Skocz do zawartości

Gruby Grubas

Rekomendowane odpowiedzi

Od razu przejdę do konkretów: mam 25 lat, 178-180 cm wzrostu i ważę obecnie 135 kg.

 

Nie sądzę aby ktokolwiek na forum pod względem otyłości mógł się równać ze mną; zresztą pewnie w ogóle takich osób istnieje niewiele. Napiszę krótko: jest przejebane. To obecnie mój największy problem i niewiele jest rzeczy, które tak bardzo by mnie wkurwiały oraz przede wszystkim - nie dawały żyć.

 

Zawsze byłem takim grubaskiem, już od najmłodszych lat. Wyglądałem jednak jak człowiek, miałem co prawda nadwagę, ale wszystko mieściło się w granicach przyzwoitości. Kiedyś udało mi się nawet zrzucić 20 kg na jakieś 2-3 lata. W ciągu ostatnich dwóch lat jednak przeholowałem. Gdzieś w ciągu roku przytyłem jakieś 40 kg i od tego czasu ważę właśnie 135 kg.

 

Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak ciężko jest żyć będąc tak grubym. Samopoczucie mam fatalne - zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym, otyłość odbiera całkowicie chęć do życia. Z powodu depresji, nerwicy i stanów lękowych (to wszystko w pewnej mierze spowodowane zapewne otyłością) od dwóch lat chodzę do psychologa i psychiatry, przyjmuję leki. Miały one nieco pomóc w zrzuceniu wagi, ale taki chuj - wpierdalam jak zwierz.

 

Najpierw skupię się na fizycznych aspektach otyłości. Mam tu na myśli oczywiście problemy, jakie mi w związku z nią towarzyszą:

 

  • ciężko jest się ruszać: masa sadła najzwyczajniej w świecie ogranicza zakres ruchów, a poza tym negatywnie wpływa na kondycję; nie jestem w stanie biegać, ciężko jest mi założyć skarpetki i buty, na stojąco nie dałbym rady,
  • ciągle się pocę, wystarczy że przejdę kilka metrów albo jest choć troszkę cieplej w pomieszczeniu. Nawet nie wspominam co się dzieje w czasie upałów - na wet z sauny byście nie wyszli tak mokrzy,
  • ostatnio zdarzyło mi się zasłabnąć: możliwe, że to też cukier, ale jestem wręcz przerażony, bo miałem trzy zejścia. Nie straciłem przytomności, ale było mi strasznie wstyd,
  • nie mogę kupić sobie żadnego ubrania: teraz będę szukał pracy i na rozmowę kwalifikacyjną trzeba będzie iść w garniturze, a ja się w mój za nic nie wcisnę, musiałbym schudnąć przynajmniej 10 kg. Normalnych ubrań do chodzenia też nie mam za bardzo, chodzę jak dziad,
  • strasznie sapię i chrapię, to bez wątpienia z powodu otyłości,
  • na nic nie mam siły, ciężko mi się podnieść z łóżka, nie jestem w stanie nic zrobić (w tej sprawie założę chyba oddzielny temat).

 

A teraz troszkę o konsekwencjach na mojej psychice:

 

  • sądzę, że w pewnej mierze otyłość przyczyniła się do powstania depresji,
  • rodzice i rodzeństwo się mnie wstydzi,
  • ja sam czasami wstydzę się siebie samego,
  • jestem wykluczony społecznie (to nie do końca problem),
  • boję się poszukać nowej pracy i iść tam będąc tak grubym - ciekawe zresztą, czy przyjmą gdzieś takiego grubasa,
  • nie potrafię podjąć praktycznie żadnej aktywności, oczywiście poza wpierdalaniem i siedzeniem przed kompem.

 

Dobra, i tak tego wszystkiego jest w chuj i jeszcze więcej... O dziewczynie (chociażby takiej do ruchania) nawet nie wspominam - nigdy żadnej nie miałem. Społecznie jestem zmarginalizowany, ale już się przyzwyczaiłem i miewa to czasem pozytywne strony. Najgorsze jest jednak to, że jestem już prawie jak kaleka, jakaś osoba niepełnosprawna, a przecież jestem młody. Kurwa, co ja z siebie zrobiłem?

 

Chodzę czasami na siłownię (zbyt mało regularnie), nie przestrzegam jedna żadne diety. Byłem u dietetyka, mam jakąś tam dietę, ale co z tego, jak jej nie przestrzegam. Poruszam bez przerwy kwestię otyłości na wizytach u psychologa i psychiatry - na razie niewiele to dało. Teraz spróbuje tutaj, może ktoś w jakiś sposób będzie w stanie mi pomóc.

 

A ktoś z Was zmagał się kiedyś z otyłością lub był świadkiem takich zmagań? Może komuś się udało?

 

No to na razie tyle, możliwe, że chciałem się troszkę wyżalić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem, w takim przypadku najważniejsza jest zmiana diety na taką, przy której jedzenie by ci smakowało, ale jednocześnie byś chudł. Może kiedyś to było nierealne, ale teraz jest możliwe. Szczegółów jest mnóstwo w internecie. Wiadomo, że smak hamburgera cz frytek jest unikatowy i człowiek się od niego uzależnia, ale powinieneś zmienić swoją dietę w całości, żeby nie musieć dodatkowo chodzić na pizzę i kebaby.

Jednocześnie, osoba która ci gotuje, musi sobie zdać sprawę z pewnych rzeczy. Bez tego trudno ci będzie cokolwiek osiągnąć.

Edytowane przez verde
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

56 minut temu, Gruby Grubas napisał:

wpierdalam jak zwierz.

 

Wpierdalasz bo lubisz, zamień lubienie żarcia na polubienie dłuższych spacerów, jazdy na rowerze na powietrzu na początek.

58 minut temu, Gruby Grubas napisał:

O dziewczynie (chociażby takiej do ruchania) nawet nie wspominam - nigdy żadnej nie miałem

Zamów sobie dziwkę i niech ucieka, jak ją dogonisz ma Ci zrobić loda, jak nie dogonisz będzie miała kasę gratis :)

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje rady:

  • pierdol psychologa, psychiatrę i te ich leki - sam zauważyłeś pewnie że do niczego to nie prowadzi
  • przy tej wadze to nie rzucaj się na sporty - porozkurwiasz sobie stawy i kręgosłup
  • nie wchodź w żadnego rodzaju diety głodowe - 1500kcal itepe - to najprostsza droga do tego aby nigdy nie schudnąć
  • zainwestuj w dobrego dietetyka - niech ci porozpisuje jakąś dietę i wio
  • kup sobie wagę i zeszycik aby dokładnie obserwować rezultaty
  • zwiększ ilość ruchu możliwie mało obciążającego - spacery rower, pływanie
  • bądź w tym wszystkim konsekwenty

 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znam podobny przypadek. Znajomy ważyl w wieku ~23 lat pewnie 120-130 kg. Lubił sobie zjeść, a jeszcze bardziej popić. Ogólnie bardzo zabawowy chłopak, który żył sobie tak jak mu było wygodnie przez te lata. Pewnie miał już wiele podejść do tego, aby schudnąć, ale wrodzone lenistwo i ciągłe chodzenie na skróty nie wróżyło sukcesu. Wtedy stała się magia. Postawił wszystko absolutnie na jedną kartę. Zapisał się na siłownię i nie do jakiejś pięknej siecióweczki, gdzie patrzy się na laski w leginsach, tylko do takiej, co chodzą same zakapiory, którzy nawet ręki nie chcieli mu podać, bo wyglądał na sezonowca. Trener ułożył mu dietę, której trzymał się w 100% nosząc jedzenie na uczelnie i gdzie tylko się dało oraz wykonywał sumiennie swoje ćwiczenia 7 dni w tygodniu. Do tego zainwestował bodajże 800 zł w odżywki (per miesiąc), żeby mu było szkoda przerwać ćwiczenia.

 

Efekt? zrzucił blisko 40 kg w 8 miesięcy. Zdjęcie poszło do Mens Healtha, bo mieścił się obunóż w jednej nogawce starych spodni. Teraz sam jest instruktorem na siłowni.

 

Przy tej masie efekty będziesz miał błyskawiczne, a to będzie Cię motywować do dalszej pracy nad sobą. Pamiętaj tylko, aby znaleźć taką formię aktywności, która Ci sprawia przyjemność, bo inaczej każdy wysiłek będzie się jawił jako koszmar.

Edytowane przez Om nom nom
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jesteś gruby bo sobie na to pozwalasz (wiem co mówię, to moja praca). Problem polega nie na tym, że wpierdalasz, problem polega na tym że nigdy nie dałeś sobie na tyle mocy aby pozwolić sobie zmienić obraz własnej osoby. Spójrz na swój nick i avatar, dla Ciebie to coś lekkiego, ale podświadomie podłapujesz to kurestwo i dokonujesz mentalnej kastracji. To nie jest tak, że przecholowałeś w ciągu roku i przybiłeś 40kg.

Spójrzmy na liczby: kilogram tłuszczu to około 7800kcal, w skali roku przywaliłeś 40kg, więc to daje 312 000kcal, reasumując 1000kcal dziennie kompletnie zbędnej słabości.

Każdy kilogram Twojego ciała spala 5kcal w trakcie godziny spaceru. Spacer godzinny dla Ciebie = 675kcal. 12h spaceru w tygodniu i jesteś kilogram lżejszy. Oczywiście nie poruszam tu kwestii kaloryki diety/podziału makroskładników bo to zbyt indywidualna sprawa.

Pytanie brzmi, co z tym teraz zrobisz?

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i co mam Ci powiedzieć Gruby Grubasie (serio tak chcesz, żeby się do Ciebie zwracano ?? )

 

Sam widzisz bracie, że słabo to wygląda. Dobrze, że rozumiesz swój problem, że tego nie ukrywasz i obecna sytuacja w jakiej jesteś Cię denerwuje. Odnoszę jednak wrażenie, że zbyt mocno już się utożsamiasz z byciem otyłym. Cała Twoja uwaga i energia na to idzie. Mnie wystarcza, że napisałeś wzrost, wagę i wiek no i informację, że to otyłość (jeden raz wystarczy). U Ciebie ten Grubas jest w nicku, avatarze, poście powitalnym i pośrednio w sygnaturce...

 

Tworzysz sobie w głowie obraz siebie jako grubasa i Twój umysł podświadomie dąży do tego. Do tego masz bardzo niską samoocenę, to pewnie wynika w dużej mierze z problemu otyłości i musisz nad tym pracować równolegle z odchudzaniem. Zapisuj też co i kiedy jesz, to rób już od teraz nawet nie stosując diety, być może zajadasz jakieś emocje, które się pojawiają. Bo jak dla mnie przybrać 40 kg na masie w rok to trochę za dużo jak na zwykłe łakomstwo i podjadanie.

 

 

 

 

 

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zmagałem się z otyłością, ale miałem nadwagę. Nieprzyjemna sprawa - durne uśmieszki, docinki otoczenia... Schudłem wtedy dużo. Tylko satysfakcji jakoś nie było. Ta...

 

Pisz większą czcionką, daj pogrubienie (hehe) - całkiem nam pokażesz jaki to jesteś gruby. Nie nabijam się z ciebie, ale swoją wagę potraktowałeś jako centrum wszechświata. Czym się zajmujesz, co cię pasjonuje, o czym marzysz? To ważniejsze dla nas niż twoja waga, nikt tutaj nie będzie z tobą randkował ani spotykał się, jeśli nie zechcesz. 

 

Może uciekasz przed negatywnymi emocjami? Masz jakieś traumy? 

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Gruby Grubas napisał:
  • nie mogę kupić sobie żadnego ubrania: teraz będę szukał pracy i na rozmowę kwalifikacyjną trzeba będzie iść w garniturze, a ja się w mój za nic nie wcisnę, musiałbym schudnąć przynajmniej 10 kg. Normalnych ubrań do chodzenia też nie mam za bardzo, chodzę jak dziad,

 

 

 

 

 

Kup sobie coś na   http://pl.sportsdirect.com/pierre-cardin-cardin-poplin-shirt-mens-559631?colcode=55963119  Tu w linku akurat koszula na tę rozmowe o pracę. Ale w tym sklepie jest duży wybór dużej wymiarówki 3xl 4xl. Poczujesz się lepiej w nowym ciuchu.

I powodzenia w walce z kilogramami :) Skoro przybyło w rok to i w rok może zlecieć.

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podzielam zdanie, @Wonderkid -a: z tym forum trafiles na dobre miejsce. Ale mam nadzieje, ze nie oczekujesz aby Cie tutaj ktos poglaskal, to bedzie raczej odwrotnie ;-)

 

Wyliczenia @DeMasta pokazuja Ci, ze jesz ponad wszystkie granice. I to dzien w dzien. Mysle, ze dobrze wiesz co masz robic i co i jak jesc, aby schudnac, dlatego nie bede powtarzal sie. A skoro to wiesz i tego do teraz nie udalo Ci sie zastosowac, to widocznie jest to bardzo powazny problem. Niestety, z tego co piszesz, ani psycholog, ani psychiater Ci nie moga pomoc. Bo kurwa, dla nich jestes maszynka do kapusty i jezeli sam sobie nie pomozesz, to nikt Ci nie pomoze!

 

Skoro chodzisz za zadko na silownie, czy to dlatego, ze jestes leniem?

 

Mam duzo pytan, ale zredukuje je do jednego: jaki jest Twoj plan (no dobra nie plan, nastepny maly, malutki kroczek) aby swoja sytuacje zmienic?!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, lupele napisał:

przy tej wadze to nie rzucaj się na sporty - porozkurwiasz sobie stawy i kręgosłup

 

To bardzo dobra uwaga!.

Na początek polecałbym schudnąć, a potem sporty.

Możesz to zrobić sam lub dietetyk Ci rozpisze plan.

Na początek lekkie ćwiczenia albo i bez, ale przede wszystkim dieta, dieta!

 

1) Policz sobie zapotrzebowanie kaloryczne: http://potreningu.pl/calculators/bmr

2) Odejmij od tego 200-300 kalorii

3) Licz wszystko co ma ile kalorii. Kup sobie wagę kuchenną. Spisuj kalorie w kalkulatorze: http://potreningu.pl/calculators/calories

4) Ogólnie uda Ci się jeśli będziesz jadł mniej niż Twój organizm wymaga

 

Porady żywieniowe:

1) Nie jedz owoców

2) Wyrzuć cukier, ale jak nie dasz rady, to trudno, byle byś wliczył to w kalorie

3) Możesz schudnąć jedząc pizzę , kebab , frytki, ale... musisz to wliczyć w zapotrzebowanie kaloryczne (pizza ma dużo kalorii, więc może być tak, że 1 pizza = koniec jedzenia w danym dniu)

4) Nie bierz spalaczy, bo szkoda kasy. Najwyżej wypij sobie kawkę. To jest dla zawodowców przy niskim poziomie tłuszczu.

5) Musisz być systematyczny. W 1 dzień jak zrobisz głodówkę, a w drugi najesz się za 10 chłopów, to lipa będzie.

6) Ogólnie najtrudniejszy krok to zacząć i wyrobić sobie nawyk! Potem pójdzie z górki.

 

Powodzenia!

 

Edytowane przez ThePowerOfNow
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, Gruby Grubas napisał:

Dobra, i tak tego wszystkiego jest w chuj i jeszcze więcej... O dziewczynie (chociażby takiej do ruchania) nawet nie wspominam - nigdy żadnej nie miałem. Społecznie jestem zmarginalizowany, ale już się przyzwyczaiłem i miewa to czasem pozytywne strony. Najgorsze jest jednak to, że jestem już prawie jak kaleka, jakaś osoba niepełnosprawna, a przecież jestem młody. Kurwa, co ja z siebie zrobiłem?

 

Nie łam się brachu. Jesteś jeszcze młody bóg chociaż chory. Ja wiem co czujesz chociaż miałem odwrotny problem, bo u mnie to była spora niedowaga ze względu na masę leków wziętych w dzieciństwie to jednak z tego wyszedłem. Nie ma nic gorszego jak popadanie a apatię . Zapytam cię, skoro tak szybko tyjesz to może nie z braku diety. A byłeś u lekarza u jakiegoś porządnego endokrynologa ? Czy robiłeś badania na tarczyce ? Czy robiłeś badania na metabolit 25 (OH) ? Badałeś nadnercza ? Pierwsze co powinieneś zrobić to pójść do lekarza i zrobienie kompleksowych badań. Potem gdy już będziesz miał wyniki idź do porządnego zaufanego dietetyka. Trzymaj dietę i idź na siłkę. Trenuj także aeroby w szczególności na świeżym powietrzu. Na razie zapomnij o biegach bo możesz sobie zjechać stawy. Najpierw wzmocnij serducho aby przygotować się do interwałów. Ćwicz treningiem obwodowym, ogólnorozwojowym. Ruszaj się jak najwięcej.  Twoje zwiększone łaknienie może być spowodowane problemami z tarczycą lub przysadką.  Wiesz jestem w twoim wieku i też mam 178 cm wzrostu ale ja ważę około 72 kilo. Ostatnio straciłem ponad 8 kilo masy mięśniowej. To przez stres i depresję zjebaną mam tarczycę i nadnercza. Spowodowane było to relacją z kobietą. Za dużo nerwów mnie to kosztowało. Aha pamiętaj jeden tyje drugi chudnie w wyniku stresu czy depresji. Musisz poznać przyczyny tej stagnacji.

 

Cytat

Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak ciężko jest żyć będąc tak grubym. Samopoczucie mam fatalne - zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym, otyłość odbiera całkowicie chęć do życia. Z powodu depresji, nerwicy i stanów lękowych (to wszystko w pewnej mierze spowodowane zapewne otyłością) od dwóch lat chodzę do psychologa i psychiatry, przyjmuję leki. Miały one nieco pomóc w zrzuceniu wagi, ale taki chuj - wpierdalam jak zwierz.

 

No właśnie zapętliłeś się na całego. Ta spirala kiedyś ciebie wykończy, że zostanie tylko sznur i do lasu. Co to są za leki, może mają skutki uboczne. Konsultowałeś to z lekarzem ? Nie ma żartów. Chcesz aby dalej to tak wyglądało ? Rób badania na hormony ( dopamina, noradrenalina, oksytocyna, serotonina , witamina D3 , badania tarczycowe). Pamiętaj musisz zacząć coś cokolwiek działać. Pracuj nad samooceną. Może jakieś medytacje na wyciszenie. Wychodź do ludzi, nie zamykaj się w domu. Bądź jak najwięcej na świeżym powietrzu.  Pamiętaj najpierw badania, potem diagnoza, następnie dieta a na koniec ćwiczenia, sport. Nigdy na odwrót!!!

Wiem co mówię, nawet nie wiesz jak jesteś podobny oczywiście nie z tuszy.

 

Nie jestem lekarzem ale te twoje objawy wyglądają na typowe zmęczenie nadnerczy i poważne problemy z tarczycą i hormonami. Zrób tak jak mówiłem. To nie ma żartów bo zjedziesz sobie nadnercza do takiego stopnia, że już nigdy nie poruchasz. Chcesz tego ?

 

Pozdrawiam.

Edytowane przez Geralt
Doprecyzowanie wpisu
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doskonale Cię rozumiem. Sam przy wzroście 190 cm ważyłem prawie 140 kg. Była audycja czy felieton Marka o odchudzaniu i nałogach. Przede wszystkim musisz polubić siebie. Tyle i aż tyle. Nic Ci nie da zrzucenie wagi jeśli nie poukładasz sobie tego w głowie. Wtedy powrócisz do wagi albo wpadniesz w inny nałóg, bo gdy pojawi się jakiś problem zaczniesz go zajadać. Ale kwestia zrzucania wagi. Jak zacząć? Po pierwsze: Jeśli nie potrafisz sam w sobie znaleźć motywacji z miłości do siebie, znajdź w sobie jakieś silne pragnienie czy marzenie. Nie wiem może praca, dziewczyna itp. Niech to będzie coś o czym naprawdę marzysz, co jest w Tobie, Twej duszy. Niech to będzie taki Twój kierunek czy drogowskaz, który będzie Cie prowadził. Następnie stwórz sobie wizualizację siebie samego, gdy już będziesz szczupły. Wyobraź sobie jak będziesz wyglądał, jak się zachowywał. Pomyśl jak ludzie będą reagować na Twój sukces, jak będziesz się czuł gdy pójdziesz do sklepu i będziesz mógł sobie kupić ubranie jakie zechcesz. MUSISZ(!) poczuć w sobie pozytywne emocje. Masz czuć i zachowywać się tak jak byś już był szczupły!  Bez tego ani rusz.

 

Teraz zacznij dietę. 4-5 posiłków dziennie. 600 - 800 kalorii. Nie słuchaj mądrych doradców, że można sobie zniszczyć organizm, gdy już schudniesz stopniowo zwiększysz kaloryczność. Masz jeść często ale mało. Zrezygnuj z rzeczy mącznych, tłustych, smażonych. Owoce tylko rano i też nie za dużo. Trochę mięska drobiowego itp. Dużo warzyw! I ci najhważniejsze: Zero, neun, null alko! Do sałatek dodawaj oliwy z oliwek. Polecam Ci książkę "Dieta Adriana" autorstwa Adriana Lukoszka, który był moim mentorem. Gość w pół roku z 220 kilo zszedł na 100. On też kierował się silną emocją, która była jego motywatorem: Syn powiedział do niego, że chce mieć tatusia normalnego tatusia takiego jak koledzy w przedszkolu. I od tego się zaczęło.

 

Jeśli chodzi o ruch. Na początku w ogóle zapomnij. Stawy są za bardzo obciążone i możesz nabawić się poważnej kontuzji. Po jakimś czasie zacznij rowerek i szybkie spacery tak by się zmęczyć. Możesz używać kijków nordic-walkind do tego słuchawki i ulubiona muza. To też ważne. Nie waż się na początku, bo to Cię zniechęci. Sam zauważysz, że chudniesz jak odkryjesz, że ktoś po nocach poszerza Twoje ubrania :D A ludzie będą patrzyć z niedowierzaniem i pytać czy czasem nie zżera Cię ten ze szczypcami co chodzi do tyłu :) teraz musisz wziąć pod uwagę, że organizm to jednak dziwna złożona maszyna. Po okresie wielkiej euforii nastąpi zjazd. Musisz wytrzymać. Nie martw się o nadmiar skóry, który zostanie. Pij ocet jabłkowy. Podkreślam: JABŁKOWY nie spirytusowy! To różnica. Trzy razy dziennie pół godziny przed posiłkiem łyżka stołowa na szklankę przegotowanej wody. Zmniejsza łaknienie, gasi pragnienie i uelastycznia i ujędrnia skórę. Po jakimś czasie gdy schudniesz dajmy na to 10 kilo przez miesiąc lub dwa moze nastąpić zatrzymanie spadku wagi. To też normalne. Organizm po prostu przyzwyczaja się do nowej sytuacji i po jakimś czasie znów zacznie chudnąć. To tak z grubsza. Mi się udało, choć nie ominął mnie efekt jojo,. ale to też było potrzebne. Jeśli masz pytania wal śmiało na priv. Jestem z Tobą i wierzę, że Ty również sobie poradzisz! :)

 

I ZMIEŃ AVATAR I NICK!!! W ten sposób afirmujesz otyłość. Masz się skupiać na tym co wiąże się ze zdrowym trybem życia, normalnym wyglądem itp!

Edytowane przez seba33
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przestań się mazać i użalać tylko bierz się za siebie :)

Tak jak koledzy wcześniej pisali zrób sobie na początek badania jak wygląda Twoje zdrowie i czy nie ma żadnych problemów. Najlepiej morfologia i badania na poziom hormonów w organizmie.

 

Jeśli nie ma problemów  to zapoznaj się z pojęciami takimi jak:

 

1. Liczenie kalorii i makroskładników 

2. Wyliczanie swojego zapotrzebowania kalorycznego

3. http://www.myfitnesspal.com

4. Intermittent Fasting

 

 Nie chce się tu za dużo rozpisywać bo to temat rzeka. Zacznij najpierw od podstaw które u góry wymieniłem.

 

Na pierwszym miejscu jest ilość jedzenia którą spożywasz.

Na drugim miejscu proporcje makroskładników jakie spożywasz.

A dopiero na trzecim jakość tego jedzenia. (Mówię tutaj o podejściu stricte sylwetkowym)


Żeby zgubić taką masę w zdrowy sposób i minimalizować ilość skóry która będzie zwisać na Tobie po utracie wagi musisz zrobić kilka cykli MASA - REDUKCJA. Odradzam gubienie ogromnej wagi od razu.

 

Jeśli są problemy  to skonsultuj się najpierw z lekarzem jak naprawić hormony. Bo gospodarka hormonalna to priorytet :) Objadanie się w takich ilościach bierze się albo z powodu problemów z hormonami albo problemów z psychiką (np. depresja).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzień dobry Państwu,

 

troszkę tych odpowiedzi się nazbierało. Ciężko będzie odpowiedzieć mi na wszystkie. Będę więc pisał ciągiem już bez cytowania poszczególnych użytkowników, ok? Pytania/uwagi często się powtarzają. Poruszę kwestie, które w mojej ocenie jakoś mocno mnie dotyczą.

 

Najważniejsze: na pewno nie zrezygnuję z psychologa i psychiatry. Oni bardzo mi pomogli - gdyby nie leki w takiej najgorzej fazie mojej choroby, to nie wiem, czy bym tu teraz pisał. Leków nie chcę odstawiać - niekoniecznie pomagają w sprawie otyłości, jednak dla mojej psychy to coś dobrego: jest chujowo, ale stabilnie. Kiedyś było bardzo chujowo i bardzo niestabilnie. Psycholog też bardzo mi pomógł - jako taka samoocena i pewność siebie poszła w górę. W dużej mierze przestałem myśleć o sobie jak o śmieciu. Jeśli ktoś ma poważne problemy, to ze swojej strony bardzo polecam psychiatrę i leki, a jak macie możliwość, to także psychologa.

 

Dieta: owszem, w tej chwili żadnej nie przestrzegam, próbuję (z mizernymi skutkami) ograniczyć jedzenie. Gdy byłem u dietetyka, dała mi dietę jakieś 1500 kalorii. Tyle to ja wpierdalam na raz. Nie dałbym rady jej przestrzegać.

 

Wiecie o co tu chodzi? Tak naprawdę wcale nie potrzebowałbym jakiejś specjalistycznej diety, wystarczyłoby mniej żreć. Wszystko siedzi jednak w głowie - nie radzę sobie z emocjami, psycholog też mi o tym powiedział. Ja tak naprawdę na zdrowy rozum wiem co robię źle i czego mi brakuje. No i co z tego, skoro tego nie przestrzegam? Nie daję rady. Bardzo często zjadam emocje i stres. Faktycznie: ja lubię żreć. Wtedy choć przez chwilę jestem zadowolony, bo na co dzień moje życie wygląda nieciekawie. Ja lubię się nawpierdalać, tak jak alkoholik nachlać. Najlepiej do upadłego.

 

Ćwiczenia: na siłkę chodzę już ładnych parę lat. Nie osiągnąłem jednak takich efektów, jakie byłyby zadowalające na tak długi czas. Nigdy nie przyłożyłem się w 100% i robiłem częste przerwy. Coś tam mięsiwa jednak jest - dietetyk powiedziała, że powinienem ważyć 90 kilka kg. Na siłce robię najpierw 20-30 minut aerobów (orbitrek), a później ćwiczenia siłowe, na poszczególne partie. Gdybym chodził regularnie, to aeroby na pewno przynosiłyby lepsze rezultaty. Problemem jest oczywiście brak konsekwencji w działaniu.

 

@Om nom nom, mógłbyś podesłać jakieś namiary na tego gościa? Chodzi mi tu o numer magazynu, w którym wystąpił, albo jakieś inne dane, chętnie bym zobaczył. Oczywiście może być na priwie, jeśli nie chcesz, aby inni widzieli. Ja obiecuję, że jeśli nie chcesz, to nie powiem nikomu kto to.

 

@DeMasta, skąd wziąłeś te wyliczenia nt. ilości spalanych kalorii podczas danej aktywności?

 

O diecie paleo czytałem. Lubię mięcho, może coś by z tego było. Ale lubię też bardzo węglowodany.

 

Alkoholu nie piję w ogóle. Słodyczy też jakoś tak bardzo nie pożeram - chodzę do biedry i prawie nigdy nic słodkiego nie biorę. Fast foodów też jakoś nie szczególnie - drogie jak cholera. Tylko kebsy mógłbym żreć codziennie - biorę dwa na tydzień lub dwa. Ja jem rzeczy tłuste i z węglowodanami, takie "typowe" jakie się je w domu, np. kiełbachę, parówy, makaron itp. Ciężko jest mi jeść 5-6 posiłków dziennie - zdecydowanie wolę 2-3, ale wtedy opycham się na maksa. Wiem, że to niezdrowe.

 

Znam potreningu.pl, ale jakoś nigdy mocno się na tym nie skupiałem - obliczałem sobie zapotrzebowanie kaloryczne itd., ale nic z tym nie robiłem. Faktycznie, chyba warto zacząć liczyć kalorie. Ha, no właśnie największy problem to wyrobić w sobie ten pozytywny nawyk i w ogóle zacząć, to jedna z moich największych bolączek.

 

Robiłem sobie badania TSH, FT3, FT4 (czyli tych tarczycowych) i wszystko mieści się w normie. Troszkę cholesterol przekroczony. To chroniczne zmęczenie i niechęć do działania to pewnie z powodu otyłości - hormony troszkę szaleją od tłuszczu itd. Będę musiał o tym napisać. Ale tak ogólnie to jest chujowo, nie chce mi się za bardzo żyć, no ale muszę. Nie mam myśli samobójczych, ale widzę, że męczę się w życiu.

 

Polubić siebie: tego nie potrafię, psycholog też o tym mówi. Nie przepadam za sobą, chociaż i tak jest dużo lepiej niż rok, dwa lata temu, kiedy się po prostu nienawidziłem. Rzeczywiście, dziewczyna może być motywacją i to skuteczną - w moim przypadku była. Ale nic więcej nie było i później bardzo cierpiałem. Kurczę, pamiętam, jak kiedyś pisałem o tym na forum (babskim!). Może i tu kiedyś to opiszę/wrzucę linka.

 

O occie jabłkowym słyszałem, sporo osób go poleca - butelka leży w szafce. Oczywiście nie chce mi się tego rozrabiać - chyba jestem leniwy. @seba33, a ile teraz ważysz? Rozumiem, że udało Ci się schudnąć? Mógłbyś to bliżej opisać?

 

O czym myślę?

 

Mam do zrzucenia bardzo dużo i chcę to zrobić jak najszybciej; przez lata niewiele z tego wychodziło i czuję, że z powodu otyłości moje życie jest do dupy, a przynajmniej w dużej mierze przez nią. To już nie jest 5-10 kilo, które można w miarę łatwo zrzucić: 40 kg to ważą niektórzy ludzie. Bo właśnie to 40 kg chciałbym zgubić.

 

W tej chwili bardzo poważnie zacząłem myśleć o operacyjnym leczeniu otyłości, czyli wycięciu części żołądka lub założeniu opaski żołądkowej:

- opaska: http://www.opaskazoladkowa.pl/?gclid=Cj0KEQjw0rm-BRCn85bm8uS-zK0BEiQAHo4vrGlUO9-vFS2vObkzlhelHq50D4Nv33vuUBEQW6Zt6pAaAsAG8P8HAQ

- balon: http://wellmed.pl/zabiegi/chirurgiczne-leczenie-otylosci-bariatria/endoskopowe-zalozenie-balona-zoladkowego/

- wycięcie części żołądka: http://www.poradnikzdrowie.pl/diety/otylosc/rekawowa-mankietowa-resekcja-zoladka-wady-zalety-wideo-z-operacji_41311.html

 

Gdzieś czytałem, że aby móc skorzystać z takiego zabiegu (opaska) na NFZ, to trzeba przekroczyć BMI 40 - ja się już załapałem. Chcę iść do jakiegoś lekarza i zapytać, jak to wygląda, gdzie takie coś zrobić i czy rzeczywiście jest refundowane. Myślę, że miałbym szansę z tego skorzystać, bo jestem młody i już mam ogromną nadwagę. Sądzę, że wiek działa tu na moją korzyść. Pierdolę, jak to ma mi pomóc, to ja z chęcią dam się pociąć.

 

Kurczę, z forum zacząłem korzystać całkiem niedawno, a już widzę, że to spoko miejsce dla takiego faceta jak ja - wyraźnie widzę wsparcie i chęć pomocy ze strony innych użytkowników. Myślę, że będzie to znakomite miejsce, aby rozwiązać choć część swoich problemów. Nie wiem, czy wcześniej istniało w sieci miejsce takie jak to. Chyba zostanę tu na dłużej.

 

Dzięki wszystkim za odpowiedzi!

 

Edit: Aha, zapomniałem napisać, czym się zajmuję.

 

Chwilowo nie pracuję - robiłem w branży finansowo-prawnej. Studiuję też dwa kierunki, niedługo powinienem zakończyć.

 

Zajmuje mi to wszystko sporo czasu, szczególnie jeśli po pracy muszę chodzić na zajęcia. Nie ukrywam - jest to strasznie męczące. Z tego też powodu nie zawsze miałem czas i siłę na siłownie. Ogólnie rzecz ujmując, mój tryb życia jest mocno siedzący.

 

Nie mam żadnych pasji czy hobby - czas wolny marnuje siedząc przed kompem i śpiąc. Dużo śpiąc i dużo siedząc - to już chyba uzależnienie. Czasem jak najdzie mnie ochota, to coś poczytam, także w necie. Taki zwykły nołjajf ze mnie. Siedzę w domu i nigdzie nie wychodzę.

 

Tutaj uskarżam się raczej na otyłość, a nie na samotność.

Edytowane przez Gruby Grubas
Nie dopisałem, czym się zajmuję.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

46 minut temu, Gruby Grubas napisał:

O occie jabłkowym słyszałem, sporo osób go poleca - butelka leży w szafce. Oczywiście nie chce mi się tego rozrabiać - chyba jestem leniwy.

 

Mam do zrzucenia bardzo dużo i chcę to zrobić jak najszybciej

Powiem krótko i zwięźle: aktualnie jesteś swoim największym wrogiem pogrążonym po same uszy w oceanie gówna własnej hipokryzji.

Nigdy nie rozumiałem tego podejścia:

Jeść ponad normę i przypierdolić -> banał

Wziąć na siebie odpowiedzialność jak na mężczyznę przystało i opracować strategię stworzenia nowej wersji samego siebie -> zbyt trudne, bo teraz trzeba "jak najszybciej"

Operacja nie da Ci zmiany psychiki i wyhodowania pary kurewsko wielkich jaj poprzez trud jaki włożysz w budowanie sylwetki.

Co do wyliczeń aktywności, które podałem powyżej, jestem prywatnym trenerem :)

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

kurwa żadnych operacji :)

jedz trzy duże posiłki, tak żeby pod kątem psychicznym nie wymięknąć, tylko zadbać o jakość posiłków,a nie, że parówki jadasz... 

wypierdziel wszystkie wędliny i zrób sobie: http://mamaipomocnicy.blogspot.com/2013/11/schab-gotowany-w-10-minut-w-majonezie.html

ja zrobiłem z piersi indyka, pokroiłem w plasterki tak żeby mieć porcje na 3-4 dni i do zamrażalnika (potem tylko rozmrażasz jedną porcję i szamiesz przez kilka dni), idealny na pełnoziarnisty chlebek, a kosztowo wychodzi jak najtańsze mielonki :D  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Gruby Grubas Twój problem nie leży w otyłości. Masz kłopot z samoakceptacją, nienawidzisz siebie i stan twojego zdrowia jest odzwierciedleniem twego umysłu. Możemy Cię tu zarzucić setkami dobrych rad, które z pewnością mogą być dobre, ale co z tego? Ty nie chcesz tak naprawdę podjąć walki z samym sobą nie chcesz się wysilić i spróbować. Wolisz narzekać i grać rolę ofiary i życiowego przegrywu. Możesz zrobić sobie tysiąc operacji żołądka, odsysanie tłuszczu, a itak wrócisz do tego co jest. Bo trzeba chcieć chcieć.

 

Napisałem Ci jak u mnie wyglądało. W 3 miesiące schudłem 40 kilo. Później niestety dopadło mnie to co wszystkich odchudzających - efekt jojo. Doszły do tego problemy osobiste i w efekcie przytyłem ponad 20 kilo. od czasu poznania forum, felietonów Marka nabrałem do siebie szacunku. W tej chwili waże ok 110 kilo czyli 30 'na plusie" i jadę dalej. Ułożyłem sobie w głowie wszystko. Teraz wiem, że już do końca życia będę się musiał pilnować, bo to już nie walka o zdrowie, ale nawet i o życie.

 

Teraz czytaj uważnie i możesz się obrazić, jebie mnie to. Jesteś grubą obślizłą parówą (jesteś tym co jesz), która nie potrafi wziąć losu w swoje ręce i zawalczyć o siebie. Dziś się nawpierdalasz jak dzika świnia, a od jutra zaczynasz walkę. Wstaniesz rano wypijesz szklankę z łyżką octu jabłkowego. Zjesz 10 plasterków wędliny drobiowej. Za trzy godziny jakiś powiedzmy naturalny jogurcik później sałatkę itp. Ostatni posiłek zjesz na 3 godziny przed spaniem. Pijesz tylko gotowaną wodę! Zero cukru. Całość ma nie przekroczyć 800 kalorii. Będzie ssało. Jeśli się złamiesz to już tu więcej nie pisz. Masz być uparty i konsekwentny. Od teraz wszystko co robisz jest podporządkowane odchudzaniu. Nie ma że impreza urodziny, imieniny. Możesz oszukać wszystkich, siebie nie oszukasz.

 

Teraz zależy od Ciebie wszystko. Jeśli chcesz być obślizgłą spoconą galaretą cuchnącą potem - proszę bardzo Twoje życie. Będzie Ci kiedyś na górze po śmierci wstyd jak będziesz musiał mieć poszerzaną trumnę, a faceci którzy ją poniosąi zasapią się z wysiłku. Twoje życie. A raczej nie życie tylko wegetacja.

Edytowane przez seba33
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podstawowym problemem każdej diety jest to, że strasznie ciężko jest wytrzymać dłuższy okres pod rygorem...

I nawet jeśli czasowo uda się zrzucić trochę kg, to potem wszystko wraca...

Ćwiczenia fizyczne też wymagają wysiłku, nie zawsze się chce itp. Niestety  - będą one konieczne do zrzucenia wagi...

Tym niemniej, poszukaj aktywności, którą lubisz - niekoniecznie musi być to siłownia, może wystarczy rower, basen ?

 

Moim zdaniem  najskuteczniejsza jest DOWOLNA dieta , która mocno ogranicza węglowodany, ale aż tak mocno nie zabrania białka i tłuszczu.

Bowiem to węglowodany (cukry) odkładają się w organizmie, jako tkanka tłuszczowa. Białko i tłuszcz - nie!

 

Ludziom trudno wytrzymać dłuższy okres na chujowym, niesmacznym lecz DIETETYCZNYM  jedzeniu...

Z obserwacji widzę ,że TOTALNIE NA CHUJ są te wszystkie (głównie babskie) diety, pozbawione niemal mięsa i tłuszczu...

Pod koniec dnia (albo tygodnia, jeśli charakter= hardkor)  laski są tak zdesperowane i wygłodzone , że hurtowo wpierdalają czekoladę, ciasteczka, albo inne pączki...

A z rano nazajutrz od nowa cyrk - tylko twarożek, warzywko i sok, a potem pod wieczór znów bomba kaloryczna (czekolada itp.) , bo nie wytrzymują....

I tak to jest z dietami :lol:

Napatrzyłem się przez 20 lat na to...:lol:

 

Druga ważna zasada - nie objadać sie wieczorem! Ostatni posiłek 18-20 i KONIEC !

Już lepiej nawpierdalaj się na maksa na śniadanie czy obiad, ale nie na kolację !

Przygotuj sobie ZAWSZE jakieś przegryzki na wypadek kryzysu - marchewki, ogórki , czy inne niezbyt słodkie warzywa.

 

Wybadaj, co u Ciebie powoduje wilczy apetyt - często są to słodycze, czekolada, napoje gazowane, czipsy - czyli  i tak to gówno , które trzeba absolutnie wyjebać ze swojej diety!

U mnie czynnikiem pobudzającym apetyt była na przykład...herbata! zwłaszcza z cytryną...

 

Bardzo smaczna kolacja to np. seler, pietruszka i marchewka, krótko ugotowane razem (może być z przyprawami i nawet lekko polane masełkiem, i tak jest zdrowe i niskokaloryczne, a brzuch zapełnia fajnie)

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Gruby Grubas napisał:

Chwilowo nie pracuję - robiłem w branży finansowo-prawnej. Studiuję też dwa kierunki, niedługo powinienem zakończyć.

 

Zajmuje mi to wszystko sporo czasu, szczególnie jeśli po pracy muszę chodzić na zajęcia. Nie ukrywam - jest to strasznie męczące. Z tego też powodu nie zawsze miałem czas i siłę na siłownie. Ogólnie rzecz ujmując, mój tryb życia jest mocno siedzący.

 

 

Skoro tyle zajmuje ci czasu te studiowanie to zrezygnuj z jednego kierunku. Po co się tak męczyć. Czasami trzeba odpuścić dla własnego dobra. Nie wiem jakie kierunki studiujesz ale w naszym kraju jest jakaś dziwna moda i parcie na studiowanie czegokolwiek aby studiować. No chyba, że to twoja pasja lub zainteresowanie. Z resztą studia i tak nic ci nie zagwarantują. Nie masz żadnej gwarancji pracy po nich, nawet gdyby to były najbardziej prestiżowe. A tak przy okazji to jak chcesz pracować i funkcjonować dalej w życiu w takich okolicznościach. Bo widzę, że masz nie tylko problemy z tuszą ale i z psychiką, motywacją. Wpadłeś w spiralę bezradności i marazmu. Przerwij to. Dlatego nie miej do nikogo pretensji, że nie masz czasu dla siebie aby zadbać o zdrowie. Tak samo z pracą. Owszem można jechać na nadliczbowych w korpo i zgarniać nie małą sumkę ale jakim kosztem. Kiedy masz zamiar zadbać o swoje zdrowie i życie po trzydziestce ? BO po czterdziestce może być już za późno. Jesteś młody więc zacznij działać. I nie jesteś żadnym nołlajfem czy innym przegrywem. Po prostu to jest ciężka dolegliwość, którą można a nawet trzeba zwalczyć. Skoro masz świadomość marnowania czasu przy kompie to mówię wyjdź na dwór dotleń serce to też jest ważne. A skoro tak lubisz siedzieć przy kompie to może jakaś dorywczą praca przez kompa, może własny biznes. Pomyśl co cię interesuj bądź w dzieciństwie interesowało. Co robiłeś z wielką przyjemnością. A może poucz się jakiegoś języka obcego na kompie.

 

2 godziny temu, Gruby Grubas napisał:

Polubić siebie: tego nie potrafię, psycholog też o tym mówi. Nie przepadam za sobą, chociaż i tak jest dużo lepiej niż rok, dwa lata temu, kiedy się po prostu nienawidziłem. Rzeczywiście, dziewczyna może być motywacją i to skuteczną - w moim przypadku była. Ale nic więcej nie było i później bardzo cierpiałem. Kurczę, pamiętam, jak kiedyś pisałem o tym na forum (babskim!). Może i tu kiedyś to opiszę/wrzucę linka.

 

Tak bardzo ważna jest motywacja. Musisz mieć jasno sprecyzowany cel. Wypisz sobie na kartce swoje cele te krótkoterminowe jak i długo. Aha i zacznij pisać pamiętnik codziennie. Zrób sobie sam ze sobą autoterapię taki rachunek sumienia. To pomaga takie przelewanie swoich zmartwień żalów oraz frustracji na papier lub na worda. Wyznacz sobie także swoje pragnienia i marzenia. Musisz mieć cel do którego będziesz dążył. Przede wszystkim żyj dla siebie a dopiero potem dla potencjalnej dziewczyny.

 

2 godziny temu, Gruby Grubas napisał:

Wiecie o co tu chodzi? Tak naprawdę wcale nie potrzebowałbym jakiejś specjalistycznej diety, wystarczyłoby mniej żreć. Wszystko siedzi jednak w głowie - nie radzę sobie z emocjami, psycholog też mi o tym powiedział. Ja tak naprawdę na zdrowy rozum wiem co robię źle i czego mi brakuje. No i co z tego, skoro tego nie przestrzegam? Nie daję rady. Bardzo często zjadam emocje i stres. Faktycznie: ja lubię żreć. Wtedy choć przez chwilę jestem zadowolony, bo na co dzień moje życie wygląda nieciekawie. Ja lubię się nawpierdalać, tak jak alkoholik nachlać. Najlepiej do upadłego.

 

 

Twój problem tkwi w głowie w twojej głowie ( kompleksy z dzieciństwa, traumy, lęki, złe wzorce, nieprzepracowane lekcje) a twój problem z psychiką i otyłością to skutek tego całego syfu. Skoro psycholog i psychiatra nie pomagają a wiem, że nie pomagają bo tylko na tobie zarabiają to bądź sam dla siebie psychologiem. Musisz poznać przyczynę tego dna życiowego. A jakie leki tobie przypisał psychiatra ? A badałeś sobie poziom DHEA ?

 

2 godziny temu, Gruby Grubas napisał:

Nie mam żadnych pasji czy hobby - czas wolny marnuje siedząc przed kompem i śpiąc. Dużo śpiąc i dużo siedząc - to już chyba uzależnienie. Czasem jak najdzie mnie ochota, to coś poczytam, także w necie. Taki zwykły nołjajf ze mnie. Siedzę w domu i nigdzie nie wychodzę.

 

Wychodź do ludzi. Spróbuj na rowerze pośmigać tak spokojnie. Znajdź sobie hobby i pasję cokolwiek. Pomyśl na pewno jesteś w czymś dobry albo sprawia lub sprawiało tobie radość. Przypomnij sobie o dzieciństwie. Co wtedy lubiłeś robić ?

 

Mam nadzieję, że uda się tobie wyjść z tego życiowego piekła, dna. Wiem o czym mówię bo sam w nim jestem od jakiegoś roku. Mam depresję, zjechane nadnercza i problemy z nowotworem. A przy okazji problemy z pracą. Więc pomyśl leniwcu, ze nie którzy mają jeszcze gorzej i nie narzekają tak jak ty. Mam o wiele gorzej niż ty i muszę jakoś egzystować na tej planecie. Też się użalałem nad sobą albo to jeszcze gorzej się czułem. Więc albo ruszysz wreszcie tyłek i zaczniesz działać no albo dalej będziesz użalał się nad sobą i tak to się skończy, że albo nie będziesz wstanie pracować czyli bezrobocie albo dostaniesz zawału przed 30 r. życia. A o kobietach już nie wspomnę. Chcesz tak żyć ?

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Gruby Grubas Ja kontakt już z nim straciłem kilka lat temu po studiach, ale to i tak za wiele by Ci nie dało, bo problem leży zupełnie gdzie indziej.

 

Jeśli masz problemy z motywacją, to polecam nie przewracać swojego życia do góry nogami, tylko wprowadzać pojedyncze zmiany. Zacznij od czegoś małego, czegoś co Ci będzie sprawiało przyjemność (ważne!) i nie będzie wiązało się z większym wysiłkiem, np. 3 minutowa gimnastyka pleców, czy spożywanie jednego zgodnego z zasadami diety posiłku dziennie, czy wyeliminowanie 1 niezdrowego elementu diety. Zacznij od małych rzeczy, a potem będziesz się nakręcał. W moim przypadku daje to najlepsze rezultaty, bo obciąża to mój organizm i czas wolny w tak małym stopniu, że ciężko znaleźć wymówkę. Nie znajdziesz 3 minut dziennie na ćwiczenia? :)

Edytowane przez Om nom nom
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.