Skocz do zawartości

Męska inicjacja


Artem

Rekomendowane odpowiedzi

Czytając "Żelaznego Jana" oraz "Dzikie serce" można spotkać się tam z terminem zwanym "męską inicjacją". Męska inicjacja jest zjawiskiem, które istniało od wieków w czasach rodziny tradycyjnej, gdzie to ojciec pełnił rolę głowy rodziny a budowanie relacji na linii ojciec-syn było czymś naturalnym. Wtedy wówczas, kontakt między członkami rodziny był znacznie częstszy, syn uczył się fachu pomagając i podpatrując ojca. Gdy ojca nie było, zastępowało go wujostwo czy dziadkowie, gdyż panowała wtedy "moda" na rodziny wielopokoleniowe. 

 

Zaczęło się wszystko psuć od momentu rewolucji przemysłowej, mężczyźni, którzy się przenieśli do miast z całymi rodzinami pracowali w pocie czoła po za domem, relacje zaczęły się więc urywać. W szkołach nauczycielami stały się głównie kobiety, a młody syn kontakt z ojcem miał dość ograniczony. Również sama rodzina zaczęła przechodzić z wielopokoleniowej do rodziny nuklearnej, gdzie kontakt z dalszą rodziną – wujkami, dziadkami  staje się ograniczony.

W Anglii powstają pierwsze emancypantki, rozkwita feminizm, tymczasem w rodzinach rodzi się tendencja do odsuwania mężczyzny od roli ojca. Rolę wychowawcze obejmowały kobiety. Mężczyźni zaczęli się odsuwać od tego co się dzieje w rodzinie, skupiając się na zarabianiu. Wybuchły Wojny Światowe, potem  rewolucja seksualna, nadchodzi II fala feminizmu. Mamy współczesność i rozwój demokracji socjalnej. Przemoc, pogubienie mężczyzn, nałogi, depresje, neurotyzm. Tak to wygląda obecnie w „cywilizowanym” świecie.

 

O męskiej inicjacji można sporo wyczytać jak i samej ważności jej w procesie rozwoju młodego chłopca. Inicjacja mogła przybierać różne kształty, najczęściej był to proces przekazywania wiedzy na temat życia lub nauczania czegoś. U różnego typu plemion indiańskich niekiedy był to obrzęd, np. młodego chłopca wypuszczano do dziczy aby mógł się wykazać. W jednym  plemieniu gdy chłopak kończył 5 lat była odgrywana scenka, w której to chłopiec wychodzi z domu do świata mężczyzn. Przychodzili po niego ojciec z wujkami i dziadkami, podczas gdy kobieta opłakiwała utratę syna, który opuszczał jej świat i przechodził do świata męskiego. Tychże rytuałów było całe mnóstwo i czytając ich opisy można się nie raz wzruszyć a nawet i zatęsknić za czymś podobnym.

 

We współczesnym świecie brakuje procesu  inicjacji, który opierałby się na rozwoju relacji ojca z dzieckiem, przekazywaniu przez niego wiedzy czy dawaniu synowi ciągłych sygnałów, że sobie poradzi,  że jest w porządku i że jest mężczyzną. Kobieta synowi NIGDY nie zastąpi mężczyzny w rodzinie, gdyż jej biologiczna rola na świecie jest zupełnie inna niż mężczyzny. Nie powinno być w tym temacie nawet dyskusji. Mądra, samotnie wychowująca dzieci matka powinna znaleźć wzór mężczyzny swojemu synowi w postaci dziadka, wujka czy kolegi i pozwalać dziecku przebywać w takim towarzystwie. A jak się dzieje? Wiemy sami.

Właśnie w braku inicjacji widziałbym wiele problemów współczesnego świata. Brak silnych i świadomych siebie mężczyzn w społeczeństwie prowadzi do słabości. I mamy: feminizm, genderyzm, socjalizm, i inne izmy, które zabierają coraz więcej władzy mężczyznom a przekazują kobietom.

Pocieszający jest fakt, że dzięki modzie na tfu tfu  partnerstwo, korzysta nie tylko na tym kobieta ale również dzieci, które wreszcie mają możliwość kontaktu z ojcem, znacznie częściej niż w poprzednim pokoleniu. W Polsce istnieją jeszcze pewne silne wartości i ta inicjacja, choć kuleje jakoś funkcjonuje w mniejszym  czy większy stopniu. Na zachodzie…. No cóż… Sami wiecie jak to wygląda J

 

Jeżeli chodzi o mnie… Przez wiele lat czułem pewne pogubienie. Chciałem  uciec w jakąś daleką podróż aby znaleźć samego siebie.  Ogarniać emocje pomogła mi terapia i ciągła praca nad sobą. Brakowało  mi jednak rad  od „Starszyzny” w kwestiach relacji damsko-męskich. I tak kopiąc, znalazłem się tutaj i widzę, że moja inicjacja ciągle trwa, choć w sposób nietypowy bo przez Internet, ot taki znak czasów J

 

Jak więc  u Was wyglądała lub dalej wygląda ta inicjacja drodzy Bracia?  Jaki mieliście kontakt z ojcem czy ogólnie ze „starszyzną” ? Co sądzicie o procesie inicjacji?

  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie miałem męskiej inicjacji, mojego ojca nie było, znaczy był, ale to najgorsza forma bycia, bo był tylko fizycznie...Generalnie miał mnie w dupie przez 20 parę lat...Teraz wychodzi wszystko jak w zegareczku :) Co do kontaktu z innymi mężczyznami, od kiedy pamiętam szukałem wzorca, najpierw wujek potem starszy brat, niestety wujek przyjeżdżał rzadko a brat był podobny do ojca, więc można sie domyśleć...:) Z pewnymi odchyłami w mojej głowie się pogodziłem, bo nie ma siły by je zmienić, cóż, nie mam innego wyjścia, musiałbym się na nowo urodzić, niestety to niemożliwe, staram się jak mogę aby wyrzucić ten gnój, który jest możliwy do wyrzucenia, ale to pokrętna i bardzo ciężka droga...

Dość pesymistyczne, ale poprzez brak właściwych wzorców, inicjacji, ojcowskiej miłości mój start był dużo dużo powolniejszy niż większości rówieśników, wystartowałem ze związanymi nogami, rękoma mówiąc metaforycznie :) 

Potem bylem dość mocno dyskryminowany w szkolę, z powodu niskiego wtedy wzrostu i małej wagi, tu ojca też zabrakło, parę lat wstecz miałem wypadek samochodowy, na miejsce przyjechał ojciec z bratem, ja ledwo co żyję, czekałem na jakieś dobre słowo od ojca, dostałem mniej dobre, co mnie totalnie dobiło...

Rola mężczyzny w życiu małego chłopca jest cholernie istotna, praktycznie nie do zastąpienia, bo dla młodego chłopca, ojciec jest jak Bóg...Cóż, pogodziłem się z większością i nawet w pewien sposób swojemu ojcu wybaczyłem...:)

Ale są także pozytywne strony tego, rzadko odpuszczam, potrafię być w słusznej sprawię zawzięty do krwi, jestem bardzo odważnym człowiekiem, dość agresywnym, ale uczę się panowania nad swoimi emocjami.

 

 

Edytowane przez Assasyn
  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niezwykle delikatny temat.

 

Nie chciałbym tutaj nic zakłamać, więc powiem to co wiem na pewno. Moje całe dotychczasowe życie to inicjacja. Nie było jednej chwili.

 

Ojciec był dla mnie wzorem do czasu lat nastu (etap podstawówki). Miał na mnie ogromny wpływ. Wpuszczał mnie do swojego świata. Pomagałem mu w wielu rzeczach, ale nie potrafił oddać mi danej pracy w moje ręce (tak żebym się na prawdę czegoś nauczył). Byłem kimś na kształt wiecznego pomocnika. Niezwykle frustrujące (bo byłem niezwykle pojętny - myślę, że dużo bardziej niż on), ale trzymałem emocje na wodzy. Na etapie liceum te ograniczenia zaczęły mi mocno uwierać, a przy okazji zauważyłem wiele jego wad. Pewne uzależnienie, hipokryzja, duże kompleksy i chęć bezgranicznego panowania nad rodziną. Panowania w sensie trzymania wszystkich razem, ciaśniutko aby tylko żaden pisklaczek nie odleciał na swoje. Dużo czasu zajęło mi oderwanie się od takiej relacji. Dużo czytałem, obserwowałem, a w końcu na skutek kontaktu z forum i literaturą Marka solidnie przepracowałem w głowie temat relacji ojciec - syn.

 

Obecnie etap żalu i buntu wobec ojca mam daleko za sobą. Wzbogacony o wiedzę o jego życiu, dzieciństwie i przyczynach jego błędów w relacjach z rodziną i żoną, czuję do niego zdrową i mądrą sympatię. Jestem mu za wiele rzeczy wdzięczny. Trzymam przy tym fajny dystans. Widzę też, że i on (bez mojej intencji w tej materii) bardzo sobie mnie ceni zarówno jako człowieka, jak i syna.

 

Nie da się uciec od tematu wpływu mężczyzn (ojca/dziadka/wujka/przyjaciela) w kontekście inicjacji młodego mężczyzny. U mnie wszystko przebiegało bardzo fajnie, ale do czasu wieku licealnego. Wtedy, gdy był czas na nieco więcej wolności i swobody, czas na poznawanie życia i smaku samodzielności - zostałem (świadomie lub nie) zdecydowanie przystopowany. Nie miałem okresu buntu w tym wieku. Pojawił się dużo później, gdy uświadomiłem sobie co się dzieje. I z perspektywy czasu uważam, że w Naszych czasach, to właśnie owy bunt jest swego rodzaju inicjacją. Po tym okresie dopiero tak na prawdę zaczynami brać życie na swoje barki. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 minut temu, Assasyn napisał:

Rola mężczyzny w życiu małego chłopca jest cholernie istotna, praktycznie nie do zastąpienia, bo dla młodego chłopca, ojciec jest jak Bóg...Cóż, pogodziłem się z większością i nawet w pewien sposób swojemu ojcu wybaczyłem...:)

Gdzieś się spotkałem z taką teorią, że skoro wybaczyłeś to temat przepracowałeś. Też zresztą tak uważam, bo sam to przeszedłem. Wybaczenie jest pierwszą pozytywną emocją, która przychodzi po milionach negatywnych zawierających pretensje, żal i bolesne wspomnienia.

Jakiś czas temu dojrzałem do takiego przemyślenia: Nikt moich rodziców nie uczył rodzicielstwa, oni sami mieli trudne dzieciństwo, czasy w jakich żyli  były trudne, nie mieli tak naprawdę złych intencji, itd.

One przyszyły same i wcale nie musiałem ich wymuszać aby we mnie zaistniały.

Wtedy poczułem, że negatywne emocje związane z tym bolesnym problemem jakby uszły. A ja stałem się o wiele spokojniejszy i bardziej życzliwy wobec ludzi. To mnie wyciszyło.

Bo wybaczyłem.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bez wybaczenia w pewnym sensie nie ma dalszej drogi, bo cały czas swoimi negatywnymi emocjami jesteś przywiązany do obiektu który Cie skrzywdził, teraz np mogę sobie z ojcem na luzię pogadać, są gdzieś tam jakieś pretensję, ale maja już słaby głos, kwestia ich dzieciństwa i tego że w podobny sposób Ciebie traktowali jest również godne przeanalizowaniu i moim zdaniem służy temu aby wybaczyć...

Ja swojemu ojcu wybaczałem prawie 10 lat, to długotrwały proces, nie da się ot tak wybaczyć, do wszystkiego trzeba dojrzeć, a żeby dojrzeć trzeba zrozumieć, żeby zrozumieć trzeba chcieć zrozumieć a żeby chcieć zrozumieć, trzeba wyzbyc się w pewnym sensie swojego egoizmu, zamykanie się w skorupie ''Jak Oni mnie skrzywdzili'' niczemu nie służy, nawet jeśli obiekt który Cię skrzywdził nie wyciaga do Ciebie ręki, ale Ty mu przebaczysz jesteś czysty, On może by chciał, ale trudno mu bo sam nie może sobie poradzić z emocjami z którymi Ty sobie poradziłeś, abstrahując juz od zatwardziałych ludzi, tych już nic nie zmieni...

Edytowane przez Assasyn
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W inicjacji chyba nie tylko chodziło o przejście pod wychowanie facetów co spotkanie twarzą w twarz z własnymi lękami, ze śmiercią w kontrolowanych przez starszyznę warunkach. Tego chyba najbardziej facetom trzeba żeby poznali granicę swoich możliwości i dzięki temu poznali siebie, uwierzyli w siebie. Jak tego nie ma to szuka się tego całe życie w dragach, wódzie, ruchaniu borderek,militariach czy pociskaniu czinkłaczento :) 100 po mieście.  

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byłem trzymany dosyć twardą ręką. Klaps za brak subordynacji bywał częsty. Raz czy dwa zdarzyło się, że dostałem z otwartej ręki w bok głowy. Od małego ojciec powtarzał mi o własnych błędach, których nie mam popełnić i patrząc z perspektywy czasu udało mi się ich uniknąć. Jedyne, co było trudne dla mnie do wybaczenia jest to, że uderzył kiedyś matkę po alkoholu. Wtedy jeszcze byłem małym chłopcem, więc efektu na psychikę nie muszę opisywać.

 

Na pewno nauczył mnie twardości i upartości wobec innych. Żeby zawsze walczyć o swoje i nigdy nie pozwolić sobie na bycie pomijanym, bo wtedy odbierają cię jako frajera. Z pozoru błahostki, ale nieziemsko ułatwiły mi życie, nawet jeżeli wydawało mi się, że wpadłem w niezłe tarapaty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szorstkiemu ojcu mam wrażenie łatwiej wybaczyć ale jak ojciec był dla nas zbyt troskliwy, trzymający pod kloszem co powodowało brak wiary w siebie, załamanie naszej męskiej dumy to proces który zajmuje w moim odczuciu lata. Mój chciał niby dobrze a jedynie co ja z tego wyciągnąłem to przeświadczenie że mi nie ufa i że ogólnie jestem do dupy. Wiele lat przepracowywałem to  i dopiero ostatni rok mogę uznać za owocny. Ktoś kiedyś powiedział że jak chcesz mieć w facecie wroga to okaż mu litość. Całe moje współistnienie z ojcem to była jego litość, przesadna troska i obawa żebym nie nabił sobie guza. Takie poniżenie cholernie ciężko się wybacza. Dziś wiem że chciał jak najlepiej i za tą intencję a nie za marne efekty jestem mu bardzo wdzięczny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja za mlodu w meskim towarzystwie spedzalem czas z ojcem i dziadkiem. Troche z wujem pantoflem. Reszta wujow, od ktorych moglbym sie wiele nauczyc mieszkala daleko i widywalem sie z nimi okazyjnie. Moja rodzina byla troche porabana. Dziadek zalozyl swietnie prosperujacy biznes, ale mial 4 kobiety w domu - zone i trzy corki. Z czlowieka, ktory pracowal ciezko cale zycie, dorobil sie ponoc sporych pieniedzy (jak to opowiadal ojciec, gdyby nie przepuscil przez dupe, to zostawilby po sobie na pewno 7 cyfrowy majatek z jedynka czy dwojka z przodu) moje "ciotki", ktore potrafily tylko spijac, zrobily pierdolowatego pijaczka. A gosc na starosc gdy byl juz na emeryturze lubial popijac sobie piwko w ogrodzie a musial sie z tym chowac. Mial pranie mozgu z 4 stron przez lata - babcia trzymala go dosc krotko, to ona pozniej nosila spodnie w malzenstwie, ale o jego pieniadze dbala bardzo dobrze - nie moge jej tego zarzucic. Byla gospodarna, nie wydawala na bzdety. Ciotki natomiast to bezuzyteczne scierwa, ktore w zyciu nie osiagnely nic, ale uzurpowaly sobie prawo do mowienia dziadkom, jak maja zyc. To jest historia na osobny temat - co sie dzieje, gdy w gre wchodzi spadek. W ludzi wstepuje skurwysynstwo jakiego nikt by sie nie spodziewal. Mniej empatii dla umierajacych rodzicow niz Bond posylajacy kulke.

Dziadek byl surowy, ale dopiero po latach dostrzegam model samca alfa jakim byl kiedys. Przedsiebiorczy, przystojny, mial powodzenie, potrafil powiedziec "basta, zamknij ryj - bedzie tak jak mowie". Babka byla o niego zawsze zazdrosna gdy pojawial sie temat innych kobiet. Teraz czasem zaluje, ze nie urodzilem sie 10lat wczesniej i nie bylem z nim w tamtym okresie. Wiele bym sie nauczyl. Nigdy nie mialem zalu, ze przepuscil przez dupe tyle hajsu - jego zycie - za swoje pil i za swoje sie bawil. Po dziadku odziedziczylem (jesli mozna tak powiedziec) wiekszosc cech - upartosc, rozrzutnosc, dobroc, perfekcjonizm.

Ojciec moj potrafi robic bardzo wiele rzeczy. Zlota raczka. Dochodzenie do tej wiedzy przychodzilo mu samo, dlatego tez czesto lubial sie droczyc ze mna. Gdy pytalem go o najprostsze rzeczy, czesto odsylal mnie do ksiazek czy internetu. Rzadko kiedy powiedzial od razu jak to zrobic. Irytujace to bylo, bo dla mlodego chlopaka to zniechecajace. Ale tez nauczylem sie wiele rzeczy sam, mialem tylko bardziej pod gore. Tematu kobiet i seksu bylo u nas w domu malo wiec i ta czesc inicjacji zaczalem pozno. Brakowalo mi tego, ale z dziecinstwa pamietam wieksza wiez z matka niz z ojcem. Ona mnie zaprowadzala na lekcje jezyka, wywiadowki, koncerty, przedstawienia. Po ojcu na pewno przejalem starannosc, umiejetnosci manualne, dociekliwosc, uznanie tylko dla rzeczy, ktore zrobie wlasnymi rekami. Dzieki niemu potrafie znalezc rozwiazania problemow, naprawiac rozne rzeczy.

Fajnie, ze jest to forum. Bo teraz po latach widze pewne mechanizmy jakie tam rzadzily. 

Edytowane przez Tomko
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój ojciec wykazuje cechy alfy, ale nie poświęcał mi w ogóle czasu. Praca na etacie + prowadzenie gospodarstwa, zapierdol od rana do wieczora. Mam do niego o to żal, że się mną nie interesował, nie spędzaliśmy razem czasu, nie uczył mnie męskich zachowań. Mogłem się od niego wiele nauczyć, ale on nie chciał się mną zajmować. Nasze relacje są raczej chłodne, choć mieszkamy pod jednym dachem. Wszystko wolał robić z moim bratem, nawet teraz "chwali" się znajomym moim braciakiem, mimo że ja osiągnąłem dużo więcej i znacznie szybciej niż on. Tak jakbym miał ojca, ale nigdy naprawdę go nie mając. 

Nawet obecnie czasem słyszę, że się niczym nie interesowałem i nie uczyłem się od niego, serio kurwa?! Do mnie pretensje? Dziecko ma wiedzieć takie rzeczy czy rodzice? Pewnie, że wolałem pograć na kompie czy oglądać TV, przecież kurwa nie myślałem wtedy racjonalnie. 

 

Mam o to żal do rodziców, temat ewidentnie do przepracowania, bo emocje tak mi wybiły, że się popłakałem normalnie jak mały chłopiec... ja pierdole, a za 2h mam trening boksu :mellow:

Męską inicjację zacząłem przechodzić w wieku 23 lat przez internet od nieznajomych ludzi... co za pojebane czasy.

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Mocny Wilk napisał:

 

Mam o to żal do rodziców, temat ewidentnie do przepracowania, bo emocje tak mi wybiły, że się popłakałem normalnie jak mały chłopiec... ja pierdole, a za 2h mam trening boksu 

 

 

Ja zacząłem mając 40 więc się nie załamuj. Przyjdzie czas że zaczniesz rodziców postrzegać jak dzieci , jak przestaniesz patrzeć na nich jak na autorytet , przestaniesz być zależnym emocjonalnie to często ich zachowania będą Ci się wydawać dziecinne, głupiutkie a po czasie zaczniesz się z tego śmiać. Dla mnie najtrudniejszy moment był kiedy ten mój wielki ojciec , wielki LEW zaczął liczyć na mnie i na dobrą sprawę chować się za moimi plecami jak ja za nim kiedyś. To strasznie trudny moment  kiedy walił się jego posąg.  Kiedy to zaakceptowałem to dopiero wtedy, po prawie 40 latach zacząłem Go kochać na prawdę, bez oceniania i obwiniania. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mojego ojca nie umiem rozgryść ale wydaje mi sie że jest kimś niżej niż biały rycerz także masakra ale dobrze ze jest za granicą bo nie potrafiłem znieść jego dziwnej gadki, dziwnej bo niema w niej tej męskiej cząstki energii. Zaakceptowałem go takiego jaki jest ale nie potrafie żyć obok niego bo mnie to poprostu wku...wia :D . Podsumowując byłem ''wychowywany'' przez duże dziecko . Przebaczyłem ... ale nie zapomniałem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, KevinMitnick napisał:

 Zaakceptowałem go takiego jaki jest ale nie potrafie żyć obok niego bo mnie to poprostu wku...wia :D

 

Znam klimat ,mój ojciec też jest bardzo ugodowy i uległy matce i za to że taki jest i że nie wychował mnie na Tylera Durdeena całe lata go nienawidziłem. Był chodzącym lustrem na moje kompleksy. Jak zaakceptowałem to że moja wartość nie równa się mojej Tylerowatości i zaakceptowałem ( dzięki Markowi i Wam) że każdy ma prawo mieć taki okres w życiu to natychmiast przestałem w ojcu to dostrzegać. Czasem jeszcze gdzieś kątem oka to dojrzę ale nie drażni to już.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, jaro670 napisał:

Przyjdzie czas że zaczniesz rodziców postrzegać jak dzieci , jak przestaniesz patrzeć na nich jak na autorytet , przestaniesz być zależnym emocjonalnie to często ich zachowania będą Ci się wydawać dziecinne, głupiutkie a po czasie zaczniesz się z tego śmiać.

To już się zaczęło :D 

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie wychowano z kolei na doskonałego sługę/człowieka ktoremu daje sie zadanie i ma to zrobic/czesciowo na zolnierza jesli chodzi o bezmyslne wykonywanie rozkazow

Wykonany rozkaz oznaczal spokoj, niewykonany badz zle wykonany przemoc psychiczna i rzadko fizyczna.Do teraz to sie za mna ciągnie i w niektorych plaszczyznach zycia to przejawiam.Ogromny lek przed podejmowaniem wyzwan, robieniem rzeczy, ktorych nigdy nie robilem, a ktorych nie mozna zrobic zle bo beda tego konsekwencje.Przez zawsze musze obmyslac jakis masterplan/byc ostrozny/upewniac sie po kilka razy

Edytowane przez Tramal
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W trakcie mojego dorastania nie doświadczyłem czegoś takiego jak "męska inicjacja", choć ojciec cały czas był i nadal jest obecny w moim życiu. 

 

To dobry człowiek, oddałby dla mnie wszystko co ma, i nigdy nie doświadczyłem z jego strony żadnej krzywdy. Bardzo go kocham i szanuję jako człowieka.

 

Jedyny żal jaki do niego mam, to fakt, że przez całe życie nie nauczył mnie żadnej "męskiej" czynności, jak np. prowadzenie auta, obsługi różnych narzędzi, itp. Do wszystkiego musiałem dojść na własną rękę, choć gdy czegoś nie wiedziałem, to zawsze chętnie służył mi radą.

 

Dziś mimo, że jestem już dorosłym facetem, wiem, że za każdym razem kiedy tylko będę miał problem, to zawsze mogę liczyć na jego pomocną dłoń. Nie raz nabroiłem, i za każdym razem pomagał mi w pozbywaniu się kłopotów. 

 

Dałem sobie słowo, że jeśli kiedyś będę miał syna, to zrobię wszystko co w mojej mocy, by jak najlepiej wprowadzić go w dorosłe, męskie życie, by nie musiał iść dłuższą drogą tak jak ja. Bo samo trwanie przy człowieku, to nie wszystko. Trzeba pomagać, uświadamiać, a niejednokrotnie także porządnie opierdolić, ale w ostatecznym rozrachunku wszystko wyjdzie na plus.

 

PS: Szanujcie swoich ojców, ja wierzę, że każdy z nich nie ważne, czy jest dobry, czy zły, gdzieś głęboko w sobie chce dla nas, synów, jak najlepiej.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

    Powiem Wam z mojego punktu widzenia jako ojca dorosłych chłopaków, jeszcze nie mężczyzn.

Swoją drogę pomijam, bo raczej wychowywali mnie kolesie z ulicy jak ojczym. Który tylko wymagał takich rzeczy jak punktualność, zrobienia porządku wokół siebie.

Nigdy nie wskazał mi drogi, raczej wymagał. Ale dziękuję mu za to, byłem, jestem ogarnięty ze sobą, wiem że mogę liczyć tylko na siebie.

 

   Czy ja przeprowadziłem jakąkolwiek inicjacje ze swoimi chłopakami? Nie wiem, to ciekawe pytanie. Młodszego się kiedyś zapytałem czy chce kurwę na 18-stkę. Odmwówił,

wyśmiał, 'weź tato'. Starszy do dzisiaj nie poruchał, 24 lata. Nie wiem co to inicjacja, zawsze miałem dobry kontakt z chłopakami, młodzieżą. Słuchają się mnie jak 'świnia grzmotu'.

Jest fajnie, wolą rozmawiać ze mną, niż z 'pierolololo' z Matką, ostatnio, był warunek ze strony starszego. Ojciec ma być! To fajne.

 

   Co to inicjacja ze strony doświadczonego mężczyzny w dzisiejszych czasach? 

Nie wiem. Wskazanie drogi, wskazanie swoją postawą że można inaczej, pokazanie synkowi że świat na cipce się nie kończy? Może ukazanie młodym że dupa szczęścia nie daje?

Dużo tego.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Mocny Wilk napisał:

Mam o to żal do rodziców, temat ewidentnie do przepracowania, bo emocje tak mi wybiły, że się popłakałem normalnie jak mały chłopiec... ja pierdole, a za 2h mam trening boksu :mellow:

Męską inicjację zacząłem przechodzić w wieku 23 lat przez internet od nieznajomych ludzi... co za pojebane czasy.

Już Bracie tak nie całkiem nieznajomych. :)

Sam też nieraz w życiu zaznałem więcej dobrego od obcych niż najbliższych mi ludzi.

A na treningu nie obij za bardzo jakiegoś sparingpartnera. :)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Według mnie inicjacja powinna postawić  nas samych na przeciw jakiejś trudnej sytuacji czy problemowi, z ktorym musimy sobie poradzić całkiem sami. Ojciec może  tylko pomóc w nauce różnych mechanizmów, które bedziemy mogli wykorzystać w inicjacji. Dla mnie np. inicjacją było zamieszkanie kilkaset kilometrów od rodziców i jakiejkolwiek rodziny, gdzie musiałem radzić sobie sam. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Lukulus napisał:

Dla mnie np. inicjacją było zamieszkanie kilkaset kilometrów od rodziców

   Właśnie. Starszy od 1,5 roku daje sobie radę sam. Nie żąda pieniążków, chociaż czasami ma ciężko.

Natomiast młodszy, wychowany 'pod kloszem'? Lekki zawód, chociaż sądziłem że jest 'po mnie'. 

 

Im łatwiejsze życie tym większa spierdolina. 

 

   Tak Bracia, im więcej za młodu zbierzemy w dupę. Tym życie na przyszłość łatwiejsze, bardziej zrozumiałe dla nas.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Assasyn napisał:

Ja nie miałem męskiej inicjacji, mojego ojca nie było, znaczy był, ale to najgorsza forma bycia, bo był tylko fizycznie...Generalnie miał mnie w dupie przez 20 parę lat...

 

Zastanawiałem się niekiedy co jest lepsze, całkowity brak ojca czy obecny w życiu ojciec, który jednak rani swoją biernością lub agresywnością. 

 

Cytat

Dość pesymistyczne, ale poprzez brak właściwych wzorców, inicjacji, ojcowskiej miłości mój start był dużo dużo powolniejszy niż większości rówieśników, wystartowałem ze związanymi nogami, rękoma mówiąc metaforycznie :) 

 

Witaj w klubie. Najbardziej czego potrzebowałem od ojca to akceptacji. Ciężko jednak to dostać od  kogoś kto sam siebie nie akceptuje. W podstawówce miałem bardzo pod górkę zwłaszcza z kolegami. 

 

9 godzin temu, Miner napisał:

Niezwykle delikatny temat.

 

Owszem, dlatego bardzo Wam dziękuję za odzew i Wasze szczere komentarze. 

 

Cytat

Pomagałem mu w wielu rzeczach, ale nie potrafił oddać mi danej pracy w moje ręce (tak żebym się na prawdę czegoś nauczył). Byłem kimś na kształt wiecznego pomocnika. 

 

Miałem podobnie, wołał mnie do pomocy, widać, że potrzebował mnie ale zaszczepił mi ogromny lęk przed kontaktem z nim ponieważ na mnie krzyczał gdy jemu albo mi coś nie wychodziło. Potem dość długo bałem się podejmować jakąkolwiek decyzję, bo bałem się, że będzie po prostu zła. Do dziś zdarza mi się takowe decyzje nieco odwlekać w czasie. 

 

2 godziny temu, Mocny Wilk napisał:

Mój ojciec wykazuje cechy alfy, ale nie poświęcał mi w ogóle czasu. Praca na etacie + prowadzenie gospodarstwa, zapierdol od rana do wieczora. Mam do niego o to żal, że się mną nie interesował, nie spędzaliśmy razem czasu, nie uczył mnie męskich zachowań. Mogłem się od niego wiele nauczyć, ale on nie chciał się mną zajmować.

 

Witaj również i Ty w klubie. U mnie było tak, że jak byłem mały to ojciec dużo pił i ewidentnie bał się odpowiedzialności za to, że ma dzieciaka. Gdy mój młodszy brat dorastał, trochę dorósł też i ojciec, i w sumie mógłbym mieć żal do niego o to, że "lepiej" traktuje mojego brata niż mnie traktował kiedyś. Kiedyś miałem sporo złości do niego, żalu, ale przerabiałem to na terapii. Nawet nie wiecie jakie to fajne uczucie wydrzeć się na "ojca" w scence i uwolnić prawie cały ten gromadzony przez lata wkurw :) 

 

2 godziny temu, jaro670 napisał:

Przyjdzie czas że zaczniesz rodziców postrzegać jak dzieci , jak przestaniesz patrzeć na nich jak na autorytet , przestaniesz być zależnym emocjonalnie to często ich zachowania będą Ci się wydawać dziecinne, głupiutkie a po czasie zaczniesz się z tego śmiać. Dla mnie najtrudniejszy moment był kiedy ten mój wielki ojciec , wielki LEW zaczął liczyć na mnie i na dobrą sprawę chować się za moimi plecami jak ja za nim kiedyś.

 

Obecnie gdy patrzę na rodziców jest mi ich szkoda. Po prostu współczuję im ich sposobu myślenia czy pewnych mechanizmów, które ciągle w sobie pielęgnują. Czasami wybucham gniewem ale próbuję to jakoś ogarniać. Nie mam z rodzicami stałego kontaktu i dzięki temu też  mogłem się uwolnić, rozkwitnąć i odżyć. Ja mam 23 lata, i choć ojciec rzadko mnie prosi o jakąś pomoc nie wiem np. przy samochodzie za to czasami mnie prosi o rady ;D

Dobrze jest po prostu sobie powiedzieć coś w stylu: "ok, moi rodzice byli na tyle gotowi się mną zaopiekować, więcej miłości mi nie potrafili dać. Przyjmuję to i biorę odpowiedzialność za swoje życie z tym co już mam". I tak większość rzeczy odkrywa się potem samemu. Swoje pasje, zainteresowania, upodobania. Ja cały czas to robię i od czasu do czasu ryzykuję. Problem jest taki, że niektórzy dostają ciężki plecak z dzieciństwa, wypełniony kamieniami, które trzeba samemu wyrzucać potem, żeby żyło się lepiej. 

 

2 godziny temu, Tramal napisał:

Mnie wychowano z kolei na doskonałego sługę/człowieka ktoremu daje sie zadanie i ma to zrobic/czesciowo na zolnierza jesli chodzi o bezmyslne wykonywanie rozkazow

Wykonany rozkaz oznaczal spokoj, niewykonany badz zle wykonany przemoc psychiczna i rzadko fizyczna.Do teraz to sie za mna ciągnie i w niektorych plaszczyznach zycia to przejawiam.Ogromny lek przed podejmowaniem wyzwan, robieniem rzeczy, ktorych nigdy nie robilem, a ktorych nie mozna zrobic zle bo beda tego konsekwencje.Przez zawsze musze obmyslac jakis masterplan/byc ostrozny/upewniac sie po kilka razy

 

Miałem podobnie i mam czasami tak jak Ty do dzisiaj. Gdy czegoś nie chciałem zrobić to była awantura. A teraz? Mój ojciec o coś prosi brata a on ma odwagę mieć na to wyjebane. Czaicie? :D 

Jestem ostrożny, lubię planować. Jak pisałem wyżej, dopiero uczę się tej całej decyzyjności i brania odpowiedzialności za swoje życie.

 

1 godzinę temu, Adolf napisał:

   Czy ja przeprowadziłem jakąkolwiek inicjacje ze swoimi chłopakami? Nie wiem, to ciekawe pytanie. Młodszego się kiedyś zapytałem czy chce kurwę na 18-stkę. Odmwówił,

 

Ojciec jak złoto :D Mój ojciec unika tematu seksu, choć o kobietach no myśli trochę przedmiotowo :D 

 

Cytat

Starszy do dzisiaj nie poruchał, 24 lata.

 

Jak wyżej. Nigdy nie rozmawiałem z ojcem o kobietach, on też nie wie co się u  mnie teraz dzieje w tej kwestii. Póki co rodzice się nie sadzą o to kiedy się będę hajtać i gdzie mam pannę ;D Chyba są świadomi, że coś zjebali i siedzą cicho :D Mam spokój chociaż ;D 

 

Cytat

   Co to inicjacja ze strony doświadczonego mężczyzny w dzisiejszych czasach? 

Nie wiem. Wskazanie drogi, wskazanie swoją postawą że można inaczej, pokazanie synkowi że świat na cipce się nie kończy? Może ukazanie młodym że dupa szczęścia nie daje?

Dużo tego.

 

No właśnie jak pisałem wyżej. Przekazanie wiedzy, życiowych mądrości. W tamtych plemionach te obrzędy zazwyczaj były symboliczne (no chyba że się szło polować na tygrysa), ale jednak zawsze inicjacja jest długotrwałym procesem. 

 

 

Za co mógłbym być wdzięczny ojcu? 

Na pewno znalazł bym kilka takich rzeczy. Na pewno wymaganie od siebie, poczucie humoru, wrażliwość, sposób traktowania znajomych...

Jest też sporo rzeczy za które mógłbym go podziwiać. Na pewno jest to pracowitość. Może nadejdzie taki  dzień, że mu to kiedyś powiem. Obecnie nie mam odwagi i to nie ten etap na poziomie relacji... Trochę się mijamy, szukamy, ale to nie to. Może kiedyś... 

 

EDIT:

@Adolf no właśnie taka różnica właśnie jest między mną a moim bratem, jaka między Twoimi synami. Może obecnie nie pracuję ale prawie cały licencjat już tak, ciągle myślę i kminię jak się rozwijać i dążyć do przodu. A brat? Nawet nie wiedział do jakiego liceum pójdzie, totalnie miał wyjebane ;D 

Edytowane przez Artem
dodałem entery co by czytelniej było
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z mojej strony miałem to szczęście, że przez 11 lat swojego życia wzorem dla mnie był dziadek, ponieważ z ojcem niestety widywałem się tylko raz na jakiś czas. Dziadek imponował mi swoim spokojem, opanowaniem, podchodzeniem do sprawy rzeczowo, tym że był konkretny i nie pozwolił nikomu wejść sobie na głowę a do tego kiedy trzeba było potrafił ochrzanić ale zachowując wspomniany spokój i przekazując emocje mową ciała i wzrokiem. Kiedy byłem dzieckiem nie rozumiałem dlaczego mi to imponowało, ale bardzo lubiłem przebywać w jego towarzystwie i słuchać jego opowieści oraz przyglądać się jak rozwiązuje sprawy. Do tego warto wspomnieć, że w przypadku podejmowania jakichś decyzji to on miał ostatnie zdanie.

 

Kiedy zacząłem dostrzegać pewne sprawy zrozumiałem dlaczego tak się działo i postawiłem go sobie za wzór. Niestety nie uchroniło mnie to przed siedzeniem w rycerstwie, bo wtedy mój umysł dostrzegał tylko pewne aspekty osobowości i zachowań mojego dziadka. W momencie gdy kurtyna opadła i przejrzałem na oczy zacząłem jakby szerzej patrzeć na to jaki był i przypomniałem sobie również opowieści mamy oraz wujka na jego temat, co również pomogło mi znacznie lepiej ukształtować wzór do którego dążę. I tylko ja wiem dlaczego pojawia się mały uśmiech na mojej twarzy kiedy ktoś mówi mi, że przypominam go pewnym stopniu.

Edytowane przez HORACIOU5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

56 minut temu, HORACIOU5 napisał:

I tylko ja wiem dlaczego pojawia się mały uśmiech na mojej twarzy kiedy ktoś mówi mi, że przypominam go pewnym stopniu.

    Ja też mam taką małą dygresję na temat swojego dziadka ze strony ojca. Kiedyś kuzynka stwierdziła że był strasznym egoistą.  Wtedy nie rozumiałem. 

Teraz wiem że dbał o swoje interesy.

 

1 godzinę temu, Artem napisał:

 

EDIT:

@Adolf no właśnie taka różnica właśnie jest między mną a moim bratem, jaka między Twoimi synami.

 

   Zawsze mówię synkom, że tylko kobieta ich poróżni albo pieniądze. Na razie tego się trzymają.

Edytowane przez Adolf
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Adolf napisał:

 Zawsze mówię synkom, że tylko kobieta ich poróżni albo pieniądze. Na razie tego się trzymają.

 

O widzisz, mi ojciec zawsze mówi, żebym się z bratem trzymał razem i żebyśmy sobie zawsze pomagali :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.