Skocz do zawartości

Wkurwia mnie jakość produktów spożywczych


mac

Rekomendowane odpowiedzi

Panowie, zaczyna mnie wkurwiać to, że w sklepach nie ma praktycznie smacznych rzeczy. Raz w tygodniu, najczęściej w sobotę robię sobie dzień maksymalnej przyjemności. W tym dniu kupuję sobie jakieś przekąski, trochę alko. Przerobiłem praktycznie wszystko, co da się znaleźć w sklepach. Oczywiście nie przesadzam z ilością. No i szczerze to wkurwia mnie jakość większości produktów w sklepach. 

 

Ciastka - spierdolone. Po jedzeniu wielu ciastek mam uczucie przytkania przez kilka godzin, chujowy smak, często zgaga (przedział cenowy od 2 do 15 zł). 

Czipsy - szkoda gadać. Nie dam rady skończyć całej paczki, nawet małej (wszystkie marki przerabiałem, nie ogarniam tych producentów). 

Czekolady - ja pierdolę, kupiłem czekoladę ostatnio za 12 złotych, mała. Myślę, może dobra. Chuja tam. 

Paluszki - tutaj akceptuję jeszcze Beskidzkie cebulowe. W miarę ok. Reszta to jakaś pomyłka według mnie. 

Lody - kurwa, kupiłem najdroższego loda ostatnio i musiałem wyjebać do kosza. 

 

Moje wydatki na drobne przyjemności spożywcze spadły do 70 złotych miesięczne, z około 200 zł rok temu. Ostatnio przeliczyłem. Po prostu kurwa nie ma na co wydawać pieniędzy. Piwa też nie dam rady pić. Nic mi już nie smakuje. Piję dokładnie 8 piw miesięcznie. Przerobiłem wszystkie ścierwa koncernowe. Nic mi kurwa nie podchodzi :P Nic, a nic. 

 

W ostatnich 10 latach jakość produktów spożywczych tak się spierdoliła, że nie mogę tego pojąć. Nie mam na co wydawać, serio. Jestem bardzo wyczulony na zapach potraw i na smak. Od dzieciństwa wszystko wącham, co mi się podstawia pod nos. Na tej podstawie podejmuję decyzję o dalszej konsumpcji :D Całą moją rodzinkę to zawsze wkurwiało. Zawsze gadka, czemu wąchasz, coś się nie podoba? Jebane chuje, ciągle z poczuciem winy wyskakują, nawet w tak banalnych czynnościach :P 

 

Teraz potrzebuję maści na ból dupy :D Już mi ulżyło :D Jedyny plus to więcej kasy w portfelu :)

 

Co myślicie o jakości produktów spożywczych? Kilka miesięcy zjadłem pół parówki i myślałem, że skończę cały dzień na kiblu. Jakiś wyczulony jestem na zapach i smak, po prostu nie ogarniam syfu. Nie dam rady się zmusić do jedzenia gówna. 

 

A chciałbym wpierdolić fajną przekąskę :D Dawajcie namiary na coś, jeżeli macie :D 

  • Like 15
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety, żeby przeżyć tutaj za dobrą wypłatę to nie da rady jeść smacznie i zdrowo. Serio - dobre mieso jest 2 razy droższe.

Prawdziwy chleb to koszt ok 6-8zł za 500g.

Sery zaczynają się od 25-30zł - reszta to podróby.

Nabiał to ścierwo ze swojej natury ogólnie.

Warzywa dobrej jakości to średnio 8zł/kg.

 

Ja już wyrosłem z tych pierdół - najbardziej ze słodyczy to lubię mięso ;)

 

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przed chwilą, mac napisał:

@GluX, niestety idę też w stronę odrzucenia większości produktów spożywczych. Po prostu ze względów smakowych. Patrzę na produkt i czuję wewnętrzne obrzydzenie :D Skuteczna kontrola budżetu, nie ma co :P 

 

No mam właśnie podobnie - patrzę czekolada -ok, fajnie zjeść kawałek - ale jak zjem całą to będę się gorzej czuł

Chipsy - ale bym się nawpierdalał, taką paczkę zjadł - znowu gorsze samopoczucie, poczucie bycia ulanym, bez energii do działania.

Chleb za 2zł - wywali mi bebech od glutenu w przeciągu kilku minut.

 

Tym sposobem - jem rzeczy z małego zakresu i jest mi z tym mega dobrze. Kiedyś uważałem, że zasypianie w ciągu dnia to normalka, dzisiaj nie mam jużtakich problemów.

Zmiana diety zmienia wszystko.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 minut temu, GluX napisał:

Tym sposobem - jem rzeczy z małego zakresu i jest mi z tym mega dobrze. Kiedyś uważałem, że zasypianie w ciągu dnia to normalka, dzisiaj nie mam jużtakich problemów.

Zmiana diety zmienia wszystko.

 

Podpisuję się pod tym. U mnie było bardzo podobnie. Myślałem, że to normalne, że budzę się zupełnie bez energii, że trzeba się "rozkręcać" codziennie. Odkąd zmieniłem diametralnie dietę głównie na produkty nisko przetworzone i w potocznym znaczeniu "zdrowe" jakość mojego życia zmieniła się nie do poznania - wstaję i jestem pełen energii oraz mam ją przez cały dzień, nawet po pracy, a pracę mam raczej ciężką.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, mac napisał:

Od dzieciństwa wszystko wącham, co mi się podstawia pod nos. Na tej podstawie podejmuję decyzję o dalszej konsumpcji :D Całą moją rodzinkę to zawsze wkurwiało. Zawsze gadka, czemu wąchasz, coś się nie podoba? Jebane chuje, ciągle z poczuciem winy wyskakują, nawet w tak banalnych czynnościach :P 

Kurwa, mam to samo i te same teksty słyszę: "na chuj tak wąchasz?", "jak ci nie pasuje, to nie jedz" :D.

 

Ze słodyczy praktycznie zrezygnowałem - czasem wpadnie mi jakieś ciastko, ale nigdy dupy nie urywa. Przestawiłem się za to na owoce - jabłka, banany, pomarańcze, ale też nie codziennie. 

Podobnież mam z przekąskami, bo czasem wpadnie mi ochota na coś takiego - nic dobrego nie ma. Przez jakiś czas próbowałem mieszanki studenckiej, nawet dawała radę, ale znudziła mi się, do tego trzeba było uważać na rodzynki, bo często smakowały jak gówno. Jak żyć, panie premierze?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z piwa zdecydowanie lepiej mi smakują te z browarów rzemieślniczych. Np. Modern Drinking z Pinty. Zamiast tego możesz kupić sobie dobry alkohol i wypić drinka.

 

Z przekąsek lubię od czasu do czasu bakalie. Pistacje, orzechy nerkowca, daktyle. No i jak jest sezon, jestem uzależniony od świeżego słonecznika :) Słodkości po prostu nie lubię, ale niestety chipsy uwielbiam... Dlatego staram się zastąpić to właśnie bakaliami. Zamówiłem "hurtowo" większą ilość w jakimś sklepie internetowym, wyszło o niebo taniej niż w zwykłym spożywczaku przy kupowaniu małych opakowań.

Edytowane przez Drizzt
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam taką samą opinię. W ciągu ostatnich pi-razy-drzwi dziesięciu lat jakość ogólnodostępnej 'paszy' znacznie spadła a jej ceny mocno wzrosły - znacznie ponad oficjalną inflację.

Przykład: ciastko z pobliskiego sklepu, które kiedyś jadłem. Rok 2005, może 2006 czy 7 - cena 1zł, wielkość 100%. Obecnie w tym samym sklepiku ciastko kosztuje 1,6 zł a jego wielkość to góra 70% tego co było dawniej. Nie dość że droższe to jeszcze downsizingiem pojechali ...

 

Żywność najtańsza - marketowa, firmowana własnymi znakami towarowymi marketów jest właściwie niejadalna.

 

Czekolady? Bożesztymój - cukier, cukier, cukier i mdłość, szczególnie Wedel. Wszędzie walą jak oszaleli ten cukier lub jeszcze gorzej - syrop glukowofruktozowy. Plus zmora naszych czasów - WIEEEELKIE OPAKOWANIA WYPCHANE POWIETRZEM - samego produktu to już na 1/3, góra 1/2 opakowania. Ale wizualnie - paka wielka ...

 

S.

Edytowane przez Subiektywny
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po zapachu według mnie większość produktów jest nie do spożycia. Czuję, że to po prostu trucizna. Intuicja podpowiada. Często stoję w sklepie i jest taka sytuacja. Biorę opakowanie, odkładam. Biorę znowu, patrzę, znowu odkładam i ostatecznie nie biorę :D Często ludzie się śmieją, bo przy tej czynności komicznie wyglądam, jakbym podejmował życiową decyzję. Szkoda gadać :P 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  A ja sobie smalcu narobiłem ze skwarkami, do tego chleb żytni z małej piekarni, i jeszcze własne ogórki małosolne lub kiszone.

Przekąska jak znalazł. Pajdę sobie zrobię na śniadanie czy zamiast obiadu i posiłek mam z bani i do tego smaczny.

W planach wędzarnia i własne wyroby masarskie, palce lizać. Ogólnie przechodzę na własne produkty, od alko. do żarcia.:)

Co swojskie to zdrowe.

 

    Taka mała wrzutka. Jak robiłem smalec w swojej kuchni, to baba ciągle przyłaziła że śmierdzi, że goście mają przyjechać a ja smalec sobie wymyśliłem. 

Myślę sobie nie dam się sprowokować, niech ględzi. Za czwartym razem nie wytrzymałem i opr. z góry na dół. Powiedziałem że nie dam jej nawet tego powąchać, a wiem że lubi.

Teraz o niczym niby nie pamięta i też by chciała. A wara, moje i nie dam. :D

 

  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pracuję aktualnie przy produkcji pewnych produktów spożywczych. Niektóre składniki do nich dodawane mają piktogramy :

 12124a.pngCorrosives.gif

 

a inne czasem przeżerają kraty w podajnikach. Nie uwierzę, że nie ma to wpływu na zdrowie konsumentów, nawet w małych ilościach.

 

Pozdrowienia dla fastfudziarzy....

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ze słodyczy i ciastek już dawno zrezygnowałem w sumie to był pierwszy krok do zdrowszego odżywiania. Oprócz tego, że generalnie niskiej jakości mąka plus cukier to jeszcze jest tam napakowana masa jakiś gównianych chemicznych dodatków. Oprócz zapachu warto spojrzeć na datę ważności, bo jak coś się nie psuje np. do 2018 roku to zdrowe to nie będzie.

O tym ile się nasłuchałem od różnych popierdolonych ciotek w rodzinie, że dlaczego nie jem słodkiego to już nie będę wypisywał. Duży plus to, że mocno się uodporniłem na pierdolenie.

 

Teraz przekąski zastąpiłem orzechami. Włoskie mam z drzewa, a oprócz tego czasem Nerkowce, Migdały albo Brazylijskie (te szczególnie dobre dla samców ale to inny temat), fakt tak jak pisał @GluX tanie nie są, ale czasem są na promocji i wtedy kupuje więcej.

 

Co do jakości mięsa to kiełbasy i wędliny również praktycznie wyeliminowałem, tutaj również sypią tony świństwa (a samych świń niewiele ;) ). Wyjątek to jak ktoś kupi od rolnika na wsi świnkę i da do sprawdzonego rzeźnika, żeby zrobił wyroby wtedy to jest niebo w gębie! Mięso ze sklepu to jedynie schab, karkówka i piersi z indyka lub kuraka (tutaj różnie z jakością).

 

Produktów mlecznych nie jem, czasem żółty ser ale tutaj również wolę zjeść raz na tydzień dobry niż codziennie chemiczny szajs. Jogurt może raz na miesiąc, ale tylko naturalny. Mleka nie pije chyba, że ktoś załatwi od rolnika to wtedy je zostawiam na kwaśne mleko. Natomiast jajka jem często i oczywiście też od gospodarza (tutaj znowu cena, ale lepiej zjeść 3 takie niż 10 najtańszych).

 

Poza tym staram się żeby jedzonko było możliwie nieprzetworzone czyli:

 

    lepiej owsiankę niż kanapki,

    lepiej kaszę niż makarony,

    lepiej kawał mięsa niż kiełbasę/wędlinę.

 

No i z piwem to samo. Wolę wypić dwa porządne browarki niż sześciopak jakiś szczyn.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, mac napisał:

Ciastka - jeżyki? 

Czipsy - lays z pieca paprykowe albo solone

Czekolady - ritter sport z herbatnikiem, wedel 90%

Lody - big milk albo big trio, huj wie czy to jeszcze produkują bo dawno nie jadłem, zapp też dobry. 

 

i niech Ci jakaś dupa zrobi: http://smakimojejkuchni.blox.pl/2011/01/ciasto-serowo-makowe.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Używki" to jeszcze nic, a stan ogólnie żywności? Przecież to jedna wielka tablica Mendelejewa.

Jak w kabarecie, gdzie facet pyta się, skoro w centrum handlowym na środku jest stoisko oznakowane jako "zdrowa żywność" to co w takim razie jest wokół tego stoiska?

 

Parówek nie jadam od lat, widziałem raz proces produkcyjny parówek innym razem opowiadali mi kuzyni pracujący w branży zajmującej się liniami produkcyjnymi, nie chwycę się tego syfu już nigdy,  ich cena nie ma znaczenia wystarczy popatrzeć też na skład. Ogólnie nie jadam śmieciowej żywności na tyle na ile jestem w stanie ograniczyć, nie jadam fast foodów, ciastek, słodyczy również.

Nie lubię przesłodzonych produktów, jak widzę gdy ktoś słodzi herbatę to mnie szlag trafia, w Polsce pije się szczyny, a nie herbatę, to nawyk z PRL jeszcze, że zaparza się trawę w torebce i jeszcze podaje ją w szklance, aż się gotuje we mnie jak to widzę.

Chleb kupujemy ten znacznie droższy, ale przekłada się to realnie na jakość, choć chleba się jeść dużo nie powinno, wydatek w skali miesiąca też jest niemały. Swego czasu będąc w pobliskim młynie po mąkę, do młyna przyjechał piekarz i pyta czy właścicielka młyna zrobi mu mieszankę mąki z chemią (jakieś spulchniacze), którą dodaje się do chleba, a którą ma w osobnym worku, z oburzeniem odmówiła, gdyż ma zaufanych klientów i wiedzą, że ma czystą dobrą mąkę, a takie mieszanki zanieczyszczą cały młyn. To chyba mówi wszystko na temat jakości pieczywa.

 

Jako, że mamy swoją działkę to sporo produktów pochodzi z tejże działki, pomidory z centrum handlowego to syf, zero smaku. Te produkty rosną na wagę, a nie na jakość.


Sporo wysiłku wymaga by jeść w miarę rozsądnie, ale na początku, później człowiek ma już takie nawyki, że nie spojrzy na te tony bezwartościowej przetworzonej pseudo żywności. W mojej ocenie żywność jest zwyczajnie zatruta, bo jak to inaczej nazwać.

Normy dopuszczające jakiś konserwant, spulchniacz czy inny syf, to fikcja. Kwestia ceny i normę można podnieść, a jak zjemy kilkanaście sztuk jakiegoś produktu i kilka innego to te normy lecą w kosmos i je bez problemu przekraczamy.

Słyszałem nawet stwierdzenie, że obecnie to się już nawet zwłoki rozkładać nie chcą tak są nafaszerowane chemią.

Jeśli chodzi o warzywa, nie wiemy co kupujemy. Nawet gdy pisze, że warzywa takie czy takie, to nie mamy żadnej, dosłownie żadnej gwarancji czy nie były przypadkiem szprycowane jakimś syfem. Nawet gdy pójdziemy na rynek to znając tendencję ludzi do oszustwa, może się okazać, że koło rosnących buraków, gość opryskiwał trawę Roundapem albo innym dziadostwem. To, że coś niby jest z upraw ekologicznych jest po prostu nieweryfikowalne.

 

Pamiętam za dziecka jak marchewki rosły na działce rodziców to zdarzało się, że były spore, ale nie takie giganty jak obecnie nafaszerowane jakimiś środkami dopingującymi na wzrost.

Znam historię gdzie kobieta sprzedawała na rynku jajka, jakież świeżutkie prosto od kurki, a co się okazywało? Może i od kurki, ale kupowała perfidnie w kurniku i sprzedawała na rynku, że niby z wolnego przydomowego wybiegu od własnych kurek za większe pieniądze.

Ja mam swoje zaufane źródło jeśli chodzi o jajka. Kobieta ma swoje kury, które skubią sobie na trawniku, nie faszeruje ich żadnym syfem, takie źródło żywności jest na wagę złota.

Lodów nie jadam, jeden wielki syf, te słynne lody Grycana na które się skusiłem jakiś czas temu to nieporozumienie, są tak przesłodzone, że tego się nie da zjeść. Placków też zbytnio nie lubię, chyba, że ziemniaczane :)

Niestety gigantyczny problem z żywnością mają ludzie w dużych miastach. 


Szczerze mówiąc ja nie muszę sobie niczego odmawiać, po prostu większości rzeczy, które wymieniacie nie znoszę i nie traktuję ich jako żywność, mam kompletnie inne nawyki żywieniowe.

 

Jakiś czas temu czytałem testy win. Okazało się, że te topowe wina, drogie, miały największą ilość najróżniejszych pestycydów w sobie. Za to te tanie znacznie mniej. Jest nawet wymóg stosowania pestycydów by ewentualne szkodniki czy grzyby nie zaraziły sąsiadujących winnic. Mnie to nie rusza bo ja nie piję w ogóle alkoholi, żadnych, po prostu nie lubię. Ale świadomość tego co się w siebie wlewa trzeba mieć.

 

Trzeba sobie uświadomić, że współczesna żywność w większości przypadków to zwyczajna trucizna. Można to olać i jeść co się chce, wykazując się ignorancją, a można też mieć pewną świadomość i dokonywać jednak rygorystycznej selekcji tych odpadków jakie się nam sprzedaje w fikuśnych opakowaniach okraczonych bełkotliwym marketingiem.

 

jak widzę przy kasie co ludzie wrzucają na taśmę to mnie rozwala. Wczoraj jakaś blondyna, pewnie matka, nakupiła dzieciom tyle syfu, że ja się nie dziwię, że coraz młodsi mają problemy z wątrobą, cukrzycą, nerkami... M.in. kilkanaście sztuk wód smakowych, masa słodyczy, pieprzone jogurciki w których cukru jest kilka sporych łyżek. Ewidentna ofiara reklam.

 

Ogólnie problem jest w tym, że żywność jest coraz mocniej przetworzona, te produkty nie mają żadnych wartości odżywczych dla organizmu, a wręcz oddziałują destrukcyjnie.

 

Pamiętam jak jakiś czas temu brat kupił kiełbasę na ognisko, miała być dobra, ale sugerował się nazwą i to był błąd. Nikt tego nie mógł zmóc, po prostu nie dało się zjeść, nawet pies kundel, który jadał wszystko po zjedzeniu tej kiełbasy się rozchorował.


Temat rzeka. Podsumowując mój przydługawy wywód, im mniej przetworzonej żywności tym lepiej. Im mniej żywności na pestycydach i wspomagaczach tym lepiej.

Edytowane przez Obserwator Stada
  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słodyczy prawie nie jadam, ale jeśli już, to lubię:

- Rafaello,

- Michaszki białe

- białą czekoladę...i to wszystko!

Aha, jeszcze Kinderki, ale tylko te bez czekolady! :-)

 

Czipsów też nie jadam, ale smakowały mi kiedyś orzechowe, znaczy kukurydziane chyba, o smaku orzechowym :-)

Bardzo lubię żurawinę suszoną, z Lidla za 6.99 chyba.

 

Jak chcę sobie dogodzić , kupuję smaczne owoce i robię sałatkę - ananas (najlpiej świeży), brzoskwinie, mango (!), borówki amerykańskie. Można przyprószyć czekoladą i bitą śmietaną.

Ogólnie przepadam za owocami wszystkimi, poza gruszkami (też zjem, ale nie przepadam).

 

Pieczywo - no, to jest zagadnienie! Potrafię obejść 5 sklepów, aż kupię coś dobrego. Chociaż... ostatnio podpasował mi chleb "Rycerski" z Biedronki...:-)

Generalnie jem chleb razowy najczęściej, ten na zakwasie z Lidla.

 

Lubię zrobić dobry obiad, na przykład gulasz z mięsa wołowego i wieprzowego (pół na pół), podawany z ryżem lub kaszą, do tego ogórki w plastrach z Lidla - pycha!

 

Na kolację ulubiona sałatka - paczka rukoli lub sałat mieszanych, puszka lub 2 tuńczyka, ser Feta (lub fetopodobny), Mozarella, pomidorki koktajlowe, ocet balsamiczny, sól,oliwa - super danie !

 

Albo inna kolacja - brzuszki łososiowe, wędzone..zeskrobane mięsko położone na kanapkę...mmmm

 

Do picia - sok świeżo wyciskany, najlepiej aroniowo-jabłkowy, albo Red Bull Tropical ( o smaku mango)...:lol:

 

Ulubione śniadanie - boczek wędzony z Biedronki (tylko ten!), do tego jaja sadzone ,lub jajecznica z cebulą.

 

W weekendy do wódki  -tatar !

 

Jest tyle dobrego żarcia, szkoda że tak się tyje od niego...:-)

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

cos wam niepasuje w odtworzonym mleku z mleka w proszku?ja jak nie widze w produkcie czy soku maki z chleba swietojańskiego to nawet nie tykam tego%-)+koniecznie musi być pół tablicy mendelejewa na etykiecie a olej palmowy to dlamnie podstawa.lubie tez te rogaliki z czekolada co je tak w tv reklamuja.uwielbiam wypieki bez maki bo gluten mi szkodzi%-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie bardziej smakują produkty sklepowe, nafaszerowane chemią, niż domowe, naturalne. Ponadto nie mam problemu z jedzeniem produktów tanich, gorszej jakości. Podejrzewam, że to przyzwyczajenia z dzieciństwa. Na szczęście w przeciwieństwie do mojej matki nie brakuje mi rozsądku.

Edytowane przez Wstydliwy
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O dobre jedzonko trudno, mniejsza o cenę <_<

 

Z grzechów żywnościowych tylko jeden, Level1 Mojito (sam cukier, zero aspartamu :unsure:).

No i ostatnio otworzyli lodziarnię,  zajebiste te lody mają, podobno full natural. Niektóre są nieco dziwne, np. waniliowe z pierutszką czy inną cholerą. Ale czekoladowe bajka, chyba lepszych nie jadłem :rolleyes:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tym wąchaniem potraw  też tak mam , po to mam detektor nos   żeby używać :D ... zawsze myślałem że tylko ja tak mam i ile już zjeb-ów za to dostałem a tu forum pełne braci ;) .

Dobre produkty to zazwyczaj biznesy rodzinne lub   małe firmy ,ceny wyższe ale smak i wartości zawsze dobre. Ciasto do jedzenia jak jest to tylko od kogoś, te z cukierni zawsze wyczuje"nosem" . Szkoda że trzeba mieć troszkę kasy żeby non stop tak się odżywiać. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.