Skocz do zawartości

Historia kolegi z morałem - szczególnie dla młodszych czytelników


lupele

Rekomendowane odpowiedzi

Chciałbym podzielić się z wami przypadkiem jaki obserwowałem w swojej pracy przez ok 1,5 roku. 

 

Otóż do naszego projektu jakiś miesiąc po rozpoczęciu dołączył nowy kolega z innego oddziału firmy. Chłop po 30. żonaty i dzieciaty. Trzeba od razu zauważyć że to przypadek kolesia niezbyt atrakcyjnego fizycznie ani dominującego psychicznie - taki raczej głęboki beta -używając nielubianej przeze mnie terminologii. Projekt ciężki i angażujący wymagający ogromnej liczby nadgodzin. W pewnym momencie zauważyłem sporą różnicę w podejściu moim i kolegii. Ja zapierdalałem na swoich odcinkach jak dzik. Natomiast kolega bardzo zaangażował się w biurowe życie towarzyskie. Masę czasu spędzał na kuchennych śmiechuszkach-pizdochachszkach z naszymi biurowymi koleżankami. Tu takie moje prywatne spostrzeżenie: koleś chyba czuł się jak jakiś wielki bawidamek co to zadaje się z takimi fajnymi dziewczynami podczas gdy ja wracałem niekiedy wręcz cały upierdolony z własnych odcinków. Tymczasem ja swoje zrobiłem, on zawalił. Mnie docenili, a jego wyjebali do drugiego projektu gdzie czynił mniej więcej to samo. Czas minął i nagle wielka tragedia bo nieoficjalnie dowiedział się że ma zostać wyjebany. I co teraz? Dziewczyny z biura nadal będą sobie śmieszkować - tylko już bez niego. Na pewno znajdą się kolejni kuchenni zabawiacze. 

 

Jakiż morał z tej historii? Otóż morał jest taki że trzeba mieć świadomość tego kim się jest, gdzie i po co się jest. 

 

Kolega nie miał tej świadomości. Biurowe konwersacje z ładnymi kobietami przesłoniły mu robotę. Ich zwykłą kurtuazję wziął za dowód swojej "zajebistości". I teraz został z chujem w kieszeni.

 

Jeśli jesteś w robocie - musisz pracować i się uczyć. Jeśli - jesteś słaby i biedny - musisz pracować ciężej niż inni. Nie warto tracić czasu na miłe koleżanki - bo miłe to one może i są - ale jak jesteś na dnie to żadna ci nie da. 

  • Like 15
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, lupele napisał:

Jeśli jesteś w robocie - musisz pracować i się uczyć. Jeśli - jesteś słaby i biedny - musisz pracować ciężej niż inni. Nie warto tracić czasu na miłe koleżanki - bo miłe to one może i są - ale jak jesteś na dnie to żadna ci nie da. 

SKANDAL! Herezja! Kłamstwo! Rasizm! Faszyzm!

 

A tak na poważnie, to niestety - tego rodzaju podejście nie bierze się z nikąd. Przyczyn można szukać zarówno w wychowaniu i wzorcach domowo/szkolno/środowiskowych jak i w samym środowisku pracy. Z kim przestajesz taki się stajesz. Jak się jest otoczonym przez nierobów, cwaniaków, beton umysłowy i frustratów to z czasem się tym przesiąka 'duchowo'. Dlatego w dzisiejszych czasach podejście 'znajdę sobie jedna robotę na 30 lat i potem tylko się będę kisił' to jest poroniony pomysł.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, dr Mordechaj B'rzyt-wa napisał:

A tak na poważnie, to niestety - tego rodzaju podejście nie bierze się z nikąd. Przyczyn można szukać zarówno w wychowaniu i wzorcach domowo/szkolno/środowiskowych jak i w samym środowisku pracy. Z kim przestajesz taki się stajesz. Jak się jest otoczonym przez nierobów, cwaniaków, beton umysłowy i frustratów to z czasem się tym przesiąka 'duchowo'. Dlatego w dzisiejszych czasach podejście 'znajdę sobie jedna robotę na 30 lat i potem tylko się będę kisił' to jest poroniony pomysł.

 

Heh. Oczywiście masz rację ale nie o to chodziło w tym poście.  Chciałem raczej zwrócić na pewne zapętlenie samców "gorszego sortu". 

 

Chłop jest "biedny i słaby" (nieatrakcyjny) ----> traci czas na zabawianie koleżanek (które spotyka najczęściej w sytuacjach wymuszonych - szkoła, jako towarzysz dla innego kolegi) -----> nadbudowuje w swojej głowie fałszywe przekonania (bo nie widzi że kobity nie gadają z nim z powodu jego atrakcyjności tylko z nudów czy dla zwykłej towarzyskiej paplaniny) ----> traci czas na bezsensowne ruchy (bo nie ma szans a dalej kręci się w koło panny) ----> Chłop dalej jest "biedny i słaby" ---> cykl rusza na nowo

 

To jest prawdziwa chujnia, którą niżej podpisany również przerobił i dopiero po latach zdał sobie z tego sprawę. Prawdziwy chocholi taniec.

Edytowane przez lupele
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z autorem posta . Mój były szef (mówiłem mu na ty hehe) - syn właściciela nie robił nic i pierdział w stołek bo miał hajs i to było widać , nie bawił się nigdy w jakieś głupie gierki jak gość z historii wyżej tylko laski obok niego latały odstrzelone w obcisłe ciuchy , machały rzęsami itp.  a on tylko siedział i wydawał rozkazy hehe ehh ta kasa ...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brian Tracy ma fajne powiedzenie "Go back to work, go back to work... ". I tak w kółko. Solidna praca = kasa =laski dopiero na to lecą. Pierdolety są dobre, ale jak robota jest zrobiona. To jest proste, ale nie każdy niestety sobie z tego zdaje sprawę.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Osobiście zwykle spierdalam z kuchni jak najszybciej, bo tego ich biadolenia nie idzie znieść.

 

18 godzin temu, adrv napisał:

Dzięki za post dla takiej osoby jak ja która jeszcze nie pracuję jest to cenna rada, bracia jeśli macie jakieś opowieści z morałem dotyczące miejsca pracy, proszę podzielcie się :) 

 

Tak. Nie myj naczyń wspólną gąbką, bo nigdy nie wiesz, czy jakiś obleśny babon nie czyścił nią sobie stóp.

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, I_am_the_Senate napisał:

U mnie w pracy dowiedziałem się, że 11 przykazanie to "Nie wychylaj się" oraz 12 "Najlepszy jest przeciętny, bo..nie odstaje i nie trzeba go korygować". Chce to rzucić w pizdu, bo nie jest to robota dla ludzi z głową.

 

W każdej z prac w jakiej byłem dało się zauważyć zjawisko "zabetonowania" ludzi na swoich stanowiskach. Pracownicy, którym nawet się chciało w pewnym momencie dochodzą do wniosku, że nie warto się starać. Robią swoje i ani kiwną palcem ponad to co muszą. Zjawisko ma swoje źródło w postępowaniu firm, które pierdolą jakąkolwiek politykę motywacyjną - bo dla nich najlepszy jest pracownik średni - nie najlepszy. Firmowy orzeł staje się istotnym ogniwem w funkcjonowaniu przedsiębiorstwa - dużo od niego zależy, ciężko go zastąpić i groźba odejścia może być bardzo problematyczna. Dlatego najlepiej zastąpić go 2-3 średniakami, którzy zamiast wielkości wybierają "trwanie" i stabilne przywiązanie do firmy.

 

Wśród "średniaków" tworzy się swoista zmowa i wszyscy oni kultywują pewien sposób postępowania. Przede wszystkim poszukują durnia na którego mogą zwalić własne obowiązki. Najczęściej takim durniem jest młody pracownik, który nie bardzo rozumie swoje miejsce w hierarchii oraz rzeczywisty zakres obowiązków jaki ma wykonywać. Inną strategią jest udawana przyjaźń i oplątywanie człowieka  w myśl techniki "stopa-w-drzwiach".

Innym świętym przykazaniem średniaków jest "nie wychylanie się". Chodzi o to aby broń boże ktokolwiek nie pokazał że można więcej - bo w takim przypadku naukowo opracowana norma może ulec zawyżeniu - i cała społeczność "średniaków" na tym straci. 

 

Należy tu zauważyć, że wszystkie powyższe procesy to nic innego jak proces optymalizacyjny. Ilość wkładanego wysiłku dostosowuje się do osiąganych korzyści. 

 

Osobiście jeszcze nie uległem takiemu uśrednieniu i nie bardzo chcę. Porobię jeszcze trochę tu, spadam za granicu a potem zakładam coś swojego. A dlaczego tak?

Nie wiem jak to wygląda u innych ale gdy patrzę wstecz na swoje życie to nie bardzo sobie potrafię przypomnieć jak byłem przemęczony czy spracowany. Tzn. wiem, że takie coś miało miejsce w tym czy tamtym okresie - ale kompletnie nie pamiętam tego wrażenia. Za to doskonale pamiętam gorycz porażki czy radość z sukcesu. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 hours ago, KevinMitnick said:

Mój były szef (mówiłem mu na ty hehe)

W korpo to jest standard, że wszyscy są na 'ty'.

3 hours ago, lupele said:

Firmowy orzeł staje się istotnym ogniwem w funkcjonowaniu przedsiębiorstwa - dużo od niego zależy, ciężko go zastąpić

E tam. Duże firmy to maszyny nie do zatrzymania. Najbardziej kluczowego pracownika można wywalić z dnia na dzień i nikt tego specjalnie nie odczuje. Natomiast praca na minimum to odruch obronny - zrobisz coś ponad swój zakres, to od jutra to będzie Twoim obowiązkiem.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@KevinMitnick i @lupele taki mam zamiar. Wprawdzie płaca nie najgorsza, ale to tak jak piszecie beton. Ostatnio z kolegą postanowiliśmy trochę wyhamować, bo widzimy, że to nie ma sensu takie przerabianie się. Przyjechał kierownik z pretensjami: a co to? ja muszę tu przyjeżdżać i mówić wam co macie robić. A pan Czesiu mówił: i po co wy tak, nikt wam nie podziękuje przecież za to. Pan Czesio miał rację. 

Byłem już postawić ultimatum, że albo mnie wezmą na stanowisko wyżej, albo się zwalniam. Tym razem usłyszałem, że jak 5 lat temu mnie zatrudnili (świeżo po technikum) to byłem nikim, a teraz po studiach i praktyce w innych firmach zgrywam Pana nie wiadomo jakiego. W kuluarach dowiedziałem się, że oni nigdy nie ściągną mnie z tego stanowiska z dwóch powodów: za dobrze pracuje tu i jeszcze jestem "obcy" u góry. Także przestrzegam przed zabetonowaniem się.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.