Skocz do zawartości

Nie dla In vitro z NFZ czyli " ty nie rozumiesz pragnienia kobiety "


Rekomendowane odpowiedzi

Miałem dziś okazję odbyć ciekawą rozmowę z mamą która ostro zareagowała na moje słowa że nfz nie ma kasy na leczenie chorych więc wydawanie kasy na i tak nie pewne in vitro jest czystym marnotrawieniem hajsu i że jeżeli jakaś pani ma takie pragnienie i nie potrafi zaakceptować faktu że natura nie przeznaczyła jej do rozrodu to niech ze swojej kieszeni za to płaci.

 Oj trafiła kosa na kamień, mnóstwo argumentów ( emocjonalnych  a nie logicznych jak to u kobiet) że jako facet nie mam pojęcia co to znaczy pragnąć dziecka i że jest to leczenie  bo niepłodność to też choroba itp itd. 

Tłumaczę że nie każdy się musi rozmnażać a skoro tak ktoś pragnie dziecka to dzieciaki czekają w domach dziecka.

Oczywiście też dyskusja że nie każda potrafi pokochać nie swoje ,że to co innego.

Inną sprawą jest że gdyby przyszedł Bill Gates i powiedział jakiejś karynce że ożeni się pod warunkiem że pokocha jego dzieci to każda nagle nie miałaby oporów do cudzych dzieci.

W końcu nie wytrzymałem i zapytałem wprost. Czy widzi jakieś inne niż czysto egoistyczne przesłanki żeby moja kasa szła nie na ratowanie ludzi tylko na to że karyna chce mieć swoje i już.

Bez odpowiedzi. Po czasie wymyśliła matula że jak komuś się przyszywa urwany palec lub  leczy alkoholików to też się życia nie ratuje i jak na to idą pieniądze to nie mam nic przeciwko.

Łapy opadają

Edytowane przez jaro670
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jesteś przekonany, że ona rozumie, ze to nie idą pieniądze 'państwa' (czyli niczyje) tylko pieniądze obywateli, takich jak np. Ty? Tak pytam, bo ja znam kobiety, które pomimo ukończenia dwóch kierunków studiów (i to wcale nie hotelarstwo w wyższej szkole sikania na stojąco) nie ogarniają tego mechanizmu. Szkoda że nie zapytałeś, czy powiększenie cycków też powinien NFZ refundować - w końcu niejeden się zgodzi, że małe cycki to poważna przypadłość ;P

 

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czego wy oczekujecie?

 

Przecież liczy się tylko loszkozachcianka i loszkoemocje. 

 

Inni obywatele mają płacić na invitro, inni obywatela maja płacić na "darmową" antykoncepcję i aborcję (czyli pokrywać koszta rozwiązłości kobiet).

 

Pani zawsze coś chce lub coś zrobi, ale mają płacić za to inni. 

 

 

Do tej pory tkwi mi w głowie tekst jednej Karyny, który był nagłośniony w internetach. Mniej więcej go przytoczę "Tyle pieniędzy marnuje się na lokatach, a Polskie dzieci nie mają co jeść, zabrać im te pieniądze i dać matkom na dzieci".

 

To jest myślenie nowoczesnej i postępowej kobiety hasło "Moje ciało, moja sprawa" przestaje być nagle jej ciałem i jej sprawą, a zamienia się w problem społeczny gdy trzeba płacić za efekty poczynań dokonanych za pomocą tego ciała.  

 

 

Czyli to jest nagle sprawa wszystkich:

 

- jak trzeba Karynę wyskrobać

- jak trzeba Karynie kupić tabsy antykoncepcyjne

- jak trzeba łożyć na dziecko, które sama chciała urodzić, a utrzymać nie potrafi

- jak nie może urodzić dziecka, bo np. modnie wyskrobała się kilka razy za młodu (a teraz wkręca misiowi, że jest bezpłodna od zawsze, albo ma niewykształcone jajniki, cystę czy 1500 innych loszko ściem o przyczynach bezpłodności prawdziwej bądź urojonej) 

  • Like 10
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ogólnie to w przypadku leczenia ludzi i dzieci odczuwam pewien dysonans poznawczy, ponieważ z jednej strony zaburza to selekcję naturalną, a z drugiej bardzo się chce leczyć. I nie tylko o bezpłodność chodzi.

Hitlerowcy w ramach czystości rasy mordowali chorych (Słynna akcja T4 https://pl.wikipedia.org/wiki/Akcja_T4) To oczywiście przegięcie w drugą stronę. Leczenie na siłę wszystkiego też jest jakimś przegięciem. Często lekarze leczą nie po to aby wyleczyć, ale aby zdobyć grant, publikacje do kariery naukowej. Życie uratują, ale potem zostaje osoba niepełnosprawna i już ktoś inny musi się męczyć i opiekować taką osobą cierpiącą do końca życia, która błaga o eutanazję. To są ogólnie bardzo trudne tematy. Znam przypadek w moim mieście, gdzie dziecko miało nowotwór (glejaka), było leczone od 4 roku życia i jako 12 latek powiedział rodzicom, że ma już kurwa dość i już nie chce. W końcu zmarło a rodzice zostali z długami bez niczego. Akt odwagi? Nie wiem. @jaro670 A takie kretynki co tak pierdolą o tym invitro, to ja rozumiem, że one by chciały i cierpią, bo coś im się powłączało w pewnym wieku. BTW: Koleżanka starała się 8 lat o dziecko, w końcu ma. I co? z wadą serca. Życie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najgorsze są te loszki, które od gimnazjum łykały tabletki. Teraz po 15-20 latach mają tak rozjebane mechanizmy i nie mogą zajść w ciąże.nadmienię tylko, że te tabletki to potężna dawka hormonów, a nie bez powodu ich układ rozrodczy porównywany jest do mechanizmu zegara, w którym coś jak nie pyknie to leci wszystko (komplikacje szczególnie po menopauzach). po takiej orce ich łono jest jak wypalony las czy jałowa ziemia. A jakie pretensje, że nie chcą finansować in vitro. Ona teraz w wieku 35-40 lat chce mieć dziecko. A kto jej kazał brać tabletki- nie ma innych metoda anty? Krzyczą "moje ciało, moja sprawa"- proszę bardzo, jak tak to zawsze-nie tylko gdy chodzi o skrobanke. Teraz reszta będzie musiała zapłacic jej "mojszości ciała"

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podobna sytuacja jest z alkoholem. Jakoś żadna nie chce się przyznać o ilości wlanego alkoholu w weekendowe studenckie imprezy, a tym bardziej nie dopuszcza do myśli, że ten wypity alkohol zniszczył ich jajeczka.

Edytowane przez Miner
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.