Skocz do zawartości

Historyjka młodzieńcza dla cierpliwych


Rekomendowane odpowiedzi

Słowo się (@Assasyn'owi) rzekło, kobyłka u płota.

 

Było lato roku pańskiego 19xx (spodobało mi się że brat powyżej też tak zaczął swój wpis ;)) A za iXy można podstawić coś dowolnego, bo moja pamięc aż do Triasu nie sięga. Zresztą dokładna data nie jest istotna, bo schemat działa od pradziejów, niezależnie od kolejnej kartki z kalendarza. Tak naprawdę była późna "złota, polska jesień", która w PL jest krótkim acz ekscytującym epizodem, chyba jeszcze krótszym od lata. Świeżak-studenciak osiedlił się jakiś czas temu w Las Sosnas na tzw. "stancji" w której, jak się zimą okazało, trzeba było niemal buty od zlodowaciałej podłogi odrąbywać siekierą, bo właścicielka domu miała upodobanie do eksperymentów z hibernacją. Głównie na najemcach.

 

Już wcześniej studiowały tu, mieszkając w akademiku moje dwie dalsze kuzynki, które roztoczyły swe opiekuńcze skrzydła nad świeżo przybyłym na obczyznę, "pisklakiem-studenciakiem". Jedna starsza, druga młodsza. Bywałem u nich częstym gościem, nawet nie dlatego żeby na stancji nie marznąć, ale miały po prostu fajne żeńskie towarzystwo swoich koleżanek. Nie ukrywam, że ceniłem sobie kobiecy pierwiastek w swoim otoczeniu. Po dziś dzień go zresztą lubię. 

 

Tak się jakoś złożyło, że niefortunnie, starsza kuzynka zamierzała wkrótce, jakoś wiosną, wyjść za mąż. Jak postanowiła, tak w końcu zrobiła więc zaprosiła mnie na swój ślub i wesele. Przyjechałem dzień wcześniej do jej rodzinnego miasteczka, żeby na pewno czegoś nie zawalić czasowo. Siedzieliśmy we dwójkę w jej pokoju do późnej nocy, gadając i słuchając Pink Floyd. W końcu zmęczeni poszliśmy spać, zwłaszcza, że jutro miał być "jej dzień". Nie nie, nie wyobrażajcie sobie zbyt wiele. Relacja absolutnie aseksualna, oboje w oddzielnych łóżeczkach z rączkami na kołderkach. 

 

Poranne przebudzenie, promienie słońca zza okiennych firan rozświetlały mgliste powietrze w jej sypialni. Wstała wcześniej, żeby też umyć swoje długie włosy. Na swój sposób fascynowała mnie. Nie rozstawałem się wówczas z aparatem fotograficznym, moim Zenitem 12XP. Siedziałem jeszcze w łóżku, gdy wróciła w piżamie i usiadła na wprost mnie w fotelu. Podwinęła pod siebie nogi i tak patrzyła w milczeniu. Wziąłem aparat do ręki i sfotografowałem ją. Zdjęcie w zamyśle miało być jedynym, bez żadnych powtórzeń. Ten moment był unikalny. Wyszedł pięknie nastrojowy portret. W kontrze okna, z mokrymi, rozpuszczonymi włosami. Pomyślałem że ją po prostu kocham. Niepożądliwie, ot tak po prostu. Wprawiło mnie to w stan rozanielenia i swoistej tęsknoty za "drugą połówką". Lubię czasem popatrzeć na tę fotę.

 

Czas na ceremonię, wspólne zdjęcia, trochę wygłupów i śmiechu z rodziną przemieszaną z niemal obcą familią. Restauracja weselna to dwupiętrowy budynek w którym góra była przeznaczona na pokoje sypialne a cały dół na biesiadowanie. Zostałem posadzony przy stole obok NIEJ. Naturalne blond cudo, strzelista osiemnastka, o imieniu Meg (zmyślonym na potrzeby tej opowieści). Naprzeciwko, po drugiej stronie stołu, jak się później okazało, siedzieli jej dwaj starsi bracia. Zaniemówiłem na jej widok i w milczeniu usiadłem. Nie pamiętam nawet, żebym się przywitał choćby suchym "cześć". Para ze mnie uszła wraz z pewnością siebie. Pierwsze, konkretne życiowe "trzepnięcie". Ręce mi się trzęsły i z trudem wpychałem sobie do ust kawałki wędzonego węgorza, uprzednio przełykając najsmaczniejsze w życiu flaczki. Siedzący na przeciwko bracia w końcu postanowili przełamać lody butelką wódki ze słowami - "napij się z nami" i zalali mój kieliszek. Jako że alko nawet nie nie zamierzałem wąchać, lekko pochyliłem się w kierunku Meg i szepnąłem do ucha 

 

- tylko że ja nie piję...

 

Odwróciła głowę, spojrzała na mnie, po czym uśmiechnęła się lekko i mrugnęła do mnie. Pierwszy raz spojrzałem jej prosto w baśniowe, niemal błękitne oczy. Za chwilę nalała w swój kieliszek czystą wodę i niepostrzeżenie podmieniła mój na swój. Oczarowała mnie tym jeszcze bardziej. Całe spięcie się ze mnie wypięło. W końcu odzyskałem mowę, swobodę i nawet dowcip. Tym sposobem, pierwsza część wesela przebiegała według schematu - bracia polewają z zamiarem urżnięcia mnie w trzy dupy, Meg podmienia kieliszki, ja piję wodę a gorzałka z jej kieliszka ląduje w wielkiej donicy z jakimś kwiatem stojącym za nami. 

W międzyczasie niby to mimochodem musnę Meg a to po udzie a to dotknę ramienia, ona przysunie się złapie mnie za nadgarstek, żeby wskazać na kogoś z jej rodziny i coś o nim opowiedzieć. 

 

- przejdziemy się na spacer? - rzuciłem, przerywając w pół słowa jej wypowiedź

- chętnie - odparła z uśmiechem

 

Chodziliśmy tak po miasteczku, szwędając się bez innego niż objęcia i pocałunki celu. Pierwszy spacer zakochanych. Przechodząc obok jakichś bloków, zobaczyłem uchylone drzwi na klatkę schodową jednego z nich. Pociągnąłem ją lekko za rękę w ich kierunku

 

- chodź

 

Nie zawahała się nawet, więc po chwili siedzieliśmy na schodach w objęciach, coraz śmielej sobie poczynając. Straciłem poczucie czasu i w tym zatraceniu, nagle zgrzytnęły drzwi do jakiegoś mieszkania i pojawiła się w świetle postać starszej już kobieciny. Wyszła wprost na nas. My od razu zrobiliśmy słupka jak dwa świstaki. Zakłopotanie kobieciny okazało się jednak większe niż nasze.

 

- oj, przepraszam - powiedziała nieco łamiącym się głosem, wycofała się do mieszkania i zamknęła drzwi. 

 

Po chwili wróciliśmy do miłosnych uniesień po czym postanowiliśmy wracać na imprezę. Jej bracia byli już nieźle wcięci a jeden z nich przywitał nas radośnie, wstając z krzesła z gestem otwartych ramion

 

- aaa too zzzziee naszsze gołommmbeczki zikneły? - powiedział na tyle głośno żeby cała sala słyszała. 

 

Posilaliśmy się w międzyczasie, gdy powrócił scenariusz rotacyjnych kieliszków. Było już dobrze po północy. 

 

- ttttyy, ale tyy maszsz łeeepp! - rzucił do mnie przez stół jeden z braci, po czym delikatnie osunął się na krześle w celach regeneracyjnych.

 

Posilony, znów ze smakiem zacząłem się przyglądać Meg

- pójdziemy na górę?

- teraz?

- no a kiedy?

- ale to chodźmy osobno, już i tak wszyscy dziwnie się na nas patrzą (wszyscy - czyli jej rodzice)

 

Poszedłem pierwszy i nieco wyczerpany uwaliłem się na stercie ubrań leżących na jakiejś kanapie. Zacząłem już zdążyć przysypiać, gdy weszła Meg. Jeszcze długo byłem w niebie.

 

Love story trwało w najlepsze. Nie zakłócił uniesienia nawet sygnał wysłany mi przez młodszą kuzynkę, która dość otwarcie sugerowała żebym sobie dał z Meg spokój. Nie dopuściłem nawet do głowy faktu, że ona zna Meg dłużej i lepiej. 

Pisaliśmy więc do siebie papierowe listy, często do niej jeździłem, bo szczęśliwie mieszkała w miejscowości położonej tylko jakieś 80 km od Las Sosnas. Gdy pojechałem do niej po raz pierwszy, usiedliśmy razem z jej rodzicami do wspólnej kolacji. Było drętwo, żadne żarty ani opowieści nie rozluźniały atmosfery. Tłumaczyłem to sobie, że też na miejscu rodziców czułbym się nieswojo, gdyby przyjechał jakoś koleś który nie wiadomo co wyrabia z "naszą córeczką". Dopiero później lepiej chyba zrozumiałem tło ich - jak ją wówczas wolałem odbierać - wrogości.

 

- pościeliliśmy ci w małym pokoju - chłodnym tonem po kolacji oznajmiła jej matka

- nie! On śpi w moim pokoju - powiedziała Meg zdecydowanym tonem

 

Poczułem się jak podkowa między młotem a kowadłem. Jednak rodzice bez sprzeciwu odpuścili córeczce. Tym sposobem, w bardzo komfortowych warunkach... nie przespaliśmy całej nocy. Następnego dnia odprowadziła mnie na dworzec, pożegnaliśmy się a ja odruchowo pogładziłem ją po jej cudownie płaskim brzuchu. Wtedy przyszła chwila paniki. Nie używaliśmy gum...

 

Każdy jej list otwierałem drżącymi dłońmi przeszukując szybko treść pod kątem odmiany słowa "ciąża". Dopiero później wczytywałem się w treść i już uspokojony mogłem rozkoszować się jej słowami. 

 

W końcu któregoś dnia przyszedł TEN list. Uśmiechnięty bo już "ciążowo" spokojny otwieram kopertę i czytam. Czytam i z każdym zdaniem doznaję kolejnego szoku. Zrywała ze mną. Jej ex o którym czasem wspomniała nigdy tak naprawdę nie był jej ex, tylko walił ją w długich przerwach pomiędzy moim pojawianiem się u niej. Sąsiad z ich wspólnej klatki schodowej. W przerwach kiedy on jej nie posuwał, robiłem to ja. Nagle poskładało mi się wiele elementów układanki, włącznie z obrazami, które wywołały u mnie obrzydzenie. Byłem załamany. Nie pojechałem na uczelnię. Siedziałem pół dnia otępiały na łóżku i trzymałem w rękach ten pierdolony list, chcąc przeczytać w nim coś innego niż było napisane. Wszystko pieprznęło jak szklanka rzucona o podłogę. 

 

Tego dnia, pod wieczór postanowiłem pojechać do trzech moich kumpelek z akademika. Mieszkały we czwórkę w pokoju. Ta czwarta to Kasia, z którą się nie zakumplowałem. Zawsze zdystansowana, sprawiająca wrażenie tak wyniosłej jak ładnej. 

Dziewczyny na widok mojego stanu błyskawicznie ogarnęły co się mogło wydarzyć. Chyba nie płakałem relacjonując im wszystko. Nie pamiętam żebym. Tak siedzieliśmy z ich trójką przy fajkach i herbacie. Po turecku na podłodze, strzepując popiół z papierosów do popielniczki leżącej w środku naszego kręgu.

 

- Chodź, wieczorny spacer dobrze ci zrobi, przewietrzysz się - lekko osłupiałem, bo słowa te wypowiedziała stojąca za mną Kasia, podając mi kurtkę.

- To my też z wami idziemy - reszta dziewczyn postanowiła się przyłączyć

 

Szliśmy wśród zapalonych latarń. Było lekko mroźno a i o śnieg w tamtych czasach było łatwiej. Szedłem między Agą i Kasią, trzymając łapy wepchnięte po łokcie w kieszeniach kurtki. W pewnej chwili czuję wślizgującą się w moją kieszeń czyjąś dłoń. Dłoń przesuwa się w kierunku mojej i wplata swoje palce między moje, mocno się zaciskając. Gdy odwzajemniłem uścisk z ust Kasi padło jakby usporawiedliwiające:

 

- bo zimno - i dla potwierdzenia pretekstu chuchnęła w drugą dłoń zwiniętą w piąstkę.

 

Poczułem jej ciepło i bliskość. Poczułem jak Meg odpływa z moich myśli. Dotarło też do mnie dlaczego Kasia była zdystansowana gdy je odwiedzałem. Poraził mnie wtedy chyba piorun, bo pomyślałem - "Boże, jakie to kurwa banalne". Tym sposobem, narodziła się nowa historia, którą moje dziatki, opowiem innym razem ;)

 

Historia Meg ma jeszcze swój epilog. Nie miałem z nią, od "dnia listu pożegnalnego", kontaktu przez jakieś półtorej dekady. Niejako sama mnie dopadła wiedza o niej po tym czasie. Dwójka dzieci, podtuczona konkretnie, po rozwodzie, w relacji z jakimś lekarzem - wiecznym kochankiem. Wiecznym, bo wciąż obiecywał że się dla niej rozwiedzie. Szkoda. Miała piękną twarz i jeszcze cudowniejsze ciało. Zostały z niej tylko blond włosy.

Edytowane przez Rnext
  • Like 37
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Noo panie. Takie coś to ja lubię czytać. Jak dobra książka, świetna historia. Czemu nie używaliście jakiegoś zabezpieczenia? Gdybyś wtedy wpadł to zapewne teraz byłbyś 40 letnim rozwodnikiem płacącym alimenty dla pulchnej Meg. No i co z tą Kasią? Ja chcę więcej!

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Rnext dzięki za historię i zgodzę się z @Gekoneks (nie wiem czemu ale kiedy widzę Twój nick to czytam go jako Gekokens :D), że czyta się to bardzo dobrze. Jestem ciekaw ciągu dalszego i coś czuję, że Meg to była zaledwie rozgrzewka przed tym co się działo później.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Gekoneks, stary, czemu ja bez gumy to Ci naprawdę nie powiem. Niby nie byłem wówczas głupim kolesiem a największe głupstwa popełniałem mając się za "mundrego".

Dość jasne wydaje się natomiast, dlaczego akurat laska może chcieć bez gumy. Jechała na dwa fronty (o ile nie więcej, są poszlaki), entliczek - pętliczek na tego bęc. Wcześnie jej się pewnie macierzyństwo obudziło. A w pięknym kwiecie dużo pszczółek bzyka.

 

Z Kasią... będzie. Wkrótce.

 

23 minuty temu, Artem napisał:

jak to teraz oceniasz, żałujesz czegoś w związku z tą historią?

Wybaczysz mi obcesowość z pewnością. Jednego żałuję. Że jej więcej nie bzykałem :D

 

Tak naprawdę mnie to w pewnym sensie i przy okazji "zimmunizowało". Jak bym dostał jakąś szczepionkę, która aktywuje się jednak stopniowo. Łatwość przeniesienia tych samych emocji z jednej kobiety na dowolną inną... Wystarczyło że jest atrakcyjna i zainteresowana. Jak by każda z nich była taką samą strzykawką z herą. Ale też nie doszedłem do tego w sferze logiki nawet zbyt szybko. Bardziej coś nieokreślonego i intuicyjnego. Ale i tak jeszcze było dość mgliste. Nasz Guru bawił się pewnie wówczas jeszcze w piaskownicy nie myśląc o swojej misji. Powinien był się chłop urodzić trochę wcześniej. Wtedy na pewno Meg byłaby rżnięta do nieprzytomności. I w gumach ;)

 

18 minut temu, HORACIOU5 napisał:

Meg to była zaledwie rozgrzewka przed tym co się działo później

Czy ja wiem... W sumie trochę te nasze historie jak przez kalkę są wszystkie.

 

Cytat

Qrwa, dlaczego w tym historiach musi być zawsze jakiś "były". 

Bo kobiety zawsze mają trzech facetów - byłego, obecnego i następnego.

Edytowane przez Rnext
  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pięknie opisane :wub:

Czekam na część z Kasią.

 

I taka uwaga odnośnie późniejszej historii Meg, dość często występujący ciąg zdarzeń. Doszło to do mnie dopiero niedawno, gdy zacząłem świadomie układać życiowe puzzle.

Osoby, które mają baaardzo wysoki SMV i są 'rozchwytywane' w młodym wieku - mają wyjątkowo wysokie prawdopodobieństwo 'stoczenia się' po 30, 35 roku życia.

Dla kobiet są to zawsze jakieś rozejścia, jakieś wpadkowe dzieci - nierzadko z 'wieloma' tatusiami. Brak trwalszego majątku, owe dodatkowe kilogramy. Dla mężczyzn - jakieś kryminały, ciemne machlojki po których wychodzą solidnie życiowo obici i bez kasy, wieczne długi, wiszący komornicy z nakazami zapłaty.

I jedni i drudzy - nienauczeni 'pracy nad sobą i ze sobą' bo wszystko dostawali od życia gratis - w późniejszym okresie dostają niezłego prztyczka w nos - a z dawnej zajebistości i wysokiego SMV - pozostają mgliste strzępy albo i nic.

Te wszystkie nastoletnie czy dwudziestoletnie modelki - rówieśniczki, które pamiętam. Ci wszyscy licealni/studentcy badboye od imprez, awantur i pożyczonych od ojców samochodów...

Tak, jest w tym pewna zależność.

 

S.

Edytowane przez Subiektywny
  • Like 10
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawdziwe sensacje miłosne XX wieku. Wołoszański by tego lepiej nie opowiedział.

 

Wtedy, gdy nie było portali, mejli, esemesów, komórek, pisało się listy albo stało się w kolejce do automatu, to w relacjach było inaczej, prawdziwiej. Ta dzisiejsza wszechobecna otoczka technologiczna spłyca to wszystko i włazi w życie z buciorami.

Edytowane przez Endeg
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Super czekam na następną część. 

 

5 godzin temu, Subiektywny napisał:

Osoby, które mają baaardzo wysoki SMV i są 'rozchwytywane' w młodym wieku - mają wyjątkowo wysokie prawdopodobieństwo 'stoczenia się' po 30, 35 roku życia.

Chyba zacznynam rozumieć, czego ja przez te niby lata młodości nie uganiałem się za dziewczynami. Zawsze twierdziłem rozkręcaj się wolniej, ale za to trzymaj obroty na długi czas. Być może tak będzie, bo mogłem skorzystać z pewnych "skrótów", ale tego nie zrobiłem. Oby za 10-20 lat się to zwróciło z nawiązką. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pełen szacun Bracie za kunsztowny wpis. Masz literacki talent. :)

Pewnie dzięki poznaniu i zbliżeniu się do Kasi mogłeś w miarę bezbólowo zapomnieć o Meg. Taka metoda klin klinem, bardzo często stosowana też przez kobiety. :)

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

33 minuty temu, Przemek1991 napisał:

czekamy na Historię z Kasią

Jest właśnie w opracowywaniu. Nie planuję sobie dzisiaj rękawów robotą wyrywać, więc szanse spore ;)

 

2 minuty temu, TPakal1 napisał:

aka metoda klin klinem, bardzo często stosowana też przez kobiety

Właśnie to było jak sami widzicie na automacie, bo bez planu/zamiaru zaklinowania. Stąd pierwsze olśnienie - "jakie to kurwa banalne".

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pamiętam pierwsza 'miłość', po rozstaniu twierdziłem że już nigdy nie będę tak 'kochał' nikogo, jak się okazało kolejna kobietę 'kochałem' chyba jeszcze bardziej :) endorfiny i inne chemikalia w żyłach pracowały na pełnych obrotach :) 

Edytowane przez Assasyn
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, Grzenio napisał:

 

A co z osobami, które maja bardzo niski SMV?

 

Ciężko mi powiedzieć. Przyznaję się, że dziewczyny które znałem w wieku lat nastu i 2x a które były 'nienarzucającej się urody' - były i są dla mnie przezroczyste. Nie interesowało mnie co się z nimi dzieje, nie mam co do ich aktualnego stanu żadnych wiadomości/informacji.

Dziwnym trafem pozapamiętywałem, a później interesowały mnie ich późniejsze losy, wyłącznie licealno-studenckie seksbomby i wożących się badboyów ;)  Ładne kobiety i tzw 'charekternicy' jakoś łatwiej utrwalają się w pamięci.

 

S.

Edytowane przez Subiektywny
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mr. Hitman;) dawaj drugą część autobiografi:D

Mnie się powiadam coś z Kaśką nie zgadza, zaczyna mnie to wnerwiać:D, rozwiej moje wątpliwości.

 

Dnia 12/7/2016 o 16:27, Ludzki.Człowiek napisał:

Fajnie napisane, jedno jest tylko dla mnie niejasne - dlaczego Kasia była zdystansowana? :)

 

No jak nic, była Bisexem albo Lesbą jednak przy zbliżeniu z "klejnotem" Hitmana zmieniła orientację i pokochała mężczyzn:D.

Do dziś @Rnext dostaje koszerne listy pochwalne od rodziców Kasienki:).

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, SledgeHammer napisał:

Mr. Hitman;) dawaj drugą część autobiografi:D.

No właśnie weszła. Trochę jednak miałem roboczych zakłóceń w ciągu dnia, ale już jest.

 

4 minuty temu, SledgeHammer napisał:

No jak nic, była Bisexem albo Lesbą jednak przy zbliżeniu z "klejnotem" Hitmana zmieniła orientację i pokochała mężczyzn

Jakże mogło by być inaczej? :D

Czekaj... ale to ja przecież jestem lesbą! ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pytasz o jej rezerwę względem mnie?

Potwierdziła kiedyś moje przypuszczenia mówiąc, że po prostu ją zaintrygowałem ale czekała na lepszy moment w którym to ja wykonuję pierwszy ruch. Tyle że ona mnie onieśmielała wówczas. Koszta bycia pipą...

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.