Skocz do zawartości

Kobiety nauczycielki?


Kolchicyna

Rekomendowane odpowiedzi

Ostatnio naszła mnie refleksja dlaczego zawód nauczyciela jest tak silnie sfeminizowany? Od podstawówki aż po liceum miałam tylko 2 nauczycieli płci męskiej (fizycy). W tym roku na swoich korepetytorów z przedmiotów maturalnych wybrałam nauczycieli płci męskiej i uważam, że w 100% lepsi w nauczaniu są mężczyźni niż kobiety. Zauważyłam, że kobiety nie potrafią wytłumaczyć skąd się „coś” wzięło, tylko na zasadzie - nie pytaj, tylko wkuj na pamięć. Złośliwości, docinki to ich domena. Nie potrafią zaciekawić ucznia. Prawie pół roku mam już zajęcia z nauczycielami-mężczyznami i na każdych zajęciach mam logicznie przedstawiony dany dział, konkretnie co z czego się bierze, dużo ciekawych informacji uwzględnionych. Myślę, że szkoła jako instytucja zyskałaby na obecności mężczyzn-nauczycieli, a Wy co o tym sądzicie? 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Kolchicyna napisał:

 

Ostatnio naszła mnie refleksja dlaczego zawód nauczyciela jest tak silnie sfeminizowany? Od podstawówki aż po liceum miałam tylko 2 nauczycieli płci męskiej (fizycy).

 

 

Między innymi dla tego, że kobiety łatwiej się poddają napompowanym autorytetom takim jak kuratorium oświaty, ministerstwo itp. 

 

I bezkrytycznie realizują program nawet jeśli robi kurwę z logiki, promuje nieprawdę lub jest bezużyteczny.

 

 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kryterium finansowe jest tutaj nie bez znaczenia :) Jak kobieta zarabia ok. 2,5 tys miesięcznie to nikt się nie czepia i nie nazywa jej nieudacznikiem, jak facet - no cóż, bywa różnie ;) Oczywiście to zależy od stopnia awansu zawodowego, ale tak czy inaczej finansowo szału nie ma. Ponadto dla kobiet jest to atrakcyjna praca ze wzgędu na niski wymiar godzin, które trzeba przepracować w miejscu pracy, dużo łatwiej godzić pracę z opieką nad dzieckiem niż pracując 8 godzin dziennie poza domem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@catwoman 2,5k? Jeśli nauczyciel ma trochę więcej wiedzy, może udzielać korepetycji. Jedna godzina z przedmiotów ścisłych to zazwyczaj koszt ok. 100 zł "na rękę", bo jaki korepetytor ma zarejestrowaną swoją działalność ;). Powiedzmy, że nauczyciel X udziela po 3h korepetycji dziennie 6x w tygodniu za 100 zł, to miesięcznie wychodzi nieco ponad 7 000 zł + swoja pensja w szkole. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Mosze Red pełna zgoda, znam to z autopsji. Kiedy uczyłem to u mnie była zachowana dyscyplina i autentycznie chciałem dzieciakom przekazać wiedzę niekoniecznie trzymając się sztywnie programu nauczania. Do tego poruszałem kwestie szacunku oraz mówiłem im otwarcie, że nic im się z góry nie należy tylko muszą na to czy tamto sobie zapracować. Dorzućmy do tego fakt, że byłem wymagający i według mnie jeżeli ktoś ma chociaż te 2 to oznacza, że coś z tego angielskiego potrafi. Nie było naciągania ocen aby tylko do przodu i mieć święty spokój. Do tego nie było faworyzowania, bo to dziecko to syn czy córka kogoś tam. Nie miało to dla mnie żadnego znaczenia tylko oceniałem za faktyczny poziom wiedzy.

 

Efekt był taki, że byłem po prostu niewygodny i lepiej było zachować nauczycielkę, która wróciła z urlopu i idzie zgodnie z "systemem" niż faceta, który faktycznie potrafi na dziećmi zapanować i chce im przekazać wiedzę. Nieistotne były fakty, że dzieci chciały abym został, że potrafiłem zapanować nad niesamowicie rozwydrzoną klasą i utemperowałem dziecko, którego nikt nie potrafił ogarnąć przez 5 lat. Lepiej żeby wszystko zostało "po staremu", Ci którzy zlewają przedmiot nadal go zlewali bo i tak zostaną przepchnięci a poziom ich wiedzy będzie mizerny.

Edytowane przez HORACIOU5
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

29 minut temu, Kolchicyna napisał:

@catwoman 2,5k? Jeśli nauczyciel ma trochę więcej wiedzy, może udzielać korepetycji. Jedna godzina z przedmiotów ścisłych to zazwyczaj koszt ok. 100 zł "na rękę", bo jaki korepetytor ma zarejestrowaną swoją działalność ;). Powiedzmy, że nauczyciel X udziela po 3h korepetycji dziennie 6x w tygodniu za 100 zł, to miesięcznie wychodzi nieco ponad 7 000 zł + swoja pensja w szkole. 

 

Nie no OK, tym nie mniej na etacie dużo nie zarobi :> Nie wiem jak wygląda rynek korków (czy faktycznie tak łatwo znaleźć chętnych na tyle godzin), więc ciężko mi się do tego odnieść :) 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nauczyciele zarabiają w zależności od stopnia zawodowego (stażysta, kontraktowy, mianowany, dyplomowany) + stażu pracy. 

 

Nauczyciel, który przeskoczy wszystkie stopnie zawodowe na co jak ma się chęć i zapał trzeba mniej niż 6 lat, zarabia już około 4k.

 

Czyli, nauczyciel, któremu się chce, a poszedł do pracy zaraz po studiach, to w wieku 30 -31 lat może zarabiać 4k + dodatkowo zarobki rosną co roku + bonusy za staż pracy po 10, po 15, po 20 latach pracy itp.

 

Nauczyciel koło 40 ki jest w stanie zbliżyć się do 5k.

 

Więc biorąc pod uwagę polskie zarobki i rynek pracy, kariera nauczycielska nie jest zła pod względem finansowym.

 

Gdy uwzględni się jeszcze mniejszy wymiar czasu pracy, długi czas wakacyjny, przywileje emerytalne, przywileje urlopowe itp. 

 

To, ta praca ma znakomity przelicznik jeśli chodzi o stawkę godzinową. 

 

I nie ma problemu, żeby nauczyciel jak jest dobry, a w jego wykładowym przedmiocie brakuje personelu, aby uczył w 2 szkołach np. w jednej na pełen etat, w drugiej na pół etatu. 

 

I jak ktoś wspomniał dochodzą korepetycje. 

 

Mój kumpel uczy w 2 szkołach średnich, jedna szkoła państwowa druga prywatna, do tego udziela korepetycji przygotowującym się do matury i/lub szykujących się do egzaminów wstępnych. 

 

Na czysto wyciąga w granicach 7,5 k miesięcznie. 

 

Tylko wiadomo, żeby do ciebie przychodzili na korepetycje, czy zatrudnili w szkole prywatnej musisz mieć opinię fachowca ;) 

 

 

   

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Mosze Red nie masz racji, do zrobienia awansu zawodowego potrzeba minimum 10 lat - między kolejnymi "awansami" muszą być 2-letnie przerwy, nie można skończyć awansu na mianowanego i zaraz zaczynać awans na dyplomowanego. Do tego dochodzą jeszcze kwestie (w przypadku kobiet) urodzenia dziecka co przy jednym dziecku może opóźnić cały awans o dwa lata - awans można rozpocząć tylko od września, jeśli kobieta wraca z macierzyńskiego w listopadzie, czeka do września żeby rozpocząć awans. Jak po drodze trafi się drugie dziecko to awans zaczyna od nowa, kilka lat później ;) Oczywiście akurat to jest kwestią osobistych wyborów, ale biorąc pod uwagę, że kobieta w ciągu życia produkuje 400 komórek jajowych to akurat moim zdaniem, nie ma nad czym się zastanawiać :> Do tego należy dodać, że przez ten czas trzeba mieć ciągłość zatrudnienia. Nie wiem jak jest w innych miastach, ale w moim mieście większość ofert pracy dla nauczycieli to oferty pracy na zastępstwo, więc można co najwyżej zrobić roczny staż a potem liczyć, że jakoś to będzie ;) 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 miesięcy staż (de facto rok, bo staż zaczyna się we wrześniu i kończy z końcem roku szkolnego, kolejne lata "przerw" i awansów liczą się od kolejnego września)

2 lata przerwy - obowiązkowe (liczone od września)

2 lata i 9 miesięcy awans na mianowanego

1 rok przerwy - obowiązkowe (tu edytowałam, bo doczytałam, żeby nie było :P ) również liczymy od września

2 lata i 9 miesięcy na dyplomowanego

 

Ile Ci wyszło? ;)

 

Powtarzam, nie da rady "przeskoczyć", jak to napisałeś, awansu w 6 lat, a nawet w 6 lat i 3 miesiące ;) 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

32 minuty temu, catwoman napisał:

2 lata przerwy - obowiązkowe (liczone od września

 

O tych obowiązkowych przerwach nie wiedziałem.

 

Co i tak nie zmienia faktu, że 3 lata dłużej żeby zarabiać więcej niż średnia krajowa, czyli w rzeczywistości więcej niż 70% społeczeństwa to żadne poświęcenie ;) 

 

Ponadto podstawowym problemem jest iż na nauczycieli idą w 90% ludzie, którzy nie są wstanie odnieść sukcesu w jakiejkolwiek dziedzinie. Taki paradoks, najbardziej nieudolni idą kształcić innych.

 

Dla tego tak chętnie zawód oblegany jest przez panie, zarobki powyżej średniej krajowej, mały wymiar czasu pracy, liczne przywileje, długi urlop, w naszym kraju szacunek dla tej grupy zawodowej i dostęp do lepszych kręgów. 

 

Nauczyciele są dopuszczani do tych samych kręgów towarzyskich co lekarze i prawnicy i urzędnicy wyższy/ średni szczebel, przynajmniej tak to wygląda w mniejszych miastach, na prowincji itp.

 

To jeden z nielicznych zawodów, który ułatwia loszce zapoznanie się z doktorem czy mecenasem i ustrzelenie lepszego męża ;) <<< kolejny powód popularności wśród płci przeciwnej 

 

 

 

Dodatkowo w oświacie panuje straszny nepotyzm, znam wiele szkół gdzie 50-60% kadry nauczycielskiej jest po rodzinie dyrektora/ dyrektorki.

 

Więc można śmiało przyjąć, że nie dostali pracy ze względu na kwalifikacje.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Problem nauczyciel jest ogromny dla mężczyzn. W szkole przecież spędza się mnóstwo czasu - uczy się pod okiem kobiecym.

Ja miałem to szczęście, że w LO miałem gościa od matmy sławnego na całe miasto - był przekozakiem jeśli chodzi o to co robił.

A był nauczycielem bo sobie przerąbał kiedyś u pani naczelnik i go zdegradowała niżej.

To była stara, powojenna szkoła uczenia - ciężka, prawdziwa - bez żadnych okrojonych materiałów itp.

Każdy go szanował i będzie zapewne wspominać do końca życia.

 

Ale takiego gościa mieliśmy jednego. Szkoda, poznałbym więcej facetów w tym wszystkim - niestety jak się już trafiają w szkolnictwie to niedorajdy życiowe albo frustraci.

 

Inaczej ma się w przypadku WFistów - tam zawsze są fajne zasoby, ale to sport - a ja z nim byłem zawsze za pan brat ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja niestety źle pamiętam nauczycieli płci żeńskiej. Często były to denerwujące kobiety z nadętym ego niepotrafiące wytłumaczyć i pomóc uczniowi, który sobie mniej radzi, dobijając go jeszcze bardziej. Kobiety nauczycielki, często mające problemy osobiste, przelewają złość na dzieci.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Również średnio wspominam większość swoich nauczycielek, jednak najlepsi nauczyciele to w moim przypadku były kobiety - jakoś tak wyszło, że najlepiej wspominam polonistki, ale może to też kwestia tego, że język polski był jednym z moich ulubionych przedmiotów. W podstawówce nauczyciele płci męskiej byli totalnie niezaangażowani, jakby trafili do tej pracy przez przypadek. Nie zatruwali szczególnie życia, ale też nie interesowali się zbytnio uczniami. W LO było podobnie - zrobić swoje i nara, inicjatywy zero. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Feminizacja postępuję, kobiety w wojsku, policji, sądownictwie, szkolnictwie i tak dalej...

Do dziś podziwiam jednego nauczyciela, Pan Andrzej, niski, krępy, ale był okropnie wymagający, nie dał sobie na głowe wejść, bezwzględny, nieprzekupny...

Ale z drugiej strony pomocny i naprawde jak widział że się starasz, to był wporządku...Stara szkoła jeszcze...

Co do kobiet, generalnie nie lubilem kontaktu z nimi i nigdy nie miałem do nich respektu na linii uczeń- nauczyciel :)

Emocjonalne podejście, ciąże, wiedza podręcznikowa i tak dalej...

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Assasyn co do ciąż, z dobrego źródła wiem, że nauczycielki błagają ginekologów już w 1-2 miesiącu ciąży o zwolnienie lekarskie. :lol: 

 

Kiedyś, na początku liceum miałam korepetytorkę, która miała dosyć dużo chętnych. Napisała do mnie czy mogłabym do niej przyjść w inny dzień niż ustaliłyśmy, dopiero po kilku godzinach odpisałam jej, że tak (nie korzystam cały czas z telefonu) i dostałam odpowiedź zwrotną "konkurencja nie śpi, za późno". :lol: 

 

Ogólnie zauważyłam tendencje do podcinania skrzydeł. Gdy ktoś ma jakiś potencjał i własne zdanie "nieksiążkowe" to od razu jest na "czarnej liście". 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja mam doświadczenia takie, że jak nauczyciel jest dupa, to ani cycki, ani siusiak tego nie zmienią :D

 

Albo nauczyciel był dobrym nauczycielem, albo nie.

 

Miałem jednego nauczyciela od przedmiotów zawodowych. Był tylko o parę lat starszy od swoich uczniów, ale potrafił nad nimi zapanować i miał szacunek wśród nich. Znał odpowiedź na każde pytanie. Umial opowiadać o tym, czego uczył, a nie tylko dyktować książki i wymagać klepania regułek.

Dobrze wspominam też nauczycielkę od fizyki. Wymagała dużo i była bezwzględna, ale nigdy nie mialem z tym przedmiotem problemów. Wręcz polubilem fizykę :)

 

Pozostali było bardzo słabymi nauczycielami. Liczyło się kucie na pamięć. Nie potrafili przekazać wiedzy. Niektórzy ja posiadali, ale nie umieli się nią dzielić. Inni pracowali w prywatnych szkołach i tę państwową traktowali jak dodatkową.

 

Nie lubiłem szkoły. Za dużo było bezmyślnej nauki, która w większości do niczego mi się nie przydała. Nawet z przedmiotów zawodowych uczyli tego, czego nigdy nie wykorzystałem później pracy.

 

Ciekawe jest to, że nawet w technikum wśród nauczycieli były prawie same kobiety. Na studiach było odwrotnie - praktycznie sami mężczyźni.... może dlatego, ze to Politechnika ;)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 godziny temu, catwoman napisał:

najlepiej wspominam polonistki

 

Ja szczególnie miło jedną z liceum :wub:.

 

22 godziny temu, Dobi napisał:

Dobrze wspominam też nauczycielkę od fizyki.

 

Zazdroszczę - o sobie mogę powiedzieć, że fizykę i matematykę polubiłem pomimo nauczycieli. Dopiero na korepetycjach przed maturą poznałem nauczycielkę, która podchodziła do zawodu z pasją, wręcz misją. Z całego toku nauczania szkolnego ciepło wspominam tylko historyka i polonistę z liceum - byli surowi, wymagający, ale mieli wiedzę i potrafili ją przekazać tak, żeby coś w głowie zostało. Reszta niech pozostanie milczeniem, szczególnie kilka bab, o których można by rzec, że byłoby lepiej dla świata, gdyby zostały w kuchni. Wliczając w to promotorkę mojej magisterki, niech ją szlag :lol:.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie miałam zbyt dużych problemów z kobiecą kadrą w szkołach, no może oprócz jednej damy, która lubiła w uczniów rzucić od czasu do czasu kredą. Co do panów to historyka z liceum wspominam dość ciepło, opowiadał ciekawie, miał śmieszne teksty, które z powodzeniem można by zastosować na internetowych memach, ale z trzymaniem dyscypliny szło mu średnio. Tak samo fizyk, mało kto przejmował się jego obecnością w klasie, a przedmiot zdawał każdy właściwie bez wysiłku. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 12/13/2016 o 14:20, Mosze Red napisał:

Ponadto podstawowym problemem jest iż na nauczycieli idą w 90% ludzie, którzy nie są wstanie odnieść sukcesu w jakiejkolwiek dziedzinie.

Taki paradoks, najbardziej nieudolni idą kształcić innych.

 

Mój starszy kolega jak zatrudniłem się do pierwszej pracy (oczywiście mgr inż.) nt. nauczycieli miał ciekawą opinię.

Cytuję mniej więcej sens jego wypowiedzi:

 

"To wyuczeni książkowo debile i lenie, którym nie chcę się rozwijać i pracować w "normalnym" zakładzie, nie chce im się uczyć nowości technicznych i podążać za zmianami, wiedzą, że lepiej i wygodniej jest wykuć jakiś debilny program nauczania i powtarzać to rok w rok małolatom":)

 

Tu będzie też dobre;)

 

"Takim mgr inż. (liczba mnoga)  powinno się zabrać tytuł inż. - niech zostaną tylko debile magistrzy (w domyśle debile techniczni)".

 

Wyjątkiem byli koledzy, którzy poduczali po 4 - 6 godz. w tygodniu w technikum z przedmiotów zawodowych:D, po pracy.

Oczywiście on był tym "wyjątkiem".

 

Niemniej wtedy istniał jeszcze przemysł i zakłady:D

 

No cóż, ciężko mi się z nim nie zgodzić:D, choć nigdy nauczycielem być nie chciałem.

 

Tak w nawiasie:

W tym albo w tamtym roku proszono mnie abym dawał korepetycje z matematyki dla dzieciaków przed maturą  (dziura w rynku, brak mózgóf:rolleyes:)

Mimo, że naukę skończyłem jakieś ponad 20 lat temu, to jak zobaczyłem program z matematyki dla maturzystów:lol:,

to wystarczyłoby mi 3 dni na przypomnienie sobie wszystkiego:lol: i jazda.

Aha, swoje dzieci też matematuki uczę i widzę, że nauczyciele już sobie dali spokój:D i wierzą, że rozwiązują zadania samodzielnie;).

Moje sposoby rozwiązań są trochę odmienne od programowych i to widać na klasówkach;).

 

 

Edytowane przez SledgeHammer
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 miesiące temu...

Miałam styczność niestety tylko na zastępstwach z nauczycielem historii. Gość był świetny - potężna wiedza, pasja i gadane.

 

Więcej od suchych faktów przedstawiał ciekawostek. Cała klasa pamiętam, że słuchała go z otwartą gębą :D

 

"Dziwnym" trafem do dzisiaj mam większą pasję do przedmiotów, których nauczycielem byli faceci.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 lat uczyłem w Technikum Elektronicznym. Robota fajna, ale kasa była za słaba, więc zmieniłem na normalną firmę. Faktycznie z tego co pamiętam płeć nauczyciela nie miała znaczenia jeżeli chodzi o jakość nauczania. Był albo dobry nauczyciel, albo kiepściak który tylko jedynki stawiał, bo nie umiał zainteresować i wytłumaczyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Selqet coś jest na rzeczy z tymi nauczycielami od historii. Ja miałam świetną nauczycielkę z tego właśnie przedmiotu. Bardzo wymagająca, rzetelna, z dużą wiedzą i ogóle nie korzystała z podręczników. Był czas, że byłam przez nią bardziej zainteresowana II wojną światową niż moim rozszerzeniem z biologii. :rolleyes: 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.