Skocz do zawartości

Bezsensowne łażenie po klubach


Rekomendowane odpowiedzi

Mam wrażenie, że ten temat był już przerabiany ale chciałbym podzielić się z Wami jak ja to wszystko widzę. Cieszę się, że można podzielić się przemyśleniami z ludźmi którzy chcą patrzeć trochę wyraźniej na to wszystko, żeby nie błądzić jak reszta stulejarzy i faceci którzy wiedzą, że kobitki  byłoby dobrze zrozumieć ale po wiedzę nie sięgną. Też taki byłem i po części jestem nadal ale szukam wyjścia bo wyjścia nie mam.(Ja-  24 lata, 193 cm, stonowanie ale modnie ubrany ( styl młodzieżowy) , raczej zawsze dobrze ostrzyżony, normalny gość z wyglądu żeby nie było niedopowiedzeń.) Albo coś ze sobą zrobię żeby kontakty z babami polepszyć albo do końca życia będę czuł przemijanie a z wiekiem gorycz niewykorzystanych lat. ( Widzę siebie jako szpakowatego dobrze ubranego mężczyznę 35+ z tęskniącym wzrokiem wlepionym z nastoletnie ciała dumnie odkrywane, opinane przez obcisły materiał i obłapiane przez młodych gości, którzy mają ten splendor którego nie miałem ja. Widzę siebie za 10 lat jak głoszę przed moimi dzieciatymi znajomymi, że ja tą drogę wybrałem świadomie i jest mi dobrze jednocześnie widząc ich przenikliwe spojżenia obnażające moją hipokryzję. Pusta książka adresowa. Samotne powroty po paru piwach. Wszystko w tym samym mieście od dzieciństwa.) Nie chodzi tylko o egoistyczne zaspokajanie swoich żądzy, ale też dobre samopoczucie i komfort psychiczny, że w razie "W" jest do kogo napisać by wzajemnie dać sobie zwyczajnie mile spędzony czas. By nie czuć się przy gadce z ładną panną jak na rozmowie kwalifikacyjnej i czuć że grasz na czas, podczas gdy miałeś grać na jej emocjach. ( TAK! To jest to! Czemu wcześniej na to nie wpadłem! - aha.. tylko jak to robić poprawnie ? Widzę jak robią to moi bardziej zaradni kumple i też próbuję, ale to zawsze wygląda biednie. Choć zdarzały się wyjątki wynikające nie z umiejętności, a raczej z wlanych procentów, idealnej synchronizacji ludzi wokół, muzyki w tle, nastroju i upojenia dziewuszki. Nie o to chodzi. Chodzi o stwarzanie sytuacji a nie liczenia na ślepy traf i dobry układ planet. Chodzi o bycie w pierwszym szeregu a nie wieczne stanie w tle które nazywa się (mówiąc kobiecymi słowami) : "ten co siedział obok Darka..".  Pojąłeś?  Okej. Zatem.. kluby.

 

Od 18-ego roku życia lubiłem tam chodzić. Wokół mnie przewijało się masę ludzi którzy lubili to samo. Głównie samotni koledzy ale spoko.. laseczki też i to całkiem sensowne ( jedna spokojnie 9\10.. blondi, pupka, leggins - co ino... czemu się nie brałem? Friendzone, a jakże by inaczej bez jakiejkolwiek wiedzy.)  Nie mieszałem tych dwóch środowisk ustawiając się na melanż. Nie jestem głupi i doskonale wiem, że próby poznawania ze sobą ludzi z innej półki jest bez przyszłości i psuję ogólny nastrój panujący w loży, gdzie ma być śmiech, dobra zabawa połączona z niezobowiązującą intelektualnie rozkminą i śmiesznymi historiami ( błahaha) . Cisza, nieśmiałe pobąkiwanie ,szeptanie czy też tankowanie % na umór to jest wróg. Nie mam nic do picia na umór ale zostawmy to na okazję melanżu u ziomka na kwadracie...czytaj:  Ty, paru innych gości, dwa litry gorzoły, tematy o autach a potem o byłych dziewczynach które twardo kopnęliście w dupę jak zaczęły "odpierdalać" ( tak naprawdę skamlając żeby wróciły parę dni później - mniejsza). W każdym razie dobierałem ludzi świadomie. Tyle. 

 

Po latach clubbingu, szlajania się po parkietach, tańczenia z małolatkami, starszymi dupami, grubymi, chudymi, czy też w kółku przegrywów ( wiesz o co kaman..) uznaje to wszystko za stracony czas. Na początku chodziło mi o znalezienie sobie dziewczyny do stałego związku ( to okres 18-22). Trafiało się czasem z kimś się przelizać żeby rano dumnie stanąć przed lustrem. ( syndrom "jestem zwycięzcą") Raz nawet zaciągnąłem koleżankę z pracy do wyra co uznałem WTEDY za moment przełomowy i że już łapię o co chodzi. ( ale to nic innego jak wspomniana wcześniej idealna synchronizacja zdarzeń i przypadków - nic wielkiego się nie stało a ona była łatwa i jebała się z kimkolwiek). To był czas kiedy numery w telefoniku były, esemeski były, wyproszone randeczki były tylko satysfakcji nie było bo często i gęsto znajomość klubowa kończyła się na jednej randce, pustym esemesie czy ewentualnie na facebookowym " wyświetlono 12:06". Najwidoczniej autor tego tekstu nie nawilżał adorowanych panien a life is brutal więc mógł spokojnie wrócić do walenia gruchy i myśleniu "co by było". Taaa.. to był czas gdzie szukało się ciepła kobiecej piersi i sprężystego tyłka dumnie chwalonego przez kolegów, rodziców i oczywiście koleżanki które wreszcie by zaczęły dostrzegać faceta w tej wygranej osobie zwanej mną. Jednak tak nie było. Szlajania po knajpach, klubach, ogródkach letnich nie było końca..kolegów przegrywów przybywało, koleżanek ubywało. Przyciągałem ludzi podobnych do mnie a dziewczyny subtelnie odcinają się od gości którzy przegrywają. Nie nazywają tego dosłownie przegrywem ale podskórnie czują słabizne, pierdołowatość, potrzebowatość i suchość w pochwie, która owszem służy do jebania, ale sorry, nie Ciebie panie autorze. Choćby nie wiem jak mnie lubiły po jakimś czasie udawały że mnie nie widzą tańcząc w klubie. Nie wszystkie kurna ale tak być NIE POWINNO. ( wiem wiem, zaczynam swoją historię życia ale chcę jednocześnie nakreślić swoją osobowość odnosząc się do wydarzeń z życia także wybacz drogi czytelniku).

 

Po sobotnich kacach nadchodziły niedziele które były dniem do wypisywania do dziewczyn na FB ( tych ze znajomych rzecz jasna i wolnych) .Nie były to bzdety typu " o której wróciłaś" czy " jak tam? masz kaca?" bo takie czatowanie zawsze miałem w dupie i do teraz mam. Strategia była taka: parę wiadmości, śmieszki heheszki i "prośba" o spotkanie. Zawsze ceniłem sobię bezpośredniość a ponadto uważałem że to droga eliminacji dziewczyn mną niezainteresowanych i oszczędzenie sobie czasu. ( do teraz nie wiem co lepsze- czy pisać i pisać czy się nie pierd***ć i od razu randka. Oceń sam). Do czego zmierzam.. był to czas desperacji i stawiania na jedną kartę ( chce- spoko, nie chce- trudno). Tak poznałem swoją pierwszą dziewczynę z którą dłuuugo nie miałem kontaktu po poznaniu się na mieście ale cały czas na liście znajomych. Związek 3 miesiące, mega burzliwy i zostawię dokładny opis na kiedy indziej a jest o czym pisać. 3 miesiące a ile można człowiekowi krwi napsuć! Uwierzyłbyś?. W każdym razie rozstaliśmy się jakieś dwa miechy temu co bardzo przeżyłem bo wiedziałem że jak laskę stracę to wróci to wszystko co w akapicie nr. 3. Próbowałem utrzymać się na fali wygrywu zaraz po rozstaniu i łapać okazję ale gdzie tam.. wróciły pornoski, niechętne laski, koledzy przegrywy ( Ci którzy byli w związkach też to zjebali i są sami ) i oczywiście nieodłączny CLUBBING! Tak jest do dziś. Zmiany jednak nastąpiły w głowie. 

 

Po nieudanym związku zaczął mnie interesować niezobowiązujący sex na jedną noc ( związki już dawno be! #jebakarasowy ) Tak sobie wyidealizowałem że chciałbym nauczyć się zaciągać pannę z klubu do taksówki i potem do domu na pięterko by rano odprowadzić ją na autobus i dumnie spojżeć w lustro aroganckim spojżeniem brutala. Zapomniałem że do tego trzeba mieć skilla a jak nie skilla to grupkę znajomych wokół których kręcą się jakieś panienki. Nie ma ani skilla ale towarzystwa. Jest alkohol ( choć JUŻ w małych ilościach), koleszki o smutnych oczkach i kurwa coraz mniejsza ochota na to wszystko. Skilla mógłbym ćwiczyć tak jak trenerzy uwodzenia podchodząc do obcych lasek na ulicy ale błagam... to już nawet nie chodzi o śmiałość ( zdarzało mi się zagadać) ale o to że po prostu nie chce tego robić, bo nie uważam że to JEDYNA droga. ( Tindera i takie inne przerabiałem - spoko, ale to na inny raz). Wróćmy do klubów. Dla takiego gościa jak ja, który jest obyty w miejscach do których zagląda, podrywanie tych panienek klubowych to nadal coś nie do przeskoczenia, nie mówiąc już o jednonocnych przygodach. ( Nie chodzi mi nawet o te dyskotekowe błyskotki bo takie to olewam, ale normalne licealistki czy studentki.)

Ja coraz częściej odnoszę wrażenie że do tego wszystkiego się nie nadaje bo nie potrafię pociągnąć przypadkowej rozmowy. Wiem kurwa że nie chodzi o poważne rozmowy o życiu ( nie jestem idiotą) ale zwykłe podśmiechujki, bzdurki i bajerki które emocjonalnie napędzają dziewczyny i faceci je stosują. Często i gęsto to wygląda tak, że ja PRÓBUJE się produkować przed jakąś siksą a ona patrzy tępym spojżeniem, ćmi mojego fajka, nie ciągnie tematu dalej więc nawet nie pytam o numer i normalnie się żegnam. 

 

Następna sprawa to jest taniec. Zauważyłem że jak lecisz do klubu z bandą pijanych, nagrzanych i świadomych swojej niemocy kolegów to nawet nie próbuj parkietu. Będziecie tańczyć w kółku jak pedały i śmierdzieć desperacją. To nie kraje południa gdzie cieszą się że se w kumplem potańczą a dla panien to normalne. Viva Espania! ( wiem, bo znam paru południowców- inna mentalność. Z resztą reakcję polskich dziewcząt na JAKIEKOLWIEK zaloty zagranicznych kolesi są obierane pozytywnie i traktowane jak przygoda. Oni mają trochę inną energię i podejście do tego wszystkiego, wynikającą z bla bla bla.... ale to nie jest główny powód takiej atencji ze strony polskich dzierlatek - ten temat był już gdzieś przerabiany i nie będę się rozpisywał.) W każdym razie.. wyobraź sobie...jesteś pijany w kółku przegrańców, parkiet prześwituję, laski się odsuwają od Was na kilometr i najlepiej niech do tego wszystkiego wejdzie twoja była z nowym facetem. To byłoby combo! No ale, wiadomo.. trzeba się cieszyć życiem. Więc do czego zmierzam.. nigdy nie wychodzę już na parkiet bez partnerki ( jeżeli muzyka jest taneczna) i nigdy zalany w sztos. To chyba na plus. 

 

Następną rzeczą jest zniechęcenie do tego tego wszystkiego. Poruchałby se człowiek bez ciśnieniowania się na związek a tu nawet nie ma jak bo każdy weekend klubowy wygląda tak jak opisuję ( oczywiście bez tego tańczenia w kółku z facetami bo tego już dawno nie ma). Powiem tak. Nie mam ochoty bawić się w to wszytko żeby se kija umoczyć. Pisanie, randeczki, mcdonaldy, podwożenie, staranie, tracenie pieniędzy na które pracuję i nie wydam na jakąś sikse jeżeli nie mam gwarancji na nic. Pomijając już fakt że z tymi co ostatnio się całowałem w kubie były mocno średnie. (5/10).. Nie powiesz takiej że zależy Ci teraz tylko na fizycznych doznaniach bo jesteś bo nieudanym związku i masz swoje potrzeby. Od koleszków tylko słyszę "to czemu do niej nie uderzasz?" "piszesz z nią??" a ja mam dość tych gierek z nimi. Zazroszcze gdy słysze że ktoś ma swoją Fuck Friends i nic od niego poza tym nie oczekuję. NIC! W moim przypadku pewnie zanim by do czegoś doszło sporo bym się nalatał i raczej KUPIŁ tą laskę i seks z nią niż świadomie zdobył jak prawdziwy facet. W najgorszym wypadku jeszcze bym się zakochał i w ogóle chujnia.


Następną rzeczą która jest frustrująca to kompletna nijakość większości lasek. Nie potrafię nawiązywać żadych zażyłości z kobietami, jeżeli nie mogę do niej dotrzeć w żaden sposób. Co z tego że się ładnie ubiorę do tego klubu. Co z tego jak kilku gości i tak wygląda lepiej no i chętnie uraczy swoim towarzystwem fajną niunie.  Człowiek czymś się interesuję, zdobywa wiedzę, rozwija się duchowo, słucha mądrych ludzi, interesuję się tym co aktualne, gra na instrumentach a płaszczy się przed kimś zupełnie miałkim którego wartość liczy się z lajkach na instagramie. To nie jest tak, że ja się z tym wszystkim nie pogodziłem. Wiem że tak jest i będzie gorzej. Ja po prostu chce się nauczyć w tym wszystkim swobodnie pływać a nie odbijać od ścian. Powoli zmieniam towarzystwo, odcinam ludzi którzy nie wnoszą nic do życia a zużywają moją energię. Chodzi o kumpli uganiających się za kobietami ŻYCIA przy tym nie reprezentujących nic sobą, nie oferujących jakiegokolwiek zabezpieczenia na przyszłość przy tym kapciowatych idealistów wierzących w miłość mimo wszystko ( to nie ma sensu dla mnie! Kobita Cię przejży i zostawi jak się okaże że jesteś ciapa i gołodupiec w jednym). Dlatego postanowiłem ruszyć swoją ścieżką i zacząć od SIEBIE.

Uczę się języka żeby skoczyć za granicę dorobić. Nowe auto za pasem. Zaczynam gromadzić zasoby. Bracia! Czy to droga jaką powinienem obrać? Bo coś czuję że łazić po klubach, pić i sam siebie oszukiwać mogę do czterdziestki a jak będę się wtedy czuł opisałem na początku tego wywodu. Mam wrażenie że na dłuższą metę to dobra droga do zdobywania uznania społecznego i szacunku płci przeciwnej. Skoro nie mogę na skróty muszę próbować w ten sposób. Wiem że nie powinienem uzależniać swojego szczęścia od naszych pięknych pań bo to psuję relację z nimi ale tą radość, przyciągającą ludzi radość muszę gdzieś czerpać. Koło się zamyka. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chodzenie po klubach tydzien w tydzien jest nudne, a jak juz wielokrotnie odhaczyles check-liste co w tych klubach mozna robic czyli bojki/przygodne yebanko/schlanie sie do nieprzytomnosci/dobra zabawa ze znajomymi to zaczyna to powszedniec i nie ma juz tej "magii".Nie wspominajac juz o "zarywaniu" do loszek.

Edytowane przez Tramal
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobrze zrozumiałem koniec postu? Chcesz zwiększyć swoje zasoby, ogólną pozycję społeczną by wrócić do tej gry z lepszymi kartami? Jestem na podobnym etapie tyle że bez większego ciśnienia.

W moim przypadku kluby w ogóle nigdy nie były na jakiejś liście celów. Od małego podświadomie nimi gardziłem, nie wiem czemu. Może przez to, że obracałem się w trochę bardziej ulicznym klimacie, może dlatego że w tym momencie nie wyobrażam sobie tam wejść jako człowiek świadomie rezygnujący z używek...

Chodzi mi jednak po głowie by spróbować jeszcze raz, może coś się zmieni i jakieś wzorce puszczą. Może czeka mnie dobra zabawa?

 

Btw, ciekawy temat. Dobrze się czytało.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odpowiadając na Twoje pytanie @BigDaddy. Chce polepszyć pozycję społeczną bo już czas na to i dzięki temu czerpać większą satysfakcję z życia i poznawania ludzi już z wyższego pułapu jako ten który już wnosi jakąś wartość i coś oferuję. To się oczywiście wiąże z pracą nad swoją samooceną którą nie jest łatwo zmienić ( wiem po sobie i walczę jak z rakiem). Do tej pory kluby traktowałem jako jedyne miejsce do poznawania dziewczyn i nowych ludzi w ogóle. Bo łatwiej, bo alkohol, bo muza, bo nastrój. Teraz pytanie.. czy to nie jest bezpieczny kurwidołek który znam na wylot? Odpowiedziałem już sobie już na to pytanie i dlatego postanowiłem nie ograniczać się tylko do takich miejsc i odwiedzać je bardziej okazyjnie a nie co weekend na pochlajstwie i głupich gadkach. Ale "lepsze karty" zawsze warto mieć i dlatego chwała nam za to, że bierzemy się przede wszystkim za siebie.

 

ps. dzięki za uznanie co do treści

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Lucyferiusz Jeżeli chcesz nauczyć się uwodzić atrakcyjne kobiety w klubach to nie pytaj na tym forum, bo tu nikt się tym nie zajmuje i Ci nie doradzi co dokładnie zrobić, zmienić itd. Polecam kanały YT oraz książki o uwodzeniu (nie napiszę dokładnie jakie bo nie wiem czy mogę podawać konkretne przykłady i reklamować innych - jak chcesz odezwij się na PW, podam Ci kilka wartych zainteresowania). Jak będziesz czerpał wiedzę od ludzi, którzy potrafią to robić i mają na tym polu spore sukcesy to sam też zaczniesz zauważać efekty w działaniu. Jak na razie wygląda na to, że dużo praktykowałeś a nie miałeś fachowej wiedzy na ten temat.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Zwierzak doprawdy? A ja bym @Lucyferiusz polecił tematy od @Długowłosy, który dość konkretnie opisuje jak obchodzić się z paniami i co należy zrobić ze samym sobą (zarówno pod względem fizycznym jak i mentalnym). Najwyraźniej średnio Ci wyszło czytanie forum... albo w ogóle go nie czytałeś, skoro wyciągnąłeś takie wnioski.

 

A i jeszcze jedno. Jak Lucek zapyta o coś Długowłosego, to przynajmniej otrzyma konkretną odpowiedź bez wciskania kitu i napychania głowy różnego rodzaju pierdołami ;) Taka brutalna prawda bez ściemy.

Edytowane przez HORACIOU5
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@HORACIOU5 Przejrzałem profil Długowłosego oraz tematy założone przez niego - żaden nie dotyczy działania w klubach.

 

Cytuj

A i jeszcze jedno. Jak Lucek zapyta o coś Długowłosego, to przynajmniej otrzyma konkretną odpowiedź bez wciskania kitu i napychania głowy różnego rodzaju pierdołami ;) Taka brutalna prawda bez ściemy.

 

A kto według Ciebie wciska kit i napycha głowy pierdołami?

 

3 minuty temu, Takeo napisał:

Bogging + Brak fappanka powinien pomóc :)

 

OK, zrobię bogging, nie będę fapał, po czym wyjdę do klubu nie wiedząc jak się zachować w konkretnej sytuacji, co powiedzieć, jak flirtować, kiedy pocałować, a kiedy zaproponować wyjście z klubu i efekt będzie taki sam jak przed wymienionymi przez Ciebie poradami. To co piszesz ma sens, ale koledze potrzeba fachowej wiedzy i wychodzenia z ludźmi, którzy umieją skutecznie poznawać kobiety.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, Zwierzak napisał:

OK, zrobię bogging, nie będę fapał, po czym wyjdę do klubu nie wiedząc jak się zachować w konkretnej sytuacji, co powiedzieć, jak flirtować, kiedy pocałować, a kiedy zaproponować wyjście z klubu i efekt będzie taki sam jak przed wymienionymi przez Ciebie poradami.

 

A to musisz mieć wszystko zaplanowane? Każdy konkretny ruch w stylu "pocałuję ją wtedy, bo... eee... bo mówili że wtedy trzeba". Zazwyczaj wtedy nic z tego nie wychodzi a całość brzmi sztucznie. Dlatego poniższe tematy, które tak leciutko potraktowałeś, poruszają dość istotne kwestie, dzięki czemu jesteś w stanie podejść do kobiety na luzie, bez niepotrzebnej spinki, a do tego wiedząc, jak radzić sobie z ich testami.

 

 

 

 

Czy któryś jest opisany w stylu "ej no bo wiesz, jak idziesz do klubu to musisz..."? Nie. To są ogólne rady, które po pierwsze pomagają popracować nad samym sobą, przez co stajesz się atrakcyjniejszym dla niewiast, a po drugie przydają się ogólnie przy flirtowaniu itd itp, a po trzecie stawiają na naturalność, a nie konkretnie zaplanowanie kiedy, co, gdzie i jak zrobić. Tylko trzeba umieć to odpowiednio zinterpretować i wcielić życie.

Edytowane przez HORACIOU5
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, HORACIOU5 napisał:

A to musisz mieć wszystko zaplanowane? Każdy konkretny ruch w stylu "pocałuję ją wtedy, bo... eee... bo mówili że wtedy trzeba". Zazwyczaj wtedy nic z tego nie wychodzi a całość brzmi sztucznie. Dlatego poniższe tematy, które tak leciutko potraktowałeś, poruszają dość istotne kwestie, dzięki czemu jesteś w stanie podejść do kobiety na luzie, bez niepotrzebnej spinki, a do tego wiedząc, jak radzić sobie z ich testami.

 

Nigdzie nie napisałem, że muszę mieć to zaplanowane, ale MUSZĘ WIEDZIEĆ JAK I KIEDY TO ZROBIĆ. Jak będę miał super samoocenę i poczucie własnej wartości, ale zerowe doświadczenie w tym jak postępować z kobietami to i tak mi nie wyjdzie.

 

Nadal nie dowiedziałem się od Ciebie kto wciska kit i napycha głowy pierdołami jeżeli Długowłosy mówi prawdę bez ściemy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Zwierzak napisał:

Nadal nie dowiedziałem się od Ciebie kto wciska kit i napycha głowy pierdołami jeżeli Długowłosy mówi prawdę bez ściemy.

 

To całkiem proste. Przeglądając strony PUA odczuwałem zniechęcenie, bo praktycznie wszystko było sprowadzane do robienia czegoś pod kobiety a nie dla samego siebie. Rozwój był ukierunkowany na zdobywanie samic, nic innego. Natomiast w przypadku Długowłosego podstawy polegają na tym, że rozwijasz się dla siebie, a nie po to by ruchać.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tez chodziłem kiedyś jak jeszcze chlałem. Wszystko to specjalnie ktoś robi żeby tylko wyssać kase od rycerzyków. Oszukiwałem sie że ide się napić a wiadomo po co się szło, jakie to żałosne :D . Długowłosy powiedział co robić i tego trzeba się trzymać. A co do kursów pua to żaden z trenerów prawdy nie powie bo by nie zarobił - byłem i wiem jak sie to odbywa . Robi sie wszystko pod kobiety a nie dla siebie. To forum leczy z wszelkich uzależnień w których główne role grają kobiety :)

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Lucyferiusz: ziomuś, masz talent pisarski i warto byś go rozwijał. Pióro lekkie, przyjemne, fajnie się to czyta. Jedyny aspekt formy gdzie można się przyczepić to błędy ortograficzne. Nad tym jeszcze popracuj.

 

A teraz odnośnie treści. Nie obraź się, ale masz w głowie szambo. Jeden wielki syf. Nie jesteś w tym wyjątkowy, bo każdy z nas tak ma. Współczesna kultura, kobiety i normy społeczne, biznes, komercja, reklama - to wszystko są czynniki piorące facetom mózgi. I robią z nas przegrywów płaszczących się przed kawałkiem mięsa. Polecam odwiedzić mój wątek nt. fałszywych przekonań:

Tutaj, na forum Marka, my się z tego czyścimy. Tzn., z tych chorych poglądów. Popatrzmy zatem na treść...

 

14 godzin temu, Lucyferiusz napisał:

(Ja-  24 lata, 193 cm, stonowanie ale modnie ubrany ( styl młodzieżowy) , raczej zawsze dobrze ostrzyżony, normalny gość z wyglądu żeby nie było niedopowiedzeń.) 

 

Jeżeli ten młodzieżowy styl to rurki+apaszka+moda dla powodzian i e-papierosik, to radziłbym go zmienić. Nie będę tu reklamować, ale jest trochę sensownych blogów o stylu (smart)casual i klasycznej elegancji. Osobna rzecz to czy ćwiczysz. Z Twoim wzrostem i odpowiednią posturą już na starcie będziesz miał dużą przewagę nad przeciętniakami. Siłka i sport dużo dają, także dla psychiki.

 

14 godzin temu, Lucyferiusz napisał:

Albo coś ze sobą zrobię żeby kontakty z babami polepszyć albo do końca życia będę czuł przemijanie a z wiekiem gorycz niewykorzystanych lat. ( Widzę siebie jako szpakowatego dobrze ubranego mężczyznę 35+ z tęskniącym wzrokiem wlepionym z nastoletnie ciała dumnie odkrywane, opinane przez obcisły materiał i obłapiane przez młodych gości, którzy mają ten splendor którego nie miałem ja. Widzę siebie za 10 lat jak głoszę przed moimi dzieciatymi znajomymi, że ja tą drogę wybrałem świadomie i jest mi dobrze jednocześnie widząc ich przenikliwe spojżenia obnażające moją hipokryzję.

 

Jesteś ofiarą stereotypów i warunkowania społecznego. Rozumiem: młodość chce moczyć kija. Ale poczytaj historie starszych, dzieciatych braci. Tam się przewija jedno: kobieta i rodzina trwałego szczęścia Ci nie da. Da Ci, jak dobrze trafisz, chwilową euforię tudzież satysfakcję. Ale życie jest długie i to z czasem mija, blaknie i powszednieje. Im lepszą wyhaczysz loszkę, tym bardziej później się boisz by nie klepnęła Cię w rogi. Z rodziną też różnie bywa. Nie zawsze dzieci na starość dadzą Ci szklankę wody. Czasem też pić się nie chce ;) Czytaj historie na forum i ucz się na cudzych potknięciach...

 

14 godzin temu, Lucyferiusz napisał:

to był czas gdzie szukało się ciepła kobiecej piersi i sprężystego tyłka dumnie chwalonego przez kolegów, rodziców i oczywiście koleżanki które wreszcie by zaczęły dostrzegać faceta w tej wygranej osobie zwanej mną. Jednak tak nie było. Szlajania po knajpach, klubach, ogródkach letnich nie było końca..kolegów przegrywów przybywało, koleżanek ubywało.

 

Dlaczego tak słabo oceniasz swoich kolegów? Czy każdy kto rucha lub jest w związku to dla Ciebie wygryw? Wyczuwam tu desperację.

 

Dlaczego tak się modlisz do tego kawałka dupska i cyca? Czemu od swoich kolegów wymagasz nie wiedzieć czego, a co do koleżanek to tylko się cieszysz że są? Myślisz że pizda wystarczy by być kimś wartościowym? Za co tak bardzo szanujesz i wręcz czcisz to mięso, które z czasem obwiśnie? Czemu sam, samym sobą i ziomeczkami swoimi tak straszliwie pogardzasz? Przemyśl to sobie samemu...

 

14 godzin temu, Lucyferiusz napisał:

Człowiek czymś się interesuję, zdobywa wiedzę, rozwija się duchowo, słucha mądrych ludzi, interesuję się tym co aktualne, gra na instrumentach a płaszczy się przed kimś zupełnie miałkim którego wartość liczy się z lajkach na instagramie.

 

Widzę, że coś już Ci świta. Witamy więc na pokładzie B)

Edytowane przez Ziomisław
  • Like 13
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Ziomisław No nic tylko dziękować za szczerość. Forum czytam regularnie i nie wiem czy istnieje podobne miejsce które tak otwiera oczy. Audycje pana Marka swoją drogą a sytuację z życia wzięte to doskonałe potwierdzenie tego co prawi na swoim kanale. Zaczynam dostrzegać też SCHEMATY jakimi kobiety się kierują. Nawet podam przykład, a co.. Czytałem ostatnio historię któregoś z braci gdzie dziewczyna straciła szacunek do tego człowieka ale trzymając go w złudnej nadziei ( na kontynuację związku podczas gdy była już na innej gałęzi) grała na jego emocjach. Jedną z melodii był tekst pt. "(...)  jak już będziemy mieli dziecko" Od razu przypomniała mi się moja sytuacja z byłą dziewczyną, mój identyczny stan emocjonalny ( podczas gdy ona nie czuła już raczej nic) i ten jej tekst pt. " (...) jak już będziemy mieli to wspólne mieszkanko". Potem oczywiście kop w dupę z rozpędu ( od niej i w przenośni rzecz jasna). Przykłady takie można mnożyć albo ich uniknąć. Dlatego spoko że tu o tym gadamy. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Zwierzak

 

Ktoś ostatnio wrzucał filmik jakiegoś gościa ze Stanów - nauczyciela PUA. Przeklikałem kilka filmików i trafiłem na jeden w miarę świerzy, w którym ciekawie mówił. Mianowicie pojechali z chłopakami na kluby do większego miasta. On miał za sobą 6 lat uczenia/nauczania podrywu, obcykane techniki, gadki itd., a jego znajomi null. Ot pewne siebie chłopaki, luźny styl. Jak się zdziwił kiedy okazało się, że oni mają lepsze wyniki niż on!

 

Od tamtej pory uprawia zupełnie inny styl tj. bądź sobą i po prostu daj się poznać. Uważa, że jest dzięki temu dużo bardziej skuteczny, a przy tym sam się lepiej czuje, bo nie obmyśla strategii, technik, tylko idzie jak leci.

 

Aby polepszyć w ogóle kontakty z innymi ludźmi potrzebujesz na start czuć się przy nich na luzie i bez spiny. Tyle. Czy to znajomi, nowopoznane laski, ludzie z pracy czy prezesi firm. Wszędzie chodzi o to samo. A jak to poprawić jak nie pracą nad sobą właśnie? Tu się wszystko zaczyna. Potem dochodzą strategie, negocjacje, manipulacje, itd. Ale bez fundamentu ani rusz.

 

Ale jeśli chodzi o poderwanie laski, to wysoka samoocena i pewność siebie + wiedza o kobietach, ich biologii, czyli wszystko to co tutaj wałkujemy w kółko, audycje i książki Marka, to wszystko co potrzeba.

 

Jak się wyuczysz technik bez podbicia samooceny, będziesz sztuczny. Bardziej kumaci to wyłapią, a kobiety szczególnie.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytuj

 

Wiem że nie powinienem uzależniać swojego szczęścia od naszych pięknych pań bo to psuję relację z nimi ale tą radość, przyciągającą ludzi radość muszę gdzieś czerpać. Koło się zamyka. 

 

 

 

 

Całe to abecadło które wystukałeś, sprowadza się właśnie do tego ostatniego zdania. Bo widzisz, czytając twój tekst odnoszę wrażenie, że sam do końca nie potrafisz sformułować o co

Ci chodzi. O ruchanie? O szczęście? Bo stosujesz te pojęcia zamiennie, a nikt z braci nie będzie tego dociekał. 

 

Ogólnie tekst zalatuje lekką desperacją, i już wyjaśniam dlaczego.

 

Po pierwsze: temat. 

"Bezsensowne łażenie po klubach..." W sensie co? Samo wejście do klubu ma Ci załatwić rozrywkę? Zabić twój czas? Bo odnoszę wrażenie (niemylne zresztą), że idziesz do klubu, nie żeby się stricte zabawić, a żeby coś osiągnąć. Masz w tym jakiś cel. Czy to znalezienie jakiejś kobiety na przygodną noc, czy dłuższą znajomość - nieważne.  Do tego dochodzą twoje problemy związane z konwersacją i brakiem "wyczucia" w stosunkach damsko-męskich. (Co zrobić kiedy i gdzie?)  Ja mógłbym Ci dać plan, bo przecież ty chcesz planu. Ale wiesz co? Nie ma czegoś takiego. Jedyną zasadą jaka zobowiązuje mężczyznę w relacjach damsko-męskich jest ... o ironio, bycie mężczyzną. Ale poważnie. Chcę abyś sobie to uświadomił iż nim jesteś. I ty sam odczuwasz najlepiej co i kiedy masz zrobić. Masz to w genach. To się dzieje w naturze od milionów lat. Problem jest w tym, że kiedy pojawia się chęć zrobienia tego (myśl) ty zamiast to zrobić tu i teraz, powstrzymujesz się i... zaczynasz rozważać. Nie rób tego. To niszczy każdą okazję. Dosłownie. Ty rozmawiając z kobietą nie tworzysz pierdolonego biznes-planu. Nie ma strat. Jest zerowe ryzyko, z opcją odniesienia korzyści. (To, że laska odejdzie, to żadna strata. Zdarza się najlepszym i nie zależy wyłącznie od Ciebie, ale i od niej.)  Więc jeszcze raz: Chcesz ją pocałować - całujesz, i... I tyle! Ja wiem, że i tak w głowie pojawi się tysiąc opcji do rozważenia, ale mimo to zrób to. W końcu nabierzesz wyczucia. 

 

Pisałem wcześniej, że masz jakieś nieokreślone, i niezdrowe wymagania wobec chodzenia do klubów. Na swoim przykładzie powiem Ci, że do klubów chodzę od święta, raz na jakiś czas. Ale co robię? Chodzę dla siebie. Chcę potańczyć przy dobrej muzyce (NastkoWieś kluby omijam szerokim łukiem) i mogę przetańczyć sam ze sobą całą noc. Zdarzało się również, że odprowadzałem laski które podbijały z kwitkiem. Nie jestem desperatem. Jeżeli jednak pojawi się ktoś, kto mi się spodoba - to podbijam. Tylko umiejętnie i z wyczuciem.  A nie jak cała reszta stada baranów która próbuje osaczyć laskę. Jeżeli kobieta jest przy barze to sprawa oczywiście jest łatwiejsza. Ale czy dam Ci gotowy przepis? Nie, bo go nie ma jak już sam wiesz. Jedyną radę jaką Ci mogę dać, to to, iż jeżeli kobieta jest z grupą koleżanek (a tak zazwyczaj będzie) to musisz zdać sobie sprawę, iż mają one wtedy niepisaną zasadę, że z obcymi facetami nie będą rozmawiać. A na pewno już żadna z nich się nie wyłamie, aby zostawić stadko i odejść z nieznajomym - naraziła by się wtedy na ostracyzm ze strony koleżanek - a jak wiemy, dla kobiety to rzecz okropna. Dlatego też zaczynając z nią rozmowę (np. przy barze) zaznacz na początku coś w stylu "Widziałem, że jesteś z koleżankami  - pewnie macie zasadę, że nie rozmawiacie z nieznajomymi, więc możesz im mnie przedstawić jako kolegę ze studiów". Cokolwiek. Byle byś zbił dystans i pokazał, że znasz się odrobinę na relacjach społecznych a także masz wyczucie.  Jest szansa, że laska Cię odrzuci, bo jej nie przypadniesz do gustu, albo odrzuci z obawy przed tym, że automatycznie będzie na przegranej pozycji, jeżeli w klubie pojawi się ktoś lepszy.  Ale ty nie masz się przejmować przyszłością, tylko kurwa działać w teraźniejszości. 

 

O desperacji napiszę jeszcze to, iż powinieneś przestać szukać atencji... Serio, zafunduj sobie ją sam. Ciesz się byciem ze samym sobą. Nie będziesz bawił się dobrze z innymi ludźmi (a oni z tobą) dopóki nie potrafisz bawić się i przebywać sam ze sobą. A to właśnie robi duża część ludzi - ucieka przed sobą samym.

 

Później może naskrobię coś jeszcze. 

Edytowane przez Wrażliwy Egoista
interpunkcja
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytuj

Co z tego jak kilku gości i tak wygląda lepiej no i chętnie uraczy swoim towarzystwem fajną niunie.  Człowiek czymś się interesuję, zdobywa wiedzę, rozwija się duchowo, słucha mądrych ludzi, interesuję się tym co aktualne, gra na instrumentach a płaszczy się przed kimś zupełnie miałkim którego wartość liczy się z lajkach na instagramie

 

Tak napisałeś Autorze. Powiem szczerze, że mnie to poruszyło dlatego, że myślę chyba tak samo, ale wiem, że te dziewczyny - typowe suki nie są bardziej wartościowe, ani mniej. Popyt - podaż. Ty masz do zaoferowania ciekawe rozmowy, grę na gitarze, rozmowę po angielsku i francusku, zwiedzanie świata, czytanie, film, muzyka, sztuka, nauka itd., a ona ma cipę.

 

Mam 24 lata i Twój post jest jak żywcem wyjęty z mojego życiorysu! Piątka!

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obserwacja z moich wyjść do klubów:

1. Faceci już o północy narąbani mocno (niektórym się przelewa)

2. Faceci boją się podchodzić do kobiet

3. Znaczna przewaga facetów (mniej kobiet), ale mało facetów podchodzi, więc szansę są

4. Dziewczyny w grupach (ciężko rozdzielić). Słynne "idę do toalety" i tyle ją widziałeś

5. Duża dynamika relacji: Zagaduję do Panny , wszystko fajnie, potem mnie zaczepia sama . Mówi, że ma "niby chłopaka" w moim wieku (7 lat starszy) na mój tekst, że jestem za stary dla niej :P. Idę z nią na parkiet. Widać zainteresowanie. Przechodzimy w inne miejsce, a ona już w ramionach innego faceta haha

6. Czasami warto tam iść, może coś się stanie, a może nie, ale warto jak ktoś nie był. Raz mnie zaczepiła obca Panna z wieczoru panieńskiego.

 

Plusy:

1. Uczysz się być odrzucanym (niektóre z automatu zlewają)

2. Uczysz się rozmowy z kobietą i eskalacji

3. Obserwujesz kobiety i ich zachowanie

4. Obserwujesz jacy ludzie są naprawdę po alkoholu (jeden koleś z obrączką na palcu zaczepiał masowo dziewczyny w sposób bardzo niewyrafinowany , oraz Panny pilnujące swoich pół-przytomnych bad-boyów - łobuz kocha mocniej :D )

 

8 godzin temu, Lucyferiusz napisał:

jak już będziemy mieli to wspólne mieszkanko". Potem oczywiście kop w dupę

 

Podobna sytuacja: On 26 lat, ona 18 lat. Ona chciała się rozstać, nagle facet wynajmuje mieszkanie i są nadal ze Sobą (szczęśliwi?). Ona mieszkała w fatalnych warunkach, z patologicznej rodziny (niebieska karta). Ciekawe jaka dalsza historia będzie. Dam znać :D

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uwodzenia można się nauczyć bo to jest umięjetność taka jak każda inna. Tylko, że to zajmuje naprawdę sporo czasu a efekt końcowy często nie jest warty wysiłku, ponieważ trzeba naprawdę zmienić siebie i całe swoje życie pod kobiety tak jak to robią PUŁasi(oczywiście oni powiedzą Ci że zmieniasz się dla siebie a nie pod kobiety więc dlaczego zmieniają się "dla siebie" akurat wtedy kiedy nie idzie im z kobietami? przypadek? nie sądze). Możesz przez killka lat wychodzić co tydzień do klubów albo latać po ulicach - w końcu nauczysz się tego czego chcesz, tylko wtedy i tak zobaczysz, że dalej nie dajesz rady z tymi laskami, które naprawdę Ci się podobają, tylko tymi średnimi i ładnymi ale tylko trochę w twoim typie. Wielu puasów chwali się 50, 100 albo nawet i większą liczbą poderwanych dziewczyn ale myślisz, że to są jakieś modelki? Nie to są zwykłe dziewczyny na ich poziomie SMV jak mają szczęście, a przeważnie dużo poniżej ich poziomu. Bo idą na ilość nie na jakość.

 

Dodatkowo zmarnujesz dużą ilość czasu na naukę różnych teorii, mowy ciała itp a koniec końców to i tak nie będziesz ty, tylko wyuczona wersja ciebie w pewnych sytuacjach. No i te umiejętności do czego innego Ci się przydadzą w życiu?

 

Jest druga opcja - znacznie lepsza, którą proponuje to forum - wyleczeniem przyczyny a nie objawów. Zamiast uczyć się latami żmudnej sztuki uwodzenia, możesz przez pare lat skupić się tylko i wyłącznie na sobie - każdym filarem swojego życia.

 

a.) Wygląd - jak się fajnie ubierać, fajne fryzury - zadbanie o zęby, usunięcie trądziku, sylwetkę - 4 lata na siłowni przy odpowiedniej diecie i ćwiczeniach będziesz wyglądał jak model z okładek (nawet 2 lata wystarczą naturalnej pracy nad sobą, tylko ćwicząc amatorsko czasami ciężko jest to osiągnąć ze względu na inne obowiązki, wiadomo są inne ważniejsze rzeczy czasami)

 

b.) Finanse - znalezienie dobrego zawodu - takiego, w którym będziesz mógł się realizować i spełniać - najlepiej takiego, w będziesz miał chęć do pracy bo będziesz robił to co lubił. Oraz oczywiście będziesz odpowiednio wynagradzany.

 

c.) Pasje - najlepiej jeśli byłaby związana z pracą, ale niekoniecznie. Przez kilka lat szukania na pewno znajdziesz coś, co polubisz a potem tylko rób to dopóki nie będziesz w tym dobry.

 

c.) Status - wiąże się bezpośrednio z pracą i pasją - wpływa na postrzeganie ciebie przez innych. Generalnie do pewnego momentu im wyższy status tym lepiej, natomiast w pewnym momencie to już zależy od Ciebie - czy wolisz piąć się po drabinie światku materializmu i konsumpcjonizmu czy wystarczy Ci utrzymać dany poziom, by godnie żyć.

 

d) Relacje z innymi - wiąże się ze statusem i pewnością/samoakceptacją siebie - im wyższy status, im więcej sukcesów w danej dziedzinie osiągniesz tym więcej ludzi( w tym kobiet) zacznie cię podziwiać i  zapragnie z Tobą przebywać. Ale to ma drugą stronę medalu - dużo ludzi zacznie cię nienawidzić i próbować ściągnąć do ich poziomu.

 

e) Pewność siebie/samoakceptacja - najważniejszy filar - jeśli chodzi o priorytet. Od niego cała machina się zaczyna - nie będziesz miał sukcesów ani wysokie statusu jeśli nie będziesz pewny siebie. Nie zarobisz kupę kasy i nie będziesz się czuł dobrze nawet w super wyglądzie modela jeśli nie zaakceptujesz siebie. Tak naprawdę jeśli będziesz miał wysoką samoocenę to wszystkie inne filary trącą na znaczeniu - bo nie będziesz potrzebował atencji XXX kobiet ani dziesiątek tysięcy dollarów na koncie, żeby czuć się dobrze ze sobą - pieniądze, powodzenie i status zawsze można stracić przez niefortunny wypadek ale jeżeli wyrobisz sobie pewność siebie to żaden poważny wypadek nie odbierze ci twojego wewnętrznego stanu - bo będziesz ważny sam dla siebie a cała reszta nie będzie mieć znaczenia.

Przykładem może być Nick Vujicic - człowiek bez kończyn. Ludzie którzy opierają swoją sztuczną pewność siebie na kasie albo powodzeniu kobiet w wyniku wypadku jak myślisz co by zrobili? Ja myślę, że 90% by się poddało i popełniło samobójstwo. Tylko pełna samoakceptacja i wysoka pewność siebie daje możliwości w miarę przyjemnego życia na tym ciężkim świecie.

 

Zbliżamy się do końca programu - teraz czas na matematykę. Masz milion dróg do wyboru ale rozważmy 2 skrajne przypadki.

 

1.) Uczysz się uwodzenia przez kilka lat, chodzisz do klubów podchodzisz do lasek, chcąc nie chcąc zmieniasz się pod nie, żeby osiągać efekty. Zaniedbujesz przy tym w jakimś stopniu swoje życie(bo żeby się czegoś nauczyć potrzeba dużej determinacji i poświęcenia dużej ilości czasu - według "ekspertów" aby stać się mistrzem w danej dziedzinie potrzeba 10000 godzin czyli 416 pełnych dni - a w uwodzeniu musisz nauczyć się wielu pod-dziedzin - podejścia, rozmowy, atrakcyjności, czystego uwodzenia - to już ci daje 40000 godzin czyli ok 1600 dni nauki). Na końcu i doświadczysz tego, że pewnego pułapu nie przeskoczysz - ze względu na zaniedbane inne dziedziny życia.

 

2.) Wybierasz drogę preferowaną przez to forum. Naukę uwodzenia kobiet wywalasz na margines swoich priorytetów - wystarczy ci przeczytanie kilka razy kobietopedii i kilka audycji na youtube. Zajmujesz się przez kilka lat sobą - pracujesz  przede wszystkim nad pewnością siebie potem nad wyglądem, rozwijaniem się zawodowo i społecznie(relacje). Oczywiście musisz to wszystko odpowiednio wyważyć, że nie popaść w skrajność( np żebyś nie stal się niewolnikiem pracy i pieniądza - nieumiejętne podchodzenie do kwestii $$ może zniszczyć człowieka). Po kilku latach ciężkiej pracy spijasz śmietankę - zarabiasz wiecej niż przeciętny, nieświadomy Janusz, pracujesz ile chcesz i robisz to chcesz, ludzie szanują cię za twoje osiągnięcia i efekt końcowy(bo X lat zapierdalania nikt nie doceni - nikt) i nagle zauważasz, że twój wypchany portfel i pozycja sama przyciąga do ciebie kobiety, nie musisz nic robić w tym kierunku a cala nauka uwodzenia nie jest ci potrzebna( bo znasz kobietopedie czyli psychike kobiet, masz odpowiednie asy w rękawie). Nagle bardzo prosto uwieść ci atrakcyjną niewiastę w klubie albo znaleźć sobie dziewczynę na związek i nie potrzebna ci znajomość uwodzenia kobiet.

 

Ja na twoim miejscu wybrałbym opcję numer 2.

 

 

+ filmik - moim zdaniem oddaje w skrócie sens mojej wypowiedzi. W 100% popieram.

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez Zbychu
link
  • Like 22
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zauważyłem tutaj niestety że kilku braci niczego się nie nauczyło... Jaki jest cel zwiększania swojej wartości żeby wejść do tej samej gry tyle że z lepszymi kartami? Przecież to głupota, dalej twoim celem będzie "dupa" i nic po za tym, to forum pokazuje jak poznać siebie i obchodzić się z samiczkami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Zbychu Opisując opcję numer 2 dotknąłeś sedna. Dzięki za ten wpis. Myślę że dużo świadomych facetów instynktownie dąży do dobrobytu materialnego i to jest okej. Niestety zaniedbują oni wiele sfer życia nad którymi powinni pracować i tu My mamy przewagę ( oczywiście po odpowiednim wdrożeniu zawartej tu wiedzy w życie). Chodzi o wiedzę na temat kobiet. Co z tego że będę dobrą partią, jak całe życie mnie będzie cipulencja wodziła za nos, a ja nic nie będę rozumiał. 

Edytowane przez Lucyferiusz
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Lucyferiusz miałem podobny okres, całe szczęście u mnie trwało to krócej, bo jakieś pół roku. Każdy piątek szedłem po pracy z kolegą najpierw do baru, aby się lekko wprawić, następnie do klubu, z nadzieją, że ten wieczór będzie inny :) oczywiście nigdy nie był ;)

Motywy, które mną kierowały były oczywiście złudne, a zderzenie z rzeczywistością tylko frustrowało. W końcu się na siebie wkurzyłem i stwierdziłem, że nie będę już szukał uznania wśród loszek w klubie, gdzie większość z nich chodzi podbić swoje ego i często mają przyjemność ze zlewania kolesi. Jedyne co z tych wypadów miałem to:

- kac

- kilkaset złotych mniej w portfelu (alko, jedzenie, taxi)

- wkurwienie na samego siebie i rzeczywistość

 

I tak nie będąc ponad pół roku w klubie, w zeszły weekend wybrałem się samemu, bez alko. Zupełnie inne spojrzenie na to miałem, przetańczyłem kilka piosenek bawiąc się z samym sobą i poszedłem do domu, bez kaca i wydając tylko 5 zł na sok :)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.