Skocz do zawartości

Decyzja o małżeństwie z perspektywy mężczyzny - pytanie do doświadczonych


Rekomendowane odpowiedzi

Dziękuję bardzo za odpowiedzi. Zaskoczyliście mnie w dużym stopniu. Trochę brakuje mi słów, bo każda myśl o małżeństwie kończy się u mnie stanem zimnego potu. 

 

Z waszych wypowiedzi wynika, że byliście, jesteście w stanie poświęcać się w niektórych aspektach życia, szczególnie z kobietą. 

 

Pojawia się dziecko - bierzecie odpowiedzialność. 

Znajdujecie piękną kobietę, zakochujecie się - pragniecie ją dla siebie, wchodzicie w małżeństwo. 

Utrzymujecie to wszystko w kupie, jak napisał @Rysiek

 

Przyznam, że obecnie nie poświęcam nawet 2 zł na kawę kobiecie, nie mówię już o większym zaangażowaniu. Po prostu traktuję obiekt pożądania czysto użytecznie. 

 

To się wyda "straszne", "prawdziwe", "cokolwiek". Traktuję kobiety przedmiotowo i nie mam sentymentów. 

 

Dalej tego wszystkiego nie rozumiem. Dlaczego? Po co małżeństwo? Co na to wpływa, że chcecie w nim być? Co wam to daje - poszerzenie świadomości, władzę nad małżonką, inny status, zabawa w rodzinę, wychowanie dziecka? Gdzie leży prawdziwa wartość dla mężczyzny w małżeństwie? Wabik na kobiety? Sam już nie wiem :D 

 

 

 

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, Rysiek napisał:

Koszt rozstania w granicach 100tys. złotych, poniosłem ja.

 

Tyle zażyczyły sobie papugi czy koszty wynikają z innych rzeczy np. detektyw?

Skoro wygrałeś wszystko, to trzeba było jej dowalić alimenty na siebie, aby odzyskać chociaż część kasy. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@mac, ja Ci odpowiem, dlaczego małżeństwo. Dlatego, że jest wiara w miłość, że to jest ta jedna jedyna i chcesz, żeby była Twoja (wierząc, że ślub tak właśnie sprawi, że to jest takie piękne itp.). Chcesz się ustatkować (jakkolwiek to brzmi).

 

Co to [niby] daje? Poczucie jedności! Z kobietą i Wszechświatem!

 

I to wszystko dzieje się na tym haju hormonalnym/emocjonalnym.

 

Ja, będąc zaślepionym romantykiem, wyparłem się prawie wszystkiego i wszystkich. Jako były zatwardziały ateista mówiłem, że nigdy ślubu kościelnego nie wezmę (teraz to podtrzymuję!), ale dla niej? Pewnie! Co tylko chcesz, maleńka!

 

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Subiektywny

Mieszka z matką, nie ma nic, komornik na karku, długi. Dalej testuje Alfa, bo nadal jest atrakcyjna fizycznie (geny to fundament niestety w te klocki), ale robi już wyłącznie jako zabawka - nikt poważnie nawet nie pomyśli o związaniu się z taką kobietą, chyba że kompletnie zapuszczony koleś, bez wiary w siebie, a tacy z kolei jej nie pociągają.

@von.hayek

Alimentów nie mam nawet na dzieci. Polski system prawny - jest dobrze, poza tym i tak nie ma z czego ściągnąć.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Dla n

2 godziny temu, mac napisał:

 

Dalej tego wszystkiego nie rozumiem. Dlaczego? Po co małżeństwo? Co na to wpływa, że chcecie w nim być? Co wam to daje - poszerzenie świadomości, władzę nad małżonką, inny status, zabawa w rodzinę, wychowanie dziecka? Gdzie leży prawdziwa wartość dla mężczyzny w małżeństwie? Wabik na kobiety? Sam już nie wiem :D 

 

 

Dla niektórych żona może być w pewnym stopniu tarczą ochronną. Np. dla geja, żeby ludzie nie gadali. Gość ma obrączkę jako osłonę a babce nie pierdzielą że se nikogo nie znalazła. Coś podobnego jak ucieczka w stan zakonny.

Edytowane przez Endeg
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Większość się hajta, bo ileż lat można przerabiać schemat:   podryw---> seks---rozstanie, i tak w kółko od nowa...  ?

Każdy chce bliskości z osobą zaufaną, każdy chce mieć kogoś wyjątkowego, i czuć się kimś wyjątkowym dla innej osoby.

Proste :-)

 

To , że potem przeważnie chuj z tego wychodzi, to jest już inna sprawa.

  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja ohajtałem się ze względu na dziecko, choć ono tylko przyspieszyło wszystko. Przez całe życie karmiony byłem iluzją, że związek to szczęście. Teraz się z tego śmieję, bo cóź mi pozostało. Wyobrażałem sobie, że po ślubie będziemy chodzić za rączkę, szeptać miłe słówka. Zawsze będziemy mieli o czym rozmawiać. Będę budził "Swoje kochanie" śniadaniem, a ona mnie pachnacą kawą. Gdy będzie źle ona mnie przytuli i powie że jestem jej największym skarbem. Co noc będę miał nieziemski seks, a obok w łóżeczko będzie słodko spało maleństwo. Byłem przekonany, że jak się ochajtam to przyklepię naszą dozgonną miłość, a moja kobieta będzie już na zawsze tylko moja. Razem przejdziemy przez życie, kochając i rozumiejąc się bez słów. A gdy będziemy umierać w jasności światła razem pójdziemy do nieba.

 

I wiecie co kurwa? Najwięksi bajkopisarze przy tym wysiadają. Już na drugi dzień po ślubie zacząłem dostrzegać że coś w tej wizji, którą mnie karmiono, jest popierdolone. Miałem rację.

Edytowane przez seba33
  • Like 8
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wbijam kiedys na jakies swieto przypadajace w dzien wolny, do rodziny od strony maderki. Gosc sie ochajtal, na swiezo, moze z rok, dwa. Mowi mi, nigdy sie nie zen. ))))

 

Te schematy sa przerazajace. Chcialbym to przetestowac na wlasnej skorze a potem wycofac sie bez konekwencji. Szkoda, ze to tak nie dziala. )))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, seba33 napisał:

Ja ohajtałem się ze względu na dziecko, choć ono tylko przyspieszyło wszystko. Przez całe życie karmiony byłem iluzją, że związek to szczęście. Teraz się z tego śmieję, bo cóź mi pozostało. Wyobrażałem sobie, że po ślubie będziemy chodzić za rączkę, szeptać miłe słówka. Zawsze będziemy mieli o czym rozmawiać. Będę budził "Swoje kochanie" śniadaniem, a ona mnie pachnacą kawą. Gdy będzie źle ona mnie przytuli i powie że jestem jej największym skarbem. Co noc będę miał nieziemski seks, a obok w łóżeczko będzie słodko spało maleństwo. Byłem przekonany, że jak się ochajtam to przyklepię naszą dozgonną miłość, a moja kobieta będzie już na zawsze tylko moja. Razem przejdziemy przez życie, kochając i rozumiejąc się bez słów. A gdy będziemy umierać w jasności światła razem pójdziemy do nieba.

 

I wiecie co kurwa? Najwięksi bajkopisarze przy tym wysiadają. Już na drugi dzień po ślubie zacząłem dostrzegać że coś w tej wizji, którą mnie karmiono, jest popierdolone. Miałem rację.

Mistrz. To jest właśnie to. Wyobrażenie, które nie zgadza się z rzeczywistością. Dzięki za wpis. Daje do myślenia. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdybym miał podsumować dla mnie zawarcie małżeństwa to element zmiany w życiu. Postanowiłem podejść do zagadnienienia rozumowo, ale totalnie bo na wszystkich frontach. Zmieniłem mentalność, miejsce zamieszkania, środowisko, znajomych, zawód, pracę, partnerkę i w konsekwencji stan cywilny. Odciąłem pępowinę i wiele kotwic.

Później natrafiłem na strony Marka i to forum, ich lektura wskazała na potrzebę reorientacji w obszarze podświadomości i podejścia do siebie, co jest trudniejsze od zmian wcześniej wymienionych. 

Edytowane przez Endeg
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, mac napisał:

Mistrz. To jest właśnie to. Wyobrażenie, które nie zgadza się z rzeczywistością. Dzięki za wpis. Daje do myślenia. 

 

11 minut temu, mac napisał:

 

 

Dzięki. Ale wiecie co jest najgorsze. Gdy nieraz w towarzystwie powiem do jednego czy drugiego: Nie żeń się, to jest śmiech i coś w stylu: pierdol sobie, pierdol co ty tam wiesz.
 I jestem traktowany wręcz jak błazen.

 

Niestety coraz więcej facetów ma takie przeświadczenie. No, ale dzięki temu Marek z głodu nie umrze :D

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, RedBull1973 napisał:

Większość się hajta, bo ileż lat można przerabiać schemat:   podryw---> seks---rozstanie, i tak w kółko od nowa...  ?

Każdy chce bliskości z osobą zaufaną, każdy chce mieć kogoś wyjątkowego, i czuć się kimś wyjątkowym dla innej osoby.

Proste :-)

 

To , że potem przeważnie chuj z tego wychodzi, to jest już inna sprawa.

 

Małżeństwo, czyli nieudana próba opanowania poligamii, a w naszych czasach gdzie nie jesteśmy od siebie uzależnieni jako płeć wychodzi to jeszcze słabiej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, mac napisał:

To według mnie jesteś czarodziejem :D 

Miałem sporo koleżanek a że jestem dość bystrym obserwatorem to widziałem co wyrabiają i do czego są zdolne.

Co z tego że urodziwa jak w głowie sieczka.

A już studentki to skreślałem na starcie jako kandydatki do małżeństwa. Teraz chyba już wszystkie laski robią jakieś studia, więc dlatego ciężko o jakąś normalną :D

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja, podobnie jak @RedBull1973 wyposzczony po służbie w LWP zaciążyłem dziewczę z którym chodziłem. Zaciążyłem, bo nie chciałem zafajdać cudzej pościeli ;).

Biorąc odpowiedzialność za swoje czyny i ulegając presji otoczenia popełniłem ten życiowy krok.

 

Podstawowy błąd taktyczny, który popełniłem polegał na tym, że wyszedłem z założenia, że dziewczę z patologicznych kręgów będzie pragnęło życia, którego nie zaznało w swoim dzieciństwie. To niemożliwe. Nie samo z siebie. Potrzeba mnóstwo pracy i świadomości, że wzorce które posiadam są zjebane.

 

Byłem ojcem i mężem, dokładnie w tej kolejności. Bo, ponieważ, dlatego, że... Tak jak mówi @Subiektywny małżeństwo to instytucja, która ma swoje cele i założenia. Stawiając wyżej te "wzniosłe" cele raz jeden przełknąłem gorzką pigułkę romansu żony. To było w trzecim roku pożycia. Żoną "domową" była dobrą, dom i dziecko były zadbane, natomiast na zewnątrz nie było łatwo ją pokazać, bo była zwyczajnie głupia i taktu nie posiadała za grosz. Fakt faktem wyglądała atrakcyjnie, więc dopóki się nie odezwała tragedii nie było :P

 

Po kolejnych siedmiu latach dostała wypowiedzenie w postaci wystawienia walizek za drzwi i w konsekwencji otrzymania pozwu rozwodowego, po samym intuicyjnym podejrzeniu kolejnego romansu. W trakcie rozwodu wyszło, że intuicja mnie nie zawiodła. Podobnie jak @Rysiek za rozwód zabuliłem jak za zboże, ale córka została ze mną. To się potem zmieniło, ale to inna historia na inną noc.

 

Moje podsumowanie?

Filozoficznie: są dwie postacie miłości. Dojrzała mówi: potrzebuję cię, bo cię kocham. To często widzę u mężczyzn, choć sam znam parę kobiet prezentujących tę postawę. Druga, niedojrzała mówi: kocham cię, bo cię potrzebuję.  Gdy zmieniają się potrzeby, zmienia się i kochanie. Postawa która bardzo często widzę u kobiet, choć i tu znam kilku facetów żyjących wg tego klucza. 

 

Dziś?

Za kilkanaście dni kończę 45 lat i małżeństwo nie jest mi do niczego potrzebne. Dzieci mieć już nie chcę, zbyt długo żyłem próbując uszczęśliwić innych. Czas na życie dla siebie, zbyt długo trwało zanim zrozumiałem że, nie mamy wpływu na innego człowieka. Żadnego!

Edytowane przez Mnemonic
  • Like 10
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Mnemonic napisał:

Ja, podobnie jak @RedBull1973 wyposzczony po służbie w LWP zaciążyłem dziewczę z którym chodziłem. Zaciążyłem, bo nie chciałem zafajdać cudzej pościeli ;).

 

 

Jeśli nie chcesz mieć pieluszek musisz spuszczać się na brzuszek. :P Wilk syty i pościel cała.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Mnemonic napisał:

Filozoficznie: są dwie postacie miłości. Dojrzała mówi: potrzebuję cię, bo cię kocham. To często widzę u mężczyzn, choć sam znam parę kobiet prezentujących tę postawę. Druga, niedojrzała mówi: kocham cię, bo cię potrzebuję.  Gdy zmieniają się potrzeby, zmienia się i kochanie. Postawa która bardzo często widzę u kobiet, choć i tu znam kilku facetów żyjących wg tego klucza. 

 

Dziś?

Za kilkanaście dni kończę 45 lat i małżeństwo nie jest mi do niczego potrzebne. Dzieci mieć już nie chcę, zbyt długo żyłem próbując uszczęśliwić innych. Czas na życie dla siebie, zbyt długo trwało zanim zrozumiałem że, nie mamy wpływu na innego człowieka. Żadnego

 

I pod tym podpisuje sie obiema rękami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 godzin temu, Rysiek napisał:

@Subiektywny

Mieszka z matką, nie ma nic, komornik na karku, długi. Dalej testuje Alfa, bo nadal jest atrakcyjna fizycznie (geny to fundament niestety w te klocki), ale robi już wyłącznie jako zabawka - nikt poważnie nawet nie pomyśli o związaniu się z taką kobietą, chyba że kompletnie zapuszczony koleś, bez wiary w siebie, a tacy z kolei jej nie pociągają.

 

No i psia krew kolejny jakże często występujący w przyrodzie algorytm. Obie niegdyś wzięte fotomodelki, których przygody życiowe są mi znane doskonale (bo to ex-żony i partnerki moich przyjaciół i bliskich znajomych) wylądowały po latach z niczym. Jedna (sic!) mieszka o rodziców, druga - w mieszkaniu - ale zasponsorowanym przez rodziców i kupionym na nich, by nie mogła nawywijać i jako właścicielka nieruchomości zadłużyć lokal hipotecznie. Obie - jak by mogły - wróciłyby najchętniej z powrotem do moich znajomych, obie propagandowo nastawiają do tego dzieci, załamania zdrowotne symulują itd. Cyrk na kółkach. Ponad dekadę temu - pruły się jak zużyta bawełniana poszewka na licznych 'plenerowych wyjazdach' a goście w drogich autach i fotografowie z wtykami ustawiali się do nich w kolejkach, wręcz zapisy były.

 

 

5 godzin temu, Mnemonic napisał:

Moje podsumowanie?

Filozoficznie: są dwie postacie miłości. Dojrzała mówi: potrzebuję cię, bo cię kocham. To często widzę u mężczyzn, choć sam znam parę kobiet prezentujących tę postawę. Druga, niedojrzała mówi: kocham cię, bo cię potrzebuję.  Gdy zmieniają się potrzeby, zmienia się i kochanie. Postawa która bardzo często widzę u kobiet, choć i tu znam kilku facetów żyjących wg tego klucza. 

 

Bardzo klarowne i dobre podsumowanie @Mnemonic. Ale by je zrozumieć - należy najpierw swoje przeżyć. I ponownie dochodzę do wniosku, jak zajebiście ot tej strony mieć tych wiosen jedną i czterdzieści :) 

 

S.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 godzin temu, Poziom napisał:

Wbijam kiedys na jakies swieto przypadajace w dzien wolny, do rodziny od strony maderki. Gosc sie ochajtal, na swiezo, moze z rok, dwa. Mowi mi, nigdy sie nie zen. ))))

 

Te schematy sa przerazajace. Chcialbym to przetestowac na wlasnej skorze a potem wycofac sie bez konekwencji. Szkoda, ze to tak nie dziala. )))

 

W ostatniej pracy znajomy się mnie zapytał:

 

"A ty masz już jakąś dupę na utrzymaniu?"

 

Po tym jak usłyszał, że nie, odpowiedział:

 

"To dobrze, przynajmniej jeden mądry...ja jestem 14 lat po ślubie, a 13 lat żałuję".

 

 

  • Like 2
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie niedawno rozmowa rodzinna. 

 

No dobrze, sam mieszkasz, pracujesz, a co z kobietą?

Nie ma i nie będzie kobiety ze mną. 

No dobrze, teraz, a później? 

Później też nie. 

Ochujałeś? Jeszcze zmienisz zdanie. Nie mów takich bzdur. 

 

Życie bez kobiety to bzdura :lol: 

 

Jedyne rozwiązanie, jakie mógłbym zaakceptować to moja niezależność, jej niezależność i pewien przedział wspólnego spędzania czasu. Po spotkaniu powrót do siebie i widzenie od czasu do czasu. 

 

Jak z perspektywy byście podeszli do planowania "idealnego" związku? 

Edytowane przez mac
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bracia, ciągle dostrzegam przedefiniowanie pojęcia miłości. Chyba zdecydowana większość społeczeństwa ma to słowo zakodowane w podświadomości jako pozytywne, dobre a może nawet wspaniałe.

 

Czym na prawdę jest miłość? To poświęcenie i oddanie, bez żadnych korzyści i widoku na nie. To wtedy jak ktoś oddaje swoje życie, czas, środki dla innego człowieka wiedząc, że nic z tego nie ma i mieć nie będzie. Zupełnie bezinteresownie.

 

Gdyby takie było zakodowane pojecie miłości w Naszej podświadomości od razu na sam wydźwięk tego słowa załączałby się czerwony alarm.

 

Tym czasem zakodowano Nam zupełnie inne irracjonalne pojęcie miłości. Mało tego zakodowano jako coś co nigdy się nie kończy, co jest zupełną bzdurą. To przedefiniowanie i podciągniecie pojęcia miłości do haju hormonalnego na początku związku. Tak na prawdę do miłości trzeba dorosnąć, być bardzo dojrzałym człowiekiem, o wysokim poczuciu zrozumienia siebie i świata jak również z wysoko rozwiniętą osobowością.

 

Samice w ogóle podchodzą do tego w sposób infantylny. Jak facet słyszy jak samica mu mówi, ze go kocha wyobraża sobie, że Ona wskoczyłaby z nim w ogień. Ona jedno mówi a On co innego słyszy. Dla niej nie znaczy to zbyt wiele. One kochają dzisiaj kogoś, jutro kogoś innego albo kilku na raz. Ich wybór partnera na męża nie dokonuje się w innym płacie mózgu odpowiedzialnym za wyrachowanie i kalkulację, łechtanym przez egoistyczne kobiece ego.

 

Tych dwóch światów nie da się pogodzić. Piszę w tym wątku to dlatego, że identycznie jest z pojęciem małżeństwo. Inaczej rozumieją to Samcy, inaczej samice .... w rzeczywistości okazuje się jeszcze czymś innym. Brzmi jak pułapka?

 

Puści i żyjący w matrixie, który steruje ich ego, nierozumiejący siebie i natury biali rycerze walczą o samice dążąc podświadomie do małżeństwa. W końcu małżeństwo to miłość a miłość to coś wspaniałego i trwającego do końca życia. Spróbujcie obalić ten mit gdzieś w towarzystwie.

 

Małżeństwo to czysty biznes. Aby wejść i być w nim i wygrać trzeba zachowywać się jak samice. Kalkulować, obserwować i ważyć. Absolutnie zdystansować się do wszystkich emocji.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oboje to moi znajomi. Kolega po przejściach, romantyk. Chodził z kilkoma różnymi natchnionymi studentkami polonistyki, historii sztuki. Każda z nich w końcu kopała go w dupę. Nagle okazywało się, że poznawały kogoś lepszego. W końcu zaczął chodzić z przyszłą żoną. Jej rodzice bogaci. Ona puszczała się z kim mogła, ale w końcu rodzice dali jej ultimatum: chcesz naszych pieniędzy to się ustatkuj. Kolega więc stwierdził, że biznes jest dobry, żadnej innej dziewczyny już nie znajdzie więc zdecydował się na ślub. Ona szczęśliwa bo kolega to miękiszon i będzie chodził na jej pasku. Nie miał pracy, co tym bardziej czyniło go zdesperowanym. Po ślubie oczywiście dzieci. Teraz pozuje na szczęśliwego ojca i męża. Sterroryzowany przez swoją żonę i jej rodziców. Nie ma nic do powiedzenia. Teściowie załatwili mu pracę, teściowie kupili im mieszkanie i nowe volvo.Raz próbował skoku w bok i małżonka skutecznie wytłumaczyła mu, co z nim się stanie jak będzie podskakiwał. Gość ma ucięte jaja. Już nawet rzadko się spotykamy, bo po pierwsze ma szlaban na wyjścia a po drugie nie mam ochoty patrzeć na jego nieudolne próby wmawiania mi jak jest szczęśliwy.Zrobił się z niego żywy trup.

Edytowane przez Kleofas
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 minut temu, Kleofas napisał:

Oboje to moi znajomi. Kolega po przejściach, romantyk. Chodził z kilkoma różnymi natchnionymi studentkami polonistyki, historii sztuki. Każda z nich w końcu kopała go w dupę. Nagle okazywało się, że poznawały kogoś lepszego. W końcu zaczął chodzić z przyszłą żoną. Jej rodzice bogaci. Ona puszczała się z kim mogła, ale w końcu rodzice dali jej ultimatum: chcesz naszych pieniędzy to się ustatkuj. Kolega więc stwierdził, że biznes jest dobry, żadnej innej dziewczyny już nie znajdzie więc zdecydował się na ślub. Ona szczęśliwa bo kolega to miękiszon i będzie chodził na jej pasku. Nie miał pracy, co tym bardziej czyniło go zdesperowanym. Po ślubie oczywiście dzieci. Teraz pozuje na szczęśliwego ojca i męża. Sterroryzowany przez swoją żonę i jej rodziców. Nie ma nic do powiedzenia. Teściowie załatwili mu pracę, teściowie kupili im mieszkanie i nowe volvo.Raz próbował skoku w bok i małżonka skutecznie wytłumaczyła mu, co z nim się stanie jak będzie podskakiwał. Gość ma ucięte jaja. Już nawet rzadko się spotykamy, bo po pierwsze ma szlaban na wyjścia a po drugie nie mam ochoty patrzeć na jego nieudolne próby wmawiania mi jak jest szczęśliwy.Zrobił się z niego żywy trup.

Takich akurat nie żałuję :) 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, mac napisał:

Jedyne rozwiązanie, jakie mógłbym zaakceptować to moja niezależność, jej niezależność i pewien przedział wspólnego spędzania czasu. Po spotkaniu powrót do siebie i widzenie od czasu do czasu. 

 

Jak z perspektywy byście podeszli do planowania "idealnego" związku? 

 

To jest model nazwany LAT = Living Apart Together

 

nie najgorsze jest DINCO = Double Income No Kids

 

ja jednak preferuję własną WIFE = Wasz, Iron, Fuck Etc.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nawet nie macie pojęcia jak bardzo wartościowy jest ten temat patrząc się z perspektywy młodego człowieka jakim jestem :D

 

Najlepsze w tym wszystkim jest to, że wszystkie maski "szczęścia małżeńskiego" są szybko, ale to bardzo szybko zdejmowane pokazując prawdziwą naturę rzeczy.

 

23 godziny temu, seba33 napisał:

 Przez całe życie karmiony byłem iluzją, że związek to szczęście. Teraz się z tego śmieję, bo cóź mi pozostało. Wyobrażałem sobie, że po ślubie będziemy chodzić za rączkę, szeptać miłe słówka. Zawsze będziemy mieli o czym rozmawiać. Będę budził "Swoje kochanie" śniadaniem, a ona mnie pachnacą kawą. Gdy będzie źle ona mnie przytuli i powie że jestem jej największym skarbem. Co noc będę miał nieziemski seks, a obok w łóżeczko będzie słodko spało maleństwo. Byłem przekonany, że jak się ochajtam to przyklepię naszą dozgonną miłość, a moja kobieta będzie już na zawsze tylko moja. Razem przejdziemy przez życie, kochając i rozumiejąc się bez słów. A gdy będziemy umierać w jasności światła razem pójdziemy do nieba.

 

Miałem dokładnie takie samo myślenie zanim tutaj trafiłem i oto jak zostało szybko zweryfikowane. Dzięki panowie za ten temat i ogólne za wszystko :P

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.