Skocz do zawartości

Lepiej późno niż wcale


Rekomendowane odpowiedzi

Początki typowe. Białorycerska, a nawet feministyczna przeszłość. Niezrozumienie i frustracja, kiedy atrakcyjne dziewczyny nie doceniały mojego zaangażowania, wrodzonej dobroci i jak mniemałem, intelektu. Przegrywałem z pierwszym lepszym idiotą, który był w stanie złożyć trzy akordy na gitarze przy ognisku, i tłumaczyłem sobie że kobiety jako ofiary patriarchatu są upośledzone przez społeczeństwo i stąd nie potrafią wybrać właściwego partnera czyli mnie :-D

 

Jako dwudziestolatek niewiele różniłem się od współczesnych hipsterów (można powiedzieć że byłem hipsterem zanim to było modne ;-), chudy, tchórzliwy, przeintelektualizowany i przestylizowany typ, traktujący z góry tych, których uważałem za gorszych, i darzący skrytą nienawiścią tych, którzy pod ważnym względem (pieniądze, mięśnie, pozycja) nade mną górowali. Parę nieudanych związków w czasie studiów, zawsze to ja byłem oczywiście tym rzucanym. Jeden przeorał mi tak psyche, że w końcu dałem się poderwać bezbarwnej rówieśniczce o niższym SMV od mojego, ponieważ miałem wrażenie, że przynajmniej jest stabilna emocjonalnie. No dobra, nie będę ściemniał, cycki też miała niezłe.

 

Postawiłem na stabilność i dostałem to, czego chciałem. Po kilku latach ślub – wymuszony przez gierki na poczucie winy, niestety także ze strony mojej rodziny. Kłótni nie było, żona doskonale przewidywalna, mało ambitna, ale to też mi nie przeszkadzało w tym czasie. Seks nienajwyższej jakości, małżonka niespecjalnie lubiła urozmaicenia, ale nigdy nie było szantażowania dupą. Wśród znajomych, kiedy zaczęła się koło 30-tki fala rozwodów, uchodziliśmy za wzorowy związek. Żyjąc w tym matriksie, byłem szczęśliwy, na zasadzie „na nikogo lepszego mnie nie stać”, zresztą i tak wyparłem pragnienia, do tego stopnia, że nawet nie patrzyłem na inne kobiety na ulicy. Do tej stagnacji przyczyniała się komfortowa sytuacja zawodowo-materialna, miałem pracę w dużej firmie, w której co prawda nie zajmowałem ważnego stanowiska, ale też nie trzeba się było przemęczać. Pensje były wysokie i nie musiałem się martwić o przyszłość.

 

Na szczęście nic nie trwa wiecznie. Żona jeszcze przed 30-tką zrobiła się tak sztywna i „dojrzała”, że nawet wizualnie przestaliśmy pasować do siebie. Choć wyglądała nadal dobrze, zaczęła się ubierać jakby była dekadę ode mnie starsza, po czasie zaczęło do mnie docierać że nasz związek przypomina relację matka-syn. Zrozumiałem, że brak kłótni wynika z mojej całkowitej podległości, której latami nie zauważałem. Rozejrzałem się wokół – przez lata nie umówiłem się z żadnym kumplem na piwo, wszystko zawsze odbywało się w parze, pełna kontrola. Kiedy w końcu zacząłem, żona w towarzystwie potrafiła szydzić, że się w koledze zakochałem, skoro taki rozpromieniony z browaru wracam.

 

Skończyła się też idylla zawodowa, zmieniła się szefowa i zaczął biurokratyczny koszmar. Było to na tyle korzystne, że zostałem zmuszony do wyjścia poza strefę komfortu (strach przed ryzykiem i skrajny introwertyzm) i w ciągu roku rozkręciłem drobny biznes w necie, po czym złożyłem wymówienie. Nie minęły dwa lata i miałem okazję doświadczyć co miał na myśli Marks pisząc, że byt kształtuje świadomość :-). Kiedy z korporanta stałem się właścicielem firmy, moja tłumiona w korpo kreatywność wreszcie znalazła ujście, wyszedłem do ludzi, nauczyłem się podejmować ryzyko, i jakkolwiek prymitywnie to zabrzmi, samodzielne zarabianie kasy sprawiło że bardziej uwierzyłem w siebie. Małżeństwo rozsypało się jak domek z kart. Matkująca żona stała się elementem zupełnie niepasującym do nowej układanki. Rozwód na szczęście odbył się szybko, a w dzieci nie dałem się wkręcić.

 

Oczywiście do dziś nie pozbyłem się wszystkich nawyków samca-beta. Chodzi raczej o to, że startowałem z tak niskiego poziomu, że skok został zauważony przez praktycznie wszystkich dookoła, bo musiałem wiele relacji, także koleżeńskich i w ramach bliskiej rodziny mocno przemodelować. Chyba najlepszym dowodem na to, że coś robię dobrze jest troska ze strony żon i partnerek kolegów, że coś się ze mną złego stało :-) Właściwie nie ma im się co dziwić, bo moja aktualna partnerka jest 10 lat młodsza i ma znacznie wyższe SMV niż poprzednia. Skutek jest jednak taki, że przestałem się spotykać z kolegami w parach, bo za dużo wyczuwałem podskórnej niechęci zarówno do mnie jako niebezpiecznego wzorca dla moich kolegów, jak i do mojej partnerki, znacznie odbiegającej wiekiem od towarzystwa.

 

Nie jestem już młody, co ma tę zaletę, że kobiety z racji samej biologii stają się mniej istotne. Z drugiej strony zazdroszczę młodszym braciom, że mają dostęp do wiedzy, której nie było kilkanaście lat temu, kiedy tak bardzo jej potrzebowałem. Ale lepiej późno niż wcale, w moim środowisku jest góra 2-3 mężczyzn, którzy potrafią trzymać ramę w związku, reszta mimo wieku niemłodzieńczego nadal tkwi w matriksie.

Edytowane przez Klapaucjusz
  • Like 25
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No witaj.

 

Biologiczna niechęć kobiet do znacznie młodszych partnerek kolegów ich partnerów to chyba w ogóle temat na osobny wątek. Oraz te komentarze od oświeconych "dojrzałych" kobiet - "nie stać go na dojrzałą kobietę to musi zarywać głupie nastolatki" itp. - to akurat znam z wlasnego podwórka gdy kolega związał się z dziewczyną o 12 lat młodszą ;)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bo one mimo całej feministycznej propagandy podświadomie wiedzą, że głównym atutem kobiety jest uroda czyli pośrednio młodość. Ale propaganda jednak działa, sam jej uległem bo długie lata uważałem, że związek z młodszą to obciach i pójście na łatwiznę. 

 

Podobnie zresztą jest w towarzystwie mężczyzn, gdzie odpowiednikiem urody są zasoby i aura samca alfa. Beta samcy czy matriksowcy (sami uważający się za wrażliwych, empatycznych mężczyzn, którzy świetnie rozumieją kobiety i nie traktują ich przedmiotowo w odróżnieniu od badboyów) często stosują bierną agresję wobec "prymitywnych samców", którzy ze względu na hajs czy ogólny poziom testosteronu mają zupełnie inne podejście do kobiet i życia w ogóle. To też znam z własnego doświadczenia i kosztowało mnie sporo wysiłku żeby zmienić schemat. A wystarczyło uznać wyższość niektórych pod pewnymi względami, bez konieczności deprecjonowania własnej osoby. Przy okazji widać jak kobiecą psychikę mają tacy matriksowcy - bierna agresja to babska broń głównie. Tradycyjny świat mężczyzn to ustalone hierarchie i nie ma nic uwłaczającego w tym, żeby uznać że osobnik A ma więcej hajsu a osobnik B jest w stanie znokautować mnie w 5 sekund, i choćbym poświęcił lata na zarabianie i trening to raczej ich nie przewyższę, bo startowali z innego poziomu. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawa historia, jesteś dowodem na to, że jak się czegoś bardzo chce, to można to osiągnąć.

 

Najważniejsze to żyć w zgodzie z samym sobą, a opinię innych mieć głęboko w poważaniu. Śmiało możesz uznać tą metamorfozę za duży sukces, bo przeprowadzić tak radykalne zmiany w życiu, to nie jest łatwa i przyjemna sprawa. Tobie się udało, i co ważne przynosi to korzystne rezultaty.

 

Powodzenia w biznesie, a w związku bądź facetem i trzymaj krótko swoją pannę, a wszystko będzie dobrze ;)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Klapaucjusz masz więcej szczęścia niż rozumu z tym że exmałżonka nie chciała dziecka :> Miałbyś teraz do wiwatu.

 

Przy okazji polecę Tobie 2 książki:

 

Robert Bly "Żelazny Jan" - od bycia chłopcem do bycia mężczyzną, napisana ciekawym językiem, mnóstwo odniesień do mitologii grecko-rzymskiej i realiów europejskich. Obszar jaki porusza to głównie procesy podświadome, dlatego lepiej przeczytać ją po lekturze którejś z książek Marka na temat podświadomości. Może być bardzo pomocna w autodiagnozie wzorców związanych ze sprawami rodzinnymi, które odpowiadają za dużą część problemów życia dorosłego.

 

Lawrence Shannon "The Predatory Female" - napisana w formie wywiadu rzeki, humorystyczna książka traktująca o przyziemnych sprawach związków takich jak seks i pieniądze. Może być pomocna w oswojeniu się z koncepcją imperatywu biologicznego i tego że kobieta to też drapieżnik tylko z nieco innymi narzędziami.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fakt, miałem szczęście, ale z innego powodu, na początku nie chciała, a potem nie za bardzo mogła. A rozumu prawie wcale, bo gdyby nie jej defekt, to w ramach poczucia winy po 30-tce zrobiłbym jej dziecko nawet wbrew sobie. A do tego, ile przy rozwodzie z własnej nieprzymuszonej woli wydałem ex-żonie kasy, żeby uśmierzyć wyrzuty sumienia, że zostawiam biedną myszkę, która nijak sobie w świecie nie poradzi, nigdy się nie przyznam, bo zaraz by mnie tu wszyscy przyblokowali, jeśli istnieje taka opcja :->

 

Żelaznego Jana czytałem trochę, ma dobre recenzje, ale dla mnie jest pisany zbyt poetyckim językiem i słabo wchodzi.

Predatory Female wygląda obiecująco.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, nie ukrywam że dużo mi się udało, ale po drodze nie było łatwo. Zupełnie nieprzygotowany bojowo, po 12 latach monogamii udałem się na zupełnie inny już rynek relacji damsko-męskich i tym razem zmasakrowało mnie psychicznie niewinne z pozoru dziewczę z patologicznej rodziny. Niemal fizycznie czułem jak ściąga mnie w bagno, a długo nie byłem w stanie się bronić, tak mi odwaliło na punkcie jej "ratowania"  :-( Kiedy w końcu wziąłem się w garść, nie poznałem siebie, bo potraktowałem ją jak ostatni skur**yn. Inna sprawa, że do dziś uważam, że na nic lepszego nie zasługiwała. Przy tym wszystkim to, że eks, w ramach zemsty, odmówiła zwrotu 30 tys., które jej pożyczyłem dodatkowo, w czasie rozstania było drobną niedogodnością. Zresztą i tak oddała po 5 latach, jaka była jej motywacja, nie wiem, kasę spisałem ostatecznie na straty, Czeczeńców nie planowałem wysyłać :-)

 

Eks zacisnęła zęby i nauczyła się polegać na sobie, zostawiłem jej sporo kasy, no i pochodzi w sumie z dobrze sytuowanej rodziny, więc po rozwodzie było ją stać, żeby kupić mieszkanie w dobrej dzielnicy. Cycki najwyraźniej jeszcze się do czegoś nadawały - wyszła za mąż powtórnie, i to po 40-tce, to chyba mega sukces, ale nie znam jej aktualnego użytkownika, być może naprawdę jest dobra w manipulacji, a może po prostu wytrwała bo wysiadywała na portalach randkowych latami.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 15.02.2017 o 15:36, Klapaucjusz napisał:

Nie jestem już młody, co ma tę zaletę, że kobiety z racji samej biologii stają się mniej istotne. Z drugiej strony zazdroszczę młodszym braciom, że mają dostęp do wiedzy, której nie było kilkanaście lat temu, kiedy tak bardzo jej potrzebowałem.

 

To jest i tak bez znaczenia... Czytam różne książki, rady i wyznania różnych ludzi, a i tak popełniam ciągle ten sam błąd - bierność... I tak lecą mi kolejne dni, a ja siedzę sobie w domu i marnuję najlepsze lata życia, bo chciałbym być kimś innym niż jestem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

32 minuty temu, Carl93m napisał:

 

To jest i tak bez znaczenia... Czytam różne książki, rady i wyznania różnych ludzi, a i tak popełniam ciągle ten sam błąd - bierność... I tak lecą mi kolejne dni, a ja siedzę sobie w domu i marnuję najlepsze lata życia, bo chciałbym być kimś innym niż jestem.

 

Wiedza i świadomość na niewiele się zdają jeśli nie pracujesz z podświadomością, co wałkuje słusznie cały czas nasz @Stulejman Wspaniały. Ja od gdzieś 6 lat miałem już jakąś wiedzę, ale co odlatywałem od gównianej egzystencji, to spadałem z  powrotem na dupę, bo nie było pracy u źródła. Na dobrą sprawę to zmiany nabrały tempa tak od roku. Słuchaj audycje Mareczka, bo choć leje czasem wodę (co akurat w sumie lubię:)), to trafiają się takie perełki, że możesz doznać olśnienia i dotrze do Ciebie czemu jest jak jest.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poza kanałem Marka ciężko o jakieś linki, bo po prostu sam zacząłem łapać o co chodzi, że to całe ciśnięcie na zmiany i to w jaki sposób podchodziłem do poprawy swojego życia jest o dupę rozbić, bo czułem się źle sam ze sobą. Nie dążyłem do tego, żeby czerpać przyjemność z własnego wnętrza , tylko szukałem tego na zewnątrz - napędzały mnie myśli typu "będę coś wart jeśli zdobędę kobiety", "będę coś wart jeśli zarobię hajs", a jak tego nie mam to jestem gównem.

 

Przeczytaj "Stosunkowo dobry" Marka, przesłuchaj trochę audycji, a zaczniesz łapać o co chodzi i w jakim kierunku iść.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 godziny temu, Carl93m napisał:

To jest i tak bez znaczenia... Czytam różne książki, rady i wyznania różnych ludzi, a i tak popełniam ciągle ten sam błąd - bierność... I tak lecą mi kolejne dni, a ja siedzę sobie w domu i marnuję najlepsze lata życia, bo chciałbym być kimś innym niż jestem.

 

Jak chcesz popisać o tym co Cię boli to sobie załóż osobny wątek.

Offtopy są zabronione.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.