Skocz do zawartości

Nie potrafię rozmawiać z ludźmi


MoTY

Rekomendowane odpowiedzi

Słowem wstępu - sam nie wiem czego oczekuję pisząc to wstępu. Głównie to chyba chcę się wygadać komuś, bo tak normalnie to nie mam komu nawet. Może też potrzebuję szczerej, męskiej porady a może po prostu zjebki, aby wziąć się w garaść...

 

Jestem trochę jak taki typowy, internetowy, przerysowany przegryw. Trochę, bo nie wszystko się zgadza. Mam 22 lata, mieszkam z rodzicami, nie mam praktycznie żadnych znajomych, nie wspominając już o płci przeciwnej. Nie umiem rozmawiać z ludźmi, szczerze mówiąc to nawet wygodniejsze jest dla mnie bycie samemu. Jest wygodniejsze, ale nie chcę tego kurwa. Mam tego dość, wiem, że to nie jest normalne. Stresuje mnie konieczność rozmowy z obcymi ludźmi. Nawet idąc do sklepu odczuwam dyskomfort kiedy jest zbyt dużo ludzi. Mam wrażenie, że wszyscy patrzą się na mnie. To jest niepoważne, ale kurwa krępuje mnie nawet utrzymanie kontaktu wzrokowego z kasjerką podczas mówienia "dzień dobry". Dodatkowo całą sytuację zaognia mój wieloletni problem z trądzikiem. Patrząc na to realistycznie można by było powiedzieć, że jest to lekki trądzik, aczkolwiek ja mam na tym punkcie obsesję. Cholernie się tego wstydzę, zabija to resztki mojej pewności siebie (choć i tak jej mało). Serio, najmniejsza "nowość" na twarzy z rana doprowadza mnie do takiego stanu, że potrafię przez to cały dzień chodzić wkurwiony i nie odezwać się do nikogo. Czasami nawet nie wychodzę przez to z domu. Generalnie nie oczekuję żadnych porad w tym temacie, bo pieniądze wydane na lekarzy i leki, kosmetyki, suplementy i chuj wie co można spokojnie liczyć w tysiącach. Problem jest w mojej głowie, bo nie potrafię z tym żyć i tego zaakceptować i może w tej kwestii oczekiwałbym porady. Idąc dalej - chodzę na siłownię, nieskromnie mówiąc mam ponadprzeciętną sylwetkę, ogólnie dbam o siebie jak tylko mogę, powiedziałbym nawet, że jeśli chodzi o moją atrakcyjność fizyczną to w najgorszym przypadku mógłbym określić jako "przeciętność", ale na pewno nie jest źle, mimo wszystko moja pewność siebie jest na poziomie zerowym...

 

I teraz tak - staram się coś z tym wszystkim robić, akceptować siebie, przełamywać, ale kiepsko mi to wychodzi. Zmuszam się do wychodzenia do sklepów, staram się utrzymywać kontakt wzrokowy podczas rozmowy, czasami dopowiem coś "od siebie". Mimo wszystko mało mi to daje, bo kolegów jak nie było tak nie ma i nawet nie wiem gdzie ja miałbym teraz jakichkolwiek zapoznać. Przy płci przeciwnej to zamykam się kompletnie i jest chuj, dupa i kamieni kupa - włącza się aspołeczność lvl 9999.

 

Jeszcze trochę o sytuacji, którą określiłem w przywitaniu jako "miarka się przebrała". Od jakiegoś czasu, powiedzmy że służbowo, kilka razy w tygodniu spotykam się z pewną dziewczyną na kilka godzin. Ogólnie bardzo fajna dziewczyna, mega atrakcyjna (dla mnie ideał jeśli chodzi o wygląd). Nie potrafię z nią rozmawiać :). Kompletnie głupieję, no kurwa odbiera mi rozum w jej towarzystwie. Przez jakiś miesiąc chyba rozmawiamy tylko i wyłącznie na tematy służbowe, a przez resztę czasu panuje cisza. Ona sama kilka razy zagadywała na jakiś inny temat, ale Kamilkowi zawsze coś się w głowie popierdoli o odpowiada jednym, dwoma słowami i temat się urywa. No mam po prostu kompletną pustkę w głowie, nie potrafię odpowiedzieć nic sensownego, aby pociągnąć temat. Sam też niczego nie zaczynam, bo pustka w głowie. A jak jeszcze pomyślę o tym, że nic mi do głowy nie przychodzi, aby zagadać to stresuję się jeszcze bardziej i koło się zamyka. I dlaczego "miarka się przebrała"? Dlatego, że czuję iż mam tę pannę na wyciągnięcie ręki. Mogłaby być moja gdybym tylko zrobił jakiś krok. A ja kurwa nic nie robię, bo mnie totalnie przy niej blokuje. Płakać mi się kurwa chce jak o tym myślę i piszę, bo nie jest to pierwsza sytuacja tego typu, gdzie miałem wszystko na tacy i nie zrobiłem nic... I naprawdę, nie użalam się nad sobą, mówię szczerze, że nie wiem jak się za to wszystko zabrać.

 

Wszystkim, którzy przeczytali dziękuję za poświęcony czas i jeśli w tekście jest coś nielogicznego/niespójnego to przepraszam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mówisz że problem jest w głowie to sie lecz na głowę ;) I mówie to poważnie. Fiksujesz się na poziomie kompleksów, strachu przed złą oceną. Byłeś gnębiony jako dzieciak, wyśmiewany? To może zostawać w głowie nawet jak już przerobiłeś te wszystkie kompleksy. Skupianie sie na sobie, na swoim ego, na tym by zachować twarz w sytuacjach gdy nawet zagrożenia nie ma i jest spinka. Kobiete stracisz bez doświadczenia, więc... albo sie przełamiesz, albo dupa będzie. Bedzie trzeba szukac kolejnej. Tak jest w zyciu. Doswiadczenia musza cie zbudować, a bez inicjatywy gówno budujesz, tylko się cofasz cały czas do okresu dziecinsta mentalnego.

 

Niech ci jakiś dobry terapeuta zadajacy rozległe pytania sporządzi cały profil, przyczyny tego czemu tak jest i powoli trzeba to eliminowac jesli chcesz zacząć żyć. Jeśli nie, to bedziesz powielał zły nawyk strachu przed zesraniem się gdy patrzysz w oczy kasjerce i upadnie ci grosik za ladę. Wprawni uczą się żartować z takich sytuacji i tym rozładowują sami siebie, a dodatkowo innych i zyskują jakąś tam przychylność.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi też trochę zostało z trądziku i po prostu o nim zapomniałem, a tak to ciągle wyciskałem co się dało; chcę się za to zabrać, ale później.

 

Mieszkasz z rodzicami i oprócz tego pracujesz? Studiujesz? Jeśli odczuwasz, że część czasu w ciągu dnia po prostu marnujesz, możesz trochę więcej zarobić i zainwestować na przykład w psychoterapeutę. Może zadziała. Spojrzy na twoje sprawy z innej perspektywy i "nierozwiązywalne" problemy, przestaną być takimi.

 

Jeśli chodzi o utrzymywanie kontaktu wzrokowego, to oglądasz może pornografię? Albo długo przesiadujesz sam przed komputerem grając? Po odwyku od porno było mi łatwiej patrzeć na ludzi i trochę naturalniej. Nadal czasami sztucznie patrzę komuś w oczy i potem przesuwam, i nie mogę się skupić na myśleniu by odpowiedzieć. Dlatego czasami po prostu zapominam o patrzeniu w oczy i się tym nie przejmuję.

 

W jak wielkim mieszkasz mieście? Możesz znaleźć oferty na serwisach społecznościowych (Gumtree etc.) i znaleźć kogoś do wyjścia na piłkę etc. Możesz wyjść na różne darmowe wydarzenia.

 

A jeśli chodzi o kobiety i mając na uwadze twoje ogólne zachowanie wśród ludzi, to radziłbym by, by nie patrzeć na początek na kobiety w kontekście seksualnym. Możesz jej powiedzieć, że masz bilety do kina, wyjść z nią, i nie starać się by "coś wyszło" (związek etc.) ale żebyś się cieszył z tego wyjścia.

 

Powyższe rady, to powinienem sobie udzielić  : )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, BigDaddy napisał:

Izotretynoina mówi ci to coś? Czy jeszcze nie próbowałeś?

 

Przepraszam za odejście od tematu ale musiałem.

 

Tak, słyszałem i czytałem o tym. Nawet kiedyś sam podsunąłem taki pomysł jak byłem u lekarza, ale usłyszałem, że mój stan absolutnie się nie kwalifikuje do przepisania tego leku. No i obiektywnie rzecz biorąc nie sposób się z tym nie zgodzić. Tak jak mówiłem 90% tego problemu to jest w głowie i jeśli już to chciałbym iść w stronę samoakceptacji.

 

13 minut temu, M.Dabrowski napisał:

Fiksujesz się na poziomie kompleksów, strachu przed złą oceną. (...) Skupianie sie na sobie, na swoim ego, na tym by zachować twarz w sytuacjach gdy nawet zagrożenia nie ma i jest spinka.

 

To są naprawdę bardzo, bardzo trafne diagnozy. Jako dziecko nie byłem gnębiony ani wyśmiewany, byłem taki neutralny i raczej też neutralnie byłem traktowany. Nigdy nie rwałem się przed szereg, ale nikt też nic do mnie nie miał. Jednak pamiętam, że od zawsze byłem raczej nieśmiały i zawsze przejmowałem się bardzo mocno opinią innych ludzi i zostało mi to do teraz. Pomoc specjalisty na pewno jest jakimś wyjściem i być może byłoby to rozsądne posunięcie, aczkolwiek chciałbym jeszcze trochę spróbować popracować na sobą sam, może z Waszą pomocą. Może akurat coś się we mnie ruszy...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

43 minuty temu, Damianut napisał:

A jeśli chodzi o kobiety i mając na uwadze twoje ogólne zachowanie wśród ludzi, to radziłbym by, by nie patrzeć na początek na kobiety w kontekście seksualnym. Możesz jej powiedzieć, że masz bilety do kina, wyjść z nią, i nie starać się by "coś wyszło" (związek etc.) ale żebyś się cieszył z tego wyjścia.

 

No racja, mógłbym tak zrobić. Myślę, że nie byłoby większego problemu, aby zaproponować jakieś wspólne wyjście. Problem jest w konsekwencjach tej propozycji. Problem jest, ponieważ są 2 opcje - zgodzi się lub się nie zgodzi. Obie są dla mnie mało komfortowymi sytuacjami.

 

1.Nie zgodzi się - będzie mi to siedziało w głowie długi, długi czas, a że może coś zjebałem, a że może trzeba było poczekać, albo zrobić to inaczej itd. itd. = ogromny stres i autodestrukcja natrętnymi myślami

2.Zgodzi się - będzie prawdopodobnie to samo co na "spotkaniach służbowych", będę odpowiadał jednym zdaniem, sam nie będę miał punktu zaczepienia do rozmowy, bo pustka w głowie i w konsekwencji mój mózg mówi mi, że zrobiłem z siebie pajaca (chociaż w rzeczywistości zdaję sobie sprawę z tego, że nie będzie miało to praktycznie żadnego znaczenia dla całokształtu mojego życia).

 

I jasne, zdaję sobie sprawę, że tak naprawdę mogę tylko zyskać, a straty są moimi urojonymi "lękami", ale mimo wszystko nie potrafię się przełamać i wejść w niekomfortową dla mnie sytuację. Może odnośnie tego jakieś propozycje? Jak wyjść z tej, nazwijmy to "strefy komfortu"? Co sobie zakodować głowie, jak zacząć o tym myśleć w obu ewentualnych przypadkach?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, MoTY napisał:

I jasne, zdaję sobie sprawę, że tak naprawdę mogę tylko zyskać, a straty są moimi urojonymi "lękami", ale mimo wszystko nie potrafię się przełamać i wejść w niekomfortową dla mnie sytuację. Może odnośnie tego jakieś propozycje? Jak wyjść z tej, nazwijmy to "strefy komfortu"? Co sobie zakodować głowie, jak zacząć o tym myśleć w obu ewentualnych przypadkach?

 

Tylko i wyłącznie działania, a nie unikanie ich. Musisz pokonać te urojone lęki, poprzez wyrobienie nawyku że je umiesz pokonać. Jak 100 lasek cie odrzuci nawet jak powiesz im "chodź ci wsadze w cipke" to zobaczysz, że nie ma czego się bać, a wiele kobiet może nawet i ci da ;) I w drugą stronę możesz stać się zbyt pewny siebie, jeśli zobaczysz że nie ma konsekwencji takich działań, a że jesteś mężczyzną to skontrolujesz i skalibrujesz to.

 

Jest też drugie wyjście. Nie robić nic i się użalać, albo zrobić coś raz i bazować na tej jednej porażce. Jeszcze rozumiałbym jakbyś miał same porażki i wszyscy by cię gnębili, kobiety wyśmiewały, coś by było nie tak, ale nie ma tego. Nie ma zagrożenia. Jest nawet szansa na sukces, a ty nie chcesz po nią sięgnąć. Myślisz że kogoś to obchodzi? ;) Działaj.

 

34 minuty temu, MoTY napisał:

2.Zgodzi się - będzie prawdopodobnie to samo co na "spotkaniach służbowych", będę odpowiadał jednym zdaniem, sam nie będę miał punktu zaczepienia do rozmowy, bo pustka w głowie i w konsekwencji mój mózg mówi mi, że zrobiłem z siebie pajaca

 

A ja zacząłem robić z siebie pajaca gadając pierdoły, fajny ptaszek poleciał, kobieta coś tam odburknęła, zaśmiała się, nawiązała do ptaków i przyrody. I tak w kółko ;)

Umiejętność społeczna to rozmowa - skojarzenia - wyłapujesz zdanie kluczowe i pociągasz sznurek. Jeśli nie bezpośrednio o tym ptaku, to zawsze jest milion wątków pobocznych. Jak nie masz wiedzy to trzeba ją mieć, jeśli chcesz rozmawiać. Poza tym dla kobiet liczą się emocje, a nie wiedza, sposób mówienia, choć tą też idzie zaimponowac ale to ona będzie się stresowała że gadasz mądre rzeczy (lub głupie w zależności od tego czy się jej podobasz) i sama nie będzie umiała rozwinąć tematu.Jesteś w takim wieku że kobiety dopiero mają pusto w głowie, więc niczemu nie jesteś winny. Zbyt dużo oczekujesz od siebie, za mało od innych. To jest skrajność mężczyzny-pizdy właśnie, ale tak zostałeś uformowany. Jakbyś był kobietą, to byś oczekiwał tylko od innych i nigdy byś nie mógł nic poprawić, nawet jakby ci radzono. Wolałbyś tak? Ciesz się z posiadania choć troche bardziej logicznego mózgu... zawsze są plusy.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 godzin temu, MoTY napisał:

 

Tak, słyszałem i czytałem o tym. Nawet kiedyś sam podsunąłem taki pomysł jak byłem u lekarza, ale usłyszałem, że mój stan absolutnie się nie kwalifikuje do przepisania tego leku. No i obiektywnie rzecz biorąc nie sposób się z tym nie zgodzić. Tak jak mówiłem 90% tego problemu to jest w głowie i jeśli już to chciałbym iść w stronę samoakceptacji.

 

Każdy sposób jest dobry. Mogę ci powiedzieć, że ja skorzystałem z izo i efekty były ogromne. Co prawda po 2 latach mam nawrót lekki ale nigdy już nie będzie jak było (tak mnie derma zapewniła).

A co do przypisania- obniżenie nastroju z powodu trądziku jest wskazaniem do izo. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, BigDaddy napisał:

Każdy sposób jest dobry. Mogę ci powiedzieć, że ja skorzystałem z izo i efekty były ogromne. Co prawda po 2 latach mam nawrót lekki ale nigdy już nie będzie jak było (tak mnie derma zapewniła).

A co do przypisania- obniżenie nastroju z powodu trądziku jest wskazaniem do izo. ;)

 

Dzięki, pomyślę nad tym, bo faktycznie jest to chyba ostatnia rzecz, która ma prawo zadziałać i której nie próbowałem.

 

51 minut temu, Oświecony napisał:

@MoTYCo do trądziku, to być może problem jest w złym odżywianiu. Znalazłem coś takiego, może coś dla siebie z tego wyciągniesz.

 

Również dziękuję, aczkolwiek uważam, że w moim przypadku to nie jest podłożem problemu. Jak wspominałem chodzę na siłownię i traktuję to bardzo poważnie, także dieta jest trzymana sztywno praktycznie cały czas. Produkty pełnowartościowe, odpowiedni rozkład makro itd. Ponadto próbowałem różnych rodzajów diet i nie odczułem dużej różnicy jeśli chodzi o trądzik.

 

@M.Dabrowski, w tym wszystkim najśmieszniejsze jest to, że ja to wszystko co napisałeś rozumiem, wydaje mi się to bardzo logiczne i w pełni się z tym zgadzam, niektóre Twoje słowa nawet są zgodne z moimi wcześniejszymi przemyśleniami, a mimo wszystko coś mnie dalej blokuje. Naprawdę chciałbym jebnąć całe moje dotychczasowe podejście i zacząć być "normalny". Mam nadzieję, że w końcu nadejdzie ten dzień kiedy nabiorę pewności siebie i zacznę normalnie funkcjonować.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, MoTY napisał:

 

 

 

@M.Dabrowski, w tym wszystkim najśmieszniejsze jest to, że ja to wszystko co napisałeś rozumiem, wydaje mi się to bardzo logiczne i w pełni się z tym zgadzam, niektóre Twoje słowa nawet są zgodne z moimi wcześniejszymi przemyśleniami, a mimo wszystko coś mnie dalej blokuje. Naprawdę chciałbym jebnąć całe moje dotychczasowe podejście i zacząć być "normalny". Mam nadzieję, że w końcu nadejdzie ten dzień kiedy nabiorę pewności siebie i zacznę normalnie funkcjonować.

 

 

Blokują cię negatywne emocje, nic więcej. Nadzieja matką głupich. Tak mogą baby postępować czekając na księcia który zapuka do drzwi brzydkiej nudziary, poderwie i uruchomi jej wspaniałe życie.

Albo działasz, albo inni działają i cie wyprzedzają. Jesteś tylko jednostką, którą niewielu obchodzi w skali swiata. Zeby miec cos z zycia trzeba miec inicjatywe, a zeby miec inicjatywe trzeba eliminowac lęki, a zeby eliminowac lęki trzeba je pokonać. Jak chcesz coś, kogoś pokonać bez walki? Jesteś zabijany z dnia na dzien pasywnością.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.