Skocz do zawartości

Samcy, macie rację - ale co dalej?


Rekomendowane odpowiedzi

Piszę w tym dziale, bo w rezerwacie nie ma bardziej odpowiedniego.

 

Od jakiś 2 tygodni zagłębiam się w tematykę relacji damsko-męskich widzianych z samczej perspektywy: czytam forum, przeczytałam „Co z tym kobietami”. Nie mam za bardzo możliwości i czasu na spokojne posłuchanie audycji Marka– ale spróbuję jakoś to zorganizować i nadrobić. Może nawet zainwestuję i zamówię Kobietopedię czy inne ebooki.

 

Nie ukrywam, że mam przez to lekką sieczkę w mózgu … Bo macie rację!

 

Do kur.wy nędzy macie rację!

 

Tak, baby są popier.dolone. Tak, jestem babą i też jestem popier.dolona.

 

Mając tą wiedzę z nieco innej perspektywy patrzę na swoje dotychczasowe życie w kontekście relacji z facetami.

Zawsze byłam świetną uczennicą, intelektualnie i poznawczo odstającą od rówieśników, a przy tym totalnie niezależna i zbuntowana przeciw systemowi (do podstawówki chodziłam jeszcze za komuny :-)). W wieku ok. 13-14 lat zaczęłam się zadawać z dużo starszym towarzystwem – wyłącznie męskim. Imprezy, alkohol, punk rock, koncerty … Potem renomowane liceum. W dzień – świetna uczennica, trzymająca się trochę na boku. Wieczorami i w weekendy – totalny czad i odlot. Towarzystwo chyba traktowało mnie jak młodszą siostrę – z żadnym z kumpli nie „chodziłam”, nie było między nami podtekstów erotycznych czy seksualnych. Chyba nawet mnie trochę pilnowali, żebym na imprezach po pijaku nie zrobiła jakiegoś głupstwa. Sami zaliczali panienki na zasadzie szybkiego seksu czy loda w kiblu.

 

W międzyczasie ok. 17-18 roku życia na wakacjach zakochałam się i straciłam dziewictwo. Potem było paru facetów, z którymi łączył mnie seks i jakieś tam zauroczenie, ale to nie były związki (hehe jeden to był wujek koleżanki, dokładnie 2x ode mnie starszy – ja 18, on 36). Nie był to nikt z dotychczasowego towarzystwa. Oczywiście, po cichu marzyłam o wielkiej miłości i księciu na białym koniu :-) Nikogo takiego nie było, więc na studniówkę poszłam z bratem i totalnie dałam czadu. Dobrze, że mieszanka alko + zioło nie zabiła instynktu zachowawczego no i brat mnie pilnował, także grono pedagogiczne chyba do końca nie miało wiedzy co do mojej osoby.

 

Potem zaczęłam elitarne studia dzienne. Równolegle poszerzał się krąg moich znajomych – towarzystwo starsze, prowadzące mocno alternatywny styl życia, imprezy, alko, zioło i inne używki no i muza. Powstał wtedy działający do dziś, kultowy w określonych kręgach, choć nieco niszowy zespół.

 

Poznałam wtedy faceta. 10 lat starszy (ja 19, on 29). Mały i niepozorny. A przy tym miał olbrzymią charyzmę – był guru dla całej ekipy. Propagator tego stylu muzycznego i subkultury mu towarzyszącej, z kontaktami do podobnych sobie w całej Polsce i na świecie (a to czasy jeszcze bez komórek, internetu chyba nawet jeszcze nie było…). Zakochałam się, on też. Zamieszkaliśmy razem, w jego mieszkaniu. Mój pierwszy związek ;-) W tygodniu studiowałam (stypendium naukowe, a jakże), w weekendy imprezy i koncerty, ale przy boku Króla – bo tak na niego mówili… Byliśmy wtedy chyba jedynym stałym związkiem w ekipie mieszkającym ze sobą.

 

Po kilku latach związku zdradziłam go z jego kumplem z ekipy – kilka razy, na trzeźwo. Potem z drugim, potem z trzecim. W krótkim odstępie czasu. Sama nie wiem, dlaczego (w końcu jestem babą, co nie?). Do dziś nie wiem, czy wiedział, albo czy się domyślał. Niedługo potem - zaraz po obronie mgr - spakowałam się i wyprowadziłam. Nie powiedziałam o zdradach, jako powód podałam koniec miłości z mojej strony. Właściwie w ekipie nikt nie dowierzał, że to koniec. Graty odwoził mi jeden z tych facetów, z którym zdradziłam tamtego – nawet on nie wierzył w nasze rozstanie i powiedział, że pewnie za chwilę będę chciała, żeby przewiózł moje rzeczy z powrotem, bo przecież to chyba tylko jakiś kryzys i taki mamy fajny związek… Ja mu na to, ze gdyby to był fajny związek to chyba bym nie bzykała się z innymi …

 

Ale innej gałęzi nie było :-P

 

Miałam 25 lat, pracowałam na umowę zlecenie + dodatkowe fuchy i nieźle zarabiałam, ograniczyłam alkohol i skończyłam z używkami. Z tamtą ekipą kontakty się urwały. Źle się czułam w obecności eksa, on chyba też. Poznawałam innych facetów i się bawiłam. Po samczemu – hehehe. Wyrywałam i ruchałam ;-P

 

Wtedy też poznałam mojego obecnego męża. Młodszy ode mnie o 2 lata, studiował i pracował. Na początku traktowałam jak pozostałych – miło spędzić czas. Ale dosyć szybko zaczęło iskrzyć i zależeć mi na nim. Jeszcze zanim zaczęłam z nim sypiać, przestałam się bzykać z innymi. Oprócz fajnego seksu dobrze nam się gadało. Przeszło to w stały związek – jak Bozia kazała, hehe. Obiadki u jego rodziców. Spotkania z całą rodzinką. Okazało się, że jego rodzina jest mocno konserwatywna i wierząca, zresztą on też. Uznawał tradycyjny podział ról w rodzinie. Tradycyjne wartości. Doszło do oficjalnych zaręczyn, tradycyjnie, w święta z rodzicami, przy wódce :-P .

 

To był dla mnie dziwny czas. Z jednej strony byłam zakochana, haj emocjonalny itd. Jednak widziałam ogromne różnice światopoglądowe między nami. O większości moich wyżej opisanych relacji do dziś chyba nie wie – tylko ogólnie, bez szczegółów. Odkąd go poznałam wyciszyłam się wewnętrznie. Np. nigdy nie miałam ochoty na zioło czy inne dragi, alkohol w ilości pod kontrolą, bez szaleństw czy odpałów. Z drugiej – miałam mocne poczucie ograniczenia mojej niezależności i swobody. Np. mnie na ślubie nieszczególnie zależało, a już na pewno nie na kościelnym czy weselu. Jemu tak. Ponieważ jestem agnostyczką, proponowałam nawet ślub jednostronny. Dla niego byłoby to nie do przyjęcia – a ponieważ z kościoła oficjalnie nie wystąpiłam, to ślub był tradycyjny. Pamiętam nawet, że przed ślub musiałam przyjąć bierzmowanie (bo nie miałam). Podczas spowiedzi przedślubnej mówiłam księdzu delikatnie, że ja to właściwie mam wątpliwości co do istnienia boga, a ten mnie opieprzył, ze to nie czas i miejsca na dyskursy filozoficzne i jego interesuje tylko, czy był seks, a jeśli tak – to mamy się powstrzymać do dnia ślubu. Pobraliśmy się 3 lata od poznania.

 

Wspólne życie – on kończył kolejne studia, zmieniał prace, rozwijał się zawodowo. Ja – praca na państwowym etacie, dom (zakupy, pranie sprzątanie), za 2 lata dziecko, więc pieluchy, potem niania, żłobek. Czułam się ograniczana, miałam wrażenie że coś jest nie tak.Miałam wrażenie, że wszystko jest tak jak on chce, a ja się nie liczę. Byłam typową, upierdliwą i zrzędną babą. Domagałam się atencji i uwagi. Że czuję się niekochana i nieważna. Gównotesty i ogólnie zachowywałam się jak pierdolnięta. Manipulowałam i prowokowałam, ale chyba sama nie wiedziałam, co chcę uzyskać. Na moje jęczenie, że chyba przestał mnie kochać usłyszałam, że jak przestanie mnie kochać to mnie o tym poinformuje. Dopóki nie da mi takiej informacji, to znaczy że nie przestał. Albo jak marudziłam, że mnie nie kocha, to pytał – a jak myślisz, dlaczego umyłem ci samochód?

 

Dziwnie spadła mi ochota na seks (hehe, teraz wiem że to było zwykłe kupczenie dupą). Tzn. był dużo rzadziej, głównie z jego inicjatywy, ale zawsze było super. Zresztą nigdy z nikim nie było mi tak dobrze jak z nim – tak na marginesie…

 

Byłam coraz bardziej upierdliwa, marudna, zrzędna i wkur.wiająca. On chyba miał tego coraz bardziej dosyć. Tak myślę, że chyba część samców w podobnym momencie swojego życia trafiła na to forum…

 

W międzyczasie dzieciak podrósł, ja zmieniłam pracę – znów zaczęłam zarabiać porządne pieniądze ;-).

 

Z tym, ze pozostał między nami rodzaj napięcia i pretensji. Ja miałam poczucie, że mój mąż ma mnie gdzieś i wszystko inne jest ważniejsze niż ja, a wszystkie problemy życia codziennego są na mojej głowie. On pewnie miał dosyć narzekania i czepiania się o wszystko.

 

Zaczęłam mieć tego dosyć. Swojej własnej upierdliwości. Babo, o co ci chodzi??? mówiłam sama sobie. Obydwoje mamy niezłą pracę – on bardziej wymagającą czasu i zaangażowania, zarabia więcej. Jesteśmy zdrowi i mamy fajnego dzieciaka, mamy gdzie mieszkać i drugie mieszkanie na wynajem (bez kredytu!), spora poduszkę finansową. Nigdy nie miałam ochoty na żadnego innego faceta (jak go widzę w samych dżinsach, bez koszulki, to wciąż mnie zachwyca:-P). Że są czynności w domu, których on nie robi (tzw. babskie)? No i co z tego – są takie których ja się nie tykam, a tylko on robi (tzw. męskie). Ale, jako że jestem pierdolniętą babą to taka próba przetłumaczenia sobie niezbyt wiele zmieniła.

 

Potem trafiłam tutaj. Czytając pomyślałam, że coś jest na rzeczy. Sporo kwestii zaczęło mi się przestawiać w głowie. Wciąż mam sieczkę, wciąż porządkuję, wciąż czytam i szukam informacji…

 

Równocześnie działam :-) W sumie to zadziwiające. Tak naprawdę dokładnie od tygodnie nie narzekam, nie czepiam się i nie dogaduję, no i inicjuję seks – i nasza relacja już jest bliższa. To kilka dni, góra 10, a ja mam wrażenie, że wzrósł poziom intymności między nami. Wiele rzeczy stało się prostszych.

 

Ale niedawno padło to pytanie z jego strony – czy coś się stało, ze jestem taka podejrzanie miła..

 

No więc jak to: baba marudzi – to źle, jest miła – to podejrzane?

 

Naprawdę związek kobiety i mężczyzny musi się opierać na zasadzie nieufności? Podejrzliwości? Naprawdę każda baba jest tak pierdolnięta, że wcześniej czy później wywinie jakiś numer?

 

 

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Caroll napisał:

Ale niedawno padło to pytanie z jego strony – czy coś się stało, ze jestem taka podejrzanie miła..

 

No więc jak to: baba marudzi – to źle, jest miła – to podejrzane?

 

Zapewne tak długo byłaś "marudna", że mu się to w psychice zakodowało jako Twój charakter. Teraz jesteś miła, a baba jest zazwyczaj najmilsza gdy coś spierdoli;)(zarysuje auto, spali koszulę przy prasowaniu, itp) Więc Twój mężczyzna zamartwia się ponieważ nie zna przyczyny zmiany w Twoim zachowaniu?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

38 minut temu, Długowłosy napisał:

 

A czy Ty uważasz się za pierdolniętą?

 

Jak zauważył HORACIOU5 wywinelam numer byłemu, bez powodu, czyli z powodu pierdolca. Jakieś 17 lat temu. Potem już żadnych numerów. Zasadnicze pytanie brzmi, czy sam fakt bycia kobietą oznacza bycie pierdolnięta.

Albo czy że stanu bycia pierdolnięta kobieta może wyjść. I jak to zrobić.

 

Bracie Janie, na razie to chyba zauważył zmianę i zastanawia się nad przyczyną, ale nie wygląda na zmartwionego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Caroll

Klasyczny schemat kobiecej jednostki społecznej.

 

Jedziesz na autopilocie, odgrywasz rolę a wewnątrz się miotasz bo to ciągle nie jest to "coś".

Realizujesz program biologiczno-społeczny, którego nie jesteś świadoma.

 

Jakieś pasje? cele? zainteresowania?

 

6 minut temu, Caroll napisał:

Albo czy że stanu bycia pierdolnięta kobieta może wyjść

Na czym wg Ciebie polega nie bycie pierdolniętą?

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Caroll napisał:

 

Równocześnie działam :-) W sumie to zadziwiające. Tak naprawdę dokładnie od tygodnie nie narzekam, nie czepiam się i nie dogaduję, no i inicjuję seks – i nasza relacja już jest bliższa. To kilka dni, góra 10, a ja mam wrażenie, że wzrósł poziom intymności między nami. Wiele rzeczy stało się prostszych.

 

   Caroll, a czasami od 10-ciu dni nie masz dni płodnych? Okres się zbliża, to wszystko wróci do normalności. Spoko.

Uwierz, jesteś normalna, taka jak inne. Na długo nie starczy Ci sił aby być nie normalną. Bez urazy.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Icman, Adolf, właśnie te kwestie miałam na myśli zastanawiając się co dalej. Z mojej dotychczasowej lektury forum wynika, że bycie kobietą oznacza realizację programu spoleczno-biologicznego sterowanego hormonami i emocjami. I taka jest prawda. Pytanie, czy jest w ogóle możliwość wyjścia poza ten schemat? Czyli przekroczenia swoich hormonów i emocji?

 

Icman, moje cele: dalsza kariera w tej firmie, jeśli w ciągu  2-3 lat nie będzie awansu/większej kasy to zmiana firmy. Dalsze budowanie poduszki finansowej, żeby zabezpieczyć starość i przyszłość dziecka. Czerpanie większej radości z wydawania kasy na przyjemności. Podróże - poza Europę, nie uznaję wyrazów z biur podróży, ogarniam wszystko sama przez net (loty, kwatery, itd), na to potrzeba czasu, to kolejny cel - lepsza organizacja czasu.

 

Adolf, no właśnie że po okresie jestem :P A może to już klimakterium? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

53 minuty temu, Eleanor napisał:

@Caroll po prostu pokaz mezowi forum Bracia Samcy :P i daj ksiazki do przeczytania, a potem niech sie zarejestruje i opisze ze swojej strony jak Cie odbiera :D

Hehe no nie wiem jakby zareagował Marek i inne samce jakby im tu poradnie małżeńską zrobić ?

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Caroll realizacja programu dotyczy nas wszystkich, nie tylko kobiet.

 

Kwestia żeby być tego świadomym i realizować swoje własne cele a nie społeczne czy też biologiczne czyli żeby być wolnym.

 

Z obserwacji wynika, że rzadko która pani jest tym zainteresowana.

 

Pierwszym krokiem jest wzięcie pełnej odpowiedzialności za własne życie.

 

Zainteresowania i pasje są bardzo potrzebnym narzędziem by odróżnić siebie od programu.

 

 

Edytowane przez icman
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Caroll napisał:

Nikogo takiego nie było, więc na studniówkę poszłam z bratem

 

Z opisu wcześniejszych akcji jasno wynika iż prowadziłaś się tak źle, że żaden szanujący się facet nie zaprosił cię na studniówkę.

 

 

7 godzin temu, Caroll napisał:

Potem zaczęłam elitarne studia dzienne

 Hotelarstwo, turystyka czy inne kierunki spierdoksy na prywatnej uczelni, to nie są elitarne studia ;)

 

 

7 godzin temu, Caroll napisał:

Równolegle poszerzał się krąg moich znajomych – towarzystwo starsze, prowadzące mocno alternatywny styl życia, imprezy, alko, zioło i inne używki no i muza.

 

Starsi faceci z lepszego towarzystwa zawsze trzymają wokół siebie grono młodych, głupiutkich loszek, żeby było co turlać. Żyją nadzieją na lepszy świat, a najczęściej są przechodnim workiem na spermę dla wszystkich w towarzystwie. 

 

 

7 godzin temu, Caroll napisał:

Po kilku latach związku zdradziłam go z jego kumplem z ekipy – kilka razy, na trzeźwo. Potem z drugim, potem z trzecim. W krótkim odstępie czasu. Sama nie wiem, dlaczego (w końcu jestem babą, co nie?). Do dziś nie wiem, czy wiedział, albo czy się domyślał. Niedługo potem - zaraz po obronie mgr - spakowałam się i wyprowadziłam. Nie powiedziałam o zdradach, jako powód podałam koniec miłości z mojej strony.

 

Schemat. 

 

 

7 godzin temu, Caroll napisał:

Wtedy też poznałam mojego obecnego męża. Młodszy ode mnie o 2 lata, studiował i pracował. Na początku traktowałam jak pozostałych – miło spędzić czas. Ale dosyć szybko zaczęło iskrzyć i zależeć mi na nim. Jeszcze zanim zaczęłam z nim sypiać, przestałam się bzykać z innymi. Oprócz fajnego seksu dobrze nam się gadało. Przeszło to w stały związek – jak Bozia kazała, hehe. Obiadki u jego rodziców. Spotkania z całą rodzinką. Okazało się, że jego rodzina jest mocno konserwatywna i wierząca, zresztą on też. Uznawał tradycyjny podział ról w rodzinie. Tradycyjne wartości. Doszło do oficjalnych zaręczyn, tradycyjnie, w święta z rodzicami, przy wódce :-P .

 

Uznałaś to co musiałaś uznać, żeby zechciał cię zaobrączkować i utrzymywać i żebyś miała z kim się rozmnożyć w sposób akceptowalny społecznie.

 

 

7 godzin temu, Caroll napisał:

Np. mnie na ślubie nieszczególnie zależało, a już na pewno nie na kościelnym czy weselu. Jemu tak

 

Kisnę :D

 

 

7 godzin temu, Caroll napisał:

Dla niego byłoby to nie do przyjęcia – a ponieważ z kościoła oficjalnie nie wystąpiłam, to ślub był tradycyjny. Pamiętam nawet, że przed ślub musiałam przyjąć bierzmowanie (bo nie miałam). Podczas spowiedzi przedślubnej mówiłam księdzu delikatnie, że ja to właściwie mam wątpliwości co do istnienia boga, a ten mnie opieprzył, ze to nie czas i miejsca na dyskursy filozoficzne i jego interesuje tylko, czy był seks, a jeśli tak – to mamy się powstrzymać do dnia ślubu. Pobraliśmy się 3 lata od poznania.

 

Oczywiście byłaś taka modna i postępowa, a ten opresyjny facet zmusił cię do ślubu kościelnego pieczętującego ten okrutny, ciemiężący ciebie związek patriarchalny :D

 

 

7 godzin temu, Caroll napisał:

Wspólne życie – on kończył kolejne studia, zmieniał prace, rozwijał się zawodowo. Ja – praca na państwowym etacie, dom (zakupy, pranie sprzątanie), za 2 lata dziecko, więc pieluchy, potem niania, żłobek. Czułam się ograniczana, miałam wrażenie że coś jest nie tak.Miałam wrażenie, że wszystko jest tak jak on chce, a ja się nie liczę. Byłam typową, upierdliwą i zrzędną babą. Domagałam się atencji i uwagi. Że czuję się niekochana i nieważna. Gównotesty i ogólnie zachowywałam się jak pierdolnięta. Manipulowałam i prowokowałam, ale chyba sama nie wiedziałam, co chcę uzyskać. Na moje jęczenie, że chyba przestał mnie kochać usłyszałam, że jak przestanie mnie kochać to mnie o tym poinformuje. Dopóki nie da mi takiej informacji, to znaczy że nie przestał. Albo jak marudziłam, że mnie nie kocha, to pytał – a jak myślisz, dlaczego umyłem ci samochód?

 

Dziwnie spadła mi ochota na seks (hehe, teraz wiem że to było zwykłe kupczenie dupą). Tzn. był dużo rzadziej, głównie z jego inicjatywy, ale zawsze było super. Zresztą nigdy z nikim nie było mi tak dobrze jak z nim – tak na marginesie…

 

Zwyczajnie on dokładnie wiedział czego chce, od życia. Ty natomiast nie wiedziałaś czego chcesz i irytowało cię to, że on wie. Zawracałaś mu dupę gównianymi testami, żeby poprawić sobie nastrój.

On oblewał testy, wtedy przestałaś mieć chęć na seks.

 

 

7 godzin temu, Caroll napisał:

Z tym, ze pozostał między nami rodzaj napięcia i pretensji. Ja miałam poczucie, że mój mąż ma mnie gdzieś i wszystko inne jest ważniejsze niż ja, a wszystkie problemy życia codziennego są na mojej głowie. On pewnie miał dosyć narzekania i czepiania się o wszystko.

 

Bo chciał mieć żonę i dziecko i myślał, że jesteś dorosłą i logicznie myślącą osobą, a okazało się że wziął sobie na głowę rozkapryszonego bachora.

 

 

7 godzin temu, Caroll napisał:

Zaczęłam mieć tego dosyć. Swojej własnej upierdliwości. Babo, o co ci chodzi??? mówiłam sama sobie. Obydwoje mamy niezłą pracę – on bardziej wymagającą czasu i zaangażowania, zarabia więcej. Jesteśmy zdrowi i mamy fajnego dzieciaka, mamy gdzie mieszkać i drugie mieszkanie na wynajem (bez kredytu!), spora poduszkę finansową. Nigdy nie miałam ochoty na żadnego innego faceta (jak go widzę w samych dżinsach, bez koszulki, to wciąż mnie zachwyca:-P). Że są czynności w domu, których on nie robi (tzw. babskie)? No i co z tego – są takie których ja się nie tykam, a tylko on robi (tzw. męskie). Ale, jako że jestem pierdolniętą babą to taka próba przetłumaczenia sobie niezbyt wiele zmieniła.

 

Widzisz. Jest proste rozwiązanie twojego problemu, daj męża tutaj na forum, my mu ustawimy ramę i wszystko wróci do normy i w życiu i w związku :) 

 

 

7 godzin temu, Caroll napisał:

No więc jak to: baba marudzi – to źle, jest miła – to podejrzane?

 

Tak, każdy facet, który był w jednej dłuższej relacji lub kilku dłuższych uczy się iż wasze bycie miłą ma podwójne, a nawet podwójne dno. Ma zawsze i kryje się za nim jedna z dwóch rzeczy:

 

- jakieś żądania/ oczekiwania pod, które urabiacie / chęć otrzymania zgody na coś co zapewne jemu się nie będzie podobało

- coś odpierdoliłyście, co jeszcze nie wyszło i chcecie złagodzić efekt wkurwienia, jak sprawa wypłynie

 

 

7 godzin temu, Caroll napisał:

Naprawdę związek kobiety i mężczyzny musi się opierać na zasadzie nieufności? Podejrzliwości? Naprawdę każda baba jest tak pierdolnięta, że wcześniej czy później wywinie jakiś numer?

 

Tak.

 

 

  • Like 11
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, Mosze Red napisał:

Widzisz. Jest proste rozwiązanie twojego problemu, daj męża tutaj na forum, my mu ustawimy ramę i wszystko wróci do normy i w życiu i w związku :) 

 

Padła już taka rada i równie szybko zaczęło się szukanie wymówek, żeby tego nie zrobić. Niby każdej zależy :lol: na szczęściu męża ale kiedy trzeba podjąć krok, który mu je pozwoli uzyskać, to nagle zawsze pojawia się jakieś "ale". Dziwne te panie :(

Edytowane przez HORACIOU5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Caroll napisał:

. Obydwoje mamy niezłą pracę – on bardziej wymagającą czasu i zaangażowania, zarabia więcej. Jesteśmy zdrowi i mamy fajnego dzieciaka, mamy gdzie mieszkać i drugie mieszkanie na wynajem (bez kredytu!), spora poduszkę finansową.

 

Wiem jestem chamem i pusty na pewno niedojrzały emocjonalnie ale moja matematyka jest prosta. Masz strefę komfortu więc ją ogarniasz, gdyby się zmieniły okoliczności zachowywałabyś się inaczej. Mąż więcej zarabia. Dużo do stracenia. Lubisz swoja strefę komfortu i czujesz się dobrze. To Was też trzyma razem. Strach przed utratą tego komfortu trzyma związek mniej więcej w całości. Sama w tym tekście podałaś te wartości, które najbardziej "scalają" ten związek.

 

Zachowanie i kroki podejmowane lub ich brak przez kobietę zależą od zaistniałych okoliczności.

 

A jak to co dalej? Kolejne lata życia i kiedyś śmierć. Może wcześniej może później, jak u każdego. ... a co ma niby być? :D:D

 

I tak na marginesie My nie uważamy, że kobiety są pierdolnięte. To Twoja nadinterpretacja. My uważamy, że są inne od Nas i schematycznie podobne do siebie w działaniach i decyzjach.

Edytowane przez SennaRot
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na wstępie mały disclaimer, jako żem został lekko napromieniowany, pardon - napromilowany kocią karmą typu whiskas, może być dziwnie (@Eredin, nie bij ;)) 

 

To co droga @Caroll opisujesz, jednocześnie wprawia mnie w zachwyt i znudzenie (to ci dopiero konfuzja). Zachwyt (umiarkowany jednak) otwartością i znudzenie schematem. Trochę jak byś wskazała palcem dowolną dziewoję i opisała jej losy. Jeśliś z czasów "komuny" to na pewno pamiętasz takie fioletowe kalki, umożliwiające robienie kopii. O ile można było odróżnić oryginał od kopii, to kopię od kopii już nie. Co chcę powiedzieć? Hm. Nie jesteś oryginałem i to nie przez fakt nierekombinowalnego DNA mitochondrialnego. Jesteś klonem matek i pramatek, których jedyną skuteczną i promowaną strategią było zawieranie sojuszy cipką. Tak nas skonstruowano i nie ma co więcej strzępić jęzora bądź klawiatury na ten temat. Innymi słowy, o ile macie prostą ścieżkę do realizacji funkcji biologicznej, będę wciąż powtarzał, że przez to, macie niezwykle utrudniony dostęp do szczęścia i spełnienia, bo ono jest sprowadzone u pań do reprodukcji w komfortowych warunkach zapewnianych przez samca.

OK, spoko, tylko czego oczekujesz?

 

15 godzin temu, Caroll napisał:

mocno alternatywny styl życia, imprezy, alko, zioło i inne używki no i muza

Alternatywny? Przecież to tandetny standardzik, czyli pospolitość vulgaris. Alternatywne to byłoby projektowanie wehikułu czasu na strychu czy w piwnicy. Takie coś robiły szlifowane na niby-nowo młodzieńcze masy, płynące z nurtem pseudo-indywidualności. 

 

16 godzin temu, Caroll napisał:

Potem zaczęłam elitarne studia dzienne

Studiowałaś na MIT? Czy na Uniwersytecie Wszechgalaktycznym na Saturnie? Innymi słowy - nie żartuj. 

 

Dobra, zamierzałem napisać więcej, ale raczej jednak walnę się na kojo.

Jak by co, to "dzień dobry" ewentualnie "dobranoc". 

  • Like 11
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Caroll bardzo przyjemnie dla mnie było czytanie Twojej historii.

 

Ze stwierdzeniem, że baby są pierdolnięte byłabym ostrożna. Jest to dobry argument do tego, żeby nie ponosić odpowiedzialności za swoje czyny i stać w samorozwoju w miejscu.

 

Wychodzenie z autopilota jest zadaniem na całe życie. Do tego służy te forum, wszyscy jedziemy na tym samym wózku. Obecnie receptą na swój rozwój to skupianie się na zainteresowaniach, pracy i kontemplacji. 

 

Ora et labora

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm ciekawa historia ale pachnie mi tu TROLLEM. Coś za bardzo wylewna jesteś jak na kobietę. Chodzi mi tutaj o te zdrady i skoki na inną gałąź. Kobiety bardzo rzadko przyznają się do skoków w bok. Nawet na necie nie za często o tym wspominają. Raczej wszystko sobie racjonalizują niż mówią o sobie, że są popierdolone.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, Geralt napisał:

Hmm ciekawa historia ale pachnie mi tu TROLLEM

 

Od razu właśnie tak pomyślałem.

Jednak nie chciałem być pierwszy we wstawianiu takich obrazków:

 

fat-internet-troll-using-computer-vector

 

O kurczę z lidla:o, jednak jestem pierwszy, ale tylko w obrazkach.

 

Zielony (a) jest już rozłożony na czynniki pierwsze, więc szkoda, że już go nie zobaczymy:D.

Byłaby niezła zabawa.

 

Dnia 3/3/2017 o 12:38, Caroll napisał:

Tak, baby są popier.dolone. Tak, jestem babą i też jestem popier.dolona.

 

No nie wiem, ale skoro sie upierasz:D.

Dla przykładu: weźmy naszą bohaterkę powyżej przy kompie.

Możliwe że masz rację, bo żaden facet nie zrobiłby sobie takich paznokci:lol:.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 3.03.2017 o 20:41, Mosze Red napisał:

 

Z opisu wcześniejszych akcji jasno wynika iż prowadziłaś się tak źle, że żaden szanujący się facet nie zaprosił cię na studniówkę.

 

To była moja studniówka, na którą ja nikogo nie zaprosiłam

 

Cytuj

Hotelarstwo, turystyka czy inne kierunki spierdoksy na prywatnej uczelni, to nie są elitarne studia ;)

 

UJ.

Cytuj

Starsi faceci z lepszego towarzystwa zawsze trzymają wokół siebie grono młodych, głupiutkich loszek, żeby było co turlać. Żyją nadzieją na lepszy świat, a najczęściej są przechodnim workiem na spermę dla wszystkich w towarzystwie. 

 

Przez 5 lat byłam workiem na spermę jednego faceta. A tworzystwo nie było lepsze, raczej bad boys.

Cytuj

Schemat. 

Uznałaś to co musiałaś uznać, żeby zechciał cię zaobrączkować i utrzymywać i żebyś miała z kim się rozmnożyć w sposób akceptowalny społecznie.

 

Tak - dlatego napisałam ,że macie rację. Właczył mi się schamat, autopilot sterowanie macicą.

Cytuj

Kisnę :D

P: żet aJ

Cytuj

Oczywiście byłaś taka modna i postępowa, a ten opresyjny facet zmusił cię do ślubu kościelnego pieczętującego ten okrutny, ciemiężący ciebie związek patriarchalny :D

 

Moja macica mnie zmusiła.

Cytuj

Zwyczajnie on dokładnie wiedział czego chce, od życia. Ty natomiast nie wiedziałaś czego chcesz i irytowało cię to, że on wie. Zawracałaś mu dupę gównianymi testami, żeby poprawić sobie nastrój.

On oblewał testy, wtedy przestałaś mieć chęć na seks.

Zgadza się. Nie wiedziałam, czego chce, bo macica zagłuszało wszystko.

 

Cytuj

Bo chciał mieć żonę i dziecko i myślał, że jesteś dorosłą i logicznie myślącą osobą, a okazało się że wziął sobie na głowę rozkapryszonego bachora.

Od skończenia LO utrzymywałam się sama. Stypendium naukowe + umowy zlecenia + praca w wakacje za granicą + pisanie prac, najpierw zaliczeniowych potem też inż i mgr. Jak mieszkałam z byłym to właściwie ja nas utrzymywałam.

Cytuj

Widzisz. Jest proste rozwiązanie twojego problemu, daj męża tutaj na forum, my mu ustawimy ramę i wszystko wróci do normy i w życiu i w związku :) 

Mówiłam mu o forum, może zajrzy

Cytuj

Tak, każdy facet, który był w jednej dłuższej relacji lub kilku dłuższych uczy się iż wasze bycie miłą ma podwójne, a nawet podwójne dno. Ma zawsze i kryje się za nim jedna z dwóch rzeczy:

 

- jakieś żądania/ oczekiwania pod, które urabiacie / chęć otrzymania zgody na coś co zapewne jemu się nie będzie podobało

- coś odpierdoliłyście, co jeszcze nie wyszło i chcecie złagodzić efekt wkurwienia, jak sprawa wypłynie

A ja po prostu przestałam marudzić

Cytuj

Tak.

 

 

 

Zauważyłam, to było pytanie retoryczne

 

Dnia 3.03.2017 o 20:55, HORACIOU5 napisał:

 

Padła już taka rada i równie szybko zaczęło się szukanie wymówek, żeby tego nie zrobić. Niby każdej zależy :lol: na szczęściu męża ale kiedy trzeba podjąć krok, który mu je pozwoli uzyskać, to nagle zawsze pojawia się jakieś "ale". Dziwne te panie :(

 

Bardziej mi zależy na moim własnym szczęściu :P

 

Dnia 4.03.2017 o 06:23, Rnext napisał:

Na wstępie mały disclaimer, jako żem został lekko napromieniowany, pardon - napromilowany kocią karmą typu whiskas, może być dziwnie (@Eredin, nie bij ;)) 

 

 Moje ostatnie odkrycie Bushmilss - polecam

Cytuj

 

To co droga @Caroll opisujesz, jednocześnie wprawia mnie w zachwyt i znudzenie (to ci dopiero konfuzja). Zachwyt (umiarkowany jednak) otwartością i znudzenie schematem. Trochę jak byś wskazała palcem dowolną dziewoję i opisała jej losy. Jeśliś z czasów "komuny" to na pewno pamiętasz takie fioletowe kalki, umożliwiające robienie kopii. O ile można było odróżnić oryginał od kopii, to kopię od kopii już nie. Co chcę powiedzieć? Hm. Nie jesteś oryginałem i to nie przez fakt nierekombinowalnego DNA mitochondrialnego. Jesteś klonem matek i pramatek, których jedyną skuteczną i promowaną strategią było zawieranie sojuszy cipką. Tak nas skonstruowano i nie ma co więcej strzępić jęzora bądź klawiatury na ten temat. Innymi słowy, o ile macie prostą ścieżkę do realizacji funkcji biologicznej, będę wciąż powtarzał, że przez to, macie niezwykle utrudniony dostęp do szczęścia i spełnienia, bo ono jest sprowadzone u pań do reprodukcji w komfortowych warunkach zapewnianych przez samca.

 

Nieciekawe perspektywa, nie podoba mi się i wkurza

 

Cytuj

OK, spoko, tylko czego oczekujesz?

 

 Wiedzy i umiejętności do zmiany powyższego

 

Cytuj

 

Studiowałaś na MIT? Czy na Uniwersytecie Wszechgalaktycznym na Saturnie? Innymi słowy - nie żartuj. 

 

jw, tylko UJ :P

Cytuj

 

Dobra, zamierzałem napisać więcej, ale raczej jednak walnę się na kojo.

Jak by co, to "dzień dobry" ewentualnie "dobranoc". 

 

dzień dobry poniedziałku

 

Dnia 4.03.2017 o 06:23, Rnext napisał:

Alternatywny? Przecież to tandetny standardzik, czyli pospolitość vulgaris. Alternatywne to byłoby projektowanie wehikułu czasu na strychu czy w piwnicy. Takie coś robiły szlifowane na niby-nowo młodzieńcze masy, płynące z nurtem pseudo-indywidualności.

 

W małej mieścinie, skąd pochodzę przełom lat 80/90, glany, dredy irokez to nie był standardzik. Kontenstacja jako element buntu młodzieńczego? Pewnie tak

 

Dnia 3.03.2017 o 21:51, SennaRot napisał:

 

Wiem jestem chamem i pusty na pewno niedojrzały emocjonalnie ale moja matematyka jest prosta. Masz strefę komfortu więc ją ogarniasz, gdyby się zmieniły okoliczności zachowywałabyś się inaczej. Mąż więcej zarabia. Dużo do stracenia. Lubisz swoja strefę komfortu i czujesz się dobrze. To Was też trzyma razem. Strach przed utratą tego komfortu trzyma związek mniej więcej w całości. Sama w tym tekście podałaś te wartości, które najbardziej "scalają" ten związek.

 

Tak - to moja strefa komfortu. Matematyka, piszesz? Ja mam powyżej średniej krajowej, mąż NIECO więcej. Drugie mieszkanie jest moją odrębną własnością. Finansowo jestem niezależna.

Cytuj

 

Zachowanie i kroki podejmowane lub ich brak przez kobietę zależą od zaistniałych okoliczności.

 

A w przypadku mężczyzn - nie?

Cytuj

 

A jak to co dalej? Kolejne lata życia i kiedyś śmierć. Może wcześniej może później, jak u każdego. ... a co ma niby być? :D:D

 

Chcę wyjść z matrixu, wyłączyć autopilota, świadomie podejmować decyzje.

 

Cytuj

 

I tak na marginesie My nie uważamy, że kobiety są pierdolnięte. To Twoja nadinterpretacja. My uważamy, że są inne od Nas i schematycznie podobne do siebie w działaniach i decyzjach.

 

Skrót myślowy: inne od Nas i schematycznie podobne do siebie w działaniach i decyzjach = nieodpowiedzialne, nieracjonalne, niekonsekwentne, emocjonalne = pierdolnięte

 

Nie ogarniam cytowania - nie wiem ja w jednym poście odpowiedzieć na kilka postów :-(

 

21 godzin temu, SledgeHammer napisał:

Zielony (a) jest już rozłożony na czynniki pierwsze, więc szkoda, że już go nie zobaczymy:D.

Byłaby niezła zabawa.

 

 

A jednak jestem - zdziwiony?

Dnia 4.03.2017 o 19:17, Geralt napisał:

Hmm ciekawa historia ale pachnie mi tu TROLLEM. Coś za bardzo wylewna jesteś jak na kobietę. Chodzi mi tutaj o te zdrady i skoki na inną gałąź. Kobiety bardzo rzadko przyznają się do skoków w bok. Nawet na necie nie za często o tym wspominają. Raczej wszystko sobie racjonalizują niż mówią o sobie, że są popierdolone.

 

:-D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Caroll napisał:

Tak - to moja strefa komfortu. Matematyka, piszesz? Ja mam powyżej średniej krajowej, mąż NIECO więcej. Drugie mieszkanie jest moją odrębną własnością. Finansowo jestem niezależna.

 

Nie chodzi o to co masz. Chodzi o to, że mąż dalej jest korzyścią. Jednym z filarów strefy komfortu.

 

Godzinę temu, Caroll napisał:

A w przypadku mężczyzn - nie?

 

Różnica jest taka, że w przypadku zmiany okoliczności wartości i zasady jakimi się kieruje facet nie zmieniają się i to według nich nadal postępuje i się kieruje przy wyborach. Uwzględniając okoliczności.

U kobiet podstawowym kryterium jest własny egoizm najczęściej i własnego ego, zmiana okoliczności powoduje zmianę komfortu i na tej podstawie są dokonywane wybory. Czyty egoizm. Zmiana okoliczności go motywuje. Główna siła motywująca.

 

Facet może mieć różne zasady i wartości. Kobieta we fundamencie ma czysty egoizm.

 

Godzinę temu, Caroll napisał:

Chcę wyjść z matrixu, wyłączyć autopilota, świadomie podejmować decyzje.

 Czytać, czytać i jeszcze raz czytać.

 

Godzinę temu, Caroll napisał:

Skrót myślowy: inne od Nas i schematycznie podobne do siebie w działaniach i decyzjach = nieodpowiedzialne, nieracjonalne, niekonsekwentne, emocjonalne = pierdolnięte

 

Twoja  nadinterpretacja tego co napisałem.  Ja tak Was bym nie nazywał. ;) Jednak nie mogę się też nie zgodzić z Twoim równaniem.

Edytowane przez SennaRot
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Caroll napisał:

A jednak jestem - zdziwiony?

 

NIEEEEE :D

 

baby-crying-10227476.jpg

 

Ano i nie będe również jak znajdziesz się niedługo w tym dziale:):

 

http://braciasamcy.pl/index.php?/topic/1063-wprowadzone-zmiany-i-aktualizacje-nadane-warny-i-bany/&page=17#comment-146389

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.