odczuwałem samotność, miałem jakiś brak. W pewnym momencie życia naprawdę myślałem, że potrzebuję kobiety, aby zapełnić w sobie pustkę. To jednak było coś innego, raczej sięgnięcie po życie, własne życie nieco większą garścią. Rozwiązałem kilka problemów ze sobą i samotność nagle przestała mi dyktować warunki zachowania. Nabrałem większej pewności siebie, bo rozkręciłem biznes, chociaż kiedyś nawet bym nie pomyślał, że mogę sam coś robić na rynku i jeszcze mieć pieniądze. Z kobietą u boku to by była sprawa wręcz niemożliwa do wykonania. Wiem to na 100%, bo większość kobiet nie rozumiała nawet, co do nich mówię, np. o własnych zainteresowaniach. Lubiły emocje, jak się wypowiadałem, ale nie rozumiały faktycznie "tego". 

 

Bardzo długo myślałem nad oświadczynami, czy iść z tym dalej. Był taki moment, nie ukrywam. To jednak nie zgadzało się zupełnie z moim podejściem do życia. 

 

Dzięki Robson za szczegółową odpowiedź. Widać, że charakterny człowiek z ciebie, masz zasady i się trzymasz prosto. 

 

Tak naprawdę kobiety mnie lubią, sam nie wiem, z jakiego powodu. Zorganizowałem sobie teraz życie tak, że mieszkam sam, robię wszystko sam i jeszcze chyba lepiej się nie czułem, nigdy. Uważam, że małżeństwo to zły interes, nawet z biznesowego i prawnego punktu widzenia. Żadnych profitów dla mężczyzny, tylko ostra odpowiedzialność, wręcz kara, no i natychmiastowy strach przed żoną, bo przecież przy rozwodzie dzieci do niej od ręki idą. Chyba bym sobie nie poradził z taką presją, dlatego wolę unikać podobnych motywów :D Mierzę po prostu siły na zamiary. 

  • Like 10
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

38 minut temu, Brat Jan napisał:

Omijałem problem jak tylko mogłem, aż "dostałem łopatą w łeb" (zakochałem się) i hormony zrobiły swoje

 

Właśnie!

Dlatego ja czekałem 4 lata i 7 miechów chyba, żeby haj opadł. Znałem mechanizm po prostu ale kiedyś nie było też takiej wiedzy ogólnie dostępnej. Chuj wiedział, jednym słowem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Robson napisał:

 

Właśnie!

Dlatego ja czekałem 4 lata i 7 miechów chyba, żeby haj opadł. Znałem mechanizm po prostu ale kiedyś nie było też takiej wiedzy ogólnie dostępnej. Chuj wiedział, jednym słowem.

 

Z tym, że ja szukałem odpowiedniej do zakochania się, jak już znalazłem w miarę ogarniętą trochę ją "po testowałem" i dopiero później pozwoliłem sobie na "uczucia" i dalej "samo poszło"

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Brat Jan napisał:

 

Z tym, że ja szukałem odpowiedniej do zakochania się, jak już znalazłem w miarę ogarniętą trochę ją "po testowałem" i dopiero później pozwoliłem sobie na "uczucia" i dalej "samo poszło"

To według mnie jesteś czarodziejem :D 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.