Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

  Witam Braci.

 

    Jestem świeżo po wywiadówce u młodszego synka, który jest uczniem klasy maturalnej w Technikum. Lekko mnie nosi, bo wyniki rewelacyjne nie są.  

Zacznę od wychowawczyni, wiek około 35, uczy Niemca, rozrywkowa, chciała by dobrze dla chłopaków, obecnie we wczesnej ciąży z drugim dzieckiem.

Przez trzy poprzednie lata, kobieta zaprzyjaźniała się z klasą, teraz dokręca im śrubę, bo odchodzi po półroczu, a klasa w 70% nie do edukowana z j. niemieckiego.

Ktoś jej zwrócił uwagę że jest b. niska średnia ocen w klasie. Średnio 2,5 na klasę. Ona teraz chce osiągnąć wyniki na półrocze, bo idzie na macierzyński i nie wiadomo czy będzie miała gdzie wracać.

Chłopaki stanęły okoniem, a ona dokręca śrubę. Chce wyników. Wiem synek powinien się uczyć tego przedmiotu, ale jest jak jest. Z tego co synek przekazał to ona ma jazdy emocjonalne w/zw z ciążą.

 

    Dalej, jest zagrożony z kilku przedmiotów, wszystkie przedmioty prowadzą kobiety, które emocjonalnie traktują uczniów. Żadnej logiki i planu postępowania. Żeby od fajkować robotę. 

Jest jedna mocna, która uczy matematyki, u niej podczas lekcji to słuchać lecącą muchę, jakoś młodzież ogarnia. Wyniki synka znośne, wie że musi się postarać. 

Natomiast w innych przedmiotach gdzie prowadzi lekcje kobieta to tragedia. Wszędzie zlewka, i oceny 1 do 2. Kurwa co te baby robią w tej szkole!

Miałem już na końcu języka żeby powiedzieć swoją opinię, ale nie chcę robić młodemu pod górę.

 

   Młodzież jest rozwydrzona, potrzebuje dyscypliny. Ale jak kobieta ma to osiągnąć? Kiedy dla gówniarzy jest tylko kobietą i oni nie mają do niej szacunku. Bo i dla czego.

Bo z domu wynieśli że kobieta jest tylko kobietą. 

 

   Siedziałem podczas wywiadówki w jednej ławce z facetem, ojcem, nie znam. Przez chwilę pogadaliśmy. Szkoła to wielka ściema która ma za zadanie sformatować ucznia do formy cegły aby pasował do systemu.

W dzisiejszej dobie, z internetem gdzie młodzież czerpie informacje z innych źródeł, doszliśmy do wniosku że szkoła to przeżytek. Zarówno on jak i ja stwierdziliśmy że młodzi palą się do pracy i zarabiana kasy.

Szkoła im tego nie ułatwia. Mój młody jak skończy technikum będzie jakiś mechatronik. Ale absolutnie bez żadnego przygotowania w sensie praktyki. 

 

   Jak tu kurwa budować Polskę. Zresztą młody i tak tylko czeka na cenzurkę żeby wyjebać na Islandię.

 

Ech, przejebane z tą szkołą, kiedyś było inaczej. Była szkoła, była praca.

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, Adolf napisał:

Szkoła to wielka ściema która ma za zadanie sformatować ucznia do formy cegły aby pasował do systemu.

W dzisiejszej dobie, z internetem gdzie młodzież czerpie informacje z innych źródeł, doszliśmy do wniosku że szkoła to przeżytek. Zarówno on jak i ja stwierdziliśmy że młodzi palą się do pracy i zarabiana kasy.

Szkoła im tego nie ułatwia. Mój młody jak skończy technikum będzie jakiś mechatronik. Ale absolutnie bez żadnego przygotowania w sensie praktyki. 

 

Myślisz @Adolf, że na studiach jest inaczej? Rok w pracy to jak pięć lat na studiach. Owszem ludzie uczą się masy rzeczy ale to w większości nieprzydatna teoria. Szkoła przygotowuje do..... szkoły i do pracy w korporacji. Na pewno nie do życia. W dzisiejszych czasach łażenie z pięciokilowym plecakiem do kołchozu na 8 godzin to jak w jakiś koszarach. Przez 45 minut musisz słuchać pierdolenia jakieś frustratki przed menopauzą a potem przerwa..... oczywiście dla nauczyciela i potem znowu to samo i tak przez kilkanaście lat. Ile to się talentów zmarnowało. Szkoła przygotowuje przyszłe bateryjki do pracy na rzecz systemu, do wyścigu szczurów. To taka obróbka ze skrawaniem.

 

Ps. Mechatronik to super zawód tylko nie u nas bo w Polsce nie ma z prawdziwego zdarzenia przemysłu. Mówię tutaj o biurach konstrukcyjnych a nie o montowniach. Praca jest ale w Niemczech.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, Adolf napisał:

Była szkoła, była praca.

 

Czasem wciąż tak jest. W moich okolicach jest technikum, które dobrze szkoli i w zasadzie różne placówki starają się o pozyskanie młodych ludzi. Jednak to rzadkość obecnie. 

 

Jestem zdania, że kobieta nie powinna uczyć dorastających chłopaków. Każdy nauczyciel, który na coś konkretnego mnie kierunkował był mężczyzną. Teraz nauczycielek robi się od groma, ale jak tak patrzę to nie ma za bardzo pomysłu jak wiedzę przekazać żeby to nie było paplanie do samej siebie. Facet rzuci przykładem z życia albo zmusi do myślenia, a baba będzie rzucać regułki wyuczone na studiach często nawet nie potrafiąc udowodnić. Niemiecki trochę gramatycznie może być wkurwiający, ale warto się chociaż słówek uczyć, bo przy tym już się będzie mniej więcej rozumiało przekaz. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  Starszy skończył polibudę, kierunek chemia budowlana, cementy, kleje, itp. Wyjechał na Islandie rok temu, pracuje jako hydraulik. Mocno szuka w zawodzie, może coś z tego będzie.

Zgadzam się z Tobą w kwestii rozmowy. Mamy ze sobą dobry kontakt. Jednak on ma 19 lat i mój wpływ jest ograniczony. Wytykam mu lenistwo, błędy jakie robi, próbuje określić jego przyszłość.

On to wszystko wie, chciałby, ale kurwa ten jebany internet zabiera w chuj czasu. Młody wie że jak zawali ten rok to nie ma czego szukać w domu. Albo wypad za granicę, albo 600 stów do życia.

i szkoła zaoczna. Nie będę się z nim pierdolił, dostał szansę na swoją przyszłość, jego sprawa. Zresztą ile go można motywować. 

 

Prawko mają oby dwa, dbam o ich przyszłość w razie co. 

 

Chciałbym chociaż odrobiny pochylenia się nad swoją przyszłością ze strony młodego. Kurwa! Czy ja mam go pierdolnąć blachą w czoło żeby zrozumiał że koniec edukacji już za kilka m-cy?

 

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, bumblebee napisał:

. Facet rzuci przykładem z życia albo zmusi do myślenia, a baba będzie rzucać regułki wyuczone na studiach często nawet nie potrafiąc udowodnić.

W pełni się zgadzam już nie wspomnę o wahaniu nastrojów he he. W szkołach jak i urzędach w ogóle nie powinno być kobiet. Ze szkoły fatalne wzorce a z urzędów ciągły galimatias w wyniku wścieklizny macicy pani Grażyny spod okienka numer 4.

 

19 minut temu, Adolf napisał:

Mocno szuka w zawodzie, może coś z tego będzie.

No to sobie poszuka, ogólnie po chemii jest ciężko z pracą. Bardzo mało jest ofert pracy po chemii. Ale naprawdę nie ma ani jednej w Polsce firmy z branży chemii budowlanej ?

 

22 minuty temu, Adolf napisał:

Młody wie że jak zawali ten rok to nie ma czego szukać w domu

To jest aż tak źle ? Z tego co się orientuję to w klasie maturalnej w technikum jest też egzamin zawodowy : teoretyczny i praktyczny. Chyba po maturze. Wiem bo sam jestem po technikum. Byle niezła orka na ugorze. Tutaj przygotowania do matury a tutaj przedmioty zawodowe i przygotowania do egzaminu zawodowego. Skoro ma prawko to może coś na kuriera pocztowego.  Ogólnie to chyba sobie pofolgował skoro ma tyle zagrożeń. Najwyżej będzie powtarzał rok.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Om nom nom napisał:

Dajesz mu na utrzymanie, a on sam ma parę godzin nauki w dniu, więc żyje sobie tak jak mu wygodnie. Pokaż mu ile trzeba się nazapierdalać fizycznie, aby coś zarobić, a potem uświadomij go ile tego hajsu zostałoby jakby miał do opłacenia mieszkanie, prąd, jedzenie itd.

    

    Tak masz recję, ciężko określić moje zachowanie. Sam nie miałem lekko i wyszedłem na ludzi. Natomiast teraz, jak mamy dobrze z babą to chcemy aby młodsi mieli lżej i więcej.

Zdaję sobie sprawę że trzeba dokręcić, ale jakoś ciężko. Liczę na rozsądek, ale widać że jak mody nie musi to odpuszcza. 

 

Tak że panowie,: BIEDA CZY POTRZEBA MOTYWUJE!

12 minut temu, Geralt napisał:

Ogólnie to chyba sobie pofolgował skoro ma tyle zagrożeń.

   

   To ja mu pofolgowałem. Stary i głupi. Zero dyscypliny, zero wyników. Stara prawda. Człowiek to zwierzę, które musi być motywowane batem.

Chyba że się ogarnie i wejdzie w posiadanie batoga.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Adolf napisał:

 To ja mu pofolgowałem. Stary i głupi. Zero dyscypliny, zero wyników. Stara prawda. Człowiek to zwierzę, które musi być motywowane batem.

Chyba że się ogarnie i wejdzie w posiadanie batoga.

No ja sobie tak wysoko postawiłem poprzeczkę, że była niezła orka. Non stop w książkach. Powiem tak - trzeba było się postarać aby matury nie zdać. Choć dzisiaj jest trochę inaczej pewnie ciężej. Najgorszy był egzamin zawodowy. Zrób blokadę na neta i niech się uczy póki nie jest za późno. Ja tam sobie sam zarzuciłem dyscyplinę. Nikt mi nie musiał nic narzucać. Ostatni rok w technikum jest naprawdę ciężki.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nauczycielki w szkołach, to zdobycz ruchów feministycznych. Wcześniej nauczycielami byli mężczyźni, ale "równouprawnienie".

 

To prawda, ze większość z nich nie nadaje się do takiej pracy. O ile jeszcze w przypadku kilkuletnich dzieci, powiedzmy w szkole podstawowej, jakoś dają sobie radę, to w gimnazjum i w szkole średniej nie potrafią ogarnąć młodzieży. Niektórym to się udaje, ale są to nauczycielki starszej daty. Miałem kilka takich w technikum. Nauczycielka od fizyki wymagała, aby wszyscy stali pod klasą w parach, gdy przychodziła. Otwierała drzwi, można było wejść, ale trzeba było stać przy ławce. Ona powiedziała "dzień dobry, możecie usiąść" i wtedy dopiero się siadalo. Za każdym razem, gdy mówiło się do niej, trzeba było wstawać na baczność. Mimo wszystko lubiłem ją, bo potrafiła przekazać wiedzę i zainteresować przedmiotem. Do tej pory lubię fizykę.

 

Jeśli chodzi o przedmioty zawodowe, to generalnie opierały się na przekazywaniu teorii. Nie miały żadnego doświadczenia zawodowego. Wiedziały tylko to, co przeczytały w książkach.

 

Generalnie w Polsce jest problem z nauką zawodu. O ile w szkołach zawodowych ludzie jeszcze czegoś się uczyli, to w technikach było z tym znacznie gorzej. Tam uczą ludzi tego, aby ludzie mogli zdać egzaminy na studia.

 

Po skończeniu technikum praktyczną wiedzę zdobywałem dopiero w pracy.

 

Niektórzy mają tak, że przez taką edukację przechodzą jak najmniejszym kosztem. Nie zależy im na ocenach, ale widzę jakaś mają.

Sam tak robiłem ;) Dopiero na studiach trzeba było się postarać, bo sam musiałem za to płacić.

 

Nie wiem, co ja bym zrobił w takiej sytuacji, bo mam jeszcze parę lat zanim moja młodzież pójdzie do szkoły średniej. Wydaje mi się, że bym to po prostu olał, bo ile można tłumaczyć? Dzieciak sam musi zrozumieć, co jest ważne. Gadanie nie zawsze dociera.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Adolf,zazdroszczę twoim synom,ze mają takiego ojca.Sam mam 20 lat i brakuje mi kogoś kto by mi pomógł,doradził.Macie racje ,szkoła to kit.Nie uczy samodzielnego myślenia,nie przygotowują do rynku pracy,kłamią.Jak wychodziłem ze szkoły to miałem zupełnie inny obraz tego jak wygląda praca.Teraz sam się śmieje z tych banialuk ,które mi nawciskali. Najważniejsze to znaleźć coś w czym chcemy się realizować i uczyć się tego i  w praktyce  i w teorii ,znaleźć ludzi którzy w tym siedzą i nawiązać z nimi kontakty.Papierek to tylko dodatek ,który warto mieć ze względu na system społeczny w jakim żyjemy.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szkoły są do kitu. W technikum nie nauczyłem się prawie niczego co mogło by mi się przydać na rynku pracy. Na studiach już lepiej, ale też bez rewelacji. W ciągu 2 tygodni miałem możliwość popracować trochę z prawdziwym praktykiem i specjalistą, w sumie jakieś 16h nauki z tego wyszło. I powiem wam, że nauczył mnie więcej niż wykładowcy przez cały semestr. Oczywiście mowa o rzeczach przydatnych do robienia hajsu, a nie jakimś chuj wie czym teoretycznym.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Adolf napisał:

  W dzisiejszej dobie, z internetem gdzie młodzież czerpie informacje z innych źródeł, doszliśmy do wniosku że szkoła to przeżytek. Zarówno on jak i ja stwierdziliśmy że młodzi palą się do pracy i zarabiana kasy.

Jest dużo prawdy w tym mówisz. Właśnie dostałem pod opiekę kolejny szkolny "miot", z czego dwie dziewuszki. Tak się zastanawiam co z nimi zrobić, jedna waży może z 40 kg, a one do mnie, że nie chcą do biura i papierów, ale na produkcję z chłopakami. Więc ok - przebierać się i do roboty!

Kilku co bardziej bystrych chłopaków z poprzedniego roku zatrudniamy na umowy-zlecenia, przychodzą popołudniami po szkole, prostsze prace wykonują już samodzielnie. Dwóch jest w ostatniej klasie i maja już dziś gwarancję zatrudnienia w firmie.

Co jakiś czas wpada do mnie gość ze szkoły, w rozmowach z nim jakbyśmy rozmawiali o całkiem różnych ludziach. W szkole krnąbrni i pyskaci z masą nieobecności, a u mnie zasuwają aż się kurzy. Wagarów nie ma, bo muszą taki dzień odpracować w sobotę :D 

Najbardziej szokuje mnie, że większość tych dzieciaków jest zamiejscowa, niektórzy maja po 40-50 km do mnie i codziennie o 8:00 są już w firmie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

We współczesnej szkole najbardziej, oprócz braku praktycznej wiedzy, przeraża mnie to, że nie uczy samodzielnego myślenia i rozwiązywania problemów.

Braki w wiedzy i doświadczeniu można jakoś nadrobić, ale jeśli ktoś nie jest w stanie zaryzykować, podejmować decyzji, to będzie nadawał się tylko do pracy przy taśmie produkcyjnej i wykonywania czyichś poleceń.

Ja miałem to szczęście, że przez pewien czas pracowałem z człowiekiem, który nie bał się odpowiedzialności. Szybko się tego nauczyłem. Zawsze wychodził z założenia, że jeśli my czegoś nie naprawmy, to w tej firmie nikt tego nie zrobi, a jeśli urządzenie jest zepsute, to już bardziej popsuć się go nie da. Tym sposobem robiliśmy wszystko, co miało jakikolwiek związek z elektrycznością. Od prostych napraw instalacji w budynkach, po modernizacje sterowania i automatyki w ciężarówkach, agregatach prądotwórczych itp.

Teraz nie boję się odpowiedzialności, wręcz przeciwnie - uwielbiam to. W obecnej robocie brakuje mi tego, że muszę wykonywać pracę w ograniczonym zakresie i o wielu rzeczach nie mogę decydować sam.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się @Adolf, że nie ominie Cię jedna rzecz.

Poważna. Nawet arcypoważna.

 

Męska, rzetelna rozmowa z synem o obowiązkach oraz sposobie ich realizowania.

 

Bo wybacz, ale owe synowskie tłumaczenia że wszystko przez 'ciążowe humory' oraz 'niestałość emocjonalną żeńskiego ciała pedagogicznego' to zwykła, na dodatek nie najwyższych lotów wymówka. Wręcz prostacka w swojej logice. Wszystkiemu winne jak zwykle jakieś mityczne 'łone'. Łone kradną, łone dołki kopią, łone w nocy mleko z lodówki wypijają ...

 

Domyślam się, że mając lat 19 jest bezpodstawnie przekonany o swojej arcyzajebistości i wręcz wszechwiedzy godnej demiurga ale to nie zwalnia go z jednej rzeczy - należytej realizacji wywiązywania się ze swoich obowiązków. A jego obowiązkiem w chwili obecnej jest nauka. Solidna, rzeczowa nauka. Nikt nie każe mu orać pługiem pola, latach z workami cementu po budowie czy ślęczeć w laboratorium nad zsyntetyzowaniem kamienia filozoficznego. Ma. Się.Uczyć. I basta. To jego zakichany obowiązek a jego olewanie - oznaką braku szacunku dla rodziców.

 

Przytnij mu ten cholerny internet i postaw do pionu, ćwierć kilo dyscypliny jeszcze nikomu nie zaszkodziło.

 

S.

Edytowane przez Subiektywny
  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 17.11.2016 o 13:30, Subiektywny napisał:

Męska, rzetelna rozmowa z synem o obowiązkach oraz sposobie ich realizowania.

(...)

Przytnij mu ten cholerny internet i postaw do pionu, ćwierć kilo dyscypliny jeszcze nikomu nie zaszkodziło.

 

 

Alles klar! W nauce i w pracy rzadko kiedy sprawdzi się zasada: miej wy....ane a będzie ci podane". Ordnung muss sein!

 

Gdybym sam w takim wieku podchodził uczciwiej do swych obowiązków, zaszedłbym w życiu dużo dalej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  @Mosze Red

     Młody kasę ciągnie od matki, bo matka jak to matka, kupuje miłość za pieniądze. O de mnie dostaje możliwość  zarobienia pieniędzy. Nie powiem, dobrze mu się żyje, łatwo i bogato.

Rozmawiam z nim, uświadamiam, mądry chłopak. Ale lubi łatwe życie. Dostał ostrzeżenie że jak zawali rok to nie ma czego w domu szukać, do roboty i jeszcze będę go kasował na życie.

Kurde, jak patrzę na niego to widzę siebie w tym wieku. Idzie po najmniejszej linii oporu, jakoś to będzie, byle się nie narobić. Sam musi zrozumieć. Nie chcę awantur w domu, boję się aby nie stanął okoniem.

On sam siebie jeszcze nie rozumie. 

 

   Na razie obserwuję, nie będzie wyników na półrocze, dostanie bana na wszystko.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

powiem ci z perspektywy osoby ktora jest w wieku prawie twojego syna

 

Kazdy ma swoj czas w ktorym sie "ogarnia"

 

jeden w wieku 16 lat bedzie myslal przyszlosciowo

drugi w 18

a trzeci tak jak np. ja ogarnie sie w wieku 24 lat

 

 

 

znam przyklad typa ktory w ciagu 3 lat z przegrywa mieszkajacego z matka bez kwitu dorobil mieszkania i bety f10

 

(co prawda nie do konca w uczciwy sposob ) :D

Edytowane przez Tramal
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Adolf Teraz napisałeś więcej i więcej wiem. Mogę to skomentować.

Ja zapierdalałem od małego. Jak miałem parę lat (nie wiem, może 7-8) zbierałem butelki, myłem i sprzedawałem.... a za to kupowałem dla mamy różne rzeczy - takie tam spierdolenie, aby jej się przypodobać. Oczywiście zawsze było źle - nie ten kolor, ona tego nie chce itp. NIEWAŻNE.

Nigdy nie dostawałem kasy od starych. Skąpili na wszystko. Nawet pierdolonego kursu spawacza nie chcieli mi sfinansować, choć robota była po tym zapewniona, a firma rozłożyłaby im to na raty. Stary zafundował to bratu, bo "jak będzie trzeba coś przyspawać na działce, to się przyda".


Koniec pierdolenia. Do brzegu...

Ja nie przykładałem się do nauki i miałem gdzieś oceny. Kumałem wszystko, ale tak selektywnie. Jakoś mój mózg blokował się na wiedzę, którą uznał za nieprzydatną (fizykę uwielbiałem i kocham do tej pory - moment pędu wykorzystuję na karuzelach - córka jest w szoku ;) ). Taką nieprzydatną wiedzą było jakieś 95% tego, co mi wtłaczali w szkole średniej. Technikum energetyczne. Nic mi się z tego nie przydało. Nawet głupi wzór na przekrój przewodu się nie sprawdził, bo przy stałym obciążeniu była lupa - grzał się za bardzo i trzeba było dobrać współczynnik bezpieczeństwa 4.
Jako technik elektryk po technikum nie umiałem podłączyć wyłącznika różnicowoprądowego, choć uczyli o zasadzie działania, ale też nie do końca poprawnie....

Jeżeli gość garnie się do roboty, to ja bym mu tego nie zabraniał. Niech pracuje.
Jeśli nie chce się uczyć, to niech sobie jedzie na minimum, ale ma zdać do następnej klasy.
Niech kończy szkołę z wynikiem, jakim chce, ale ma rozumieć zagadnienia. Ma wiedzieć co, gdzie i jak.


Niektórzy po prostu nie pasują do szkoły. Takim człowiekiem byłem ja. Na lekcjach niemieckiego zawsze tłumaczyłem wszystko po polsku. Ja to rozumiałem, ogarniałem i to było prawie jak język ojczysty. Po prostu czytałem na głos niemiecki, a mówiłem polski. Nauczycielka wielokrotnie zwracała mi uwagę: "Ale tłumacz dosłownie". No to tłumaczyłem, choć bzdury wychodziły.

Potrafiłem obliczyć stany nieustalone. Pamiętam, że wtedy dostałem 2+ - najlepsza ocena w klasie. Najlepszy uczeń dostał 2, bo nikt tego nie kumał... reszta dostała 1, a ja pisałem to, co mi przyszło do głowy.

 

Szkoła i oceny nie gwarantują sukcesu.
Ale....

Postawiłeś warunki i młodzież ma się dostosować. Jako ojciec nie możesz ich zmienić, bo stracisz autorytet.

Ja zawsze trzymam się swojego zdania, choć czasami jest mi przykro, ale nie mogę go zmienić. Nie i chuj. Dziecko ma wiedzieć, że jak tata powie, to jest słowo święte i go nie zmieni. Ja tak uczę moją młodzież (córka ma 5 latek). Ona wie, że jak tata coś powie, to nie da rady. Jak mówię, że nie kupimy lizaka, to nawet gdyby kosztował 0,5zł, to go nie dostanie. Jak mówię, że zabiorę tablet jeśli czegoś nie zrobi, to zabieram, gdy mnie nie posłucha. Zna zasady - one są jasne. Ja się tego trzymam od dawna. Młodzież wie, że z tatą nie ma żartów. Jak tata pozwala, to można szaleć lepiej niż u matki, ale jak mówi, że nie wolno, to nie wolno i koniec. Z reguły wystarcza, że daję warunek i zaczynam liczyć: 1... 2... 3... Z reguły przed 2 już jest zrobione to, co chciałem :) Wie także, że jak tata coś obieca, to tak jest. Jak tata mówi, że nie powinna biegać, bo się przewróci, to najczęściej się przewraca. Ja nie biegnę do niej i nie przytulam. Mówię krótko: "Mówił tata, aby nie biegać?" Natychmiast przestaje płakać.

Nie wiem, jakie były Wasze relacje wcześniej. Dziecko pamięta bardzo długo. Może nie wiedzieć, dlaczego coś się dzieje, ale wie, że coś się dzieje.


Jeśli postawiłeś młodemu warunki, to masz się tego trzymać i bez dyskusji. Inaczej stracisz u niego szacunek. On ma wiedzieć, że jak tata coś powie, to tak ma być.


P.S.
Powodzenia w wychowywaniu młodzieży :)

Ja mam jeszcze parę lat spokoju, ale już się boje... ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 17.11.2016 o 13:30, Subiektywny napisał:

A jego obowiązkiem w chwili obecnej jest nauka. Solidna, rzeczowa nauka

      Widzisz @Subiektywny, Dla kogo i czego nauka? Jest świadomy że uczy się tylko dla papierka. Dyplomu Technika który jest tylko papierkiem. To deprymuje.

Syn nie jest ambitny, nie potrafi sobie określić celów, wystarczy mu, to co ma w tej chwili.

Sztuką będzie wydobyć z niego pokłady ambicji i określenie celu do którego ma dążyć

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

54 minuty temu, Dobi napisał:

Ja nie przykładałem się do nauki i miałem gdzieś oceny. Kumałem wszystko, ale tak selektywnie. Jakoś mój mózg blokował się na wiedzę, którą uznał za nieprzydatną

Kurwa jak bym siebie widział. Zresztą kujonem nie byłem, oceny generalnie ok. Przedmioty ścisłe 4-5 z palcem w dupie. Polski 4, historia i niektóre zapychacze 3, bo po prostu zawsze kalkulowałem jak rozłożyć siły i łapać wszystkich srok za jeden ogon. Bo szkoda wypruwać żyły dla utopii.

 

54 minuty temu, Dobi napisał:

Taką nieprzydatną wiedzą było jakieś 95% tego, co mi wtłaczali w szkole średniej.

True - dobrą flaszkę by obalił gdyby pogadać o systemie nauczania.  

 

54 minuty temu, Dobi napisał:

Szkoła i oceny nie gwarantują sukcesu.

 

Zgadza się, za chwilę rozwinę ten aspekt. 

 

54 minuty temu, Dobi napisał:

Jeżeli gość garnie się do roboty, to ja bym mu tego nie zabraniał. Niech pracuje.
Jeśli nie chce się uczyć, to niech sobie jedzie na minimum, ale ma zdać do następnej klasy.
Niech kończy szkołę z wynikiem, jakim chce, ale ma rozumieć zagadnienia. Ma wiedzieć co, gdzie i jak.

Dokładnie. 

 

51 minut temu, Adolf napisał:

Jest świadomy że uczy się tylko dla papierka. Dyplomu Technika który jest tylko papierkiem. To deprymuje.

Też to miałem i byłem świadomy, że jedynie co to odwalić robotę, papierek się może do czegoś przydać - ale tak to nic po za tym. 


Na swoim przykładzie: 

Uczyłem się w miarę dobrze - ale nie na fulla  kalkulacja by był czas na naukę i czas na swoje sprawy.  Zasada Pareta się sprawdza i stosuję ją, oczywiście nie na sztywno 80/20, ale skalibrowaną do sytuacji, możliwości, ograniczeń i wielu innych rzeczy.  Oczywiście od rodziców słynna gadka matrixowa "ucz się pilnie zbieraj piątki - nie będziesz kopał rowów".  Do czego zmierzam. Skończyłem informatykę, na studiach jak zwykle zasada pareto itp. obecnie pracuję, przebijam się w górę widzę postępy z roku na rok. Problem w tym, że znam ludzi z roku, którzy mieli stypendium oceny na fulla, a utknęli w martwym punkcie zawodowo. Dlaczego ?  

Bo ocenki papierek to nie wszystko. Trzeba jeszcze mieć coś z kaskadera - wskoczyć na głęboką wodę. Niektórzy  wciąż sobie siedzą w strefie komfortu nie podejmując ryzyka - pomimo, że skończyli kierunek po którym jest praca i w miarę niezła kasa (to już zależy jak wysoko w rozwoju "ciśniesz"). Owszem sporo stresu mnie kosztowało, ale nikt za rączkę cię nie poprowadzi. 

Także ja na miejscu gdybym był ojcem i widział, że syn garnie się do pracy, jest ambitny i chce coś w życiu osiągnąć to na oceny bym specjalnie nie patrzył - oczywiście nie akceptowałbym 1-2 zagrożenie nie ukończenia szkoły itp.  Kwestia wypośrodkowania.

 

51 minut temu, Adolf napisał:

Syn nie jest ambitny, nie potrafi sobie określić celów, wystarczy mu, to co ma w tej chwili.

Sztuką będzie wydobyć z niego pokłady ambicji i określenie celu do którego ma dążyć


To jest problem, uważam że po części system nauczania doprowadza do tego. 

Czytałem kiedyś artykuł, że stworzono przedszkole gdzie nie ma sztywnego harmonogramu zajęć. Dzieci dostają listę co mają do zrobienia i planują na dany tydzień prosty grafik co chcą i w jakim dniu to będą robić. Robić też mogą w dowolny sposób. Nie ma tak, że prowadząca każe teraz wszyscy robimy czynność X.  Przedszkolanka mówiła, że mają chłopca, który został przeniesiony z innego przedszkola nie lubił pisać. Bardzo lubił samoloty, Boeingi itp. więc czemu ma pisać te cholerne wierszyki czy inne "systemowe" wzorce. Jak lubi pisać o samolotach to niech pisze !  Rodzice powiedzieli, że już po 2-3 tygodniach było widać że dzieciak chętniej chodzi do przedszkola, chwali się co robił w danym dniu. Sam z siebie angażuje się w swój rozwój. Właśnie w tym przedszkolu każdy wykonuje program na swój sposób wplatając swoje zainteresowania itp. 

Niestety to jest wyjątek- ale może może będzie to nabierać tempa. Znalazłem temat, link poniżej, metoda Montessori - poszukacie w google ciekawe podejście. 
http://rzeszow.naszemiasto.pl/artykul/dzieci-montessori-ucza-sie-skupienia-i-wyciszenia,2552048,art,t,id,tm.html 

Edytowane przez slavex
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.