Skocz do zawartości

Ciekawostki ekonomiczno-polityczno-społeczne


GluX

Rekomendowane odpowiedzi

Cytat

Zimbabwe było kiedyś spichlerzem Afryki, a dolar zimbabweski solidną walutą. Po wojnach międzyplemiennych i dojściu do władzy Roberta Mugabe biali farmerzy zostali wypędzeni lub wymordowani, a ich nowoczesne gospodarstwa wraz z maszynami i innymi środkami produkcji rolnej wpadły w ręce murzynów i zostały rozparcelowane a środki produkcji rolnej rozgrabione lub zniszczone.
Niestety okazało się że byli rewolucjoniści nie mają ochoty na ciężką pracę na roli ani umiejętności potrzebnych do jej zmechanizowania. W efekcie rządów Roberta Mugabe i jego bojówek mieszkańcy Zimbabwe stali się nędzarzami, cierpiącymi z powodu hiperinflacji i niedoborów żywności. I to w kraju który wcześniej eksportował nadwyżki żywności!
Tak więc dawanie środków produkcji murzynom jest nieskuteczne, bo opisałem co się stało, gdy te trafiły w ich ręce - zostały zmarnotrawione i zniszczone. Żywienie i leczenie ludzi wyrwanych z neolitu o IQ 60 porównywalnym z Homo Erectus wyrządza im krzywdę przez spowodowanie eksplozji demograficznej. Niech najpierw w drodze ewolucji i doboru naturalnego podniosą swoje IQ do normy czyli 100, wtedy będziemy mogli rozmawiać o dawaniu im wędki!

 

 

Znalazłem ten cytat na onecie - nigdy o tym nie słyszałem ani nie czytałem. Czy bracia, macie więcej takich sensacyjnych historii ekonomicznych, społecznych i politycznych ? Zapraszam do dzielenia się takimi historiami tutaj w temacie.

 

Co do samego Zimbabwe - ten sam los podobno mieli w RPA po tym jak Mandela doszedł do władzy

Edytowane przez GluX
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mało kto się orientuje , że do lat 70-tych Liban nazywano Szwajcarią Bliskiego Wschodu, a jego stolicę Bejrut opisywano jako Paryż Bliskiego Wschodu. Kwitnący kraj zniszczyła wojna domowa trwająca przez 15 lat (1975-90). Były też do XVI wieku znaczące emporia handlowe jak Psków i Nowogród Wielki podpite i wręcz unurzane we krwi przez Moskwę.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak apropo wspomnianej pomocy murzynom - ciekawy artykuł nt. pomocy międzynarodowej i jej skutków w Afryce.

 

Cytat

"Według nominowanej do pokojowej nagrody nobla Dambisy Moyo w latach 70-tych 11% mieszkańców czarnej afryki żyło poniżej 1 dolara dziennie. W 2000 roku było ich już 70%. Główną przyczyną tego zjawiska jest olbrzymia „pomoc”, którą rządy całego świata wysyłają do afryki. Pomoc ta doprowadziła do bankructwa wiele firm i sprawiła, że rolnictwo czy hodowla stały się nieopłacalne.

Większość krajów afrykańskich odzyskała niepodległość na przełomie lat 60-tych i 70-tych XX wieku. W ramach „reparacji kolonialnych” do afryki zaczęły płynąć strumienie pieniędzy i programy pomocowe podobnie jak do Polski płyną pieniądze z Unii Europejskiej.

Polska otrzymuje od Unii pomoc w wysokości około 3-4% PKB. Pomoc zagraniczna dla krajów afryki sięga w niektórych krajach nawet 20% PKB, a sytuacja taka trwa dziesiątki lat. Przyglądając się afryce możemy obserwować to, do czego doprowadzi Polskę pomoc unijna.

Gdy mówimy o pomocy międzynarodowej mamy na myśli darmowe pieniądze. Otóż pieniądze są tylko umowną wartością. Aby Afrykańczycy mogli zrobić użytek z euro, dolarów czy juanów, muszą coś z nimi zrobić. Samym papierem czy zapisem elektronicznym nie poprawi się gospodarki. W praktyce mają dwie możliwości. Pierwsza z nich to sprowadzenie do afryki towarów i zapłacenie za nie właśnie tymi pieniędzmi. Drugi sposób, stosowany również przez Polskę, to za wszystkie ofiarowane pieniądze kupić obligacje Państwa, które te pieniądze nam podarowało. W systemie cząstkowej rezerwy bankowej, pod zastaw tych obligacji poszczególne banki narodowe mogą drukować w zasadzie bez ograniczeń własną walutę, generując inflację.

Jeżeli otrzymujemy jakieś produkty za darmo to oczywistym jest, że cena tych produktów spada. Jeżeli cena spadnie poniżej kosztów produkcji to padają wszyscy lokalni producenci danego dobra. Jeżeli chcesz kontrolować rząd jakiegoś kraju wyślij mu za darmo dużo żywności, poczekaj aż padnie większość lokalnych producentów i szantażuj wstrzymaniem dostaw. W takiej sytuacji każdy rząd będzie ci jadł z ręki, gdyż będzie chciał się utrzymać u władzy. Z głodnymi ludźmi lepiej nie zadzierać i przekonał się o tym niejeden afrykański watażka. Polska jest uzależniona energetycznie od Rosji. Powoduje to, że płacimy za gaz najwięcej spośród wszystkich krajów europy. Mało tego. Zobowiązaliśmy się kupić go znacznie więcej niż jesteśmy w stanie zużyć. Niejednokrotnie widzieliśmy, jak nasz rząd uginał się pod groźbą zakręcenia kurka. Teraz wyobraźcie sobie, co możecie zyskać uzależniając kraj od jedzenia?

W 1960 roku Ghana produkowała 440 000 ton kakao rocznie. W 1978 roku produkcja kakao spadła do 270 000 ton rocznie, a w 1980 roku do 225 000 ton. Mozambik to producent orzechów nerkowca. W 1972 roku wyprodukowano 216 000 ton, w 1985 roku zaledwie 10 000 ton. Przez 10 lat produkcja cukru spadła o 60%, kukurydzy o 50%, ryżu o 72% a bananów o 80%. Sytuacja powtarzała się w większości Państw afryki. George Obama, brat Baraca Obamy, mieszka w slumsach Nuruma Flats koło Nairobi. Jest on prostym człowiekiem. Uważa, że kolonializm był dla Kenii dobry i gdyby biali pozostali dłużej, to kraj rozwinąłby się lepiej. Zagraniczna pomoc jest nieuczciwą konkurencją dla lokalnych przedsiębiorców. Coraz większa część afryki podziela tą opinię.

Botswana, jako jedyny kraj w afryce ma do konstytucji wpisany zakaz przyjmowania pomocy międzynarodowej. Jest też to jeden z najbogatszych, najszybciej rozwijających się i najsilniejszych politycznie krajów afryki. Ten bogatszy od Polski kraj udowadnia tezę, że aby być bogatym, najpierw trzeba być wolnym. W 2010 roku Bruksela wstrzymała 600 mln euro subwencji pomocowych dla Madagaskaru, gdyż kraj ten nie wprowadził wymaganych przez Unię „demokratycznych reform”. W lipcu 2009 roku Komisja Europejska wstrzymała wypłatę pomocy dla Nigru, aby w ten sposób wywrzeć nacisk na prezydenta Mamadou Tandję.

Głośna była sprawa, kiedy europejskie rządy groziły wstrzymaniem pomocy finansowej dla Malawi z powodu prawomocnego i legalnego skazania pary gejów na 14 lat ciężkich robót za nieprzyzwoite i nienaturalne czyny. Pomoc zagraniczna stanowi ok. 40 proc. budżetu Malawi, co spowodowało, że szantaż okazał się skuteczny i prezydent Bingu Wa Mutharika, ułaskawił obu skazanych homosiów. Skoro ingerencja rządów jest tak silna przy tak błahych sprawach, to możemy sobie wyobrazić jakie naciski są wywierane w sprawach strategicznych.

Afryka traktowana jest przez świat jako zaplecze surowcowe. Zambia, jeden z największych producentów miedzi na świecie sprzedaje ją do Chin znacznie poniżej ceny rynkowej. Podobnie Zimbabwe. W krajach tych próżno szukać jakiegokolwiek zakładu produkującego miedziane kable. Nigeria jest w pierwszej dziesiątce producentów ropy naftowej. Zmuszona jest jednak importować nie tylko żywność, ale również wszystkie produkty ropopochodne. Podobne rzeczy dzieją się u nas. Polska jest 7 największym na świecie producentem węgla kamiennego. Oprócz węgla eksportowaliśmy również wytwarzany z niego prąd elektryczny. Dzisiaj zaczynamy prąd importować między innymi z Białorusi. Tak, z tej złej, niedobrej Białorusi.

Po dziesiątkach miliardów euro wpakowanych w Polską wieś, produkcja rolna według danych GUS w 2011 roku była zaledwie o 1% większa niż 20 lat wcześniej. Konsumpcja tego rodzaju dóbr natomiast wzrosła i musimy ją łatać importem. Każda pomoc to drobne ustępstwo. A to karta praw podstawowych, a to pakt fiskalny, a to emisja dwutlenku węgla, a to kwota mleczna, a to zakaz sadzenia tytoniu czy złomowanie floty rybackiej.

W naszym społeczeństwie świadomość szkody jaką wyrządziła pomoc międzynarodowa afryce jest ogromna. W zasadzie każdy, nawet studenci od razu podnoszą kwestie, że to właśnie pomoc międzynarodowa doprowadziła afrykę do tak skrajnej biedy. Zwracają uwagę na fakt, że rozdawanie za darmo rozleniwia, wytwarza postawę roszczeniową, przyzwyczaja do biedy. W kontekście afryki o zmarnowanych pieniądzach mówią nawet politycy.

Jakieś 50 km na południe od Lusaki, stolicy Zambii za sumę raptem 1,7 milionem dolarów powstał projekt rozdawania małych stad kóz dla kilkuset rodzin. Przekazanie zwierząt poprzedzone było szkoleniami na temat tego jak dbać o zwierzęta, doić je i rozmnażać. Ponieważ nikt nie chciał brać udziału w projekcie lokalnej społeczności płacono za udział. Gdy po roku wrócono do wioski, aby sprawdzić wyniki projektu okazało się, że przeżyły tylko 3 kozy, natomiast kilkaset zostało zjedzonych.

Po co hodować kozy, jak w tym samym miejscu za rok włoska organizacja pozarządowa za 1,2 miliona dolarów uczyła tych samych mieszkańców Zambii jak uprawiać pomidory, cukinie i inne sprowadzone z Włoch warzywa. Zambijscy mieszkańcy buszu nie chcieli brać udziału w szkoleniach więc organizacja znowu im płaciła. Klimat dobrze służył uprawie. W afrykańskim słońcu urosły wielkie, niespotykane w europie okazy. Jeszcze przed zbiorami organizacja pozarządowa realizująca projekt otrzymała nagrodę za jeden z najlepiej przeprowadzonych programów pomocowych. Kiedy pomidory zaczęły się czerwienić w ciągu jednej nocy z rzeki Zambezi wyszło 200 hipopotamów, które zjadły całe plony. Mieszkańcy z radością oczekują kolejnych projektów za udział w których mogliby dostać pieniądze i tak już od dziesiątków lat.

 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@GluX Tak to prawda. Nelson Mandela to był zwykły komuch i terrorysta, który nie dość że miał krew na rękach wielu niewinnych ludzi, to w dodatku doprowadził RPA do zupełnego upadku. Nie dość że w kraju o największych złożach złota na świecie po komuszych reformach nastała masowa bieda i bezrobocia to jeszcze RPA stały się światową stolicą morderstw i gwałtów, absolutny rekord przestępczości. 

 

Wyjątkowo trafnie podsumował go Stefan Molyneux :

 

 

 

Plus bonus, "antyrasista" Mandela śpiewa o zabijaniu białych:

 

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

http://innpoland.pl/130749,ten-kraj-w-dwa-tygodnie-zlikwidowal-100-podatkow-i-oplat-dzis-rozwija-sie-prawie-najszybciej-w-unii

 

@EnemyOfTheState

 

Mógłbyś nam coś opowiedzieć o tym co się dzieje na Rumunii ?

Edytowane przez GluX
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Up, a co się ma dziać? Obniżają podatki, tną biurokrację to zaczynają mieć rozwój gospodarczy i wychodzić z biedy. Ja i @Vincent już rok temu pisaliśmy że to będzie dobra rzecz:

Od lat tą drogą idzie Estonia, dlatego zyskała ostatnio miano "tygrysa bałkańskiego":

http://tomaszcukiernik.pl/artykuly/artykuly-wolnorynkowe/estonia-baltycki-tygrys/

 

Ostatnio nawet Orban na Węgrzech się ogarnął:

http://www.money.pl/gospodarka/unia-europejska/wiadomosci/artykul/obnizenie-cit-wegry-orban,194,0,2201538.html

http://nczas.com/wiadomosci/europa/orban-obniza-podatki/

 

A teraz wytłumaczcie to polskim politykom ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U nas majstrują przy kwocie wolnej w ten sposób, że bumelant dorywczo zarabiający kilkanaście tys. rocznie nie zapłaci podatku, a ciężko pracujący człowiek, który ma brutto 5-6k miesięcznie pewnie otrzyma mniej kasy niż dotychczas ...

 

Tymczasem na karpackim wirażu:

 

http://wolnosc24.pl/2016/11/25/100-lat-za-rumunami-anka-pokaz-mateuszowi-jak-robi-sie-reforme-podatkowa-komentarz/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Endeg napisał:

U nas majstrują przy kwocie wolnej w ten sposób, że bumelant dorywczo zarabiający kilkanaście tys. rocznie nie zapłaci podatku, a ciężko pracujący człowiek, który ma brutto 5-6k miesięcznie pewnie otrzyma mniej kasy niż dotychczas ...

 

Ilość zarobionych pieniążków nie jest wyznacznikiem ciężkości pracy, bo ten gość z niskimi zarobkami może się na to zapierdalać jak przysłowiowy wół.

 

Świadczy jedynie o braku dobrze płatnych na rynku pracy umiejętności.

 

Moim zdaniem, rozsądna kwota wolna od podatku to co najmniej obecna pensja minimalna x 12 - czyli roczny dochód osoby z najniższymi zarobkami powinien być kwotą wolną od podatku.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@slavex

 

Co ma do tego szkoła i Pani Nauczycielka z wypłatą 3,5k zł netto, którą bierzesz za autorytet?

Szkoła to fabryka etatowców, tych którzy mają pracować na etacie i mieć "dobrą" pracę, potem ślub, dzieci, kredyt hipoteczny - może kiedyś emerytura.

 

To właśnie dzięki tym nierównościom można cokolwiek zrobić na tym świecie, bo ktoś musi być sprzątaczką, ktoś musi gotować, ktoś musi być hydraulikiem, ktoś musi naprawiać samochody, ktoś musi prowadzić biuro rachunkowe, tłumaczyć teksty, być lekarzem, kierownikiem, przedsiębiorcą, politykiem oraz dziwką, która jest potrzebna dla pewnej grupy społecznej, której taniej wychodzi chodzenie raz w tygodniu niż kobieta na utrzymaniu ;)

To właśnie dzięki tym nierównością możemy tworzyć kapitał w PL - mimo chujowych warunków gospodarczo-ekonomicznych, mimo, że przedsiębiorce może kontrolować ileś tam instytucji (chyba 26).

Bo co by było gdyby każdy był taki sam, ubierał się tak samo i jeździł tym samym samochodem - nie byłoby np konkurencji ;)

To, że ktoś się nie uczy to jego sprawa i dobrze, że są takie osoby które się nie uczą z punktu widzenia ekonomii.

 

I walić naukę w szkole - jedyna wiedza, którą zdobywać to książki pisane przez profesjonalistów i pasjonatów oraz umiejętności zdobywane przez praktykę u najlepszych.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z tym, co pisze@slavex Szkoła, jak by nie patrzeć, daje obraz społeczeństwa. No nie ma siły - dzieciaki przenoszą do szkoły to, co dostają w domu. Są odzwierciedleniem swoich rodziców.

Co do samej edukacji... Moim skromnym zdaniem, szkoła ma za zadanie nauczyć bezmyślnego wykonywania poleceń. Jakby szkolenie robotników, którzy całymi dniami wykonują te same czynności przy taśmie.
Ci, którzy uczą się najlepiej i mają jakieś zdolności, mogą osiągnąć w życiu coś więcej, jeśli nie pozwolą szkole zabić w sobie ciekawości świata i chęci zdobywania wiedzy.

Od dawna działa jedna zasada: ZZZ - zakuć, zdać, zapomnieć.

 @GluX Zgadzam się z Tobą. Ktoś musi być hydraulikiem, mechanikiem, sprzątaczką... i obserwując to, co się dzieje obecnie, dochodzę do wniosku, że to jest bardzo dobra droga.

Niedawno wymieniałem jeden kaloryfer w bloku - 170zł. Roboty może na pół godziny. W korpo nie da się tyle wyciągnąć. Gdy dzwoniłem do gościa, to telefon ciągle był zajęty. Nawet przy mnie odbierał kilka telefonów od klientów, z którymi umawiał się na robotę.
Fakt, gość zainwestował trochę w sprzęt, uprawnienia i ma umiejętności... jednak to może zdobyć każdy, komu się chce. Zamiast pracować na etacie, można pracować samodzielnie.

Sam zaczynam się nad czymś takim zastanawiać.
Trudno jest znaleźć dobrego fachowca: hydraulika, elektryka, mechanika, budowlańca. Widać to nawet po ogłoszeniach firm, które poszukują pracowników. Często jedynym wymaganiem jest chęć do pracy, jakieś doświadczenie i unikanie picia alkoholu :D

Jak ogarnę swoją chałupę, to może wejdę w wykończeniówkę - najpierw muszę zdobyć doświadczenie u siebie. Zobaczymy, pomyślimy. Coś trzeba kombinować, aby przeżyć ;) 


Szczerze mówiąc, to wnerwia mnie trochę sposób myślenia ludzi, którym wydaje się, że najważniejsze są studia. Nie mają żadnych umiejętności, ale liczą na to, że po studiach zdobędą dobrą pracę. Tak było już 20 lat temu, gdy kończyłem szkołę podstawową. Wówczas na stanowisko sprzątaczki niektórzy wymagali wykształcenia średniego. Sekretarka musiała mieć wyższe. Po co? - Nie wiadomo. Niektórym "pracodawcom" po prostu biło w dekiel. Uważali siebie za bogów.
Dziś naprawdę trudno jest znaleźć dobrego pracownika. Głównie przez to, że przez lata byli niedoceniani i wyjechali za granicę. Tam w końcu mogą żyć jak ludzie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, GluX napisał:

Dlatego dziwka zarabia po 7-8k z palcem w dupie, dosłownie. Nie wspominając o celebrytach, które po prostu wrzucają zdjęcia siebie na instagram w jakiś ciuszkach ;)

To akurat wynika z chujowo uformowanej "moralności". Gdyby na chodzenie do prostytutek było takie samo przyzwolenie społeczne jak na, dajmy na to, wizytę u dentysty, to wyżej wspomniana musiałaby wsadzić w dupę więcej niż trzy palce żeby zarobić wymienioną kwotę.

Celebryctwo wykombinowało trochę bardziej złożoną metodę na zarobkowanie, opartą w dużej mierze o zwykłe cwaniactwo i konfraternię.

 

Tak czy siak to nie wyczerpuje wspomnianych przez @Mosze Red znamion posiadania dobrze płatnych na rynku pracy umiejętności. Świat urządzony jest na kształt łańcucha pokarmowego, i zawsze byli i będą zjadani i zjadający. Padlinożercy również. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Mnemonic

A gdzie w prostytucji jest cwaniactwo? Przecież może zarazić się jakimś pierdólstwem, może być zgwałcona gdy koleś przeholuje, albo zbita przez mafię i że od teraz musi płacić haracz i obciągać "swoim", może się wydać do rodziców kim jest i będzie hańba i nie zapraszanie na żadne imprezy rodzinne. Może jej przyszły mąż kiedyś się dowie kim była itp itd

 

Profesja jak każda inna, polegająca na samozatrudnieniu - przedsiębiorcy jednak mają gorzej - bo muszą użerać się z ZUSem i US i wiele wiele więcej ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przed chwilą, GluX napisał:

(...)A gdzie w prostytucji jest cwaniactwo?(...)

(...)Profesja jak każda inna, polegająca na samozatrudnieniu(...)

Mówiąc o cwaniactwie miałem na myśli celebryctwo.

Prostytucja nie będzie zawodem takim jak każdy inny dopóki nie będzie postrzegana jak każdy inny zawód. I to począwszy od kodeksu postępowania cywilnego. aż po społeczne normy etyczno-moralne.

Znasz jakiegoś ortodontę (ja osobiście nie), który w towarzystwie nowo poznanych osób nie ujawniłby swojego zawodu?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A po co sie rozwijac? Dzisiejsza mlodziez to fejsbuk, szlugi, instagram, filmy, alkohol. I kazdy kurwa jest studentem. Chuj, ze "zarzadzanie z rozszerzona ekonomia i medycyna" ale wazne, ze bilety za 50% cenu i Krakuff. Robic nie ma komu, kazdy magister. To i bezrobocie wsrod mlodych jest 25%. Nic mnie nie dziwi. Kobiety jak sa ladne to jeszcze sobie dadza rade dupa.

Druga sprawa to gnojom sie dzis wydaje, ze panstwo za nich wszystko zrobi i panstwa wina. Nie ma roboty - tuska wina. Malo placa w sklepie na kasie - korporacji wina. Po europeistyce nie ma roboty - uczelni wina. Kurwa wszystko wina wszystkich.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tomko Znam takich ludzi.

Zaczynałem z nim swoją pierwszą pracę. Narzekali 15 lat temu i narzekają nadal, ale wciąż pracują w tym samym miejscu.

Ja w tym czasie skończyłem studia, zdobyłem kilka uprawnień i przeszedłem przez 8 albo 9 firm.
Oni nadal stoją w miejscu i narzekają.

Można? - No można. Po co dawać coś od siebie, wysilać się, skoro można ponarzekać. A, że nic się przez to nie zmieni... no trudno.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po części Komorowski miał trochę racji "zmień pracę i weź kredyt". Największy przyrost wiedzy doświadczenia i kasiory jest po zmianie pracy i pierwsze 4-8 miesięcy w nowej firmie.  Ten okres to zależy od branży ofc. Dla mnie w IT w moim przypadku wynosi mniej więcej tyle. Owszem uczę się cały czas, ale po wspomnianym okresie nie czuję się tego "speeda" rozwojowego. 

W takim USA ludzie częściej statystycznie zmieniają pracę i pną do góry. Kiedyś w okolicy narzekali, a fabryka powstaje beeee...  Da pracę tym, którzy potrzebują jej, ale nikt im nie karze pracować w jednym zakładzie przez 30-40 lat do emerytury. Nie mówię, że fabryki są super itp. - ale też nie można powiedzieć, że są całkiem złe.

Edytowane przez slavex
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

50 minut temu, slavex napisał:

(...) Nie mówię, że fabryki są super itp. - ale też nie można powiedzieć, że są całkiem złe.

Bo tak to działa. Mój stary tyrał w stoczni i obu swoim synom powtarzał żebyśmy nie szli w jego ślady i znaleźli sobie pracę lżejszą od spaceru.

Może i nie spaceruję, choć bywają dni, że się opierdalam na maxa, ale krwi z nosa też nie toczę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@slavex A w Japonii ludzie pracują całe życie w jednej firmie i nie narzekają.
Dziadek pracował w Toyocie.
Tata pracował w Toyocie.
Dzieci pracują w Toyocie.

Nie ma sensu porównywać USA do Polski, czy nawet innych krajów Europy. To są dwa różne światy.
W USA dojeżdżanie do pracy 100km nie stanowi wielkiego problemu. W Polsce 50km często jest granicą nie do pokonania. Same koszty paliwa sprawiają, że taki "interes" przestaje być opłacalny.
Poza tym koszt wynajmu mieszkania w Polsce jest absurdalnie wysoki.

No nie mamy takich możliwości, jak Amerykanie, czy mieszkańcy Europy zachodniej.

 

@Mnemonic Ja całe życie słyszałem od starych, że powinienem się uczyć, aby nie pracować tak ciężko, jak ojciec.

Gdy chciałem iść na studia - "nie ma kasy, możesz iść na zaoczne albo takie na miejscu, bo nie będziemy cie utrzymywać"

Zacząłem pracować "umysłowo" - "ten to nic nie robi, całe dnie siedzi przed komputerem.... a czesiek to jest pracowity chłop, bo na budowie pracuje".

No nie dogodzisz ;) 

Trzeba robić swoje.

  • Like 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.