Skocz do zawartości

Dobór strategii - tresura czy rozwód?


Rekomendowane odpowiedzi

  • Marek Kotoński zmienił(a) tytuł na Dobór strategii - tresura czy rozwód?

@ Szkaradny,

śledzę Twój temat od jakiegoś czasu z uśmiechem, myśląc o drodze którą przechodzę w podobny do Ciebie sposób. Też stanąłem pewnego dnia przed rozwidleniem dróg, zastanawiając się co dalej mam zrobić ze swoim życiem. Też postawiłem na samorozwój. Tylko zaczynałem wcześniej niż Ty, jakieś dwa lata temu. W tym czasie udało mi się skończyć podyplomowe studia na ciekawym kierunku, z możliwością zarabiania lepszych pieniążków, teraz wystartowałem z intensywną nauką języka obcego. Moja żona to chodząca bryła lodu. Tylko ja białorycerzyłem od początku naszego związku "mając nadzieję że moja miłość roztopi lód" hahahahahahaha. Śmieję się teraz kiedy to czytam choć kiedyś święcie w to wierzyłem. Najważniejsze to obudzić się z letargu i zacząć zmieniać swoje życie. Robisz pierwsze kroki we właściwym kierunku. Ja zrobiłem bardzo podobnie i pierwsze owoce tych zmian zaczynam pozytywnie odczuwać. 

Mój plan jest taki aby nie rozwodzić się, tylko wyjechać. Znaleźć sobie pracę za granicą, ułożyć sobie tam życie i wtedy zdecydować na ewentualny rozwód.

 

Kibicuję Tobie we wprowadzaniu zmian w małżeństwie. Tak trzymać!

Szkaradny

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 23.03.2017 o 11:55, Szkaradny napisał:

Najdziwniejszym epizodem było jedno jej wyjście na miasto na piwo z koleżanką z pracy - ostatecznie wróciła rano, skruszona wskoczyła do łóżka, przeprosiła, przytuliła się i zainicjowała sex ?!? Hmmm, nie wiem co o tym myśleć, bo moje podejścia kończyły się ostatnio tekstem "ja nie mam ochoty".  Nabrałem wody w usta, bo mi się dobrze zrobiło, ale czy jest sens pytać ją gdzie była itp.??

 

Stawiam, że gach ją olał i straciła potencjalną gałąź, być może stawiała mu jakieś warunki na które nie przystał. Więc przymila się do Ciebie.

 

Melduj jak sytuacja obecnie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki Bracia za doping :)

 

Ostatnie dwa tygodnie sytuacja trochę nabrała dynamiki, co przejawia się przez:

 

  1. większy stres żony z racji coraz większych obowiązków w pracy (projekt się rozkręca, dedlajny, spotkania i taka tam bieżączka), jest na to mocno podatna, zależy jej na dobrym wrażeniu i nie odpuszcza, co kosztuje ją dodatkowe zmęczenie, drażliwość, flustracje, chodzi obolała, jara faje i dzwoni do miliona osób by dopiąć sprawy.  Jest to też forma ucieczki od naszych/domowych obciążeń.
  2. więcej rozmów i konfrontacji między nami - z racji, że reaguję na każdą "chorzyznę" i zachowanie, które mi nie odpowiada, to takich sytuacji jest więcej. Czasem dotyczy to codziennych spraw (dzieci, obowiązki domowe) a czasem konkretnie drążę sytuację między nami. Przy sytuacjach domowych jest drażliwość, trochę złości, foszki, spina. Przy kwestiach grubszych (my, jej kondycja)  jest już mocno i mówi "strasznie się boję, mam żal, ale nie wiem do kogo, boję się że się rozpadnę, ja chyba nie mogę być szczęśliwa, tak mi przykro, chciałabym żeby było jak 5 lat temu, ale ogarnia mnie rozpacz, nie potrafię z niczego się cieszyć, ledwo wstaję z łóżka, wszystko mnie boli, znikam" - ostatnio płakała 2godziny non stop, a ja spokojnie byłem i uspokajałem, że to wszystko tylko jej myśli, i będzie ok. Dominuje strach, przerażenie przed przyszłością. Tłumaczę w takich sytuacjach moją koncepcję na udane życie i daję jej opcje pójścia w tym kierunku, ale ona to podważa, albo mówi że to łatwo powiedzieć a w praktyce nie wychodzi - wtedy mówię, że skoro tak nam nie idzie to się rozstaniemy - i słyszę "nie wiem co mam robić". Ciężko tego się słucha, ale nie widzę innej drogi, niż taki czyściec, też muszę pokazać swoją konkretną wizję i dojść do momentu decyzji. Dylemat mam taki - czy jej w bańce już się posypało, czy to efekt świadomości nadchodzącego rozstania. Komunikaty z jej strony są sprzeczne ( ;) )  - raz się produkuje by było dobrze, a raz biadoli że wszystko stracone i nie chce jej się już nic i chcemy czego innego. Sieczka. Przy świadomości, że jest w dole i negatywnych emocjach to nie dziwię się że wszystko na około widzi w czarnych kolorach, ale przykre jest to że nie złapie się mojej pozytywnej osoby :) a może to takie shittesty hgw. Pewnie za dużo na ten temat rozkminiam.

 

Ja w tym wszystkim raczej dobrze funkcjonuję (samopoczucie dobre lub bardzo dobre, uczucie odwagi i akceptacji :) ), dbam o siebie, panuję nad emocjami, kontroluję sytuację, reaguję a ona często ulega. 

Kilka rzeczy do poprawy w najbliższym czasie:

  • żadnego bezsensownego alko w domu (tylko wyjścia ze znajomymi)
  • zero fajek, bo mam skłonność ulegać przy wspólnych rozmowach lub jak mnie coś zirytuje
  • zero podjazdów do zbliżeń, gdy są lepsze momenty
  • więcej działań w celu zmiany pracy i zarabiania kasy
  • więcej czasu z dziećmi - też rozmowy

 

Sam z siebie jestem bardzo zadowolony, bo z deprechy i postawy ofiary wyszedłem (wielkie zasługi ma tutaj D. Hawkins). Nie chcę z nią walczyć, konkurować czy szukać winy, akceptuję to co jest i chcę to zmienić. Niestety żona nie ma tego pułapu i rządzą w niech negatywne emocje i postawa ofiary (strach, złość, poczucie winy) a w najlepszym wypadku egoizm (pragnienie sukcesu).  Projektuje na mnie całe zło tego świata, a potem ma poczucie winy i uważa się za mega chujową. Nie wiem czy jest zdolna przeskoczyć na pozytywny poziom gdy słyszę że "miłość to bzdura" :/

 

Strategia dalej ta sama:  Samorozwój - dobra samoocena, akceptacja (rzeczywistości), radość, miłość.

 

Jak pisał Marek w Stosunkowo dobry - to co negatywne i toksyczne samo obumrze, a temu co pozytywne życie sprzyja :) 

 

@K272 Gratuluję przebudzenia i konsekwencji, powodzenia, czuję że już Cię nic z tej drogi nie zwiedzie :)

 

@Brat Jan Kilka miesięcy temu odpuściłem z robieniem dymów z nadzieją że szykowanie drugiej gałęzi zakończy się szybkim sukcesem i będzie prosta droga do rozstania. Teraz to wszystko jakby w zawieszeniu.    

 

Komentujcie :)

 

 

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Krótki raport z ostatnich 3 tygodni:

 

Sytuację oceniam ustabilizowaną, ale nie nudną :)

Do głównych pozytywnych rzeczy zaliczam:

  1. Wpadłem na koncept / nową pasję, która też świetnie nadaje się na biznes - ładuję w to teraz energię, czas, myśli. 
  2. Był sex jakiego jeszcze nie było - tylko raz, ale nowa jakość - zarówno ja jak i ona inaczej to rozegraliśmy
  3. Udany weekend z dziećmi - cały czas razem w miłej atmosferze i luźno, choć u niej pojawiały się depresyjne objawy, ale szła wtedy do łóżka spać. 
  4. Święta u nas, choć trochę sztuczne przez obecność teściów i moich rodziców i szwagrów, ale w miarę pozytywnie.
  5. Usłyszałem "bardzo się zmieniłeś przez te pół roku" na pozytywnie oczywiście :)

Ocena pod kątem przyjętej strategii:

  • żadnego bezsensownego alko w domu (tylko wyjścia ze znajomymi)

    z tym mam widzę problem i biorę się za to - challange i przysięga przed Braćmi już złożona. Szczególnie istotne jest żeby nie pić razem z nią.
     
  • zero fajek, bo mam skłonność ulegać przy wspólnych rozmowach lub jak mnie coś zirytuje

    idzie doskonale - nie palę, nie ciągnie mnie, nie męczę się, wręcz mnie odrzuca, nie biorę gdy częstuje
     
  • zero podjazdów do zbliżeń, gdy są lepsze momenty

    po tym sex'ie to robiłem podjazdy kilka razy, liczyłem że pójdzie za ciosem - ale spotkałem się tylko z irytacją - co budzi we mnie flustrację - czyli teraz nie inicjuję zaczepek, i w głowie też staram się nie rozkminiać podjazdu 
     
  • więcej działań w celu zmiany pracy i zarabiania kasy

    idzie doskonale - nie ma kasy, ale wrażenie olśnienia i genialnego pomysłu  jak się zagospodarować i co robić w życiu dało mi kopa, sporo nad tym siedzę - faza konceptualizacji :)  - zasługi zaniedbanej podświadomości
     
  • więcej czasu z dziećmi - też rozmowy

    Idzie nieźle - z córką jest bardzo sympatycznie, wesoło i dobre rozumienie. Syn trochę marudny ostatnio i łatwo się foszy, tu już mam nowe pomysły na jego zajęcie.

Żona komunikuje mi, że walczy, stara się  - ja czasem tego w ogóle nie widzę, bo widzę żal, smutek, czasem złość, gniew, bezradność itp. Ucieka w pracę, ale ta dostarcza jej stresu i zmęczenia. Niestety zalewa to alkoholem wieczorem, nie upija się ale, musi się "wspomóc w bólu". Marudzi sporo, że taka jest chujowa i domaga się pocieszenia. Raczej krótko rozgrywam takie sytuacje, nie tkwiąc z nią w tym bagienku.  

Z kolegą z pracy nie wie co się dzieje, bo nie śledzę telefonu i nie tracę na to energii i myśli. Była 2 razy na wieczornych wyjściach z pracy, wróciła koło 12tej, niepijana.

 

 

Na najbliższy czas utrzymuję strategię - dorzucam ograniczenie alko, rozwijam pracę z podświadomością i uwalnianiem negatywnych emocji.

 

 Dzielcie się Waszymi spostrzeżeniami, może jakieś pomysły na dodatkowe bodźce, działania.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Raport po kolejnych 3 tygodniach:

 

  1. Żona wchłonięta w pracę, przeplata to dołami i wkurwami oraz czasem gdy jest spoko np. okres Majówki - kiedy to wpędzaliśmy czas ze znajomymi na wyjeździe.
  2. Sex się zdarzył raz, fajnie było, w zasadzie to znów nie wiem od czego to zależy. 
  3. Ogólnie to wyłączyłem swoje pożądanie, podjazdów nie robię, nawet mi się nie chce.
  4. W czasie kiedy sporo się uaktywniła zawodowo marudzi że jej nie wspieram, że ma tyle stresów i przeżyć a jeszcze dowalę swoje niekoniecznie przychylne zdanie.
  5. Odwzajemniłem się uwagą, że w ogóle nie wie co się ze mną dzieje, nie ma pojęcia o tym co przeżywam, jakie mam problemy, jakie uczucia, ogólnie że zero z jej strony zaangażowania w związek z tylko wymagania i pretensje. Trochę ją to złamało i chyba conieco dotarło, przynajmniej tak mówi, że to teraz! widzi. 
  6. Kolega z pracy uaktywniony z powody wzmożonej realizacji projektu. Spacery do pracy i powroty. Zdarzyło się ostatnio że na nich wpadłem przed 22 - on się zmył, ja jej wypomniałem wcześniejsze akcje i ogólnie, że ściemnia i kłamie dla mnie to jest jasna sytuacja, oczywiście zaprzeczyła, że to coś poza koleżeństwem. Obiecała że się postara (????).
  7. Nie szukam kontaktu, zajmuję się swoimi sprawami, ciche dni.

 

Ocena pod kątem przyjętej strategii:

  • żadnego bezsensownego alko w domu (tylko wyjścia ze znajomymi)
    jest poprawa - ostatnio całkowity brak alko 
     
  • zero fajek, bo mam skłonność ulegać przy wspólnych rozmowach lub jak mnie coś zirytuje
    idzie doskonale - zero fajek
     
  • zero podjazdów do zbliżeń, gdy są lepsze momenty
    też nieźle - nie szukam kontaktu, odwyk
     
  • więcej działań w celu zmiany pracy i zarabiania kasy
    raz lepiej raz gorzej - ale drobne kroki każdego dnia są
     
  • więcej czasu z dziećmi - też rozmowy
    Idzie nieźle - najważniejsze, że mam dobry klimat i czas dla nich jest nawet przy samej kolacji ok

 

Z racji ostatniej spiny z okazji jej kolegi orbitera, usłyszałem trochę tłumaczeń i zapewnień itp. ale powiedziałem że w to nie wierzę. Nastały ciche dni. Szczerze nie chcę się nurzać myślami w tym. robię tylko to co daje przyjemność, energię, nowe nawyki, ukręcam stare negatywne. Idzie dobrze.

 

Ogólnie przechył w niekorzystnym kierunku, bo mimo dobrych sytuacji, teraz jest słabo, ale to też coś wyjaśnia - że jej nie zależy, nie wkłada żadnego wysiłku w zmianę siebie (leczenie depresji) ani w związek ze mną. dalej pije i pali, kawi, redbili. :/

 

Tyle w temacie.

 

Jakieś sugestie?

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gratuluję chłodnej, wyrachowanej postawy :) Masz konkretne cele i je realizujesz. Co od siebie mógłbym dodać to może jakoś udokumentować jej picie, nigdy nie wiadomo czy ta informacja się nie przyda do czegoś w przyszłości. Zbieraj paragony (jak ona kupuje), ponagrywaj trochę jak już jest w głębszym stanie upojenia. 

A tak to bądź czujny i kontynuuj swój rozwój oraz wychowywanie dzieci :) 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, iż czas by postawić poważne ultimatum- albo weźmie się za siebie pod względem związku i rodziny, albo ostateczne rozwiązanie.

 

Tylko pytanie, czy jesteś na to gotów, bo jak o tym powiesz i przez 2-3 m-ce żadnej zmiany, to czas iść za ciosem i rozstać się. Do tego dorzuciłbym:

 

1. Wizyty u psychologa, iż ona pije, pali, zaniedbuje rodzinę, masz podejrzenia, iż Cię zdradza.

2. Niestety, ale dzieci trzeba przygotować i zacząć rozmawiać, iż z mamą rozstajecie się.

3. Nagrywaj jak pije, jak do Ciebie mówi. To Ci dupę uratuje w czasie rozwodu.

4. Rozdzielność majątkowa- od teraz wszystkie pieniądze jakie masz- idą na Twoje inne konto, do którego żona nie ma dostępu.

 

Najtrudniejsze pytanie, na jakie musisz odpowiedzieć:

 

Czy tego chcesz i czy jesteś na to gotowy.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej! Ciężko mi cokolwiek doradzić bo nie mam kompletnie doświadczenia i sprawy które opisujesz to zupełnie nie moja bajka, ale chciałem tylko dać znać, że obserwuję, kibicuję i życzę powodzenia! Oczywiście również gratuluję aktualnej postawy i wewnętrznej metamorfozy jaką poczyniłeś! Naprawdę czapa z głowy :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Chrumkacz  Dzięki. Z paragonami to raczej lipa, bo nie dowodzą, że to ona kupiła.

@Arox  Zgadza się. Mam wyznaczony termin do którego wyczerpię konieczne kroki (ultimatum, psycholog/terapia) nawet jak w niektóre nie wierzę, to dam jej opcje do podjęcia tych decyzji. Jak się wyczerpią to idę za ciosem i wychodzę z bagienka.
 

Cytuj

2. Niestety, ale dzieci trzeba przygotować i zacząć rozmawiać, iż z mamą rozstajecie się.

3. Nagrywaj jak pije, jak do Ciebie mówi. To Ci dupę uratuje w czasie rozwodu.

4. Rozdzielność majątkowa- od teraz wszystkie pieniądze jakie masz- idą na Twoje inne konto, do którego żona nie ma dostępu.

Najtrudniejsze pytanie, na jakie musisz odpowiedzieć:

Czy tego chcesz i czy jesteś na to gotowy.

 

2. Proszę o rady w jaki sposób można zdrowo przygotować dzieci? Myślałem o : spaniu w innym pokoju, spędzaniu wakacji oddzielnie.
3. Nagrywanie - chyba trzeba zacząć stosować.
4. Kasy to ja nie mam na swoim oddzielnym koncie :) Tutaj to ona jest ustawiona dobrze.

Ja chcę wartościowego życia, rozwoju, pozytywnych ludzi i emocji wokół mnie. Wiem, że nie ma tak "hop siup", ale chcę zmieniam siebie i to osiągnę.
 

@Invincible1 Dzięki :)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Szkaradny Mam za sobą rozwód i chciałbym podzielić się mym doświadczeniem a być może dodać trochę otuchy.

 

Nikt w tym wątku dotychczas nie pisał o opiece naprzemiennej nad dziećmy. Dominują posty o tradycyjnej sytuacji porozwodowej czyli takiej w której dzieci pozostają z kobietą, zaś mężczyzna widuje się z nimi wyłącznie podczas weekendu. Tak było dotychczas i faktycznie jest to słabe.

 

Obecnie coraz częstsze są orzeczenia sądu w których dzieci mieszkają naprzemian z obojgiem rodziców. Oczywiście trzeba spełnić pewne warunki - podstawowym jest ten iż każde z Was musi mieć swoje lokum a w nim tyle miejsca żeby pomieścił się rodzic wraz z dziećmi. Kolejna sprawa to psycholog - sąd może skierować Was i dzieci na badania by ocenić czy taka forma opieki będzie dla nich korzystna. 

 

Ważne jest także to żebyś porozumiał się ze swoją żoną i aby wspólnie wystąpić o taką formę opieki do sądu. Jeśli jesteście bardzo skonfliktowani dużo ciężej będzie przekonać sąd do tego pomysłu. Ogólnie polecam rozstawanie się w relatywnej zgodzie. Macie przecież wspólne dzieci, a jeśli jest mocny konflikt między rodzicami to dzieci najmocniej obrywają. Zatem jeśli zdecydujesz się na rozwód proponuję porozmawiać od czasu do czasu z żoną o tym jak ułożycie sobie życie potem i wspomnieć o opiece naprzemiennej.  

 

Jeśli miałbyś pytania w tym temacie służę pomocą.

 

ps. Gratuluję wytrwałości w prowadzeniu tego wątku i szczerego opisywania sytuacji ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 3/31/2017 at 1:57 PM, K272 said:

[..]

Mój plan jest taki aby nie rozwodzić się, tylko wyjechać. Znaleźć sobie pracę za granicą, ułożyć sobie tam życie i wtedy zdecydować na ewentualny rozwód.fffffffvvfvvvvvffff

 

Zdecydowanie odradzam taki plan.

 

Mam dobrego kumpla, któremu nie układało się z żoną. Wyjechał z kraju za pracą. Plan był taki, że ona dołączy po jakimś czasie. Nie chciało jej się, więc mieszkała w kraju a on przysyłał jej pieniądze. Znalazł sensowną pracę. Po jakimś roku poznał nową kobietę, a jakiś czas później postanowił rozwieść się. Żona wniosła o rozwód z orzekaniem o winie, bo przecież on ją porzucił i znalazł sobie jakąś nową a ona tu została sama, biedna itp. Sąd przychylił się do tego rozumowania i orzekł wysokie alimenty (na żonę gdyż nie mają dzieci). Czy zdajesz sobie sprawę, że alimenty w takiej sytuacji są dożywotnie? Masakra ale tak jest.

 

Reasumując: jeśli nie widzisz szans dla tego związku to rozwiedź się pókiś biedny i póki nie masz innej kobiety. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Sacred Tree Masz naprzemienną? Czytając statystyki sądowe nie ma ich za wiele, choć wiem ze mentalność sądów się zmienia .... choć powoli. 

Ale jak to znajoma mówiła mi która chciała swojemu ex ograniczyć prawa - teraz jest moda na ojcostwo. 

 

Jeśli masz naprzemienną to jak z alimentami? Po równo, zniesione, wydatki na pół?

 

Zgłoś dwa posty pod sobą do moderacji! 

Edytowane przez Normalny
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Normalny Z punktu widzenia prawa alimenty na dzieci są po to, by nie obniżył się ich poziom życiowy. Jeśli oboje pracujecie to jest szansa, że sąd uzna iż alimenty nie są zasadne. My rozliczamy się między sobą - jeśli dajmy na to ktoś wyda 200 zł to potem druga strona ma taki "dług".

 

Co do strategii jak się rozwodzić, o ile nie było zdrady itp, uważam że warto zrobić to jak najszybciej czyli rozwód bez orzekania o winie. Po prostu byliście razem, ale coś się skończyło i nie warto wielkiej wojny na koniec robić. Jest to tym bardziej istotne jeśli macie dzieci. Bo naprawdę to dzieci najwięcej tracą na wojnie między rodzicami.

 

Jeśli chodzi o sądy to prawo w Polsce zmieniło się. Niektórzy juryści wychodzą wręcz z założenia, że opieka naprzemienna jest korzystniejsza dla dziecka. I myślę, że tak jest faktycznie, o ile obaj rodzice chcą przyłożyć się do wychowania. Na pewno warto porozumieć się w tej kwestii z dotychczasową żoną i przedstawić wspólny front w sądzie.

 

ps. Chciałem wkleić kilka linków do artykułów o opiece ale nie wiem czy to jest dozwolone? Najlepiej poguglaj i jak coś pytaj.

Edytowane przez Sacred Tree
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 godziny temu, Sacred Tree napisał:

Obecnie coraz częstsze są orzeczenia sądu w których dzieci mieszkają naprzemian z obojgiem rodziców. Oczywiście trzeba spełnić pewne warunki - podstawowym jest ten iż każde z Was musi mieć swoje lokum a w nim tyle miejsca żeby pomieścił się rodzic wraz z dziećmi. Kolejna sprawa to psycholog - sąd może skierować Was i dzieci na badania by ocenić czy taka forma opieki będzie dla nich korzystna. 

 

Ważne jest także to żebyś porozumiał się ze swoją żoną i aby wspólnie wystąpić o taką formę opieki do sądu. Jeśli jesteście bardzo skonfliktowani dużo ciężej będzie przekonać sąd do tego pomysłu. Ogólnie polecam rozstawanie się w relatywnej zgodzie. Macie przecież wspólne dzieci, a jeśli jest mocny konflikt między rodzicami to dzieci najmocniej obrywają. Zatem jeśli zdecydujesz się na rozwód proponuję porozmawiać od czasu do czasu z żoną o tym jak ułożycie sobie życie potem i wspomnieć o opiece naprzemiennej.  

 

 

@Sacred Tree Dzięki za opcje. Chyba byłoby to możliwe, bo warunki lokalowe są i opcja dla dzieci chyba najlepsza na czym jej raczej zależy (a i z głowy miałaby trochę).
Obecni nie jesteśmy skonfliktowani, ja ustawiam nowe warunki, a ona się dostosowuje lepiej lub gorzej, ale ogólnie jestem zadowolony z postępu i kierunku - ona chyba też, czasem sama pyta "czy jest teraz dobrze?".
W niedalekiej perspektywie przewiduję dzień totalnego rozliczenia wszelkich spraw i wyjaśnienia sobie swoich oczekiwań i sensu dalszego związku. Okaże się czy jej zależy i dorzucamy razem do jednego pieca, czy raczej reanimujemy już trupa.

 

Opieka naprzemienna mi by najbardziej odpowiadała, poczytam w temacie.

 



 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wygląda na to, że chwilowo jej zależy. Problem w tym, żeby chciała się zmienić trwale. Jeśli będziesz widział taką szansę to ja osobiście bym spróbował.

 

Wszystko co robimy jest obserwowane przez dzieci. One uczą się życia w ten sposób. Zatem warto podejmować przemyślane decyzje takie jakie byś chciał żeby dzieci w przyszłości podejmowały.

 

Oczywiście jeśli będziesz cierpiał, czuł się wykorzystywany, wypluty z energii to będą sygnały żeby jednak się rozstać. To co jest problemem w takiej sytuacji to bycie obiektywnym. Może zrób sobie listę marzeń - co byś chciał mieć w życiu żeby czuć się szczęsliwym. Dodaj tam także punkty związane ze związkiem i wracaj do tej listy co 1,2 czy 3 miesiące. Obserwuj czy sytuacja ulega poprawie czy też jest marazm.

 

Ja kiedyś zrobiłem sobie podobną listę po kilku latach małżeństwa. Wróciłem do niej jakieś 7-8 lat później i dostrzegłem, że praktycznie wszystko poza punktami dotyczącymi związku zostało zrealizowane lub było na zadowalającym poziomie. To było potwierdzenie dla mnie, że rozwód był sluszną decyzją.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Sacred Tree napisał:

Wygląda na to, że chwilowo jej zależy. Problem w tym, żeby chciała się zmienić trwale. Jeśli będziesz widział taką szansę to ja osobiście bym spróbował.

 

Tak, działam - mam konkretny plan i oczekiwania. Wdrażam, lekko nie jest, ale konsekwencją dociskam. Dla mnie to życiowa rozgrywka - głównie ze sobą - wychodzę z matrixa schematów, uzależnień i ego pułapek. Może ramę utrzymam jeśli żona się przekona do wspólnych wartości, jak nie to w końcu opuszczę toksyczne bagienko albo ona pierwsza złapie alternatywę. 

 

3 godziny temu, Sacred Tree napisał:

Oczywiście jeśli będziesz cierpiał, czuł się wykorzystywany, wypluty z energii to będą sygnały żeby jednak się rozstać. To co jest problemem w takiej sytuacji to bycie obiektywnym. Może zrób sobie listę marzeń - co byś chciał mieć w życiu żeby czuć się szczęsliwym. Dodaj tam także punkty związane ze związkiem i wracaj do tej listy co 1,2 czy 3 miesiące. Obserwuj czy sytuacja ulega poprawie czy też jest marazm.

 

Już nie cierpię, energii nie tracę - tu już ogarnąłem. Jak zrozumiałem schemat i mechanizmy to wróciła moc i swoboda w chłodnej rozgrywce. Uwzględniam różne warianty i każdy biorę za możliwy i mogę to zaakceptować (emocje owszem wyłażą, ale radzę sobie z tym i wraca spokój).  Generalna zmiana to odcięcie się od "my" i postrzeganie sytuacji z mojej własnej perspektywy + dystans, dystans, dystans - aż ogarnę wszystko chłodną obserwacją (to taki mój sposób na obiektywizm).  Jak ogarniam to coś dorzucam i tworzę nasze "my" :) . Chyba teraz sam wywołuję emocjonalną huśtawkę, ale to chyba konieczne by zmiany mogły zaistnieć (marazm na pewno niekorzystnie działa na każdego). Spokój zbyt obecnie nas izoluje, jakby robi się gra na czas - lepiej jak się dzieje, wtedy można coś zmieniać, komunikować się, poznawać oczekiwania, wyłapywać szkodliwe przekonania i nawyki.

 

Lista marzeń istnieje - z tym, że ich urzeczywistnienie w obecnej sytuacji wymaga ode mnie konkretnej pracy i postawy. Tak mi się wydaje, że to jednak ode mnie zależy jak ona je zrealizuje   (Muszę jasno powiedzieć w odpowiednich momentach czego oczekuję i egzekwować to konsekwentnie pokazując jednocześnie, że tak jest dobrze również dla niej :) ). Z tego też powodu powstał cały ten wątek - z założenia, że można to samemu ustawić znając schemat. Póki co jest ciekawie o  czuję moc sprawczą :) i obustronne zmiany i dostosowania. Jak pisałem, przyjdzie wkrótce dzień rozliczeń, który powinien dać odpowiedź na pytanie czy tresura była skuteczna.
To jeszcze kilka miesięcy - głównie mi potrzebne, żeby dłużej poprzebywać ze sobą w stanie spokoju/trzeźwości, co potrzebne jest do podjęcia konkretnej decyzji.  
Nie zamierzam blefować, gdy powiem, że mi to co jest nie pasuje i proponuję ustalić warunki rozwodu i opieki nad dziećmi - to ma być radykalna moja decyzja, a nie wspólne ustalenia.

 

Wszelkie aspekty prawne, też mają znaczenie i moment ewentualnej zadymy, też uzależniam od pewnych spraw, które są jeszcze w toku.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Witajcie Bracia,

 

kolejne 3 tygodnie na nami: 

 

  1. Okres wzmożonego wchłonięcia żony w pracę, finalizuje projekt - więc jest  pełna mobilizacja sił, ja jej starałem się nie przeszkadzać, ale jak coś było nie tak to "psułem atmosferę" wnosząc korektę do niektórych zachowań - ogólnie wychodziło w końcu pozytywie ()  
  2. Sex był 4 razy. Miałem nie robić podjazdów i faktycznie większość czasu nie zawracałem sobie tym głowy, bo przyjemność znajdowałem w innych aktywnościach. Temat mi się lepiej wyklarował i widzę tą nędzę w swoim postępowaniu - takie automatyczne podejście do sexu - do tej pory nawet się szczególnie nie zastanawiałem czy mam ochotę, tylko jak ćpun dobijałem się do dealera - NĘDZA nigdy więcej - kolejne uzależnienie do wykarczowania. Jednak 5 razy, po prostu miałem konkretną ochotę i pozytywny klimat do tego by zacząć temat, więc konkretnie to okazywałem - w 4 przypadkach, poszło ok :), a w jednym lipa (wtedy oczywiście pada tekst "ty tylko o jednym").  
  3. Zrobiłem zjebkę za późny powrót do domu, w sumie to chyba niesłusznie, bo kilka dni takich miała i faktycznie zapierdalała z robotą. Moja nadgorliwość i trochę nie fair - bo ja ze swojej strony miałem kilka wyjść rozrywkowych no limit, do których się nie przyczepiała.
  4. Zrobiłem korektę, odpuściłem i skończyło się marudzenie o to że nie wspieram. Od czasu do czasu, gdy naprawdę było ok, mówiłem kilka dobrych słów i atmosfera tworzyła się całkiem miła.
  5. Najważniejsza sprawa to wprowadzona abstynencja w domu. Powiedziałem krótko - zero alko w chacie. Były lekkie dąsy, ale przestała pić od razu i tak to drwa, temat zniknął - ja nie piję, ona nie pije - nikt nie wraca do tematu. Były kilka dni poza domem, więc razem delikatnie coś piliśmy ze swoimi goścmi, ale w domowym trybie zero alko! To gruby pozytyw bo męczyło mnie to jej picie i martwiło jednocześnie, ale jak się okazało że potrafi radykalnie to odciąć to super i w dodatku na moją zdecydowaną "prośbę".  

 

Ocena pod kątem przyjętej strategii:

  • żadnego bezsensownego alko w domu (tylko wyjścia ze znajomymi)
    jest OK - całkowity brak alko w domu 
     
  • zero fajek, bo mam skłonność ulegać przy wspólnych rozmowach lub jak mnie coś zirytuje
    idzie doskonale - zero fajek
     
  • zero podjazdów do zbliżeń, gdy są lepsze momenty
    też nieźle - nie szukam kontaktu, odwyk, jeśli się zdarzają nieliczne podjazdy to spotykają się z akceptacją, trochę zmienię tutaj podejście, tak aby dać sobie pozwolenie na inicjowanie zbliżeń, ale tylko w sytuacjach pełnej ochoty i swobody, bez kompulsywnej potrzeby sexu. Jak tak do tego podchodzę to wychodzi i obie strony zadowolone.  Co myślicie? Nie pakuję się w jakąś iluzję? Czy może lepiej/warto świadomie zrezygnować ze zbliżeń, by to poprawiało mi samopoczucia?
     
  • więcej działań w celu zmiany pracy i zarabiania kasy
    gorzej - prokrastynacja i inne zajęcia (np. czytanie) trochę mnie znoszą z kursu
     
  • więcej czasu z dziećmi - też rozmowy
    gorzej -  z racji końcówki szkolnej dzieciaki zamiast dociskać stopnie to poczuły wakacje (wcale się nie dziwię) i na tym polu rodzą się konflikty, nie jest źle bo są i fajne dni i sytuacje, ale trochę za bardzo buja emocjami jak dla mnie.

 

Ogólnie dla związku przechył w korzystnym kierunku, wyjście z depresji w aktywność zawodową, większe zaangażowanie i współpraca, zero alko w domu, bardziej pozytywne postrzeganie niektórych kwestii, nie ma ciężkich tekstów o bezsensie życia i ogólnej dżumie, mniej spin i emocjonalnych bitew. 

 

Ja w tym czuję się dobrze, łapię pozytywny FLOW, zdecydowana przewaga pozytywnych emocji, które neutralizują epizody z zazdrością i ogólnym bólem dupy, który od czasu do czasu wyłazi - (wcześniej było to jakieś 2-3 trudniejsze godziny dziennie, teraz 2h na 2-3 dni). Wydaje mi się, że jest to głównie efekt konkretnej eliminacji nałogów na rzecz aktywności fizycznej/towarzyskiej/duchowej za czym idzie trzeźwe, bardziej świadome i satysfakcjonujące podejście do siebie i życia.  Podoba mi się, że na sytuacje które się zdarzają nie reaguję jak kiedyś - szybkim odruchem załagodzenia bólu. Teraz bólu nie ma, a jak jest to spokojnie odpuszczam, bez oporu - nie daję się porwać i mam spokój.

Panujący spokój właśnie chcę przeznaczyć na ... spokój :)   Mniej myślenia, więcej życia - a sprawy układają się tak jak mają się układać. Sam jestem ciekawy co przyniosą kolejne miesiące.

 

Houk

 

Co myślicie?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Witajcie Bracia,

 

Mimo, że brak odzewu z Waszej strony, to będę ciągnął raportowanie sytuacji w moim związku. Pozwala mi to lepiej widzieć i podsumowywać pewne sprawy. 

 

kolejne 3 tygodnie na nami:

 

  1. Po okresie zaangażowania w pracę depresja żony wróciła - brak aktywności, ogólnie trudności z robieniem codziennych rzeczy, siadła jej energia,  brak zaangażowania, nie raz coś proponowałem wyjście na żarcie/kino z całą rodziną lub jednym dzieckiem, ale wolała mulić w wyrze. Jak się zdobyła na wyjście, to żałowałem, bo zaraz jakieś żale wyłaziły, ból z byle powodu i tak w kółko. 
  2. Nie tańczę wokół niej i natychmiast reaguję w przypadkach, gdy odreagowuje na dzieciach. Prowadzi to do tego że się obraża, izoluje i krytykuję - są wtedy rozmowy (jałowe i odwracanie kota ogonem, udowadnianie racji itp.) - najlepiej jest jak przejmuję kontrolę nad domem, dziećmi i wszystko wtedy gra, każdy wie co ma robić, dzieci szybko łapią reguły, współpracują, nie ma wrzasków, a ona ma powód i może spokojnie cierpieć. Smutne, bolesne, ale działa.
  3. Owszem żona podejmuje wysiłek i próby robienia fajnych rzeczy jak kiedyś, ale różnie to wychodzi, często sama je sabotuje, znajdując jakiś problem z dupy, albo żal że wszyscy od razu nie wpadają w zachwyt. Sam się wpędza w chujozę, tłumaczenie tego nic nie daje.  
  4. Próbowała złamać zakaz picia w domu - wylałem pół butelki do zlewu i póki co spokój.
  5. Sex raz był, ale na tym polu ogólna porażka, bo częściej zdarzały się spiny i niechęć. Więc tu brnę w ślepy zaułek i musze wygasić te podjazdy i zawiesić moje potrzeby do końca planowanego przeramowania. No chyba, że sama jakąś inicjatywę wykaże.  
  6. Czas krótkich wyjazdów zawodowych jej i moich - były to lepsze momenty, bez siebie nam chyba lepiej, nie przeszkadzamy sobie, nie narażamy na toksyny. Widząc to zacząłem nocować w naszym drugim domu. Luźno i bez spiny - po prostu wytłumaczyłem, że tak jest mi lepiej niż życie obok i wchodzenie w interakcje, których nie chce i które nie dają pozytywnej zmiany, tylko nieporozumienia i żale, konflikty.  Póki młodsze dziecko poza domem na wakacjach, to nie przeżywa tego. Poza unikaniem toksyn, to ma być też sygnał, że mam powoli tego dość i wolę odejść.
  7. Moje życie osobiste zdecydowanie na plus - dobre samopoczucie, aktywności, spotkania, ciekawe sytuacje, spontaniczne akcje, rozwój itp. itd. Nie tracę czasu, codziennie mam wiele powodów do zadowolenia. 

 

 

Ocena pod kątem przyjętej strategii:

  • żadnego bezsensownego alko w domu (tylko wyjścia ze znajomymi)
    gorzej  - ona próbuje popijać, ja zero alko
     
  • zero fajek, bo mam skłonność ulegać przy wspólnych rozmowach lub jak mnie coś zirytuje
    idzie doskonale - zero fajek,
     
  • zero podjazdów do zbliżeń, gdy są lepsze momenty
    źle- szukam kontaktu, co się kończy jakąś spiną, ewentualnie niechętnym sexem. Muszę się od niej uwolnić. Dociera do mnie, że to teraz najtrudniejsze. Ćpać się chce.
     
  • więcej działań w celu zmiany pracy i zarabiania kasy
    bez zmian - musze docisnąć się bardziej 
     
  • więcej czasu z dziećmi - też rozmowy
    lepiej  - często przejmuję kontrolę nad ich funkcjonowaniem w domu, skupiam się w tedy na jasnych zasadach, żeby każdy wiedział co ma robić i na co mu wolno na co nie. Jak dają ciała to wyciągam konsekwencje. Najważniejsza zasada - żadnej przemocy emocjonalnej (fizyczna też oczywiście nie wchodzi w grę).   

 

Podsumowując - u żony rollercaster z fazą w dół, u mnie OK jak trzymam DYSTANS, a spadek angażuję się w NAPRAWĘ. 

Czy nasz związek to wytrzyma - nie wiem, ale ja wytrzymam na pewno :) .

 

Houk.

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej @Szkaradny

Pisz koniecznie i nie przejmuj się brakiem odzewu. To co robisz jest zajebiste i dzięki, że to opisujesz. 

Ja sam mam podobną sytuację i bardzo Tobie kibicuję oraz wprowadzam podobne zmiany. Bardzo podoba mi się Twoje systematyczne i racjonalne podejście. 

Jedyną rzeczą kontrowersyjną w takiej sytuacji jest seks moim zdaniem. Kilka tygodni wstecz myślałem sobie, że lepiej odpuścić ale przyzwyczajenie i sieka w głowie(wciąż niestety) pokazały jak jest ciężko zrobić "odstawkę" bez zdradzania i chujowych nastrojów. Dotąd nie znalazłem złotego środka na to oprócz uspokajania się, medytacji i ciągłej koncentracji na innych rzeczach. Ale działa tylko połowicznie.

 

Trzymam kciuki i życzę powodzenia!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@azagoth Spoko, spoko, będę pisać, jak nie teraz to może kiedyś komuś mój przypadek pozwoli lepiej pojąć własną sytuację. 

Co do sexu to mam świadomość potrzeby odstawki - bo traktuję to jako kolejny nałóg i zależność, która zniekształca właściwe zdrowe postrzeganie i myślenie. Więc już dłuższy czas pozbywam się pewnych zachowań (w tym wszelkich zachowań "pod samiczki"). O ile z fapaniem, pornosami nie mam problemów i szybko to zostawiłem, to została żona, hehehe :) Ma ona swoje wady i humory, ale fizycznie mnie mocno kręci i jak są te lepsze dni i leży sobie obok taka do wzięcia,  to myślę sobie "czemu nie?" i inicjuje podjazdy. We wcześniejszym okresie, gdy była aktywniejsza - było całkiem ciekawie, bo skuteczność miałem 4/5. Teraz spadek ochoty do życia i lipa, robię podjazd i słyszę "traktujesz mnie jak przedmiot" (w sumie coś w tym jest). Wracam do punktu wyjścia z komunikatem w głowie "ZOSTAW JEJ DUPĘ W SPOKOJU, NIE PONIŻAJ SIĘ".

 

Wiem, mam z tym problem, planuję przyszłe miesiące radykalnie się odciąć. Chcę poczuć wolność od tego. Może to ostatnia iluzja, która mnie przy niej trzyma. Na pewno nadałem temu zbyt dużą ważność i to jeszcze bardziej komplikuje sprawę.  Może skończy się przysięgą przed Braćmi ;) "Nie będę dobierał się do swojej żony". 

DYSTANSU trza!

 

@Bojkot Ona już coś bierze. Niby lepiej jest, czyli bez tego to niezły gnój robi taka deprecha. Chujowa sytuacja, bo jeszcze muszę wystrzegać się poczucia winy, że chorą i cierpiącą kobietę źle traktuję.  

Edytowane przez Szkaradny
dopisek z odpowiedzią do drugiego usera
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj też mam w głowię tę iluzję... I to bardzo silną.

Przyzwyczajenie i wdrukowany schemat silnie działają. Mimo, że u mnie przygotowania do rozwodu już ruszyły pełną parą to qwa z tym mam problem. Nie chcę dać jej żadnego powodu do wyciągnięcia czegokolwiek na mnie w sądzie (a na nią mam duuuużo) i dlatego zero div, skoków w bok itp. Zatem w zasadzie jest jedyną "dostępną" samicą (mieszkamy razem) i czasem ulegam sam sobie. Dużo pracy przede mną. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.