Skocz do zawartości

Nie rezygnuj ze swoich marzeń


Rekomendowane odpowiedzi

W pewnym momencie zaczynacie odczuwać, że chcecie osiągnąć pewne rzeczy. Czujecie w środku takie specyficzne uczucie, które napędza was do tego i podpowiada "zrób to, dąż do tego". Rozpoczynacie swoją drogę do tego celu. Czasami bywa ciężko, padacie na kolana, chcecie się poddać a mimo tego zaciskacie pięści, wstajecie, idziecie dalej. Prędzej czy później spotykacie pewnych ludzi. Zaczynają mówić: "Na pewno Ci się nie uda" / "Dlaczego chcesz to zrobić? Zajmij się czymś pożytecznym" / "Ty chcesz co zrobić?! Przecież nic z Ciebie nie będzie".

 

Pojawiają się wątpliwości, zaczynasz kwestionować czy to co robisz ma sens... i właśnie wtedy do cholery zaciśnij pięści i powiedz im "Nie! Nie macie racji!". Pojawią się pewne emocje i zakiełkuje myśl "Udowodnię im, że mylili się co do mnie!". Motywacja wraca, zaczynasz dalej dążyć do swojego celu. Z czasem zaczynasz rozumieć, że tak naprawdę dążysz do celu nie dla tych osób, tylko dla samego siebie. Przekuwasz swój cel z "udowodnię im" na "udowodnię samemu sobie, że potrafię, że pomylili się względem mnie... ale zrobię to dla siebie".

 

A potem spotykasz innych ludzi pytających Cię do czego dążysz. Pamiętasz poprzednie doświadczenia, jesteś ostrożny i mniej wylewny ale w końcu mówisz im o swoich planach. "O stary to super! Mam nadzieję, że Ci się powiedzie!" / "Trzymam za Ciebie kciuki, dasz radę!" / "Ambitnie, ale bystry z Ciebie chłopak więc poradzisz sobie" i słysząc to wszystko jesteś zdziwiony. Jak to? Brak krytyki? Brak ściągania Cię w dół? Ryzykujesz i postanawiasz zaufać tej nielicznej grupce ludzi. Dzielisz się sukcesami, słyszysz i widzisz jak cieszą się razem z Tobą.

 

Potem kiedy oni do czegoś dążą robisz to samo i tak wzajemnie napędzacie się w tym paskudnym świecie. Otrzymujesz od nich sugestie i wiesz, że nie masz do czynienia z osobami mówiącymi "zrób tak, jak ja mówię, bo ja tak mówię". Rozumiesz że są to rady, które nie mają zamiaru Ci wyrządzić krzywdy a wręcz przeciwnie, mają pomóc. Mają dać Ci do myślenia, żebyś rozważył pewne kwestie, ale ostateczna decyzja należy do Ciebie i wiesz, że te osoby to uszanują.

 

A potem udaje Ci się spełnić jedno ze swoich marzeń... Czujesz tę niesamowitą euforię, tę pozytywne ciepło rozlewające się po Twoim ciele. A może to po prostu łzy szczęścia, które lecą Ci z oczu? Nagle zdajesz sobie sprawę z tego, że cały trud, pot oraz łzy, które wylewałeś do tej pory doprowadziły Cię do tego momentu. Czujesz tę radość przepełniającą Twoje ciało. Doceń ten moment, pozwól tym emocjom płynąć, zaczerpnij je i bądź szczęśliwy, bo do jasnej cholery ciężką pracą zasłużyłeś na to wszystko.

 

Bracia naprawdę warto spełniać swoje marzenia, bo to, co czeka na końcu jest czymś... po prostu pięknym.

 

 

Edytowane przez HORACIOU5
  • Like 21
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko gdzie spotkać takich ludzi którzy cie wesprą chociażby dobrym słowem.

Większość będzie chciała cię ciągnąć w dół, dlatego ja już nikomu nie mówię o swoich małych czy większych planach.

Po prostu sobie robię po cichutku wszystko dla siebie.

Czasem chciałbym z kimś pogadać o tym czy tamtym, ale jak wyczuwam od razu te zawistne wibracje to mi się odechciewa.

Gdy ktoś mi mówi o swoich sukcesach,planach marzeniach czy czymkolwiek to się autentycznie tym cieszę.

Nie odczuwam toksycznej zazdrości, cieszę się, że ktoś robi coś ciekawego. Kupiłeś wymarzone auto, motor, skuter? Super! Chcesz się wspiąć na Mount Everest? Zajebiście, to ogromna przygoda, nie rezygnuj z tego!

Szkoda, że większość osób jednak będzie chciała umniejszyć twoje sukcesy, pokazać ci, że są bezsensowne, że oni wiedza lepiej. Będą mówić, że nie warto robić czegoś innego, masz żyć według schematu.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 minut temu, adrv napisał:

Najgorzej że w większości przypadków pierwszymi osobami które mówią że ci się nie uda i że jesteś debilem są właśni rodzice...

 

Dokładnie i z jakąkolwiek sprawą wyskoczysz to zaczyna się czytanie przeciwwskazań z jakiejś niewidocznej listy dlatego ja już od bardzo dawna najpierw robię a dopiero po czasie rodzina się dowiaduje często od osób trzecich. Gdybym pytał rodziny czy iść na kurs paralotniowy w wieku 43 lat to pewnie załatwiliby mi Tworki podobnie z perkusją, motocyklem, wyprawami czy z czarnoprochowcem którego sobie ostatnio sprawiłem.

Przykre jedynie było to jak się pochwaliłem najlepszemu kumplowi i zobaczyłem w jego oczach totalną zawiść, zawsze był gadżeciarzem i "panem ja mam najlepsze- ja zaskakuję" ale nigdy w stosunku do mnie więc trzeba będzie zweryfikować to i owo w tej znajomości. 

Edytowane przez jaro670
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dodajcie do tego moment w którym Ci którzy się z Ciebie śmiali zbierają szczękę  z podłogi...

Ze mnie się śmiali jak mówiłem że chciałbym ćwiczyć, wyrzeźbić się konkretnie, że chciałbym zrobić to i tamto. Moja była stwierdziła że bujam w obłokach a inni wyśmiewali za plecami.

O Jezu jak wszystkim jednego pięknego dnia zatkało pape gdy się okazało że po paru miesiącach nie obracania się na innych qbacki doszedł tam gdzie chciał.
O jezu jak milo było wyjebać zdjęcie na face a później spojrzeć im wszystkim w twarz z myślą ' i co Ty kurwa na to?"
 

To jednak jeden mały przystanek w dążeniu do celu panowie. Najważniejsze to ten moment gdy stajesz czy to przed lustrem czy to na moście w Nowym York'u czy to po udanym biznesie i właśnie ze łzami w oczach mówisz: "stary udało się, kocham Cie za to co dla siebie robisz". To jest idealny produkt końcowy gdy wdzięczność względem siebie przykrywa wszystko. Później każda przeszkoda będzie nokautowana tekstem "taaaa, ostatnio też mi mówili że chuja ze mnie będzie, JESZCZE ZOBACZYMY"

Nawet nie wiecie jaki to jest magnes na ludzi, na baby, na wszystko. Nawet nie wiece jak to was wybija do przodu w tym szarym świecie.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Pozytywny są tacy ludzie, ale jest ich znacznie, znacznie mniej. Częściej spotkasz się osobnikami, którzy będą chcieli ulepić Ciebie na swój model, żebyś czasem nie miał lepiej od nich. Przez to Twój potencjał zostaje zmarnowany i masz głowę pełną wątpliwości i myślami, że nie dasz rady osiągnąć tego, czego pragniesz.

 

Natomiast druga grupa osób, tak jak już wspomniałem, jest mniej liczna, ale jak spotkasz kogoś takiego to jest to jak genialny powiew świeżości. Gdy już poznasz taką osobę, to po prostu doceń ją/jego. Grunt to nie załamać się, kiedy pewne osoby ciągle próbują Cię ściągnąć w dół, bo naprawdę nie warto się poddawać.

Edytowane przez HORACIOU5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Rada jest chyba taka, żeby otaczac się ludźmi, którzy już to osiągnęli i będą Ci życzyli, że również Tobie się uda. Niestety ludzie nie mają odwagi do tego, żeby o czymś marzyc, więc będą z jednej strony Cię podziwiac i zazdrościc, a z drugiej strony znienawidzą. Ja mam założenie, że jestem na tym świecie, żeby samego siebie zadowolic, a smutnych chujków zawsze będzie więcej niż ludzi szlachetnych i inteligentnych. Cóż, forum jest taką odskocznią od tego jadu i "drugim domem". Trzeba robic swoje, płynąc pod prąd, bo z prądem płyną śmieci. Ja wiem, że pod prąd jest niewygodnie a z prądem komfortowo, ale to wszystko do czasu. Ja siedzę w fotelu i spokojnie obserwuję, co wyprawiają ci rówieśnicy, którzy mają mnie za dziwaka, bo nie mam dziewczyny, a posiadam ambitniejsze cele niż dziewczyna. Zobaczymy kto lepiej na tym wyjdzie. Może za rok, może za dwa lata, może za trzy, może za 5, ale to zobaczę. A po 30 życie faceta się dopiero zaczyna:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie wiem, ale ja coraz częściej spotykam na swojej drodze ludzi, którzy mi dobrze życzą i, o dziwo, pomagają. Dzwonię do znajomych, do rodziny to nieraz nawet słyszę: "dasz radę, stać cię na to". Robię coś po raz pierwszy - jeśli widzą po mojej stronie zdecydowanie i chęć, to zazwyczaj też przyjmują z życzliwością. Wykładowcy ciągną mnie w górę, bo trochę się wybijam i sami motywują kiedy widzą, że odpuszczam. Wygląda na to, że się u mnie poprawiło, czego i wam Bracia życzę - żebyście czerpali pozytywną energię od ludzi wam życzliwych! ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlatego właśnie nie warto wspominać ludziom swoich działaniach. Jedni Cię wyśmieją, drudzy poklepią po ramieniu i powiedzą, że jesteś zajebisty, i wówczas czar pryska i zwykle człowiek sobie odpuszcza, bo już został pochwalony.

 

Trzeba po prostu trzymać gębę na kłódkę, i robić swoje. Po czasie odpowiedni ludzie zauważą efekty, a i satysfakcja będzie dużo większa.

 

Gdy ja zabieram się do jakiegoś konkretnego działania, to zwykle staram sobie wyobrazić końcowy efekt. Jest to dla mnie zawsze taka pozytywna motywacja do działania. Nie chwalę się, nie rozmawiam na ten temat, po prostu robię to, co do mnie należy, a czy dostanę pochwałę, czy nie, to już mnie mało obchodzi, bo to wszystko robię dla siebie, a nie by zaimponować innym. Prawda jest taka, że choćby człowiek potrafił góry przenosić, to zawsze znajdzie się ktoś, dla kogo nasze działania będą bez sensu. Inwestycja w siebie, to jest klucz. Wszelkie działania pod konkretnych ludzi, uważam za zbędne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, bumblebee napisał:

To nie wiem, ale ja coraz częściej spotykam na swojej drodze ludzi, którzy mi dobrze życzą i, o dziwo, pomagają. Dzwonię do znajomych, do rodziny to nieraz nawet słyszę: "dasz radę, stać cię na to". Robię coś po raz pierwszy - jeśli widzą po mojej stronie zdecydowanie i chęć, to zazwyczaj też przyjmują z życzliwością. Wykładowcy ciągną mnie w górę, bo trochę się wybijam i sami motywują kiedy widzą, że odpuszczam. Wygląda na to, że się u mnie poprawiło, czego i wam Bracia życzę - żebyście czerpali pozytywną energię od ludzi wam życzliwych! ;) 

 

Też to w pewnych sprawach zauważyłem ale zawsze dzieje się tak jak ludzie widzą że coś oznajmiasz tak po prostu a nie mówisz tego po to żeby zdobyć ich aprobatę. Kiedy zdobywasz ich aprobatę czują się chyba współodpowiedzialni i wolą ostrzegać zamiast motywować bo to w razie Twojej porażki ich mniej kosztuje tak mi sie wydaje

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bracia, marzenia i cele to jest coś dla czego warto żyć :) Ja jeszcze swoich prawdziwych i tych najbardziej skrywanych celów nie zrealizowałem ale systematycznie z każdym dniem jestem bliżej i myślę, że pewnego dnia będę z siebie na prawdę dumny :) Takie podejście do życia wymaga dużej samodyscypliny. Stąd dla mnie samodyscyplina jako cecha charakteru to jedna z najważniejszych cech, o tyle dobra, że nie wymaga talentu a kształtuje charakter. 

 

Z innej strony mam to szczęścia, że mam swoich przyjaciół, którzy na prawdę czują o co chodzi i też mają swoje plany i cele (częściowo się pokrywają, częściowo nie) i wzajemnie się nakręcamy i dopingujemy, tak bez zawiści. Sprawdzeni wielokrotnie w boju. I z tej perspektywy mogę powiedzieć, że tacy przyjaciele to skarb i strasznie podnoszą jakość życia. Dobór znajomych jest cholernie ważny. Kiedyś przeczytałem, tylko już nie pamiętam gdzie, że jesteśmy wypadkową naszych najbliższych znajomych. Nawet jeśli to przerysowane to ja w to głęboko wierze. Dlatego o dobrych braci dbajcie. Od takich, którzy mnie ciągną w dół co prawda się nie odcinam bo nie wiadomo kiedy jaki kontakt się przyda ale przynajmniej luzuje znajomości. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Scena pochodzi z filmu, który może nie jest wybitny, ale padają w nim te oto istotne słowa warte zapamiętania:

 

Cytuj

Let me tell you something you already know. The world ain't all sunshine and rainbows. It's a very mean and nasty place and I don't care how tough you are it will beat you to your knees and keep you there permanently if you let it. You, me, or nobody is gonna hit as hard as life. But it ain't about how hard you hit. It's about how hard you can get hit and keep moving forward. How much you can take and keep moving forward. That's how winning is done! Now if you know what you're worth then go out and get what you're worth. But ya gotta be willing to take the hits, and not pointing fingers saying you ain't where you wanna be because of him, or her, or anybody! Cowards do that and that ain't you! You're better than that! I'm always gonna love you no matter what. No matter what happens. You're my son and you're my blood. You're the best thing in my life. But until you start believing in yourself, ya ain't gonna have a life.

 

Dorzucam cały tekst i dodatkowo pogrubiłem go, bo myślę, że zawarte w nim słowa zawierają sporo prawdy. Myślę też, że Sly Stallone potrafił je wypowiedzieć w taki sposób, żeby nadać im odpowiednią wagę.

 

PS: Scena i te słowa przypomniały mi się podczas audycji Guru o uczuciu bycia zerem.

Edytowane przez HORACIOU5
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.