Skocz do zawartości

Związki typu LAT


Rekomendowane odpowiedzi

Co uważacie na temat tzw. związków LAT (living apart together) czyli, że facet decyduje się na związek z kobietą, ale mieszkając w innych domach?

Dla młodzieży może to być nie do pomyślenia, a dla tzw. doświadczonych życiem - po rozstaniach, po rozwodach - gdzie już facet ma jakąś pozycję zawodową i mieszkaniową? Gdzie praca trwa kilkanaście godzin i nie ma czasu tworzyć tzw. miru domowego lub już się nie chce. 

 

Co do plusów - jest w tym poczucie niezależności, przestrzeni psychicznej, wpływu na własne decyzje i życie. Wracając po pracy jak facet ma ochotę zjeść kanapkę je kanapkę a niekoniecznie musi wyjadać przygotowany przez kobietę obiad w obawie, że jak nie zje to ta się obrazi. Będzie sam chciał sobie coś przygotować to sobie przygotuje . Będzie chciał obejrzeć mecz czy po prostu o 20 położyć się do łóżka - to to zrobi, bez oglądania się na drugą osobę lub odpowiadania na jej pytania "kochanie czy coś cię trapi, że położyłeś się spać wczoraj o 20 bez rozmowy ze mną?" . Odprężyć albo posłuchać na głos radia lub walnąć z głośników ulubiony kawałek. Po prostu wracasz do domu i nie musisz podporządkowywać się kobiecie - a nie ma co ukrywać mieszkając z nią trzeba iść na kompromis i często rezygnować z własnych potrzeb.  

 

Każdy wtedy ma przestrzeń, czas dla siebie, czas na relaks. Ale równie dobrze można znaleźć wtedy czas na relacje z partnerką - wspólne wyjścia, obiad, weekendy, sex itp. Wiadomo, że kobieta w takim przypadku też musi być czynna zawodowo i finansowo - mieć swoje zajęcia bo dla kury domowej to raczej nie do pomyślenia. Nie każdy też, który ma dziecko chce aby nagle pojawiała się w ich domu nowa kobieta z którą się na stałe mieszka. 

 

Co do minusów - trochę nieekonomicznie bo opłaty np za mieszkanie, samochód itp. idą na jedną osobę zamiast dwóch. 

 

Pomijam też odbiór społeczny i komentarze z cyklu niedojrzałości emocjonalnej. Ale ci co tworzyli już wspomniany mir domowy wiedzą jak to może się skończyć. Pytanie też czy takie coś będzie odpowiadało na dłuższą metę kobietom? Młodym może nie, ale tym powyżej 35+? 

 

 

 

 

 

Edytowane przez Normalny
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie mam nic przeciwko temu ale z doświadczenia wiem, że kobietom nie odpowiada takie rozwiązanie. One zawsze planowany wspólne mieszkanie, choć ja nawet i tym nie myślałem.

 

Taki układ tak naprawdę mi odpowiadał, jednak trzeba mieszkać blisko siebie - najlepiej w tym samym mieście. Super by było, gdyby odległość można bylo przejść spacerem w ciągu kilkunastu minut.

 

Jeśli coś jest nie tak, to w każdej chwili można się ubrać i wyjść z jej domu lub wyprosić loszkę z własnego.

 

W moich relacjach problem zawsze pojawiał się z ich strony. Zawsze próbowały mnie usidlić, kontrolować i miały plany związane z wspólnym mieszkaniem.

Argument z kosztami utrzymania mieszkania do mnie nie przemawia, bo i tak musiałbym płacić za wszystko. Cenie sobie wolność. Nie chciałbym przeprowadzać się do kobiety i raczej nie sądzę, aby ona wprowadziła się do mnie.

 

Taki układ ma bardzo wiele zalet. Trzyma kobietę na dystans - niech wie, że facet w każdej chwili może wyjść i powiedzieć jej "bajo". Relacja jest dość swobodna, bez zbędnej napinki i nastawienia na wspólne życie 

 

Ja w takim układzie byłem co prawda dość krótko, ale jestem na tak.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem w takim układzie LAT od ponad 2 lat.

Powiem tak - innego układu nie wyobrażam sobie ! :lol:

Żadnego kurwa mieszkania razem , za żadne skarby !!!

 

Wcześniej, przez 18 lat tyrałem na etacie męża i ojca, w kieracie "szczęśliwej rodziny" jak z reklamy, z dwójką dzieci, domem i psem...

Dziękuję za takie atrakcje, nigdy więcej!

Z rana zrób zakupy, śniadanie, rozwieź dzieci do szkoły...jak zostajesz w domu (praca zdalna), no to przecież zrób obiad i posprzątaj w domu, i koło domu (koszenie, podlewanie itp.).

Po południu zwalają się wszyscy z powrotem , więc też niekoniecznie obejrzysz w TV to co chcesz , nie posłuchasz głośno muzyki itp.

Nie możesz też po prostu walnąć się i poleżeć , no bo jak to ? Niewolnik (mąż) ma zapierdalać... :lol:

Tym bardziej , że przecież "nic nie robisz cały dzień" - praca przy komputerze, to przecież nie jest ŻADNA praca! ^_^

 

Poczucie całkowitej wolności i niezależności jakie mam teraz, jest wprost bezcenne, na to nie ma żadnych pieniędzy!

Wstaję o której godzinie chcę, śniadanie jem kiedy chcę, jak również spożywam dokładnie to co JA chcę...obiad jest albo go nie ma, a jak mi się nie chce robić, to jem na mieście (rzadko, ale ten komfort jest)

Do 22:00 mogę głośno słuchać muzyki i nikt mi kurwa słowa nie piśnie, że za głośno albo "wyłącz te gówno"...

Mogę w każdej chwili położyć się i pospać ,mogę zawsze wyjść na drinka czy do kumpla, mogę jeździć bez żadnych fochów po całym świecie na koncerty i imprezy, na spotkania z kumplami itp.

 

Jak posprzątam ,to jest błysk przez wiele dni i nikt mi nie syfi w kuchni, łazience czy gdzieś tam...

Jak nie posprzątam, to nikt się nie przypierdala :lol:

 

Jak coś położę w dane miejsce, to tam leży, nikt nie rusza i nie przełoży w inne, "lepsze miejsce"...niczego więc nigdy nie szukam, bo wszystko leży tam, gdzie ja to położyłem.

(może ja mam jakąś schizę, ale kurwicy dostawałem , jak Ex mi notorycznie przestawiała/chowała rzeczy, płyty itp.)

 

Jak chcę kupić coś droższego, czy wydać większą sumę na cokolwiek, to nikt mi nic nie pierdoli :D

 

 

Ja nie widzę na tę chwilę żadnych minusów.

Ona ma swoje mieszkanie , ja swoje.

Przychodzi do mnie w piątek wieczorem ,wychodzi w niedzielę wieczorem.

Czasem spotykamy się też w tygodniu, ze 2 razy, czasem też wtedy u mnie śpi.

 

Układ uważam za bardzo dobry i jak już wspomniałem ,innego nie wyobrażam sobie. Żadnego mieszkania razem !!! Never!

 

Aczkolwiek myślę, że kto nigdy nie mieszkał z kobietą ,powinien jednak tego spróbować.

Być może niektórym przypasuje, wszak każdy człowiek jest inny...

 

 

 

 

 

 

 

  • Like 21
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam za sobą związek LAT-owski. Ona mieszkała z ciotką, ta była katoliczką i nie puszczała jej w tygodniu do mnie do domu, dyspensa ciotuni obejmowała tylko weekendy i dalsze wyjazdy. Na początku mnie to wkurzało, później zacząłem doceniać uroki LAT-owania i nie napierałem byśmy codziennie pili razem LATte.:)

 

Nasz związek skończył się wtedy, gdy mojej pani zachciało się kupić nową, samodzielną powierzchnię mieszkalną. Zaangażowała architektkę, która oglądając nowy kwadrat zawyrokowała: tu potrzebny jest kącik dla dziecka. 

Mojej ówczesnej drugiej połówce bardzo spodobało się podejście specjalistki od wnętrza i zaczęła napierać "uuuu babe, babe!". Moje skromne ja poczuło się niezdolne do uniesienia trudów wychowawczych owocu wymysłu pani projektantki i taki był finisz naszego układu LAT-ynoskiego.

 

Zatem odwrotnie niż brat RB'73 przeszedłem od 'to be LATe relationship'' do stałego związku, przypieczętowanego nierozerwalnym małżeńskim  :wub:  węzłem, ze wszystkimi atrakcjami zusammen.

Edytowane przez Endeg
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że takie coś często funkcjonuje po rozwodzie. Kto nie przerobił tematu sam na sobie z żeniaczką nie do końca zrozumie klimat. A jak jest w małżeństwach po x latach wiemy. I nie tylko, że u mnie tak było - widzę co jest u większości znajomych. Jest chłód, a tam w środku w domu może i jeszcze gorzej. 

 

Nie ma co ukrywać - kobieta też ma przestrzeń w takim związku. Jak chce to sobie serial obejrzy, jak chce to książkę poczyta a jak chce to kumpele na winko zaprosi lub pojedzie na babskie zakupy. 

Coś facetowi lub kobiecie nie pasuje - do widzenia. Pójdzie do łóżka z innym - do widzenia. Na spokojnie, bez tej otoczki prawno-finansowej.   

 

Też jestem w czymś takim. Mi pasuje. Chce wydać na kobietę kasę - wydam. Chce kupić prezent - kupię. Moja decyzja. Ktoś może powiedzieć, "ale nie masz kobiety na stałe". A po cholerę!!!! Tyle co mam wystarczy. Sex? Nie jeden w małżeństwie po x latach by mi pozazdrościł.  

 

Cholera same plusy :). Ciekaw jestem opinii pań lub matrixu - może by poznał minusy. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Normalny napisał:

"ale nie masz kobiety na stałe"

 

Nie istnieje coś takiego jak "kobieta na stałe" w dzisiejszych czasach, kiedy me(n)dia wyniosły kurewstwo na piedestał. Brak piętnowania społecznego i ostracyzmu uwolnił z samic totalną hipergamię.

 

Wielki props za ten wątek.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy jeszcze miałem żonę, to długo wierzyłem, że to jest na stałe.

Po rozwodzie do żadnej się nie przywiązywałem. Jak było fajnie, to dobrze. Jak nie, to "bajo" i Idę w swoim kierunku.

Jeśli nic mnie nie wiąże, to po co sie męczyć i robić coś wbrew sobie? Z kobietą powinni być lepiej niż samemu. Jeśli jest gorzej, to wolę być sam.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, Długowłosy napisał:

Nie istnieje coś takiego jak "kobieta na stałe" w dzisiejszych czasach.....

Czego autor wątku jest przykładem. Byłem z żoną naście lat - i ostatnią rzeczą którą się po niej spodziewałem to pozew. 

 

Myślę, że temat tego typu związków z komentarzem Szefa to dobry materiał na audycję Radia. 

 

(cholera, jakiś młodzieżowy slang :wacko: - musiałem szukać co to znaczy props :D. Dziękuje ^_^.) 

Edytowane przez Normalny
literówka
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie jest glupia mysl. Ja jestem czlowiekiem, ktory docenia chwile spokoju, nawet na nicnierobienie. Potrzebuje troche przestrzeni, potrzebuje przyjsc, pierdolnac sie na sofe czy obejzec cos sobie. Musze to przemyslec bo raz juz mieszkalem z laska i czulem sie jak w wiezieniu. Czulem, ze nie jestem u siebie, ze musze sie tlumaczyc z tego co robie. Prawda jest taka, ze jak kobieta ma zycie zawodowe to moze cos takiego docenic. Nie zawsze mam ochote sluchac co u niej w pracy, nie zawsze mam tez ochote mowic co u mnie. Druga sprawa to tez to, ze jak nie masz czegos na codzien, jestes w stanie to docenic. Ona sie postara, posprzata, ty tez. Takie dywagacje, ale bardzo dobre rozwiazanie. I najwiekszy plus - urzadzasz gniazdko jak chcesz, ona urzadza jak chce. Ja teraz jestem w sytuacji, ze moja kobietka ma mieszkanie kupione a ja wynajmuje co chwile. Dla mnie mogloby to byc swietne.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawdziwą wolność w życiu daje dopiero wyzbycie się wszelkich złudzeń, co do rzekomo naszych "własności" - mój dom ,moja żona ,moje dzieci....

Guzik prawda!

Nic nie jest tak naprawdę nasze, a tym bardziej NIC nie jest dane "na zawsze"....

W każdej chwili można to wszystko stracić.

 

Wiecie, czego najbardziej bałem się w "poprzednim" życiu ?

1. Że coś się stanie mojej kochanej żonie (heh, jak to się wszystko może szybko zmienić...)  ,albo dzieciom

2. Że stracę pracę, i nie będę w stanie zapewnić im "odpowiednio wysokiego poziomu życia" ...tak tak! nie śmiejcie się...  :lol:

 

Teraz mam na wszystko wywalone, poza dziećmi oczywiście...

 

Psychicznie - pełna wolność, i praktycznie zero prawdziwych zmartwień! Luz psychiczny w 99%!

Praca ?

Jest super, ale jakby co, to będzie inna ! Że mniej zarobię może ? A kto to wie, może właśnie więcej ?

A nawet gdyby, to mi wystarczy nawet połowa.

 

Wyrwanie chwasta, czyli rozwód :P - po pewnym czasie (wiadomo , swoje trzeba odcierpieć) okazuje się być najlepszą decyzją w życiu :lol:

 

Tak samo układ LAT (living apart together), z punktu widzenia mężczyzny po doświadczeniach - jest chyba jedynym słusznym!

Że kobiety chcą więcej ? Tzn. mieszkać razem ?

No pewnie , że chcą więcej - ale ja nie zamierzam dalej spełniać czyichś zachcianek swoim kosztem!

 

Są w życiu rzeczy bezcenne, i taką rzeczą jest dla mnie z pewnością wolność i niezależność.

(ale musiałem do tego dojrzeć i przeżyć swoje)

 

EDIT:

Aha, no i "święty spokój" po pracy, to też jest zajebiste i nie do przecenienia!

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez RedBull1973
  • Like 11
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, RedBull1973 napisał:

Wiecie, czego najbardziej bałem się w "poprzednim" życiu ?

1. Że coś się stanie mojej kochanej żonie (heh, jak to się wszystko może szybko zmienić...)  ,albo dzieciom

2. Że stracę pracę, i nie będę w stanie zapewnić im "odpowiednio wysokiego poziomu życia" ...tak tak! nie śmiejcie się...  :lol:

Nie ma się z czego śmiać. Też tak miałem i chyba wielu tak miało lub dalej ma.

 

4 minuty temu, RedBull1973 napisał:

Teraz mam na wszystko wywalone, poza dziećmi oczywiście...

Tu mam cholerny problem ocierający się o jakąś lekką psychozę. Nic się złego na razie nie dzieje a ja sobie tworzę chore wizje zerwania kontaktu z dzieckiem. 

 

Co do LAT i gospodarki. Państwo będzie zadowolone. Bo para a mieszkają w dwóch mieszkaniach. Kupią dwa telewizory nie jeden. Dwa odkurzacze, dwie pralki, dwa komplety mebli, dwa auta....

I nie jest to żart. Kiedyś czytałem gdzieś, że rozwody służą ... rynkowi nieruchomości - wiadomo jeden z ex małżonków idzie na wynajem lub kupuje na wtórnym lub pierwotnym rynku. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie biorę pod uwagę takiej wersji, że mógłbym mieszkać u siebie z jakąś kobietą. U kobiety tym bardziej nie zamieszkam, bo już mieszkałem u żony i nie mam zamiaru popełniać drugi raz podobnego błędu.

Dążę do tego, aby córka mieszkała ze mną. Minimalny cel, to opieka naprzemienna, więc jeden pokój jest dla niej. Tak ma być i tego nie zmienię. Wyrzucę z domu każdą, która da mi choćby odczuć, że moja córka jej przeszkadza.

 

Z tym odpoczywaniem po pracy, to jest dobra rzecz. Nikt nie truje dupy. Można leżeć cały dzień albo w ogóle. Można iść spać o północy albo zaraz po pracy ;)

Kobiety zawsze miały o to ból dupy. Wszystkie. Nawet jak byłem przemęczony po robocie i chciałem odpocząć, to zawsze im to przeszkadzało. Teraz mam totalny luz :)

 

Urządzam wszystko tak, jak mi się podoba. Baba zawsze chce nową kuchnię, bo u sąsiadki widziała... Nowe meble, bo te już niemodne... Wszystko chce urządzać po swojemu. Po co to? Mnie podoba się tak, jak jest. Sam potrafię dobrać wyposażenie i kolor ścian. Mam takie, jak mi się podobały :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Raz na dwa-trzy dni seks nie wystarczy ?

Wystarczy! :lol:

Mnie też się kiedyś wydawało, że chciałbym codziennie...:lol:

Ale to wynikało z niedoboru seksu w małżeństwie...

Z obecną kobietą, owszem , "kopulowałem" przez pierwsze miesiące jak królik, nawet i po kilka razy dziennie, no i ...nasyciłem się...

Teraz, po dwóch latach z nią - zupełnie mi wystarczy weekendowe chędożenie, oraz czasem coś w tygodniu.

 

Odpowiadając na Twoje pytanie @GluX - weekendy zawsze śpimy u mnie, w tygodniu to różnie ,ale przeważnie jak już przyjdzie, to nocuje u mnie...

A czasem śpimy razem i seksu nie ma, bo np. mi się nie chce - taka sytuacja też się zdarza!  :P

 

Po dwóch latach każda laska trochę się nudzi, no niestety...:P zapewne ja też jej już tak nie pociągam , jak kiedyś, na początku...normalna kolej rzeczy...

 

Ale nawet gdybym miał jakiś nieludzki pociąg i nadal chciał kopulować z nią codziennie, to i tak nie sprzedałbym tego za cenę obecnej wolności i świętego spokoju!

Toż to tylko seks :lol:

 

 

 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po swoim ostatnim poważnym związku (zakończonym prawie małżeństwem), stwierdzam, że związek typu LAT jest czymś świetnym.

 

Ja co prawda nie żyłem w małżeństwie, jednak praktycznie to już mieszkałem u swojej narzeczonej, więc coś na temat mieszkania z kobietą wiem. I skwituję to krótko: Nie daj Panie Boże ! Moja ex była pedantką, a więc wyobrażacie sobie Bracia co się działo, gdy pozostawiłem po sobie kubek po kawie, bądź talerz po jedzeniu w nieodpowiednim miejscu... Ba ! Nawet specjalne miejsce w zlewie było wyznaczone na brudne naczynia, i broń Boże, gdy mi się pomyliły komory to awantura, że hej. Jej stosunek do czystości to zaledwie wierzchołek góry lodowej. W telewizji oglądamy oczywiście to, co ona chce, a więc 10 tysięcy seriali tureckich dziennie a w przerwach między nimi jakże wspaniały kanał Polo TV, gdzie non stop śpiewają o byle czym, aż mi się mózg od tego kisił. Sprawy typu koszenie trawnika, grabienie liści, malowanie ogrodzenia itp. to była moja brocha, no bo księżniczka sobie paznokcie pobrudzi. Dodam, że czynności te wykonywałem w mieszkaniu nie swoim, u jeszcze nie swojej rodziny, z jej ojcem na spółkę, ale akurat tego człowieka bardzo szanuję i złego słowa na jego temat napisać nie mogę. Ale była ze mnie pizda... I to taka klasyczna.

 

Doświadczony zdarzeniami z przeszłości śmiem twierdzić, że związek typu LAT, to błogosławieństwo dla faceta, który ceni sobie niezależność i spokój. Jestem jak najbardziej za jeśli chodzi o tego typu działania. Panny oczywiście będą miały odmienne zdanie, bo one zawsze dążą do usidlenia faceta, i zrobienia z naszego, bądź swojego mieszkania prywatnego więzienia, ale to już nie jest nasz problem Bracia. Jak się nie podoba, to krzyż na drogę, ooo :D

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

28 minut temu, Przemek1991 napisał:

 

Dodam, że czynności te wykonywałem w mieszkaniu nie swoim, u jeszcze nie swojej rodziny, z jej ojcem na spółkę, ale akurat tego człowieka bardzo szanuję i złego słowa na jego temat napisać nie mogę. Ale była ze mnie pizda... I to taka klasyczna.

 

 

 

Dokładnie mialem to samo, jak się rozchodziłem z panną z którą byłem to najbardziej żałowałem końca znajomości z niby teściem i z bratem mojej bylej bo byli super. Dziwnym trafem chyba dla kontrastu wszystkie laski z tej rodziny były pojebane jak lato z radiem. Co jedna to bardziej zryta nawet żona tego brata która się podwalała do mnie i były nawet dwie sytuacje że mogłem ją bzyknąć. Nie zrobilem tego z powodu tego brata którego uważałem za przyjaciela choć z drugiej strony chętnie bym ją bzyknął bo moja była by się na 100% o tym dowiedziała :). Ale lojalność wobec gościa ważniejsza. 

Edytowane przez jaro670
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Subiektywnie wydaje mi się, że dla mężczyzny w sile wieku związki typu LAT to optimum.

Gdybym miał wchodzić ponownie w monogamiczny związek nieformalny - to wyłącznie na zasadzie LAT.

Kobieta mogłaby zostawać na weekend - i to też myślę, że nie każdy.

 

Oraz cholernie bym pilnował, by się nie zadomowiła 'jak u siebie' poprzez klasyczną kolonizację przestrzeni, pewnie

znacie ten syndrom. Tu przyniesie dwa ręczniki, tam trzy piżamy, zasypie łazienkę swoimi upiększaczami etc.

I po jakimś czasie 'będzie jej'. A dodatkowo, znakując teren niczym dzikie zwierzę, daje znać innym kobietom swoim tarabanem

że to jej habitat - i innym wara.

 

O nie! Niedoczekanie.

 

S.

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Przemek1991 Miałem podobnie z ex.

Najbardziej wnerwiało mnie to jej ciągłe pierdolenie, że tata coś zrobił, albo nie zrobił, a ty zrobiłeś, albo nie zrobiłeś.

O głupi pierdolony kubek po kawie potrafiła robić awanturę, bo ja pozostawiłem go na stole, a tata wstawia do zlewu.
Totalne spierdolenie umysłowe.

Na to, że jej matka wrzuca brudne majtki do kosza na prawie, a ona - rozpierdala po całej łazience - nawet nie chciała słuchać ;)
O tym, że jej stara przygotowuje dla ojca obiad każdego dnia, też nie słyszała... bo mamusia powiedziała, że to mąż ma dbać o żonę i po robocie zapierdalać z obiadem dla niej.

Totalne spierdolenie umysłowe.
Nie widzę najmniejszego sensu wchodzenia w takie relacje. Mieszkam sam i jest mi dobrze. Jaka jakaś loszka chciałaby się ze mną spotkać, to spoko, ale nie zgodzę się na to, aby zamieszkała ze mną. Za dobrze jest mi teraz :D

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Subiektywny napisał:

Oraz cholernie bym pilnował, by się nie zadomowiła 'jak u siebie' poprzez klasyczną kolonizację przestrzeni, pewnie

znacie ten syndrom. Tu przyniesie dwa ręczniki, tam trzy piżamy, zasypie łazienkę swoimi upiększaczami etc.

I po jakimś czasie 'będzie jej'. A dodatkowo, znakując teren niczym dzikie zwierzę, daje znać innym kobietom swoim tarabanem

że to jej habitat - i innym wara.

 

O nie! Niedoczekanie.

 

Tylko tu już chyba nie będzie związek LAT jak chcesz żyć z wieloma kobietami. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@RedBull1973 Czytam i oczom nie wierzę bo widzę, że mam gdzieś życiowego sobowtóra :) 18 lat udręki, 2 dzieci, pies, dom, trawnik, prawie 3 lata w LAT :) weekendy u mnie, sex na maksa a teraz weekendowo, itd.

To przecież moje życie :)

Obecna moja kobieta mimo początkowego pełnego zrozumienia i zgody na taki rodzaj relacji (LAT) doznała olśnienia, że jednak to ona by chciała 'normalnie', do tego doszła presja koleżaneczek gdzie nawet i one próbowały mnie naciskać i kusić np: "no ale będziesz miał porannego lodzika" bueeehehe jaaasne, znam ja te poranne lodziki w długotrwałym wspólnym związku - fikcja.

Jeszcze to jakoś się kula ale nie wiem jak długo. Miewałem czasem myśli aby może spróbować wspólnie, tylko po trzepnięciu się w łeb i głębszej analizie dochodziłem jednak do wniosku, że taki układ NIC nie wniesie do mojego życia a za to jakość prozy dnia codziennego spadnie drastycznie. Czasem nawet po weekendzie muszę kilka dni dochodzić do siebie bo PSM, fochy, z dupy problemy itp. babski świat. Zatem po co?!

 

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przypomniała mi się rozmowa z matką kolegi, która mieszka od lat zagranicą, i ma tam "faceta".

Otóż oznajmiła ona, że kupiła sobie TAM mieszkanie.

Kupiła, choć jej facet jest bardzo zamożny, i spokojnie mogłaby mieszkać u niego.

Ale ona nie chce!

Bo chce być niezależna i wolna...

Mało tego ,stwierdziła, że tam 80% par tak żyje (LAT), i nie wyobrażają sobie inaczej...

(Chodzi o Skandynawię)

 

Tak że nawet kobiety z wiekiem zaczynają doceniać niezależność i samodzielność :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@RedBull1973 - w kwestii Skandynawii mam ledwie mgliste wyobrażenia (zimne krainy są poza moimi zainteresowaniami) ale @SledgeHammer niedawno opisywał, że tam facet zbyt wiele ryzykuje (połową majątku) jeśli nawet tylko odrobinę za długo pomieszka z kobietą.

 

Czyli całkiem prawdopodobne jest, że źródłem sytuacji jest fakt, że to facetom nie opłaca się mieszkanie z kobietą. Dokładamy do tego silny element racjonalizacji rzeczywistości przez panie więc finalnie dostajesz od nich oficjalny komunikat - że to one nie chcą. Zatem ten wybór może być po prostu wtórną racjonalizacją ze strony pań w celu zachowania pozorów "siły i niezależności" i potrzeby wykazania braku wpływu decyzji mężczyzn na kobiece wybory. I teraz to już się na dodatek świetnie wkomponowuje w ich polityczną poprawność.

 

16 godzin temu, Długowłosy napisał:

Nie istnieje coś takiego jak "kobieta na stałe" w dzisiejszych czasach, kiedy me(n)dia wyniosły kurewstwo na piedestał.

Nie wiem czy dobrze pamiętam, ale bodaj właśnie @RedBull1973 opisywał kiedyś na forum, podejrzenia jakie miał w kwestii swojej LATki i domniemania przyprawiania mu przez nią poroża. 

M. in. dlatego w poprzednim poście zaznaczyłem nieco prowokacyjnie osobisty warunek - 3 takie relacje równolegle. Bo LAT to fikcja, kolejna iluzja "związku" budowana we własnej głowie. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.