Skocz do zawartości

Dowiedziałem się, dlaczego jestem zły! :)


Dobi

Rekomendowane odpowiedzi

Od dawna moi starzy są przeciwko mnie. Już się do tego przyzwyczaiłem. Nie ma co wnikać. To nie miejsce na gorzkie żale.

Ostatnio dowiedziałem się, dlaczego jestem zły i że to ja zniszczyłem moje małżeństwo, a oni teraz muszą dbać o ex "bo to ich córka" i muszą zajmować się wnuczką, bo jest taka fajna i w ogóle (ale nie pomogą dziecku, aby mogło mieć ojca - bo po co?)

 

Zniszczyłem swoje małżeństwo, bo UWAGA! chciałem rządzić! :D 

 

Taką oficjalną wersję moi starzy przedstawiają światu. Wiem to z pewnego źródła.

Chciałem rządzić, a facet ma chodzić do roboty, przynosić żonie grzecznie pieniądze i nic nie gadać :D 
Chyba nawet stary przedstawia taką wersję.

Ręce mnie opadli :D 
Jak żyć?

 

 

Taką wersję przedstawili mojemu kumplowi, który coś tam u nich robił. Sam zaproponował, że wybada, co starzy mówią naprawdę. Oni znają jego i jego całą rodzinę, ale nie wiedzą, że mam z nim stały kontakt.
Kumpel stwierdził, że przez tę ich gadkę mocno się wkurwił, bo niedawno sam się rozwiódł przez to, że jego ex chciała rządzić, a teraz takich rzeczy się dowiedział.

Teraz jeżdżą po całej rodzinie i opowiadają jaki to ja jestem zły, bo chciałem rządzić. No chciałem i chcę. Nigdy nie pozwalałem na to, aby baba mi na głowę weszła. Jeśli babie się na to pozwoli, to wejdzie i jeszcze nasra. Tak nie może być. Jeśli baba rządzi w domu, to robi się z tego burdel.

Ja już dawno mówiłem, że moi starzy mają szczęście, że ich rodzice już nie żyją. Gdyby żyli, to natychmiast przyjechaliby do nich i tak by im wpierdolili, że szybko by zrozumieli, co to jest syn, a co to znaczy była synowa.
Swoją drogą... z opowieści wiem, że w domu ojca rządził dziadek twardą ręką. U matki dziadek zmarł dość wcześnie, gdy ona miała jakieś 9 lat i pewnie stąd to spierdolenie. Babcia musiała wszystko ogarniać, a czasy były ciężkie. No i kobieta dała sobie radę i wychowała 7 córek.

Nigdy ich nie słuchałem i zawsze szedłem własną drogą. Teraz jestem tym złym, a brat - ideał :D No i niech tak zostanie. Wolę żyć w zgodzie z własnymi przekonaniami niż ciągle lizać wszystkim dupę.

Jest jeszcze parę spraw, które mnie zastanawiają, ale na większość chyba już znam odpowiedź :)

Chciałem się tylko pochwalić, że zostałem oskarżony o to, że nie postępuję zgodnie z kodeksem białego rycerza. Dla mnie to dobrze ;) 

  • Like 25
  • Dzięki 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Dobi napisał:

Zniszczyłem swoje małżeństwo, bo UWAGA! chciałem rządzić! :D 

(...)
Chciałem rządzić, a facet ma chodzić do roboty, przynosić żonie grzecznie pieniądze i nic nie gadać :D

 

Do tego nie trzeba małżeństwa - wystarczy związek - masz być mechanikiem, informatykiem, hydraulikiem, kanalarzem, umieć tańczyć, śpiewać, klaskać uszami i to wszystko 24 h na dobę no i oczywiście - płacić.

Jak rządzisz - tyran.

Nie rządzisz - pipka.

Kwadratura koła :D

 

Pamiętacie to durne hasło jednego z banków - "facet musi być jak bank - ma zarabiać"?

Tylko k.rwa zapomnieli dopisać "na siebie"

;)

  • Like 15
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu, Dobi napisał:

Zniszczyłem swoje małżeństwo, bo UWAGA! chciałem rządzić! :D 

 

Kryste Panie ! :D

 

Wiesz co Bracie, nie wiem, czy mam się śmiać, czy płakać ?

 

Najgorsze jest, że Twoi rodzice w to wierzą, zwłaszcza Twój ojczulek. Niepojęte dla mnie jest to, że według niech powinieneś być potulnym pizdeuszem bez własnego zdania. Przecież to zakrawa o patologię. W moim aktualnym miejscu zamieszkania żyje sobie rodzina, w której panował identyczny układ, i skończyło się tym, że chłop po prostu nie wytrzymał. Pewnego dnia wracając z roboty, kupił sobie browca, i około 300 metrów od domu się chłopina powiesił na przydrożnym drzewie. Nawet browca nie był w stanie dopić...

 

A żonka ? Nowego kochasia się przygruchała w przeciągu miesiąca od śmierci męża i miłość na całego !

 

Jeżeli facet pozwoli sobie wejść na głowę, to jest już na przegranej pozycji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę mnie zastanawia takie "uzasadnienie", ale oni tak mają. Jak nie ma do czego się przypierdolić, to zawsze coś wymyślą.

Oni uważają, że zawsze to ja jestem zły i winny wszystkiemu....

Aaa zapomniałem dodać. Razi ich jeszcze to, że teraz mieszkam sam. Nie wiem, w czym to im przeszkadza. Tym bardziej, że od dawna nie utrzymuję z nimi żadnego kontaktu. Jak dzwonią, raz na pół roku, to każę im wypierdalać. Ostatnio matka była w maju. Przyszła z moim bratem na moje imieniny i nie chciałem już robić wioski przy jego dzieciach. Gdyby przylazła sama, usłyszałaby to, co zawsze - wypierdalać! :D


O powadze sytuacji niech świadczy fakt, że według opinii mojego prawnika, gdyby rodzice byli świadkami na mojej sprawie rozwodowej, to wszystko wyglądałoby inaczej. Wiedzą bardzo dużo na temat ex i jej rodziny. Mój prawnik mówi wprost, że gdyby oni zeznawali, to córka mieszkałaby ze mną, bo ex się do tego zupełnie nie nadaje.
Sami wybrali. Teraz nawet gdyby się nawrócili, to i tak wielu rzeczy zmienić nie można, więc niech wypierdalają do swojej "córki" :) 

Mówiąc krótko - moi starzy swoim postępowaniem załatwili dla ex wysokie alimenty, a dziecku zgotowali traumę na całe życie.


Może trochę za blisko nich mieszkam, ale okien nie widać, więc spoko ;) I tak mają zakaz przyłażenia do mnie. Jak mają sprawę, to niech przekazują przez brata.

Edytowane przez Dobi
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Dobi napisał:

Od dawna moi starzy są przeciwko mnie. Już się do tego przyzwyczaiłem. Nie ma co wnikać. To nie miejsce na gorzkie żale.

Ostatnio dowiedziałem się, dlaczego jestem zły i że to ja zniszczyłem moje małżeństwo, a oni teraz muszą dbać o ex "bo to ich córka" i muszą zajmować się wnuczką, bo jest taka fajna i w ogóle (ale nie pomogą dziecku, aby mogło mieć ojca - bo po co?)

 

 

Jeżeli chcesz w życiu zrobić coś większego formatu, masz swoje własne cele do których dążysz(bo marzenia są nie mierzalne, zamień to na cele), masz swój świat który jest lepiej zbudowany od Twoich przyjaciół, zaczynasz działać i przynosi Ci to rezultaty. To zawsze, nawet Twoja własna rodzina jeśli też w tym nie uczestniczy, będzie:

- najpierw się z Ciebie śmiać;

- potem będą Cię ignorować;

- a gdy zobaczą że dajesz radę a oni dalej gniją w swym życiu będą z Tobą walczyć.

I wtedy będziesz musieć odciąć pępowinę od tych którzy Cię blokują raz na zawsze...

Tak jest ze wszystkim od życia zawodowego(prac/firmy), pasje, po rodzinę... bo każdy kto sam zjebał swoje życie, nie chce aby inni mieli więcej niż on osiągnął. Bo wtedy sami sobie podświadomie zdadzą sprawę że są zerami.

Może nie napisałem tego tak ładnie i składnie jak niektórzy tutaj, bo jestem jeszcze w dość młodym wieku i brak mi doświadczenia przechodzenia przez takie sprawy jak wy, ale patrząc po Twej sytuacji nadejdzie wkrótce ten dzień że niczym w matrixie będziesz musieć zdecydować. Czy chcesz mieć tą rodzinę w swoim życiu czy ograniczyć kontakt do symbolicznych okazji typu święta...

Edytowane przez Krzysiek1991
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Dobinapisze tak :

Ja po rozwodzie też miałem trochę pretensji do moich starych bo przez nich nie postawiłem przy rozwodzie w wielu kwestiach jasno sprawy,  a oni właśnie  tak mnie lekko rozmiękczali na rzecz kompromisów z których teraz gówno wynika i wiem że dałem ciała niestety.

Jednak po pewnym czasie zrozumiałem że nie ma co z nimi dyskutować bo oni mnie nie zrozumieją i nie zrozumieją tez współczesnych realiów relacji damsko-męskich .  To szczególnie dotyczy mojego ojca który większość swojego życia spędził w PRL, a wtedy jak wiemy to było inaczej.

Jak sobie sam uświadomiłem, że nic nie da mi dyskusja z nimi o sprawach porozwodowych to mi lepiej , chociaż i tak nie mam komu się wygadać.

 

Tobie radze to samo. Masz wciąż sporo emocji w tej sprawie i pewnie nie łatwo jest to odpuścić z dnia na dzień , ale jak nie będziesz się wnerwiał i nakręcał sam wewnętrznie to wygrasz na tym ty jako ty przede wszystkim, a to tu chodzi. Nie masz wpływu na ich ocenę i działania. To jest bazowa kwestia, która powinna Ci pozwolić uwolnić się od tego.

Nie nawracaj nikogo z nich. Nic to nie da , zmień jedynie swoje nastawienie, z czasem będziesz mniej o tym mówił, pisał i dyskutował - weźmiesz to jako stan istniejący.

Powodzenia

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja na szczęście odzyskałem całą swoją rodzinę, bo rozwód był ewidentnie z winy Ex - skurwiła się po 17 latach małżeństwa...

Ale wcześniej to nie było takie oczywiste, i nie zawsze wszyscy stali za mną murem ....

Teraz tak, mam 100% poparcia , a z Ex nikt nie chce gadać.

 

Natomiast mój dobry kumpel ma calutką SWOJĄ rodzinę przeciwko sobie, i to już od 15 lat.

Fakt, ze w jego przypadku to on zostawił swoją żonę dla jakiejś głupiej dziwki.

Ale od kilkunastu lat ma nową żonę (dziwka go zostawiła, na drugi dzień po tym jak stracił pracę...STANDARD! ) , z nową żoną ma dzieci itp.

Ale jest i tak ciągle "niedobry", a jego Ex "jest super", i ma świetne kontakty z jego rodziną...

 

To jest bardzo wkurwiające, gdy własna rodzina bierze stronę obcej jakby nie było, baby...

 

Ostatnio tak się zresztą zastanawiałem , z czego wynika AŻ TYLE GŁUPOTY i KŁAMSTWA (co do prawdziwej natury kobiet) , przekazywanej synom przez swoje matki...?

Może nasze matki myślą, że naprawdę istnieją "porządne" kobiety...?

Że trzeba być tylko dobrym, miłym, uczynnym....jednym słowem - frajerem ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pojebane to wszytko.

U mnie starzy też mają jakieś chore rozumowanie: ja jestem kawał chuja, cham i gbur (oczywiście żadna Cię nie chce bo jesteś niemiły dla dziewczyn i nie biegasz za nimi!:rolleyes:) a mój starszy braciszek to po prostu cud i miód - prawdziwy mężczyzna i ukochany syn, a jego żonka to ahhhh i ohhhh (nie znalazła dobrej partii do 30, więc hajtła się z kilka lat młodszym białorycerzem z braku laku, tak to widzę po jej integracji z naszą rodziną - dla mnie prawie obca osoba, nie stara się)

Synowa rzecz święta, słowa złego nie można powiedzieć bo hurr durr wielka miłość - w co szczerze wątpię 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za ciekawie nie macie Bracia, skoro najbliższa rodzina jest przeciwko Wam.

 

U mnie takiego ciśnienia nie ma. Ojciec ma wyjebane na to, że aktualnie mam takie podejście do ewentualnego związku, mało tego ja podświadomie czuję, że sam chętnie by się znalazł na moim miejscu i chciałby mieć ten sam "problem" co ja :D

 

Mamuśka jak to kobieta, teksty w stylu "No wiesz synku, teraz jesteś młody i możesz się wyszaleć, no ale w końcu przyjdzie taki czas, że BĘDZIESZ musiał sobie znaleźć kobietę i założyć rodzinę". A dupa tam ! Ja nic nie muszę, mogę tylko i wyłącznie chcieć.

Edytowane przez Przemek1991
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie założyłem tego tematu po to, aby się pożalić. Chciałem tylko pokazać, że w niektórych kręgach bycie mężczyzną jest niemile widziane. Nawet nie samcem alfa, tylko takim zwykłym facetem. Trzeba być pizdusiem podporządkowanym swojej żonie i mamusi, a wtedy będzie dobrze. Tia..

Ja już dawno postanowiłem, że jeśli nie zachowają się podczas sprawy rozwodowej tak, jak trzeba, to zerwę z nimi kontakt - no i to zrobiłem. Nie mam zamiaru utrzymywać kontaktu z ludźmi, którzy chcieli mnie jeszcze bardziej upierdolić, choć sami znają całą prawdę. Żeby było jasne - ja niczego nie odwaliłem, nie miałem nikogo na boku, dbałem o żonę i córkę jak mogłem... ale mąż to nie rodzina - i spierdoliła do matki.

Oni zawsze mnie hamowali. Zawsze byli przeciwko moim pomysłom nigdy realnie mi nie pomogli. To już obcy ludzie oferowali pomoc - rodzice kobiet, z którymi się spotykałem. Do wszystkiego doszedłem sam i jestem z tego dumny. Nawet na głupi kurs spawacza nie chcieli mi pożyczyć kasiory (wówczas nie było żadnej roboty w moim regionie, ale wiele film potrzebowało spawaczy, więc robota pewna i raz dwa bym im kasę zwrócił). Zamiast tego sfinansowali taki kurs bratu - "bo jak czasami będzie trzeba rurkę na działce przyspawać, to się przyda".
Nie chcieli pomóc, to poszedłem do PUP i przyznali mi kurs na uprawnienia SEP "E". Dzięki temu znalazłem pierwszą pracę, a z kolejnymi nie było już żadnego problemu ;) Na opłacenie studiów wystarczało :D 

Także ten - jestem przyzwyczajony do takich zachowań.

Teraz starzy mają do mnie pretensje o to, ze złożyłem apelację od wyroku - "bo synowa się stresuje". Chuj ich obchodzi moje życie. Mogę zdychać z głodu. Ważne, żeby obca baba miała dobrze.
Wielokrotnie gadali: "oddaj jej działkę, oddaj jej wszystko, czego ona chce, bo ona się stresuje". Tia... to niech mi najpierw kupią inną, to mogę się zamienić ;)

Teraz żyję sobie sam i naprawdę jest dużo lepiej. Nie ma ciągłego napierdalania. Nikt się mnie nie czepia. Nikt nie ma do mnie o nic pretensji, bo coś zrobiłem albo czegoś nie zrobiłem. Sam decyduję o wszystkim.

Chcą oddać cały majątek bratu - proszę bardzo. Ja i tak te pieniądze zarobię :D I tak na nic nie liczyłem. Gdybym coś dostał, to fajnie, ale traktowałbym to jak wygraną w Lotto, a nie jak coś, co mi się należy. To jest ich kasiora i mogą robić z nią to, co tylko chcą. To są dorośli ludzie. Nawet nie mam pretensji o to, że tak wielbią brata. Wolą słodkie pierdolenie zamiast prawdy - ich wybór ;) Mnie nigdy na tym nie zależało, choć nawet brat mówił o tym, że jak będę miły dla starego, to coś tam mi da.... w dupie to mam. Jako prawdziwy mężczyzna sam potrafię o siebie zadbać i niczyja pomoc nie jest mi potrzebna :D
Kiedyś obiecali, że dadzą mi mieszkanie... jak zwykle zmienili zdanie bo coś tam. Chuj - kupiłem własne :D Nie będę nikogo prosił. Mam swoje i nikt mi nie będzie truł dupy, że coś dostałem, że mam być miły, że mam się podporządkować.

Kiedyś wkurwiało mnie to, że starzy nawet nie powiedzą nic ex. Wpierdalają ciastka na urodzinach mojej córki i nawet nie powiedzą jej, aby pozwoliła mi spędzić urodziny z własnym dzieckiem. Pod drzwiami musiałem dać córci prezent. Nikt nie zareagował. I oni uważają, że robią dobrze... No mają prawo.

Jak to mówił kierownik naszej mafii - świata nie zmienisz, ale możesz zmienić siebie :) Ja już zmieniłem i pracuję nad sobą nadal.

Jakiś czas temu matka próbowała zrobić ze mnie chorego psychicznie. Chciała pójść ze mną do psychologa - no spoko. Porozmawiał z nią, ze mną, później ze starymi i znowu ze mną. Znalazł problem - w nich :D Sam powiedział, że póki trwa sprawa rozwodowa, to lepiej jest zachowywać z nimi jakieś przyzwoite relacje, aby nie poleźli zeznawać przeciwko mnie... a później najlepiej w ogóle nie kontaktować się z nimi. Po co? - Żeby się wkurwiać? Przecież jestem dorosły i samodzielny :D

Edytowane przez Dobi
  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest kiepskie, ale będę się martwił wtedy, kiedy tak zrobią. Szczerze nie radzę im żądać ode mnie jakiejkolwiek kasy.

 

Na szczęście matka już mówiła, że była u adwokata, aby dowiedzieć się, jak można mnie wydziedziczyć :D Zatem jakiś tam argument do obrony by był.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Dobi, mam podejrzenie, że Ty się nigdy do końca nie otworzyłeś przed swoimi starymi...

A pamiętaj, że Twoja Ex jest z pewnością mistrzynią manipulacji, jak każda baba...

 

Ja też przez wiele lat uważałem ,że przecież rodzicom nie muszę się "spowiadać" ze swoich małżeńskich problemów, bo i tak powinni być po mojej stronie.

Nieprawda - bo Ex napierdalała im na mnie non-stop, a ja wszystko tłamsiłem w sobie....nie skarżyłem się na nią...uważałem wręcz, że to byłaby NIELOJALNOŚĆ....narzekać na swoją żonę...

 

Ale w końcu wygadałem się porządnie matce, ona przekazała co nieco ojcu, no i odzyskałem swoją rodzinę dla siebie na 100%.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@slavex - Sami to powiedzieli. Tzn. matka. Niech robi, co chce :D
Kiedyś stary mówił mi, żebym zabrał swoje rzeczy z jego mieszkania, bo jak nie, to je wypierdoli. Odpowiedziałem krótko - wypierdol. Parę z nich by mi się jeszcze przydało, ale nie chce mi się do nich łazić. Wolę kupić nowe.

 

@RedBull1973 - Miałem podobnie, jednak reakcja starych była inna. W momencie zawiśnięcia sprawy rozwodowej wiedzieli wszystko, nawet od ex i przy mnie mówili, że z nią jest coś nie tak. Znali wszystkie szczegóły. To jest po prostu taki typ, że musi napierdalać na mnie i tyle. Myślę, że znam źródło problemu i tkwi ono w matce... ale nie będę jej prostował na stare lata. Spierdoliła to, co mogła. Teraz mam ich w dupie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zawsze powtarzam, że nikt nigdy nie powinien się mieszać do spraw między małżonkami. No może wyłączywszy zagrożenie życia, ale wtedy wzywa się Policję.

Z mojej rodziny tylko brat zachował się neutralnie, dzięki temu do dziś utrzymujemy w ogóle jakiś kontakt. Nigdy nie byliśmy szczególnie blisko, dzieli nas dekada, ale zawsze mogliśmy na siebie liczyć. Przynajmniej na zasadzie: Nie szkodzić.

Moi rodzice nie tyle stanęli przeciwko mnie, co ZA moją córką, ich jedyną wnuczką. Mają krejzi koko na jej punkcie, ale to nie jest powód żeby rozdeptywać po drodze syna.

Prosiłem żeby nie mieszali się do moich spraw, ale bezskutecznie. Sytuacja popierdoliła się skutecznie, w rezultacie rodzina zebrała ciosy, po których już się nie pozbierała. Kilka lat temu ojciec zmarł na raka trzustki, a ja dowiedziałem się, że to moja wina. Nie całego życia chlania, tylko moja.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj @DobiDobi, jak mogłeś być tak podły, przez Twoje próby rządzenia Ex strasznie sie stresowała i miało to odbicie na dziecko. 

 

Pojebana sytuacja, ale jest jeden plus tej sytuacji: jesteś w 100% pewien na czym stoisz z rodzicami. Na Twoim miejscu ucialbym całkowicie kontakt z nimi, a gdyby zaczynali otwierać paszczę by coś powiedziec to "Nie gadam z Wami, zamknąć ryje". 

Powodzenia w sprawie z córka. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moi też twierdzą, że dbają o wnuczkę...

Tylko oni widzą to inaczej. Nie rozumieją tego, że teraz dbają przede wszystkim o ex. Z wnuczką mieliby kontakt, jeśli tata by miał. A tak - stracili syna i nie mam zamiaru niczego naprawiać, bo naprawdę mam to w dupie. Pokazali, jakimi są skurwielami i dziękuję.

Nikt nie powinien się wpierdalać pomiędzy dwoje ludzi - racja. W moim przypadku ex leciała na skargę do swojej matki: "On na mnie krzyknął!" - "No to jest straszne, weź rozwód".
Później leciała z tym samym do mojej - "On jest taki sam, jak ojciec - weź rozwód".

Jestem przekonany, że gdyby moi starzy zachowywali się inaczej, to do rozwodu mogłoby w ogóle nie dojść. Ale ex miała pełne wsparcie, z każdej strony utwierdzali ją, że to ja jestem zły, wiec jest, jak jest ;) 

To nie gorzkie żale, tylko opis sytuacji ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niech sobie robią, co chcą.

 

Z doświadczenia wiem, że zawsze, absolutnie zawsze jest tak, ja to przewiduje. Oni muszą sami się przekonać, bo ja jestem głupi, nie znam się... Jak sprawdzi się to, o czym im mówiłem wielokrotnie, to ja znowu po raz kolejny powiem: "a nie mówiłem? A oni odpowiedzą: "nic nie mówiłeś" ;) No standard od wielu lat.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Dobi u mnie jest trochę inaczej. Według mojej matki jestem zły i niedobrym synem, bo mam swoje zdanie i nie pozwalam jej sobą sterować. Do tego mam według niej głupią pasję, bo nie zarabiam na niej i mam czelność nie oddawać jej swojej wypłaty (według niej jestem jej dużo winny za wszystko co dla mnie zrobiła... dużo = powinienem jej dać pieniądze na X / Y / Z). Oczywiście praca którą wykonuję też jest be, bo nie zapierdzielam od poniedziałku do piątku i potrafię mieć 5 dni wolnego i tutaj już ją ogarnia szał z tego powodu. Dla niej najlepiej by było, żebym harował od poniedziałku do soboty i tylko w niedzielę odpoczywał. Oprócz tego zauważyłem, że szlag ją trafia kiedy jestem po prostu radosny i uśmiechnięty i wtedy wielokrotnie potrafiła jechać tekstami oburzenia "I co się tak cieszysz?!".

 

Reasumując: według mojej matki inne dzieci są lepsze a jej się trafił akurat kiepski. Dodam, że nigdy nie wpakowałem się żadne kłopoty, nałogów nie mam, swoim zachowaniem i podejściem do życia wyrobiłem sobie dobrą reputację i to ludzie z poza rodziny potrafią mnie pochwalić albo docenić ale nie matka. Z ojcem co prawda widywałem się rzadko ale nigdy nie próbował podciąć mi skrzydeł, niczego ode mnie nie żądał i potrafił być ze mnie dumny. Ot taka różnica. W sumie kiedyś mi było przykro, że moja rodzicielka uważa mnie za takiego paskudnego syna. Potrzebowałem dużo czasu aby przestać przejmować się jej gadaniem ale uwierz, bardzo dużo mi to dało.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja się nie przejmuje gadaniem starych. Wielokrotnie mieli ból dupy przez to, że nie pozwalam jm sterować swoim życiem :D

 

Nawet niedawno, gdy już miałem żonę, stara bóldipiła, że ja gdzieś inwestuje pieniądze, a jej nic nie mówię i ona nic nie wie. No normalne to nie jest ;) I tak nic nie wie, niech sobie pogadada.

 

Ale żeby skarżyć się komuś, że 32 letni syn, który ma własną rodzinę, inwestuje gdzieś kasę i nie mówi nic o tym matce? No to normalne nie jest. Nic nie powiedziałem na ten temat.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.