Skocz do zawartości

Burgman 400 jako 125


Marek Kotoński

Rekomendowane odpowiedzi

Wiecie że nie łamię prawa :> ale jeśli miałbym burgmana z silnikiem 400 czy nawet 250, i ktoś by to przybił jako 125cc, to czy pobieżna kontrola policyjna na drodze by to wykryła? I czy w razie złapania na tym, jako kierowca poniósłbym jakieś konsekwencje?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pilcmajstry juz nie sa takie głupie, ale to pikuś. Gorzej, gdy jest zdarzenie drogowe, w którym jesteś sprawcą i wyjdzie na wierzch szwindel... "szkoda nerw".

 

Zrób kurs w dobrej szkole - naucza Cie choć trochę jeździć a i fajnych ludzi można poznać. Warto, bo to tylko 2 kółka...

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z @XYZ - Nie warto kombinować.
Takim wynalazkiem można jeździć, ale do czasu. Policjanci nie są idiotami i potrafią odróżnić 125ccm od 400ccm.

W przypadku jakiejkolwiek szkody drogowej należy liczyć się z tym, że ubezpieczyciel zażąda zwrotu wypłaconej kwoty odszkodowania :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bez przesady. to nie Korea Północna. Możesz spokojnie iść do szkoły jazdy odbyć kurs, zdać egzamin, nikt ci nie broni.  Owszem trochę kasy wydasz + egzaminatorzy lubią uwalać - ale suma summarum zdasz i  to na prawdę nie jest wielki problem w porównaniu do tego jakie mogą być konsekwencje w przypadku wypadku itp. Sam kurs myślę, że spoko będzie (nie robiłem na motor), ale domyślam się, że jest trochę pasjonatów, którzy w ten sposób sobie dorabiają szkoląc ludzi jazdy na motorze. 

Masz prawko z odpowiednią kategorią, papiery w odpowiednimi danymi i ubezpieczenie i ze spokojną duszą możesz sobie robić świetne wyprawy w ciekawe tereny. Po drugie, gdyby cię policja złapała, to byś miał problemy plus gdybyś chciał kontynuować hobby to nie ma bata musiałbyś już zrobić te prawko na motor i odpowiedni papiery  o ile by ci nie zrobili w sądzie jesieni średniowiecza.  

Zresztą... 400 już chyba solidniej brzmi od takiego "kastrata 50-tki"  czy 125, które też specjalnie szału nie robią. 

Edytowane przez slavex
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podsumowując:

Dla kierowcy

- mandat do 200zł lub wniosek do SR

- zatrzymany dow. rej. z prawdopodobnie adnotacją "bez prawa do dalszej jazdy"

- zabranie skutera z drogi np. przyczepką, busem lub powrót na kołach gdy niebiescy sobie już pojadą :P

- ponowna wymiana silnika na prawidłowy i ponowny przegląd techniczny, następnie wizyta w Wydz. Komunikacji UM

- skuter uziemiony do czasu odbioru dow. rej.

- prawdopodobna wizyta na Policji w sprawie diagnosty

- z ewentualną kolizją i konsekwencjami opisane już wyżej

 

Dla diagnosty

- sprawa w sądzie dla diagnosty 

- utrata uprawnień (jeżeli silnik był już zmieniony, a diagnosta to podbił), no chyba że obaj będziecie zgodnie kłamać w sądzie

 

Ogólnie gra nie warta świeczki. Lepiej zrobić kat.A, a większe moto -> większa frajda z jazdy. ;)

 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie bawiłbym się w takie coś.

 

Szczerze? Już lepiej jechać bez danej kategorii ale mając wszystko inne w porządku. Byle stłuczka/cokolwiek, policjantowi coś zaświta i skieruje sprzęt na badanie techniczne, na którym wszystko wyjdzie na jaw.

 

Za dużo do stracenia Marek. Wyłudź od stulejarzy szmal i rób kat A, przy okazji paru cennych rzeczy się nauczysz. Warto. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 14.11.2016 o 19:07, Eredin napisał:

(...)

Wyłudź od stulejarzy szmal i rób kat A, przy okazji paru cennych rzeczy się nauczysz. Warto. 

 

Zależy od instruktora. Mi np. o przeciwskręcie tylko wspomniał, ale nie wytłumaczył, że trzeba pchać kierownicę przeciwnie do kierunku jazdy, żeby pogłębić złożenie. Nauczył natomiast używania tylnego hamulca przy manewrowaniu po placu. O tak ważnych sprawach jak hamowanie silnikiem z dużych prędkości  (uzyskiwanych oczywiście na niemieckich autostradach) w ogóle nie było mówione.

 

Generalnie jazda po placu pomogła mi nauczyć się poruszać przy małych prędkościach (głównie ósemka). Jazda po mieście to uczenie się na pamięć tras, którymi jeżdżą egzaminatorzy. Tak przynajmniej było w Lublinie, w jednej ze szkół.

 

Jazda skuterem różni się od jazdy motocyklem (miałem krótki czas cherlawą pięćdziesiątkę). Automaty ułatwiają życie, ale i zabierają frajdę z możliwości silnika.

 

 

A tu dobry przykład dlaczego nie warto zapierdalać.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Marek, polubiłeś "wiatr we włosach" i załapałeś bakcyla motocyklowego. Gratuluję. To piękna pasja.

 

Ale...za bardzo kombinujesz i motasz się. Najpierw !musowo! prawko kat. A.

 

Następnie lekkie enduro 250 ccm - zajebiste na nasze pseudo drogi.

 

Enduro masz na asfalt i do lasu. W lesie, terenie ćwiczysz hamowanie i ogólną technikę jazdy, która uratuje Cię niejednokrotnie na zwykłym asfalcie.
 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Egzamin na kat. A nie jest trudny.

Jazdy uczysz się na placu. Jest kupa czasu na to. Do tego dobry instruktor zawsze da parę cennych rad.

Egzamin praktyczny na mieście zawsze jest na tej samej trasie. Możesz poćwiczyć wielokrotnie z instruktorem.

Takie sztuczki, jak przeciwskręt, chyba każdy zna. Sam na początku nie czaiłem za bardzo o co chodzi. Dopiero po obejrzeniu paru filmów zdałem sobie sprawę, że robiłem to samo nawet na rowerze jako dzieciak.


Sam egzamin praktyczny nie jest zbyt trudny. Wtedy, gdy ja zdawałem (8 lat temu) kursanci mieli problem z przejechaniem placu. Na 10 osób udawało się to dwóm lub trzem. Na mieście jest sporo zasadzek, np: światła. Przez to nie zdałem za pierwszym razem. Gdy wjechałem na skrzyżowanie, zapaliło się pomarańczowe i egzaminator kazał mi się cofnąć. Samochody jeszcze jechały, ale ja już nie mogłem - taki lajf. Za drugim razem wiedziałem już, co robić i gdy tylko widziałem zielone światło, to zwalniałem, aby dojechać na czerwone :) 

 

Egzaminator powinien wszystko wyjaśnić przed wyjechaniem na miasto.
Tam, gdzie ja zdawałem było parę dziwnych sytuacji. Np.: Jadąc lewym pasem, nagle pojawia się trzeci pas po prawej stronie. Teoretycznie trzeba na niego zjechać... choć to bez sensu, bo i tak na skrzyżowaniu mam skręcać w lewo. Jeden egzaminator mówił, że to głupie i nie trzeba tak robić. Drugi nie powiedział na ten temat nic - dlatego warto zadawać pytania.

Generalnie było tak, że ci, którzy przejechali przez plac, zdawali egzamin. Niektórzy mieli pecha i wyszedł im pieszy na pasy albo tak, jak ja - nie spojrzałem na sygnalizator zanim ruszyłem.

Co do motocykli, to w moim WORD była Yamaha YBR 250. Jednocylindrowa - nie ma sensu takim jeździć po placu na dwójce. Lepiej katować go na jedynce. Za bardzo się dławi ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Dobi napisał:

(...)
Egzamin praktyczny na mieście zawsze jest na tej samej trasie. Możesz poćwiczyć wielokrotnie z instruktorem.
(...)

 

Aktualnie jest zestaw "przeszkód", ktore trzeba zaliczyć (równorzędne, jednokierunkowa, światła, przejście dla pieszych, rondo, stop, itp. itd. etc.). Egzaminator ma kartkę i po prawidłowym przejechaniu danej pozycji z listy, odhacza, że zaliczone.

Z instruktorem nie zrobiłem tylko jednego miejsca z całej wyliczanki (równorzędne na zadupiu, zasłonięte przegubowcem stojącym na przystanku linii końcowej - myślałem, że wjechałem na pętlę autobusową) i akurat tam egzaminator odhaczył niezaliczone.

 

 

 

4 godziny temu, Dobi napisał:

(...)

Co do motocykli, to w moim WORD była Yamaha YBR 250. Jednocylindrowa - nie ma sensu takim jeździć po placu na dwójce. Lepiej katować go na jedynce. Za bardzo się dławi ;) 

 

W Lublinie zdawałem na Suzuki Gladius (650). Dwucylindrowa V.

 

Ósemkę i slalom przy wprawie można pokonywać na dwójce. Na egzaminie oczywiście powoli na 1. biegu. Wtedy ma się większą pewność w kierowaniu.

Omijanie przeszkody i hamowanie awaryjne minimum drugi bieg.

 

 

 

 

4 godziny temu, Dobi napisał:

(...)

Na mieście jest sporo zasadzek, np: światła. Przez to nie zdałem za pierwszym razem. Gdy wjechałem na skrzyżowanie, zapaliło się pomarańczowe i egzaminator kazał mi się cofnąć.

(...) 

 

Za pierwszym razem nie zdałem, bo nie miałem ze sobą okularów. Na nic zdała się ściema, że mam soczewki - "A w papierach ma pan wpisane, że muszą być okulary".

Za drugim podejściem 1 błąd na placu i 1 na mieście.

 

Przed przystąpieniem do kursu warto już mieć jakieś doświadczenie z jednośladami (miałem swoim ponad 3 tys. już nawinięte - oczywiście wszystko na drodze dojazdowej do posesji). Wtedy na kursie człowiek od razu szykuje się pod egzamin, zamiast nabierać podstaw jazdy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.