Skocz do zawartości

Kobieta opowiada jak zdrada uratowała małżeństwo - Artykuł z WP.PL


Rekomendowane odpowiedzi

Panowie, 

Natrafiłem na taki artykuł z WP.PL. Mam nadzieję, że nie wstawiono go już na forum.

Kolejne pranie mózgu, jak to zdrada cudownie wpływa na naprawę związku ... 

http://kobieta.wp.pl/zdradzilam-jak-wygladaloby-moje-zycie-gdyby-nie-ten-romans-6049634158048385a 

Cytat z artykułu:

 

Cytat

Wysłał SMS-a po weekendzie. W poniedziałek, po 14-tej. „Dziękuję za przemiły wieczór. Fajnie by było to jeszcze kiedyś powtórzyć”. Myślisz sobie: „What the fuck?”. Eee no było miło, ale że co? Ja męża przecież mam. I myślisz, jak odpisać, żeby nie urazić, żeby nie przerwać tego miłego flirtu, ale też nie pójść za daleko. Dłonie mi się spociły. Odliczałam – 17 minut, po takim czasie mogłam mu odpisać nie wychodząc na jakąś wariatkę, która rzuca się na telefon po jego SMS-ie. „Też dziękuję. Może kiedyś”. Nie, a może lepiej: „Też dziękuję. Czemu nie?”. Ostatecznie poszło: „Też dziękuję. Może kiedyś będzie okazja”. No i okazja się trafiła, okazała się słowem kluczem. Bo po klikudniowej wymianie SMS-ów, w stylu „Co robisz?”, „Co słychać?”, „Jak mija ci dzień?”, „Wyspana?”, okazało się, że dostał awans i zaprasza na kolację.


Kobiety ... 

@Silny może jakaś audycja o tym? Co myślisz na ten temat?


Treść:

 

Zdradziłam. Jak wyglądałoby moje życie, gdyby nie ten romans?

Do tych wszystkich, którzy się zarzekają, że zdrady nie można wybaczyć, że nie można żyć razem po zdradzie – powiem wam: można. Ale nie jest to łatwe, zwłaszcza, gdy to ty zdradziłaś.

To była klasyka. Miałam 35 lat, poczułam się znowu jak kobieta, a nie jak matka, służąca i kucharka, bo dzieci już większe, bo czasu więcej dla siebie. Wyszłam z przyjaciółkami na babską imprezę, urodziny jednej z nich. A on był taki przystojny. Dzisiaj myślę, że uwiódł mnie już pierwszym spojrzeniem. Zatańczyliśmy, usiedliśmy na chwilę przy barze, a później, gdy koleżanki zaczęły się rozchodzić, zaproponował, żebyśmy jeszcze się razem pobawili, a on mnie odstawi do domu bezpiecznie. To nie było tak, że nie czułam niepokoju. Czułam i ten paradoksalnie kazał mi zostać. Głos jakiś powtarzał: „No przestań, czego się boisz. Nic się nie wydarzy, jesteś na to za mądra”. I nic się nie wydarzyło. Poza długą rozmową, wymianą numerów telefonów, kiedy myślałam, że przecież on i tak się nie odezwie.

Rano, na drugo dzień, wstałam jak na skrzydłach. Naładowana energią. Nawet nos na kwintę mojego męża mi nie przeszkadzał. W końcu nie pierwszy raz wstaje zły na cały świat. Trudno. Usmażyłam naleśniki na śniadanie, zrobiłam kakao, wiedząc, że ćwierkam jak nastolatka. Ale nie byłam w stanie nad tym zapanować, nikt też nie pytał o powód mojego dobrego humoru.

Wysłał SMS-a po weekendzie. W poniedziałek, po 14-tej. „Dziękuję za przemiły wieczór. Fajnie by było to jeszcze kiedyś powtórzyć”. Myślisz sobie: „What the fuck?”. Eee no było miło, ale że co? Ja męża przecież mam. I myślisz, jak odpisać, żeby nie urazić, żeby nie przerwać tego miłego flirtu, ale też nie pójść za daleko. Dłonie mi się spociły. Odliczałam – 17 minut, po takim czasie mogłam mu odpisać nie wychodząc na jakąś wariatkę, która rzuca się na telefon po jego SMS-ie. „Też dziękuję. Może kiedyś”. Nie, a może lepiej: „Też dziękuję. Czemu nie?”. Ostatecznie poszło: „Też dziękuję. Może kiedyś będzie okazja”. No i okazja się trafiła, okazała się słowem kluczem. Bo po klikudniowej wymianie SMS-ów, w stylu „Co robisz?”, „Co słychać?”, „Jak mija ci dzień?”, „Wyspana?”, okazało się, że dostał awans i zaprasza na kolację.

To nie jest tak, że rzucasz wszystko i lecisz. Ale przychodzi ten jeden moment, taka bardzo maleńka chwila, kiedy myślisz: „Uciekaj, daj sobie spokój, masz męża, dzieci”, ale udajesz, że nie słyszysz. Wolisz sobie wmówić, że to tylko kolacja, że do niczego przecież nie dojdzie, jednocześnie marząc o tym, żeby jednak doszło. Jesteś sztywna, spięta, ale on tak prowadzi rozmowę, że rozluźniasz się. Przestajesz myśleć o dzieciach, wyrzuty sumienia gdzieś uciekają, choć trzy razy wsiadałaś z powrotem do auta, nim weszłaś do restauracji. „Służbowa kolacja, mamy nowego klienta” – powiedziałam w domu.

A później miałam wyjazdy służbowe, potrzebowałam weekendu, żeby odpocząć od dzieci, nagle miałam się spotkać gdzieś w Polsce z dawno niewidzianą przyjaciółką, jeszcze ze szkoły średniej. W końcu ktoś we mnie zobaczył kobietę, nieobarczoną dwoma ciążami, porodami, niewycierającą nosa dzieciom i nieklepiącą kotletów na niedzielny obiad. Czułam się seksownie, kobieco, wiem, że byłam pożądana. To, jak na mnie patrzył, nie musiał nic mówić. Lubiłam się dla niego ubierać, kupować bieliznę, staranniej niż zazwyczaj układać włosy, robić makijaż.

Czy miałam wyrzuty? Nie chciałam wtedy o nich myśleć. Myślałam, że wszyscy są winni, tylko nie ja, że tak się stało. Najbardziej winny był mój mąż, który przestał mnie adorować, przestał już dawno patrzeć na mnie w taki sposób. Stał się taki codzienny, powszedni, jak nabyta rzecz, stała każdego dnia. Dzieci? Tłumaczyłam sobie, że dzięki temu romansowi jestem lepsza dla dzieci. Mam więcej cierpliwości, jestem szczęśliwsza, częściej się uśmiecham, mam ochotę pobawić się z nimi, poczytać książkę wieczorem, wyjść z nimi na basen. Jakby ten jeden świat podłączał mi akumulator do funkcjonowania w drugim.

Moja mama spytała, co się dzieje. „O co ci chodzi?” - spytałam lekko, choć ścisnęło mnie w żołądku. „Jesteś jakaś inna”. Zaatakowałam ją, że jak chodzę smutna to źle, jak szczęśliwa też źle. Że nikomu nie można dogodzić, a ja po prostu w końcu zadbałam o siebie. „Rozejrzyj się, ile tracisz” – powiedziała i wyszła niosąc na tacy ciasto i kawę – wpadliśmy do niej na niedzielny obiad i podwieczorek.

To wtedy moja wieża z kości słoniowej zaczęła trochę się kruszyć. „Dzisiaj nie mogę” – napisałam do niego. Nie wyszłam. Zostałam w domu. „Miałaś iść do kina” – powiedział mąż. „Chcę z wami posiedzieć”. Rozglądałam się. Mam dwójkę dzieci – fajnych, mądrych, coraz bardziej samodzielnych. Mąż grał z nimi w planszówkę, pomyślałam, jak dawno wspólnie nie graliśmy i nagle ogarnął mnie ogromny żal. To jego spytali, co będzie na kolację, jakby mnie nie było. „Co się stało?” - spytała córka, a łzy nie chciały przestać mi płynąć. Mogłam tylko wydukać, że ich kocham. To była trudna noc. Noc sam na sam ze sobą, robiącą rachunek sumienia. Nad ranem obudziłam męża. Choć on chyba nie spał. „Kochasz mnie jeszcze?” - spytałam. Teraz on płakał. Nie zasłużyłam na te łzy i na jego miłość. Przez pół roku byłam daleko, bardzo daleko. Teraz dopiero to zobaczyłam.

Podobno do zdrady nigdy nie powinniśmy się przyznawać. Powiedziałam mu wszystko od początku. „Kocham cię, przepraszam, zrozumiem, jeśli teraz spakujesz się i wyjdziesz”. Nie wyszedł. Przeniósł się na kanapę. To było upokorzenie, które musiałam przełknąć. Nie odzywał się. Ale też nie wyprowadził się. Nie naciskałam. „Spotykasz się z nim jeszcze?” – spytał w końcu. „Nie. Skończyłam to, zmieniłam numer telefonu” – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. „Możesz sprawdzać mi telefon” – dodałam. To on wyznaczał zasady, wiedziałam, że jeśli nie chcę go stracić, muszę sprawić, by znowu mi uwierzył. To nie było łatwe. Wstyd, strach, obrzydzenie – wszystko się w tobie miesza. Bo nagle rozumiesz, że to, co było dla ciebie najważniejsze, możesz stracić. Głupia? Że teraz dopiero to zobaczyłam. Nie mam nic na swoją obronę. Absolutnie nic.

Zaproponował terapię. To wtedy usłyszałam, że przez kilka lat byłam skupiona tylko na dzieciach, jego właściwie nie było. Każdą propozycję spędzenia wspólnie czasu zbywałam wymówkami – dziećmi, zmęczeniem, jego fanaberią. Miałam wrażenie, że stoję przed sądem, gdzie jestem oceniana za wszystkie krzywdy, gdzie nagle ktoś po latach rozlicza mnie z tego, jaka byłam… A później – później byłam tylko ja. Ja wracam do pracy. Ja staram się o awans. Ja muszę zadbać o siebie. Ja musze iść na siłownię, wyjechać z przyjaciółkami. Znowu nie było jego w moim życiu. Słuchałam tego, co mówił i chciałam uciec. Uciec i nie wracać, nie mierzyć się z tymi zarzutami. Dlaczego? Bo miał, k...a, rację. Naprawdę. Tu już nie było miejsca na korygowanie się, na przerzucanie winą. Tak, ja też mówiłam, że za mało się starał, że tak szybko ze mnie zrezygnował, że nie złapał mocniej za rękę, gdy widział, że się oddalam. "Pozwoliłabyś mi się zatrzymać?" - spytał. Nie pozwoliłabym.

Rok wspólnej terapii. Nie padliśmy sobie w ramiona. „Spróbujmy. Ale tylko ten jeden raz” – powiedział mi wtedy. Znowu zaczęłam w nim dostrzegać faceta, w którym się zakochałam, który mnie rozśmieszał, zabrał do kina i sam załatwił opiekę nad dziećmi, kupił bilety na mój wymarzony na koncert. A ja? Zmieniłam pracę. Mniej stresu, ta sama kasa, i więcej czasu dla rodziny, dla nas.

Oboje stanęliśmy na głowie. Zmierzyliśmy się z naszymi słabościami, z naszymi ułomnościami i nagromadzonymi przez lata pretensjami. I wiecie? Wyszliśmy z tej bitwy zwycięsko. Mam przy sobie kochającego mnie faceta, ojca moich dzieci, który dba o siebie, wygląda świetnie. Który zabiera mnie na romantyczny weekend. Jestem najszczęśliwszą kobietą pod słońcem. Kocham i jestem kochana. Czasami wracam do tego, co było. Już tak nie boli. Patrzę na to jak na lekcję. Kiedyś, pod koniec terapii spytałam, gdzie byśmy byli, gdyby to się nie zdarzyło. Na pewno nie w tym miejscu, w którym jesteśmy dzisiaj. Nie zawalczylibyśmy o siebie.

A on? Dobijał się jakiś czas, przyjechał do mojej pracy. Ale to był mądry facet. Wycofał się, zrozumiał. Za to mu dziękuję dzisiaj. Za to, że wtedy pokazał mi, że warto walczyć o siebie, a w efekcie o to, co dla mnie w życiu najważniejsze. Paradoks? Tak. Ale takie rzeczy się dzieją. Siedzę pod kocem. Pali się lampka nocna. Cały dom już śpi. A ja myślę, jakie mam szczęście. I łzy mi płyną z wdzięczności.

 

Edytowane przez IronHide
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piękna historia, wzruszyłem się, ahhh prawdziwa miłość naprawdę istnieje i przetrwa wszystkie przeciwności losu, nawet penisa kochanka w ustach małżonki!

 

Zrzucała na męża winę, nie brała odpowiedzialności za zdradę, dobrze, że chociaż się przyznała na koniec, że to ona zjebała. No ale ja i tak biorę sobie mocno do serca słowa, które nie raz w półżarcie słyszałem: "ARTEM, NIE ŻEŃ SIĘ!" 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

50 minut temu, IronHide napisał:

Miałam 35 lat, poczułam się znowu jak kobieta, a nie jak matka, służąca i kucharka, bo dzieci już większe, bo czasu więcej dla siebie.


No tak. Umęczona kobieta. Biedna. Mąż musiał zapierdalać w pracy, dbać pewnie o wszelkie męskie sprawy w domu, a biedna żona musiała sprzątać i gotować. Straszne ... 

 

50 minut temu, IronHide napisał:

Wyszłam z przyjaciółkami na babską imprezę, urodziny jednej z nich. A on był taki przystojny. Dzisiaj myślę, że uwiódł mnie już pierwszym spojrzeniem.


Hmmmm. No tak, mało jest atrakcyjnych kobiet, w których facet może się zakochać od pierwszego wejrzenia będąc w związku. Ciekawe jakby brzmiało "Uwiodła mnie pierwszym skinieniem małego palca".
 

 

50 minut temu, IronHide napisał:

To nie było tak, że nie czułam niepokoju. Czułam i ten paradoksalnie kazał mi zostać. Głos jakiś powtarzał: „No przestań, czego się boisz.


OOoo czyżby klasyczna potrzeba i popęd za emocjami? 

 

50 minut temu, IronHide napisał:

Ja męża przecież mam. I myślisz, jak odpisać, żeby nie urazić, żeby nie przerwać tego miłego flirtu, ale też nie pójść za daleko. Dłonie mi się spociły. Odliczałam – 17 minut, po takim czasie mogłam mu odpisać nie wychodząc na jakąś wariatkę,


Śmiechu warte.
 

 

50 minut temu, IronHide napisał:

To nie jest tak, że rzucasz wszystko i lecisz. Ale przychodzi ten jeden moment, taka bardzo maleńka chwila, kiedy myślisz: „Uciekaj, daj sobie spokój, masz męża, dzieci”, ale udajesz, że nie słyszysz. Wolisz sobie wmówić, że to tylko kolacja, że do niczego przecież nie dojdzie, jednocześnie marząc o tym, żeby jednak doszło.

 

Tyle sprzeczności w jednym zdaniu może wypowiedzieć tylko kobieta.

 

50 minut temu, IronHide napisał:

Czy miałam wyrzuty? Nie chciałam wtedy o nich myśleć. Myślałam, że wszyscy są winni, tylko nie ja, że tak się stało. Najbardziej winny był mój mąż, który przestał mnie adorować, przestał już dawno patrzeć na mnie w taki sposób.



Ciekaw jestem dlaczego przestał. Aaaa nie ... Jest potem w artykule. Zgadnijcie. No? Tak. Zgadza się ona też zaniedbała wszystko, ale to "mąż jest zawsze winny".

 

 

50 minut temu, IronHide napisał:

„Rozejrzyj się, ile tracisz”



To na nie nie działa. Póki tego nie stracą nigdy tego nie dostrzegą.


Schematy, logika kobiety jak na dłoni, żale pretensje i usprawiedliwienia, próba obarczenia faceta za zdradę, potem dodatkowo próba wykorzystania zdrady jako czynnika naprawiającego związek, sprzeczności w tylu zdaniach ...

Edytowane przez IronHide
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najbardziej drażni mnie u kobiet ta racjonalizacja ich postępowania. Wszystko, każde swoje działanie tak przeinaczą, tak wytłumaczą, że tak właściwie, to ktoś to czytający właściwie by powiedział, że nic się nie stało. Wszystko okraszone zbędnym emocjonalnym bełkotem. A że czekała 17 minut, a że jej się ręce spociły, a że była spięta, a że rozpięta. Jakieś pierd...nie. Patrzcie jakie biedactwo, waliła swojego starego po rogach, ale w sumie to przecież dzięki jej ofiarności to jej małżeństwo przetrwało, mało tego jest nawet lepsze niż wcześniej. 

Proponuję odznaczyć panią jakimś znaczącym orderem, choćby orderem za ofiarność i odwagę. A to przecież wszystko to wina jej faceta, bo zaniedbywał, bo nie zabiegał. Żałosne, totalnie żałosne.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak zwykle, cały świat / mąż winny tylko nie ona. Oglądałem kiedyś jeden odcinek z tych paradokumentalnych mózgotrzepów i była tam sytuacja że kobieta zdradziła faceta. Ogólny wydźwięk odcinka na końcu był taki, że ona nie zrobiła nic złego a to ten facet z którym się puściła jest zły. Do tego jej partner też jest be bo, uwaga, nie wybaczył jej tylko rzucił ją. Widzę że propagowanie zdrady wśród loszek jako czegoś dobrego trwa w najlepsze.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To takie wzruszające, życzę parze szczęścia na nowej drodze ich małżeństwa :wub:
A prawdziwemu mężowi co kocha mimo wszystko swoją żoneczkę radzę poszerzyć drzwi w domu by poroże się zmieściło ;) 

 

Cytat

Za to mu dziękuję dzisiaj. Za to, że wtedy pokazał mi, że warto walczyć o siebie, a w efekcie o to, co dla mnie w życiu najważniejsze.

Mam nadzieję, że mu się odwdzięczyłaś odpowiednio? :>

Baby i ich "logika", na wszystko znajdą wytłumaczenie i jeszcze sobie samej tak to przekręcą, że będą z tego dumne ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Takie artykuły są bardzo niebezpieczne, ponieważ podsycają przekonanie loszek o swojej niewinności zawsze i wszędzie.


Panowie, przyjęło się w kręgach białych rycerzy, że kobieta NIE PONOSI ODPOWIEDZIALNOŚCI!
Może prowokować burdy, atakować i wyśmiewać ale nie poniesie za swoje czyny i słowa odpowiedzialności (również społecznej), a spróbuj tylko się postawić, to białych rycerzy będzie na pęczki by "księżniczkę" ratować. I to powoduje, że loszki walą po rogach swoich mężów niemiłosiernie, bo i tak jego wina - zaniedbywał mnie! A taki poczciwy, dobry chłopina, tyra na zachcianki / samochód / wypady z nowym ogierem loszki. Często loszka płaci za kochanka pieniędzmi, które zarobił mąż! Biali rycerze honoru do siebie i swojego czasu za grosz nie mają. I takie tego skutki.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

Wolisz sobie wmówić, że to tylko kolacja, że do niczego przecież nie dojdzie, jednocześnie marząc o tym, żeby jednak doszło. Jesteś sztywna, spięta, ale on tak prowadzi rozmowę, że rozluźniasz się. Przestajesz myśleć o dzieciach, wyrzuty sumienia gdzieś uciekają, choć trzy razy wsiadałaś z powrotem do auta, nim weszłaś do restauracji. „Służbowa kolacja, mamy nowego klienta” – powiedziałam w domu.


Oj przestań samico, po co ta ściana tekstu? Nie wystarczyło napisać: "Miałam mokro w majtkach, był taki przystojny, że chciałam go zerżnąć"?

"okazało się, że dostał awans i zaprasza na kolację." - Dziwnym trafem zawsze w takich artykułach jest wzmianka o tym jak mężczyzna awansował w czasie flirtu z mężatką. Sam chyba zastanowię się nad podrywaniem mężatek, to doczłapię się stanowiska prezesa jakiegoś Banku/PKN ORLEN. 

"Czy miałam wyrzuty? Nie chciałam wtedy o nich myśleć. Myślałam, że wszyscy są winni, tylko nie ja, że tak się stało." - Typowe zachowanie większości kobiet. Nie są odpowiedzialne za konsekwencje swoich czynów. Wszystko zrzucają na mężczyznę. Okropny egoizm samicy. 

"Wolisz sobie wmówić, że to tylko kolacja, że do niczego przecież nie dojdzie, jednocześnie marząc o tym, żeby jednak doszło." - Zgrywanie świętojebliwej, takiej co nie jest łatwą kobietą. Ale pamiętaj, że nie jestem łatwa! - Hehe, spoko, skończyłaś pierdolić? To zerżnę Cię. I ruchają się jak króliki. 

" Podobno do zdrady nigdy nie powinniśmy się przyznawać. " 
CtEhLmvXYAAh6PA.jpg
- A może lepiej byłoby nigdy nie dopuścić do zdrady z naszej winy? Takie ukrywanie zdrady wcześniej czy później wyjdzie na jaw. 


Co do tego Happy Endu, to aż się posikałem ze wzruszenia. Taka cudowna zdrada niczym lek na uświadomienie jej jak zapomniała o swym kochanym mężusiu. Ważniejsze dzieci, ona sama, jej potrzeby, wyjścia z koleżankami. Mąż niech jebie w pracy na nasze utrzymanie, niech ogarnia dzieci itd. 

Dla mnie to głupia kurwa co puściła się z innym i głupio usprawiedliwia sobie swoją zdradę.

Dla jej męża szacunek za to, że w ogóle odważył się jej dać szansę. Wyczuwam, że też zrobił to po części dla swoich dzieci jako odpowiedzialny ojciec by nie miały rozbitej rodziny póki nie staną się dorosłe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdrada mężczyzny z uwagi na jego rolę reprodukcyjną i prawie stałą gotowość do seksu występuje jedynie na płaszczyźnie fizycznej, chyba, że gość się zakochuje i odchodzi od kobiety. Ale to pojedyncze przypadki.

 

Zdrada kobiety jest na płaszczyźnie emocjonalnej i fizycznej. Emocjonalnej, bo żeby kobietę zmotywować do seksu, trzeba stworzyć jej odpowiednie warunki, trzeba ją komplementować, dać prezent, zabiegać, stworzyć odpowiednią dla niej atmosferę do seksu. Dopiero wtedy kobieta decyduje się na seks z mężczyzną. Daje przyzwolenie. Kobieta nie ma psychiki mężczyzny, któremu wystarczy nieraz spojrzenie na zgrabny tyłek i już pełna gotowość.

Czyli wniosek jest prosty, zdrada kobiety jest bardziej naganna niż mężczyzny.

 

Obecnie sfeminizowane i w większości zlewicowane media na siłę usprawiedliwiają zdradę kobiety, sugerując, że to jej otoczenie jest winne, wszyscy tylko nie ona. A sama zainteresowana pokrętnie tłumaczy to jakimiś bzdurami, chwilowym oczarowaniem i jakieś tam pitu - pitu.

 

Jak się temu przyglądam, to nasuwa się wniosek, że społeczeństwa zachodnie zaczęły na potęgę preferować osoby niedojrzałe, nieodpowiedzialne, zboczone, zwichnięte psychiczne, z inną orientacją itd. Taki kult słabości. I nie można tego potępiać, trzeba to tolerować, mimo, że stanowi to społeczne odstępstwo od normy. 

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie to ten artykuł a bardziej list czytelniczki jest ....zmyślony - i nie chodzi mi tylko o wręcz literacką formę tej historii.

Jako że zmyślona - nie będę się do niej odnosił.

 

Tylko nie wiem po co portal WP opublikował taką "historyjkę"? Żeby usprawiedliwić zdradę kobiety, dać zielone światło do zdrad, dać przyzwolenie do zmiany ról społecznych (notabene już nastąpiły - kobieta na traktor a facet w domu z dziećmi i jakby nie było pozwalamy na to i chcemy tego: urlopy ojcowskie, walka o opiekę naprzemienną itd)? 

 

A może po to aby facet też przeczytał sobie i pomyślał: cóż taki ten dzisiejszy świat, trudno, zdradziła, muszę to wziąć na bary bo jestem odpowiedzialnym mężem i ojcem - dla dobra rodziny wybaczęPrzeczytał i dalej łożył na żonkę i jej zachcianki podczas gdy ona będzie wspominała cudowne chwile z nieznajomym. Może brakuje już facetów chętnych na małżeński sponsoring i artykuł ma zmiękczyć ich i tak stępione męskie wzorce?(które to piszący te słowa od jakiegoś czasu odbudowuje w sobie)

 

O co tu chodzi? Bo w prawdziwość tego listu nie wierzę.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, TPakal1 napisał:

Zdrada mężczyzny z uwagi na jego rolę reprodukcyjną i prawie stałą gotowość do seksu występuje jedynie na płaszczyźnie fizycznej, chyba, że gość się zakochuje i odchodzi od kobiety. Ale to pojedyncze przypadki.

 

Zdrada kobiety jest na płaszczyźnie emocjonalnej i fizycznej. Emocjonalnej, bo żeby kobietę zmotywować do seksu, trzeba stworzyć jej odpowiednie warunki, trzeba ją komplementować, dać prezent, zabiegać, stworzyć odpowiednią dla niej atmosferę do seksu. Dopiero wtedy kobieta decyduje się na seks z mężczyzną. Daje przyzwolenie. Kobieta nie ma psychiki mężczyzny, któremu wystarczy nieraz spojrzenie na zgrabny tyłek i już pełna gotowość.

Czyli wniosek jest prosty, zdrada kobiety jest bardziej naganna niż mężczyzny.

 

Ostatnio dokładnie w ten sam sposób tłumaczyła mi to... koleżanka :D Podjąłem drugą próbę rozmowy z samicą o ich naturze i tym co tutaj piszemy, znów dziewczyna wszystko przytakiwała i ze wszystkim się zgadzała, głównie za sprawą tego, że sama interesuje się trochę psychologią. Jest to przykład jak ja to mówię świadomej samicy - o większości spraw związanych z psychologią i biologią kobiety ona wie i jest tego świadoma (że kobietę trzeba zdominować, trzeba czasem opierdolić, że nie wolno dać sobie wejść na głowę itp.) Dla przykładu jest ona typem dziewczyny, która próbuje rządzić w związku i zdaje sobie sprawę, że to źle, że przez to jej związki się sypią i nawet wie, z czego to wynika - jej ojciec jest pantoflem, więc wyniosła złe wzorce z domu.

 

Ta koleżanka przyznała mi, że dla niej zdrada mężczyzny prawie nic nie znaczy i byłaby w stanie ją wybaczyć, gdyż wiedziałaby, że to zdrada na płaszczyźnie czysto fizycznej. Dodała, że z kolei u nich, kobiet, zdrada zawsze wiąże się z jakimś uczuciem dlatego w jej mniemaniu zdrada kobiety jest znacznie gorsza i na miejscu mężczyzn by nie wybaczyła takowej.

 

Aż byłem zdziwiony, że to mówi kobitka...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No faktycznie babka ogarnięta i szczera, ale to taka rzadkość jak kangur albinos. :)

Trzymaj z nią, to może coś ciekawego od niej wyciągniesz i nam tu napiszesz. :)

W bliższym związku z nią jednak ciągła walka o dominację. 

 

BTW, kobiety też rozwiązały dla nich bolesny temat, wizyt mężów w agenturach, uznając taką wizytę za zdradę mężczyzny, a to przecież czysta fizjologia. Ale wbijać faceta w poczucie winy, niech się korzy, niech przeprasza, mimo, że ostatni seks z panią małżonką był pół roku temu z uwagi na ciągłą przewlekłą migrenę. :)

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hm...  no właśnie ból głowy. Mężowi pierdoliła o bólu głowy, a z kochasiem całą kamasutrę przerobiła. Kto wie czy ten koleś przez ten okres romansu więcej razy jej nie przeruchał niż mąż przez swoje małżeństwo.   Smutne ale prawdziwe... 

Edytowane przez slavex
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 hours ago, Normalny said:

Tylko nie wiem po co portal WP opublikował taką "historyjkę"? Żeby usprawiedliwić zdradę kobiety, dać zielone światło do zdrad, dać przyzwolenie do zmiany ról społecznych (notabene już nastąpiły - kobieta na traktor a facet w domu z dziećmi i jakby nie było pozwalamy na to i chcemy tego: urlopy ojcowskie, walka o opiekę naprzemienną itd)? 

 

A może po to aby facet też przeczytał sobie i pomyślał: cóż taki ten dzisiejszy świat, trudno, zdradziła, muszę to wziąć na bary bo jestem odpowiedzialnym mężem i ojcem - dla dobra rodziny wybaczęPrzeczytał i dalej łożył na żonkę i jej zachcianki podczas gdy ona będzie wspominała cudowne chwile z nieznajomym.

 

 

Ja bym tak daleko nie szedł. Abstahując od tego czy list jest prawdziwy czy nie, wydaje mi się, że takie gówna są wypuszczane dla hajsu. Poruszają ineteresująca dla kobiet tematykę, a te wszystkie "zaniedbywane" będą robić odsłony, hajs za reklamy się sypie, a dodatkowo może coś jeszcze gdzieś przejrzą.

 

Wydaje mi się, że tyle.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 godzin temu, TPakal1 napisał:

 

 

Obecnie sfeminizowane i w większości zlewicowane media na siłę usprawiedliwiają zdradę kobiety, sugerując, że to jej otoczenie jest winne, wszyscy tylko nie ona. A sama zainteresowana pokrętnie tłumaczy to jakimiś bzdurami, chwilowym oczarowaniem i jakieś tam pitu - pitu.

 

Grozne zjawisko, daje się kobietom praktycznie wszelakie prawa, i uświadamia ich ze w razie ''W'' nie poniosą za to konsekwencji, to tak jakby dać małemu dziecku zapałki i wpuścić go do budynku pełnego słomy...Taka babka której wmówioną ze wszyscy na okołą są winni jej wmówionego cierpienia jest gorsza niz fanatycy islamscy...

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, white said:

No nie znam faceta, który jak się dowiaduje, że ma poroże, to proponuje terapię. Ale może tacy biali rycerze istnieją ;)

Są tacy, czasem obwinaja jeszcze siebie, wybaczają ale po paru latach następuje otrzezwienie - samiec chce to zakończyć i (zaakceptowal nawet 2 dziecko ktore bylo owocem zdrady) kalkuluje ze mu się nie opłaca - zdrada = rozstanie jak najszybciej end of fucking story! 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Assasyn napisał:

Grozne zjawisko, daje się kobietom praktycznie wszelakie prawa, i uświadamia ich ze w razie ''W'' nie poniosą za to konsekwencji, to tak jakby dać małemu dziecku zapałki i wpuścić go do budynku pełnego słomy...Taka babka której wmówioną ze wszyscy na okołą są winni jej wmówionego cierpienia jest gorsza niz fanatycy islamscy...

Smutne jest to, że żyjemy w kulturze gloryfikującej kobietę, bezkrytycznie w pełni akceptującej jej każde zachowanie, nawet najgłupsze, które jeszcze może stać się wzorem do naśladowania dla innych kobiet. Totalna paranoja.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.