Skocz do zawartości

Zrozumienie kobiet oraz gra w szachy na podstawie Marka


Rekomendowane odpowiedzi

@qbacki już Ci pokazała brak szacunku, więc powtórka z nowym adoratorem to kwestia czasu. Okłamała Cię z fejsem, więc i w innych rzeczach Cię okłamię. Po prostu nie wyszło jej z poprzednim gościem, a teraz zobaczyła, że robisz hajs i masz zadatki na providera, bo zarabiasz więcej niż tamten gość z jej pracy. Chciała żebyś żałował i się płaszczył po tym jak wstawiała zdjęcia na insta, a Ty nic. To trochę ją zabolało, bo laski mają wtedy fazę: ,,niech zobaczy co stracił" a Ty to zlałeś ciepłym moczem. Poza tym sam powiedziałeś, że mocno zbrzydła. Jak myślisz, jaka będzie za 5 lat? A i skoro zna nauki Marka, to na bank ma nad Tobą przewagę i ją wykorzysta. Wyjedź z Kraju na jakiś czas. Nowe miejsce, nowe bodźce. Skoro wcześniej zrezygnowałeś z marzeń na jej rzecz, to wyjeżdżając i doświadczając zobaczysz, że i tym razem by Cię powstrzymała przed marzeniami. Wyjedź na jakiś czas.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, qbacki napisał:

Kur*a a już było dobrze. Już czułem ze wszystko idzie jak po maśle. Czuje ze muszę się odciąć od tego co było. Chyba tylko wyjazd gdzieś za granice na stałe będzie jedyna słuszna drogą.  

Jakbym miał kase to by mnie już dawno nie było a ty się zastanawiasz ? :) Chwytaj życie póki możesz , jest tyle pięknych rzeczy na świecie ... chyba że to małżęństwo to wtedy wole sie nie wypowiadać .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 @qbacki W ogóle Twoje rozmyślania o powrocie do tej laski świadczą, że jesteś jeszcze jedną noga w matrixie.  Owszem, można mieć chwile słabości ale zaraz powinieneś przyprowadzić się do pionu. Jeśli liczysz, że nie wiadomo co z tej relacji wyjdzie to nie licz na nic. Otrząśnij się szybko.  Lepiej próbuj z nową-nieznajomą. Zawsze kolejne doświadczenie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolego, autorze tego tematu: Ona ma i miała nad Tobą całkowitą kontrolę. Pokazałeś Jej nawet forum, opuściłeś zupełnie gardę(to był dla Ciebie samobój). Teraz ten nagły "rozwój" jest ucieczką Twojej świadomości przed konfrontacją z rzeczywistością w której miłość Twojego życia została naznaczona nasieniem kolegi z pracy. Po co Ty w ogóle masz do jasnego chuja z Nią kontakt?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

40 minut temu, overkill napisał:

 Lepiej próbuj z nową-nieznajomą. Zawsze kolejne doświadczenie.

 

Albo na razie z żadną. Nie lubię określenia że jak nie ta to inna, to pokazuje że jednak nasze życie musi kręcić się wokół samic. Powiedziałbym tak : jak nie ta to narty, auto ,moto,gitara ,generalnie pasja. Jej szukanie to chyba jednak najważniejszy cel naszego życia. Ja mam 49 lat a jeszcze nie znalazłem, frustrujące to jest jak cholera ale trzeba próbować do skutku. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem szczerze ze powrotu nie rozważałem, ale tak jak mowi Marek podswiadomosc robi swoje. 

Jestem w niej zaje*any po uszy i nie mam nawet zamiaru sie z tym kryc. Czy to Białorycerstwo czy jakieś tam uczucie to już nie wiem... Jedyne co mi pozostaje to obserwowanie własnych emocji i ukladanie tego wszystkiego w głowie. Mam takie chwile że jest na serio dobrze bo widze o co jej chodzi i mówie sobie "chłopie daj se luz'' ale później przychodzą chwile gdy mówię ''kurde szkoda mi tego co było".

Ja jestem tylko jej zabawką, częścią jej układanki, jej planu. jej gry oraz jej świata który się właśnie zawalił.  Ona spadła na dno i tak jak mówili poprzednicy- jak pasożyt potrzebuje energii. Im bardziej ona pójdzie do góry tym bardziej ja pójdę na dno a nie moge sobie pozwolić na coś takiego. Nie teraz. Nie gdy zacząłem osiągać coraz więcej. 

15 godzin temu, ZERO napisał:

Kolego, autorze tego tematu: Ona ma i miała nad Tobą całkowitą kontrolę. Pokazałeś Jej nawet forum, opuściłeś zupełnie gardę(to był dla Ciebie samobój). Teraz ten nagły "rozwój" jest ucieczką Twojej świadomości przed konfrontacją z rzeczywistością w której miłość Twojego życia została naznaczona nasieniem kolegi z pracy. Po co Ty w ogóle masz do jasnego chuja z Nią kontakt?

Kolego jak najbardziej masz racje.  Szczerze? To chyba tylko ze względu na przeszłość.   Chyba dawno po mordzie nie dostałem:P

 

Jaro jak najbardziej. Narazie nie chce nikogo bo popłyne w ch*j w temacie. Nie mam nerwów do bab w obecnym momencie życia.

Teraz słucham audycji Marka pt" najlepsza i najszybsza metoda na radzenie sobie z..." Jak Boga kocham nie chce nic mówić ale z tymi siłami równoważącymi i podświadomością to może być prawda;

 

Mały edit i update:

 

Pomimo ze większość przestrzegała i tak zrobiłem swoje. Spotkałem się z nią. Musiałem to zrobić bo wiedziałem ze to jedyna metoda żeby przekonać się czy tęsknie za rzeczywistością czy może jakims wyimaginowanym obrazem.

 

 

...powiem tylko tyle ze dobrze zrobiłem. Panowie- laska podupadła, zjechała się wizualnie, emocjonalnie, jest w totalnym dołku życiowym. Wołanie tam o faceta i sponsora jest tak nachalne ze pięcioletnie dziecko skumaloby o co chodzi. Dziewczyna ma poważne kłopoty na skraju emocjonalnym i nie tylko (i nie ze cieszę się z cudzego nieszczęścia) tylko sytuacja o tyle śmieszna ze przy próbie wytłumaczenia przeszłości zaczęło się się obarczanie, wpędzanie w poczucie winy, manipulacja oraz chęć wybielenia. Oczywiście to wszystko to NIE JEJ WINA! Panowie po raz kolejny miałem potwierdzenie tego wszystkiego o czym tutaj piszemy i po raz pierwszy wychodzę z tej relacji jako kurwa zwycięzca. 5 miesięcy panowie aby nabrać kontrastu między mną a ta dziewczyna. Na prawdę duma mnie rozpiera i śmieje sie z tego patrząc na jak wysokiej pozycji jestem teraz a czym kończy się ignorancja i buractwo (bo to właśnie od niej otrzymałem po spotkaniu). 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

@Pyrrus Siema
Sprawy mają się po prostu rewelacyjnie;] 

Jak już wyżej pisałem: spotkałem się z nią. Następne dwa dni miałem z głowy. Generalnie smutek i to wszystko razem się troche skumulowało i łaziłem przez dwa dni przygnębiony.

Powód: laska upadła.

To nie była ta kobieta do której coś tam kiedyś czułem która tyle się ode mnie nauczyła. Miałem doła bo to spotkanie pokazało mi, że nawet gdybym chciał do niej wrócić to po prostu nie mogę bo jej już nie ma. To chciałem w sumie sobie udowodnić. Chciałem sprawdzić czy ja faktycznie czuje coś do niej czy może jak mówił Mareczek: kocham wyobrażenie o niej. Oczywiście wyszło to drugie.
Traktowałem ją jak młodszą siostre. Wiecie 4 lata różnicy. Poznałem ją jak miałem 19. Nauczyłem ją życia, innego spojrzenia na świat. Reszte dopowiedzcie sobie sami i dodajcie zbroje do tego to wyjdzie bardzo ładny romantyczny kaszak ;]


No więc po spotkaniu... w tym momencie moje głębsze ja doznało totalnego hard reset i temat został zamknięty w najmniejszym zalążku mojego mózgu. Już nawet o niej nie rozmyślałem. Podświadomość totalnie się przestawiła. Tak jakbym zburzył most. Koniec. 

Po 2 dniach od tego spotkania doszło do rozmowy w której dosłownie wyplułem chyba wszystko co zbierało się przez te pare miesięcy po rozstaniu. Wylazła ze mnie najgorsza smoła jaką uzbierałem przez cały ten czas. Nie był to najlepszy pomysł gdyż jak wiemy dojrzały facet nie unosi się emocjami - jak widać, uczymy się całe życie. 
Nie przebierałem w słowach, nawet nie próbowałem się hamować. Uderzałem w nią wszystkim co najgorsze a dodając do tego fakt jak mi się w życiu powodzi... To była bardzo satysfakcjonująca i trochę żenująca zemsta. 
Dlaczego? Ponieważ prócz cierpienia jakie jej zadałem w tej rozmowie i satysfakcji którą z tego miałem - nie było nic. Teraz wiem- to było nie potrzebne a jak już gdzieś przeczytałem tutaj na forum - "chęć zemsty będzie Cie wyniszczać."
Jedno jest pewne: czułem tamtego dnia ogromną ulgę. Czułem że wreszcie urwał się gdzieś ten gówniany łańcuch i mogę iść dalej. Czułem że jestem wolny w każdym aspekcie.

Ale na tym nie koniec mojej historii;] 
Sorry chłopaki za rozciągliwość ale jeżeli ktoś lubi czytać na kiblu sytuacje z życia wzięte to moja się do tego nada;]

A więc po tej całej komedii: temat obgadałem z ojcem, z kumplami i ze wszystkimi których dziwnym trafem interesuje moja historia. Życie szło do przodu i pozostawało użerać się z normalnymi problemami dnia codziennego;] Wszystko było wreszcie tak jak przed tym dniem gdy ją poznałem. 

 

... i wtedy zaczęła się jazda;] Odblokowałem się. Wyciągnąłem magnes na baby który chowałem przez te wszystkie miesiące po rozstaniu- po prostu wycofałem się z relacji bo czułem że jestem totalnie wypalony. No ale... Zaczęło się łażenie po restauracjach, po klubach, pisanie, flirtowanie. Były momenty gdy czułem się na prawde oblegany przez kobiety, ego rosło w górę, hajs się zgadzał, forma fizyczna podbijała do maksimum. Jednym zdaniem: wszystko si!

 

Pewnego jednak dnia nastał moment przełomowy. 
Ojciec zaprosił mnie oraz małe grono mojej rodziny na urodzinową kolacje. Poszliśmy. Wiedziałem, że pracuje tam jedna niska, młoda bardzo konkretna dziewczyna. Widziałem ją już wcześniej, dużo wcześniej, ale był to okres po rozstaniu i nie byłem nawet w stanie napisać do innej. Byłem zbyt zniszczony po tamtym związku. Podświadomie jednak już ją zakodowałem a jako że mam nosa do ludzi to wiedziałem jedno : " tam jest jedna konkretna osoba która może zawrócić Ci w głowie "

Wracając do kolacji... kelnerzy przynieśli jedzenie, i nastał strzał ponieważ wyszła ona ;] 
Szybka akcja, napisałem do brata, obczailiśmy sytuacje, wniosek jeden - DAJĘ RADĘ! 
Po godzinie widziałem, że próbuje nawiązać ze mną kontakt wzrokowy więc mniej więcej miałem zezwolenie na start;]

Napisałem do niej po kolacji no i temat się pokulał tak jak to zawsze bywało. Cyk myk raz dwa, rozmowa dzień w dzień, dogadywaliśmy się rewelacyjnie. Mózg znowu zaczął nadawać na innych falach a ja już planowałem wspólne życie z "nową miłością". Tym jednak razem pozwalałem sobie na to z lekką dozą uśmiechu ponieważ już znałem schemat, wiedziałem jak to działa, potwierdziła się teoria "każda kolejna będzie tą jedną." No i tak leciały dni. Ja zalofciany, pełen energii i uśmiechu. 
Spotkałem się z "nową miłością życia" i doznałem szoku. Pierwszy raz napokałem dziewczyne która gada więcej ode mnie. Laska zaczęła się starać niiewyobrażalnie mocno. Pisała, zabawiała, proponowała. Były momenty gdy patrząc na to wszystko mówiłem sobie " jezus, ale wstyd, ona się tak stara, robi dla mnie dosłownie wszystko a mi się nawet czasami nie chce odpisać" ;] Co tu dużo mówić. Panowie miód malina.


Pewnego jednak dnia odjebało mi na maxa i odezwałem się do mojej ex. Tak po prostu. Nie wiem po. Chyba chciałem jakoś dziwnie podświadomie mimo wszystko mieć z nią kontakt lub po prostu brakowało mi... no sami wiecie czego:D

 

Po paru dziwnych rozmowach zrobiłem chyba największe świństwo jakie mogłem jej zrobić. Spotkałem się z nią dwa razy. Dwie kolacje. Dwa wieczory. Na jej koszt. Jechałem do niej z myślą o mojej nowej. Dotykałem ją z myślą o mojej nowej. Przyjechałem do niej nowym autem, w nowych ciuchach zrelaksowany, szczęśliwy, zadowolony. Po spotkaniu z ex pojechałem do "nowej miłości życia". Na drugi dzień odezwała się moja była sprzed 8 lat. Też pojechałem. To była tygodniowa jazda. Praktycznie dzień w dzień byłem z inną pisząc z dwoma kolejnymi. Mój układ hormonalny dostawał kurwicy,telefon nadawał non stop, nie wiedziałem co się dzieje a testosteron uderzał mi maksymalnie do łba. 
Wykorzystałem każdą z tych dziewczyn po trochu. Ale chyba najbardziej moją ex która zaczęła dobijać się do mnie dzień w dzień. Narobiłem jej nadziei, ona widziała że to wszystko wróciło a ja po prostu cieszyłem się życiem. Po prostu korzystałem z uroków pięknych pań i podbijałem sobie ego widząc jak kuszą mnie swoim ciałem jedna po drugiej.  Korzystałem z tego i nabierałem satysfakcji gdy dobierając się do ex wiedziałem że nie ma nade mną władzy a jest wręcz odwrotnie.
Pewnego jednak dnia doszło pare spraw firmowych, większość czasu poświęciłem na rozwój siebie no i tak po prostu miłosne wybryki zaczęły mi się nudzić. Bo ile można. 
Z dnia na dzień urwałem kontakt ze wszystkimi.  Przestałem dzwonić, odpisywać, straciłem chęć ponieważ schemat był wciąż ten sam. 
Wtedy zupełnie nieświadomie wyprowadziłem największy cios jaki mogłem zadać mojej byłej a także wszystkim innym. Zerwanie kontaktu było uderzeniem dla mojej ex które zwaliło ją dosłownie z nóg.
 Dostała na łeb, zaczęły się jazdy, wydzwanianie, obarczanie, przepraszanie, wyzwiska, proszenie. Ja pokazałem jej przez te dwa spotkania to do czego doszedłem po rozstaniu. Mój wysoki status. Moją chęć i pasje do życia. Pokazałem jej świat o którym więkość z tych loszek marzy. Pokazałem jej szcześliwego faceta, na wysokim poziomie, z ogromnymi szansami na wspaniałe życie. Wcale nie chciałem tego robić. Ja po prostu chciałem... no właśnie, co ja chciałem?;]
Był to cios nr 2 który wbijał jej powoli nóż w plecy.
Moment w którym dowiedziała się że mam za sobą inne panny, młodsze od niej (hot 19 ;]), bardziej seksowne, wyuzdane i kuszące był już okręcaniem wbitego noża i dobijaniem jej gwoździ. Patrząc po tym jakiej wścieklizny macicy dostała... MUSIAŁO BOLEĆ:]

 

Tylko że to wszystko wydarzyło się trochę nieświadomie:] Ja sobie żyłem. Zalofciany w nowej miłości wykorzystywałem inne tylko w jednym celu. Miałem wiedzę. Smiałem się często sam z siebie:]
Jakie dalsze losy qbacki'ego?

Żyję sobie dalej:] Zostawiłem tą jedną młodziutką, malutką. Spotykam się z nią jak mi się czegoś zachce. Skupiam się tylko na tym czego mi potrzeba. Jestem zadowolony z siebie, z tego jak poleciałem z tematem przez ostatnie pare miesięcy. Chodzę sobie zalofciany ale  pod kontrolą;] Nie raz łapię się na tym że gdzieś tam świadomość chce dogodzić "nowej miłości" i uśmiecham się przypominając sobie audycje Mareczka a także temat Subiektywnego który kiedyś tam testował jakąś Panią. (nie pamiętam dokładnie tematu) Można powiedzieć, że stoję z boku. Moje ciało, układ hormonalny, motylki w brzuszku to jedno. Rozsądek i wiedza to drugie:] 

Ex dzwoniła wczoraj. Straciła prace, siedzi na zwolnieniu lekarskim. Upadła na samo dno. Zajmuje się... skręcaniem długopisów i wstawianiem zdjęć na insagrama;] Nie ma pracy, choruje, ma problemy hormonalne. Staję się osobą z o niskich lotach które nie budzą we mnie sympatii. 
Ale nie wymazuje jej do końca ze swojego życia ponieważ była najlepszą 6'cio letnią nauczką mojego życia:] To dzięki niej odkryłem Marka, odkryłem was drodzy bracia, odkryłem drogę którą chce podążać w życiu. 
Tak poniekąd nieszczeście i tragedia staje się moim małym wybawieniem i najlepszym co mogło mi się w życiu przytrafić. 
Jak widać wszystko co nam się w życiu przytrafia może okazać się drogowskazem. Pytanie tylko czy będziemy potrafili z niego skorzystać:]

 

Podsumowujac watek:

Chieliscie wydymac Freda, teraz Fred wydyma was:D 

Edytowane przez qbacki
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.