Skocz do zawartości

Co uwzględniać w życiu-subiektywna ocena


Rekomendowane odpowiedzi

Wielce Czcigodni,

postanowiłem-widząc w dzisiejszych czasach olbrzymi kryzys męskości i tożsamości-napisać coś od siebie dla chłopaków, którzy są na początku swojej  drogi życiowej i nie wiedzą, co ze sobą zrobić. Oczywiście ilu jest ludzi, tyle partykularnych pomysłów na życie, lecz chciałbym zaproponować skorzystanie z kilku wskazówek, być może choć jedna osoba skorzysta z choćby jednej porady. Niby banały, ale nie każdy je dostrzega. Na pewno przewijało się na Forum, ale to jest takie moje spojrzenie w pigułce.

 

Tak więc. Zacznijmy od czasów wczesnej edukacji szkolnej. Co prawda wyżej jest napisane, że WX ma pisać  o ''początku drogi życiowej''-więc pomyślicie-no to dawaj swoje spostrzeżenia dotyczące wieku pomaturalnego, gdy jesteśmy najbliżej wyboru zawodu-ale należy cofnąć się wstecz, by nie żałować paru rzeczy. Nie da rady cofnąć życia, ale można nauczyć czegoś innych.

 

1. Nie znęcaj się nad innymi uczniami, tylko dlatego, że są uznawani za słabych, a w ten sposób zapewnisz sobie atencję ( no właśnie, młodzi chłopcy też walczą o atencję-chodzi o podziw rówieśników i-o ile już zwracają uwagę na niewiasty-dziewczynek) klasy. To częsta praktyka, że ktoś mający problemy w domu z rodzicami wyżywa się nad innymi, albo też sam jest cieniasem, ale żeby grupa nie skupiła się na dręczeniu jego, postanawia znaleźć jeszcze słabszego od siebie.

Dzieci mogą tego nie wiedzieć, ale w wielu przypadkach wspomnienia z dzieciństwa ciążą na przyszłym zachowaniu i wyborach już dorosłych ludzi. Ktoś jest gruby, bo nie dostał miłości rodziców, gdy był mały, albo koledzy go bili, śmiali się, nazywali grubasem-a dzieci biorą do siebie takie łatki nawet bardziej niż dorośli. Co wiąże się z tym-gdy jesteś dorosły i widzisz, gdy dzieci gnębią kolegę, zainterweniuj. Ktoś napisze-a co mnie to obchodzi, w moim wieku to była norma, każdy musi to przejść, tworzenie parasola ochronnego spowoduje, że wychowamy dorosłą ciotę, a nie faceta, stal hartuje się w niesprzyjających warunkach. Ok, piszę tutaj o subtelnej pomocy, a nie ciągłym trzymaniu dziecka pod kloszem. Znieczulica jest powszechna, ludzie boją się wyjść ze strefy komfortu, wstydzą mieszać się w nie swoje sprawy.

 

Gdy widzisz, że tłuką w kilku słabszego, spuść im łomot, przepędź. Oczywiście, nie wiesz, czy przypadkiem ten bity nie był wcześniej sam agresorem, kto tu zawinił, no ale chyba można odróżnić taką szkolną ''niemotę'' od zwykłego dzieciaka. Gdy wyzywają, wyzwij ich, a potem gdy odejdą powiedz dziecku, że nie jest takie, jak szczekają rówieśnicy. Może ta z pozoru nic nie znacząca interwencja sprawi, że dziecko otrząśnie się i nie będzie nieświadomie wchodzić w dorosłość w roli ofiary. Jako uczeń  pamiętaj, że szkoła kiedyś się skończy, wszyscy zapomną o tym, jaki to byłeś bohaterski znęcając się nad słabeuszem, za to skutki takiego zachowania mogą mieć istotny wpływ na życie tej osoby potem. Brak pewności siebie, otyłość-a więc rekompensowanie braku miłości i sensu życia jedzeniem, zapełnianie pustki życiowej, ciotowatość, nieporadność-mogły mieć źródło w dzieciństwie. Osobiście sam zainterweniowałem, gdy widziałem, jak na przystanku przy szkole jeden chłopak zabierał czapkę drugiemu. Postraszyłem agresora, zapytałem, czemu to robi, jak się okazało-podobno ten drugi sam prowokował. No dobra, ale ten pierwszy wyglądał na wychudzonego i biednego, kto wie, może jak to bywa dzieci były okrutne i wyśmiewały, że nie ma pieniędzy na batona czy inne duperele, agresor sprawiał wrażenie typowego cwaniaczka-więc powiedziałem, że jeśli tamten będzie sam zaczepiał, to nie moja sprawa, ale sam z siebie masz go nie zaczepiać.

 

2. Podobnie z przemocą rodziców wobec dzieci. Jeśli widzisz, że matka wyzywa dziecko, że granice są przekroczone-interweniuj-oczywiście po ówczesnym rozeznaniu-bez litości. Słowa potrafią ranić bardziej niż pasek na dupie. Toksyczni rodzice-bywa, że w rodzinie np. ojciec zostawił matkę i ta przelewa całą potrzebę miłości na syna. Skutki? Chłop ma ponad 20 lat i jest de facto ubezwłasnowolniony. Odsyłam do wykładu brata Adama Szustaka o potrzebie wyjścia z toksycznej rodziny.

 

3. Toksyczni rodzice/dziadkowie. Jak się okazuje, z katolickiego punktu widzenia odejście w świat od rodziców ma swoje uzasadnienie w historii Tobiasza-tak zrozumiałem z wykładu. Mężczyzna ma odejść od rodziców i złączyć się z żoną. Oczywiście trzeba dla własnego dobra odrzucić skrupuły, że to zdrada, ze to brak wdzięczności. Nie brałeś ślubu ze swoją matką, masz prawo do własnego życia. WYPROWADŹ SIĘ.

Oczywiście pojawi się mnóstwo argumentów przeciw-mamusia nagle zacznie ''chorować'', nie masz zbyt dużo kasy (albo w ogóle), z czego będziesz żył. JEŚLI CZEGOŚ CHCESZ-WYMYŚL, JAK TO ZROBIĆ, BO ŻEBYŚ NIE CHCIAŁ ZNAJDZIESZ POWÓD. Tutaj odniosę się do konieczności przejścia tzw. męskiej inicjacji. Dawniej chłopiec stawał się mężczyzną, gdy opuszczał matkę, rodzinny dom i udawał się do rady starszych. Zmień środowisko, najlepiej miasto, jeśli miałeś kłopoty z toksycznymi rodzicami. Warto zaryzykować. Mamusia zawsze będzie lamentować i siać strach przed nieznanym-a wiedz, że podobnie jak w eksperymencie z żabą (wrzucono żabę do garnka i stopniowo podgrzewano wodę, po jakimś czasie woda była ciepła i żabie było dobrze-podobnie jak Tobie wydaje się, że brak higieny psychicznej i ciągłe kłótnie to drobiazg, bo w domu jest ciepełko i zawsze czeka obiadek-potem temperatura się podniosła i żaba nieświadoma ugotowała się-tak jak Ty żyjąc ciągle w tym miejscu stagnacji tracisz swoje własne życie), stagnacja to błąd.

 

4. Brak ogarnięcia spraw technicznych. Gdy wychowywała Cię samotnie matka, siłą rzeczy-z kim przestajesz, takim się stajesz-babiejesz. Uczysz się-lamentowania, czczego gadania, nabierasz przeświadczenia, ze Twój ojciec zdezerterował z rodziny, więc jako jego syn masz te same cechy, jesteś słaby psychicznie i uciekasz od konfrontacji ze światem. Jesteś do niczego, skoro Cię zostawił. Masz wyrzuty sumienia, że matka samotnie Cię wychowuje.

Po pierwsze to nie Twoja wina. Po drugie, nie pozwól babie narzucić Tobie swoich dziadowskich cech.

Sprawy techniczne-skoro nikt nie mógł Cię nauczyć wbijania gwoździa w ścianę, naucz się tego sam. Jeśli jesteś typowym humanistą i nie interesowało Cię majsterkowanie-zrozum, że to śmieszne być mężczyzną i nie umieć ogarnąć chociaż podstaw technicznego funkcjonowania domu.

Co robić? Jeśli do tej pory nie miałeś do czynienia z wbijaniem gwoździ, malowaniem ścian, kładzeniem podłogi-KUP TĄ WIEDZĘ. W życiu ponoć za darmo można tylko dostać kopa w dupsko, a i na to trza czasem sobie zasłużyć. Odłóż pieniądze i porozmawiaj z pierwszą lepszą osobą, która nie ma ''dwóch lewych rąk''. Tak, wiem że to wstyd. I wiem, że jako osoba wychowywana bez męskiej ręki jesteś w mniejszości. Ale czas się przełamać. Podejdź choćby do znajomego sąsiada, który majsterkuje i POPROŚ GO O POMOC. Zaproponuj, że umawiacie się np. na weekend, gdy będzie miał wolne, i poświęcacie bite 10 godzin na majsterkowanie. Wiem-dla świeżaka wbijanie gwoździ czy kładzenie parkietu zdaje się heroiczną walką ze sprzętami. Spokojnie, nie od razu Kraków zbudowano. Zrozum, że istnieje możliwość zdobycia wiedzy ZA DARMO-bo można ucząc się majsterkowania choćby pomóc naprawiać dach czy strych sąsiadowi. Można zaproponować także wymianę wiedzy-np. ktoś siedzi w komputerach i w zamian uczy sąsiada liczenia w Excelu, bo nagle okazało się, że do listy wymaganych kompetencji w firmie sąsiada jakiś decyzyjny  zażyczył sobie tabelkowania. Nawet, jeśli po wieloletnim wychowywaniu na uległą i zagubioną ciotę przez mamusię nic nie umiesz (poza lamentowaniem)-zdobądź kasę i po prostu KUP TĄ WIEDZĘ. A może trafi się, że nabędziesz ją za darmo, bo sąsiad wyjeżdża rano do pracy, a po powrocie żona gdera, że obiecał wymienić to i owo na strychu-a jak na normalnego faceta przystało, nie chce mu się wysłuchiwać czczego gderania i postanawia to szybko załatwić razem z Tobą.

 

5. Ciotowatość, zniewieścienie. Wiem, mamusia zawsze płakała, gdy wracałeś ze szkoły obity (a gdzie miałeś nauczyć się bronić?) Gderała na zebraniach, zabroniła się bić i kazała-gdy tylko wyczujesz nosem zarzewie bójki-uciekać. Mija wiele lat, a Ty siadasz wygodnie z kawką w ręku przed kompem i załączasz to Forum. Przypominasz sobie, że nie chciałeś wychodzić wieczorem na spacer z samicą, bo bałeś się, że Ci wleją i że Twoja wartość w oczach baby spadnie do zera. Zapala się lampka, że pozwoliłeś na jakieś chamskie zachowanie wobec siebie lub przemoc wobec słabych (patrz początek artykułu), bo lepiej zrejterować, niż chodzić w wielkich czarnych brylach, aby zakryć limonki pod oczami.

 

Idź na siłownię, nabierz tężyzny. Nikt nie wymaga, abyś nagle stał się Schwarzeneggerem i koksował (jestem przeciw sterydom)-ale korzyści będą takie:

-zyskasz siłę i zdrowie aby lepiej żyć

-zakumplujesz się z innymi facetami, potem w razie podbramkowej akcji masz do kogo wykręcić telefon

-nauczysz się dyscypliny.

Odradzam-chodzenia na siłownię w celach rekreacyjnych, tylko po to aby brylować w nowych fluorescencyjnych bucikach albo podwyższać sobie samoocenę tym, że niby skoro już chodzisz 2 miechy, to masz prawo ubierać się w koszulki o wojowniczych hasłach.

Odradzam swobodną twórczość. Nie chodź dla samego chodzenia, znajdź autorytet, który ma wiedzę i wyznaczy, co jeść, jak ćwiczyć, kiedy. Jak go znaleźć? Myślę, że to nie jest proste, istnieje możliwość, że gadasz z instruktorem, któremu zależy, abyś nie miał efektów, wtedy będziesz długo chodził, czekając na rezultaty, a on nie zmęczy rączki bazgraniem treningplanu dla świeżego pakowacza. Jak to z każdą wiedzą, szukaj, porównuj, konfrontuj opinie, sprawdzaj rezultaty.

 

Zapisz się na jakiś sport  walki. Oczywiście kwestie rozeznania, co jest dobre i kto ma wiedzę, jak wyżej. Opcja wydaje mi się, że niekonieczna dla wszystkich, bo są i tacy, na których sytuacja wymusiła, aby sami nauczyli się bić w praktyce, na ulicy. Nie możesz dać się stłamsić, jeśli pozwolisz, aby Cie popychali, wyśmiewali i opluwali, to będą to robić, spraw aby przekonali się, że to się nie opłaca.

 

Staraj się jak już pisałem żyć w jakiejś grupie zainteresowań, gdy ktoś fika na ulicy nie radzę się mieszać, tylko gdy jest bezpośrednie zagrożenie, najlepiej skrzyknąć towarzystwo i wtedy jeszcze raz zrobić ''small talk'' z pozerem agresorem, przyda się pomoc gdy widzisz, że w kilku biją jednego itd.

 

6. Nauka pływania. Wiem, że są dorośli, którzy za młodu nie nauczyli się pływać, a lekcje pływania nic nie dają, bo wokół jest pełno osób i ciężko, by jeden szkoleniowiec dokładnie nad tym zapanował, a Ty masz ciągle pytania, jak wymachiwać płetwami. Zapisz się na prywatne lekcje. Podobnie ze sportami walki-jeśli uznajesz, że towarzystwo innych Cię rozprasza lub masz dużo pytań, postaraj się o prywatne lekcje. No właśnie, wracając do samoobrony-nie musisz wcale, jeśli Cię to nie fascynuje, być zaawansowanym mordoobijaczem. Wystarczy, że nauczysz się, jak zadawać ciosy, trzymać gardę, żeby Twoje ruchy nie były bezsensowną młócką powodującą stratę energii i przerost formy nad treścią.

 

7. Prawo jazdy. W dzisiejszych czasach warto mieć samochód, a nie polegać na publicznym transporcie. Jeśli w rodzinie nie było samochodu-trudno, od tego jest instruktor, by Cię nauczyć, ważne by znaleźć dobrego instruktora, szczególnie jeśli stresujesz się bo masz kontakt z nieznanym.

 

8. Wykształcenie. Oczywiście róbta, co chceta, ja zaproponuję tylko, abyś pomyślał-idąc za Timothym Ferrisem i ''Czterogodzinnym tygodniem pracy'' docelowo o zdalnym biznesie, albo przynajmniej o samym biznesie. Polecam studia prawnicze, nie po to, aby  zostać adwokatem czy radcą prawnym, ale by zrozumieć mechanizmy prawa-to przydaje się w życiu. Oczywiście każdego interesuje co innego, warto, aby podjąć decyzję o studiach z myślą, by   w przyszłości z tego wyżyć. Studia nie są konieczne, ale bywają pomocne w życiu. Jeśli pasjonuje Cię ekonomia, polecam zamiast studiów ekonomicznych na których uczą socjalizmu skontaktować się z kapitalistycznymi ośrodkami typu Austriacka Szkoła Ekonomii, ASBIRO-gdzie praktycy biznesu uczą biznesu-nie wiem, nie byłem, ale brzmi atrakcyjnie, może tego warto spróbować.

 

9. Miej swoje pasje, zainteresowania, bez względu na opinię innych. Jeśli rodzice czy znajomi mówią, że Twoje studia są bez sensu, a Ty czujesz, że jesteś bardzo zainteresowany daną tematyką-zrób je DLA SIEBIE. Dla kasy możesz zrobić drugie. Warto kształcić się w wielu dziedzinach, dla samego siebie. O wartości człowieka nie świadczy jedynie ilość kasy, ale też czym się interesuje.

 

10. Mieszkaj-przynajmniej w okresie kulminacji życiowego chaosu-sam. W oddaleniu od rodzinnego domu i starego środowiska wraca obiektywna perspektywa, podejmujesz świadome decyzje bez nacisku otoczenia. Może pomysły, które miałeś na życie dawniej zmienią się nagle tylko dlatego, że obmyślasz je w innym miejscu. Jak najczęstsze wyciszenie.

 

11. Zainteresuj się zdrowiem-co przeniesie się na lepsze samopoczucie. Nauka, pogłębianie wiedzy Z RÓŻNYCH ŹRÓDEŁ, konfrontowanie-czyli de facto studiowanie poza uczelnią.

 

12. Separuj się od osób ściągających w dół. Wszyscy ględzą, że się nie da, że masz pomysły z kosmosu-trudno, zostaw ich i ogranicz kontakty do minimum-z kim przestajesz, takim się stajesz.

 

13. Jeśli chcesz do czegoś dojść, DZIAŁAJ TOTALNIE. Nie na pół gwizdka. Bywa, że podczas meczu piłkarskiego komentator opisując gorzej notowaną drużynę mówi, że aby uzyskać remis, muszą walczyć o zwycięstwo. Wyznaczaj sobie maksymalne cele. Wiem, że to brzmi jak kolejne wydanie książki w stylu ''jak zostać milionerem''-ale czy to jest tak łatwe w praktyce? A może Twój cel jest potencjalnie nieosiągalny? Pamiętaj, by wówczas nie poddawać się-tylko na WSZELKIE SPOSOBY(moralne) działać idąc do celu. Żyjemy w czasach, gdy masz wiele na wyciągnięcie ręki-możesz gadać z kimś, kto mieszka na drugim końcu swiata, MOŻLIWOŚCI SĄ WIELKIE.

Inspiruj się ludźmi sukcesu, myśl o rzeczach wielkich.

 

14. Właściwe ułożenie sobie czasu. Uporządkuj swoje życie, wyznaczaj cele, postaraj się, aby w pokoju nie było bałaganu-im mniej przedmiotów, tym chyba lepiej, by skoncentrować się na celu. Po raz kolejny-sięgnij po ''4 godzinny tydzień pracy''-może tam coś znajdziesz.

 

15. Zanim znajdziesz żonę, czy dziewczynę zapoznaj się z tematami na tym Forum, polecam też Pawła Śląskiego ''Hieny, modliszki, czarne wdowy''. Naucz się eliminować hieny-dzisiaj nie ma takich więzi międzypokoleniowych i jak wspomniał Autor dawniej babcia mogła nakierować Cię, jakich samic się wystrzegać. Nie bierz kredytów na łeb, na szyję, pamiętaj, że kupując mieszkanie na kredyt do czasu zakupu jesteś de facto niewolnikiem banku, dom należy zanim go nie spłacisz do banku, jesteś uzależniony od danej lokalizacji, tracisz mobilność, pomijam wynajmowanie mieszkania bo to inny temat, jeśli myślisz o wynajmie  być może to się opłaci, na Forum już było to omawiane. Nie masz pewności, że daną pracę będziesz miał zawsze (owszem, bywają żelazne etaty w administracji, gdzie zajmujesz pewny stołek, ale-co kto lubi-to nie sprzyja rozwojowi finansowemu ani życiowemu), że będziesz miał na spłatę. Kredyt jako taki jeśli w ogóle byłby przydatny to na rozwój firmy, a i to nie zawsze, zalecam ostrożność i rozwagę, nie znasz przyszłości i wielu niewiadomych.

 

16. Zwiedzaj świat. Podobnie jak w mikroskali wyprowadzka z domu rodzinnego pozwala nabrać dystansu, tak w dużej skali wyjazd poza Europę może być szansą na zaczerpnięcie ciekawych inspiracji na życie, biznes itd. Europa była centrum świata do XIX wieku, może do XX, ale teraz gospodarczo się raczej zwija-podobnie jak USA-a kapitalizm i przedsiębiorczość-a co za tym idzie, bogactwo- mocno wzrastają w krajach azjatyckich, poza tym np. Chińczycy podobno skolonizowali całą Afrykę ekonomicznie.

 

17. Nie pchaj się zawsze tam, gdzie ''wszyscy''. Wszyscy wokół uznają, że etat i codzienna rutyna to coś normalnego-pamiętaj, że MASZ PRAWO ŻYĆ PO SWOJEMU. To nawiązanie do poprzedniego punktu-z im wyższego miejsca patrzysz, tym więcej widzisz i masz realną możliwość wyboru różnych opcji. Sukces biznesowy poza pracą to też często kwestia dobrej idei, świeżej, nowatorskiej. Ten punkt adresuję do indywidualistów-niepokornych, bo wiem, że ktoś może lubić wstawanie na 8 do pracy, odbębnienie godzin (często udając przed szefem, że coś robisz-w czym celują samice, sprawiając wrażenie niezastąpionych), powrót w korkach do domu jak więzień na czas, bo żona czeka z rosołem, a Ty po raz setny musisz zrezygnować z buszowania po Empiku w poszukiwaniu ciekawej książki, bo po raz setny przyrządzona zupa jest ważniejsza i wg żony nie może poczekać).

W tym punkcie chodzi o coś więcej, niż tylko o poradę ''idź swoją drogą''. Czy miałeś w życiu takie sytuacje, że nie doszło do pewnych zdarzeń tylko dlatego, że dałeś ciała i zrezygnowałeś, bo ''co powiedzą inni''? Nie wziąłeś numeru smukłej dzierlatki, bo ludzie Cię obśmieją. Nie kupiłeś książki, bo nie masz czasu bo rosół stygnie. Nie bawisz się klockami Lego, bo otoczenie wydało werdykt, że jesteś za stary na taką zabawę. Facet jest skonstruowany inaczej niż kobita-lubi ryzyko, walkę, wtedy jest fun. Ryzyko jest wpisane w nasze życie-chyba że chcesz być pustelnikiem i odgrodzić się od ludzi. Jeśli nie dajesz sobie szansy na coś nowego w życiu-to nie jest wina otoczenia, ale Twoja. W związku to facet ma rządzić (patrz-Biblia) i wyznaczać cele (oczywiście chodzi o to, że z poszanowaniem celów innych).

 

18. Ogarnij swój wygląd. Podstawy:

-świeży oddech (pasta do zębów, gumy do życia, płyn do płukania, nić dentystyczna)

-czyste buty

-spodnie, które nie są za długie i nie tworzą harmonijki na dole, jeśli chcesz workowate to idź lepiej do piwnicy i włóż worek od kartofli

-regularna wymiana bielizny

-dobra fryzura, a nie szopa na głowie, choć z drugiej strony Trump ma specyficzną fryzurę i jakoś na brak kobit nie narzeka

-dresy dobre na trening albo do śmigania po domu

-jeśli chcesz być zamożny, naucz się przebywać wśród zamożnych, a żeby tak było oswój się z elegancką koszulą, krawatem, koszula przyda się także w sytuacjach niebiznesowych-garnitur jako taki prostuje sylwetkę

-dobry zapach.

Wiem, że to elementarz ale skoro np. ktoś nie umie wbić gwoździa, to i być może nie umie też innych rzeczy.

 

19. Zachęcam, abyś mając wolny czas pomyślał, czy ISTNIEJE MOŻLIWOŚĆ, że po śmierci jest coś innego-a jeśli tak, to jako katolik zalecam wszystkie inne kwestie odstawić na bok i postawić zbawienie na 1-szym miejscu. To nie jest indoktrynacja, tylko osobiste odczucie w kwestii stawiania priorytetów-życie jest krótkie, a jeśli po tym ma być wieczność, to w co warto inwestować? Nie lubisz Kościoła, księży-ok, ale często spotykam się z argumentem, że ktoś nie wierzy w nauczanie Kościoła, bo te nauki głoszą m.in. pedofile. To prawda, ale jak już pisałem jeśli stowarzyszenie matematyków okaże się w 100 procentach pedofilskie, to czy jest to powód, aby negować zasadę 2+2=4? Oddziel wiarę od ludzi, nic na siłę, to już Twoja sprawa.

 

20. Wsłuchaj się w siebie i odkryj nie tylko swoje powołanie  (zakon, kapłan, żonaty, samotny-tak to wyróżnia Kościół o ile się nie mylę), ale i sposób jego realizacji. Inspiruj się wiedzą ze świata, kto wie, może akurat zamiast wracać po pracy do domu w bloku wolisz samemu postawić dom? A może chcesz żyć na walizkach i przeżyć przygodę swojego życia (odsyłam znów do Ferrissa)?  A może chcesz żyć w przystosowanym do tego samochodzie? A może zbudować domek na drzewie? Ogranicza Cię tylko wyobraźnia i moralność. ODWAŻ SIĘ BYĆ SOBĄ, ALE ŻEBYŚ WIEDZIAŁ, KIM JESTEŚ, MUSISZ TO WYBADAĆ.

Bywa, że w oczach znudzonych życiem mężów i ojców pojawia się błysk radości, gdy np. wreszcie robią coś, czego nie mogli robić w dzieciństwie, każdy ma tu co innego w zakamarkach męskiej duszy, myślę że chodzi o przygodę. Czytałem książkę Robert Bly ''Żelazny Jan'' i tam jest opisane, czego ponoć domaga się męska podświadomość. O ile pamiętam ważne jest-jak wyżej napisałem-aby przejść męską inicjację, potem chyba chodziło o złowienie ksieżniczki:) i tak dalej. Jest jeszcze książka, której nie przeczytałem, ale ma ciekawy tytuł-''Dzikie serce. Tęsknoty męskiej duszy''John Eldredge.

 

Zapoznałem się z ciekawymi wypowiedziami brata Adama Szustaka dot. rozeznania powołania. Otóż jeśli myślisz, że czegoś chcesz-zadaj sobie pytanie, czy NAPRAWDĘ tego chcesz, bo może pod tym chceniem kryje się inna potrzeba, a pod tą potrzebą jeszcze inna-np. jak mówił myślisz, że chcesz seksu, a tak naprawdę chcesz relacji z kimś, miłości itd. Rozeznanie tego to trudna kwestia, większość ludzi zagłusza to myślenie telewizją i innymi rzeczami. Daj sobie czas, na spokojnie pomyśl. PATRZ NA SPRAWY Z DYSTANSEM. Pamiętam, że we wczesnych latach szkolnych wszyscy patrzyli z szacunkiem, gdy chodziło się na siłownię i koksowało. Minęło kilka lat, zmieniła się perspektywa i nagle uświadamiasz sobie, że tak naprawdę teraz nie robi na Tobie wrażenia pakowanie na siłowni, bo w gronie ludzi, wśród których teraz przebywasz nie ma rywalizacji typowej dla chłoptasiów z trądzikiem na twarzy, co im teraz po wypełnionych wodą rączkach i cwaniactwie, komu chcą zaimponować.

 

Podsumowanie.

Podobno Napoleon powiedział, że do prowadzenia wojny potrzeba 3 rzeczy:pieniędzy, pieniędzy i jeszcze raz pieniędzy.

Jeśli czytasz ten tekst i coś tam jest dla Ciebie godne powielenia, coś warto zastosować, ale nie masz pieniędzy, więc np. nie nauczysz się prywatnie przydatnych umiejętności-to nie problem-zdobądź je. Jak? To już inny temat, zahaczający właśnie o wybór zawodu, kwestie etatu, biznesu.

W każdym razie, być może nagromadzenie 20 punktów w jednym poście wydaje się dla Ciebie zbyt chaotyczne, myślisz sobie-od czego tu zacząć, jakie priorytety-dlatego podsumuję wywód w skrócie.

A. Ogarnij temat zawodu, zarabiania na życie i najlepiej w tej działce zacznij już zarabiać, aby móc zastosować pkt B. Odkładaj pieniądze.

B. Wyprowadź się i zamieszkaj sam (chyba, że nie potrzebujesz ciszy i masz wszystko obmyślone). Odkładaj pieniądze.

C. Jesteś w nowym otoczeniu, to sprzyja nowym pomysłom na życie. Dalej rewiduj swój pomysł na życie zawodowe, biorąc poprawkę na to, że warto uwzględnić kwestie wiary. Op.

D. Być może uznasz, że masz inny pomysł na życie. Zacznij go realizować. Op.

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez AdrianoPeruggio
  • Like 10
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

25 minut temu, AdrianoPeruggio napisał:

Brak ogarnięcia spraw technicznych. Gdy wychowywała Cię samotnie matka, siłą rzeczy-z kim przestajesz, takim się stajesz-babiejesz.

 

Nawet z ojcem można być nieogarem. Mój ojciec ogarniał wszystko, ale jak przychodziło co do czego to wszystko robił sam, bo twierdził że się nie znam. Potem, oczywiście, dziwił się że nic nie umiem skoro na nic nie pozwalał. :D

 

 

 

  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, AdrianoPeruggio napisał:

 Jest jeszcze książka, której nie przeczytałem, ale ma ciekawy tytuł-''Dzikie serce. Tęsknoty męskiej duszy''John Eldredge.


Czytałem, jeszcze jak byłem wierzący. Streszczając: mówi jak ważna jest inicjacja dla mężczyzny (jak to jest w dzikich plemionach) i o tym, że za kryzys męskości odpowiada rewolucja przemysłowa (bo facet robi uwłaczającą czynność cały dzień np. wkręcanie śrubki i nie ma go w domu), dostaje się też po dupie duchownym (ogólnie bez wyszczególniania wyznania, autor jest chyba protestantem) za to że nabożeństwa są przeznaczone głównie dla kobiet (chodzi o formę) z czym absolutnie się zgadzam. Coś w klimacie Fabiana Błaszkiewicza. Mogę polecić tę książkę nie tylko dla chrześcijan.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, Zwierzak napisał:

 

@AdrianoPeruggio Chyba wiesz dlaczego Trump nie narzeka na brak kobiet (i nie jest to fryzura)?

Dodałem Trumpa bo  bywa, iż dziwna fryzura nie jest przeszkodą, gdy portfel pełen. A zresztą może nie jest ona dziwna albo podoba się kobitom, bo jest niebanalna a nie setny klon czegoś innego.

44 minuty temu, Salsero napisał:


Czytałem, jeszcze jak byłem wierzący. Streszczając: mówi jak ważna jest inicjacja dla mężczyzny (jak to jest w dzikich plemionach) i o tym, że za kryzys męskości odpowiada rewolucja przemysłowa (bo facet robi uwłaczającą czynność cały dzień np. wkręcanie śrubki i nie ma go w domu)podobnie o inicjacji pisał Bly, z tym, że ciekawi mnie, czemu wkręcanie śrubki ma być uwłaczające, to konkretna czynność, człowiek coś tworzy, a nie siedzi w ciepełku na etacie i udaje, że pracuje

 

, dostaje się też po dupie duchownym (ogólnie bez wyszczególniania wyznania, autor jest chyba protestantem) za to że nabożeństwa są przeznaczone głównie dla kobiet (chodzi o formę) z czym absolutnie się zgadzam. Coś w klimacie Fabiana Błaszkiewicza. Mogę polecić tę książkę nie tylko dla chrześcijan. No właśnie, można też zaznajomić się z Mszą Wszechczasów i bullą Piusa V. Tam jest precyzyjne wykonywanie nakazanych czynności, widać piękno Mszy, ksiądz nie mówi do tłumu tyłem do Pana Boga, nie ma ambony na wprost, przez co księdza nie rozpraszają kobity. Myślę, że ten dawny przedsoborowy Kościół to coś dla mężczyzn-jest walka, Kościół wojujący, jest twarde trzymanie się doktryny, a nie babska uległość wobec innych wyznań czy wrogów Kościoła itd.

 

Edytowane przez AdrianoPeruggio
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@AdrianoPeruggio Chodzi o przekazywanie męskości z ojca na syna. Jako rolnik czy rzemieślnik ucząc zarabiać na życie przeprowadzano dzieci do świata dorosłych. Poza tym można widzieć efekty pracy w postaci plonów czy zrobionych przedmiotów, a co przekaże synowi ojciec wkręcający śrubkę na taśmie? W fabryce też coś tworzysz ale nie masz na to żadnego wpływu - jednego robotnika można zastąpić innym bez utraty jakości - kompletny zanik indywidualizmu. Kolejna rzecz, że pole czy zakład rzemieślniczy był zawsze blisko domu więc nie było sytuacji gdzie dziecko widzi ojca np. 2-3 godziny dziennie a tak dziś bywa niestety.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tą kwestię porusza także Bly.

 

Do mojej 20-punktowej listy dodam-warto uczyć się języków obcych-oczywiście truizm, ale bywa, że nauczyciel zniechęca do nauki-dlatego warto zmienić lektora, albo skorzystać może z native speakera, a więc osoby, która uczy własnego języka ojczystego, podróże i pobyt w danym kraju daje baaardzo dużo.

Ponadto podstawowa obsługa komputera.

Można sięgnąć poziom wyżej i np. zainteresować się savoir-vivre, sztuką życia na wysokim poziomie.

 

No i dodałbym, że należy zwalczać odkładanie wszystkiego na później-zwłaszcza wykładają się tutaj perfekcjoniści, którzy wolą sto razy obejrzeć sprawę pod każdym kątem i dopiero, gdy mają we własnym mniemaniu pewność, działają-to jest błąd, bo owszem, trzeba myśleć, zanim się zadziała, ale pewności nie ma w życiu żadnej, bez działania nic się samo nie zrobi, zawsze można nabyć doświadczenie. Nie piszę tu o stawianiu wszystkiego na jedną kartę, tylko o zwykłym ruszeniu z tematem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

35 minut temu, AdrianoPeruggio napisał:

 

Można sięgnąć poziom wyżej i np. zainteresować się savoir-vivre, sztuką życia na wysokim poziomie.

 

 

Akurat to bym sobie raczej darował, kolejny zbiór często bezużytecznych reguł, przepisów wymyślony pewnie przez znudzone,podstarzałe kobity  albo facetów kochających inaczej.

Normalny facet nie zastanawiał się nigdy czy sie rybe je widelcem, nożem czy może grabiami.  Dla chłopa ważne że ta ryba jest i że smakuje. Na takie fanaberie mój ojciec zawsze mawia : "głodu do dupy trzeba" Jak to dla kogoś ważne to niech się uczy ,dla mnie średnio. Ale ja jestem chamem :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@jaro670

Raczej ignorantem :) Savoir vivre to zbiór logicznych i praktycznych zasad. Uczy ogłady, taktu i umiejętności zachowania się w społeczeństwie. Jest też formą komunikacji niewerbalnej. Idąc Twoim tokiem rozumowania, kiedyś facet nie zastanawiał się i podcierał tyłek sianem, liściem albo w ogóle, a jednak papier toaletowy stał się codziennością w cywilizowanych krajach. Dążenie do ładu i zasad to normalny proces każdej rozwijającej się kultury. Próba wyperswadowania takiego dekalogu to według mnie rozwojowy krok w tył.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, PanDoktur napisał:

 

37 minut temu, PanDoktur napisał:

@jaro670

Raczej ignorantem :) Savoir vivre to zbiór logicznych i praktycznych zasad. Uczy ogłady, taktu i umiejętności zachowania się w społeczeństwie. Jest też formą komunikacji niewerbalnej. Idąc Twoim tokiem rozumowania, kiedyś facet nie zastanawiał się i podcierał tyłek sianem, liściem albo w ogóle, a jednak papier toaletowy stał się codziennością w cywilizowanych krajach. Dążenie do ładu i zasad to normalny proces każdej rozwijającej się kultury. Próba wyperswadowania takiego dekalogu to według mnie rozwojowy krok w tył.

 

 

 

No to właśnie widzimy w jakim kierunku idzie kultura elegancji-francji, ugrzecznienia i poprawności politycznej. Ci co już niedługo podbiją Europę nie mają takich dylematów. Oczywiście podstawy wiadoma sprawa , ja też nie bekam przy stole, nie mlaskam, nie eksploruję paluchem nosa itp. byle nie pójść w ugrzecznieniu, zciotowaceniu  za daleko. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chodziło mi bardziej o savoir-vivre w sensie ciągłego podnoszenia jakości swojego życia. Choćby drobne rzeczy, a jak zmieniają rzeczywistość i poprawiają humor. Pić wodę nalewaną z ładnego dzbanka, robić kawę przy użyciu moździerza czy młynka, otaczać się dobrymi jakościowo rzeczami. Nawet takie detale jak spinka do mankietów koszuli. Oczywiście na swojski kubek i porządne męskie jedzenie musi być miejsce, nie trzeba od razu zamieniać domu w hotel, ale trochę spróbować-może komuś podpasuje. Chodzi o to, by wyrwać się z peerelowskiej bylejakości, że nikomu nic się nie chce, wszystko ma być proste i tanie. To subiektywna ocena, być może nie mam racji.

 

Ogarnięcie zasad ubierania się może zaprocentować u kobit-a to już szeroka wiedza, bo nie tylko dotycząca tego, gdzie chodzić w dresach, ale i jak wiązać krawat, jaką długość ma mieć nogawka w spodniach, jak łączyć kolory, by np. nie wypadło pstrokato, co wcale nie oznacza, że eksperymentowanie jest zakazane. Ktoś pomyśli, że to bajdurzenie yntelygentów, ą ę, że ludzie pracują też fizycznie i po co się stroić. Na starych filmach (i nowych też) widać, jak amerykańska rodzina zasiada do wspólnego posiłku-ojciec pod krawatem, elegancko, modlitwa przed jedzeniem. Niby nic, ale jak już wspominano na Forum ludzie inaczej Cię traktują, gdy widzą, że szanujesz ich pokazując to poprzez ubiór. I wcale nie trzeba mieć dużej ilości pieniędzy, aby się dobrze ubrać. Na początek może 1-2 garnitury, granatowe lub szare. Na co dzień zaprzyjaźnić się z koszulką polo itd.

 

Są blogi modowe, internet to kopalnia wiedzy za darmo. Ja uważam, że każdy dzień życia to coś wspaniałego i niepowtarzalnego, więc warto odpowiednio go oprawić. Jak opisałem na początku, jeśli chcesz być bogaty, musisz zacząć myśleć i nosić się jak bogaci. Aby osiągnąć sukcesy, trzeba się do nich zbliżać choćby zaczynając od stroju. W garniaku jesteś wyprostowany, sylwetka się poprawia, to jest taki rodzaj munduru, można sam garnitur stosować poza pracą, np. do koszuli bez krawata. Temat rzeka.

 

A-no i kolejna rzecz niewymieniona na wstępie-warto nauczyć się gotować. W rodzinach z reguły kobita gotuje, ale o dziwo-może ktoś mi to wyjaśni-chyba najsłynniejsi szefowie kuchni to w większości faceci-może się mylę. Gotowanie może być ciekawą formą relaksu. Plus wiedza-już wspomniana-co jeść, jak jeść, by żyć zdrowo.

Edytowane przez AdrianoPeruggio
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, jaro670 napisał:

 

 

No to właśnie widzimy w jakim kierunku idzie kultura elegancji-francji, ugrzecznienia i poprawności politycznej. Ci co już niedługo podbiją Europę nie mają takich dylematów. Oczywiście podstawy wiadoma sprawa , ja też nie bekam przy stole, nie mlaskam, nie eksploruję paluchem nosa itp. byle nie pójść w ugrzecznieniu, zciotowaceniu  za daleko. 

To już wnioski daleko posunięte - łączenie savoir vivre z upadkiem europejskiej cywilizacji trąci nieco ułańską fantazją. Nie tylko podstawy, ale rozszerzone zasady są wymagane na spotkaniach o wyższym statusie, więc nie jest to element "ugrzecznienia" czy "zciotowania" tylko protokoralny porządek.

Edytowane przez PanDoktur
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra, koniec srania. Podtarci i podmyci? Savoir vivre znaczy? No to zaczynamy ;)

 

To jest taka instrukcja obsługi dla nowego użytkownika tego, co Marek nazywa symulacją:

 

Dostajesz jakąś postać o losowych statystykach: czasowo ożywione zwłoki, które trzeba ubrać, nakarmić, nauczyć różnych rzeczy. 

 

Ona, ta nasza postać, ma różne swoje potrzeby. Instynkty i pragnienia, pierwotne i niebezpieczne. Chce ruchać, chlać i wpierdalać, inaczej wyje i skamli. Musisz więc na nią uważać: to jak z głupim zwierzakiem, jak go puścisz samopas to wlezie komuś pod koła. Przekarmisz - zostanie wieprzem, puścisz za często na świnie - wpakuje się w kłopoty, zbyt rzadko - psychika postaci wysiądzie, popadnie w desperację i da się wykorzystać. Wiadomo jak z używkami, sportem i w ogóle wszystkim: nie można popadać w skrajności, umiar musi być.

 

Nasza postać rodzi się z randomowymi statystykami, w przypadkowym kraju i środowisku społecznym. Przeciętny człowiek gra u nas na poziomie od medium do hard. Łatwo nie jest, zawsze można się było lepiej urodzić, ale - mogłeś też wylądować w Afryce albo na Ukrainie.

 

Logujemy się tutaj (na szczęście!) tylko chwilowo. Jeżeli jest jakaś szansa żeby zapewnić sobie znośne warunki w życiu pozagrobowym - o ile w ogóle istnieje - to warto ją wykorzystać. Choćby na wszelki wypadek.

 

Twoja instrukcja obsługi wydaje się całkiem fajna. Jest rzeczywiście chaos i rzeczy w sumie drobne są pomieszane z grubymi. Trzeba uporządkować.

A tak poza tym - gitara. Szkoda, że w czasach LO nie miałem czegoś takiego.

 

Pkt. A uzupełniłbym o jedną, bardzo ważną rzecz: najpierw zawód, potem studia (chyba że techniczne).

 

Jeżeli nie odziedziczyłeś majątku i pozycji społecznej, to niestety będziesz musiał żyć z pracy. Zrób wszystko żeby się z tego wyzwolić, albo przynajmniej sprawić aby ten obowiązek był możliwie bezbolesny. Słowem - naucz się zarabiać hajs, zarób najpierw na swoją niezależność a dopiero później szukaj powołania i pasji. No bo nie oszukujmy się, przypadki w których człowiek w wieku 18 lat wie dobrze co chce robić w życiu, należą do wyjątków.

Edytowane przez Ziomisław
litreówki ;)
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Ziomisław napisał:

 To jest taka instrukcja obsługi dla nowego użytkownika tego, co Marek nazywa symulacją:

Podoba mi się to porównanie, rzeczywiście, rodzimy się na świecie i żyjemy w określonej sytuacji, którą warto maksymalnie wykorzystać i jak najlepiej spożytkować

 

 Twoja instrukcja obsługi wydaje się całkiem fajna. Jest rzeczywiście chaos i rzeczy w sumie drobne są pomieszane z grubymi. Trzeba uporządkować. Tak z rozpędu wpisałem pkt 1 i 2, tym czasem powinienem umieścić je pod listą, jako uzupełnienie dotyczące już nie tego, czym sami powinniśmy się zająć w odniesieniu do siebie, ale w odniesieniu do zachowań innych, wpadło razem bo też brak reakcji na pewne zachowania u innych powoduje, że inni mogą mieć z tego powodu problemy-np. zagubiony ciotowaty koleś-a celem listy jest uniknięcie problemów.

 

 Pkt. A uzupełniłbym o jedną, bardzo ważną rzecz: najpierw zawód, potem studia (chyba że techniczne). Ten poradnik zawiera w mojej ocenie optymalne rozwiązania, a optymalnym rozwiązaniem jest takie, że kończysz licem/technikum/zawodówkę-i wiesz, co Cię kręci, wiesz, jak to przekuć w zarabianie pieniędzy, więc wybierasz właściwą uczelnię, studia, czy też kurs zawodowy. Bywa, że sam nie wiesz, czego chcesz-jak zauważyłem po sobie, po kilku latach myślenie może zmienić się diametralnie, tym bardziej jeśli możesz poświęcić na rozkminianie odpowiedni czas, z dala od dążeń tłumu, w wyciszeniu, stąd tak ważna wyprowadzka, choćby dlatego, że nawet, jeśli ktoś jest uodporniony na wizję świata np. rodziców, to może podejmować decyzje o swoim życiu np. nie w oparciu o to, czego naprawdę chce, ale o to, by zrobić na złość krytykantom, albo w oczach rodziców stać się lepszy od rówieśnika z bloku, z którym Cię porównują, że ma już rodzinę, auto i zarabia itd.

 

Jeżeli nie odziedziczyłeś majątku i pozycji społecznej, to niestety będziesz musiał żyć z pracy. Zrób wszystko żeby się z tego wyzwolić, całkowite wyzwolenie-należy do tego dążyć,

albo przynajmniej sprawić aby ten obowiązek był możliwie bezbolesny. Słowem - naucz się zarabiać hajs, zarób najpierw na swoją niezależność a dopiero później szukaj powołania i pasji. No bo nie oszukujmy się, przypadki w których człowiek w wieku 18 lat wie dobrze co chce robić w życiu, należą do wyjątków.

Bywa, że mijają lata i dalej nie wie się, co robić, może rozwiązaniem byłoby po prostu prowadzenie jakiegoś biznesu nie wymagającego zainteresowania tematem-np. handel czymś tam-nie trzeba interesować się czymś, na czym można zarobić-no i podkreślmy to, co mówił Korwin, że nie żyje się, by pracować, ale pracuje, by żyć (czy jakoś tak, o ile się nie mylę)-praca nie powinna być jedynym celem w życiu.

 

To jak z tym bogaczem, który spotkał rybaka na plaży na wakacjach. Bogacz namawiał rybaka, by-skoro łowi ryby-postarał się o zorganizowanie kutra, docelowo-armady kutrów a potem nawet zarządzania wielką firmą w wieżowcu. Rybak odpowiedział-i co wtedy będę z tego miał? Bogacz odparł-będziesz miał tyle kasy co ja. I co dalej? I będziesz mógł siedzieć nad brzegiem morza, pić drinki i podziwiać zachód słońca. Rybak odrzekł-robię to codziennie:)

 

Historię z rybakiem przeczytałem u Ferrissa w ''4 godzinnym tygodniu pracy''.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 godzin temu, jaro670 napisał:

 

Akurat to bym sobie raczej darował, kolejny zbiór często bezużytecznych reguł, przepisów wymyślony pewnie przez znudzone,podstarzałe kobity  albo facetów kochających inaczej.

Normalny facet nie zastanawiał się nigdy czy sie rybe je widelcem, nożem czy może grabiami.  Dla chłopa ważne że ta ryba jest i że smakuje. Na takie fanaberie mój ojciec zawsze mawia : "głodu do dupy trzeba" Jak to dla kogoś ważne to niech się uczy ,dla mnie średnio. Ale ja jestem chamem :) 

 

Oooooooh przepraszam kolegę, ale to bardzo poważny błąd. Od razu by było widać, że delikwent jest z nizin społecznych (a to skreśla w wielu przypadkach)... Etykieta, savoir vivre, obycie jest kluczowe w procesie dojrzewania mężczyzny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, WojtekSk napisał:

 

Oooooooh przepraszam kolegę, ale to bardzo poważny błąd. Od razu by było widać, że delikwent jest z nizin społecznych (a to skreśla w wielu przypadkach)... Etykieta, savoir vivre, obycie jest kluczowe w procesie dojrzewania mężczyzny.

 

No i spłodzenie potomka, wybudowanie domu i posadzenia drzewa - jako wisienka na torcie procesu dojrzewania mężczyzny. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 23.01.2017 o 13:11, WojtekSk napisał:

 

Oooooooh przepraszam kolegę, ale to bardzo poważny błąd. Od razu by było widać, że delikwent jest z nizin społecznych (a to skreśla w wielu przypadkach)... Etykieta, savoir vivre, obycie jest kluczowe w procesie dojrzewania mężczyzny.

 

Odpowiedz mi tylko na jedno pytanie ,ojciec Cię nauczył etykiety czy matka i więcej nie wrócę do wątku ? Liczę że odpowiesz szczerze 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, jaro670 napisał:

 

Odpowiedz mi tylko na jedno pytanie ,ojciec Cię nauczył etykiety czy matka i więcej nie wrócę do wątku ? Liczę że odpowiesz szczerze 

 

Odpowiadam szczerze ;-) : nie, nie nauczyli.

 

Musiałem sam się nauczyć i nabrać ogłady, kiedy na pewnym etapie mojej "kariery" zacząłem czasami bywać na przyjęciach, proszonych oficjalnych kolacjach, w ambasadach, itp., itd. Czułem się po prostu strasznie, bo nie wiedziałem jak się zachować, którym sztućcem co jeść, jak prowadzić przy stole niezobowiązującą rozmowę. Zajęło mi parę lat nim się ogarnąłem i zacząłem czuć w takich sytuacjach komfortowo. Podobnie było z dobrymi restauracjami, na początku nie wiedziałem, jak się tam zachować, pewnie podświadomie czułem, że "nie mam prawa tam być" ;-) 

 

I też z czasem zrozumiałem, że dobre samopoczucie w takich bardziej "elitarnych" sytuacjach jest oznaką przynależności do "wyższych kręgów" (sorry za te słowa, ale innych nie znalazłem), co z kolei jest jednym z kryteriów atrakcyjności samca (social proof).

 

Odpowiedziałem na pytanie? Pozdro!

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słusznie prawisz! Ja miałem podobnie, tzn. nie żebym bywał w drogich knajpach i ambasadach, ale w domu nie nauczyli mnie nawet poprawnie jeść nożem i widelcem ;)

 

Oczywiście nie chodzi o to żeby do pracy na magazynie wbijać się w gajer, odginać paluszek przy piciu herbaty albo pajacować na stołówce ze sztućcami i całym tym serwetkowo-salaterkowym savoir vivrem. Dla mnie to jest specjalistyczna wiedza, która przydaje się w określonych sytuacjach.

 

Każdy czasem w takich bywa, spotyka ludzi wyżej postawionych od siebie, musi z nimi pogadać, korespondować albo coś powiedzieć publicznie. Nie wiesz jak się zachować? Zachowaj się przyzwoicie. Pytanie - co to znaczy?!

 

Żeby czuć się w miarę pewnie trzeba coś najpierw wiedzieć, inaczej zjedzą Cię nerwy lub się po prostu zbłaźnisz. Samo wyjście ze strefy komfortu nie wystarczy, trzeba też wiedzieć jak się poza nią poruszać. To są zasady, które dają zdrowy dystans do sytuacji, tudzież chronią naszą godność i przestrzeń osobistą.

 

Warto mieć pojęcie o tym jak wypada się ubrać, jak zwracać się do ludzi, kiedy zacząć rozmowę, o czym się gada przy takich okazjach, i co z czym się je. Wtedy ruszamy w bój... ;)

 

@WojtekSk: czytałeś jakieś książki, możesz coś polecić? Internet? Specjalne szkolenia?

Edytowane przez Ziomisław
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 21.01.2017 o 21:23, AdrianoPeruggio napisał:

7. Prawo jazdy. W dzisiejszych czasach warto mieć samochód, a nie polegać na publicznym transporcie. Jeśli w rodzinie nie było samochodu-trudno, od tego jest instruktor, by Cię nauczyć, ważne by znaleźć dobrego instruktora, szczególnie jeśli stresujesz się bo masz kontakt z nieznanym.

 

 

Osobiście, jestem zawodowym kierowcą który robi rocznie w granicach 120-150 tys. km (zawaham się o stwierdzenie że mam już około miliona km przejechanych włącznie) i nie miałem jeszcze żadnego zdarzenia drogowego jeżdżąc już 5 lat zawodowo- czyli jestem względnie dobrym kierowcą.

 

I tu rodzi się problem, którego nie uświadamia sobie duża część społeczeństwa. Przykładem niech będzie moje ostatnie zdobyte prawo jazdy- na autobus. Jazda ćwiczeniowa polegała nie na nauce jazdy autobusem jako pojazdem a oduczaniem mnie moich nawyków. Dlatego też uważam, że mimo łatwości jaką mam do jazdy, rozeznania w sytuacji na drodze i zdobytego doświadczenia- więcej krzywdy bym uczynił początkującemu kierowcy, który się uczy niż dał dobrego.

 

Ja mam swoje nawyki, doświadczenie. Ogrom decyzji został przeniesiony w obszary podświadomości. Siedzę z Tobą i rozmawiam, żartuję.. Patrzę na Ciebie i w tym momencie odruchowo hamuję. Ty dopiero za chwilę, gdy auto przed nami wykonało niebezpieczny manewr uświadamiasz to sobie i podnosisz się z oburzeniem "Co ten typ wyprawia?!". A ja podświadomie wiedziałem, co stanie się za chwile. Zareagowałem automatycznie. I jak ten automatyzm przekazać młodemu kierowcy? A no nie da się... i mógłbym wiele takich sytuacji opisywać.

 

Dlatego też uważam, że bez względu na to czy w domu jest auto, czy go nie ma- ZAWSZE pierwsze kroki za kierownicą powinno wykonywać się pod okiem wykwalifikowanego instruktora a nie Janusza kierownicy (często również głowy rodziny w jednym).

 

 

Edytowane przez Arox
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Ziomisław napisał:

 

 

@WojtekSk: czytałeś jakieś książki, możesz coś polecić? Internet? Specjalne szkolenia?

Jest taki Pan Stanisław Krajski-prowadzi szkolenia z savoir-vivre, pisze blog. A nawiasem mówiąc (ma wystąpienia religijno-polityczne na youtube) katolik-tradycjonalista, napisał nawet książki o masonerii hehe:) Czyli swój człowiek.

Edytowane przez AdrianoPeruggio
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 25/01/2017 o 08:43, Ziomisław napisał:

 

 

@WojtekSk: czytałeś jakieś książki, możesz coś polecić? Internet? Specjalne szkolenia?

 

Heja @Ziomisław, sorry że później odpisuję, w tygodniu robota i się nie chciało...

 

Reguły zachowania w sytuacjach towarzyskich to temat savoir vivre albo protokół dyplomatyczny.

 

Książek o savoir vivre jest sporo, nie mam jakiejś konkretnej na myśli, ale jak wejdziesz w internet, to coś na pewno wyguglasz...

 

Jeśli chodzi o protokół, to temat jest niezwykle szeroki i ciekawy: kto gdzie siedzi przy stole, jaka jest hierarchia gości ("precedencja"), jakie sztućce do czego, jak się ubierać, etc. Wiem, na przykład, że polskie radio w Warszawie robie takie kursy i inne (byłem u nich chyba już na 4 kursach), ale są one dość drogie a po dobrej zmianie jeszcze podrożały (piszę to z żalem jako wyborca PiSu... hahaha). Myślę, że oferta jest dość spora, jak masz kasę do wydania na to, to znajdziesz.

 

Najszybszy sposób to podpatrywanie i nauka na przykładzie. Nie wiem, czy masz w pracy okazje i chęć, by bywać w drogich restauracjach na przykład, tu by się mogło sporo nauczyć... Albo zapoznać ludzi, którzy bywają... Ale to też kwestia pieniędzy, trzeba ich trochę mieć i chcieć wydać na takie rzeczy, no i przebywania w pewnych gronach w celach zawodowych lub towarzyskich...

 

Jeszcze jedna sprawa to kwestia męskiej elegancji... Tu mogę polecić stowarzyszenie But w Butonierce i jego forum, które promuje wiedzę na ten temat:

 

https://forum.butwbutonierce.pl/

 

Pozdro!

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.