Skocz do zawartości

Imperator

Rekomendowane odpowiedzi

Trzeba pamiętać, że to byt kształtuje świadomość. Pragnienie 8k może się okazać zbyt małym dochodem po jego osiągnięciu, bowiem potrzeby człowieka są nieograniczone natomiast środki do ich spełnienia niestety już tak. Truizm, ale często się o tym zapomina.

Dla mnie bogactwem będzie zarabianie co najmniej 30k. Jednak myślę, że w zasięgu ręki spokojnie będzie 50k, nawet do 80-100k/miesiąc w szczytowym momencie. Podstawa to mądra praca.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytałem kiedyś artykuł o młodych, którym się poszczęściło i pracują w korpo itp. zarabiając np. 6-7k miesięcznie i nie potrafią nic z tej kwoty odłożyć jakiejś kwoty.  A nawet poszperałem, warto poczytać: 
http://natemat.pl/143333,zarabiaja-6-tys-a-wystarcza-im-do-polowy-miesiaca-nie-tak-was-wychowalismy-grzmia-rodzice-30-tolatkow 


Dla mnie bogactwo to jest pojęcie cholernie względne:
a ) Można być bogatym, mieć dużo majątku, samochody i ciągle zapieprzać z nożem na gardle by utrzymać to wszystko, prądy, gazy, paliwo, podatki, ubezpieczenia i pierdyliard innych rzeczy. Miałem okazję słyszeć ze 2 razy o sytuacji, gdzie gość koło 60 - 65 roku życia zamiast trochę zwolnić, cieszyć się z życia, pozwiedzać świat czy coś w ten deseń, dalej ciągnął biznes żyjąc na wysokich obrotach. Niestety odbijało się to na zdrowiu mocno, a i kolejne różnego rodzaju trudne decyzje biznesowe stwarzają stres i z wiekiem jeszcze bardziej to wszystko działa wyniszczająco.

b ) Można zarabiać dużo, mieć  trochę majątku, w miarę fajne życie, ale mieć w głowie zainstalowane granice "puchnięcia" majątku, kosztów, realizacji zachcianek. Kontrolować sytuację i mieć czas na sport hobby, relacje z innymi ludźmi, oprócz pracy. Mieć po prostu fajne udane życie. 

c) Można  zarabiać 2-4 tysiące i rozsądnie gospodarować kasą i byś świadomym swoich możliwości, możliwości swojego kapitału pieniężnego.    

d) Można zarabiać 1-2 tysiące i nic nie zaoszczędzić, potem zarabiać 2-4, potem 5, 7, 10 tysięcy i dalej nie umieć gospodarować swoimi pieniędzmi. 

Na pewno słyszeliście o tych co wygrali w totku miliony - gdzie większość z nich była bo kilku latach po wygranej ?  Niektórzy nawet o wiele niżej niż byli w punkcie startu. Nie byli w stanie tego wszystkiego udźwignąć.  

Dlatego moim zdaniem: 

własna świadomość + rozwój + inteligencja + wiedza + pracowitość + pieniądze  = BOGACTWO 
 

Bogactwo wiadomo kojarzy się z pieniędzmi majątkiem itp. ale te 2 rzeczy nie rozwiążą wszystkich naszych problemów życiowych (przykład tych co wygrali miliony w totka). Wszystko zaczyna się w głowie i kończy w głowie, przede wszystkim to my sami jesteśmy bogactwem dla siebie. To od nas zależy jakie decyzje podejmiemy, w którym kierunku będziemy zmierzać jak bardzo zechcemy siebie ulepszać.

 

Owszem jedni mają choroby genetyczne, inni tracą zdrowie w wyniku rożnych wydarzeń itp. Czy też mają na start od rodziców bonusy itd.  Są tacy co mimo swoich wad,  możliwości swojego organizmu osiągają więcej niż ci zdrowi, którzy wiecznie narzekają siedząc na dupie i nie ruszając palcem by coś zmienić. Dlaczego ? bo ci ulepszają siebie na swój sposób, jak nie fizycznie to psychicznie na ile warunki im na to pozwalają i potrafią być szczęśliwymi ludźmi. Życie pisze różne scenariusze i ja uważam, że bogactwo to wielowymiarowy aspekt, którego nie da się zamknąć w ciasnych ramach pt. "zarobki, kasa". 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z powyższego widać, że dla każdego bogactwo oznacza co innego. Dla mnie bogactwo to przede wszystkim poczucie bezpieczeństwa moje i dzieci. Tu, teraz oraz brak obaw o przyszłość. A jeśli mogę spełniać swoje zachcianki i się bawić - to już zajebiście. 

 

[OT]

A tak mi się ostatnio przypomniało. Otóż głównym problemem ludzi w Polsce, którzy zaczynają albo pracować, albo tworzyć biznesy i zaczyna im coś wychodzić jest przesadna konsumpcja. Co ciekawe, branżą najbardziej narażoną na zły obrót spaw jest branża prawnicza (sic).  W mieście, z którego pochodzę jedna kancelaria notarialna miała na głowie komornika! Prawnicy bawią się instrumentami pochodnymi ( https://pl.wikipedia.org/wiki/Instrument_pochodny ) , co jest ogólnie zabawą dochodową, ale bardzo wysokiego ryzyka. Zaczynają się kredyty, samochody, kozaczki za 1k PLN, cała szafa sukienek, garniturki, wyjazdy zagraniczne, wszystko za kredyty.

 

Ludzie często nie rozumieją, że aby móc zacząć konsumować i cieszyć się biznesem czy zarobkami, to najpierw sytuacja finansowa MUSI się USTABILIZOWAĆ. I ta stabilizacja musi potrwać klika lat. Dobijam 50-tki i powiedzmy, że ostatnio zaszalałem, ale długo trwało zanim zacząłem sobie pozwalać na jakieś-tam szaleństwa. W Warszawie zarobki są zdecydowanie wyższe niż innych miastach Polski. Bardzo dużo par w Warszawie, które rozpoczęły pracę w korpo i zaczęły w miarę dobrze zarabiać, natychmiast pokupowały apartamenty na kredyty, pokupowały samochody, potem latem Majorka, zimą Alpy, a potem jedno z nich traciło pracę i potem bank wystawiał tych ludzi z domów. Niestety, ale taka jest szara rzeczywistość. Myślę, że to co napisałem w drugim zdaniu tego postu: "...poczucie bezpieczeństwa.." a to buduje się latami, jest bogactwem. A nie, pierwsza wypłata po umowie na czas nieoznaczony nawet 10000 PLN na ROR i o kurwa, ale jestem bogaty - kupuje mieszkanie 150m.  Może i się przepisy zmieniły i dziś trudniej zwolnić pracownika, ale nigdy nie wiadomo co się może stać.

 

Ja tu często latam z kubłem zimnej wody, ale może to z racji wieku.

  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak jest panowie, BOGACTWO to stan umysłu i stosunek przychodów do kosztów/wydatków

Można być bogatym i szczęśliwym zarabiając 2-3 k. i nieszczęśliwym wrakiem/ bankrutem mając 50k/miesiąc.

 

Najczęściej ludzi gubi chęć pokazania się,czyli coś dla innych, nie dla siebie...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Grzenio napisał:

[OT]

Bardzo dużo par w Warszawie, które rozpoczęły pracę w korpo i zaczęły w miarę dobrze zarabiać, natychmiast pokupowały apartamenty na kredyty, pokupowały samochody, potem latem Majorka, zimą Alpy, a potem jedno z nich traciło pracę i potem bank wystawiał tych ludzi z domów. Niestety, ale taka jest szara rzeczywistość. Myślę, że to co napisałem w drugim zdaniu tego postu: "...poczucie bezpieczeństwa.." a to buduje się latami, jest bogactwem. A nie, pierwsza wypłata po umowie na czas nieoznaczony nawet 10000 PLN na ROR i o kurwa, ale jestem bogaty - kupuje mieszkanie 150m.  Może i się przepisy zmieniły i dziś trudniej zwolnić pracownika, ale nigdy nie wiadomo co się może stać.

 

Ja tu często latam z kubłem zimnej wody, ale może to z racji wieku.

 

Taka niestety jest prawda, w szkole uczymy się przeróżnych rzeczy, czym się różni tasiemiec uzbrojony od nieuzbrojonego, a takiej podstawowej rzeczy jak zarządzanie finansami osobistymi nie znajdziemy w programie nauczania. Przyznam, że jeszcze dwa, trzy lata temu taki byłem. Życie z miesiąca na miesiąc, zero poduszki finansowej... Przykład - poszedłem po kredyt na samochód, potrzebowałem 15000 zł. Bardzo miły pan w banku, jak zobaczył moje zarobki, to od razu mówi, "dam panu 20 000, mamy taką promocję". No i wziąłem, czemu nie.  Innym razem pracodawca spóźnił się kilka dni z wypłatą - zabrakło mi 5 zł żeby kupić ładniejszą choinkę! Teraz jak sobie o tym myślę, to ciężko mi w to uwierzyć, jak mogłem być tak lekkomyślny. 

 

Ale w końcu zacząłem myśleć, że coś jest nie tak - zarabiam coraz więcej, a moje oszczędności nie istnieją. Zacząłem się interesować, co robię nie tak. Pomogły mi blogi Szafrańskiego oraz Iwucia. Od dwóch lat spisuję swoje wydatki, patrzę gdzie pieniądze uciekają przez palce. Pomogło, spłaciłem szybciej kredyt na samochód, pojawiły się oszczędności na kilka miesięcy życia. 

 

Polecam ciekawy wpis http://marciniwuc.com/finanse-osobiste-wedlug-kena-barbie/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Veni napisał:

Taka niestety jest prawda, w szkole uczymy się przeróżnych rzeczy, czym się różni tasiemiec uzbrojony od nieuzbrojonego, a takiej podstawowej rzeczy jak zarządzanie finansami osobistymi nie znajdziemy w programie nauczania.

 

To są rzeczy, które powinny być nauczane od najmłodszych lat i kto niby w polskim systemie edukacji ma tego uczyć? Panie nauczycielki, które nawet własną wypłatą nie potrafią zarządzać.

 

To są rzeczy, które powinny być wyniesione z domu rodzinnego. Sam pomysł przepierdalania tego na system edukacji jest chory. Wszystko co kiedyś było uczone w obrębie rodziny na dobrym poziomie, a co zawłaszczyła sobie państwowa edukacja pod pozorem nadania jakiejś wiedzy powszechności, zostało spierdolone.

 

8 minut temu, Veni napisał:

Ale w końcu zacząłem myśleć, że coś jest nie tak - zarabiam coraz więcej, a moje oszczędności nie istnieją. Zacząłem się interesować, co robię nie tak. Pomogły mi blogi Szafrańskiego oraz Iwucia. Od dwóch lat spisuję swoje wydatki, patrzę gdzie pieniądze uciekają przez palce. Pomogło, spłaciłem szybciej kredyt na samochód, pojawiły się oszczędności na kilka miesięcy życia. 

 

To wszystko jest banalnie proste, o czym już wspomniano wyżej:

 

1 mniej wydajesz niż zarabiasz

2 nie korzystasz z ofert kredytowych

3 chcesz coś nabyć to oszczędzasz 

4 nim cokolwiek kupisz pomyśl 3x czy aby na pewno jest ci to niezbędne i jakie korzyści z tego będziesz miał

 

Tak naprawdę jedyne co w tym człowiekowi przeszkadza, to uleganie własnym namiętnościom i potrzebie dopasowania się poziomem życia do kreowanej przez media wizji.  

 

 

 

 

  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Mosze Red napisał:

(...)4 nim cokolwiek kupisz pomyśl 3x czy aby na pewno jest ci to niezbędne i jakie korzyści z tego będziesz miał

Tak naprawdę jedyne co w tym człowiekowi przeszkadza, to uleganie własnym namiętnościom i potrzebie dopasowania się poziomem życia do kreowanej przez media wizji(...)

To prawda.

Sam łapię się na myśli: a może kupić nową słuchawkę? Po co? G3 wciąż dobrze działa. A może nowe auto? Po cholerę! Nie robią już nowych Saabów, a ten co jest wciąż  jeździ zajebiście.

 

Zdaję sobie sprawę z faktu, że świat jest dziś napędzany przez kupowanie. Ja (i pewnie nie tylko ja) nie miał bym pracy gdyby wszyscy wyznawali moje podejście. Ale gdzieś ta linia zdrowego rozsądku musi przebiegać.

Przez znajomych poznałem ostatnio babeczkę i tak chwilę jej posłuchałem: mieszkanie w modnej dzielnicy za prawie pół bańki w ciężkim kredycie, haruje po 12h dziennie, dzieciak w wieku przedszkolnym większość dnia spędza bez mamy. Przyjrzałem się jej bliżej, dramat: ziemista cera, podkrążone oczy, włosy jak słoma. Jest 10 lat młodsza ode mnie, a wygląda jak koszmar. Tylko po to, by mieszkać w fancy miejscu, które jest oddalone raptem o pół godzinny spacer od mojej dzielnicy nędzy i zuła. Nie łapię :( Mam 2 razy większe mieszkanie za połowę tego co zapłaciła.

 

@Grzenio, rząd nie zarabia, sensu stricte, więc wydaje jak popadnie. Też bym tak robił. Algorytm władzy ma własne prawa :(

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Mnemonic napisał:

rząd nie zarabia, sensu stricte, więc wydaje jak popadnie. Też bym tak robił. Algorytm władzy ma własne prawa :(

Oczywiście. Powinienem napisać, że wydaje więcej, niż pozyskuje z wpływów podatkowych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

25 minut temu, Grzenio napisał:

Oczywiście. Powinienem napisać, że wydaje więcej, niż pozyskuje z wpływów podatkowych.

Ja rozumiem co miałeś na myśli.

Mnie zaś chodziło o to, że dzień w którym rząd zacznie spełniać tzw wolę ludu będzie dniem utraty znaczenia władzy. Stanie się ona zwyczajna służbą publiczną i przestanie być zabawna.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Grzenio napisał:

Skoro rząd wydaje więcej niż zarabia no to jak kurwa! Przykład idzie z góry.

 

I tu kolejny problem i kolejna rzecz, którą się powinno uświadamiać od najmłodszych lat.

 

Rząd odbiera zasoby obywatela pod przymusem, a im bardziej rozbudowana biurokracja tym więcej tych zasobów marnotrawi.

 

Żeby dziecko wiedziało, że cienka linia dzieli aparat państwowy od zorganizowanej grupy przestępczej i nie brało przykładu.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Mnemonic trochę idziemy w [OT], ale ok. Mi się wydaje, że co, co się teraz dzieje w PL to jest takie spełnianie woli ludu i to tego ludu idąc od najniższego poziomu. Opodatkować wszystko zabrać aktywnym i hiperaktywnym, dać karynom, sebiksom po 500+, aby zapewnić sobie elektorat na wieki. Ta władza czy ma znaczenie czy nie? To zależy od punktu siedzenia. To masz na myśli?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spełnianie populistycznych zachcianek ludu ma na celu zapewnienie sobie elektoratu i tyle. Żaden obóz natomiast nie ma ochoty zająć się niepopularnymi tematami jak ZUS, służba zdrowia, która nie miała być prywatna, a de facto jest. (I żeby nie było: nie mam nic przeciwko prywatnej służbie zdrowia, odkąd sam zarabiam na swoje życie jestem za, tylko proszę się odwalić od moich pieniędzy, sam sobie wybiorę ubezpieczyciela i pakiet.) Zabawa w Panuf najlepiej im wychodzi. I nie idźmy dalej, przynajmniej nie w tym wątku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@KevinMitnick Ostatnio mi jakiś głupek powiedział, że jest szczęśliwy, bo nic nie ma. W jego przypadku to lekka przesada, bo to hazardzista, któremu mafia dziecko z 4 piętra za okno wystawiała aby oddał kasę. To przesada w drugą stronę. Najtrudniejsze jest w tym wszystkim znaleźć złoty środek. Jak ja trafiłem w łapy pierwszej żony, hieny i wyjątkowej kanalii to nie miałem wyjścia i dla zdrowia psychicznego uciekłem w prace i tak sobie tłumaczę swoje ostatnie 30 lat. Ale masz rację.

 

Lecz czy da się nie potrzebować niczego? Gdybyśmy byli czystą energią, to może. Ale nie jesteśmy. Żyjemy świadomie a procesy spalania na poziomie komórkowym na to nie pozwalają. Zużywamy zasoby. Prąd, woda, gaz i żywność. Mamy potrzebę komunikacji i bodźców od innych ludzi. Dziś niestety nawet to kosztuje. Ludzie nie spotykają się w osiedlowym barze. Nie ma trzepaków, gdzie dzieci godzinami wiszą głowami w dół. Muszą mieć internet. Temat rzeka.

 

Co do przywiązania do rzeczy materialnych, to pocieszę Ciebie, że z wiekiem to się zmienia. Mniejszą wagę do tego przywiązujesz. Ogólnie ma się wyjebane.

Bardziej starannie kupujesz zabawki. Masz ich mniej, ale niestety są one droższe. B)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Grzenio  Hehe no cóż ja powiedzieć moge ? Nie znam go ,nie wiem co w nim siedziało . Pare cytatów z jednej książki :

Aby dojść do smakowania wszystkiego ,nie chciej smakować czegoś w niczym . Aby dojść do posiadania wszystkiego nie chciej posiadać czegoś w niczym .

 

    Co do energii to nie do końca masz racje, energia życiowa to jest ta energia której potrzebujemy, ona sie samoistnie odnawia . Właśnie ta energia życiowa ,to boskie tchnienie kieruje wszystkimi procesami w organiżmie. Przykład : Po stosunku pozbywasz sie właśnie tej życiodajnej energii w której jest całe szczęście tylko tego żaden lekarz ci nie powie bo na tym sie nie zarabia :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wracając do głównego tematu. W poprzednim poście napisałem, czym dla mnie jest bogactwo. W międzyczasie pojawił się wątek kredytów. Dla mnie osoba, która zarabia w korpo 7-8 tys. na rękę, ale jednocześnie posiada kredyt na mieszkanie nie jest bogata. Dlatego, że osoba bogata posiada zarówno duży majątek, jak i wysokie dochody. Duży majątek, czyli taki, którego nie posada większość, np. kilka mieszkań czy tony sztabek złota. Posiada majątek jako właściciel, a nie jedynie "włada tymczasowo" mieszkaniem, którego de facto właścicielem jest bank. Z kolei wysokie dochody mogą wynikać z wynagrodzenia za pracę, ale też z posiadanego majątku, np. akcji czy nieruchomości itd. Pracownik w korpo czy wspomniany przez @Grzenio młody prawnik na dorobku jest odpowiednikiem dawniejszego robotnika. Wówczas również robotnicy uzyskiwali stosunkowo wysokie wynagrodzenia np. w porównaniu do pracy na roli i z pensji byli jedynie w stanie opłacać "tymczasowe mieszkania", które mogło, ale nie musiało z czasem stać się "własnością" (pomijam kwestię własności w PRL-u i późniejsze "wykupywanie mieszkań" w latach 90.).

 

Nie wiązałbym zatem bogactwa z postawą życiową, bo bogactwo to coś obiektywnego: duży majątek i wysokie dochody. Ja jestem biedny, bo nie mam dużego majątku i wysokich dochodów, ale nie mam też w zasadzie żadnych zobowiązań, więc jestem szczęśliwszy od wspomnianej przez @Mnemonic  kobiety. Mimo posiadanego wykształcenia pracowałem poniżej kwalifikacji, bo tak mi się bardziej opłacało. Kiedy i ta praca się skończyła, to pojawiła się frustracja, ale uświadomiłem sobie, że mimo utraty pracy mam środki, aby kilka, a może nawet i kilkanaście miesięcy przeżyć bez pracowania, więc jestem w lepszej sytuacji niż większość społeczeństwa. Ludzie, którzy mają kredyty, nawet mimo wystawnego życia, nie są według mnie bogaci i nie będą do czas, kiedy ich nie spłacą.

 

Czy ktoś w czasach PRL-u zaliczyłby robotnika do klasy średniej? No właśnie... Z kolei dzisiaj tych ludzi pracujących w korpo większość uznaje za bogatych. Matrix nie tylko w relacjach damsko-męskich, ale i ekonomicznych :D

Edytowane przez Tony
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie bogactwo to po prostu stan konta + środki materialne - a gdzie zaczyna się bogacz to kwestia indywidualna.

 

Idąc przez życie spotkałem jak każdy z Was ludzi na różnych poziomach finansowych i z całą pewnością stwierdzam, że to w żaden sposób nie przekłada się na szczęście czy też spełnienie, jednak z moich obserwacji wynika, że odpowiednie podejście do pieniędzy uczy wielu pożytecznych rzeczy.

 

Ludzie, którzy realizują swoje cele czyli mają plan działania i potrafią być konsekwentni są dużo bardziej świadomi siebie jak i mechanizmów rządzących światem (i bardziej odporni na manipulację) a zdobywanie kasy jest  świetnym sprawdzianem ze skuteczności własnych pomysłów i strategii. Zdobytą na tym polu pewność siebie i dyscyplinę można zastosować na każdej płaszczyźnie życia.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak naprawdę panowie, ja widzę, że największy problem wśród ludzi w tym kraju  to nie jest "Jak stać się bogatym".

 

Prawdziwym problemem jest to, że ludzie staja się biednymi na własne życzenie. Robiąc karygodne głupoty.

 

Tutaj trzeba wpajać wiedzę "Jak nie stać się biednym - zasady zarządzania własnymi środkami". 

 

Od pewnego czasu noszę się z zamiarem naskrobania poradnika w formie książkowej, o zdrowych zasadach zarządzania własnymi środkami.

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ImperatorWidzę, że sporo zaczerpnąłeś z książki "Fastlane Millionera", nawet przykłady o tych trenerach personalnych :) ale spoko jeśli jak piszesz wdrożyłeś wiedzę w życie i zbudowałeś biznes to gratuluję. Mnie też ta książka zainspirowała, aczkolwiek nie na tyle, aby porzucić bezpieczny etacik, chociaż ten moment się zbliża, bo w pracy nie najlepiej się dzieję, a skakanie od etatu do etatu to nie jest rozwiązanie dla mnie. Wiem, niby co mam robić mam kursy, książki, wiedzę, pomysły ale nie zapierdalam, aby wdrożyć to w życie, może podświadomie boję się porażki i nie mam jeszcze dobrze rozplanowanego biznesu, no ale cóż w końcu trzeba to zrobić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój najserdeczniejszy przyjaciel w czasie, jeszcze gdy byliśmy kilkuletnimi dzieciakami i próbowaliśmy wysyłać białe myszki w kosmos (bez powodzenia, jedna ledwie przeżyła lot a o "ćwiczeniach na kosmodromie" w postaci wirowania ich w skarpecie w celu oswojenia z przeciążeniami tylko na marginesie wspomnę), postanowił, że jak dorośnie, to będzie bogaty. To w sumie wydawało się abstrakcyjnym marzeniem, bo wygłosił tą myśl w pobliżu kilkusetmetrowej kolejki ludzi, stojących po cukier, który "rzucili" w pobliskim sklepie. Wtedy rozumowałem, że bogactwo będzie oznaczało brak konieczności stania w kolejkach po masło, mięso, cukier, papier toaletowy czy watę, bądź zakładania "komitetów kolejkowych" na meble czy telewizor. Nasi ojcowie pracowali w tym samym zakładzie, jednakowoż nasze matki, tyle że w innym. Wiedliśmy może nie spartańskie życie, ale zwyczajne, może nieco surowe, bo ograniczone komuną, w której nasi rodzice starali się żyć jako przyzwoici ludzie. W sumie byliśmy dość przytomni jak na gówniarzy, choć on, pragmatycznie a ja powiedzmy - filozoficznie.

 

I tak sobie dziś myślę, że obaj jesteśmy bogaci. Mimo, że ja nie zarabiam rocznie ładnych parunastu milionów, to żyjemy tak, jak chcemy, tyle że chcenia mamy inne. Dla niego "świat to za mało" a dla mnie jest niepotrzebnie taki wielki. Więc czym jest owo bogactwo, jak nie zwyczajną możliwością realizowania własnych pragnień, samorealizacji i zapewnienia sobie prywatnego komfortu a nie sklonowanego z cudzych potrzeb. Wystarczy je zdiagnozować. 

Kojarzycie film "Włoska robota"? Grany przez Nortona bohater nie miał nawet pomysłu na to, co zrobi ze zrabowanym złotem, więc przywłaszczył sobie konsumpcyjne pragnienia swoich wspólników, dotyczące domu, samochodów, etc. Utonął w gadżetach, kompletnie gubiąc siebie i żyjąc realizacją na sobie cudzych pragnień.

 

Zatem - mamy na dostatnie życie, są oszczędności, są jakieś inwestycje, nigdy żadnych leasingów czy kredytów. Nawet ostatnie auto kupiłem w salonie za gotówkę. Może to i nieco głupie, ale brak obciążenia psychicznego jakimś długiem to dla mnie niesamowity komfort. Jeśli wpadnie mi do głowy pomysł wypadu do Wenecji? Spoko, jutro czy pojutrze? Nad morze? Na rowery? Postrzelać? Polenić się? Poczytać? Anytime. Żeby nie było, pracować też lubię, zwłaszcza że to co robię jest bliższe "tworzeniu", co mnie strasznie na codzień nakręca. Staram się być wolny od jakichkolwiek zależności, czy to biznesowych czy towarzyskich. Dysponuję sobą i swoim czasem. Może nie jestem szczególnie zamożny, ale tak, jestem bogaty. 

  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...
  • 3 tygodnie później...
  • 4 miesiące temu...

A u mnie to jakoś tak dziwnie.. Sam nie wiem czym jest dla mnie bogactwo. Wydaje mi się, że to sytuacja w której czuję się po prostu bezpiecznie finansowo zaś zarabianie pieniędzy, które ma mi to zabezpieczenie dać odbywa się "w miarę" bez stresu - przy czym wiem, że stresy są zawsze, chodzi mi choćby o to aby robić to co lubię.

 

Jest natomiast jeszcze jedna rzecz, która mnie nurtuje. Na ten moment robię to co mi się podoba - a mimo to nie czuję się do końca spełniony jeśli chodzi ogólnie o kwestie pracy. Wkurza mnie dojeżdżanie do pracy, wkurza mnie tak jakby to, że pracuję dla kogoś. Wkurza mnie... Sam nie wiem już co, aż czuję się jak jakaś loszka :) Czy praca może wkurzać mimo, że jest teoretycznie wszystko spoko? Siedzę w IT, konkretnie Front-End (trochę Back-Endu).

 

Ogółem bardzo tej pracy chciałem a teraz gdy ją mam to wciąż mi czegoś brak. Czuję, że niezależności tak jakby, ale może tylko sobie wkręcam bo dzisiaj przecież to modne być na swoim i może tylko dlatego moja podświadomość mi to podpowiada bo tym przesiąknęła? Z drugiej strony czy ja się nadaję na kogoś kto otworzy firmę? Piszecie niektórzy, że zachrzaniacie 18h na dobę - ja tyle nie dałbym rady.

 

Druga sprawa to brak większego doświadczenia, nie siedzę w programowaniu jakoś znowu długo.

Kolejna to brak poduszki finansowej żeby w ogóle spróbować.

 

No i najważniejsze - czy to da spełnienie? Czy Wy przed założeniem firmy/inwestowaniem/czymkolwiek co było wasze i dawało możliwość zarabiania też czuliście pewien brak "czegoś"? Czy to "coś" przyszło wraz z założeniem firmy? Wielu ludzi, którzy mają firmę już od x lat mówi mi, że wyczuli w sobie nutkę przedsiębiorczości już w wieku np 15 lat, już wtedy kombinowali. Ja taki nigdy nie byłem, zastanawiam się więc czy takiego "przedsiębiorczego bakcyla" można w ogóle złapać/nauczyć się? Wiecie, coś w stylu, że do prowadzenia biznesu trzeba się urodzić z odpowiednimi predyspozycjami i albo je masz albo nie.

Edytowane przez self-aware
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.