Skocz do zawartości

Fobia społeczna, lęk przed innymi, kompleksy


SennaRot

Rekomendowane odpowiedzi

Witam Szanownych Braci i przepraszam, że psuje klimat akurat w weekend ale sprawa mnie trochę niepokoi. Jeśli jest miejsce i ludzie od których chce usłyszeć rady i opinie to właśnie jesteście Wy. Po prostu potrzebuje Was i waszych rad.

 

Chodzi o pewną osobę, której chce pomóc z problemem. Zaznaczam, że wszelkie rozmowy, perswazje, tłumaczenia i inne zawodzą. Jakby mówienie do ściany, mimo, że osoba zupełnie kontaktowa, rozmowna, szczera i otwarta do mnie. Kobieta po 50siatce i właśnie dziś zastanawiałem się czy nie mogę jej jakoś pomóc.

 

Sama, mąż nie żyje. Od jakiś dwóch miesięcy od tylu mi wiadomo, nie wiem co było wcześniej) ma fobie społeczną polegająca na tym, że dobrała sobie do głowy, że inne osoby po prostu z jej się śmieją. Wskazują ją palcami. Obgadują wykazując jej wady, że się źle ubrała, że źle wygląda, że pocą jej się dłonie, że jest nerwowa. Fobia powoli jak obserwuję przechodzi w nerwicę. Proste wyjście na zakupy zaczyna być problemem, że znowu kogoś spotka i będzie obgadywana, wyśmiewana za plecami.  Najlepsze w tym wszystkim jest to, że to zadbana i dobrze ubierająca się i dbająca o siebie kobieta. Bezkonfliktowa, pomocna innym, cicha i nikomu nie wchodząca a ni w drogę ani w życie. Akurat dobrze znam środowisko.

 

 Do czego udało mi się dotrzeć. Od dzieciństwa miała jakieś kompleksy na punkcie swojego wyglądu. Zawsze bardzo uzależniona od opinii innych. Wrażliwa na tym punkcie, tutaj dopatrzyłem się początku, który niestety wyrósł do rangi takiego problemu.

 

Nie pytajcie mnie o motywy. Po prostu jak jakoś mogę to chce jej pomóc. W końcu zaciągnę ją na psychoterapie do jakiegoś lekarza ale boję się, że skończy się farmakoterapią i antydepresantami. Tego się obawiam, bo dawno już bym to zrobił. Ona ufa koncernom farmaceutycznym i będzie łykać specyfiki z uśmiechem na twarzy. Boję się, że się od tego uzależni, a może się mylę? Może ktoś zetknął się z tymi problemami i coś poradzi.

 

Dzisiaj też wyjezdzam służbowo wiec z góry przepraszam Bracia, że nie będę mógł od razu odpisywać. na pewno przeczytam wszystkie wasze opinie. Może temat pomoże też innym, którzy są w podobnych sytuacjach.

 

Wiem i zdaję sobie sprawę co jest istotą forum. Więc jeśli któryś z Moderatorów uzna, że to nie jest temat na to miejsce proszę bez skrupułów skasować ten post. Nie będę miał żadnych żalów ani pretensji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To może być początek jakiejś choroby psychicznej. Ktoś powinien ją wspierać, a na pewno musi mieć z kim pogadać jak tylko poczuje się gorzej. Oczywiście wiele zależy od tego czy ona mieszka sama, czy ma oprócz zmarłego męża jakąś rodzinę. Osobiście zaleciłbym wizytę u psychiatry. Sam łykałem antydepresanty. Nie uzależniłem się, ale to nie były jakieś hardcorowe piguły więc nie wiem co dostanie ta osoba, jeśli coś wogóle i czy to może uzależnić. Wiem jedno, że same piguły bez zmiany stylu życia i wsparcia znajomych i rodziny mogą nie być wystarczające.Powodzenia!

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fobia społeczna jest choroba psychiczną, więc bankowo terapeuta by się przydał. Tu np masz opisane metody leczenia http://www.biomedical.pl/psychologia/fobia-spoleczna-opis-zjawiska-i-metod-leczenia-leku-spolecznego-5738.html ale mimo wszystko lepiej, żeby babeczką zajął się specjalista, nie próbuj Ty jej robić takich terapii :P Jeśli będą potrzebne piksy - trudno, ale może chociaż pomogą.

Edytowane przez misiek
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zetknąłem się z tym problemem osobiście :ph34r: Właściwie to zmagam się z przeróżnymi zaburzeniami od dawien dawna, co hmm... delikatnie rzecz biorąc utrudnia życie. Zaczęło się od zaburzeń lękowych, potem doszły ataki paniki, dwukrotnie depresja, obecnie nerwica natręctw... Więęęęęcc yhhhmm... coś na ten temat wiem.

 

20 godzin temu, SennaRot napisał:

Od jakiś dwóch miesięcy od tylu mi wiadomo, nie wiem co było wcześniej) ma fobie społeczną polegająca na tym, że dobrała sobie do głowy, że inne osoby po prostu z jej się śmieją. Wskazują ją palcami. Obgadują wykazując jej wady, że się źle ubrała, że źle wygląda, że pocą jej się dłonie, że jest nerwowa. Fobia powoli jak obserwuję przechodzi w nerwicę. Proste wyjście na zakupy zaczyna być problemem, że znowu kogoś spotka i będzie obgadywana, wyśmiewana za plecami.

 

To brzmi jak klasyczna paranoja. Mi się wkręcało, że ktoś jest o coś na mnie wkurwiony... że żywi do mnie jakąś urazę... wyłapywałem spojrzenia ludzi i widziałem w nich jakieś negatywne emocje względem mnie :D ... Wtedy tak tego nie rozkminiłem... ale powodem tego było poczucie winy... U Twojej koleżanki jak dla mnie jest to spowodowane poczuciem niepełnowartościowości. Więc tutaj doszukiwałbym się przyczyny tego, dlaczego wszyscy się z niej śmieją, obgadują, wskazują palcami itp itp. I trzeba to jakoś zmienić... Jak?

 

Szczerze to sam sobie ze swoim poczuciem winy nie poradziłem, ale parę dni temu podczas lektury transerfingu Zelanda natknąłem się na informację, że:

W przypadku poczucia winy trzeba przestać się usprawiedliwiać, a w przypadku poczucia niepełnowartościowości trzeba zaniechać prób udowadniania własnej ważności. Zeland tam pisał, że są to te przypadki, w których zmiana zachowania (czyli np. prób udowadniania swojej ważności/usprawiedliwiania się) likwiduje przyczynę (poczucie niepełnowartościowości/poczucie winy).

Więęęęc... ekhmmm przestałem się usprawiedliwiać, jakie będą tego efekty zobaczę :) i w sumie koleżanka też może spróbować.

Takie rozwiązanie brzmi dla mnie całkiem sensownie... 

 

Wizyta u psychiatry skończy się wypisaniem jakichś antydepresantów/benzodiazepin doraźnie, które NIE LECZĄ.

Antydepresanty o ile zadziałają (bo to nie jest pewne i można się bawić przez długi czas z dobieraniem odpowiedniego 'leku') robią z człowieka zombie bez uczuć, często indukują jakieś maniakalne zachowania i yyy... ma się wszystko w dupie. Niby umożliwia to funkcjonowanie ale... po odstawieniu jeśli nie ruszy się przyczyn wszystko wraca do stanu wyjścia, albo jest jeszcze gorzej.

 

Psychiatra Ci powie, że antydepresanty nie uzależniają... ok, spoko... ale wystarczy poczytać o prądach w głowie (brain zapsach) i innych atrakcjach:

https://hyperreal.info/talk/antydepresanty-odstawienie-t22804-30.html

 

Wg mnie lepiej poszukać przyczyn, czy to w psychice, czy to w organizmie. 

Co do tego drugiego ciekawą sprawą jest protokół niacynowy Abrama Hoffera. Natknałem się jakiś czas temu

http://www.akademiawitalnosci.pl/10-najpotezniejszych-protokolow-witaminowych-cz-7-niacynowy-protokol-doktora-abrama-hoffera/

 

i będę w sumie testował na własną rękę :), do tego inne witaminy z grupy B, omega 3... co z tego wyjdzie to zobaczę. Musze jeszcze dokładny research zrobić.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.