Skocz do zawartości

Przedstawiam się za pomocą mojej historii


SamŁan

Rekomendowane odpowiedzi

Historia ta była zawarta w blogu napisanym z rok temu, na stronie o podobnej tematyce. Nie jestem pisarzem. Wolę czytać, niż pisać dlatego pozwolę sobie zrobić ctrl+c, ctrl+v i wklejam treść tamtego bloga. Może nikt się nie obrazi z tamtych użytkowników. Powoli klimat tamtego miejsca przemija. Prym wiodą niestety młodzi spizdowiacieli mentorzy na garnuszku rodziców. Chociaż są jeszcze starzy wyjadacze, którzy od czasu do czasu wezmą za "mordę" i ostudzą niektórych. Serdecznie ich pozdrawiam, bo jest duże prawdopodobieństwo, że i tutaj przesiadują.

Niektóre rzeczy w nim napisane są już pewnie nieaktualne.

 

"Jestem osobą, która w internecie woli czytać, niż pisać czy głupio komentować. Nie potrafię pisać. Nie jestem w tym dobry. W szkole zawsze lepiej radziłem sobie z zdaniami z matematyki, fizyki czy nawet chemii.
W sieci cenie sobie prywatność. Ba, to co napiszę tutaj mało kto wie o tym z mojego bliższego otoczenia, ponieważ są to dla mnie sprawy natury intymnej. Tą sferę zdradzam naprawdę nie wielu osobom. Najczęściej jest to moja rodzina. Ojciec, mama, siostra i jej mąż.
Kobieta z którą teraz się spotykam zarzuca mi, że jestem „zamknięty w sobie, co jest bardzo dziwne w stosunku do innych mężczyzn”. Wiem o tym. Jestem osobą raczej nie ufną i podchodzącą z dystansem do rzeczy, osób, których nie znam. Paradoksalnie jednak lubię doświadczać nowe przeżycia.
Mój dystans do kobiet, a co za tym idzie brak zaufania bierze się z tego, że kilka lat temu moja była kobieta zdradziła mnie z moim dobrym byłym znajomym, którego znam od 8 roku życia.
Mój dystans do ludzi, a co za tym idzie brak zaufania do nich bierze się z tego, że ludzie z mojego najbliższego otoczenia (tj. koledzy, koleżanki) wiedzieli o tej sytuacji, a nic mi nie powiedzieli (w głowie przez jakiś czas miałem to, że śmiali się ze mnie za plecami... nie wiem czy tak było ale te myśli ryły mi banię powoli).
Będąc z nią wiedziałem, że coś jest nie tak. Przez pół roku czułem z tyłu głowy, że coś jest nie halo.
W końcu się dowiedziałem o tej zdradzie od koleżanki na imprezie dzień przed moimi 18stymi urodzinami. Pierwszy raz myślałem wtedy, że świat mi się zawalił. Po tym powiedziałem mojej byłej, że to koniec.
Nie widziałem jej 2 miesiące od tego gdy usłyszałem tę wiadomość. Byłem z nią 2 lata.
Mojego „kolegi” też nie widziałem przez ten czas. Miałem ochotę spuścić mu wpierdol za wbicie noża w moje plecy. Byłem blisko. Powstrzymałem się moment przed tym jak moja pięść była bliska przed jego cygańskim nosem. Nie uderzyłem go. Nie zniżyłem się do jego poziomu. Chociaż jeszcze dziś mam ochotę jebnąć mu lepe w ucho.
Przez jakiś czas miałem pretensje do świata o wszystko.
Podniosłem się dość szybko, chociaż zadra w sercu oraz psychice powstała i ciągle istniała, mimo to żyłem dalej. Bawiłem się. Poznawałem dziewczyny. Żyłem.
Drugi raz gdy myślałem, że świat mi się zawalił to gdy dziewczyna (notabene dzięki, której się tutaj znalazłem w 2010 roku... dziękuję A. Sexy) rzuciła mnie przez komunikator gg. Byłem w niej zakochany. Wtedy mi się wydawało przynajmniej, że tak było. Ja dla niej jedynie okazałem się plastrem po jej byłym. Okłamała mnie na ten temat chociaż zapewniała inaczej. I tu uświadomiłem sobie, że kobiety mówią jedno, myślą drugie, a trzecie robią (jest to mantra powtarzana przez starszych, doświadczonych użytkowników na tym portalu ale PRAWDZIWA). Bolało. Z perspektywy czasu nie wiem co bardziej mnie zraniło. To, że mnie rzuciła, czy to w jaki sposób to zrobiła. Skłaniam się ku opcji nr 2.
2 lub 3 dni po tym, gdy zostałem odstawiony na boczny tor, dowiedziałem się, że muszę powtarzać rok na studiach, ponieważ zawaliłem egzamin. Pretensje miałem do siebie, co jedynie spowodowało, że moja samoocena spadła diametralnie. Nie potrafiłem się podnieść przez kilka miesięcy, po tych 2ch ciosach jakie dostałem w ciągu kilku dni.
Dwóch moich przyjaciół, których poznałem na studiach stawali na rzęsach abym chodził na imprezy. Tak, też robiłem. Piłem, bawiłem się, byłem podrywany. Odmawiałem kobietom. Więcej piłem, więcej bawiłem się, więcej byłem podrywany. Więcej odmawiałem kobietom. To nie ja miałem kontrolę. To nade mną miały kontrole wspomnienia, wyrzuty oraz zadra do ludzi. Dlatego kobiety mnie wtedy nie interesowały.
Taki stan imprez od niedzieli do piątku (inni się bawili w soboty, ja w ten dzień odpoczywałem) trwał kilka miesięcy. Z perspektywy czasu powiem, że to były piękne czasy Smile
Jednak coś było z tyłu głowy. Siedziała ONA. Wtedy postanowiłem coś zmienić. Co zrobiłem? Wpisałem w Google ulubioną frazę z tej strony „ jak zapomnieć o byłej”. Wyskoczyła ta strona i blog BANE'a. Czytałem, czytałem, uśmiechałem się, czytałem, było mi głupio jakie błędy popełniałem, czytałem, czytałem, czytałem rzeczy dla mnie naturalnie oczywiste, czytałem, żyłem.
Później przyszedł czas na blogi i lekcje Gracjana. Kilka rzeczy jest tam dla mnie oczywistych i które robiłem naturalnie. Kilka informacji, które uświadomiły mnie, co robiłem źle w trakcie związku i co powodowało, że związki, relacje szybko się kończyły.
Poznawanie kobiet zawsze było dla mnie czymś naturalnym. Same do mnie lgnęły. Jestem pewny siebie w kontaktach z nimi. Jestem inteligentny. Empatyczny. Jestem uważany za przystojnego. Mam swoje zdanie. Bywam uważany za chamskiego (ale to tylko przez jedno-nocne księżniczki).
Negi oraz odbijanie ST było czymś dla mnie normalnym oraz naturalnym. Wtedy nie wiedziałem o tym, że to się tak nazywa i że robią to z premedytacją.
Pomimo tych cech oraz z moją wrodzona łatwość obcowania z kobietami, to przed zapoznaniem się z tą stroną popełniałem błędy np. szybko potrafiłem się zaangażować w związek, w daną kobietę oraz to iż szybko dążyłem do określenia jaka to ma być relacja. Dziś tego nie robię. Wtedy robiłem to nagminnie. Informacje na tej stronie to było panaceum na tę chorobę.
NLP, NLS, pętle czy inne pierdoły to nie dla mnie. Zaliczanie towarów na lewo i prawo też nigdy nie było moim priorytetem. Nie interesują mnie nudne, sfochowane, zmanierowane, bez zdrowej ambicji KOBIETY. Raczej mam duszę „romantyka” i szukam zazwyczaj relacji stałych. Nie będę hipokrytą, ponieważ zdarzały mi się ONS'y oraz przyznam się bez bicia, że mały harem mi się zdarzył, czy też figle w dziekanacie na uczelni. Ba, spełniłem swą fantazję i poderwałem MILF'a z przedziału 35-45 lat (chociaż twierdzi, że to ona mnie wyrwała... ja pozostanę przy swoim zdaniu). Jest zadbaną kobietą sukcesu z wysokim socjalem i znajomością ludzi z pierwszych stron gazet. Rozwódką. Z dwójką dzieci, młodszych ode mnie kilka lat (ja to już mężczyzna przed 30). Co się jej spodobało? To, że nie naciskałem. Nie byłem needy. Byłem sobą. Widziałem czego chce i to brałem. Gdyby nie ta strona i informacje na niej zawarte zapewne bym to spalił, pomimo moich cech, które wymieniłem kilka zdań wstecz. Te atrybuty jedynie by wystarczyły do zaliczania tępych zblazowanych studentek. Jeśli ktoś o tym marzy to jego sprawa, nie oceniam. Powtarzam: mnie to nie interesuje... już.
Naprawiłem to co było felerne we mnie w kontaktach z kobietami. Teraz to kobiety dążą do związku ze mną. Ja patrzę z boku, obserwuję i w mojej głowie następuje dywersyfikacja wybranki (ktoś to ładnie ujął kiedyś w blogu).

Ta strona pomogła stanąć mi na jedną nogę.

Dwa lata temu byłem w rodzinnym domu, gdzie była również moja babcia, która chorowała na raka. Pewnego dnia moja rodzina pojechała do lasu na grzyby. Zostałem ja i moja babcia. Odgrzewałem jej zupę. Zanoszę jej tą zupkę do pokoju i widzę, że leży. Twarz cała zakrwawiona. Smród od moczu. W końcu poznałem co to znaczy śmierdzieć jak starzy ludzie. Stałem w szoku przez kilka chwil. Ocknąłem się i zaczynam ją podnosić. Babcia nie wie gdzie jest, jak upadła i co robi, jedynie powtarza moje imię. Chemia daje o sobie znać. Mimo, że silny chłop ze mnie to w szoku nie daję rady jej podnieść i położyć na łóżku. Zadzwoniłem po brata, przyjechał i mi pomógł ją położyć. Posprzątaliśmy. Przyjechała rodzina. Mama się zajęła swoją mamą. Następnego dnia w niedziele rano babcia bardzo się źle poczuła. Przyjechała karetka. Pojechała do szpitala. Oglądam ze szwagrem mecz Wisła-Legia, dostajemy telefon. Babcia zmarła. Byłem w szoku nic nie mówiłem. Pierwszy raz w życiu straciłem tak naprawdę kogoś bliskiego. Łzy poleciały dopiero na pogrzebie. Płakałem pierwszy raz od niepamiętnych czasów. Coś we mnie pękło.
Miesiąc po tym obroniłem magisterkę... ale nie miałem w sobie energii aby znaleźć pracę. Wegetowałem.
Po kilku miesiącach znowu się podniosłem, pomimo że znowu moja pewność siebie spadła poprzez brak pracy i to jak przed oczami miałem zakrwawioną babcię oraz to jak byłem wtedy kurewsko bezradny.
Zaczynałem żyć.
Zapadła decyzja, że odcinam się od toksycznych znajomych, którzy mnie zawiedli kilka lat wstecz nie mówiąc mi prawdy o zdradzie mojej byłej. Postanowiłem to zrobić dlatego, aby znowu ufać ludziom. Oni mi w tym przeszkadzali (jakiś czas temu przeczytałem, że BAYT wpadł na ten sam pomysł. Pjona chłopie!). Nauczyłem się żyć samemu. Wiem co to samotność. W końcu ją lubię i akceptuje.
Znowu robiło się fajnie, przyjemnie, ciekawie, aż do momentu, gdy w tamtym roku hematolog stwierdził u mnie po wynikach badania krwi (które określił jako średnio złe), że na 80% mam nowotwór szpiku kostnego. Z tą chorobą, żyje się 5lat w porywach gdy nie ciężki przypadek 10 lat. Pamiętam to jak dziś. Była niedziela około godziny 10 jak usłyszałem tą informację. To był nokaut. Nie kurwa TKO, a pierdolony nokaut przez kopnięcie w cymbał w wykonaniu Cro Cop'a połączony z odgryzieniem ucha a'la Tyson.
TRZECI raz gdy świat mi się zawalił.
Ciekawostka: o 11 oglądałem już cafe futbol, a wieczorem Polacy zdobyli MŚ w siatkówce Smile
Przez kilka dni od tej informacji chodziłem jak zombi. Mało spałem. Mało jadłem. Schudłem chyba z 7 kg w ciągu 2 tyg. W dzień pracowałem, a po pracy jeździłem na badania (oczywiście prywatnie) ekg, echo serca, badania na alergie etc.. Nie będę kłamał, że się nie załamałem... że dzięki afirmacjom i innym dziwnym rzeczom chodziłem uśmiechnięty. Tak nie było. Ta informacja o mojej chorobie plus doszło do tego wspomnienie o mej babci, które skrywałem w sobie spowodowało, że... miałem objawy depresji i stanów lękowych przez jakiś czas. Byłem JA, moje myśli i moja rodzina.
Po jakimś czasie zombiakowania usłyszałem od swej mamy: "bądź facetem i weź to na klatę". To był jak kubeł zimnej wody. Co wtedy zrobiłem? Zapisałem się do najlepszego hematologa i specjalisty od nowotworów w moim województwie oraz do... psychiatry.
Pierwsza wizyta u głowologa, trochę pomogła. Jednak przed pierwszą wizytą były myśli: Ja? Pan i władca do psychiatry? Co ja wariat? Sam siebie stygmatyzowałem, mówiąc, że do wariatologa chodzą ludzie, którzy mają spore problemy ze sobą. Po jakimś czasie okazało się, że jednak problemy sam ze sobą mam ja.
Miałem robione testy psychologiczne. Wyszło z nich, że mam depresję. Dostałem jakieś lekkie antydepresanty. Pomagało. Radziłem sobie. Wizyty pomagały mi odzyskać znowu zaufanie do ludzi.
Z tyłu głowy jednak było oczekiwanie na wizytę do hematologa. Po pierwszym spotkaniu trochę mnie uspokoił i mówił, że co to za lekarz, który wydaje takie wyroki po pierwszym spotkaniu i braku większego rozeznania... później się okazało, że to jego dobry znajomy i specjalista Laughing out loud.
Mijają miesiące, znowu się podnoszę. Tym razem za pomocą psychiatry.
W końcu jest dzień, gdy jestem w klinice hematologii i onkologii. Jestem ja, mój ojciec i ludzie przed chemią w szoku, w trakcie chemii z nadzieją i ludzie po chemii bez nadziei. Widok mega depresyjny przypominający mój stan w jakim byłem, gdy wyszedłem pierwszy raz od hematologa w niedzielne przedpołudnie.
Mam pobieraną krew do badania, które wykluczy, że mam gen powodujący nowotwór szpiku. Szanse wzrosły do 50%, czyli jest proporcja którą lubię 50/50.
Paradoksalnie jest to podział, który uznaję od kilku lat gdy wchodzę w relację, związek z kobietą.
Podczas badania miło rozmawia mi się z młodą panią lekarz. Możliwe, że jest to spowodowane tym, że stoję pół nagi przed nią i wiąże nadzieję z tym jak mnie dotyka. Jej dotyk sprawia, że mam erekcję i mój kutas zaznacza swoje rysy na mych spodniach. Ostatni raz z kobietą byłem wtedy chyba na początku września roku 2014. Jest styczeń 2015. Ona mnie dotyka. Widzi moją reakcję i erekcję. Uśmiecha się. Bada moje ciśnienie... oczywiście podwyższone. Pierwszy raz w życiu nie chciałem jej wydymać, zerżnąć aby miała zeza po tym jak w nią wejdę i spuścić się jej perfidnie w usta. Jedynie czego oczekiwałem od niej to niech jej dotyk mojego ciała sprawi, aby wynik badania krwi był negatywny. Wychodząc z kliniki miałem dziwny spokój. Pamiętałem uśmiech tej ślicznej lekarki. W domu pierwszy raz od wielu miesięcy była myśl, że będę zdrowy.... psychicznie i fizycznie. Po kilku dosłownie dniach znowu randkowałem. Znowu była fajna energia.
Po miesiącu zadzwonił telefon. Dzwoniła ona. Wynik negatywny. To był mentalny orgazm. Nie musiała wziąć mojego penisa do ust abym doszedł. To uczucie jest we mnie do dziś. Nie jestem wstanie go opisać. Gracjan pisał, że powie słowo „kocham Cię” na swoim ślubie. Ja wiem jedno. Ślub wezmę z kobietą, która wywoła u mnie podobny stan jaki miałem słysząc wynik badania.

Krótkie podsumowanie

 

* ta strona uzmysłowiła mi jak mam działać w związku

* ta strona uzmysłowiła mi jak nie spieprzyć fajnej relacji, związku

* dzięki hematologowi i sytuacji z moją NIEDOSZŁĄ CHOROBĄ, nie palę papierosów od ponad roku oraz mało piję alkoholu

* dzięki wizytom u psychiatry wychodzę z depresji i zaczynam na nowo ufać ludziom, a tym bardziej kobietom. Nie wstydzę się korzystać z jego pomocy. Pomaga mi.

* aktualnie spotykam się z mądrą, przepiękną i uroczą niewiastą. Nadal mam myśli nt tego czy mnie zdradzi, zdradza. Staram się jej ufać. Walczę z tym. Zazdrosny nie jestem. A jak zazdrość wystąpi to wiem, dzięki tej stronie jak się zachować, aby było moje na wierzchu... . Smile

* taka mała dygresja sytuacja z lekarką potoczyła by się inaczej jakby wydarzyła się ze 3, 4 lata temu i bym był tam oczywiście tylko na kontrolnej wizycie. A mianowicie znając moją bezpośredniość to położyłbym jej rękę na moim kroczu i puścił piosenkę, którą mam w telefonie na takie okazje Smile

 

Teraz powoli w końcu staje na obie nogi.

Ps. Pisane trochę bez ładu i składu ale jestem w pracy. Jak są jakieś błędy stylistyczne, językowe, ortograficzne oraz powtórzenia to... cóż takie życie.

Ps2. Znając kilku malkontentów na tej stronie, będą jęczeć, że tematyka nie związana z charakterem portalu... mam wasze zdanie w swej zgrabnej dupie.

Przyczepności.

 

Przyczepności. "

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Brzytwa zablokował(a) ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.