Skocz do zawartości

Sztuka kochania


Rekomendowane odpowiedzi

On 6.02.2017 at 3:57 PM, jaro670 said:

Dzisiaj jest mi to bardzo trudno obiektywnie ocenić bo zmienił się mój stosunek do kobiet. Jak byłem z byłą jechałem na ego-programie i wszystkie jej umizgi traktowałem jako prawdę o mnie , grzałem sobie ego i kiedy jej zainteresowanie mną spadło do zera było to dla mnie wstrząsającą zmianą jakościową o 100%. Nie byłem w pannie zakochany ale byłem uzależniony od jej atencji więc to trochę jak pytać narkomana o obiektywną ocenę dilera. Po roku pracy nad sobą i dzięki książkom Marka wiem że umizgi panny,sex, są inwestycją ściśle i z rozwagą układaną pod stopę zwrotu inwestycji. Jeśli chodzi o poznanie kobiet taką jaka jest to lubię oglądać kobietę kiedy ona wie że nie jest przeze mnie obserwowana. Jak się wtedy zachowuje i odnosi do innych to dużo daje.

 

Rozumiem. Zapełniła jakąś dziurę.

„Jeśli chcesz wiedzieć, co ma na myśli kobieta (…), nie słuchaj tego, co mówi, patrz na nią.” Oscar Wilde

Też kiedyś jeden komplement potrafił sprawić, że zrobiło mi się ciepło na sercu. Teraz też jest miło usłyszeć pochwałę, ale nie zmieniam dla niej ani prędkości, ani kierunku jazdy ;)

 

On 6.02.2017 at 5:16 PM, Przemek1991 said:

Jeżeli na tym etapie związku dręczą Cię takie myśli, to powinieneś bardzo poważnie przemyśleć kwestię rozstania się ze swoją kobietą. Ranisz przede wszystkim ją i marnujesz czas, który ewentualnie mogłaby wykorzystać na budowanie nowego związku.

 

Odpowiedz sobie sam przed sobą, czy chcesz trwać w tym związku mając jednocześnie świadomość, że życie Ci umyka, czy raczej porzucić błogostan, w którym jesteś i zacząć życie samotnego wilka ? Wielu facetów dałoby się pokroić za taki związek i to jest zrozumiałe, ale jeśli robisz coś wbrew sobie, to moim zdaniem nie ma to sensu.

 

Mądrze to opisałeś. Oj tak, wielu by dało :)

 

On 6.02.2017 at 5:37 PM, jaro670 said:

 Ranisz, nie ranisz. Nie kupuję tego całego "ranienia kobiet", to niezła manipulacja z ich strony żebyśmy się poczuli jak ścierwo na samą myśl o odejsciu.One mają twardszą skórę niż nam się wydaje tylko lepszy tragi-show potrafią odstawiać. Jakoś dziwnym trafem jak im facet obrzydnie to  rozmowa o krzywdzie i ranach jest szybko ucinana. Ja też miałem mega wyrzuty sumienia że zmarnowalem czas panny a to kolejne robienie z niej bezmózgiej istoty którą się trzeba opiekować , przecież nie była ze mną z przymusu, jest dorosłą osobą i dobrze wie co robi tym bardziej że zawsze powtarzałem swojej że będziemy razem dopóki będzie nam to sprawiać frajdę ale żeby wiedziała że nic nie jest wieczne. 

Przedstawiłeś jak najbardziej słuszną perspektywę – to dorosła osoba, odpowiedzialna za swoje czyny. Nie zmienia to jednak faktu, że ją ranisz. Świadomość tego, że ona cierpi, też nie pomaga. Coś jak omawiany przez Marka temat wegetarianizmu. Mniejsza świadomość zwierzątek nie zwalnia nas z odpowiedzialności. Tym bardziej że wiemy, że czują i nie chcą umierać. Moim zdaniem, trzeba to wziąć na klatę, albo się wycofać i zamówić B12.

 

@zuckerfrei dobijam do 25

@Grzenio To finansowe upośledzenie przez rodziców jakoś jeszcze rozumiem w rodzinach, gdzie pieniędzy starczy na pokolenia. Najgorzej w takich, gdzie dochody są na tyle duże, żeby dziecko nie musiało się starać, ale jednocześnie na tyle niskie, żeby dorosły nie mógł za to godnie wyżyć.

 

On 6.02.2017 at 8:08 PM, jaro670 said:

No i wtedy się karta odwróci bo być zlanym przez Miss Polski to dla naszego ego nie problem ale być zlanym przez kogoś kogo do niedawna zlewaliśmy- uuuuuu nie jest łatwo, uwierz mi. 

 

Wierzę Ci. Byłem tam. Faktycznie, boleśnie pouczające:)

 

22 hours ago, XYZ said:

To proste programowanie własnej przyszłości w strachu przed nią. Zakładasz porażkę i jej sprzyjasz swoimi czynami z obawy przed... przyszłą porażką.

Przyszłość to największy strach ludzkości: kończy się ropa, wody brakuje, ociepla się klimat, trujemy się CO2, grozi nam rak, przeludnienie i inwazja chińczyków... Dobrze, że zakładasz niepowodzenie w przyszłości - tez to robię ale w celu wyeliminowania strachu. Oswajam się z możliwymi wydarzeniami tak aby mnie nie zaskoczyły i napierdalam do przodu bez obaw wiedząc, co mi "grozi". Ty chcesz uniknąć prawdopodobnego, gdyż nadal się boisz.

 

Mógłbyś proszę wytłumaczyć? Nie pytam złośliwie. Nie rozumiem, dlatego piszesz w czasie teraźniejszym. Jak opisana przeze mnie postawa, prowadzi do unikania konfrontacji z problemami?

22 hours ago, XYZ said:

Destrukcyjna strategia - świadomie? W lęku przed czymś? Czego się boisz?

 

 

Ta destrukcyjna strategia dotyczyła przeszłości. Oczywiście że w lęku – przed utratą czegoś, czemu przypisałem nadmierną wartość. Bałem się wtedy pozostawienia samemu. W moim rozumieniu, związek był sensem życia. Mówię o sytuacji sprzed 7-8 lat.

 

On 6.02.2017 at 7:31 PM, XYZ said:

Generalnie opisujesz samicę w bardzo pozytywnym świetle. Jesteś jednym z nielicznych na forum, którzy mają to czego chcą pozostali, względnie większość pozostałych. Zostałeś wychowany przez matkę (z tego co kumam ze świeżakowni) - zostałeś zaprogramowany na otrzymywanie emocji... i tego teraz oczekujesz od tej dziołchy. Super, że wyszedłeś z depresyjnych klimatów ale nadal szukasz szczęścia w otoczeniu, nadal potrzebujesz EMOCJI od kobiet. Moim zdaniem jeszcze tego nie przepracowałeś, co sugeruję Ci wykonać zanim podejmiesz decyzje CO DALEJ Z KOBITĄ?. Ogarnij w końcu, że szczęście masz w sobie a reszta to dodatki!

 

 

Tak, dobrze kojarzysz – ojciec był poza domem. „Emocjonalność” przypłaciłem depresjami i obijaniem się po skrajnościach – od „przeżywam wszystko” po „nie czuję nic”. Nie powiedziałbym, że potrzebuję tych emocji (w rozumieniu, że bez nich nie mógłbym spokojnie funkcjonować) – bardziej, że jest to miły suplement do jednej z czynności, na które składa się moje życie. Nie straciłem całego poczucia szczęścia – mam po prostu rozterkę odnośnie rozwiązania zaistniałej sytuacji w tym konkretnym obszarze. Do tego wszystkiego, nie za bardzo mam już dostęp do wyobrażenia, jak kobieta miałaby dać mi szczęście. 

 

On 6.02.2017 at 7:31 PM, XYZ said:

Na poważnie - Twoja decyzja i Twoje jej konsekwencje jak to w świecie mężczyzn przystało. My tu naprawiamy a nie psujemy. Ja Ci nie powiem co masz zrobić, ja nie zdejmę z Twoich barków odpowiedzialności za Twoje czyny, bo ja nie chcę brać emocji z otoczenia, a już na bank tych negatywnych! Tak Bracie - uważam ten post za nieuświadomioną manipulację - chcesz obarczyć odpowiedzialnością kogoś za swoje chwiejne postawy. Tego się uczyłeś całe życie - tego jeszcze nie przerobiłeś w swoim programie. Chcesz mieć możliwość powiedzieć za kilka lat swemu sumieniu: "kurwa, jednak chcę mieć potomka a tamta pipka byłaby super matką i żonką na stare latka, a ten ordyn i warchoł XYZ, powiedział żebym ją zostawił, bo jestem z nią nieszczęśliwy...".

 


Na poważnie – słusznie, że nie zamierzasz mi przedstawiać gotowych rozwiązań – sam też o nie nie proszę. Chciałem usłyszeć co bardziej spersonalizowane doświadczenia osób, które były w podobnych układach.

Jeśli chodzi o nieuświadomioną manipulację – cóż, nie mogę tego wykluczyć. Jeśli faktycznie tam była, to mogę Twoją odpowiedź odczytać jako wyraźny sygnał do pracy nad tym tematem. Rozumiem przekaz reszty wypowiedzi, ale szczerze, nie miałem intencji przerzucić odpowiedzialności na Ciebie, lub któregokolwiek z Braci.  

To ja podejmę ostateczny wybór i poniosę jego konsekwencje. Jedyne na co liczę, to wymiana materiałów, na bazie których podejmuję decyzje.

Świadoma manipulacja wydaje mi się tu kompletnie bez sensu. W dłuższej perspektywie, byłaby dla mnie strzałem w stopę, czego od lat staram się nie robić;)

 

Dziękuję Ci za wszystkie wypowiedzi. Skłoniły mnie do przyjrzenia się sobie w kontekście odpowiedzialności. Niektóre nieporozumienia mogą wynikać z mojego niedostatecznego opisania sytuacji. To już jednak nie te czasy, żebym rwał włosy z głowy, bo moja kobietka nie jest ekstatycznie szczęśliwa.

Akceptuję aktualny stan, ale chciałbym go zmienić. Jeśli chodzi o obarczanie innych za podejmowane decyzje – na świadomym poziomie, jest to ode mnie na tyle dalekie, że aż trudno mi to sobie wyobrazić.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Dnia 6.02.2017 o 22:43, Gaindalf napisał:

Perfekcjonizm pozwala dojść tylko do pewnego etapu zaawansowania. Wiem to ze sztuk walki, kiedy po kilku wygranych pod rząd, byłem sparaliżowany wizją porażki. Znacznie lepiej sprawdzało się podejście z przyzwoleniem na niepowodzenia. 

Przenosząc analogię na związki - wolę okazać "słabość" (dałem w cudzysłowie, bo się z tym określeniem nie do końca zgadzam) i ewentualnie rozstać się z powodu rezultatów obniżonego szacunku, niż w napięciu grać idealnego w nadziei, że nie wyjdzie, co naprawdę czuję.

 

1 godzinę temu, Gaindalf napisał:
Dnia 6.02.2017 o 23:37, XYZ napisał:

To proste programowanie własnej przyszłości w strachu przed nią. Zakładasz porażkę i jej sprzyjasz swoimi czynami z obawy przed... przyszłą porażką.

Przyszłość to największy strach ludzkości: kończy się ropa, wody brakuje, ociepla się klimat, trujemy się CO2, grozi nam rak, przeludnienie i inwazja chińczyków... Dobrze, że zakładasz niepowodzenie w przyszłości - tez to robię ale w celu wyeliminowania strachu. Oswajam się z możliwymi wydarzeniami tak aby mnie nie zaskoczyły i napierdalam do przodu bez obaw wiedząc, co mi "grozi". Ty chcesz uniknąć prawdopodobnego, gdyż nadal się boisz.

 

Mógłbyś proszę wytłumaczyć? Nie pytam złośliwie. Nie rozumiem, dlatego piszesz w czasie teraźniejszym. Jak opisana przeze mnie postawa, prowadzi do unikania konfrontacji z problemami?

 

1. Czemu w teraźniejszym? Napisałeś "wolę okazać...". Gdyby było 'wolałem' to by było trochę inaczej dla całości wypowiedzi.

2. Jak opisana postawa prowadzi do unikania konfrontacji z problemami?

Popatrz na to tak:

 

Świadomość to wiedza (doświadczenia obcych) i/lub doświadczenia własne. Świadomość przewiduje przyszłe problemy i próbuje je oswoić, znaleźć tu i teraz rozwiązanie na przyszłość, ewentualnie zabezpieczyć ryzyko i wygenerować minimalne straty czy też zmaksymalizować zyski, w momencie wystąpienia przewidywanego zdarzenia. Czy boimy się przeszłości, własnych już minionych doświadczeń? Świadomie NIE, zarówno tych miłych, jak i tych strasznych. Skoro przeżyliśmy te straszne to możemy przeżyć raz jeszcze. Oczywiście wolimy ich uniknąć w przyszłości dlatego się zabezpieczamy przed nimi w różny sposób, a tym miłym sprzyjamy.

Np. uważamy na światło czerwone na krzyżówce (możliwe negatywne konsekwencje) jadąc na prywatkę do koleżanki (możliwe pozytywne konsekwencje)

Np. na polowaniu dziabnął Cię bóbr, ale wyszedłeś cało z tego po jakimś czasie, choć bez palca ruchalca - wiesz już, że bóbr jest groźny, ale nie na tyle żeby Cię wszamać - zdobyłeś wiedzę za cenę palca dając żreć jednocześnie i dla bobra i dla rodziny.

Świadomość nas rozwija zachęcając do ponownej konfrontacji z bobrem w sposób bardziej przemyślany lub do przejebania na czerwonej lampie ale po skalkulowaniu ryzyka.

 

Podświadomość nie przewiduje, gdyż opiera się na doświadczonych emocjach płynących z minionych wydarzeń. Te negatywne emocje przywoływane są podświadomie po to, aby uniknąć w przyszłości powtórki wydarzenia, które nas emocjonalnie potargało w przeszłości.

Np. ktoś kto rozjebał się na światłach będzie zwalniał dużo wcześniej przed krzyżówką, bo chce zakisić koleżankę na prywatce jeszcze dziś

Np. wiesz, że nawet ten mały bóbr może Cię okaleczyć i spowodować czasową absencję w dostarczaniu mięcha rodzinie flinstonów - emocja w postaci bólu cielesnego, ryzyka głodu rodziny, przejęcia stada przez kolegę, który bobra płoszył i nie dał se ujebać palca...

Podświadomość nas chroni wyzwalając biologiczny strach zmuszający do unikania ryzyka.

 

Sumując: kobiety są emocjonalne, bo mają unikać ryzyka. Mężczyźni są logiczni, bo mają ryzyko minimalizować.

 

Teraz Ty drogi Bracie: co bardziej decyduje o Twojej postawie wobec samiczki? Twoje podświadome emocjonalne doświadczenia z przeszłości czy świadoma kalkulacja oparta na zdobytych doświadczeniach, wiedzy i ocenie sytuacji? Sam musisz odpowiedzieć na te pytanie.

 

1 godzinę temu, Gaindalf napisał:

Do tego wszystkiego, nie za bardzo mam już dostęp do wyobrażenia, jak kobieta miałaby dać mi szczęście. 

Do tego zmierzam - kobieta szczęścia Ci nie da, żadna. Pytanie czy warto odpuścić ułożoną laskę z Twojego wcześniejszego opisu?

 

 @Gaindalf, doświadczenia innych to wiedza i dobrze, że pytasz. Ogólnie luz - piszę, bo chcę pomóc a nie zaszkodzić. Nie upatruj agresji w moich postach - ja po prostu piszę, co myślę bez zbędnego owijania w bawełnę. Przekaz ma być czysty - mowa ma być prosta. Pewnie, że opis sytuacji nigdy nie będzie pełny - doskonale to rozumiem.

 

PS strasznie grzeczny jesteś. Weź zaklnij czasem siarczyście. Jak na swój wiek... sztucznie to brzmi po prostu - stąd moje przypuszczenia, że zmiany jeszcze nie dokonałeś w sobie do końca. Pod tą maską grzeczności (dorosłości?) kryjesz coś tam jeszcze nieprzepracowanego. Czy musiałeś być bardziej dorosły w przeszłości - czy pełniłeś role ponad swój wiek? Co Cię męczy: kobieta z która jesteś czy kobieta z minionych doświadczeń?

 

W tym wszystkim nie chodzi o to żebyś od dziś był królem rocka i grypsującym gitem - Ty masz zrozumieć siebie i być świadomie tym kim jesteś!

 

PS. takie mam doświadczenie: odpuściłem fajną dupkę w wieku 19 lat. pirma sort dziołcha wtedy, teraz? prima sort do potęgi... ach te cyce...

Ma męża i dzieci i dalej się do mnie ślini... Nie wiem co by było, gdybym z nią był do dziś. Pewnie byłaby już znudzoną mężatką pokornie korzystającą z moich zasobów jeśli bym je miał. Czy byłaby lepsza od mojej żony? Nie wiem. Koszt utraconych możliwości/korzyści jest nieznany. Po prostu wybrałem (podświadomie) rozwój, zdobywanie zasobów... A że wcześniej byłem już z moją byłą-przyszłą... no jakoś mnie też kręcą wariatki, choć teraz chciałbym mieć spokojną, ułożoną, milczącą kobietę...

Edytowane przez XYZ
PS
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Gaindalf napisał:

 

Przedstawiłeś jak najbardziej słuszną perspektywę – to dorosła osoba, odpowiedzialna za swoje czyny. Nie zmienia to jednak faktu, że ją ranisz. Świadomość tego, że ona cierpi, też nie pomaga. Coś jak omawiany przez Marka temat wegetarianizmu. Mniejsza świadomość zwierzątek nie zwalnia nas z odpowiedzialności. Tym bardziej że wiemy, że czują i nie chcą umierać. Moim zdaniem, trzeba to wziąć na klatę, albo się wycofać i zamówić B12.

 

 

Oj chłopie tu na maxa zrobiłeś dziwkę z logiki. Jedno przeczy drugiemu, skoro ktoś jest odpowiedzialny to bierze wszelkie za i przeciw i przewiduje pewne konsekwencje swoich zachowań. To że myślisz że kobieta cierpi jak odejdziesz to jest dalszy ciąg Twojego programowania. Jeśli cokolwiek w sytuacji odejścia faceta cierpi to jej zranione ego że jak ten jebany kutas mógł, ona tyle w niego zainwestowała a inwestycję ch... strzelił. A Tobie i całemu społeczeństwu jest odtwarzany teatrzyk pod tytułem : o ja biedna, zranioooooona, pokrzywdzoooooona. I jak to tak na tatusia płacz działał a na tego gnoja nie, będę płakać jeszcze głośniej. Moja była w przypływie szczerości mi raz powiedziała że nie zniosłaby żeby inna mnie dostała skoro ona tyle pracy w moje wychowanie włożyła. Ego i tylko ego, im ładniejsza laska tym większe. I nie mieszaj tu proszę pozbawiania kogokolwiek życia z pozbawianiem go dostarczyciela zasobów, plisss.

Edytowane przez jaro670
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o twoje cierpienie że ją zostawisz i ci bedzie źle itd , Powiem ci chuja poczujesz wolność i wyjebanie w jednym 

Moja była o której opisałem ze kobieta cie nie wesprze , tak ciężko szlochała ze koniec itd ze jeśli tak to chce w zgodzie a po niecałych 2 tyg juz z jakimś amantami na fb się zabawia . Stary jeśli rozum i serce ci podpowiada spierdalać 

nie zastanawiaj sie i długa.

Niczego nie żałujesz , tylko zyskasz .

 

Edytowane przez Alves2
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szlochają bo ileś tam pracy nad gościem poszło psu w dupę.  Jak mogła się tak pomylić i inwestować w coś co jej się nie zwróci. Tyle roboty na nic. W przypadku jak panna Ciebie zostawia to się wścieka że dużo zainwestowała w coś co można mieć za darmo albo małym kosztem a przecież ich waluta jest tak rzadka i drogocenna :) . Wszystkie te jej miłosne rozterki to rozterki inwestora bo nawet nie podejrzewam kobiet że potrafią odczuwać zwykłe,ludzkie przywiązanie do osoby. Chciałbym wierzyć że potrafią ale chyba jestem naiwny.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolego odpowiem chociaz nie czytalem tego co inni pisali...wybacz za duzo tego.
Powiem Ci tak: nie mysl sobie ze jak ją zostawisz to wszystko będzie takie kolorowe chop siup. Jak Cie dopadnie sumienie-wspomnienia i nie daj boże poczucie winy że ją skrzywdziłeś to albo okażesz się zimnym skurwielem do potęgi ( szczerze gratuluje niektórym tego poziomu) albo rozjebie Cie na łopatki i mindfuck jak znalazł. Wierz mi nie chcesz się z tego leczyć. A nie daj Boże jak ja zostawisz a po czasie ona wróci i się okaże ze jest dnem, ze się stoczyła i bez Ciebie jest nikim. Ja mam takie przedstawienie teraz i wierz mi łeb Ci wysiądzie.
To jest pierwsza rzecz.

Druga: nie bądź taki dobry dla wszystkich... Nie myśl że ona by w ogóle się zastanawiała nad czymś takim.

To byłby strzał w stylu " o jeju chyba go nie kocham, Misiu nie wiem co czuje musimy sie rozstać" 

"ale jak to? Wytlumacz mi to "
" Sama nie wiem, nie utrudniaj tego" 

 

Trzecia sprawa: wiem jak jest. Wiem co teraz przechodzisz. Mam dla Ciebie najlepszą radę na świecie. MUSISZ SAM ZDECYDOWAĆ 
Jeżeli czujesz że masz misje i gdzieś jest Twój cel a Ty musisz tam iść to leć!!! Jeżeli masz jakiś cel ale boisz się że możesz mieć problem bo ją zostawisz i już nie wróci to nie myśl że ona jest "na zawsze".



Mottem tego świata powinno być "sentymenty rujnują życie"...


 

Edytowane przez qbacki
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@XYZ, @jaro670

 

On 8.02.2017 at 0:11 AM, XYZ said:

PS strasznie grzeczny jesteś. Weź zaklnij czasem siarczyście. Jak na swój wiek... sztucznie to brzmi po prostu - stąd moje przypuszczenia, że zmiany jeszcze nie dokonałeś w sobie do końca. Pod tą maską grzeczności (dorosłości?) kryjesz coś tam jeszcze nieprzepracowanego. Czy musiałeś być bardziej dorosły w przeszłości - czy pełniłeś role ponad swój wiek? Co Cię męczy: kobieta z która jesteś czy kobieta z minionych doświadczeń?

 

W tym wszystkim nie chodzi o to żebyś od dziś był królem rocka i grypsującym gitem - Ty masz zrozumieć siebie i być świadomie tym kim jesteś!

 

 

Dobry z Ciebie obserwator :) Też widzę, że jestem tu bardzo wygładzony. By default szanuję ludzi i daję im sporo otwartości. Dopiero gdy ktoś mnie atakuje, natychmiast zmieniam strategię. Długo brakowało mi tego ofensywnego elementu.

 

Pierwszy raz o swojej grzeczności usłyszałem przy okazji przygotowań do walki - trener stwierdził, że jestem "zbyt dobrze wychowany". I faktycznie, integracja wewnętrznego skurwiela pomogła.

 

Poza tym, najczęściej czuję się na tyle silny (zarówno fizycznie, jak i psychicznie - oba obszary zresztą wzajemnie się umacniają), że jest mi po prostu luźno i spokojnie. Jeśli ktoś wie, że byłem dobry w walkach, to w interakcji z góry przypisuje mi jakiś poziom agresji. W momencie, kiedy ja prezentuję się jako opanowany, całkiem wrażliwy gość, powstaje (doświadczam tego) fajny kontrast. 

 

Oczywiście, gdybym był szczypiorem, to tylko bym się pogrążał - nie dość że myślą, że pewnie miętka pipka, to jeszcze tak się zachowuje.

 

Wchodzimy tutaj w obszar gier statusowych. Pewnie trafiłeś na to w tej czy innej formie. Ktoś z wysokim statusem, może pozwolić sobie na znacznie więcej – zachowania „niskie” wręcz umacniają jego pozycję. Gdyby to samo zrobił ktoś na dnie, to jeszcze bardziej by się pogrążył.

 

No i jeszcze czynnik internetowy - na żywo jest w pizdu znaków niewerbalnych. Tutaj mam tylko treść, którą ktoś mógł źle ująć - lub ja źle zinterpretować. Biorę na to poprawkę. Przyznaję, może zbyt dużą i sprawia w Tobie wrażenie sztucznej.

 

Quote

Teraz Ty drogi Bracie: co bardziej decyduje o Twojej postawie wobec samiczki? Twoje podświadome emocjonalne doświadczenia z przeszłości czy świadoma kalkulacja oparta na zdobytych doświadczeniach, wiedzy i ocenie sytuacji? Sam musisz odpowiedzieć na te pytanie

 

Dziękuję.

 

On 8.02.2017 at 1:01 AM, jaro670 said:

Jedno przeczy drugiemu, skoro ktoś jest odpowiedzialny to bierze wszelkie za i przeciw i przewiduje pewne konsekwencje swoich zachowań.

 

Nie rozumiem, skąd ten znak równości. To, że ktoś jest odpowiedzialny, nie oznacza że bierze pod uwagę wszystkie za i przeciw. Druga osoba może po prostu mieć mniej doświadczeń w danym obszarze i nie być świadoma, że droga prowadzi do jej cierpienia.

Niezależnie od świadomości drugiej strony, nadal możesz być bezpośrednią przyczyna wyrządzania szkód. Od strony logicznej nie widzę tu kurestwa Może tylko od strony praktyczniej nie ma co wchodzić w temat tak głęboko. Jeśli metafora śmierci Ci nie odpowiada, to weźmy na przykład boks.

Powiedzmy, że wchodzimy na ring. Obaj świadomie zgodziliśmy się na walkę. Powiedzmy, że mam lepszy dzień, albo że trenowałem 10 lat dłużej. Markuję coś na górę, Ty się odsłaniasz i wchodzi mój lewy sierp na wątrobę. Boli jak rozstanie :>

 

No i teraz - kto Ci zadał ból? Rękawica? Ty?

 

Bo ja myślę, że JA. Po prostu wchodząc na ring, jestem w trybie gościa, który chcę Cię zranić i zawiesza swoją wrażliwość na czas walki. Ty też chcesz mnie zranić, więc moralnie jest dla mnie ok. Nawet gdybyś zaczął się bać i już w głębi nie chciał walki, to i tak bym uderzał, aż sędzia nie przerwie tematu. Mimo wszystko, wyrządzałbym Ci krzywdę. Ranię Cię – tyle że biorę to na klatę.

 

W innych obszarach, decyduję się tego nie robić. Weźmy na przykład narkotyki – powiedzmy, że mam na własny użytek tabsy, na których Ci zależy. Prosisz mnie o sprzedaż, ale ja nie zgadzam się, bo wiem, że to może doszczętnie zrujnować Ci życie. Niby się zgadzasz na ryzyko (jak w boksie).

 

Niby schemat podobny - ale moralnie czułbym się połamany. Są decyzje, gdzie nie zamierzam przyczyniać się do cierpienia; są takie, gdzie granica jest płynna; są też takie, gdzie czuję się z tym ok.

Jak dla mnie, to rozbija się o samo podejście do ranienia, bo same rany są faktem.

 

 

 

 

Tak ogólnie:

 

 

Nie odpisywałem od razu. Musiałem trochę zostać z tym tematem i uczciwie przyjrzeć się faktom.

Zadałem sobie pytanie, na ile moje działania są moje (rozumiem przez to – oparte na moich głębokich wartościach), a na ile realizuję klipy filmowe i uciekam od tego, co bolało/boli.

 

Wnioski dla siebie mam takie:

 

1.       Nie ma tu 0 lub 1. Równie dobrze możesz być gdzieś pomiędzy.

2.       O ile w 1 obszarze możesz być „w domu”, to nie oznacza że w innym nie błądzisz. Podziel życie na kluczowe obszary i rozpatruj temat indywidualnie. Możesz być dobry w boksie, ale słaby w parterze;)

3.       Początkowe sukcesy (np. 1 ogarnięty temat) mogą sprawić, że spoczniesz na laurach i uznasz, że praca skończona. It’s a trap.

4.       Może być tak, że zauważasz coś u innych, ale jesteś na to ślepy u siebie. U innych widzimy tylko kluczowe elementy historii. To ułatwia znalezienie schematu. U siebie mamy pełną narrację - esencja się rozcieńcza.

Upraszczaj ile się da, ale nie bardziej. Szukaj źródła choroby po objawach. Ofiara krzyczy najgłośniej.

5.       Wielka siła to wielka odpowiedzialność. W drugą stronę też to działa – nie będziesz silny, jeśli nie weźmiesz na siebie odpowiedzialności.

6.       Odpowiedzialność odbiera wymówki. Tym bardziej zaboli, im bardziej żyłeś w iluzji.

Ale tylko przez odpowiedzialność wchodzi się w dorosłość.

 

 

 

 

 

 

 

Co do ostatnich postów:

 

@Alves2 Dzięki za perspektywę. Nie boję się jakoś szczególnie cierpienia. Sto razy gorzej gdybym zostawił siebie.

 

@jaro670 Hmm, dla mnie naturalne że potrafią :) Myślę, że niezależnie od dalszych losów, możemy (ja i A.) być sobie wdzięczni za wzajemne lekcje siebie

 

@qbacki Jeśli beze mnie byłaby dnem, to znaczyłoby, że już w obecnej relacji nim jest. Po prostu podsysa energię ze mnie/ "związku". W dłuższej perspektywie rozstanie byłoby dla niej dobre. Dla mnie też. Nie czułbym wyrzutów sumienia. Bardziej zrozumienie i jakieś takie wewnętrzne ciepło. Smutek pewnie też, ale nic głębokiego. Skoro chcę dla drugiej osoby dobrze, to na pewno nie przez ucieczkę od niej samej. Czasem wymaga to strzału w pysk. Czasem lepiej dostać wpierdol na treningu od trenera niż później na ringu.

Edytowane przez Gaindalf
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, Gaindalf napisał:

 

@jaro670 Hmm, dla mnie naturalne że potrafią :) Myślę, że niezależnie od dalszych losów, możemy (ja i A.) być sobie wdzięczni za wzajemne lekcje siebie

 

 

To poczekaj jeszcze trochę jak Twoja panna znajdzie lepszą gałąź to się przekonasz jak bardzo czuje do Ciebie przywiązanie. 

Jesteś trochę jak ryba która siedzi na środku atlantyku i stwierdza z całą mocą że na ziemi nie ma suchego lądu. Tak własnie działa matrix, jak jesteś cały w wodzie to nie możesz wiedzieć jak to jest być na suchym lądzie. Nie wkurzaj się o to ale zaakceptuj z pokorą fakt że jeszcze trochę wody w wiśle musi upłynąć , jeszcze trochę batów od życia musisz dostać bo bez tego będziesz tkwił dalej w mimo wszystko fałszywych przekonaniach na temat naszych pięknych pań i ludzi w ogóle bo ja też brak stanowczości i twardego kręgosłupa tłumaczyłem kiedyś szacunkiem do innych. Znam to na wylot. Ważne że z nami jesteś , to przyśpieszy proces o lata świetlne.

Edytowane przez jaro670
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, jaro670 napisał:

 

To poczekaj jeszcze trochę jak Twoja panna znajdzie lepszą gałąź to się przekonasz jak bardzo czuje do Ciebie przywiązanie. 

 

Oj wtedy poczujesz że "warto" zrobić wszystko aby jej przychylić nieba ;]

Poźniej nasze kochanie daje tu i tam, temu i tamtemu a następnie wraca bo jednak "nie może zapomnieć i nigdy nie zapomniała." 
To chyba takie największe upokorzenie dla faceta. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.