Skocz do zawartości

Obiecana historia o stażystce.


Rekomendowane odpowiedzi

Panowie,

 

Jakiś czas temu wspomniałem, że trafiła pod moje skrzydła stażystka z Wrocławia. Teraz, gdy powróciła do swojej macierzystej firmy mogę

opisać cała historię. A kręci się ona wokół zagadnienia prostego ale złożonego zarazem. Jak wiedzę z forum przekuć w modelowanie rzeczywistości.

 

Zaczną od krótkiego opisu kobiety. Cóż, ile bym się nie napisał podsumowanie wyjdzie jedno - jak dla mnie lux torpeda. Dziewczyna wysoka, smukła

o bardzo długich nogach. Nogi te wszem i wobec podkreślała dobranym strojem. Spódnice krótkie i obcisłe plus szpilki, w sezonie jesienno-zimowym

długie skórzane kozaki również na obcasie. Młodsza ode mnie o ponad 10 lat. Plus urocza z charakteru. Taka ... hmmm ... dziewczęca. Mężatka.

Bardzo elegancka, gustownie i z szykiem ubrana. A ja szalenie zwracam na to uwagę.

 

Założenie które miałem zamykało się w jednym punkcie - pokazać się z najlepszej strony, niech pozna najlepszą wersję samego mnie. I od razu szybkie

wytłumaczenie - dziewczyna NIE MUSIAŁA BYĆ MIŁA DLA MNIE bowiem nie byłem jej bezpośrednim przełożonym. Nie ja decydowałem o jej ocenie, nie

ja wystawiałem jej opinię dla jej macierzystej firmy (spokrewniona z moją). Trafiła po prostu do mojego działu prawnego, którego jestem wiceszefem.

 

A więc co było grane: włoski styl konwersacji, maks uroczy, ekspresyjny w swej niewerbalności, nieco teatralny, mocno wesoły i wywołujący uśmiech na twarzy. Tu korzystałem z licznych doświadczeń, które zebrałem 2 lata temu (po jakimś czasie panie w wielu punktach uśmiechały się na sam mój widok - kwestia wywarcia wpływu i zaprogramowania odbioru swojej osoby w automatyczny pozytywny sposób). Dwa - zdecydowanie i prowadzenie 'za rękę'. Po prostu bez wyjaśniania szczegółów zacząłem ja zabierać w moje ulubione miejsca. Wchodzę do jej pokoju i po chwili rozmowy mówię coś w style "widzę, że się obrobiłaś z pracą. To świetnie bo zamierzam Cię porwać". Oczywiście z drugiej strony zaciekawione "?" a ja po postu z uśmiechem każę się jej ubrać i o nic nie pytać.

Wszystkie te działania poszły od razu! Bez czajenie się, przezwyczajania do siebie, bez dania czasu na oswojenie. Od razu! Bach i bezpośrednio. Zdecydowanie. Pewność siebie. Lekka ale nadal podszyta urokiem bezczelność. Nadawanie kształtu relacji, nawet jeśli jest to relacja natury, nazwijmy to - koleżeńsko zawodowej ewoluująca w bardziej osobistą ale bez przekraczania pewnej granicy.

 

Swoją drogą w pełni popieram własnym doświadczeniem to co pisze @Długowłosyw kwestii korzyści jaką daje lewarowanie się ładnymi kobietami. Koleżanka kobietą jest śliczną więc

nie ukrywam, że pozabierałem ją regularnie w moje ulubione miejsca - szczególnie te gdzie są najładniejsze i moje ulubione barmanki i kelnerki... Wiem, wiem ...

Ale będąc dość bystrym obserwatorem nie sposób nie zauważyć, że owe panie błyskają mocno okiem i są wyraźnie zaciekawione gdy widzą was trzeci raz w ciągu dwóch tygodni - i za każdym razem z inną, roześmianą i wyraźnie zadowoloną kobietą o bardzo wysokiej urodzie. Lewar i networking za pomocą znajomych kobiet to bardzo ważne zagadnienia, które warto mieć opanowane. Spacery po Starówce, po parkach etc. Wszystko to było grane. To jest ten moment, w którym wychodzicie na kwadrans na kawę po czym ... nagle orientujecie się że siedzicie przy tym stoliku półtorej godziny. A czas minął nie wiadomo kiedy... ;) To czuć kiedy rozmowa i interakcja iskrzą, rozmowa toczy się lekko i sama z siebie a druga osoba jest wyraźnie zadowolona z Waszej obecności! Luuuuuubię to. Lubię to uczucie...

 

Kwestie stricte damsko-męskie. Zero nachalności. Zero jakichkolwiek aluzji. Odpowiednia kinetyka w zakresie zażyłej, miłej i roześmianej konwersacji.

 

Teraz Panowie co do zagrożeń. Zagrożeń płynących z takiej znajomości dla nas samych.

 

Nie odczuł bym czegoś takiego przy kobiecie urody przeciętnej. Nawet lekko ponad przeciętnej. Natomiast przy dziewczynie, która wygląda naprawdę jak 8/10 i powyżej - uruchamia się system hormonalny. Wspomniałem już o tej kwestii ale się powtórzę. Zacząłem łapać się na tym, że intensywnie myślę o tej dziewczynie po godzinach pracy. A myśląc o niej - wpadam w hormonalny hajo - szmerek....

 

Ooooooooo Subiektywny ! Toż to nic innego jak początki szczenięcego zadurzenia się po uszy !!! Gdybym miał tyle lat co ona lub był lekko ponad trzydziestką - zakochałbym się po uszy. Klasyczne białorycerskie sidła napędzane hormonalnym hajem. Jak naiwne ciele z bezdenną szczęśliwą głupotą wymalowaną na gębie i stąpając 10cm nad chodnikami łaziłbym jak lunatyk po serii szotów kamikadze. I z kogoś, kto 'trzyma kontrolę nad relacją' przeistoczyłbym się z szczeniaka łaszącego się o jakikolwiek kontakt i oznakę atencji. Acha, tak. Tak głeboko tkwi w człowieku ten wdrukowany system zależności okołomiłosnych. Będąc >40 i w jakimś stopniu świadomym - jest zdecydowanie łatwiej. Działasz jakby dwutorowo. Z jednej strony odnotowujesz ten hormonalny szmerek stanu prawie podkochiwania się i rozanieloną idiotycznie minę - a z drugiej działasz jak baczny Obserwator. Śmiejesz się z tego, robisz sam z siebie jaja i kpisz z samego siebie. Stukając się w czoło leżąc wieczorem w wannie i rżąc z idiotycznych pokładów białorycerstwa tkwiących gdzieś głeboko w podświadomości.

Reasumując - wejście w miłą, długotrwałą relację w piękną kobietą wystawia nas na duże zagrożenie. Zagrożenie przed niekontrolowaną erupcję emocji, doznać o postaw o stricte białorycerskim rodowodzie.

I clou. To nie ta piękna kobieta jest zagrożeniem. Ona jest tylko czynnikiem 'uruchamiającym'.

Zagrożeniem dla nas samych jesteśmy my. To co tkwi w nas, nieumiejętność kontrolowania tego oraz niewłaściwe zarządzanie sferą: odczucia-->emocje-->postawa-->działanie.

To jak butelka dobrego alkoholu i alkoholik. Nie jest winna butelka. Wina tkwi w człowieku, który nie potrafi odmówić sobie konsumpcji owej butelki.

A że kwestie związane z prokreacją są jednymi z najmocniejszych w ludzkiej podświadomości, zaraz po potrzebie jedzenia i ucieczki przez zagrożeniem, stąd kwestie z nią związane są jednymi z najsilniejszych i najtrudniejszych do kontroli.

 

Ostatniego dnia odwiozłem ją na lotnisko, resztę stażu miała spędzić w centrali. Przy żegnaniu się dziewczyna miała mokre oczy. No cóż, widać zdecydowanie owa sympatia (czy jak ją tam zwać) była odwzajemniona...

 

Pisząc krótko - przy naprawdę ładnej o uroczym podejściu do wspólnej relacji kobiecie trzeba mieć się mocno na baczności. Na baczności przed samym sobą i tym, co tkwi w naszej podświadomości. Tak, pamiętam to co trafnie napisałeś @Rnext- a brzmiało to mniej więcej tak: "gdybym sobie na to pozwolił to zakochiwałbym się kilka razy do roku". Mam identycznie. Gdybym sobie na to pozwolił to wpadałbym w hormonalną zupę co kwartał...

A skutki byłyby ... żałośnie śmieszne i opłakane. A o głupstwach które bym wyrabiał to nawet nie chce mi się myśleć... ;)

 

S.

 

d4c2cdc30a7050d6599be70d354328cd.jpg

 

 

 

Edytowane przez Subiektywny
  • Like 30
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, Subiektywny napisał:

Założenie które miałem zamykało się w jednym punkcie - pokazać się z najlepszej strony, niech pozna najlepszą wersję samego mnie. I od razu szybkie

wytłumaczenie - dziewczyna NIE MUSIAŁA BYĆ MIŁA DLA MNIE bowiem nie byłem jej bezpośrednim przełożonym. Nie ja decydowałem o jej ocenie, nie

ja wystawiałem jej opinię dla jej macierzystej firmy (spokrewniona z moją). Trafiła po prostu do mojego działu prawnego, którego jestem wiceszefem.

 

 

Musiała, nigdy nie wie jakie są koneksje między pracownikami, kto z kim się kumpluje, jak jest powiązany, kto ma wpływ na oceniającego ją. ;) 

 

Byłą zbyt krótko żeby poznać te zależności (staż), więc była miła dla wszystkich, a przynajmniej dla tych do, których inni odnosili się ok. Gdyby trafiła na jakiegoś pracownika źle traktowanego przez innych, o niskim statusie w grupie jej zachowanie względem niego mogło być inne. 

 

 

14 minut temu, Subiektywny napisał:

Ale będąc dość bystrym obserwatorem nie sposób nie zauważyć, że owe panie błyskają mocno okiem i są wyraźnie zaciekawione gdy widzą was trzeci raz w ciągu dwóch tygodni - i za każdym razem z inną, roześmianą i wyraźnie zadowoloną kobietą o bardzo wysokiej urodzie. Lewar i networking za pomocą znajomych kobiet to bardzo ważne zagadnienia, które warto mieć opanowane. Spacery po Starówce, po parkach etc. Wszystko to było grane.

 

Znakomicie rozegrane. Jak widać na załączonym przykładzie facet też może się dowartościowywać atencją pań. 

 

 

16 minut temu, Subiektywny napisał:

Nie odczuł bym czegoś takiego przy kobiecie urody przeciętnej. Nawet lekko ponad przeciętnej. Natomiast przy dziewczynie, która wygląda naprawdę jak 8/10 i powyżej - uruchamia się system hormonalny. Wspomniałem już o tej kwestii ale się powtórzę. Zacząłem łapać się na tym, że intensywnie myślę o tej dziewczynie po godzinach pracy. A myśląc o niej - wpadam w hormonalny hajo - szmerek....

 

Będąc świadomym takich reakcji organizmu i wiedząc jaki ten przypływ hormonów ma wpływ na twój mózg, możesz cieszyć się owym efektem naćpania hormonalnego, jednocześnie kontrolując to na poziomie umysłu i niwelując ryzyko jego zwyczajowych konsekwencji. Takie kontrolowane "zakochanie" to jak mocna kawa, power up na resztę dnia.

 

 

 

 

 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, Mosze Red napisał:

 

Musiała, nigdy nie wie jakie są koneksje między pracownikami, kto z kim się kumpluje, jak jest powiązany, kto ma wpływ na oceniającego ją. ;) 

 

 

Tak, w sumie masz rację. Mogło tak być. Nie ja oceniałem i nie zależało to bezpośrednio ode mnie ale ... no właśnie.

Tym niemniej nie musiała się ze mną, nazwijmy to tak, zbliżać. Mogła pozostać na miłych relacjach stricte zawodowych i byłoby również OK.

 

Acha, nie dopisałem.

 

Ploty poszły po mojej części firmy ;) Nie że romans czy cośtam - ale że Subiektywny wyraźnie faworyzuje Nową Panią ;) Przyszła młoda w krótkiej kiecce i o!

Szukasz Subiektywnego?

A sprawdzałaś w pokoju nowej Kasi? No to sprawdź ... ;)

Ech ten jak zawsze czujny i zazdrosny kobiecy personel...

 

Tak @Mosze Red, ten hajowy szmerek w głowie to przyjemne uczucie. Człowiek czuje się o połowę lżejszy, prawie lewitujesz i jakbyś znowu miał 19 lat a wokół rozkwitała ciepła wiosna pełna roześmianych dziewcząt w kolorowych sukienkach. A ty masz werwę do życia, mnóstwo wolnego czasu, tryskasz pozytywną energią, parę zł w kieszeni i mnóstwo opcji do wyboru. A za każdym wyborem kryje się Fascynująca Przygoda Pełna Fantastycznych Doznań 'Po Raz Pierwszy w Życiu'. Możesz wszystko !

Fuck ... :rolleyes:

 

S.

Edytowane przez Subiektywny
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Subiektywny pięknie rozegrane. Najbardziej podoba mi się świadomość poszczególnych doznań i dokonywanych kroków.

Identycznie poczułem się w wakacje gdy śliczna, blond, szczuplutka o idealnych proporcjach 19-latka z Czech ... zapukała do mych drzwi:) szukała ze znajomymi kawałka ziemi żeby na noc rozbić namiot - w podróży nad polskie morze. Dostałem takiego kopa, że aż mnie zamroczyło. Dopiero po czasie zorientowałem się co się stało, gdy hormony ze mnie zeszły. Także szczere gratulacje za takie opanowanie i umiejętność Obserwacji.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Subiektywny a jak owa stażystka zachowywała się wobec Ciebie osobiście...nie chodzi mi czy była miła bo to normalne, że ktoś nowy jest miły dla osoby z wysokim stażem i na wysokim stanowisku...tylko stricte relacje damsko-męskie (gierki, shit testy, podchody etc)?

 

Inną kwestią na którą zwróciłem uwagę jak towarzystwo ładnej, seksownej itd kobiety działa na faceta na jego hormony, samopoczucie, jak podbija ocenę...i to dokładnie to samo stety albo niestety dzieje się u kobiet, które u boku wysokiego, opalonego, dobrze zbudowane bruneta/blondyna gdyby nie miały majtek zostawiały by ślad jak ślimak:P

Edytowane przez Grizzly
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mistrzostwem właśnie jest taka gra w której rozumiemy i kontrolujemy wszystkie aspekty, procesy. Najlepiej już jak prawie odruch wpojony. Wiemy co do czego prowadzi. My prowadzimy i kontrolujemy, mając własny cel i osiągając go. Ładnie rozegrane @Subiektywny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Subiektywny napisał:

Tak, pamiętam to co trafnie napisałeś @Rnext- a brzmiało to mniej więcej tak: "gdybym sobie na to pozwolił to zakochiwałbym się kilka razy do roku". Mam identycznie. Gdybym sobie na to pozwolił to wpadałbym w hormonalną zupę co kwartał...

 

Bingo ! Z ust mi to wyjąłeś. Swoją drogą gratulację za silną wolę, osobiście uwielbiam kobiety tego typu. Eleganckie, seksowne, inteligentne... Mmm, cud, miód i orzeszki.

 

Fajnie to wszystko rozegrałeś, i myślę, że w jej wspomnieniach pozostaniesz jako pełnowartościowy samiec ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

44 minuty temu, Grizzly napisał:

@Subiektywny a jak owa stażystka zachowywała się wobec Ciebie osobiście...nie chodzi mi czy była miła bo to normalne, że ktoś nowy jest miły dla osoby z wysokim stażem i na wysokim stanowisku...tylko stricte relacje damsko-męskie (gierki, shit testy, podchody etc)?

 

Z jej strony nie zaobserwowałem. Nie dlatego, że nie zwracałem na to uwagi ale z innej. Ona strategicznie i taktycznie nie musiała mnie shittestować :) Zaraz wyjaśnię.

Od początku jasno dałem znać, że jestem żonatodzieciaty z młodszą ode mnie atrakcyjną kobietą. Ona również mężatka więc odpadło całe zagadnienie 'potestuję czy się nada do ...'.

Nie miała w tym żywotnego interesu. Ale jestem więcej niż przekonany tym, że męża swego odpowiednio trenuje. Po prostu dla mnie może być 'inną Kasią' w naszej byłej relacji a dla męża jest 'jeszcze inną Kasią' bo tego wymagają jej interesy w małżeństwie. Flircikowe pitu-pitu, śmieszku-śmieszku, błysku-błysku rąbkiem koronki od stanika czy udem zakrytym kusą ołówkową spódnicą to nie jest to samo co "Małżeństwo S.A." gdzie układ jest zgoła inny.

No może ze dwa razy, gdy miała nastrój 'nieprzysiadalny' lekko zmieniała swoje podejście do mnie. Wówczas odpuszczałem i dałem jej poodczuwać brak mojej obecności. Plus brylowałem zawodowo-towarzysko w gronie innych kobiet. No cóż, żeby docenić coś trzeba to 'coś' przynajmniej na chwilkę utracić ;)

 

Natomiast sam łapałem się na tym, że muszę kontrolować sam siebie. Bo rwałem się jak na skrzydłach - jak się umówiłem o 15:00 w jej pokoju to byłem gotów 14:59:59 już pukać do jej drzwi ! Hola, hola !!! Tak się nie robi ! A może inaczej - tak robią napaleńcy i niedoświadczeni. Więc usadzałem sam się na dupie do 15:15 i dopiero wtedy szedłem po nią :D A hormony rwały jak wyścigowe konie w bloku startowym ... :D No jak sobie przypomnę o tym to rżę sam do siebie pisząc te słowa.

Pamiętajcie - zawsze na zimno !!! Łatwo napisać, hehe. Ciężej wdrożyć w życie. Ale się da ;)

Kreuj swoją wizję jako lwa ale działaj sprytnie jak lis ! Kłania się Machiavelli.

 

 

Więc z uśmiechem mogę napisać że to ja sam sobie shittesty robiłem :D

 

@Adolf- myślę że nie. Jej mąż też jest w branży. Widzę, że ostatnio sporo małżeństw się zawiera wśród ludzi w trakcie aplikacji radcowskiej czy adwokackiej. Bo to i taki ostatni dzwonek dla kobiet. Studia kończy w wieku 24 lat i ma trzy lata aplikacji, jak nie ma poślizgu. A potem już wbija się w lata. Więc nie - sądzę, że jej mąż to taki drugi ja tylko z ok dychę młodszy i mniej doświadczony.

 

S.

Edytowane przez Subiektywny
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Subiektywny napisał:

Acha, nie dopisałem.

 

Ploty poszły po mojej części firmy ;) Nie że romans czy cośtam - ale że Subiektywny wyraźnie faworyzuje Nową Panią ;) Przyszła młoda w krótkiej kiecce i o!

Szukasz Subiektywnego?

A sprawdzałaś w pokoju nowej Kasi? No to sprawdź ... ;)

Ech ten jak zawsze czujny i zazdrosny kobiecy personel...

 

Widzisz Subiektywny, ludzi nigdy nie zadowolisz, może inaczej nie zadowolisz wszystkim w tym samym czasie, a kobiet w szczególności. Więc należy mieć dogłębnie wyjebane i robić swoje. 

 

Gdyby sytuacja była odwrotna i traktował byś panią z dużą rezerwą/ szorstkością/ chłodem to panie i tak by gadały tylko, że w innym tonie:

 

(młodsze) - Ale ten Subiektywny to cham, nie widzi że dziewczyna się stara, chce się czegoś nauczyć, nic go to nie obchodzi <<  stara się to eufemizm dla wygląda/ jest atrakcyjna ; nie obchodzi go = urok na niego nie działa - Czyli wkurwienie pań w młodszym wieku, że ich główna waluta nie działa na tym rynku, nie da się nic za nią kupić ;) Do tego po cichu w korytarzach firmowych, "może gej albo impotent" ;)   

 

(stare) - Ale ten Subiektywny to profesjonalista, praca najważniejsza, nie ma taryfy ulgowej za urodę. << Bo same już nie są atrakcyjne, a mają więcej doświadczenia w pracy, a młode siksy nic nie mogą ugrać urodą więc starsze matrony są kontente i nie czują się zagrożone ;)  

 

 

Co byś nie zrobił część pań zawsze będzie niezadowolona, często nawet jak zrobisz to czego oczekują i uzyskają zamierzony efekt i tak będą niezadowolone ze sposobu w jaki to zrobiłeś :lol:  

 

Taka już jest natura pań. 

 

Ja testowałem obie opcje i dawanie atencji i szorstkość, to drugie zawsze przynosiło lepsze efekty (przynajmniej jeśli chodzi o pole zawodowe - miejsce pracy dokładniej), a może to dla tego że z natury jestem chujem? <_<

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zbieram podejścia m.in. @Subiektywny, @Długowłosy oraz wielu, wielu innych forumowiczów i tworzę wzór jak postępować z kobietami, do którego sobie powolutku dążę.

Podziwiam za brak oczekiwań. Z tym mam straszny problem, żeby się nie napalać ani nie nakręcać bo wiem, że to niczemu nie służy a wręcz szkodzi. 

 

25 minut temu, Adolf napisał:

 Teraz wróciła do swojego misia i pewnie patrzy na niego że on taki jakiś bezbarwny. ;)

-Skarbie coś się stało? 

-Nie, nic. Ale...(i tu wstaw jakąkolwiek rzecz do której się żona może przyczepić, żeby wyładować negatywne emocje) 

Tak to bym widział po jej powrocie do domu :) 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Mosze Red napisał:

Ja testowałem obie opcje i dawanie atencji i szorstkość, to drugie zawsze przynosiło lepsze efekty (przynajmniej jeśli chodzi o pole zawodowe - miejsce pracy dokładniej), a może to dla tego że z natury jestem chujem? <_<

 

Przerobiłem kilka pracownic i zawsze starałem się być miły, toteż byłem dymany ;) przy ostatniej przyjąłem taktykę wytykania błędów, a jak coś zjebała to po pracy poprawiała - była miła i uległa, a na odchodne powiedziała, że super się jej pracowało i że pomoże mi znaleźć kogoś na swoje miejsce :D 

W relacja przyjąłem identyczną strategię, raz jak powiedziałem znajomej żeby mi zupę z leszcza zrobiła, to gdy oznajmiła, że gotowa to zapytałem czy rybę obrała z mięsa i wrzuciła do zupy - poszła grzecznie poprawić i trochę mi się jej żal zrobiło, bo w chuj grzebania w leszczu jest. 

Edytowane przez radeq
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo ucieszyła mnie ta historia, bo z jednej strony można się sporo nauczyć, a z drugiej jest całkowitym zaprzeczeniem negatywnych stereotypów dotyczących forum.

 

Tu nie ma niczego z kłamstw Słabka: żadnej nienawiści do płci przeciwnej, żadnego oszukiwania i manipulacji, zero wykorzystywania i wrogości. 

 

Jest za to historia pogodnej, świadomie prowadzonej relacji, która dała obu stronom dużo przyjemności a jednocześnie była oparta na szacunku @Subiektywny'ego wobec drugiej strony i własnych zobowiązań małżeńskich.

 

Od razu przypomniały mi się moje własne przeżycia, które krótko opiszę.

 

Dobrych parę lat temu mieszkałem sobie za granicą w ramach wiadomego stypendium. Byłem wtedy w nieźle zapowiadającym się związku z samiczką, która została w kraju. Nie chciałem jej zdradzać i nigdy nie byłem ruchaczem, ale że była to moja pierwsza poważna relacja, to ciągle czułem niedosyt. Brak doświadczenia z naprawdę atrakcyjnymi kobietami odbijał się dość boleśnie na mojej samoocenie, ale czytałem już trochę o sprawach damsko-męskich i postanowiłem wypróbować niektóre rzeczy w praktyce.

 

Po pierwsze po raz pierwszy w życiu zacząłem wyglądać inaczej niż wieszak na niemiecki i PRLowski demobil zmieszany ze spraną i podartą czernią dla bieda-metali. Przyciąłem trochę włosia, zadbałem o higienę. Niech jednak pludracy widzą, że Polak to nie byle kto ;)

 

Pierwsza to była M.: ładna twarz, długie nogi i nienaganna figura szczupłej wysokiej brunetki. Ubrana seksownie, ze smakiem, dbająca o nienachalny ale podniecający makijaż i wszelkie drobne szczegóły, w których właśnie tkwi diabeł. Krótkie i zwiewne spódniczki, zgrabnie dobrane buciki, pełne, sterczące piersi... Słowem - w dobrym guście B)

 

Poznałem ją na wycieczce w mocno międzynarodowej grupie i od razu zwróciłem na nią uwagę. Dla doświadczonych braci to pewnie nic takiego, po prostu szczupła, zadbana, młoda i urodziwa: zwykłe 7/10, w porywach może do 8.

 

Dla mnie to była laleczka spoza mojej ligi, do której w ojczystym kraju nawet bym nie podchodził.

 

Na początku myślałem: Francuzka albo Hiszpanka, ale za chwilę słyszę że laska mówi po polsku! To jakby zmniejszyło dystans i zdecydowałem, że w sumie co mi to szkodzi - wezmę i do niej zagadam. Decyzja okazała się trafna, od razu byłem na plusie, a jak za chwilę przyznała w swoim pierwszym odruchu, ona też na początku nie wzięła mnie za Polaka, tylko przedstawiciela jednego z tych "lepszych" narodów. To bardzo piękny przypadek naszych głębokich kompleksów wobec bratniego Zachodu ;)

 

Ażeby nie przedłużać, zrobiłem jak Subiektywny. Po paru wstępnych testach, które zdałem gdyż byłem na bieżąco z teorią, zaczęliśmy razem zwiedzać miasto, jeździć po okolicy i chodzić na imprezy. Nie powiem, że mnie nie świerzbiło, ale starałem się zachować kontrolę nad sobą i pomimo wyraźnych sygnałów i jej inicjatywy z paru dość ważnych względów nie poszedłem dalej:

 

1. Rozumiem że wielu braci uznaje to za frajerstwo i białorycerstwo (sam zastanawiam się nad tym), ale czułem że miałbym wtedy poczucie winy wobec samiczki pozostawionej w PL. 

 

2. Nie chciałem stracić kontroli nad sobą, zakochać się i na skutek tego się zeszmacić. Przeżywając tyle miłych chwil z piękną koleżanką cały czas byłem na granicy zauroczenia i czułem że sex z nią namieszałby mi we łbie. W tym sensie nie byłem na to gotowy - :D jak to zabawnie brzmi!

 

3. Nie chciałem komplikować sobie życia pchając się w nowe relacje. Kiedy dzisiaj o tym myślę też jestem tego zdania, że nie warto pchać się z kobietami w układy, których nie jesteśmy w stanie kontrolować.

 

Potem była zagraniczna, córka północnych ziem ;) , z którą lubiłem siedzieć i dyskutować przy kawie o filozofii i świecie, historii i sensie życia :) . Z tych samych względów co powyżej też nie zdecydowałem się żeby głębiej wejść w temat, chociaż wiem że mogłem.

 

W międzyczasie przewinęło się parę podobnych ale krótszych znajomości z atrakcyjnymi kobietami, w tym 8-9. W tych przypadkach nie miałem okazji zorientować się czy mogę ;) ale jak na moje umiejętności społeczne i mocno wówczas zależną od atencji samic (dzisiaj mam nadzieję, że już trochę słabiej) i niską samoocenę, i tak byłem zadowolony z siebie. Np. dlatego, że pierwszy raz w życiu mogłem podejść do takiej i normalnie pogadać, a nawet umówić się na kawę w stołówce. Obcy język ułatwia parę rzeczy.

 

Ktoś może powiedzieć że to wszystko friendzone ;) i nie ma się czym chwalić (zwłaszcza przy rabbim @Mosze Red albo @Długowłosy), ale ja przecież nie piszę tego po to by mierzyć tu z kimś fujarę.

 

Mam tą satysfakcję, że sam zdecydowałem jak to ma wyglądać, świadomie i z przyjemnością. Przełamałem się też i udowodniłem samemu sobie, że mogę - co jest wartością nadrzędną by się od kwestii uwolnić i w zdrowy sposób budować swoją samoocenę.

 

Pamiętam wątek Subiektywnego o poznawaniu kobiet i zaczynaniu rozmowy w ramach takiego treningu. Można się przestać bać ładniejszych pań, nauczyć się je lubić i nabyć do nich dystansu.

 

To jeden z pierwszych tematów na jakie trafiłem na forum i w wolnej chwili z przyjemnością go sobie odkopię, ażeby przetestować samemu i na własnej skórze.

Edytowane przez Ziomisław
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Subiektywny przede wszystkim THX za relację, bo ze @SledgeHammer'em się jej poniekąd domagaliśmy. Ot takie z nas wesołe i wścibskie chłopaki ;)

 

Skoro poruszyłeś już temat "dawania sobie przyzwolenia" - sytuacja sprzed kilku dni. Dostrzegam dziewczę circa 25, prześlicznej urody, lekko rudziejący blond (tu moja mała obsesja na tle wszelkich rudości), ubrana bardzo szykownie, ale nie we współczesnym stylu. Wyjątkowo oryginalna, gibka i zgrabniutka, przy tym fajna, spokojna i płynna kinetyka ruchu, długi kloszowy płaszcz, eleganckie buciki, zawadiacki beret, okularki, apaszka... no smakowitość. Nic tylko się rozmnażać.

Zagadnąłem, komplementując jej wyczucie koloru i styl, bo naprawdę nietuzinkowy, trochę taki jak z wyobrażenia lat dwudziestych. Mały small talk się z tego wywiązał, przeplatany uśmiechami i kokieterią. I nagle słyszę w głowie wycie syren alarmowych. Bam, bam, zaraz hormonalny koktail Mołotowa rozbije mi się na łbie. Temat z nią był na luzie do pociągnięcia ale raczej nie mam takiej siły, żeby być tylko (samo)obserwatorem gdy spotkam taki "fetysz". Wolę nacisnąć klawisz "Esc". Życzyłem więc dziewczęciu miłego dnia i oddaliłem się, na siłę pogwizdując pod nosem.

Innymi słowy, gratuluję MOCY! 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Subiektywny - super story :)

 

Trzy moje uwagi:

1. Przeczytajcie to, a potem powtórzcie po samicach - "Facet po 30stce* to oblech, nieatrakcyjny knur, to niemożliwe żeby związał się z 10-15 lat młodszą kobietą, powinien się zadowolić samotnymi mamuśkami w jego wieku" - eche - takiego wała drogie Panie!! :D

2. Facet po 30stce to niedorajda, która jeśli się rozstanie z żoną nigdy nikogo nie znajdzie bo jest stary, leniwy, zapuszczony i śmieszny dla młodszych od siebie kobiet - takiego Wała drogie Panie! :D

3. Facet po 30stce z młodszą dziewczyną to śmieszny wybryk natury - to kłamstwo, że młodsze samiczki lgną do 30+ z ułożonymi poglądami w głowie i, no gdzieżby tam (!?), o dobrym statusie materialnym - po trzykroć - takiego Wała drogie Panie! :D

 

Ta historia udowadnia, iż można żyć jak wolny człowiek i nieupodlony małżeństwem na nierównych zasadach mężczyzna bo to Panie, nie my, mają z upływem czasu coraz mniejszą wartość :)

 

To co napisał nasz @Mosze Red o haju emocjonalnym - polecam ku rozwadze jako drogę świadomego człowieka w relacjach damsko-męskich ;)

 

*Ale też i po 40stce, 50tce etc. Dla mnie idealne różnica wieku w związku to 8-12 lat młodsza kobieta.

 

PS Przywoływany, przez autora wątku, temat na forum:

 

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Subiektywny jestem pełen podziwu, że małżonka nie zadaje pytań, gdzie mąż bywa po pracy.

Że ma czas "szlajać się po knajpach i podrywać kelnerki i barmanki".

Aż tak bardzo ją to nie interesuje?

Nie mówiąc o wypadach z atrakcyjną współpracownicą, "życzliwi" małżonce nie donieśli?

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Takie podejście pokazuje tylko klasę i umiejętność przekucia teoretycznej wiedzy w praktyczną. Nie oszukujmy się - kobiety również lubią wyzwania, a zadbany, dojrzały i spełniony zawodowo facet jest dla nich kuszącym wabikiem. W końcu takich mężczyzn jest niewielu - 5%, a domyślne SMV (bez dodatków jak ubranie itd.) o wartości 6 jest wystarczające w takim układzie. Wbrew pozorom kobiety bardzo często wspominają o nieskonsumowanym owocu. Wszak szeroka gama ich wyobrażeń o danym facecie, która nie została zarzucona na poczet łóżkowej gimnastyki jest dla nich pociągająca - działa jak młyn na wodę. Jednak taka relacja to sztuka, niczym walc wiedeński, gdzie podstawowe zasady muszą mieć opanowane dwie strony, a prowadzącym pozostać musi ten emocjonalnie chłodniejszy - mężczyzna.

 

Mnie udało się utworzyć jedną taką prawdziwą relację. Ani razu nie poczułem się "zfriendzonowany". Ba! Nawet usłyszałem, że owa towarzyszka kocha mnie na swój sposób. Niejednokrotnie iskrzyło i bywało bardzo romantycznie, jednak postawione na samym początku fundamentalne zasady nie zostały naruszone. Polecam trening sił na takim polu, tym bardziej, że w moim przypadku wywiązała się z tego trwała relacja, niezmiernie pomocna, jeżeli mogę to tak ująć.

 

Edit:
W końcu 1 obraz jest wart więcej niż 1000 słów to może opłaca się zobrazować tę relację. Pamięta ktoś tango z Al Pacino w roli głównej w Scent of a woman? Może nieco "overrated", ale oddaje jednak ducha takowej relacji. Szarmanckość, szacunek, klasa.

Edytowane przez PanDoktur
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, Brat Jan napisał:

@Subiektywny jestem pełen podziwu, że małżonka nie zadaje pytań, gdzie mąż bywa po pracy.

Że ma czas "szlajać się po knajpach i podrywać kelnerki i barmanki".

Aż tak bardzo ją to nie interesuje?

Nie mówiąc o wypadach z atrakcyjną współpracownicą, "życzliwi" małżonce nie donieśli?

 

Poruszasz super istotną kwestię - logistykę czasową.

Pracując na etacie od lat bywam w domu +/- mniej więcej o tej samej godzinie. czasem jak zamarudzę po sklepach to z pół godziny, z czterdzieści pięć minut później.

Wszystko co przeczytałeś starałem się wykonywać w godzinach pracy. Zarówno w firmie jak i w ramach zabierania jej na służbowe wyjścia do firm/instytucji na mieści (co łączyłem ze spacerem). By wyskoczyć gdzieś posiedzieć wyrywałem i ją i siebie godzinę z 45 minut czy godzinę wcześniej - zajmuję takie stanowisko, że dokąd 'interes się kręci' to nikt mi nic nie powie.

Poza tym średnio wypadał jeden wypad na tydzień - tak mniej więcej.

Więc logistyka czasowa z mojej strony była ogarnięta. Po jaką cholerę mi problemy? Owszem, można było 'pójść na całość' i porozciągać to w czasie ale ... ja panem swego czasu już od dawna nie jestem. A konsekwencje łatwo sobie wyobrazić.

 

Dodatkowo tak jak wspominał @Ziomisław- wszystko poukładane z wyczuciem i szacunkiem do obowiązków stricte małżeńskich/domowych. Tak by wilk był syty i koza cała. Owszem, można złośliwie podsumować że to takie lizanie cukierka przez papierek na ćwierć etatu - ale podkreśliłem to w pierwszym poście z historią - moim zamierzeniem było sprawdzenie pewnych założeń a nie łowienie ONSa/kochanki/nowej małżonki (to ostatnie potraktujcie z przymrużeniem oka...). A wszystko w z góry narzuconych, określonych i dość ciasnych ramach czasowych.

 

Panowie,

 

W moich postach z opisywanymi historiami, poza kwestiami związanymi z koniecznością zachowania anonimowości i poufności co do osób i konkretnych miejsc - rzecz oczywista, staram się być obiektywny w opisywaniu, oczywiście w ramach swojego indywidualnego, subiektywnego punktu widzenia (nick zobowiązuje ;) ). Stąd też nie przeczytacie zajebiście fejmogennych opowieści, gdzie zaliczam przez weekend hurtowo dziewczynki - początkujące powiatowe modelki i hostessy z agencji modelingowej, rozbijam się z prezesami spółek notowanych na New Connect murzyńsko błyszczącymi kabrioletami po nocy sypiąc wśród gapiów świeżo wypłacone z bankomatu pliki stuzłotówek i popijając równocześnie Don Perignon. Że w miesiąc zarabiam tyle, że Międzynarodowy Fundusz Walutowy dzwoni do mnie z prośbą o pożyczką na swoją działalność a Warren Buffet od dwóch lat próbuje się dodzwonić proponując bym został jego wspólnikiem. Nie. Więc tym bardziej nie przeczytacie w tym wątku, że razem z 'Kasią' przerobiliśmy całą Kamasutrę od początku do końca i z powrotem a później przez cały weekend kąpaliśmy się w szampanie leżąc w wannie w apartamencie Hotelu pod Różą :)

Dla części forumowiczów, szczególnie tych młodszych i będących bardziej pod wpływem C19H28O2 (wyguglujcie sobie ;) ) ta historia może się wydać nudna, nieciekawa i taka pociesznie friendzonowata.

I ja to doskonale rozumiem :)

Bo to trochę taki temat dla ... starszych stażem na ziemi, tej ziemi (jak to ładnie określają w internetach). I do nich przede wszystkim trafi przez z niej płynący.

 

Pozdrawiam, S.

 

Edytowane przez Subiektywny
  • Like 15
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, Subiektywny napisał:

 

Poruszasz super istotną kwestię - logistykę czasową.

Pracując na etacie od lat bywam w domu +/- mniej więcej o tej samej godzinie. czasem jak zamarudzę po sklepach to z pół godziny, z czterdzieści pięć minut później.

Wszystko co przeczytałeś starałem się wykonywać w godzinach pracy. Zarówno w firmie jak i w ramach zabierania jej na służbowe wyjścia do firm/instytucji na mieści (co łączyłem ze spacerem). By wyskoczyć gdzieś posiedzieć wyrywałem i ją i siebie godzinę z 45 minut czy godzinę wcześniej - zajmuję takie stanowisko, że dokąd 'interes się kręci' to nikt mi nic nie powie.

Poza tym średnio wypadał jeden wypad na tydzień - tak mniej więcej.

 

 

Czyli jak kucharki wpatrują się w serial dla nich typu "Ally McBeal", "Magda M", "M jak Mdłosć" to trochę prawdy tam jest. Że para bohaterów w czasie pracy w kancelarii robi sobie przerwę i miło gawędzi w jakiejś knajpce albo spaceruje po Central Parku, Polu Mokotowskim czy innych Plantach. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A powiedz Subiektywny, nie miałeś takiego odczucia ze czas i energię która wpakowałeś w tą krótkotrwała relacje poszedł na marne? 

Wiadomo jakieś doświadczenie przybyło i jesteś o nie mądrzejszy, tylko czy Twój czas i energia nie przewyższały wartością tego co zdobyłeś? 

Tak z czystej ciekawości bez podtekstów;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@qbacki a czy tylko czas i power wpakowany w urobek kasy lub ew. "przodka" nie jest czasem zmarnowanym? To co zrobił @Subiektywny było jego eksperymentem behawioralnym i z takim właśnie założeniem go podjął. Życie jest zbyt ciekawe, żeby sprowadzać je tylko do konkretnych, pragmatycznych aktywności (np. matrixowo uznanych za sensowne). 

To jest tak, że kolega @S miał na tyle dużo wiedzy teoretycznej, własnych przemyśleń i uznał że ma wystarczająco sprawny mindset, żeby podjąć się próby dowodu (naszych) teorii w praktyce, zobaczyć, doświadczyć i sprawdzić "coś więcej". Zawsze cenię badaczy z takim podejściem.

A wartość? Dla jednego to uncja złota a dla innego napisany wiersz albo zdobyte doświadczenie. A dla ludzi neokompromisu - wszystkie te rzeczy :D

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, qbacki napisał:

A powiedz Subiektywny, nie miałeś takiego odczucia ze czas i energię która wpakowałeś w tą krótkotrwała relacje poszedł na marne? 

Wiadomo jakieś doświadczenie przybyło i jesteś o nie mądrzejszy, tylko czy Twój czas i energia nie przewyższały wartością tego co zdobyłeś? 

Tak z czystej ciekawości bez podtekstów;)

Zycie to ciężka praca przeplatana małymi przyjemnościami.

Czas spędzony w miłym towarzystwie to też przyjemność, a w tym wypadku to jak dobry drink, jeśli nie przesadzisz głowa boleć nie będzie, a tylko lekko odurzy.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.