Skocz do zawartości

Matrix w systemie edukacji


Rekomendowane odpowiedzi

 Hej, właśnie wracając ze spaceru w mojej głowie zrodziły się refleksje na temat matrixu w systemie edukacji. Właściwie nie wiem czy to już matrix, czy może ja za daleko się posuwam w interpretacji, ale spójrzmy na kilka kwestii: dlaczego w szkole tak mało mówi się o dziedzinach życia, które de facto są najważniejsze w dorosłości? Są takie przedmioty w szkole, w których ważne tematy nie są poruszane, a w najlepszych wypadkach "omówione po łebkach". 

 

1) Filozofia, której w szkole nie ma. Jakieś tam tematy z tego zakresu są poruszane w na języku polskim w liceum, ale to raczej bardzo ogólnie wspomniane. 

2) Historia- materiał tak świetnie rozłożony, że przynajmniej u mnie zabrakło czasu od podstawówki do liceum na historię mniej więcej od 1950 roku. 

3) Prawo- brak nauki podstaw prawa w szkole. Można podciagnąc pod to WOS, ale nie ukrywajmy, że tu nacisk kładziony był bardziej na socjologię i politologię niż podstawy prawa. Jeśli już to były to podstawa prawa konstytucyjnego, co i tak naciągam, ponieważ ten przedmiot uważam jest bardzo ważny, a traktowany w polskim systemie edukacji jak zbędna rzecz( nie mówię już o liczbie godzin). 

4) Psychologia/praca z podświadomością/socjologia- krótko mówiąc brak.  

5) Ekonomia/podstawy przedsiębiorczości- niby taki przedmiot w liceum zaczął funkcjonowac, ale dopiero w ostatniej klasie w liczbie 1 godziny tygodniowo z tego co pamiętam. Nie mówię już o tym, że traktowany jak coś zbędnego. 

6) Słaby nacisk na kulturę fizyczną, jakieś marne podstawy na biologii dotyczące odżywiania/dietetyki.

7) Brak podstaw architektury, próby uwrażliwienia człowieka na estetykę, brak podstaw historii architektury. 

 

 Już nie wspomnę nawet o idiotycznej nauce jakichś szczegółów na każdym praktycznie przedmiocie, a nie próby całościowego, kompleksowego podejścia. Nie wymagam, żeby z polskiej szkoły wyszedł Einstein czy Leonardo da Vinci, ale jednak jakiś ukształtowany, świadomy swoich mocnych i słabszych stron człowiek, który ma jakąś wiedzę ogólną na przyzwoitym poziomie, rozumie mechanizmy społeczne, zna swoje podstawowe prawa, wie coś o ekonomii, ma świadomośc co jest dla niego dobre/zdrowe a co nie jest i wie co się działo po II wojnie światowej na świecie. Dobrze by było, gdyby taka osoba wiedziała, że na świecie było więcej filozofów niż Platon i Arystoteles:) 

 

 Podsumowując- najbardziej istotne dla człowieka rzeczy są mało dostępne dla przeciętnego zjadacza chleba i musisz się dokształcac na własną rękę. Gorzej będzie, jeśli nie trafisz na właściwych ludzi/strony internetowe/audycje i będziesz przekonany, że to co mówili w szkole to wszystko co istotne i dojdziesz do wniosku, że już wszystko wiesz. Prawda zaś jest taka, że nie mając podstaw wyżej wymienionych człowiek jest imbecylem. Nie wszystko co w szkole nas otacza, jest złe, ale jednak...

 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polski system edukacji jest marny ale też spójrzmy na to z innej strony sam pamiętam siebie z gimnazjum czy liceum i jakoś nie widziałem u siebie chęci do nauki, nawet jakby był prowadzony na przykład przedmiot "podstawy prawa" nie wiem czy bym cokolwiek pamiętał teraz z tego. Wtedy człowiek ma nasrane w głowie myśli że pozjadał wszystkie umysły i jest Panem świata :D Ja jeszcze byłem w miarę ogarniętym rocznikiem ale teraz patrząc na towarzystwo które chodzi do gimnazjum i liceum powinni wprowadzić przedmiot "Jak prowadzić swój profil na instagramie". W mojej opinii każdy kto kończy liceum, technikum czy też szkołę zawodową ma wybór czy chce rozwinąć się intelektualnie czy też nie. Ja po liceum zapisałem się na studia i to był strzał w 10. Naprawdę jet sporo przydatnych przedmiotów które mnie zainteresowały i wręcz popchnęły mnie do czytania książek, czytania jakiś artykułów i rozwijania swojej osoby. Jestem na studiach inżynierskich ale w programie są takie przedmioty jak ekonomia, filozofia, psychologia czy też podstawy prawa jakby nie patrzeć są one w polskim systemie edukacyjnym :P Edukacja była, jest i będzie słaba przecież trzeba ogłupiać społeczeństwo :P Pamiętam jak mnie uczyli w gimnazjum i liceum że GMO jest zajebiste i że dzięki temu nakarmi się dzieci w Afryce...

Edytowane przez adrv
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To pruski model edukacji. Poczytaj o tym. Niemiecki cesarz chciał mieć lojalną armię, która będzie świetnie wyszkolona a jednocześnie nie będzie nic kwestionować. Doradcy doradzili mu zreformowanie systemu edukacji. Mieli się uczyć tego, by wypełniać rozkazy i działać wg schematów, bo dzięki temu można przewidywać jak ktoś się zachowa. Elity to podpatrzyły i zaczeły wprowadzać w innych krajach. Stąd masz np wypełnianie zadań wg klucza i Szymborską, która wg ministerstwa nie umiała zinterpretować własnego wiersza. Masz myśleć tak, jak Ci każemy, bo jak nie, to zostaniesz ukarany. 

 

Elity rządzące światem nie mają interesu w tym,  by ludzie byli mądrzy I znali zasady funkcjonowania swojego ciała, psychiki, procesu decyzyjnego itd. Gdybyś chciał utrzymywać masy w ciemnocie, to taka wiedza z ich strony byłaby Ci nie na rękę. 

 

Jest to również sposób otępiania mas, by poprzez zmuszanie do przyswajania niepotrzebnych informacji, obrzydzić ludziom naukę, poszerzanie wiedzy, a więc rozwój. 

 

Kolejny punkt to nasiąkanie patologią. Np dzieciak uczy się angielskiego 10 lat a i tak ledwo duka mimo,  że powinien być biegły po takim czasie. Wpędzanie w kompleksy. Łechtanie ego nauczycieli,  najczęściej kobiet etc. Streszczając, ma to być narzędzie kontroli społecznej, więc siłą rzeczy, tak jak w telewizji, rzadko można znaleźć tam coś wartościowego.

  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Choć specjalistą nie jestem, a uważam, że nie można tworzyć przymusowego planu nauki.

Wspólne dla naszych rodaków muszą być jedynie 3 elementy.

Strzelanie, żeby wiedzieć jak się bronić i strzelać.

Historia, żeby wiedzieć do kogo strzelać.

I wspólne studiowanie słownika, i encyklopedii. Abyśmy używali tych samych definicji. Bo jak słyszę że pis to prawica, a peło to wolnorynkowcy, to czuję się jak z innej planety.

Resztę pozostawiłbym prywatnemu sektorowi.

 

Jeśli patrzę na obecne elyty, to jestem pewien, że nic się nie zmieni. Wiadomo dlaczego, co było opisane w innych tematach.

Polak ma być biedny, pozbawiony bazy do logicznej analizy świata, i najlepiej bez fachu, w którym dobrze się czuje, żeby służył za marne pieniądze.

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Również nie uważam się za specjalistę w tym zakresie. Natomiast po prostu dziwne jest dla mnie, że w tym systemie jest wszystko, a tak naprawdę nic. Jestem daleki od podejmowania dyskusji, czy powinno się narzucac z góry przedmioty, które są nauczane. Analizuję jedynie stan faktyczny, który mamy dziś. I widzę, że to wygląda fatalnie. Idź do kąta, podnieś rączkę, jeśli chcesz się odezwac, wejdź w dorosły świat bez pewnej bazy. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od siebie polecam książkę "Powrót człowieka pierwotnego" Ayn Rand, rozdział "Comprachicos", świetny opis jak system edukacji począwszy jeszcze od żłobka, wychowuje mentalnych niewolników. Na jego podstawie powstała słynna audycja Kelthuza:

 

 

To wiele wyjaśnia :D

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, ciekawyswiata napisał:

 1) Filozofia, której w szkole nie ma. Jakieś tam tematy z tego zakresu są poruszane w na języku polskim w liceum, ale to raczej bardzo ogólnie wspomniane. 

2) Historia- materiał tak świetnie rozłożony, że przynajmniej u mnie zabrakło czasu od podstawówki do liceum na historię mniej więcej od 1950 roku. 

3) Prawo- brak nauki podstaw prawa w szkole. Można podciagnąc pod to WOS, ale nie ukrywajmy, że tu nacisk kładziony był bardziej na socjologię i politologię niż podstawy prawa. Jeśli już to były to podstawa prawa konstytucyjnego, co i tak naciągam, ponieważ ten przedmiot uważam jest bardzo ważny, a traktowany w polskim systemie edukacji jak zbędna rzecz( nie mówię już o liczbie godzin). 

4) Psychologia/praca z podświadomością/socjologia- krótko mówiąc brak.  

5) Ekonomia/podstawy przedsiębiorczości- niby taki przedmiot w liceum zaczął funkcjonowac, ale dopiero w ostatniej klasie w liczbie 1 godziny tygodniowo z tego co pamiętam. Nie mówię już o tym, że traktowany jak coś zbędnego. 

6) Słaby nacisk na kulturę fizyczną, jakieś marne podstawy na biologii dotyczące odżywiania/dietetyki.

7) Brak podstaw architektury, próby uwrażliwienia człowieka na estetykę, brak podstaw historii architektury. 

 

1) Nie ma jej, ale w gruncie rzeczy i tak nie wniosłaby ona niczego wartościowego w życie młodzieży. Filozofią to można się zainteresować na studiach lub później, w wieku lat nastu większość ma takie rzeczy w dupie.

2) No to jest prawda.

4) Żeby kogoś nauczyć psychologii trzeba poświęcić mnóstwo czasu i mieć świetną kadrę co jest nierealne. Zobacz zresztą na absolwentów psychologii, czy wydają się być rzeczywiście dobrze obeznani z tematem? A spędzili nad tym 3/5 lat studiów, które sami wybrali, a nie kilka godzin w szkole.

6) Odżywianie i dietetyka są w gruncie rzeczy intuicyjne i większość ludzi doskonale wie, że wysiłek fizyczne, warzywa i owoce są zdrowe, a słodycze, McDonald i fajki nie. Wiedza na ten temat w żadnym stopniu nie współgra z zastosowaniem tego w praktyce co widać chociażby na przykładzie palenia papierosów (25-30% społeczeństwa).

7) Język polski i kilka pomniejszych przedmiotów próbowały mnie uwrażliwić na estetykę, kulturę, poezję itd. Nikomu się to nie udało. Domyślam się, że Ciebie ciekawi temat architektury, ale jak spojrzysz obiektywnie to zobaczysz, że tak naprawdę nikomu to do szczęścia nie jest potrzebne. A ja bym się wzbraniał rękami i nogami przed nauką historii architektury, nawet teraz.

 

Ale pomijając te punkty, Twoje założenia są z góry skazane na niepowodzenie. Dlaczego? Bo nie ma żadnej gwarancji, że ktoś się tego rzeczywiście będzie uczył. Tak naprawdę to czego się będziesz uczył zależy przede wszystkim od czynnika ludzkiego w szkole, czyli tego jak bardzo nauczyciel będzie cisnął. Ja w liceum nie używałem prawie w ogóle książek, moja wiedza z historii jest bliska zeru, tak samo z WoSu, geografii, fizyki, niemieckiego, przysposobienia obronnego, religii i informatyki. Szczerze powiedziawszy to od końca podstawówki niewiele się już nauczyłem nie licząc przedmiotów kierunkowych. Bo ciężko się nauczyć jakiegoś przedmiotu skoro nauczenie się kilkunastu stron podyktowanych notatek w zeszycie wystarczało na ocenę 4 ze sprawdzianu, a często nawet 5. Gdzie tu zachęta, żeby może do jakiejś książki sięgnąć?

 

Jeśli system ogólnokształcący miałby działać tak jak zakłada to po każdym roku nauki, po każdym przedmiocie powinien być robiony test dla każdej szkoły. Najlepiej w czerwcu, gdzie i tak się nic już nie robi. 100 pytań abcde, 50% na zaliczenie, poprawka w lipcu/sierpniu, nie zdajesz to powtarzasz klasę. Odgórne przyciśnięcie to jest jedyny sposób, żeby szkoła jako taka miała sens i żeby jakaś wiedza została po tych latach edukacji. Można to zrealizować tak jak napisałem, mielibyśmy całą masę wykształconych wszechstronnie, pozostaje tylko pytanie... Po co?

 

Niech każdy się przyzna sam przed sobą ile razy w życiu mu się przydała ta wiedza z historii, geografii, matematyki (pomijając studia oparte na niej), języka polskiego, chemii, biologii i całej masy innych przedmiotów. Bo mi większości z nich ani razu. Jak dla mnie szkoła powyżej podstawówki ma jedno zadanie. Ma przedstawić różne kierunki rozwoju, żeby człowiek mógł później wybrać ten kierunek w którym będzie się chciał specjalizować. Wiedza niezbędna do funkcjonowania codziennego ogranicza się do szkoły podstawowej, jak chce się coś znaleźć to można w 10 sekund znaleźć to na necie. Jedyne czego potrzebujemy to wiedza specjalistyczna. Jak ktoś idzie do lekarza to ma to w dupie czy ten lekarz zna historię Polski, geografię czy program polityczny PO. On ma znać się na swojej dziedzinie. A jak będzie chciał to zawsze sobie może poczytać hobbystycznie o innych rzeczach. Dlatego uważam, że wszechstronny rozwój na poziomie gimnazjum i liceum jest w gruncie rzeczy zbędny i niewiele wnosi tak naprawdę praktycznego do życia. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Według mnie są dwie "szkoły" jedna to taka która uczy jak być trybikiem do pracy, a 2 to szkoła ,która stawia na rozwój "mentalny" -filozofia,historia,normy społeczne,samo doskonalenie,dobro i zło i wiele wiele innych 

Ta 2 szkoła jest niebezpieczna dla rządzących bo "uwalnia" jednostki z matrixa. Zazwyczaj  szkoła nr2 jest dzisiaj reglamentowana  zarezerwowana dla dzieci Elit.

 

 

"Wiedza tajemna" 

Jest jeszcze taka dziwna mentalność  ,dawno temu ciężko było dostać w polskim internecie dobry pro tutorial do photshopa ,były albo mega amatorskie albo te PRO były zblokowane wyglądały tak "opis wstęp  jeżeli nie umiesz  "lista technik i umiejętności" to nic z tego nie zrozumiesz a ja nie mam czasu i chęci na tłumaczenie tego ludziom" ... A w angielskim internecie były w tym czasie dostępne zajebiste samouczki krok po kroku z mega opisami fotami wszystko na tacy opisane przez zajebistego grafika ,który  się nie bał udostępnić wiedzy. 

 

Do dziś jest problem  chodź jest lepiej w PL  spytajcie  prywatnie "zawodowca" o jakiś problem ! np.  w sprawie fotografii pisałem na fejsiku/albo forum  do ludzi PRO w anglii  takich co mają mega portfolio,reportaże w gazetach itp.  (translatorem kali jeść , kali pić )   odpisywali szybko i profesjonalnie czasem żartowali, problem zawsze miałem rozwiązany. W "naszych" forach  skrzyczany,wyśmiany, albo wymijające teksty w domyśle "frajer" "młody już byś chciał wiedzieć"  u nas obowiązuje jakiś niewidzialny system gildyjny .

 

-książki podręczniki przetłumaczone PL  na przykładzie fotografii  -nowe droższe 50-150zł 99% to szmelc można palić w piecu ! kasa wydana na  papier z kolorowymi obrazkami, oraz typowe foty z egiptu/indii  , jakiś arab,hindus, opisy i przykłady z miejsc gdzie raczej nie pojedziesz albo cena biletu czyni taką operacje nieopłacalną   , wiedzy branżowej może 1% . (pewnie po angielsku są dobre ale niema tłumaczenia) 

-Książki stare cena 5-8zł zdobyłem w antykwariacie  ,okładka i papier porwana i pożółkła, wiedza bez cenna -czułem się jakbym miał holocron Mistrza Jedi czy Sith  i opisana tak żebyś się z tego nauczył do tego masa przykładów z życia autora.

 

 

 

Edytowane przez Voqlsky
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Voqlsky napisał:

Książki stare cena 5-8zł zdobyłem w antykwariacie  ,okładka i papier porwana i pożółkła, wiedza bez cenna -czułem się jakbym miał holocron Mistrza Jedi czy Sith  i opisana tak żebyś się z tego nauczył do tego masa przykładów z życia autora.

Ja jeśli chcę jakiejś konkretnej wiedzy w danym temacie też szukam w starych książkach.

Co do dzisiejszej edukacji to totalne dno,ale o to właśnie chodziło.

Owszem szkoła od dawna "uczyła" rzeczy zupełnie zbędnych,ale podstawy w wielu przedmiotach przydają się  w życiu.

Problem w sposobie przekazania tej wiedzy jest taki, że przez lata mojej może krótkiej edukacji trafiłem na 2/3 nauczycieli którzy byli na właściwym miejscu.

I ich sposób przekazania tej wiedzy dał taki efekt że wiele do dziś pamiętam, mimo upływu prawie 30lat od zakończenia edukacji, na marginesie ....wszyscy byli facetami.

Profesorów w starym stylu już nie ma, a co mogą przekazać emocjonalne baby? wielkie "G",czyli :"ZZZ"

Dlatego jest jak jest

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z systemem edukacji w PL jest trochę jak z całą resztą systemów, jak służba zdrowia, wojsko czy policja. Co do tych publicznych mamy mieć przekonanie, że ktoś nas uczy, leczy i broni, a jakie są fakty, co bardziej świadomi sami widzą. "Elity" mają swoją "policję" i zmilitaryzowane jednostki, swoje szkoły (tak z grubsza, bo one pod pozorem ogólnodostępności stawiają wysoko finansowy próg wejścia) i swoje szpitale. Dla obywatela, który to wszystko wypracowuje, istnieje tylko imitacja usług publicznych. 

 

Ale zasadniczo mamy już wątek na ten temat:

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hahahahahaha. ehh..

 

Wstęp: Polska to nie jest normalny kraj, w którym funkcjonuje coś, co moglibyśmy nazwać "racją stanu". Jest to pojęcie obce w tym społeczeństwie. Nie wiem dlaczego, ale tak jest. Historycznie zostało to jakoś zduszone w narodzie. Polska to taki prywatny folwark różnych grup nacisku, koterii i prywatnych interesów. Zaczynałem edukację w LO w latach 80'tych. Język polski wtedy to w zasadzie nie był język polski, ale historia literatury. Pojęcie, które wbiło się mi szczególnie mocno, to prywata, która za polski sarmackiej doprowadziła do upadku Państwa Polskiego. Racja stanu funkcjonuje w takich Państwach jak Rosja, Niemcy, Chiny, USA. Pewnie we wielu jeszcze innych. Ale niestety - Polska? Jakoś słabo to widzę. Najlepiej to widać po tym, kto nami rządzi od wielu lat. Ostatnia ustawa Szyszki: kto miał wyciąć to wyciął. Przykład: wycięcie drzew na działce 1ha pod hotel kosztuje 3 mln PLN. Ile takich działek w rękach PiS w Polsce jest? Pewnie dużo.

 

Rozwinięcie: Polska to też mocno zakompleksiony kraj. Mówi się, że taki UJ albo UW to elitarne uczelnie. No przepraszam. W swoim czasie na tych 2 uczelniach łącznie studiowało 100.000 studentów. No ja przepraszam. Nosz kurwa mać! 100.000 Elity? Przy założeniu, że 20% z tego co roku zostaje absolwentem tych uczelni, to co roku przybywa nam w kraju 20.000 elity. No chyba komuś się coś popierdoliło. Elitarne uczelnie w USA: MIT 11.000, Princeton 8.000 i Yale 12.000. Poza tym wiele Elitarnych uczelni w USA to uczelnie prywatne, spółki prawa handlowego, posiadają właściciela, zarząd, prezesa zarządu, radę nadzorczą, składają sprawozdania finansowe, utrzymują się z czesnego oraz ze sprzedaży patentów i wyników badań.

Co do systemu edukacji w Polsce to bardzo dobrze opisuje go dialog chyba z filmu "Chłopaki nie płaczą": "Zbytnia pobłażliwość wobec studentów spowoduje, że oni gotowi jeszcze pomyśleć, że to my tu jesteśmy dla nich" (albo jakoś tak). Sposób finansowania uczelni w Polsce jest chory. Towarzystwo, które zostaje na uczelni bezpośrednio po studiach i nie pracowało wcześniej nigdzie w przemyśle (zapomniałem - nie ma przemysłu), to często są teoretycy. Skąd oni mają wiedzieć jak to wszystko działa. Był taki produkt, jak wu-ftpd. Do 2000 roku był to najpopularniejszy serwer ftp na świecie. Nawet IBM używał go w systemie AIX. WU pochodzi od Washington University. A czym mogą się nasze uczelnie pochwalić? Ktoś coś wymyśli, to zawiść, zazdrość, grantu nikt nie da, bo osoba która decyduje o przyznaniu grantu jest z konkurencyjnej uczelni. No to potem młodzi naukowcy zawijają dokumentacje, wykorzystują kontakty z uczelniami w USA i wyjeżdżają. Jakoś mnie to nie dziwi.

 

Zakończenie: A co by tu napisać na koniec. Chujnia z grzybnią i patatajnią. Jak @Rnext napisał powyżej: służba zdrowia (biznes zdrowia), policja (państwo w państwie) i szkolnictwo (biznes edukacyjny), to wszystko leży.

Oczywiście każdy z nas z ręką na sercu powie, że ja taki nie jestem i pewnie ma racje. Z pewnością działa tu psychologia tłumu. Jak ktoś skończy studia, jest uczciwy, pracowity i etyczny pójdzie do pracy w miejsce, gdzie panują jakieś złe zasady to prędzej czy później "dostosuje" się. Jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one. Potem lata praktyki i człowiek zapomina, że za młodu miał jakieś ideały. To byt kształtuje świadomość. Z wiekiem pojawia się cynizm, wyrachowanie, wyjebanie, brak zrozumienia, brak współczucia, chciwość, niezdrowy egoizm i inne takie "fajne" rzeczy. Nie każdego stać (dosłownie - finansowo) na komfort, aby postępować zgodnie z zasadami. Kiedyś jak miałem lat 20-parę i komuna upadała, to miałem nadzieje, że coś się w Polsce zmieni. Miałem kolegę (zmarł) i na pytanie, kiedy w Polsce będzie lepiej odpowiedział "Nigdy". Wtedy te 25 lat temu kompletnie mnie to zaskoczyło i nie wiedziałem o co chodzi. Dzisiaj go rozumiem. Zmieniło się, ale czy jest lepiej?

  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

System edukacji w Polsce dosłownie leży, i nic nie wskazuje na to, by coś miało się zmienić. Uczy się w większości przedmiotów, które nijak przydadzą się w przyszłości. Jest to dosłownie ogłupianie człowieka, i zniechęcanie go do nauki, a co za tym idzie, do chęci rozwoju osobistego.

 

Czysty biznes, państwo tworzy sobie armię poddanych idiotów, którzy będą tańczyć tak, jak im się zagra.

 

Tylko nieliczni potrafią dostrzec ten proces i się z niego wyłamać. Ja jestem człowiekiem wykształconym, po studiach i co z tego ? Pracy w zawodzie ni chuja znaleźć nie mogę, bo w pierwszej kolejności przyjmowani są przydupasy ludzi piastujących najwyższe stanowiska. A później jest wielkie zdziwienie, i śmiech dajmy na to z Policji. Jak ma być szacunek, skoro służbę pełnią kretyni, nie potrafiący skleić sensownie jednego zdania. Do czego to prowadzi ?

 

Jedna wielka patologia, ale ja jako zwykły człowiek nie jestem w stanie nic z tym zrobić. Jedyny realny wpływ mam tylko i wyłącznie na siebie i swoje życie, i tego się trzymam odkąd wyszedłem z matrixa i białorycerstwa. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Przemek1991 Co do pracy w Policji akurat, to kiedyś była afera (jakoś potem nagle przestano na ten temat publikować), bo wyciekło, że testy do pracy w policji są takie, że jeśli jesteś zbyt inteligentny (masz IQ powyżej jakiegoś-tam poziomu) to Cię nie przyjmą, bo policja to ma być banda osób (chociaż inne słowo ciśnie się na usta), która będzie ślepo wykonywać rozkazy i nie będzie za dużo myśleć samodzielnie. Oczywiście. Można dostać się po normalnych cywilnych studiach do pracy w Policji (prawo, medycyna, biotechnologia, informatyka) ale przechodzisz normalną ścieżkę: Słupsk/Szczytno/Piła, pół roku na ulicy a dopiero potem lab, albo cokolwiek innego. Ale lepiej udawać głupiego. Tam dopiero można zostać profesjonalnym bandytą. Tylko trzeba sobie załatwić trochę zapasowych, nieprzestrzelonych w żadnym labie luf do służbowej klamki :ph34r: i po każdej realizacji imadło, piła do metalu, pilnik, piec lub ognisko.

 

Znam paru policjantów i policjantek. Co robią? Słabo zarabiają. W pracy mają prywatne komputery i to jakieś złomy z monitorami CRT (takie stare z kineskopami - no kurwa widziałem ze 3 lata temu), bo służbowych im nie dają. Kiedyś zgłaszałem szkodę za wybitą szybę w aucie (dość drogim). Policjantka powiedziała, że ona mniej zarabia niż ta szyba kosztuje (Mercedes S Coupe). Inna policjantka mówi, że zawinęła handlarza narkotykami, sąd go wypuścił po paru dniach to teraz jej trawkę przynosi za darmo i ona nie wie co ma zrobić i już nie ma na niego sił. Tygodniami siedzą na obserwacji w jakimś Daewoo Lanosie, wpierdalają chińskie żarcie i obserwują handlarzy narkotykami pod jakimś gimnazjum. Że jak raz na pół roku za kimś pobiegną i przewrócą i skują kajdanami to jest fajny dzień, bo coś się dzieje. Chyba bardzo trudna praca.

 

Mówią, że system jest zły. Ale ten system nie zrobili kosmici, transformersi czy ufoludki. To my sami, Polacy ten system zbudowaliśmy i go pielęgnujemy od lat.

Edytowane przez Grzenio
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najgorsza to jest religia w podstawówce, gdzie batman albo pingwin wciska młodym dzieciom do głowy wały o tym, jakim trzeba być dobrym, co trzeba oddać. Wciska wały, że największym marzeniem każdego człowieka powinno być zostanie świętym, ale co to znaczy nim być. Nie zapomnę również tych cholernych obrazków.

 

Przedmiot język polski? Lektury polskie np. z XIX w lub z dwudziestolecia międzywojennego, gdzie jest tylko ból, porażka, cierpienie lub cytując współczesnego Sienkiewicza CH, D i kamieni kupa. Nic dziwnego, że ludzie tego nie chcą czytać, jak to tylko mówi młodym ludziom, że porażka zawsze była, jest i to nasze przeznaczenie.

 

]Historia, 3 razy uczyłem się bogów egiptu, organizacji państwa egipskiego, państw starożytnej azji nad rzeką huang-ho oraz ich bogów ahura-honda i ahura-mazda. Nic nie wiem, co się działo po '45 roku. Dziejów powojennych dowiedziałem się tak pobieżnie z serialu "Dom" i ogólnie z artykułów w gazecie, gdy jakaś rocznica wydarzeń była. W technikum miałem zadanie namalować drzewo genealogiczne piastów- co mnie obchodzi z kim się łokietek rżnął i jak syna nazwał.

 

Geografia-tylko stalagmity stalaktyty, warstwy ziemi, ery ziemi- mezozoiczna, nauczycielka do nas: "łatwo zapamiętać, bo mezo jest raperem a wy lubicie rap" :D

 

muzyka w gimnazjum- nauczanie ludzi kompletnie nie mających nic wspólnego z wiedzą muzyczną gam muzycznych i skali-masakra, szkoda czasu.

 

generalnie przedmioty takie jak religia, muzyka, plastyka były po to, by podnieść średnią.

----

czego brakuje:

Komunikację interpersonalną miałem na studiach. Jest to bardzo ciekawe zagadnienie. Nawet nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo jest ważny profesjonalny uścisk dłoni.

 

podstawy przedsiębiorczości/wiedza finansowa- jest niby w technikum, ale ludzie dalej nie wiedzą co to aktywa, pasywa, co to są parabanki.

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.