Skocz do zawartości

Panie Premierze... Jak żyć? :)


Rekomendowane odpowiedzi

Cześć Wam Bracia!

 

To co teraz napiszę traktuję jako swego rodzaju spowiedź nt. moich związków a w sumie tych dla mnie ważnych a było ich sztuk 3.

 

Związek nr1.

 

Trwał 11 lat, z tego związku mam córkę, obecnie 8 lat, którą kocham nad życie. Z jej matką byłem od szczeniackich lat, tłukliśmy się, pluliśmy się, obwinialiśmy się ale jakoś oboje to ciągnęliśmy. Po 6 latach zdradziła mnie ze swoim szefem u którego pracowała na kasie w sklepie spożywczym. Dzięki niej poznawałem cały mechanizm kłamstw w jaki sposób one to robią, mnie trzymając krótko a z nim się bzykając… Widziałem jak mnie okłamywała, że idzie do koleżanki (hehe nagle koleżanek jej się zachciało) a zamiast do autobusu wsiadała do jakiegoś starego Passata… Wracała z rozpiętą koszulą i cała rozpierdzielona na twarzy, wiadomo co się działo… Z ciężkim sercem pogoniłem ją bo nie mogłem znieść tego wszystkiego.

 

 

Udało mi się zapomnieć i poznałem nową kobietę z która spotykałem się przez 6 miesięcy. Zakochana po uszy, widać było, że bardzo chciała, żeby to się udało, ja na początku też. Po około 6 miesiącach moja była zaczęła pojawiać się w moim życiu a konkretniej nachodzić mnie. Zaczęła klękać i błagać, żebym wrócił, że ona skończy ze sobą, że żuci (co zrobi??!! - Dł) się na tory itd… Początkowo byłem twardy… W koleżance z którą byłem na tamten czas strasznie irytowały mnie jej zachowania, niby pierdoły, jakieś teksty, nic znaczącego ale drażniło mnie. Po jakimś czasie uświadomiłem sobie, że jej zachowania irytowały mnie bo byłem przyzwyczajony do zachowań mojej byłej i tych zachowań mi brakowało.

 

Moja była męczyła mnie strasznie długo, złamałem się i wróciłem do niej przebaczając jej zdradę. Miałem wtedy jakieś 26 lat (dziś mam 39). Powroty są fajne… Po ok 4 latach pojawił się moja córka. Byłem strasznie szczęśliwy z tego faktu. Po pół roku nie byliśmy już razem. Jedyne co pamiętam, to że po urodzeniu naszej córki byliśmy dla siebie obcymi ludźmi. Nie raz wspominam, że gdy wróciłem do domu z pracy i siedzieliśmy obok siebie oglądając tv pomyślałem… Siedzę tu z obcą kobietą… z którą jestem już 11 lat. Związek się skończył. Potem wiadomka, alimenty, walka w sądach, robienie na złość z pozwami o ograniczenie praw rodzicielskich itd. Alimenty owszem do góry ale o prawa nawet nie musiałem zbytnio walczyć bo sąd nie widział problemu.

 

Latka leciały a ja poznałem miłość mojego życia czyli Związek nr2.

 

Zmieniłem pracę i tam ją poznałem. Piękną blondynka, wyższa ode mnie i młodsza. Na dzień dobry nie była miła ale z czasem staliśmy się przyjaciółmi i skończyliśmy w łóżku. Rozpoczął się korpozwiązek. Było naprawdę super, masę tematów które nigdy się nie kończyły. Zamieszkaliśmy razem. Byłem jej oddany jak nigdy, wpadłem w takie sidła miłości, że nawet moi znajomi mnie nie poznawali. Ona chorowała na „klasterowe bóle głowy” strasznie wykańczająca choroba, masę nie przespanych nocy, jak jesteście zainteresowani co to jest to odsyłam do Google. Poświęciłem całego siebie w jej sprawy, jej chorobę, byłem niańką, byłem człowiekiem, który szukał ulgi w jej cierpieniach a gdy się Pani coś nie spodobało lub gdy się odezwałem usłyszałem „jak się nie podoba to tam są drzwi”. Czułem się jak gówno. Doszło do tego, że laliśmy się w domu jak facet z facetem. Nie mogłem tego zrozumieć, że potrafią się pojawić takie skrajne emocję, że oboje się tłuczemy, plując na siebie. Masakra… Nie chcę tego pamiętać. Rozstaliśmy się, nasz związek  skończył się po 4 latach, szybko wzięła sobie mojego jeszcze wtedy kolegę z pracy, do dziś z nim nie rozmawiam, cały czas pracuję w tej firmie. Byli ze sobą rok czasu i on uciekł od niej. Chodziło o kasę… Dziś moja była z firmy ma już trzeciego faceta w tej firmie… Że jej nie wstyd… ale nie wnikam ;) Mam z nią dziś nawet dobre relacje.

Przypadkowo gdy robiłem wszystko żeby zapomnieć (regularne imprezy, dyskoteki, szaleństwa w weekendy) poznałem przez kumpla kolejną piękną blondi tuż po rozwodzie.

 

To był związek nr3.

 

Nie mogę powiedzieć, pomogła mi bardzo pozbierać się po związku nr2 gdzie nie wiedziałem jak się nazywam. Dziewczyna ze związku nr3 była mi bardzo oddana, szczerze chciała coś zbudować albo tak mi się wydawało bo mogła chcieć podnieść się po rozwodzie. W każdym razie, bzykaliśmy się praktycznie cały czas, po związku nr2 byłem samcem, który nie szanował kobiet – takie odbicie się po kopach w dupę. Niestety, muszę przyznać jej rację, że była trochę workiem do bicia za krzywdy, które mnie spotkały ze strony wcześniejszych kobiet. Jesteśmy albo byliśmy 3 lata ze sobą, ona uważa, że to było piekło, uczulam, że ma tendencję do koloryzowania i wyolbrzymiania faktów. Mi po jakimś czasie trwania tego związku najnormalniej w świecie zaczęło zależeć na niej. Zacząłem dostrzegać sens, że może faktycznie warto. Na początku nie chciałem tego związku, chciałem odpocząć po związku nr2 ale ona związek nr3 naciskała żebym był. No i byłem tylko nie tak jakby ona tego chciała. Mi zależało tylko na bzykaniu. Dziś sprawy mają się tak, że to znowu ja latam za nią a ona mnie nie szanuje i tak samo było w związku nr2. Zawsze to ja musiałem pokazywać, że mi zależy, że dzięki to mnie te związki istnieją. Co za shit.

 

Zacząłem sięgać do mojego dzieciństwa i dorastania. Wychowywała mnie matka, ojca nie było, wolał imprezy z panienkami. Potem był ojczym z problemami alkoholowymi gdzie pokazał jak może urozmaicić mi i mojej matce życie… Nie miałem ojca z jajami, który pokazałby mi jak żyć z kobietą, jak należy mieć swój honor itd. Jedyne co widziałem za wzór to rola matki. Mam wrażenie, że to się za mną ciągnie i tutaj jest powód moich problemów.

 

Nie ufam kobietom, nad wyraz je kontroluje, chyba nawet osaczam… Wydzwaniam jak psychiczny koleś bo nie mogę znieść samotności. Na co dzień pracuję, od 3 lata nie palę, od 3 lat regularnie ćwiczę na siłowni z fajnymi rezultatami a z babami sobie nie mogę poradzić.

 

Mam nadzieje, że w miarę jasno opisałem mój problem. Wiele tematów nie poruszyłem, które były po drodze, książkę można napisać…

Pozdrawiam Was!

 

Z grubsza porozdzielałem bo ciężko się czyta, a także mieszasz wątki. Na przyszłość - nie pisz ściany tekstu oraz go formatuj plus słownik. Jesteś nowy i opisujesz traumatyczne dla Ciebie przeżycia więc tylko upomnienie bez punktów.

Zanim zaczniesz dalej postować przeczytaj regulamin / poradniki jakie napisał @Mosze Red o zasadach panujących na forum.

Następnym razem polecą punkty ostrzeżeń.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@mobby1977 - ja zapytam wprost - dlaczego Ty się wiążesz z patologią? Co to za związki ze wzajemnym biciem, wyzwiskami i tego typu atrakcjami?! Chłopie Ty wiesz ile sił i energii na to straciłeś, ile czasu? Po wuj Ci to, zamiast się rozwijać, być lepszym człowiekiem?!

 

Panowie - skąd Wy bierzecie takie baby? Serio. Ja rozumiem raz, za szczyla, samica pokaże rogi ale żeby dorosły mężczyzna wchodził z własnej woli w takie bagno?

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Długowłosy napisał:

@mobby1977 - ja zapytam wprost - dlaczego Ty się wiążesz z patologią? Co to za związki ze wzajemnym biciem, wyzwiskami i tego typu atrakcjami?! Chłopie Ty wiesz ile sił i energii na to straciłeś, ile czasu? Po wuj Ci to, zamiast się rozwijać, być lepszym człowiekiem?!

 

Panowie - skąd Wy bierzecie takie baby? Serio. Ja rozumiem raz, za szczyla, samica pokaże rogi ale żeby dorosły mężczyzna wchodził z własnej woli w takie bagno?

To chyba wielki lęk przed samotnością. @mobby1977 sam o tym wspomina. Wiecznie szuka jakiejś laski, aby tylko nie być samemu. Jest z kobietą, a po jakimś czasie zaczynają się jazdy. Kłótnie, bicie i odchodzenie od siebie. Ciekawe na ile starczy sił, cierpliwości do powielania zawsze tych samych zachowań i schematów. Pytanie: Po co? 

Po to być mieć seks, jakąś bliskość z istotą, która po kilku latach bycia razem wydaje się obca.

"

Mnie zawsze zastanawia, jak może człowiek bać się być samemu. Samotność jest każdemu potrzebna. Można usiąść, zebrać myśli, przemyśleć swoje dalsze postępowanie w przyszłości. Takie myśli nie przyjdą jak człowiek jest w kieracie, wiecznie zajęty adorowaniem laski i udowadnianiem jej swojej wydumanej męskości.

"

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

27 minut temu, TPakal1 napisał:

To chyba wielki lęk przed samotnością. @mobby1977 sam o tym wspomina. Wiecznie szuka jakiejś laski, aby tylko nie być samemu. Jest z kobietą, a po jakimś czasie zaczynają się jazdy. Kłótnie, bicie i odchodzenie od siebie. Ciekawe na ile starczy sił, cierpliwości do powielania zawsze tych samych zachowań i schematów. Pytanie: Po co? 

Po to być mieć seks, jakąś bliskość z istotą, która po kilku latach bycia razem wydaje się obca.

"

Mnie zawsze zastanawia, jak może człowiek bać się być samemu. Samotność jest każdemu potrzebna. Można usiąść, zebrać myśli, przemyśleć swoje dalsze postępowanie w przyszłości. Takie myśli nie przyjdą jak człowiek jest w kieracie, wiecznie zajęty adorowaniem laski i udowadnianiem jej swojej wydumanej męskości.

"

 

Tak uważam, to jest rodzaj jakiegoś lęku przed samotnością. Całe życie mi doskwiera i zauważam, że moje związki kończą się w ten sam sposób.. zawsze! Za dzieciaka pamiętam, że wolałem siedzieć na ulicy niż w domu gdy czekałem późnym wieczorem aż matka wróci z pracy. Niestety, tylko matka mogła mi przekazać jakieś wartości a ona zawsze dbała o dom, o mnie i żeby w ogóle było ok. Ojca nie było więc zero wartości od strony faceta, jak sobie poczytałem to wiedziałem no i swoje własne obserwacje. Na bank to jest lęk przed samotnością.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem też, czy brak autorytetu w postaci ojca (takiego prawdziwego) nie spowodował u Ciebie obniżenia poczucia wartości. Z Twojego opisu wynika, że mocno zabiegasz o względy pań. Od razu idziesz na ustępstwa. Zabiegasz. To stawia Cię w roli petenta, od razu uzależnia od widzimisię kobiety. Stary, nie bierz jakichś pojebańców, BPD czy innych patoli.

Tyle tego "miodu" dookoła, jak już musisz mieć kogoś przy sobie.

"

Osoby odrzucane w dzieciństwie, ignorowane często mają też lęk przed samotnością, ale samotność naprawdę nie jest taka zła. Co ważne, tylko w samotności możesz pracować nad swoim rozwojem. Na pewno nie przy babie z rozdziawioną japą, z której płyną tylko żądania albo pretensje. :)

Znalezione obrazy dla zapytania cytaty o samotności

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zawsze jest tak, że na początku to one latają za mną, jestem silny, twardy i czasami nawet potrafię wyskoczyć po chamsku. Często za głowę się łapałem, że ja wrażliwiec potrafiłem sponiewierać moją kobietę przez tel dość ostrymi tekstami a ona potem latała jak zbity pies za mną. Zaczął pojawiać się temat w mojej głowie - przepraszam do cholery, czy ja mogę być kurwa sobą przy tej kobiecie? Przecież, gdy jestem sobą ona mnie nie szanuje a gdy gram kogoś kim nie jestem od razu jest fajnie. Kosmos...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, TPakal1 napisał:

Nie wiem też, czy brak autorytetu w postaci ojca (takiego prawdziwego) nie spowodował u Ciebie obniżenia poczucia wartości. Z Twojego opisu wynika, że mocno zabiegasz o względy pań. Od razu idziesz na ustępstwa. Zabiegasz. To stawia Cię w roli petenta, od razu uzależnia od widzimisię kobiety. Stary, nie bierz jakichś pojebańców, BPD czy innych patoli.

Tyle tego "miodu" dookoła, jak już musisz mieć kogoś przy sobie.

"

Osoby odrzucane w dzieciństwie, ignorowane często mają też lęk przed samotnością, ale samotność naprawdę nie jest taka zła. Co ważne, tylko w samotności możesz pracować nad swoim rozwojem. Na pewno nie przy babie z rozdziawioną japą, z której płyną tylko żądania albo pretensje. :)

Znalezione obrazy dla zapytania cytaty o samotności

 

Dzięki serdeczne za dobre słowo bracie! :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Samotność naprawdę nie jest taka zła, a czasem nawet bardzo dobra, przypomnij sobie co zawsze w zyciu chciałeś zrobić a nigdy nie było na to czasu/kasy... i zrób to.

Kiedy w koszyku jest jedno zdrowe jabłko dołożysz gnijące.... szybko zgniją oba.

A ty masz jakiś dziwny pociąg do tych gnijacych

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, TPakal1 napisał:

Mnie zawsze zastanawia, jak może człowiek bać się być samemu. Samotność jest każdemu potrzebna. Można usiąść, zebrać myśli, przemyśleć swoje dalsze postępowanie w przyszłości. Takie myśli nie przyjdą jak człowiek jest w kieracie, wiecznie zajęty adorowaniem laski i udowadnianiem jej swojej wydumanej męskości.

 

Trzeba mieć mocną psychikę do bycia samemu,gdy w koło widujesz te zakochane pary,te ich obściskiwania itd.kiedyś na mnie też to działało mocno .Dochodzi jeszcze druga sprawa -wielu facetów odczuwa presję ze strony rodziny i to jest chyba jeszcze gorsze .

 

Miło by wam było,gdybyście raz na jakiś czas słyszeli tekst w stylu''Czemu nie znajdziesz sobie dziewczyny , zobacz Bartek sobie znalazł a jaka gapa był wcześniej,a teraz ma dziecko i ułożył sobie życie '',u mnie takie tyranie było średnio raz na tydzień po skończeniu powiedzmy 26/27 lat.Nie muszę chyba powtarzać klasyku czyli''Na starość nie będzie miał tobie nawet kto podać szklanki wody''.

 

Tak trudno zrozumieć fakt,że może facet nie posiadający partnerki życiowej jest w tym stanie szczęśliwy,dobrze mu z tym lub nie nadaję się do związków bo ceni spokój po przyjściu do mieszkania;)(to trzecie to przykład mnie )

 

Obecnie mieszkam sam ale gdy pojadę w odwiedziny do starszej siostry to zawszę musi wejść na temat czy nie mam jakiejś kobiety - dobrze,że rzadko ją odwiedzam :P

 

Co do przemyśleń które daję tylko stan samotności to zgadzam się z Tobą @TPakal1 w 100%-nic mi nie resetuję głowy lepiej niż samotny wyjazd do innego miasta nawet na jeden dzień ,nie chce nawet myśleć co by się działo gdyby była ze mną jakaś dzierlatka,wracałbym gorzej zmęczony.

 

Związki są dla ludzi którzy wiedzą jak w to się gra ,bez tej wiedzy nie warto w nie wchodzić.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

24 minuty temu, WOLAND napisał:

Trzeba mieć mocną psychikę do bycia samemu,gdy w koło widujesz te zakochane pary,te ich obściskiwania itd.kiedyś na mnie też to działało mocno .Dochodzi jeszcze druga sprawa -wielu facetów odczuwa presję ze strony rodziny i to jest chyba jeszcze gorsze .

 

A jaką psychikę trzeba mieć żeby być z kobietą z którą się tłuczecie, wyzywacie i ogólnie masz piekło?! Ja już wolałbym presję ze strony rodziny niż przy podążaniu do domu pierwsza pojawiająca się myśl to "jpdl znowu ją zobaczę"...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obie kwestie: i związek, i komentarze ze strony bliskich wymagają pewnego poziomu wytrzymałości czy jak to tam nazywacie silnej psychiki. Najlepiej to pokochać siebie i w to inwestować, w akceptację wobec samego siebie, że jak idziesz samemu na spacer to nie jest ci źle ze sobą tylko podziwiasz np. przyrodę. Ktoś jest w związku? A życzę mu jak najlepiej. Ale ja do związku nie wejdę z poczuciem braku. Bo mi brakuje kogoś to się zwiążę. Oooo nie.  

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, WOLAND napisał:

Trzeba mieć mocną psychikę do bycia samemu,gdy w koło widujesz te zakochane pary,te ich obściskiwania itd.kiedyś na mnie też to działało mocno .Dochodzi jeszcze druga sprawa -wielu facetów odczuwa presję ze strony rodziny i to jest chyba jeszcze gorsze .

 

Miło by wam było,gdybyście raz na jakiś czas słyszeli tekst w stylu''Czemu nie znajdziesz sobie dziewczyny , zobacz Bartek sobie znalazł a jaka gapa był wcześniej,a teraz ma dziecko i ułożył sobie życie '',u mnie takie tyranie było średnio raz na tydzień po skończeniu powiedzmy 26/27 lat.Nie muszę chyba powtarzać klasyku czyli''Na starość nie będzie miał tobie nawet kto podać szklanki wody''.

Mocną psychikę to trzeba mieć zeby przeżyć z niektórymi babami

Zakochane pary..., no tak , tylko że zazwyczaj te które drą koty przy rozwodach, walcza o alimenty,dzieci i inne też kiedys były.....zakochane. Ile z nich przetrwa? 10% może 20%a może 40%, tylko ile po latach nadal bedzie tak zapatrzonych w siebie....sam sobie odpowiedz.

Na docinki przygotuj sobie kilka dosadnych ale kulturalnych ripost z życia wziętych ,obnażających prawdę o związkach....gwarantuje że po kilku kontrach panie będą kopać wszystkich pod stołem kiedy tylko ktoś jape otworzy na ten temat.

"TWARDYM TRZA BYĆ, NIE MIĘTKIM"

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, TPakal1 napisał:

Mnie zawsze zastanawia, jak może człowiek bać się być samemu. Samotność jest każdemu potrzebna. Można usiąść, zebrać myśli, przemyśleć swoje dalsze postępowanie w przyszłości. Takie myśli nie przyjdą jak człowiek jest w kieracie, wiecznie zajęty adorowaniem laski i udowadnianiem jej swojej wydumanej męskości.

No w sumie... racja...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 1 września 2016 o 07:31, WOLAND napisał:

 

Miło by wam było,gdybyście raz na jakiś czas słyszeli tekst w stylu''Czemu nie znajdziesz sobie dziewczyny , zobacz Bartek sobie znalazł a jaka gapa był wcześniej,a teraz ma dziecko i ułożył sobie życie '',u mnie takie tyranie było średnio raz na tydzień po skończeniu powiedzmy 26/27 lat.Nie muszę chyba powtarzać klasyku czyli''Na starość nie będzie miał tobie nawet kto podać szklanki wody''.

 

Tak trudno zrozumieć fakt,że może facet nie posiadający partnerki życiowej jest w tym stanie szczęśliwy,dobrze mu z tym lub nie nadaję się do związków bo ceni spokój po przyjściu do mieszkania;)(to trzecie to przykład mnie )

 

Co do przemyśleń które daję tylko stan samotności to zgadzam się z Tobą @TPakal1

 

Związki są dla ludzi którzy wiedzą jak w to się gra ,bez tej wiedzy nie warto w nie wchodzić.

 

Nie wszyscy ludzie nadają się do życia w związkach, posiadania rodziny, gromadki dzieci. Przecież ludzie różnią się między sobą w wielu rzeczach, mają inny temperament, osobowość, gust, upodobania itd. I to nie jest w tym nic złego. Każdy żyje po swojemu, w różnym tempie i na swój sposób. 

Ale społeczeństwo, gdzie kobiety tworzą zasady postępowania, próbuje z wszystkich ludzi zrobić takich samych niczym nie różniących się klonów.  Czyli mężów tyrających na darmozjady, które muszą być jeszcze cały czas adorowane, mężów którzy mają być sterowani przez żony i teściowe. A przecież nie każdy z nas się do tego nadaję. Inaczej powiem, nie każdemu z nas takie życie odpowiada. Czy masz tak żyć jak wszyscy, tyrać za grosze na dwa etaty na spłatę raty kredytu. Próbować imponować tym "normalsom" ciężko tyrając. Przecież ludzie są stworzeni też do różnych rzeczy, mają różne cele i różne potrzeby. Powiem szczerze:

Należy mieć wyjebane na to co narzuca Ci społeczeństwo i być w tym konsekwentny, nie słuchać uwag, docinków i głupich komentarzy. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@mobby1977 Nikt Ci nie da gotowej recepty na życie. Jesteś niestabilny emocjonalnie i takie kobiety też do siebie przyciągasz. Cały czas naiwnie liczysz, że kobieta da Ci szczęście. Czytałeś może Marka i opowieść o dwóch żebrakach, gdzie każdy nic nie ma i liczy na szczęście od tego drugiego. I niestety obaj się nie doczekają. W społeczeństwie panuje mit, że samotność jest zła, że człowiek, który żyje w samotności ma coś nie po kolei i Ty na siłę nie chcesz by tak Cię kojarzono. W tej chwili co musisz zrobić to pobyć sam, zastanowić się nad sensem i postawić sobie zasadnicze pytania: Kim jestem, czego tak naprawdę chcę w życiu i dokąd zmierzam.

 

Możliwe, że masz w sobie wewnętrzny ból, który próbujesz uśmierzyć imprezami i kolejnymi związkami. I tak się dzieje, ale to działanie doraźne, bo on powraca i za każdym razem jest coraz silniejszy. A później przychodzi stres, frustracja i tak to się kończy. Zmień postrzeganie, zacznij siebie szanować i kochać, a wtedy zaczniesz przyciągać do siebie podobnych ludzi. I jeśli odkryjesz, że związek to rzeczywiście jest to, co da Ci szczęście, spotkasz kobietę, z którą stworzysz coś stałego, pełnego harmonii. Życzę Ci tego bardzo mocno Bracie!

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, kryss napisał:

Mocną psychikę to trzeba mieć zeby przeżyć z niektórymi babami

Zakochane pary..., no tak , tylko że zazwyczaj te które drą koty przy rozwodach, walcza o alimenty,dzieci i inne też kiedys były.....zakochane. Ile z nich przetrwa? 10% może 20%a może 40%, tylko ile po latach nadal bedzie tak zapatrzonych w siebie....sam sobie odpowiedz.

Na docinki przygotuj sobie kilka dosadnych ale kulturalnych ripost z życia wziętych ,obnażających prawdę o związkach....gwarantuje że po kilku kontrach panie będą kopać wszystkich pod stołem kiedy tylko ktoś jape otworzy na ten temat.

"TWARDYM TRZA BYĆ, NIE MIĘTKIM"

 

Nie wierzę w to,że przed ślubem nie było oznak świadczących o tym,że z ta osobą będą problemy.Są osoby,które same pchają się w gips i co na to poradzisz:)

 

Laska robi Ci awantury za byle co stroi fochy,odzywa się z pogardą rzuć ją w cholerę,ona się nie zmieni za dotknięciem magicznej rączki .

 

Mam znajomego lat 23,ostatnio rozmówiłem się jak to jest w jego związku bo widzę,że nie raz kłótnie są o byle głupoty i wiesz co mi powiedział ''My się świetnie dogadujemy,a że czasem pokrzyczy na mnie to nic nie szkodzi ,za rok bierzemy ślub'',aż mnie przytkało-laska mu tyra głowę mocno,a on udaję, że nic się takiego nie dzieję i pcha się w kanał.Ciekawe czy za parę lat przy rozwodzie ew.,też będzie tak mówił:D

Edytowane przez WOLAND
brak odstępów
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bracia, serdeczne dziękuję w Waszą stronę za mądre słowa! 

 

Bracia! Proszę o radę. Ona totalnie mnie nie szanuje ale tak wiem, sam sobie na to pozwoliłem. Pojawił się oczywiście chętny kolega z jej pracy i już uskutecznia bajere na jej profilu FB. Myślę, że tutaj nie ma co już nawet kombinować tylko trzeba to zrobić z głową a ja chciałbym, żeby to nie wyglądało, że biorę na siebie całą odpowiedzialność bo tak nie jest tylko chciałbym jej utrzeć nosek na sam koniec i tutaj potrzebuję dobrych patentów od starszych braci ;) Dzięki z góry!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@mobby1977, zgłoś posta o połączenie, bo wyłapiesz ostrzeżenie.

 

   Powiedz jej że nie zasługujesz na nią i odejdź w siną dal. Po co Ci 'utarcie noska' pannie? Chęć zemsty?

Przecież to Ty nie potrafiłeś jej ułożyć. Trzeba Ci więcej pracy nad sobą.

Edytowane przez Adolf
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.