Skocz do zawartości

Istotne dla mnie sukcesy


HORACIOU5

Rekomendowane odpowiedzi

Opiszę dwie sytuacje, które zajmują dość szczególne miejsca na liście moich życiowych osiągnięć.

 

1) W pewnym momencie nauczałem języka angielskiego w szkole podstawowej przez dwa miesiące w ramach zastępstwa za kobietę, która była na urlopie macierzyńskim (wcześniej zamiast mnie dyrektor zatrudnił na zastępstwo jakąś inną niewiastę). Ogólnie rzecz biorąc podobało mi się uczenie dzieciaków i chętnie bym to dalej robił no ale cóż, byłem jednak zbyt 'kontrowersyjnym' nauczycielem. Wiecie, oprócz angielskiego to uczyłem dzieci o szacunku, o tym że nic się z góry nie należy tylko trzeba sobie zasłużyć na to i inne tego typu rzeczy. Do tego byłem wymagający i nie było u mnie podejścia na zasadzie "dobra masz te dwa i daj mi spokój". No i pewnego pięknego dnia na zakończenie mojej przygody w owej szkole przeprowadziłem taką lekcję, że dzieciaki wychodząc z niej krzyczały, że to była najlepsza lekcja angielskiego jaką kiedykolwiek mieli. Do tego w tej grupie była córka jednej z nauczycielek z która pracowałem i na przerwie podeszła do mnie z zapytaniem: "co Pan zrobił, że moja córka przybiegła do mnie taka radosna i powiedziała, że to była najlepsza lekcja angielskiego jaką miała?". Do dzisiaj miło wspominam ten dzień i uważam całe wydarzenie za jeden z największych sukcesów w moim życiu.

 

2) Za sukces uważam fakt, że mój ojciec był ze mnie dumny kiedy zdobyłem magistra z filologii angielskiej. Po prostu ma to dla mnie duże znaczenie i poczułem się niesamowicie kiedy dowiedziałem się o tym.

Edytowane przez HORACIOU5
  • Like 11
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Często dochodzi do takich sytuacji w szkole, kiedy nauczyciel utrwalając jakiś materiał z uczniami trzaska zadania i w zasadzie nie urozmaica tego w żaden sposób. Ot może wymyśli jakiś inny typ ćwiczenia ale zazwyczaj panuje wtedy wszechobecna nuda i uczniowie po takiej lekcji wychodzą wypompowani z energii. A wspominam o tym dlatego że wywróciłem ten schemat do góry nogami.

 

Mieliśmy przećwiczyć nowe zagadnienie wprowadzone na poprzednich zajęciach. Uczniowie spodziewali się normalnej lekcji w moim wykonaniu ale miałem wtedy zupełnie inny plan. Może to zabrzmi jakbym był zadufany w sobie, ale grupa z którą prowadziłem zajęcia dostała coś w stylu "jak by to było, gdyby lekcję poprowadził Robin Williams". Co mam przez to na myśli? Modulowanie głosu, wybuchy euforii kiedy uczniowie zrobili coś dobrze, euforyczne naprowadzanie uczniów na właściwą odpowiedź, energiczne poruszanie się po klasie i inne różnego rodzaju dziwne zachowania. To tak jakbym zamiast nudy zaczął pompować ich pozytywną energią. Mało tego, w ten sposób przerobiliśmy nawet więcej niż miałem zaplanowane na ten dzień a dzieci wykazywały znacznie zwiększoną chęć do brania udziału w lekcji i rozwiązywaniu kolejnych zadań. Ponadto wiem, że znacznie lepiej utrwaliły poruszany materiał przez to, że kojarzył im się z bardzo dużą dawką pozytywnych sytuacji.

 

Wychodząc z klasy nie było po mnie widać tego wszystkiego co zrobiłem w klasie. Gdyby był przy tym jakiś 'normalny' nauczyciel to by mnie wypierdolili migiem ze szkoły za to, że nie przeprowadziłem zajęć w należyty sposób. Ale było warto. Wszystkie inne klasy na korytarzu wychodziły jakby wymęczone... a tu nagle z mojej klasy wypada grupa osób krzycząca że to najlepsza lekcja jaką kiedykolwiek mieli i w ogóle nie było widać po nich zmęczenia a wręcz byli bardzo energiczni i pozytywniej nastawieni do nauki. Nic dziwnego, że kiedy nadszedł mój ostatni dzień w szkole to bardzo nie chcieli żebym odchodził i pytali się czy nie da się czegoś zrobić abym został. No cóż, nie dało się.

 

Z kolei normalna lekcja w moim wykonaniu polegała na tym, że przykładowo kiedy uczeń popełniał błąd, to nie mówiłem mu od razu co zrobił nie tak. Zachęcałem go do tego aby znalazł błąd sam poprzez odpowiednie pokierowanie nim. Do tego byłem wymagający ale sprawiedliwy, nie wyżywałem się na dzieciakach i po prostu zależało mi na tym, żeby opanowali materiał. Starałem się urozmaicać lekcję tak aby wyłamać się ze schematu a do tego starałem się wpleść w lekcję elementy związane z wychowywaniem uczniów. Nauka o szacunku do siebie i innych albo że do wszystkiego trzeba samemu dojść bo nic nam się z góry nie należy itd itp. Za sukces mogę uznać fakt, że udało mi się utemperować pewnego cwaniaka, który innych nauczycieli doprowadzał do szewskiej pasji. U mnie na lekcji nie pisnął ani słówka do póki mu nie pozwoliłem i akurat przede mną czuł respekt. Do tego raz nauczycielka, która jest jedną z dwóch zastępców dyrektora zapytała mnie: "przechodziłam koło pana klasy... jak pan to zrobił, że oni tacy spokojni byli?", co skwitowałem uśmiechem. Z perspektywy czasu to chyba to co najbardziej przemawiało do uczniów to był po prostu zapał do tego aby przekazać im wiedzę. Po prostu tak jak wspominałem zależało mi na tym, aby się nauczyli tego co chciałem im przekazać i, chociaż zabrzmi to dziwnie, wkładałem w to dużo serducha. Jak widać tacy jak ja systemowi edukacji nie są potrzebni :D

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Świetnie! Pamiętam, że multum lekcji tak właśnie wyglądało. Jedna wielka nuda i odliczanie czasu do końca. Już kiedyś zastanawiałem się nad tym, jak energiczny, żywy dzieciak ma usiedzieć 45 minut w ławce? Przecież można od tego oszaleć.

 

Rozumiem, że wykorzystałeś patent z filmu "Stowarzyszenie umarłych poetów"? :-)

 

 

 

Edytowane przez Oświecony
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Oświecony nie pamiętam jaki tam patent był zastosowany, ale po prostu jakby mnie ktoś nagrał, to by mnie uznali za niezdolnego do wykonywania zawodu i wysłali na badania psychiatryczne, bo "no jak to tak?! oszalał pan?! to ma być uczenie dzieci?!" :lol: Mam wrażenie, że niektórzy nauczyciele zapomnieli o tym, że jak się nie urozmaici lekcji to te 45 to katorga dla nich i dla uczniów. Z resztą nieraz wprost mówiłem coś w stylu "słuchajcie, dzisiaj nowa gramatyka i ja wiem, że będzie nudno ale muszę wam to na spokojnie wytłumaczyć i wprowadzić tak żebyście zrozumieli a na następnej lekcji będzie lepiej". Cholera, jakbym zaczął prowadzić lekcje wychowawcze to też lepiej że nikt z 'prawilnych' nauczycieli na tym nie był, bo to by podważyło całe gówno które się wciska dzieciakom :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z 15 lat temu Korwin skomentował dyskusję kobiet na temat systemu edukacji, jego bolączek i niedomagań: "One rozmawiają o tych problemach, a nie wiedzą że same są źródłem problemu".

 

Podam przykład Szwajcarii gdzie nauczycielom płaci się dobrze, dlatego jest sporo mężczyzn w zawodzie. Tam nawet w przedszkolach są panowie zatrudnieni. Dzieci i młodzież z alpejskich dolin mają dzięki temu inne wzorce przekazane niż nasze sterane życiem, narzekające na wszystko w pokoju nauczycielskim panie edukatorki. 

Po pierwszych latach podstawówki do dziś mi dźwięczy w uszach tekst serwowany uczniom przez wychowawczynie, nauczycielki "jesteście u PANI" ...

Edytowane przez Endeg
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.