Skocz do zawartości

Kasia, czyli część druga księgi pierwszej


Rekomendowane odpowiedzi

Historia napisana w znacznie skróconej wersji, mam nadzieję, że nie traci wydźwięku.

Dla tych, którym to umknęło, jest kontynuacją historii z tego wątku:

 

* * * 

 

Rozpoznałem ją z daleka. Miała charakterystyczną, post-wybiegową kinetykę chodu i wciąż taką samą fryzurę, zwaną "odwrócony bob", wysoko cieniowaną z tyłu. Przeszły mnie ciarki na wspomnienie jej odsłoniętego karku. Szła ścieżką na wprost mnie, mnie upajającego się akurat dobrym nastrojem i wonią kumaryny po świeżo skoszonej trawie miejskiego parku. Nareszcie na nieskazitelnym błękicie nieba świeciło słońce. 

 

Poznała mnie dopiero z odległości, którą wymusiła jej krótkowzroczność. Zatrzymałem się przed nią, mimo wszystko z lekkim niedowierzaniem. Również przystanęła. Podszedłem bliżej, chwyciłem ją lekko za ramiona i pocałowałem w oba policzki na powitanie. Stała w lekkim osłupieniu.

 

- hej, ziemia do Kaśki - szczerząc kły w uśmiechu próbowałem przerwać jej komę

- no jestem, jestem - zameldowała się automatycznie - cześć!

 

Wyglądała na speszoną, co odrobinę mnie nawet rozbawiło. Próbowałem przeczytać jej myśli - "co on taki wobec mnie przyjacielski i pogodny skoro go rzuciłam? Może zwariował?" A mnie autentycznie uradował jej widok. Trudno mieć żale o takie rzeczy gdy czujesz że się spełniasz i doświadczasz jednego z niewielu dni czystego poczucia szczęścia w roku. Czas wszystko pudruje i nawet nie pamiętasz dobrze swoich morderczych względem NICH myśli.

 

- kopa lat - niezdarnie próbowała włączyć tryb konwersacji.

- liczysz ten czas? Lepiej powiedz co u ciebie słychać!

- no wiesz, codzienność, mąż, dwójka dzieci, pracuję itd. A u ciebie?

- wszystko ok, dobrze sobie radzę, dzieci zero... Nic się nie zmieniłaś.

- dziękuję. Nauczyłeś się uroczo kłamać - uśmiechnęła się, choć raczej ironicznie

- uhhmm - i parsknąłem śmiechem - słuchaj, spieszę się trochę. Naprawdę to spotkanie jest bardzo miłym przypadkiem, ale muszę lecieć, trzymaj się! - i cmoknąłem ją w policzek.

- za to ty się zmieniłeś

- ach, widzisz. W sumie to też twoja zasługa. Cześć, dobrego dnia!

 

Żadnego numeru telefonu, żadnego zaproszenia na niegazowaną mineralną czy truskawki. Nic takiego nie usłyszała. Odwróciłem się po paru krokach, żeby na nią spojrzeć jak odchodzi a szczerze mówiąc z ciekawości czy się obejrzy. Szedłem więc dość zamaszyście parę kroków tyłem aż wpadłem na jakiegoś starszego faceta.

 

- przepraszam pana, zapatrzyłem się. Co za efektowna laska, prawda - i wyciągnąłem otwartą dłoń w kierunku jej pleców

- masz oczy w dupie, że tyłem chodzisz? - rozgorączkował się. Trącił z lekka zgryźliwym, staromiejskim dziadygą.

 

* * *

 

Nasze palce splecione w kieszeni mojej kurtki wykonywały delikatne, pieszczotliwe ruchy po zaciśniętych wzajemnie dłoniach. Szliśmy w milczeniu gdy śnieg skrzypiąc przygrywał nam na podeszwach butów. Iskrzył się w świetle lamp sodowych kolorami płomyków świeczek. "Es scheint romantisch zu sein" przypomniała się formułka z książki do niemieckiego z ogólniaka. Odrobinę  wewnętrznie zakpiłem z sytuacji, żeby ją w sobie jakoś zrównoważyć. Nikt z nas się nie odzywał. Zrobiliśmy nawrót w kierunku akademika i rozstaliśmy się przy przystanku autobusowym z którego miałem jechać do swojego igloo. 

 

- widzimy się jutro? - zapytałem ją

- będę po czwartej u siebie

 

Spotykaliśmy się z Kasią prawie codziennie u niej. Spotkania w mojej zimnej norze nie groziłyby zapewne odleżynami, ale odmrożeniami to i owszem. Babinka od której wynajmowałem pokój, wciąż albo miała awarie prądu albo awarie pieca. Takie dość dziwne, bo u siebie miała ciepło. Uznałem że to jakiś fenomen z pogranicza fizyki i czarnej magii, którą bez wątpienia się parała. Choć bezskutecznie poszukiwałem miotły, koguta i czarnego kota. 

 

W międzyczasie skontaktował się ze mną kumpel z LO. Licealna ksywka - Hans. Przenosił się na ten sam wydział a że w moim pokoju było wolne kojo, pomyślałem że będzie raźniej, jak zamieszka ze mną. Hans był sprytny, obrotny i miał spore doświadczenie z płcią przeciwną. Typ lekkoducha i wesołego cwaniaka-luzaka. Wprawdzie miał dziewczynę od czasów LO, jednak jego sposób bycia i swoboda hipnotyzowała wiele pań i mówiąc oględnie, nie robił sobie z tego problemu. Trudne to było do udźwignięcia dla mojego wewnętrznego "białorycerza", ale do przełknięcia za cenę towarzystwa do którego można gębę otworzyć. 

 

Zainicjowaliśmy w dniu jego zasiedlenia koja odwiedziny u dziewczyn. Gotowaliśmy z nimi, śmialiśmy, opowiadaliśmy różne historie siedząc pod oknem na korytarzu akademika. Potem wróciliśmy z Hansem do igloo. 

 

- robię herbatę, chcesz też? - zapytał Hans, wkładając spiralną grzałkę do garnka z wodą

- jasne

- podoba ci się ta Kaśka, co?

- hm, no bardzo, czemu pytasz?

Nagle parsknął teatralnym śmiechem i trzymając się dłońmi za brzuch, zgiął się w pół rechocząc dalej.

- nie rozśmieszaj mnie, to nie twoja liga. Nawet nie moja!

- no ale chodzimy ze sobą

- co? Kurwa, niemożliwe! Pierdolisz!? - jego niedowierzanie połączone z wytrzeszczem oczu nawet zaczęło mi schlebiać. Coś co on, master od lasek uznaje za nieosiągalne dla siebie, nagle jest moje! Poczułem się jak bym siedział na wysokim koniu i miał w rękach przycisk atomowy decydując o losach świata.

 

* * *

 

- lubię słuchać twojego głosu - powiedziała Aga patrząc na mnie, gdy po raz kolejny razem siedzieliśmy na korytarzu paląc fajki i gadając przy tym o wszystkim i o niczym.

- idę pod prysznic, późno się robi - oznajmiła w tym momencie Kasia, wstając z podłogi

- czekaj, idę z tobą - podniosłem dłoń jak uczeń zgłaszający się do odpowiedzi

- no to chodź - wyciągnęła zapraszająco rękę

- ok, dopalę i zaraz przyjdę

 

Po chwili wychodziła w szlafroku z pokoju, kierując się korytarzem do wspólnej dla całego piętra prysznicowni. Znad jej kabiny, jako jedynej, unosiły się chmury pary. Już rozebrany, jednak z poczuciem lekkiego wstydu przepasany tylko ręcznikiem, nie wiedząc dlaczego, głośno zapytałem:

 

- w której jesteś?

 

Usłyszałem dźwięk odblokowującego się rygla i zobaczyłem lekko uchylające się drzwi kabiny. Popchnąłem je palcem wskazującym. Przedziwnym trafem, byliśmy w łazience sami a teraz już sam na sam w kabinie. Patrzyłem na nią i na lejące się po niej strugi wody jak miś polarny po raz pierwszy od czasu narodzin oglądający zorzę na niebie. Jeśli krople wody mogą być afrodyzjakami, to muszą spływać po jej ciele, spłukując z niego morską pianę. Patrzyłem na narodziny Afrodyty, choć nie z morskiej acz z chlorowanej i bardziej przyziemnej wody. 

 

Tak mijały kolejne dni, przeplatane przedpołudniowymi zajęciami i wieczorną, hormonalną szprycą z codziennym zwiększaniem dawki dragów. Byłem przez ten czas trochę jak kierowca nawalony promilami, który nie widzi ani znaków drogowych ani samej drogi. Zawaliłem jedno kolokwium, potem drugie. Nic się nie liczyło poza "wielką miłością" i cudownym błogostanem osiąganym objęciach ramion i lędźwi Kasi. Kiedy ja spędzałem słodkie chwile na wąskim łóżku z Kasią, na przeciwległym łóżku Hans metodycznie posuwał Agę. Metodycznie, bo w końcu ksywa zobowiązuje. On zapominał wtedy o swojej dziewczynie a Aga o swoim chłopaku. Warunki były nieco spartańskie, ale jak widać, Homo Sapiens w celach nawet symulacji prokreacji dość łatwo się adaptuje do środowiska. 

 

* * * 

 

- za tydzień jest koncert Soyki a wszystkie bilety wyprzedane - z nieukrywanym smutkiem wielbicielki jego twórczości, wypowiedziała niby to w powietrze i do nikogo.

Zakładam więc zbroję, zadzieram kiecę i lecę! Przecież jak to możliwe, żeby ukochana miała tak rozpaczać z błachego powodu! Pan "załatwiacz" stanie na wysokości zadania i załatwi. 

Niestety biletów już nie było nawet u "koników".

 

Pomyślałem że w dniu koncertu jakoś ją pocieszy moje towarzystwo i różne inne z nim związane atrakcje. Wpadam więc niespodziewanie do dziewczyn.

 

- gdzie Kasia?

- no na koncercie - i patrzą nieco wygłupione na mnie

- udało jej się zdobyć bilety?

- w sumie nie, ale ma jakiegoś kolegę, który ją tam wkręci bo jest z obsługi

 

Wyparowałem z ich pokoju. Kręciłem się pod klubem, niecierpliwie czekając na koniec koncertu. Wypatrywałem każdej wychodzącej postaci niczym pies przywiązany do słupka przed sklepem gdy jego opiekun wszedł na zakupy. W końcu wyszła z jakimś kolesiem pod rękę. Na mój widok puściła go i podbiegła do mnie cała rozpromieniona. Była gorąca z emocji z purpurowymi wypiekami na twarzy. Pachniała delikatnie swoim ciepłym potem zmieszanym z perfumami.

 

- co to za koleś? - zapytałem skinąwszy w kierunku jej towarzysza

- Łukasz, taki początkujący poeta - machnęła przy tym ręką

 

Od tamtego dnia poczułem że coś się zmieniło. Może stało się to nawet nawet wcześniej, tylko dla mnie niedostrzegalnie. Nie było już takiego odwzajemniania dotyku, chwilami się ode mnie opędzała jak od natrętnej muchy. Postanowiłem pogadać z "fachowcem", czyli Hansem, który całą moją opowieść skwitował prostym komunikatem, zagryzając kolacyjną kanapkę z proletariacką kiełbasą.

 

- idź ją zerżnij po raz ostatni, najlepiej niech to będzie pieprzejnie jej życia. Potem po prostu wyjdź i o niej zapomnij.

 

Nie chciało mi się w to wierzyć, kompletna abstrakcja podwędzana absurdem. Jak to możliwe? Mam ją ot tak, bez emocji przelecieć, założyć portki, wyjść bez słowa i nigdy więcej jej nie zobaczyć? 

 

* * * 

 

Znów sobie siedzimy w ich pokoju, tylko że tym razem ja znacznie bardziej markotny. Błąkałem się myślami po bezdrożach różnych możliwości nie wiedząc co począć. Właściwie byłem tam obecny tylko ciałem. 

 

- słuchajcie, ja spadam się kąpać i będę się kładła - tym razem zabrzmiało w ustach Kasi jak wypraszanie nas z pokoju

- pójść z tobą?

- nie, idę sama

 

Prosty przekaz. Zbyt prosty, żebym cokolwiek zajarzył, będąc naszprycowany hormonami miłości jak mój miś pluszowy wodą ze strzykawki gdy chciałem jako dziecko zostać lekarzem.

 

Wyszliśmy z Hansem. W autobusie obmyślałem plan. Jutro kupię piękny bukiet róż i do niej pojadę. Wręczę go a ona na powrót się we mnie zakocha. Tak, to doskonały plan. Kobiety uwielbiają dostawać przecież kwiaty. Pokochają również tych, którzy im je wręczają. 

 

Następnego dnia, olewając zajęcia, ruszyłem na rynek po wyobrażony w myślach bukiet. Dotarłem do akademika, usiadłem wśród dziewczyn czekając na Kasię. Z tymi durnymi kwaitami leżącymi na jej łóżku. Nie przeczuwałem nawet, że to mój pięknie udekorowany katafalk. 

Dziewczyny prawie nie odzywały się do mnie. Zerkałem przez okno wypatrując czy nie idzie. W końcu rozpoznałem jej sylwetkę. Zaskoczenie jej w drzwiach windy wydawało się dobrym pomysłem. Podbiegłem więc do windy i nasłuchiwałem czy liny ciągną klatkę w górę. Drzwi windy się rozsunęły i za nimi pojawiła się ona. Zaskoczona spojrzała na mnie entuzjastycznie uśmiechniętego. Gdy dostrzegła kwiaty, zmienił się jej wyraz twarzy z zaskoczonego na pogardliwy. Jak bym słyszał jej słowa - "ty nędzny frajerze, żal mi cię". Znałem jej mimikę. Po chwili zapanowała nad spojrzeniem i wydusiła:

 

- przepraszam...

- Łukasz? Tak?

 

Nic nie odpowiedziała. Nie zrobiła nawet kroku, żeby wyjść z windy. Po prostu stała i patrzyła na wprost, jakby przez hologram, nawet wtedy, gdy zasuwały się drzwi a winda wraz z nią w środku zaczęła zjeżdżać w dół. Zostałem tam z tym idiotycznym bukietem przed zasuwającymi się drzwiami. W zwolnionym tempie światło oświetlające ją w windzie zaczęło mi zanikać w wąskich paskach przeszkleń drzwi. Czułem się skrajnie złamany upokorzony. Płonąłem i chciałem żeby została ze mnie tam tylko kupka popiołu. Stałem jak zamurowany kretyn jeszcze długą chwilę. Wyszedłem z akademika i nigdy więcej tam nie wróciłem. Nigdy więcej nie spotkałem się z obsadą pokoju którego numeru już nawet nie pamiętam, choć trafiłbym tam nawet po ciemku. Hans jeszcze jakiś czas tam bywał, wspólnie "gotować" obiadki z Agą. Miała oszałamiającą figurę i ogromny temperament, mimo mniej wyjściowej urody. 

 

Wyrzucając bukiet do pobliskiego śmietnika, oprócz różnych obietnic złożyłem sobie też taką, że żadna kobieta, nigdy, porzenigdy nie dostanie ode mnie kwiatów. Tej i paru innych dotrzymałem. Nie wszystkie się jednak udało. 

 

Nawet nie wiem i nie potrzebuę do niczego tej wiedzy, czy jej małżonek to ten "poeta" i czy to jego dzieci urodziła. Wśród postanowień, znalazło się też takie, że będę dla kobiet trochę, ale tylko trochę, jak Hans. Widziałem ją potem jeszcze tylko raz z daleka z dwójką szkarbów prowadzonych przez nią za rączki w centrum miasta. Miały kręcone włoski. Pewnie po ojcu.

  • Like 32
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

38 minut temu, Rnext napisał:

Wyszedłem z akademika i nigdy więcej tam nie wróciłem.

Nigdy więcej nie spotkałem się z obsadą pokoju którego numeru już nawet nie pamiętam, choć trafiłbym tam nawet po ciemku.

 

Stawiam na Uniwerek Szczeciński i akademik typu "leningrad" na Kordeckiego:D.

To jedyny w latach 90-tych który miał windy:D - All Exlusive w tamtych czasach.

Też bym zapamiętał;), choć i teraz ładnie z zewnątrz wyremontowany.

Nie zapomnę tych wspólnych dla 2 pokoi, tj. łazienki i WC - kto to zaprojektował?

A piętro pamiętasz? :rolleyes:

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Rnext to widzę, że nie tylko ja złożyłem sobie parę obietnic kiedy byłem emocjonalnym wrakiem. Z początku nie do końca udawało mi się je realizować ale stopniowo po zrzuceniu zbroi coraz bardziej się wyrabiałem i na dzień dzisiejszy trzymam się ich całkiem nieźle. I miałeś rację pisząc:

Cytat

W sumie trochę te nasze historie jak przez kalkę są wszystkie.

 

Edytowane przez HORACIOU5
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

27 minut temu, Rnext napisał:

Piętro pamiętam, ale to nie ten akademik i nie to miasto :)

 

Okey:P, cosik mi się współrzędne pomyliły.

 

Jak szybciorem pisane, to całkiem ładnie wyszło, tak więc Uniwerek:D.

Chopy po Poli-budzie tak ładnie nie piszą.

Dobrze, że wyszło, że z poetą a nie z poetką:lol:.

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Rnext napisał:

 

Wyrzucając bukiet do pobliskiego śmietnika, oprócz różnych obietnic złożyłem sobie też taką, że żadna kobieta, nigdy, przenigdy nie dostanie ode mnie kwiatów.

 

 

 

 

@Rnext Bardzo słuszne postanowienie z tymi kwiatami !

Też sobie kiedyś to obiecałem, jak na razie wytrzymałem już z 5 lat.

Moja ostatnia LAT'ka coś parę razy też przebąkiwała, że nigdy nie dostała ode mnie kwiatów...że "chociaż raz do roku bym mógł"...

"Ode mnie kwiatów nie dostałaś i nie dostaniesz, sorry" - taka była moja odpowiedź...

 

Dlaczego ? Bo kwiaty nigdy nie były dobrze przyjęte przez żadną kobietę, której je wręczałem...

Zawsze obojętność, a nawet pogarda.

Szczególnie od mojej Ex tego doznawałem.

 

Niech rycerstwo i frajerstwo lata z kwiatami, i tak chuja z tego będą mieli, tylko lekceważenie...

 

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Śmiem twierdzić, że z ciebie lepszy poeta niż tej jej "poeta".      

 

2 godziny temu, Rnext napisał:

masz oczy w dupie, że tyłem chodzisz?


Dobrze powiedział - brzmi tak "białorycersko" jak to nasze "oczy cipką zarośnięte" (czy jak to tam było). 

Edytowane przez slavex
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Rnext napisał:

- co to za koleś? - zapytałem skinąwszy w kierunku jej towarzysza

- Łukasz, taki początkujący poeta - machnęła przy tym ręką

Hihi jest dla mnie jeszcze nadzieja XD 

 

A na poważnie, ogólnie świetnie się to czyta @Rnext. Ciekawe zabiegi stosujesz, bardzo mi się spodobał początek z tym przeniesieniem akcji w czasie. Nawet bym nie wpadł na takie coś do opisywania historii na forum. Więc na plus :) Może jakbyście się tak ściepnęli w kilku chłopa to i niegłupi ebook by z tego powstał w formie zbioru opowiadań :) 

 

A tak swoją drogą dać dupy za bilet na Soykę... haha tego jeszcze nie grali xd 

 

3 godziny temu, SledgeHammer napisał:

Dobrze, że wyszło, że z poetą a nie z poetką:lol:.

To wtedy się grzecznie prosi czy można na trzeciego tego Tetmajera ekhem "poANALizować".  W sumie nawet samo popatrzenie na yyy tzn. poczytanie bez analizy też by było ciekawe:D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, homers napisał:

KOLEGO...chcesz byc zniszczony?

KOLEGO... możesz rozjaśnić co masz na myśli? Nawiasem mówiąc, nie wydaje mi się, żeby to było specjalnie łatwe. Więc jeśli to osobista groźba, to możesz próbować. Acha, w takim przypadku podpadasz tym tekstem pod art. 190 KK jak by co.

 

@Artem, dzięki za uznanie, ale ja tylko opisuję co "widzę" bez świadomego stosowania zabiegów. Nie znam się na literaturze czy kompozycji. Przeszkolony jestem w dziedzinach z przeciwnego bieguna.

W kwestii koncertu - ona była zbyt atrakcyjna, żeby nie mieć i nie potrafić sprawnie zarządzać rzeszą orbiterów, a ja zbyt głupi, żeby o tym wiedzieć. Więc mając forumową wiedzę, siłą rzeczy musiała rozgrywać siebie na wiele frontów. A że za wejściówkę? Kobiety potrafią znacznie taniej "sprzedać skórkę". 

 

10 godzin temu, RedBull1973 napisał:

Też sobie kiedyś to obiecałem, jak na razie wytrzymałem już z 5 lat

To ja już dużo dłużej ;)

 

10 godzin temu, HORACIOU5 napisał:

I miałeś rację pisząc: W sumie trochę te nasze historie jak przez kalkę są wszystkie.

Im dłużej siedzę na forum, tym częściej wszystko wydaje mi się jak sklonowane. W każdej historii zmieniają się tylko ich bohaterowie, czas i miejsce. No i parę dekoracji z otoczenia. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Świetna historia, i smutna zarazem...

 

Potwierdzasz nam Bracie fakt, że nie warto poświęcać całego siebie dla kobiety, bo jest to klucz do samozagłady. Jak to mówią dasz palca, to ci całą rękę upierdoli. Takie są efekty białorycerstwa, ale cieszę się, że udało Ci się wyjść z tego obronną ręką i stałeś się wartościowym facetem. Tak trzymaj Bracie !

 

PS: Swoją drogą, kunszt pisarski to Ty masz :D Czyta się lekko i co ważne z ciekawością :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No nie warto a nawet nie wolno. One przeważnie kalkulują, bacznie analizują wskaźnik cena/zysk (co zdaje się często odbywać w sposób nieuświadomiony), w zależności od swoich aktualnych, sinusoidalnych potrzeb. Podczas gdy my przeważnie dajemy się ponieść fantazjom, byle "przyćpać" i "pociurlać z miłości". Niczym narkomani.

Dla jasności - nie chodzi mi o przekreślenie możliwości miłego spędzania czasu z kobietami/kobietą. Tylko o postawę, dzięki której wyjdziesz z tego bez szwanku.

 

Były i mężatki i zaręczone i mające swoich chłopaków. Inna sprawa, że dziś bym ich nawet nie tknął. Ale i tak wówczas, gdy przestawałem spełniać powierzoną rolę, znajdują lepszy funkcjonalnie model - znikasz bez znieczulenia z ich życia, bez baczenia czy się rozpijesz, powiesisz - chuj z tobą (nie wskazuję nikogo palcem - ogólnie). Wiesz ile ja deklaracji typu "zawsze będę cię kochać" słyszałem? Ignorując przy tym, że to ostatni dzwonek, tylko biorąc to za dobrą monetę i balsam dla duszy.

 

Między innymi dlatego wielokrotnie podkreślam, że to forum jest bezcenne, bo wielu userów i czytelników nie do końca tą wartość w pełni pojmuje. Nie mówiąc już o tych, którzy chcieliby z różnych pobudek jakie targają wieloma nieszczęśnikami, wywrócić ten samczy szaniec albo przynajmniej w niego nasrać.

 

Nasza generacja musiała brać ostre ciosy na dupę, dorastaliśmy w zmitologizowanej, zafałszowanej rzeczywistości ciągłego dysonansu poznawczego. Czasem zastanawiam się, co by było, gdybym miał dostęp do takiej wiedzy 20 lat temu. Odrzucił? Rozważył jako argumenty warte przynajmniej próby obalenia? Może sprawdzę następnym razem ;)

  • Like 11
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj @Rnext, oj ...
Jak czytam to widzę żeśmy dzierżyli w latach szczenięcych ten sam płomienny żar romantyzmu względem dziewcząt, czystej i szczerej naiwności oraz otwartych na oścież serca i duszy.

Jakże to było niepraktyczne życiowo a zarazem ... urocze.

I te nieszczęsne kwiaty, też znane mi aż za bardzo dobrze ...

 

Swoją drogą, w formie dygresji, jak słyszę od dawno nie widzianej osoby "no wiesz, codzienność, mąż, dwójka dzieci, pracuję itd. A u ciebie?" to brakuje tylko, żeby dodała: trawię, przełykam ślinę, regularnie defekuję (sic!). Jakie trzeba spierdzielone życie prowadzić lub jak bardzo spierdzielony mieć do niego własny stosunek by nie móc nic ciekawego o ty co się robi powiedzieć. Na pohybel !

 

S.

 

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, Rnext napisał:

Wiesz ile ja deklaracji typu "zawsze będę cię kochać" słyszałem? Ignorując przy tym, że to ostatni dzwonek, tylko biorąc to za dobrą monetę i balsam dla duszy.

 

 

Nie tylko Ty ;) Dlatego dziś takie przyrzeczenia nie mają dla mnie absolutnie żadnego znaczenia. Jest to coś w rodzaju pustej obietnicy, mydlenia oczu i zasłona dymna w jednym. Byłem teoretykiem, stałem się praktykiem.

 

14 minut temu, Rnext napisał:

to forum jest bezcenne

 

Owszem, jest między nami więź, zrozumienie i przede wszystkim brak osądzania drugiej osoby, z racji tego, że większość z Nas przechodziła, bądź przechodzi te same problemy. Kiedy ja tutaj trafiłem, z moich oczu momentalnie opadły klapki, które miałem przyciskane co raz mocniej, teraz widzę, ile gówna się na mnie lało przez te wszystkie lata. Po raz kolejny, dzięki Bracia, że stworzyliście to miejsce.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Świetna historia! Pewien znany bloger z 2 milionami czytelników lepiej by tego nie napisał. :D

 

Ja raz się złamałem i dałem kwiaty. Wyszło średnio. Z jednej strony, reakcja pozytywna, zaskoczenie, fajny seks. Z drugiej, po początkowym entuzjazmie wyrzuty, że czekała na to parę lat i czemu nie mogę być taki częściej. :)

 

@Rnext Myślisz, że Kasia puściła się z tym poetą za wejście na koncert? Jeśli to był jakiś pizduś-orbiter, to pewnie wystarczyłby uśmiech.

Edytowane przez Tony Rocky Horror
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A mnie po raz kolejny rzuca się w oczy schemat 'kut_sowego rodeo' młodych dziewczyn. Mogą i korzystają - skaczą od jednego do drugiego. Dziś z tobą a za miesiąc z jakimś rockmanem z kapeli garażowej. Nie minie kilka chwil - zrobi maślane oczy do 'zapowiadającego się' literata od pisania kalamburów do szuflady. Później jakiś zasmucony gość po rozstaniu z panną, którego oczywiście musiała pocieszyć... Pocieszyć w zaprogramowany przez naturę sposób ;)

I skik, z jednego na drugiego. Skik, skik. skik !

Coś jest w tym heheszkowym powiedzeniu, że statystyczny facet liczbę przeszłych partnerek zawyża trzykrotnie a kobieta - trzykrotnie zaniża ilość dotychczasowych partnerów :)

 

Aż się prosi napisać kobieto, puchu marny - wietrzna istoto

 

S.

 

 

 

Edytowane przez Subiektywny
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tony Rocky Horror facet z kwiatami kojarzy mi się wyłącznie z moim własnym upokorzeniem. Nie mogę patrzeć na takie scenki a często jestem ich świadkiem, jako że w okolicy jest parę charakterystycznych miejsc spotkań randkowych - takie punkty zborne, gdzie ewidentnie ludzie poznani przez net się umawiają (wypatrują, są zaskoczeni wzajemnym widokiem itp.). Faceci najczęściej czekają z kwiatem lub nawet ich bukietem. Nawet całkiem niedawno szedłem za taką parką od momentu gdy się "spiknęli" (żebyście widzieli to rozczarowanie na jego widok w oczach tej laski...), na tyle blisko, żeby słyszeć ich rozmowę. Chłopak merdał ogonkiem jak dalmatyńczyk, zabawiał, zagadywał. Dziewczyna przy tym kompletnie przeciętna, niosła tą otrzymaną różę od niechcenia. Gdyby była niższa pewnie szorowałaby nią chodnik. Na jego zagadnięcia dlaczego jest małomówna, odpowiadała że jest zmęczona po pracy. Yhyyy.

 

30 minut temu, Tony Rocky Horror napisał:

Myślisz, że Kasia puściła się z tym poetą za wejście na koncert

Cholera wie. Czysta spekuła by to była mówiąc tak/nie. Uwierzysz w słowa kobiety? Nawet cokolwiek by nie powiedziała i do czegokolwiek się przyznała. One są mistrzyniami w sugerowaniu obietnicy sexu, której z założenia często nie zamierzają dotrzymać, a faceci w większości na to idą jak w dym. Zresztą, patrząc z dzisiejszej perspektywy, nie miałem bladego pojęcia o jej orbiterach i tym, co mogła z nimi robić. Ba! Wówczas nie miałem pojęcia o istnieniu mechanizmu orbiterów! Przecież "to tylko koledzy"! Chwilami mam wrażenie że zlali mi się w jedną postać (więc najpewniej sam byłem częścią tego ciasta). Dziś wiem, jak to już wcześniej napisałem, że w pięknym kwiecie wiele pszczółek bzyka. Nie ma bata.

 

4 godziny temu, Subiektywny napisał:

Jak czytam to widzę żeśmy dzierżyli w latach szczenięcych ten sam płomienny żar romantyzmu względem dziewcząt, czystej i szczerej naiwności oraz otwartych na oścież serca i duszy.

Ech, no zdaje się że prawda szczera. Zadbano byśmy nie przyswoili sobie równania E=mc2 (czyli "miękkie serce = twarda dupa do kwadratu")

 

7 minut temu, Mosze Red napisał:

Kobieto puszko po śledziach

(ci)puszka Pandory ;) 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Rnext pomyśl sobie, że niektórzy mimo ostrych jazd od loszek nadal nie potrafią wyciągnąć wniosków i nadal wierzą w to, że nie wszystkie takie są, tylko oni po prostu źle trafili. Szczerze mówiąc to nie wiem jak to było u Ciebie, ale kiedy następowało u mnie zrzucanie zbroi to zauważyłem, że nie miałem z kim porozmawiać o tym, co zaobserwowałem. Zazwyczaj patrzono na mnie jak na zranionego facecika, który po został zraniony, ale się zakocha i wtedy już nie będę tak mówił. Z kolei w przypadku loszek kiedy przestałem być ich tamponami nastąpiło zerwanie kontaktu i bywały teksty, że jestem mizoginem, chamem i takie tam. Miałeś podobne wrażenie bycia sam ze swoimi spostrzeżeniami?

 

31 minut temu, Rnext napisał:

One są mistrzyniami w sugerowaniu obietnicy sexu, której z założenia często nie zamierzają dotrzymać, a faceci w większości na to idą jak w dym.

 

Nie tylko w obiecywaniu seksu są mistrzyniami. One jeżeli czegoś chcą, to potrafią wiele obiecać ale z dotrzymaniem słowa to już im wybitnie nie po drodze. Dlatego jeżeli kobieta mówi wam, że za A otrzymacie B to nie warto w to wchodzić, bo szansa na otrzymanie B jest znikoma. Czasami potrafią też jechać tekstami w stylu "jak sobie zasłużysz to..." i tu już powinna zapalić się czerwona lampka. Prawdziwe znaczenie tych słów oznacza "nieważne co zrobisz, nieważne jak się postarasz i tak tego nie dostaniesz" i dlatego nie warto starać się dla kobiety. Po prostu nie warto, bo wielokrotnie nie otrzymacie za to nawet głupiego "dziękuję" a i jeszcze będzie potrafiła wybrzydzać. Szkoda marnować czasu.

Edytowane przez HORACIOU5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Rnext napisał:

@Tony Rocky Horror facet z kwiatami kojarzy mi się wyłącznie z moim własnym upokorzeniem. Nie mogę patrzeć na takie scenki a często jestem ich świadkiem, jako że w okolicy jest parę charakterystycznych miejsc spotkań randkowych - takie punkty zborne, gdzie ewidentnie ludzie poznani przez net się umawiają (wypatrują, są zaskoczeni wzajemnym widokiem itp.). Faceci najczęściej czekają z kwiatem lub nawet ich bukietem.

 

Od dziesiątków lat przytupujący, nieraz zziębnięci patrzący na zegarek panowie stali z kwiatkiem czy bukietem pod Rotundą, Kolumną Zygmunta w Wawie, pod LOTem w Gdańsku albo pod Adasiem w mieście Kraka. Czekając w pobliżu na tramwaj lubiłem obserwować te scenki rodzajowe. Nierzadko wyczekiwana księżna nie dotarła, a jeśli to często zaszczycała swego absztyfikanta solidnym fochem na dzień dobry.

 

Ale gdy nasza idea pójdzie w świat, to przemysł kwiaciarski jak i duża część szklarni będzie mieć przerypane. ;)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.