Skocz do zawartości

Dyskryminacja mężczyzn zgodnie z prawem


Dobi

Rekomendowane odpowiedzi

W Polsce dyskryminacja mężczyzn jest legalna, jest wręcz prowadzona przez UWAGA! Pełnomocnika Rządu do spraw Równego Traktowania.

Już wyjaśniam, o co chodzi.
W latach 2011 - 2014 funkcję tę pełniła Pani Agnieszka Kozłowska-Rajewicz. Pewnego dnia za pośrednictwem Ministra Edukacji Narodowej przekazała do dyrektorów placówek oświatowych oraz do kuratorów oświaty pismo nr BPRT 223-14(6)/13 14/MP z dnia 25 marca 2014 roku, w którym stwierdza, co następuje:
"Szkoła oraz przedszkole mają prawo odmówić ojcu kontaktu z dzieckiem poza godzinami wyznaczonymi przez sąd, nawet w sytuacji posiadania przez ojca pełni władzy rodzicielskiej".
Twierdząc przy tym, że jest to stanowisko Ministra Sprawiedliwości.

Ciekawostkę stanowi fakt, iż w odpowiedzi na interpelację nr 15395 z dnia dnia 27 marca 2013 Odpowiedź podsekretarza stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej ‐ z upoważnienia ministra pisze wprost:

"Należy podkreślić, że zarówno kurator oświaty, jak i dyrektor szkoły/przedszkola nie są organami właściwymi do interpretowania przepisów prawa dotyczących Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, jak i konkretnych postanowień sądów, m.in. w zakresie prawa lub jego braku do uzyskiwania przez danego rodzica informacji o dziecku czy wydania mu ze szkoły/przedszkola dziecka pod opiekę. Tym samym kurator oświaty nie jest uprawniony do wydawania decyzji/opinii w powyższym zakresie. Organem właściwym jest dany sąd, autor treści postanowienia, do którego powinien wystąpić rodzic. Natomiast w zakresie wykonywania postanowień sądu należy zwrócić się do organów, które mogą je egzekwować."


Tak wygląda równe traktowanie w państwie polskim.

Fakty są takie:

- Dyrektor placówki oświatowej nie ma prawa do interpretacji i egzekucji postanowień sądów;

- Dyrektor nie ma prawa przetrzymywać dziecka wbrew woli rodzica;

- Władzę rodzicielską sprawują rodzice i dyrektor nie ma prawa w nią ingerować;

- Dyrektor nie ma prawa rozstrzygać, który z rodziców ma rację. Jeśli jeden z nich nie zgadza się na to, aby drugi odbierał dziecko, to tylko sąd może tego zabronić.

- Dyrektor ma obowiązek przestrzegać zapisów statutu. Zgodnie z rozporządzeniem Ministra Edukacji, placówka oświatowa powinna mieć procedurę przyprowadzania i odbierania dziecka oraz upoważniania do tego osób trzecich. W większości zgoda na upoważnienie do odbierania dziecka musi być podpisana przez oboje rodziców.

- Pismo Pełnomocnika wprost dyskryminuje ojców. Z jego treści wynika, że dyrektor może odmówić ojcu wydania dziecka, ale nie wspomina nic o matce. Zatem jeśli dziecko mieszka na stałe z ojcem, to zgodnie z tym pismem, matka może odbierać je w dowolnym momencie;

- Zgodnie z art. 211 KK przetrzymywanie osoby małoletniej wbrew woli osoby powołanej do opieki jest przestępstwem zagrożonym karą do 3 lat pozbawienia wolności.


To tylko jeden z przykładów, gdzie dyskryminacja została usankcjonowana prawnie. Piszę o tym dlatego, że ten problem mnie dotyczy. W skrócie: ex wyznaczyła sobie do odbierania mojej córki swoich rodziców, dyrektorka przyjęła to upoważnienie i twierdzi wprost, że nie mam prawa widywać się z własnym dzieckiem w przedszkolu ani go odbierać. Upoważnienie zostało przyjęte przez dyrektorkę pomimo braku mojego podpisu (czego wymaga regulamin przedszkola), a nawet pomimo mojego sprzeciwu i odwołania upoważnienia zgodnie z obowiązującymi przepisami.
Dyrektorka twierdzi wprost, że nie jestem upoważniony do odbierania własnego dziecka z przedszkola, bo kontakty z dzieckiem są w innych godzinach. Zaraz, zaraz. Jak to? Ojciec nie jest upoważniony do odbierania własnego dziecka? - Jak to? To kto ma upoważnić ojca?
Mimo wszystko uważa, że upoważnione osoby (rodzice ex) mają prawo odbierać moje dziecko, bo ex ich upoważniła. - To postanowienie sądu jest już niepotrzebne? Oni nie muszą mieć postanowienia sądu, że mogą w ogóle kontaktować się z moim dzieckiem?

 

Próbowałem z tym walczyć, ale nic to nie dało:

- prezydent miasta twierdzi, że nic się nie stało, bo dziecko mieszka z matką, wiec ona decyduje o wszystkim;

- Kurator Oświaty zasłania się pismem od pełnomocnika;

- Prokurator nie widzi problemu w tym, że dyrektor uniemożliwia ojcu kontakt z dzieckiem i wydaje je obcym osobom, choć upoważnienie zostało podpisane tylko przez matkę mi odwołane przez ojca zgodnie z obowiązującymi przepisami;
- Sędzia, który rozpatrywał zażalenie na odmowę wszczęcia śledztwa przez prokuraturę także nie zauważa niczego złego w postępowaniu dyrektora.


Pozostaje pisanie skarg do:
- Ministra Sprawiedliwości;

- Prokuratury Generalnej;

- Pełnomocnika do spraw Równego Traktowania;

- Posłów;

- Rzecznika Praw Dziecka;

- Rzecznika Praw Obywatelskich...

a jak to nic nie da, to dalej. W końcu łamane są tutaj podstawowe prawa człowieka, szereg obowiązujących przepisów, konwencji międzynarodowych i prawa konstytucyjne.

Wiem, że ten sam problem dotyczy w skali kraju bardzo wielu osób. Tam, gdzie dyrektorzy są normalni - nie ma z tym żadnego problemu - matka ma przynieść upoważnienie podpisane przez ojca, albo sama może odbierać dziecko. Jak nie przyjdzie, to odbierze je ojciec.
Jeśli dyrektor jest idiotą, to czasami znajduje się w miarę rozsądny prezydent miasta albo wójt, który ukróci swawole dyrektora. Gdy to nie pomaga, wówczas można liczyć na prokuraturę lub sąd.
W wielu przypadkach to wszystko po kolei zawodzi.

To jest właśnie interesujące - w jednym mieście nie ma w tej kwestii żadnych problemów, zasady są jasne - w innych ojciec jest traktowany jak śmieć, bo walczy o prawo do decydowaniu o swoim dziecku.

Edytowane przez Dobi
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

50 minut temu, Dobi napisał:

Pozostaje pisanie skarg do:
- Ministra Sprawiedliwości;

- Prokuratury Generalnej;

- Pełnomocnika do spraw Równego Traktowania;

- Posłów;

- Rzecznika Praw Dziecka;

- Rzecznika Praw Obywatelskich...

 

Piszmy petycje, podbijamy temat w mediach społecznościowych. Napisze jedna czy pięć osób - nic to nie da. Ale napisze 100 - może ktoś coś zauważy w danym ministerstwie czy instytucji. A jak napisze 500 osób (ojców)? Kropla drąży skałę.

Na stronie www.petycja.eu  są do wypełnienia petycje dot. różnej problematyki dot. dzieci - czy to opieki naprzemiennej czy też wniosków to instytucji o zakazie alienacji rodzicielskiej (wypełniam je online). Na FB też są te strony - zawsze jest się na bieżąco (głównie polecam "opieka naprzemienna, wspólna, równoważna").  

 

@Dobi przykro się czyta jak to twoja ex cuduje aby odciąć cię od córki. Zapewniam wiem co czujesz. I ta kurwa bezradność!!! Ciekaw jestem co twoja dorosła córka powie kiedyś matce.  

 

Temat jest szeroki ale tak na szybko zerknij na świeże (z czerwca) orzeczenie Sądu Rejonowego m. Warszawa z 9.06.2016 dot. nakazu Sądu aby matka dbała o kontakty dziecka i ojca (jakby co jakoś podeśle na priv albo tu umieszczę).

Może też strona http://kontaktyzdzieckiem.pl przyda się.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Działam w paru grupach. Podpisywałem już wiele petycji i mam plik potwierdzeń z różnych instytucji. W tych sprawach jestem na bieżąco.

Orzeczenie sądu nie ma żadnego znaczenia. Teoretycznie sędzia może wziąć to pod uwagę, ale nie musi. Może się tym zasugerować, można mu o tym wspomnieć, jednak może to całkowicie zignorować, bo ma do tego prawo.
Nawet orzeczenia Sądu Najwyższego nie są wiążące. Znaczenie mają jedynie uchwały.

Sprawę z przedszkolem konsultowałem z kilkoma prawnikami i zrobiłem wszystko, jak mi doradzali. Pozostaje tylko pozew cywilny o odszkodowanie za naruszenie dóbr osobistych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślałem o tym, ale doszedłem do wniosku, że dobrze by było mieć jakiś punkt zaczepienia.

Oni zawsze mogą powiedzieć, że prokuratura i sąd nie widzą niczego złego w postępowaniu dyrektorki.

 

Ten problem dotyczy tysięcy ludzi w Polsce.

Nie występuje tam, gdzie ludzie znają prawo. Tutaj wszyscy bronią "matki".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety @Dobiale muszę Cię trochę zmartwić.

Mając styczność zawodową z różnymi organami władzy państwowej i samorządowej nauczyłem się jednego - ludzie tam pracujący aby podjąć jakąkolwiek decyzję rodzącą poważniejsze konsekwencje - muszą mieć tzw. 'podkładkę' czyli coś, najlepiej dokument, na który będą mogli się powołać w ramach tłumaczenia dlaczego zrobili tak a nie inaczej.

 

Na początku rodziło to moje wnerwienie i pozwalałem sobie memlać pod nosem kilka nieparlamentarnych słów pod ich adresem. Później, gdy dogłębniej pojąłem na czym opiera się cały system - zrozumiałem dlaczego tak jest i obecnie nie mam do nich, gdy stawiają mi 'kłody pod nogi' specjalnych pretensji. Po prostu wiem, że chcąc załatwić pozytywnie dla mnie czy dla mojego pracodawcy sprawę natury administracyjnej - muszę wcześniej uzbroić się w odpowiednie papiery - im więcej tym lepiej. Bo wówczas niejako 'pomagam' organowi podjąć decyzję 'po mojej myśli'.

 

Zapytacie z czego to wynika? Już Wam odpowiadam - administracja państwowa i samorządowa to organizacja stricte zchierarchizowana o specyficznej odpowiedzialności - gdy tylko następują problemy - wytyka się palcem tego kto podjął daną decyzję i gęsto się on tłumaczy, naprawdę grubo. A gdy nie ma tzw 'podkładki' - wówczas jego szanse na wytłumaczenie się są nikłe. Konsekwencje również kiepskie.

 

W każdym urzędzie, kancelarii czy nawet w warsztacie samochodowym powiedzą Wam jedno - ludzie stali się strasznie roszczeniowi, zaczynają wizytę od 'pierdolnięcia drzwiami' i kończą ją również 'pierdolnięciem'. Żądają, pieklą się i często przychodzą ze sprawami natury konfliktowej - a koniecznie chcę dostać dokument czy decyzję potwierdzajacą 'ich rację'. Druga strona gdy dostaje taki dokument - wpada w furię i zaczyna krwawą krucjatę. No i taki decydent jest między młotem a kowadłem, cokolwiek nie zrobi i jakiejkolwiek decyzji nie podejmie - będzie źle i będą się mu dobierać do skóry. Nie tłumacze tych ludzi, najęli się do takiej a nie innej pracy więc należy ponosić konsekwencje tego wyboru. Ale warunki w jakich to robią - mocno się na przestrzeni lat zmieniły.

 

Jeśli wyrok czy postanowienie sądu jest takiej a nie innej treści - nie dziwi mnie że kurator, dyrektor placówki czy bezpośredni wychowawca ani NIE JEST UPRAWNIONY ani sam NIE CHCE dokonywać szerokiej jego interpretacji - bo ani nie jest od tego a poza tym - naraża się na konsekwencje. Bez zmiany treści wyroku czy postanowienia - szanse na ugranie czegokolwiek są znikome. Właśnie ten sądowy dokument jest tą 'podkładką' którą trzeba mieć by nakłonić przedstawiciela organu do działania po naszej myśli. Nasze same chciejstwo i widzimisie - to nieco mało by przekonać. Druga strona medalu, jak znam życie - ma całkiem inną wizję chciejstwa i całkiem inne widzimisie. I bądź to mądry i pisz wiersze ...

 

Cały matecznik owego zła bierze się ze zbyt ogólnych zapisów KRO - które w zasadzie są poprawne. To co jest spaczone to wizja, w orzecznictwie i doktrynie 'dobra dziecka' - wizja i linia wieloletnia, które wiążą ową dobro przede wszystkim z matką - a ojca traktują jako dawcę kapitału (alimenty). Owe utrwalona linia orzecznicza, liczne wyroki Sądu Najwyższego itd - TO JEST OWA PODKŁADKA. Żaden sędzia, nawet Ci @Dobinajprzychylniejszy - nie zaryzykuje wydania wyroku, który pojedzie w uzasadnieniu a-contra temu jak wygląda utrwalona linia orzecznistwa oraz uchwały SN czy też nawet linia wyroków SN w podobnych sprawach. A wiesz dlaczego? BO MU Z ŁATWOŚCIĄ UWALĄ TEN WYROK W POSTĘPOWANIU APELACYJNYM !!! I będzie miał tzw. bubę w papierach. Więc nie dziw się, że wyroki idą 'po pewnej linii'.

 

Aby to zmienić potrzebna jest konkretna zmiana, szczegółowa przepisów KRO - z charakteru ogólnego na charakter prawie że kazuistyczny. Z ograniczeniem alimentów na małżonka do naprawdę drastycznych sytuacji a nie 'widzimi się żony', z wprowadzeniem KONKRETNEJ TABELI ALIMENTACYJNEJ by nie strzelać sufitowych alimentów 'wedle hipotetycznych możliwości a nie wedle rzeczywistych realiów' oraz SKONKRETYZOWANIE OPIEKI NAPRZEMIENNEJ !!! Oraz co najmniej z 5 jak nie z 10 lat na powstanie nowej linii orzecnzictwa bazującej na tych przepisach oraz wyroków SN. Tak 'tworzy się' praktyka prawa - nie przeskoczymy tego.

 

Więc pamiętajcie Panowie Bracie - czy idziecie do Sądu czy do urzędu, nawet w błachej sprawie do dyrektora przedszkola - bez 'podkładki' uzasadniajacej Wasze stanowisko i żądania - ani rusz. Ka Pe Wu ?

 

CZY NAM SIĘ TO PODOBA CZY NIE - TAK TO WŁAŚNIE DZIAŁA !

 

S.

 

dokumenty.jpg

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Subiektywny Jest trochę racji w tym, co piszesz.... ale:

1. Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej z dnia 21 maja 2001 r. w sprawie ramowych statutów publicznego przedszkola oraz publicznych szkół (Dz.U. 2001 nr 61 poz. 624):

§ 2. 1. Statut przedszkola określa:

4) szczegółowe zasady przyprowadzania i odbierania dzieci z przedszkola przez rodziców (prawnych opiekunów) lub upoważniania przez nich osobę zapewniającą dziecku pełne bezpieczeństwo...

 

W przypadku tego konkretnego przedszkola, statut przedszkola mówi wyraźnie, że upoważnienie musi być podpisane przez rodziców lub opiekunów. Zatem dokument podpisany tylko przez jednego z rodziców jest nieważny. W takich przypadkach dyrektor ma obowiązek go zignorować, gdyż nie spełnia wymagań formalnych.
Większość przedszkoli zabezpiecza się w ten sposób przed wciąganiem przez którąkolwiek ze stron w konflikty pomiędzy rodzicami. Zasady są jasne. 

 

2. Dyrektor placówki oświatowej nie ma prawa do interpretacji i egzekucji postanowień sądów. Nie ma prawa rozstrzygać, kto z rodziców ma rację i nie powinien się włączać w konflikt pomiędzy rodzicami.

3. Dyrektor nie ma prawa decydować o tym, kto może odbierać dziecko, a kto nie. Nie ma prawa ograniczać rodzicom kontaktu z własnym dzieckiem. Z resztą nie ma ku temu żadnych podstaw.
Art. 97 KRiO:

Wspólne wykonywanie władzy rodzicielskiej

§ 1. Jeżeli władza rodzicielska przysługuje obojgu rodzicom, każde z nich jest obowiązane i uprawnione do jej wykonywania. 
§ 2. Jednakże o istotnych sprawach dziecka rodzice rozstrzygają wspólnie; w braku porozumienia między nimi rozstrzyga sąd opiekuńczy.

 

Wynika z tego wprost, iż każdy z rodziców jest uprawniony do wykonywania władzy rodzicielskiej, natomiast dyrektor placówki oświatowej nie ma prawa w to ingerować.

 

Przepisy nie określają jasno, co należy do istotnych sprawach dziecka, a co nie. Przyjmuje się jednak powszechnie, że odbieranie dziecka z przedszkola nie należy do istotnych spraw i każdy z rodziców może podejmować decyzję w tej sprawie samodzielnie. Patrz punkt 1: Aby uniknąć wszelkich konfliktów pomiędzy rodzicami w tej kwestii i nie angażować w nie placówki, statut musi dokładnie określać sposób upoważniania osób do odbierania dziecka.

Jeżeli dyrektor przyjmuje upoważnienie podpisane tylko przez jednego rodzica, to dopuszcza się złamania regulaminu.

Jest jeszcze jedna kwestia: Działając w zgodzie z Art. 97 KRiO jeden rodzic ma prawo odwołać upoważnienie podpisane przez drugiego, a dyrektor ma obowiązek takie odwołanie respektować. To jest prawidłowe zachowanie i wiem, że wielu dyrektorów tak postępuje.
Teoretycznie dyrektor może zakładać, że jeśli jeden rodzic napisał upoważnienie do odbierania dziecka, to drugi się z nim zgadza, jednakże w przypadku jego sprzeciwu, ma obowiązek to respektować.

 

4. Dyrektor nie ma prawa uniemożliwiać któremukolwiek z rodziców kontakt z jego własnym dzieckiem. Nie jest do tego uprawniony, a takie zachowanie jest przestępstwem.

5. W tej konkretnej sytuacji chodzi o postanowienie o zabezpieczeniu kontaktów na czas trwania sprawy rozwodowej, a nie o postanowienie o ustaleniu kontaktów. Różnica jest zasadnicza.

Zabezpieczenie kontaktów dotyczy osoby, z którą dziecko mieszka. Ma ona obowiązek umożliwić dziecku kontakt z drugim rodzicem przynajmniej w zakresie określonym w postanowieniu.

6. W tym konkretnym przypadku dyrektor przedszkola twierdzi, że ojciec nie może spotykać się z własnym dzieckiem, bo postanowienie o zabezpieczeniu kontaktów obejmuje spotkania w czasie, gdy dziecko nie przebywa już w przedszkolu. Dodatkowo stwierdza, że ojciec nie jest osobą upoważnioną do odbierania własnego dziecka.
Kto w takim razie ma upoważnić ojca do odbierania dziecka? - Matka?

 

Wracając do pkt.1 - Skoro dyrektor twierdzi, że upoważnienie podpisane tylko przez matkę jest wiążące, to w takiej sytuacji ojciec także może upoważnić dowolną osobę do odbierania dziecka, a matka nie ma prawa wyrazić sprzeciwu. W związku z tym ojciec może wyznaczyć... siebie.

Taka interpretacja prawa przez dyrektora prowadzi do absurdu. Każdy z rodziców może wyznaczyć inne osoby do odbierania dziecka z przedszkola i kto będzie rozstrzygał, kto ma do tego prawo?\

6a. Skoro ojciec dziecka nie może odbierać go z przedszkola, bo postanowienie dotyczy kontaktów w czasie, gdy dziecka nie ma w przedszkolu, to dlaczego dyrektor nie wymaga tego samego od osób upoważnionych przez matkę do odbierania dziecka? Jeżeli te osoby nie mają postanowienia, które ustala ich kontakty z dzieckiem, to zgodnie z interpretacją dyrektora dotyczącą ojca - nie powinni mieć prawa do kontaktów z nim. A jednak od takich osób dyrektor nie wymaga żadnego postanowienia.

 

W moim przypadku ex upoważniła do odbioru dziecka swoich rodziców. Znam jednak wiele przypadków, gdzie "mamusia" upoważnia do odbierania dzieci swojego kochanka. Dyrektor wydaje dziecko kochankowi, a ojcu dzieci nie pozwala się z nimi widywać.
Myślę, że widać tutaj patologię.

7. Organem nadzorującym w tym przypadku jest Prezydent Miasta. Po złożeniu skargi z urzędu powinno zostać wszczęte postępowania administracyjne w tej sprawie. Z resztą taki wniosek został złożony, jednak urzędnicy go odrzucili.
Rozpatrzenie skargi odbyło się poprzez głosowanie radnych. Jest to skandaliczny sposób załatwiania sprawy. Tym bardziej biorąc pod uwagę uzasadnienie, które mówi mniej-więcej: "Jak dziecko mieszka z matką, to ojciec nie ma nic do gadania, matka o wszystkim decyduje". W żaden sposób nie odniesiono się do zarzutów stawianych dyrektorowi. Widać wyraźnie, że jest to obrona dyrektora wbrew wszelkiej logice.

8. W odpowiedzi na skargę Kurator Oświaty odpisał w podobnym tonie, podpierając się wspomnianym pismem Pełnomocnika do spraw Równego Traktowania. Jest to niedorzeczne, gdyż nawet Minister Edukacji Narodowej stwierdza wprost, iż kurator nie jest uprawniony do rozstrzygania tego typu spraw, a skarga dotyczyła nieprzestrzegania regulaminu przez dyrektora i działania na szkodę dziecka.

9. Prokuratura odmawia wszczęcia śledztwa, uzasadniając to mniej-więcej tak: "Takie jest postanowienie sądu, dyrektor go przestrzega". W żaden sposób nie odnosi się do stawianych zarzutów przekroczenia uprawnień i nadużycia stanowiska, a także przetrzymywania dziecka wbrew woli osoby uprawnionej do sprawowania opieki. W podobny sposób odpowiada sędzia, który rozpatruje zażalenie na odmowę wszczęcia śledztwa.


Podsumowanie:

Dyrektor przedszkola - kobieta

Prezydent miasta - kobieta

Przewodniczący rady miasta - kobieta

Kurator oświaty - mężczyzna

Prokurator - kobieta

Policjant prowadzący postępowanie przygotowawcze - kobieta

Sędzia - mężczyzna


Za każdym razem była podawana konkretna podstawa prawna, a także korespondencja z dyrektorem, opinie ministrów oraz prawników.
Nikt nigdy nie odniósł się konkretnie do stawianych zarzutów.
Nikt nie podał podstawy prawnej, która usprawiedliwiałaby postępowanie dyrektora.

Nigdy nigdy nie zanegował wprost przytaczanych argumentów.
 


Żeby było jeszcze ciekawiej, w innych regionach Polski placówki oświatowe działają inaczej. Czasami wystarczy brak podpisu drugiego rodzica, aby upoważnienie do odbierania dziecka zostało uznane za nieważne. Innym razem odwołanie upoważnienia podpisanego tylko przez drugiego rodzica jest uznawane za wiążące. W wielu przypadkach są to działania wystarczające do uregulowania tej kwestii odbierania dzieci z przedszkola.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiem, że niektórzy z ojców rozwiązują takie sprawy "od góry". Składają skargi wszędzie, gdzie tylko się da: do ministerstwa, do prokuratury generalnej. Następnie sprawa jest kierowana w dół, ale tam już wiedzą, skąd trafiła i bardziej przykładają się do swojej pracy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 miesiące temu...

Tym razem Strasburg:

http://www.lex.pl/czytaj/-/artykul/strasburg-kara-dozywocia-tylko-dla-doroslych-mezczyzn-to-nie-dyskryminacja?utm_source=facebook.com&utm_medium=social&utm_campaign=artykul&utm_term=strasburg-kara-dozywocia-tylko-dla-doroslych-mezczyzn-to-nie-dyskrym

"Europejski Trybunał Praw Człowieka wyrokiem Wielkiej Izby z 24 stycznia uznał, iż ograniczenie możliwości wymierzenia kary dożywotniego pozbawienia wolności wyłącznie do dorosłych mężczyzn, z wyłączeniem kobiet, sprawców młodocianych i sprawców powyżej 65 roku życia, nie stanowiło naruszenia zakazu dyskryminacji i prawa do wolności osobistej."

 

 

A tym czasem:

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114881,21366706,media-nazwaly-ja-lodowa-zabojczynia-jest-tak-grozna-ze-przenosza.html

" Zabójczyni jest tak niebezpieczna, że w najbliższym czasie zostanie przetransferowana z więzienia dla kobiet do specjalnej placówki, w której do tej pory więziono wyłącznie mężczyzn."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.