Skocz do zawartości

Syndromy DDA i DDD w społeczeństwie


Rekomendowane odpowiedzi

Czytałem na forum, że mamy czasy w których większość ludzi jest obarczona syndromami DDA i DDD, dlatego tak wiele związków się rozpada, a ludzie nie potrafią budować trwałych więzi.

 

Tutaj lista przyczyn i objawów.

http://www.stowarzyszenie.edu.pl/projekty-2010/program-partnerstwa-transgranicznego-kompetentna-pomoc-wspouzalenionym/syndrom-dda-objawy-przyczyny-i-leczenie

 

tutaj wywiad

http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/poradnia/art,399,dzieci-zle-funkcjonujacych-rodzicow.html

 

Jeśli tak jest, to znaczyłoby że mamy "chore społeczeństwo".

 

Sam zauważam u siebie multum objawów, bo i moja babcia nie miała ojca, moja matka piła i rodzice obwiniają o całe zło swoje dzieci (ale mamy dzieci, takie do dupy, a tak się staraliśmy).

 

Zastanawiam się czy komukolwiek takie terapie pomagają, bo w połączeniu z pesymistycznym myśleniem każdy argument jest wymówką. Ceny tak samo, takie "kołczingi" kosztują 150zł na godzinę, a co mogą pomóc, jeśli problem jest utrwalony latami? Nie ma co do tego żadnej ufności. Nie wiem jak na NFZ, ale to co publiczne też nigdy nie wydaje się jakościowe.

 

Dział samodoskonalenia, bo sądze że terapie mają na cel w byciu kimś lepszym i dla osób DDD lub DDA stanowią podstawę. Reszta samodoskonaleń bez naprawy psychiki (podświadomości?) będzie tylko maskowaniem objawów, a nie leczeniem przyczyn.

 

Miał ktoś empiryczne doświadczenie z terapiami, albo cośo tym wie?

Edytowane przez M.Dabrowski
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na temacie BPD u kobiet zjadłem zęby, z racji faktu, że mam konstrukcję osobowości "caregivera", która wynika z tego, ze wychowałem się bez ojca i musiałem wspierać matkę od dziecka jako niemal dorosły mężczyzna z automatu przyciągam takie egzemplarze. Dlaczego? Bo każdy facet nie zdeterminowany w dzieciństwie przez konieczność wspierania rodzica, odpuściłby temat i przerzucił się na następny wolny. Fakt, faktem daje to dostęp do nieziemskiego seksu i fizyczności kobiet znacznie powyżej własnego SMV, ale jednocześnie niszczy psychikę. BPD jest nie do wyleczenia, można załagodzić objawy poprzez terapię i odpowiednie podejście, ale ci ludzie będą musieli się zmagać z tym tematem do końca. Jeśli chodzi o literaturę na szybko polecam Rachel Reiland - Uratuj mnie, oraz forum BPD na gazeta.pl i wypowiedzi usera "spaprany" ;) .

 

To w zasadzie załatwia temat odnośnie znajomości zjawiska na poziomie dużo wyższym niż przeciętny psycholog. Możesz też zerknąć w mój felieton, jak przedłużyć agonię w związku z BPD (zawsze chodzi o to magiczne przyciąganie i nieziemski seks).

 

http://themaskator.pl/2016/07/19/jak-utrzymac-relacje-z-bpd/

Edytowane przez Rysiek Judasz
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Feletion trafny. Praktycznie te same myśli, obserwacje i doświadczenia (pewnie trafiałem na zaburzone ale gdy piszesz " Przede wszystkim większość współczesnych kobiet jest wychowana w rodzinach patologicznych " to nawet nie ma zdziwienia). Chciałbym coś zmienić w życiu, moją osobowość która jest jakby zablokowana na życie przez m.in poczucie winy (i rodzice i kobiety które spotykam to wtłaczają, ja w to wierzę na poziomie emocji i przez to uzyskuje niską samoocenę, brak wiary, brak zaufania, tłumioną agresję, poczucie zagrożenia i oczekiwanie wsparcia, akceptacji, doceniania, przez co tworzy się zależność).

 

Chce zmienić ten wzór patologicznej rodziny bo prawdopodobnie taką mam. Ludzie źle reagują na samo słowo patologiczny. Tego nie widać, do tej "słabości" nie umieją się też przyznawać bo to byłby wstyd, bo przecież powłoka jest dobra, bo nie ma rozwodu, pracują, są dzieci i względnie wszystko gra.

 

Dlatego terapia byłaby dla samego siebie, by radzić sobie lepiej i wcale mi tu o kobiety nie chodzi, bo problem jest we wzorcu i każda relacja kuleje, sam siebie ograniczam. Teraz tylko szukam potwierdzenia czy jest sens, czy to działa, czy jak piszesz musimy z tym żyć do końca i każda terapia to strata kasy, a mechanizmy obronne jakie wykształciliśmy są trwałe.

Edytowane przez M.Dabrowski
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Terapia? U kogo? Większość pajaców pod tytułem psycholog czy psychiatra, to lewusy z zerową wiedzą. Mam znajomego psychiatrę, który jest nałogowym alkoholikiem a żyje wyłącznie z lewych zwolnień lekarskich. :D Pomogłem kiedyś koledze kierując go do speca z Wawy, ale koleś prowadzi selekcję, czyli musisz czekać pół roku na wizytę, po czym post factum powie, że Cię nie przyjmie więcej, bo nie rokujesz. Wizyta kosztuje 2k PLN, ale znajomy wyszedł ładnie a już siedział na torach. Związał się ze starszą od siebie kobietą i wygląda, że gra muzyka.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak masz jakieś pytania to wal. Moje doświadczenie z terapeutami jest bardzo pozytywne. Mogę powiedzieć nawet, że terapia mi uratowała życie bo byłem już przyparty do ściany. Ja byłem gotowy jakąś część wówczas przepracować. Teraz radzę sobie sam, mam Was ale też i numer do zaufanej terapeutki jak już będzie czarna godzina, w co jednak wątpię ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Możesz poszukać, ale w fachowym ośrodku terapii uzależnień czy osób wychowujących sie w takich rodzinach. Najlepiej bezsprzecznie w dużym mieście.

O ile wiem, taka terapia może być na NFZ.

Jeśli Ci sie uda na NFZ to możesz spróbować.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spróbuj, ale daję Ci 90% szans, ze dostaniesz piguły i tyle. :D To są kurwa szamani i krętacze, bo tak jak mój kolega psychiatra, gdy zrozumiał o co tu chodzi poszedł w wódę. :D Jedno L4=100 PLN, dziennie przyjmuje około 50 osób, przy czym pod koniec trzeba go pilnować, bo się myli pisząc na przykład datę na druku, albo zasypia w trakcie. :D

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U psychiatry możesz dostać piguły. Idź do psychologa. Też sobie wyznacz cel jaki chcesz osiągnąć dzięki terapii. 

Sama "rozmowa" z psychologiem wygląda tak, że to Ty nawijasz a psycholog Ci zadaje pytania. W terapii też chodzi o przeżywanie emocji, starych emocji gdzieś tam zapomnianych. Jeśli przeżyłeś traumę, to masz okazję do tej traumy powrócić i przeżyć ją jeszcze raz w bezpieczny sposób. I w ten sposób sie z pewnymi rzeczami godzisz, zaczynasz akceptować swoją przeszłość i się powoli uwalniać. Ale to jest proces. On może trwać ze 2 lata nawet. Mądry psycholog nie będzie Ci niczego narzucać a raczej namówi Cię do szukania odpowiedzi na problemy w Tobie. Bo Ty będziesz wiedzieć najlepiej. Ewentualnie Ci przedstawi alternatywne podejścia do jakiejś tam sprawy ale niczego nie powinien Ci narzucać.  

 

Poszukaj stowarzyszeń bo na pewno są, możesz chodzić prywatnie no ale niestety to dość sporo kosztuje, możesz iść na NFZ (ale tam to różnie możesz trafić). Wejdź na dda.pl i tam sobie poczytaj co nieco o tym temacie. Masz dla dda mitingi, ale nie wiem czy to nie jest trochę takie osiadanie na własnej krzywdzie. 

 

Ja już się nie utożsamiam do końca z dda. Potrzebne mi to było na terapii, teraz jestem zwykłym chłopakiem z problemami:D Właśnie teraz badam swoją skłonność do picia alkoholu. Staram się nie pić i dając sobie ten szlaban nagle mam dziś cały dzień doła. Ciekawe nie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Rysiek Judasz napisał:

Terapia? U kogo? Większość pajaców pod tytułem psycholog czy psychiatra, to lewusy z zerową wiedzą. Mam znajomego psychiatrę, który jest nałogowym alkoholikiem a żyje wyłącznie z lewych zwolnień lekarskich. :D Pomogłem kiedyś koledze kierując go do speca z Wawy, ale koleś prowadzi selekcję, czyli musisz czekać pół roku na wizytę, po czym post factum powie, że Cię nie przyjmie więcej, bo nie rokujesz. Wizyta kosztuje 2k PLN, ale znajomy wyszedł ładnie a już siedział na torach. Związał się ze starszą od siebie kobietą i wygląda, że gra muzyka.

 

Niestety masz rację. Felieton wbija w glebę. CHAD, DDA, DDD, BPD to bardzo podobne do siebie zaburzenia osobowości. Moja matka miała CHAD. W domu był niezły sajgon. Kształciłem się na drugim krańcu Polski, byle tylko być daleko od niej. Ożeniłem oczywiście się z kobietą z CHAD i jednocześnie DDA:D.

Niektórzy to potrafią sobie urządzić życie:D! Kolega bardzo trafnie opisał funkcjonowanie takich " związków " nic dodać, nic ująć. Tu taj dość ciekawy wywiad w temacie:

 

http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,96856,16984324,Toksyczne_zwiazki.html?disableRedirects=true

 

Sukcesem jest jak z tak porąbanego związku uda się wyjść. Jest to bezcenne doświadczenie.

Przed chwilą, M.Dabrowski napisał:

Czyli jakbyś miał tak poważnie poradzić, to nie szukać "fachowej" pomocy z zewnątrz, konkretnie zajmującymi się tymi zaburzeniami?

 

Bo samemu widzę bardziej błądze, niż sobie pomagam, a odstrzelić się jeszcze nie chcę ;)

Ja jeśli miałbym coś doradzić, to moim zdaniem warto starannie wybrać fachowca, a nie szarlatana, co jest trudne. Jest bardzo ale to bardzo małych dobrych psychiatrów czy psychologów. Większość z nich to niekompetentni gamonie, którzy mogą przynieść więcej szkody niż pożytku. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, Artem napisał:

Ja już się nie utożsamiam do końca z dda. Potrzebne mi to było na terapii, teraz jestem zwykłym chłopakiem z problemami:D

 

Nie żebym się czepiał, ale oprócz zmiany nazewnictwa swojego syndromu, to jakie konkretne zmiany zaszły dzięki terapii w życiu, relacjach z innymi, czy swoimi emocjami? Konkretne efekty na +. Możesz mi w prywatnej wiadomości coś skrobnąć, będe miał więcej pytań.

 

U mnie jest pełna świadomość problemów, akceptacja tego stanu że taki jestem, ale MUSZE coś zmienić (i młotkiem do głowy), ale gówno to daje. Emocje jak grały tak grają nie te co trzeba w sytuacjach życiowych. Wybaczyłem też rodzicom myśląc, że nie mieli wiedzy na takie tematy.

 

Mi się terapie kojarzą z gadaniem jak w kółku wzajemnej adoracji, a do tego jestem przekonany że będą mi kity wciskać takie jak kochaj siebie, jesteś najlepszy, fajny, nie wiń siebie i całą wiedzę którą dawno już mam, a hajs piechotą nie chodzi.

 

Te posty wyżej utwierdzają mnie że życie to kara jak już mamy zaburzenie i będziemy wieczną ofiarą <_< Argumentu za sensen leczenia brak, oprócz tego że już tonący brzytwy się chwyta.

Edytowane przez M.Dabrowski
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisałem wyżej, że terapia mi uratowała życie. Podam Ci kilka konkretów: zacząłem nazywać emocje które przeżywam - rozumieć je i akceptować, zrobiłem spory krok do zaakceptowania samego siebie, przestałem sobą pogardzać, stałem się odważniejszy i bardziej otwarty na ludzi, i zacząłem wierzyć że to co czuję i to jaki jestem jest po prostu w porządku. 

To "muszę coś zmienić" to jest stały tekst który już słyszę po raz kolejny jak nie u samego siebie tak u kogoś kto myśli o terapii DDA. 

Tam bardziej chodzi o to zeby się zatrzymać. Powspominać. Sprawdzić swoje potrzeby, swoje emocje, swoją przeszłość. Jak będziesz potrzebować to powinieneś usłyszeć właśnie wsparcie itp itd. To zwłaszcza na grupowej jest potrzebne, kiedy słyszysz że inni ludzie mają podobnie jak Ty, a Ty nie jesteś już taki mega wyjątkowy bo tak bardzo cierpisz. Adoracja? Bardziej wspieranie, pomoc wzajemna.  

To że wybaczyłeś rodzicom to jedno ale możesz być dalej wkurwiony na ojca za coś, mieć żal do matki za coś. Solidna terapia powinna dać Ci przestrzeń na przeżycie tych starych emocji, które gdzieś tam się przypominają o sobie w sytuacjach nieadekwatnych pewnie, w życiu dorosłym ;)

Jak masz pytania to pisz privatnie :) 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Artem poruszył kilak ciekawych aspektów, które sam przerabiałem pracując nad sobą. Zdaję sobie sprawę, że bylem i na pewno w jakimś stopniu jestem jeszcze trochę borderline.

 

Niestety jeśli taki problem wystąpił trzeba go przepracować. Na pewno są od tego specjaliści ale również można to zrobić samemu jednak to wymaga ogarnięcia jakiejś ilości wiedzy. Również jakiegoś doświadczenia życiowego, niestety. Problem trzeba przepracować jeśli nie .... to będzie ciążył nad naszym życiem powodując wiele błędów i komplikacji. Temat jest szeroki więc rzecz jasna skutki i konsekwencje zazwyczaj zaniedbań rodziców objawiają się zatem również w wielu aspektach.

 

Osobiście w dzisiejszych czasach obserwuje i jako największy problem dostrzegam brak ojca przy wychowaniu chłopca jak również dziewczynki. Kiedyś już pisałem szerzej tutaj na ten temat. Reasumując aby nie nudzić matka nie jest odpowiedzialna za wychowanie, jest odpowiedzialna za utrzymanie ogniska domowego. Wychowywać, uczyć, dawać wzorce jak również co bardzo ważne zarówno dla chłopców jak i dziewczynek dawać poczucie bezpieczeństwa i akceptacji może tylko ojciec. Kolejna sprawa to obraz wzajemnych relacji obojga rodziców.

 

Wracając do tematu napisze jak ja sam widząc pewne sprawy w moim życiu, gdzie sam zorientowałem się, że coś jest nie tak, postąpiłem aby rozwiązać problem:

 

Czytałem, dużo na różne tematy co daję szerszy i z różnej perspektywy pogląd na świat, ludzi, generalnie wszystko. Wiedze trzeba zdobyć. To co czytamy, co oglądamy czym karmimy nasz umysł Nas kształtuje. W pewnym momencie zrozumiałem procesy. Pewne procesy zachowań ludzkich są powtarzalne i tak samo działają. Doskonale wiedzą to spece ze świata manipulacji, mediów itp.

 

Dalej obserwacja siebie i zdobycie umiejętności nazywania własnych stanów emocjonalnych. Również dotarcie do tego co spowodowało, że w takim stanie się znalezliśmy. Dlaczego? Trzeba umieć je po prostu nazwać. Kolejny krok to dystansowanie się do tych stanów emocjonalnych. Jak je potrafimy nazwać to już łatwiej się do nich dystansować.  Tzn rozumiejąc proces jego powstania (stanu emocjonalnego) potrafimy jakby wyskoczyć i się zdystansować do niego. To nie łatwe bo to walka z silnymi emocjami własnymi. Ale jeśli rozumiemy, co w nie Nas wprowadziło (proces) to będzie to łatwiejsze. Ogólnie to już twarda praca nad sobą i praktycznie zmiana charakteru.

 

Kolejna sprawa to zdanie sobie sprawy dlaczego tak jest ... tutaj często dojdziemy do wydarzeń z dzieciństwa i właśnie wspomnianej już roli rodziców. Albo ich braku, czy jednego z nich. I znów emocje, żal, smutek, poczucie nie sprawiedliwości. Jedyny lek to przebaczenie. Im, tym którzy Nas jakoś skrzywdzili kiedyś. Po prostu ale przebaczając nie wybaczamy im. Uwalniamy siebie od tej złości. Przebaczenie daje Nam wymierne korzyści.

 

Po tym akceptacja stanu rzeczy, wyłapywanie złych, destrukcyjnych i nie chcianych zachowań w Naszym życiu i znów ciągła praca nad sobą od początku.

 

Starałem napisać to w miarę zrozumiale. Może komuś coś pomoże albo jakiś jeden skrawek coś rozświetli. I jak już wspomniałem nie jestem żadnym specjalistą. Sam musiałem temat przerobić i pisze tylko moje doświadczenia w dużym skrócie.

 

To rozwój osobowości i uwalnianie się od negatywnych wzorców. Będąc z kobietami borderline zaobserwowałem, że one po prostu powielają negatywne i destrukcyjne zachowania wyniesione z procesu "wychowania". Co gorsze często uznawały to za normalne i wręcz słuszne. W żaden sposób nie potrafiłem tego im wyjaśnić. Jak się samemu nie rozłoży tego na czynniki pierwsze nikt nie zrobi tego za Nas.

 

Edytowane przez SennaRot
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja opowiem o swoich doświadczeniach, 9 miesiecy terapia grupowa DDA, bardzo pomogła mi zrozumiec swoje: zachowanie, emocje, odczucia. Zobaczyłem że ludzie to zombie nie wiedzią czemu żyją. Moje wprasowane wzorce przez społeczeństwo nie są prawdziwe. Jak działa moje włąsne ego.

 

Trzeba się obudzić z własnego snu i nie powtarzać nieświadomie wzorców z domu. Prawda jest taka że samemu trzeba wykonać pracę nad sobą poznać siebię. 

 

Jak jest ktoś z okolic Katowic to polecam http://www.osrodek-brynow.pl/?p=560#more-560  od września rusza nowa grupa. Prosze się nie sugerować że jest to w ośrodku katolickim. 

 

Też bardzo dużo pomógł mi enneagram, http://www.enneagram.pl/www/test/ wskazał moje sytuacje lękowe, stresujące. I czemu przed nimi uciekam.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie przyczyny i ich zrozumienie swoich emocji nie interesują, ponieważ je w większości poznałem sam. Ze samoświadomością nie mam żadnego problemu. Problemem prędzej jest zbyt duża świadomość.

 

Mnie interesuje sposób naprawienia swoich negatywnych emocji, które ograniczają życie. Przełamywanie się nic nie daje, bo naokrągło organizm jest w dużym stresie. Wytwarza się lęk na podstawie cierpienia, którego "zdrowa" osoba nie ma, co powoduje wycofanie z takich sytuacji. To jest dość powszechne jeśli w syndromie DDA/DDD najgorzej boli opinia innych. Jest się więzniem innych, a nie sobą.

 

Jako taki człowiek szuka się wsparcia, akceptacji i miłości. Czegoś czego nie dostało się w dzieciństwie, a na tyle jest się wrażliwym że to boli. Jakbym był nieświadomy to winiłbym świat, a tak winię siebie co wzmaża poczucie wstydu. To nic nie daje że powie się "nie można być kochanym przez wszystkich", bo organizm powoduje wyrzut cierpienia gdy spotka się z taką sytuacją. Zrozumienie tego tylko potęguje ból, że jest się kimś gorszym, niepotrafiącym sobie poradzić z pierdołami.

 

Jeśli terapia w zmianie wzorców nie pomaga, to jest to kij, a nie terapia i strata kasy oraz czasu. To juz chyba lepiej brać tabletki na obojętność.

Edytowane przez M.Dabrowski
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja poszedłem w kierunku stresu. Nie jest to łatwy kierunek. Jak dla mnie jeżeli mam poczucie wstydu szukam co go powoduje - metoda znajdowania i odbezpieczania. Ja odkrywam świat na zasadzie ze wszystko jest pułapka / iluzja, nie boje się porażki. Jesteśmy odrębnymi jednostkami nie oczekuje od innych aby mieli podobne stany emocjonalne do moich. https://pl.wikipedia.org/wiki/Okna_Johari Szukanie akceptacji w innych dla mnie było pułapka - zbyt dużo tutaj jest egoizmu i własnego interesu, każdy ma coś do ugrania. Bezinteresownych altruistów nie spotkałem.

 

Odpowiedzi bym szukał w sobie. Winić siebie to jak być masochistą - okropny ból wewnętrzny. Napoleon Hill w  "myśl i bogać się" dal mi do zrozumienia ze moja największa wadą jest moją największa zaletą. Dzięki niej otrzymałem coś bardzo cennego. Dla każdego jest inna odpowiedź. Jak dla mnie zmiana wzorca to co najmniej 6 miesięcy pracy. Dobra metoda to małe kroczki aby nie uruchamiać całego mechanizmu obronnego.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

'

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest błędne koło, bo poczucie winy nie jest moje, tylko ludzi którzy we mnie to wtłoczyli. Zasiali i zostało. Coś w rodzaju wstyd, że odczuwam wstyd. Nie mam akceptacji słabości w sobie, bo tak też nakazuje ten świat, by ich nie mieć ponieważ będzie się

negatywnie ocenionym. Strasznie sie biczuje za każdą słabość, a ludzie jeszcze dokładają: tak, jesteś słaby, nie chcemy ciebie. Bardziej boli oczywiście odrzucenie

przez kobietę, bo z nią wiąże się "miłość", a to one najsurowiej i najwnikliwiej oceniają po słabościach, a lubie z nimi poznawać się dogłębnie. Nie traktowałem ludzi

użytkowo, kobiet tylko na seks i tak dalej. Starając się zrozumieć innych, nigdy nie dostawałem zwrotu. Wzięli i spierdolili.

 

Jest to też coś w rodzaju takiego, że powiem na siebie że jestem głupi, a ktoś mi powie, nie nie jesteś. Kocham cie takim jakim jesteś, z wadami i zaletami.

Bezinteresownie, bezgranicznie, tak po prostu. Akceptacja.

 

W dorosłym świecie tak nie ma, ale koło się toczy i domaga się od otoczenia potwierdzeń swojego niedowartościowania na każdym kroku. Samospełniająca się przepowiednia.

Zaraz ludzie mi powiedzą, że mam spadać, zaraz kobieta mnie rzuci. Wszystko się zgadza i nie da się przestać tak myśleć. "Znowu mi nie wyszło, jednak jestem do dupy i

zmiany nic nie dają". Nie potrafisz, jednak jesteś głupi, słaby, brzydki, najgorszy. Żal się wylewa i na dodatek trzeba go ukrywać, bo to też wstyd i ludzi to co

najmniej denerwuje.

 

Najmniejsza porażka, krytyka, prześmiewczość boli tak że chce się zapaść pod ziemie, a jakikolwiek sukces nie znaczy nic. Myśle, że powoli wkraczam w nienawiść do

siebie i pomoc jest mi potrzebna, ale nie wierzę w nią. Cudów nie ma.

 

Siebie mam rozpracowanego doszczętnie, więc jeśli terapeuta chciałby mi tłumaczyć takie rzeczy, to nic nie wskóra. Czasami myśle, że musiałbym być zupełnie odwrotnym

człowiekiem niż jestem, a teraz do niczego sie nie nadaję. Nie ma żadnych pozytywów istnienia, a moje zalety jak świadomość jaki jest świat, czy jacy są ludzie,

związki tylko potęguje cierpienie. Taki niepotrzebny nikomu i niczemu człowiek, którego na dodatek nie bawi np świat pieniędzy, luksusy, łatwe panienki, tylko wole

sobie usiasc kurwa nad strumykiem i pomyśleć nad życiem, jak fajnie sobie płynie ta woda, skąd ona się bierze, jaki ma skład, smak, obserwuje otoczenie, co kto myśli, za czym tak goni i czas płynie

wolno. Nie mam kompana do tego, nie znam takich ludzi, a kobiet dopiero.

 

Miłość się liczy, a ta jak wiadomo darmowa nie jest. Nie zasługuję, bo za mało korzyści oferuję. Kobieta nie chce nerda, tylko społeczniaka który wkupi się w każde

towarzystwo i da radę ze wszystkim bez negatywnych emocji.

 

Nikomu nie życze takich odczuć na swój temat. Jeśli z zaburzeniami osobowości trzeba żyć do końca, ot jest to piekło.

 

Małe kroczki można mówić. I małe były i duże. Każde jest trudne. Pamiętam jak robiłem demonic confidence, to wystarczyło zagadywanie do ludzi o to jaka jest godzina. Niby proste, ale

paraliżuje za każdym razem, choćby podeszło się do 1000 osób. Mózg i tak znajduje wymówkę, by cierpieć i mówi "to nie jest ten sam człowiek, byś się przyzwyczaił do

jego reakcji, inny na pewno zareaguje źle i cie ukarze".  

 

Ktoś mówi słabe musi ginąć, natura, ale to tak jest w świecie zwierząt, a ludzie za zwierzęta się nie uważają. Jerdole tą wyższą świadomość. To największa wada jaka może być. Wolałbym być głupi (albo głupszy niż teraz) i działać na prostych instynktach, a tego terapia raczej też nie uczy. Cofnąć się w rozwoju.

 

Nie wiem, jak zgłosze się tam i coś pomoże to na pewno dam znać. Może ktoś też będzie potrzebował i znajdzie moją historię, która go podbuduje.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, M.Dabrowski napisał:

Mnie przyczyny i ich zrozumienie swoich emocji nie interesują, ponieważ je w większości poznałem sam. Ze samoświadomością nie mam żadnego problemu. Problemem prędzej jest zbyt duża świadomość.

Mnie interesuje sposób naprawienia swoich negatywnych emocji, które ograniczają życie. Przełamywanie się nic nie daje, bo naokrągło organizm jest w dużym stresie. Wytwarza się lęk na podstawie cierpienia, którego "zdrowa" osoba nie ma, co powoduje wycofanie z takich sytuacji. To jest dość powszechne jeśli w syndromie DDA/DDD najgorzej boli opinia innych. Jest się więzniem innych, a nie sobą.

 

Pisałem Ci już, wyżej. Ty masz te emocje przeżywać. Zostaw na chwilę to samodoskonalenie, chyba że umiesz sam odczepić się od swoich emocji i być tu i teraz jak jakiś Budda. Ale widzę, że nie umiesz. Ja też nie umiem :) 

W sumie zastanawiam się czy są negatywne emocje w ogóle bo co widzisz złego w smutku, żalu, gniewie? One są normalne i mogą być dobre. Nawet zazdrość Cię może zmotywować do działania. Chyba ze inne emocje masz na myśli.

Zasada jest taka, że straty się przeżywa. Widzisz w swoim życiu stratę? Brak opieki matki, czułości ojca, miłości, akceptacji? To się przeżywa, inaczej Ci ciąży i uwiera. Jak Tobie teraz. A wraz z przeżywaniem tychże strat odkrywasz kolejne rzeczy w sobie. Możesz się pozbywać stopniowo strachu, bo zaczynasz coraz bardziej kochać samego siebie. Zaczynasz widzieć, że to NIE TWOJA WINA że np. rodzice pili, ojciec się awanturował itp. itd. Byłeś dzieckiem. Nie mogłeś się bronić. Może nie umiałeś bo nikt Ci nie pokazał.

 

2 godziny temu, M.Dabrowski napisał:

Jakbym był nieświadomy to winiłbym świat, a tak winię siebie co wzmaża poczucie wstydu.

 

Jakbyś był nieświadomy to byś żył w matrixie. A potem krzywdził swoich bliskich, jak kolejny alkoholik czy tam inny awanturnik. 

 

2 godziny temu, M.Dabrowski napisał:

To nic nie daje że powie się "nie można być kochanym przez wszystkich", bo organizm powoduje wyrzut cierpienia gdy spotka się z taką sytuacją. Zrozumienie tego tylko potęguje ból, że jest się kimś gorszym, niepotrafiącym sobie poradzić z pierdołami.

 

Masz strasznie niskie poczucie własnej wartości stary. A powiem Ci, że zrobiłeś i tak już sporą robotę ze swoim życiem. I masz za co siebie samego kochać. Mam wrażenie, że czytam jakby swoje myśli sprzed 2,3 lat :) 

 

24 minuty temu, M.Dabrowski napisał:

To jest błędne koło, bo poczucie winy nie jest moje, tylko ludzi którzy we mnie to wtłoczyli. Zasiali i zostało. Coś w rodzaju wstyd, że odczuwam wstyd. Nie mam akceptacji słabości w sobie, bo tak też nakazuje ten świat, by ich nie mieć ponieważ będzie się

negatywnie ocenionym. Strasznie sie biczuje za każdą słabość, a ludzie jeszcze dokładają: tak, jesteś słaby, nie chcemy ciebie. Bardziej boli oczywiście odrzucenie

przez kobietę, bo z nią wiąże się "miłość", a to one najsurowiej i najwnikliwiej oceniają po słabościach, a lubie z nimi poznawać się dogłębnie.

Weź no chłopie Ty się na tym świecie nie skupiaj teraz. Jeszcze nie raz go podbijesz ale najpierw daj sobie czas. Daj sobie rok, 2 lata na pracę na terapii. Też mam jeszcze do dzisiaj niekiedy brak akceptacji na słabość, ale też pomyśl sobie, czy Ty chcesz się całe życie spinać? Mieć kołek w dupie? Zajmij się emocjami a poznasz siłę wewnętrzną, prawdziwą, która jest w Tobie, tylko jest zagłuszona przez głupie wzorce myślowe no i emocje. Daj se spokój z babami, tylko pomyśl o sobie. Kobietami się nie przejmuj. 

 

42 minuty temu, M.Dabrowski napisał:

Najmniejsza porażka, krytyka, prześmiewczość boli tak że chce się zapaść pod ziemie, a jakikolwiek sukces nie znaczy nic. Myśle, że powoli wkraczam w nienawiść do

siebie i pomoc jest mi potrzebna, ale nie wierzę w nią. Cudów nie ma.

 

Cuda są, właśnie osobnik, który Ci to pisze jeden taki przeżył. Co do porażki, krytyki - też się bałem. I też bolało. 

 

42 minuty temu, M.Dabrowski napisał:

Siebie mam rozpracowanego doszczętnie, więc jeśli terapeuta chciałby mi tłumaczyć takie rzeczy, to nic nie wskóra.

 

Masz obraz siebie w gównianych barwach, widzisz większość swoich wad niż zalet, właściwie wadami się okrywasz cały i Ty to nazywasz rozpracowaniem? :) Słuchaj nie ja jeden na terapii, żeśmy uciekali w historyjki, analizę sytuacji zamiast o emocjach opowiadać. No bo wiadomo, tak wygodniej.

42 minuty temu, M.Dabrowski napisał:

Miłość się liczy, a ta jak wiadomo darmowa nie jest. Nie zasługuję, bo za mało korzyści oferuję. Kobieta nie chce nerda, tylko społeczniaka który wkupi się w każde

towarzystwo i da radę ze wszystkim bez negatywnych emocji.

I Ty będziesz takim społeczniakiem. Pytanie tylko czy chcesz bo mam wrażenie że nie. Że Ci wygodnie. Nie ogarniam @Mosze Red, który jeszcze lajkuje Twoje biadolenie zamiast Cię kopnąć w dupala i zmotywować, bo widzę że naprawdę jesteś w rozsypce i że naprawdę potrzebujesz pomocy. 

 

42 minuty temu, M.Dabrowski napisał:

Nikomu nie życze takich odczuć na swój temat. Jeśli z zaburzeniami osobowości trzeba żyć do końca, ot jest to piekło.

Kiedyś wierzył że taki będę do końca życia. Nauczyłem się jednak jednego, że słowa "zawsze" i "nigdy" w odniesieniu do mnie to kłamstwo. "Nigdy nie będę normalny", "zawsze będę cierpiał" - gówno prawda :)

 

42 minuty temu, M.Dabrowski napisał:

Małe kroczki można mówić. I małe były i duże. Każde jest trudne. Pamiętam jak robiłem demonic confidence, to wystarczyło zagadywanie do ludzi o to jaka jest godzina. Niby proste, ale

paraliżuje za każdym razem, choćby podeszło się do 1000 osób. Mózg i tak znajduje wymówkę, by cierpieć i mówi "to nie jest ten sam człowiek, byś się przyzwyczaił do

jego reakcji, inny na pewno zareaguje źle i cie ukarze".  

Demonic confidence by Ci się przydało ale po terapii, po przezyciu pewnych emocji. Bo ten lęk, który odczuwasz może mieć swoje źródło z domu  i Ci się uruchamia np. zawsze przy ludziach, lub w jakichś konkretnych sytuacjach.

 

42 minuty temu, M.Dabrowski napisał:

Ktoś mówi słabe musi ginąć, natura, ale to tak jest w świecie zwierząt, a ludzie za zwierzęta się nie uważają. Jerdole tą wyższą świadomość. To największa wada jaka może być. Wolałbym być głupi (albo głupszy niż teraz) i działać na prostych instynktach, a tego terapia raczej też nie uczy. Cofnąć się w rozwoju.

 

Pamiętaj, Ty taki do końca życia nie bedziesz. Po co terapia miała by uczyć ogłupiania ludzi? ;) Wiadomo kontrola ale nie o to chodzi w tym. Jesteś świadom tylko części samego siebie. Nie znasz jeszcze swoich zalet, nie wiesz na co Cię stać bo jesteś poblokowany przez emocje. Stary naprawdę w Tobie widzę siebie sprzed kilku lat. Zaufaj mi, zmiana jest możliwa. Tylko zatrzymaj się na chwilę, nie patrz na ludzi tylko spójrz na siebie. Nie patrz na to czego Ci brakuje, tylko na to co już masz. 

 

42 minuty temu, M.Dabrowski napisał:

Nie wiem, jak zgłosze się tam i coś pomoże to na pewno dam znać. Może ktoś też będzie potrzebował i znajdzie moją historię, która go podbuduje.

Twoje użalanie się nad sobą ma mnie podbudować? :) Zachowujesz się jak typowe DDA. Analizujesz co byś zmienił w swoim życiu, gadasz jak to Ci źle ale też i siedzisz w tym bo to znasz, bo ból to Twój dom i jest Ci wygodnie. Nie mam zamiaru być Twoim terapeutą tutaj, chcę Cię tylko nakręcić do pójścia do specjalisty. Jak nie ten to inny. W końcu na pewno któregoś znajdziesz. 

 

Stary wierzę w Ciebie, ze Ci się uda i bardzo chętnie Ci pomogę na priv.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Artem napisał:

Słuchaj nie ja jeden na terapii, żeśmy uciekali w historyjki, analizę sytuacji zamiast o emocjach opowiadać. No bo wiadomo, tak wygodniej.

Pamiętam swój jeden moment kiedy się odblokowałem - nagle pojawił się potok słów, który był głosem wewnętrznego dziecka. Poczułem jak bym nie był tutaj sam. Teraz wiem ze nie mogę walczyć ze sobą, mogę się uczuć, poznawać, rozwijać, najważniejsze akceptować i kochać. Mechanizmy obronne jakie sam wytworzyłem muszę znajdować obserwować i odbezpieczać, najlepiej małymi krokami. Zbudować poczucie bezpieczeństwa i pewności siebie. Sytuacje stresowe potrafią być  dobra motywacją do przełamania siebie. Dobre pytanie do siebie w takim momencie "ja to kto?".

 

Raz Marek mówił ze podświadomość inaczej interpretuje nasze słowa. Więc już się nie boję ale jestem odważny. Kolejnym takim słowem jest wolno / nie wolno.  "nie wolno biegać" - nie może zostać pominięte i wyjdzie ze masz "powoli biegać". Staram się uprawiać higienę emocjonalną uważać co wprowadzam do podświadomości. Mam jeden filtr jakim jest świadomość. Słowa mylnie potrafią wyrażać emocje, nasza komunikacja jest często bardzo nie precyzyjna, najgorsze jest generalizowanie ;) Jesteś tym co myślisz. A co do innych dużo pomogło mi https://coaching4smart.wordpress.com/2012/10/30/okno-johari-jako-element-procesu-komunikacji/  Staram się używać wewnętrznego obserwatora do oceny sytuacji z innej perspektywy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Anno ja właśnie przygotowałem sobie afirmacje, po części od Braci z forum, po części z Potęgi Podświadomości. Zastosuję je jeszcze przez jakiś czas i zobaczę efekty. Przeczytam też książkę Krakowiaka - koleś zna sie na tworzeniu afirmacji. Nie pamiętam jak ma na imię ale widać że ogarnia temat

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Artem próbowałeś enneagram? Są w nim kierunki integracji i dezintegracji. Zrób test i przeczytaj opis, sprawdź czy kierunki dezintegracji nie są Twoimi punktami stresu. Integracja to pozorne pocieszenie coś co sprawia że uspokajasz i czujesz się dobrze. Za to kierunki dezintegracji-stresu to mechanizmy obronne one pozwalają osiągnąć rozwój przez poznanie siebie. Mnie to bardzo pomogło poznałem przyczynę moich emocji. To jest jak z drzewem i @Aumakua każdy na nie patrzy ale odczuwa co innego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na szybko znalazłem punkty 5 http://www.enneagram.pl/forum/viewtopic.php?f=7&t=9479 w innym dziale będą punkty 4. Moja żona to 4w5 :D jeżeli chodzi o 4 to czuć u niej duża stratę z dzieciństwa. Ale w swojej pasji jest bardzo kreatywna i strasznie lubi rywalizacje. Ja zacząłem szukać w dzieciństwie momentów w których powstały wzorce. One są najlepsze na dany czas, ale są błędne jak popatrzysz na dłuższą metę. To tylko iluzja bezpieczeństwa, a za nim są punkty stresu i mechanizmy obronne. To jak z pająkiem świadomie się go nie boisz a podświadomość może doprowadzić ciebie do zawału :D Jest fajna bajka dla dzieci która pokazuje jak działamy

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.