Skocz do zawartości

Polacy przy wielkanocnym stole


Subiektywny

Rekomendowane odpowiedzi

Taka luźne spostrzeżenie.

 

Organizowałem spotkanie rodzinne w niedzielę wielkanocną. Dwie rodziny, żony i moja - 19 osób.

Wszystkie pokolenia, od pradziadków po najmłodsze wnuki i prawnuki.

 

Co można zauważyć. Jedną cholerną prawidłowość.

 

Starsze pokolenie, pokolenie mojego ojca i teścia NIE POTRAFI Z SOBĄ ROZMAWIAĆ POZYTYWNIE. Ni mru mru ! Jakakolwiek dyskusja zaczyna naturalnie dążyć ku polityce

lub kwestiom religijnym/kościelnym - co jest najgorszym z możliwych wyborów na dyskusję przy świątecznym stole. I tu są dwie opcje.

Jak dyskutujący się zgadzają w jakiejś kwestii co do polityki lub religii - to wspólnie dowalają 'wrogowi'. Jak się nie zgadzają - zaczynają dowalać SOBIE.

Łączy ich tylko jedno - wspólna niechęć czy nienawiść do ideologicznego wroga. Gdy takiego wspólnego wroga nie ma - zaczynają przypierniczać się do siebie bo inaczej nie potrafią.

 

Skill umiejętności interpersonalnych w zakresie luźnej, niezobowiązującej rozmowy - ZERO. ZERO ABSOLUTNE.

 

Przy stole czułem się jak forumowy moderator - co chwila trzeba interweniować! Dwukrotnie z uśmiechem prosiłem, by nie poruszać przy stole kwestii politycznych i religijnych. Lepiej rozmawiać o tymco łączy np. o ukochanych przez obydwu dziadków wnukach. No ni w ząb. Za przeproszeniem, stare dziady nie potrafią. Zakaż im rozmów konfliktogennych - to zamilkną bo o niczym innym nie potrafią. Żal. Ogromny żal.pl A po kliku minutach sami z siebie znowu zaczną dryfować ku kłótni o polityce / życiu / religii itd - jak czarna dziura.

 

Średnie pokolenie - potrafi olać te temat i skupia się na innych. Najmłodsze ok. 20stki - również. Tylko stara generacja Polaków wręcz żyje emocjami i utożsamia się z daną

opcją polityczną, poglądem na życie czy kwestie religijne. I jak Kmicic w Częstochowie jest gotowa własną piersią bronić ich i kąsać jak wilk w ich imieniu. Oni nie dyskutują.

Oni głośno skandują hasła i atakują wszystkich, którzy nie myślą jak oni. Moja mojszość jest mojsza od twojej mojszości.

 

Tak na marginesie to wydaje mi się że sukces ruchu Solidarności w latach 80tych wynikał z podobnej rzeczy - jednoczył nienawiścią i niechęcią do socjalizmu i PRL. Tak pozytywów było mało, gro to była zapiekła nienawiść i chęć dowalenia wspólnemu wrogowi. Gdy wróg znikł - znikł ten jedyny łącznik w postaci wspólnej nienawiści i Solidarność implodowała zapadając się pod własnym ciężarem. Bo nic więcej tych mas ludzkich nie łączyło - a wejść na poziom łączenia 'pozytywnego i konstruktywnego' poza nieliczną mniejszością - nie potrafili.

 

Jako organizatorowi Świąt - zależało mi na odpowiedniej atmosferze i tym, żeby każdy czuł się dobrze. I powiem szczerze - co się nawkur_łem w środku i namęczyłem, by ucinać i zmieniać konfliktogenne dyskusje - to moje.

 

 

S.

Edytowane przez Subiektywny
  • Like 15
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cholera wie jak nam samym się na stare lata pokiełbasi. Może nawet będziemy wspominać jak hodowaliśmy pterozaury ;)

Blondi w każdym razie twierdzi, że ja z moim kumplem, będziemy jako starzy tetrycy wciąż zrzędzić, przesiadując na ławeczce w parku i podnosić, przechodzącym  młodym dziewczętom kiecki swoimi laseczkami wspomagającymi kuśtykanie z miejsca na miejsce ;)

 

Ale fuchy animatora/moderatora Ci w takich okolicznościach nie zazdroszczę. My zwykle święta wszelakie spędzamy w gronie rówieśników i co najwyżej ich latorośli. Jeśli się zdarzą "dziadkowie" to bardzo poprawnie się zachowują. Tyle że ja mam rodzinną łatkę z lekka jebniętego (acz uroczego) ekscentryka a i do historii "wspomagających" anegdot rodzinnych przeszła sytuacja, w której jeden wuj odmówił zdjęcia butów przed wejściem (mam alergię na wnoszenie obsranego, chodnikowego syfu do domu) i gdy oznajmił, że on w takim razie wychodzi, usłyszał ode mnie - no to do widzenia - i zamknąłem przed nim drzwi. U mnie jest tyrania. Żadnej demokracji. Ale jakoś się wszyscy świetnie bawią w życzliwej atmosferze. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Subiektywny - niestety jest tak, że ludzi nic nie jednoczy bardziej niż wspólny wróg i pomsta za krzywdy, często nawet urojone.

 

Kiedy owego wroga brakuje ludzie go sobie tworzą, niech to będzie np. ktoś kto ma inne zdanie w jakimś popularnym temacie jak w/w polityka lub religia. 

 

Może też być niesamowity krzywdziciel, który np. nie zrobił tego czego po nim oczekiwano, to chyba najczęstsza przyczyna ataków, ja bym rozwinął to z komuną o inną kwestię, tak sukces solidarności był efektem nienawiści do systemu, a u podstaw tej nienawiści było niespełnienie oczekiwań ludzi/ wyobrażeń na temat socjalistycznej szczęśliwości.  

 

W całym upadku komunizmu w Polsce w mojej ocenie chodzi bardziej o to, czego władza nie zrobiła, niż o to co władza zrobiła. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A kto w tym społeczeństwie w ogóle potrafi rozmawiać ,słuchać. Większość rozmów ma tyle z dyskusją wspólnego co koń z koniakiem, parada monologów bez najmniejszej nawet chęci zrozumienia dla argumentów rozmówcy. Zauważyłem że odkąd potrafię słuchać nagle stałem się bardzo lubiany tylko co z tego jak człowiek im jest potrzebny do wyrzygania swoich frustracji i mundrości  a na to nie mam ochoty. A już na pewno nie za darmo.

A co do starszych to jeszcze ich ulubionym tematem są choroby a potem się dziwią że chorują jak w kółko o tym nawijają. Ten ich negatywizm chyba głównie się bierze z oglądania ogłupiającej tv zasypującej ich samymi negatywnymi newsami na zasadzie "nic tak nie ożywia newsa jak świeży trup". 

Edytowane przez jaro670
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

1 godzinę temu, Subiektywny napisał:

Jako organizatorowi Świąt - zależało mi na odpowiedniej atmosferze i tym, żeby każdy czuł się dobrze. I powiem szczerze - co się nawkur_łem w środku i namęczyłem, by ucinać i zmieniać konfliktogenne dyskusje - to moje.

za mało polewałeś % :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Brat Jan

 

U mnie na stole podczas świąt nigdy nie ma wódki. Góra dwie butelki wina, jak ktoś sobie zażyczy lampkę do posiłku, i szulus.

Taki wódczany zamordysta i kijowy gospodarz ze mnie, święta nie są od nawalania się, i basta :)

 

S.

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mialem to samo 

 

na 1 ogien poszly tematy takie jak twoja aktualna sytuacja rodzinno-finansowa

nastepnie stan zdrowia i uskarzanie sie na zle zdrowie

potem byly wspominki 

potem polityka

nastepnie rozmowa o sasiadach znajomych

potem pierdolamento o zmarlych/kto umarl niedawno

potem byly docinki i mowienie ty siaki taki i owaki

 

a juz an sam koniec po 3 godzinach bylem wyssany z energii, czulem sie doslownie jakbym mial zaraz zemdlec/wyhustać na topoli, pomimo ze nawet nie bralem udzialu w tych dyskusjach tylko zdawkowo odpowiadalem

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja Wam powiem, że też organizowałem pierwszy dzień świąt rodzinnie, 14 osób i na wstępie poprosiłem, aby nie poruszać tematów drażniących (polityka i kościół i zero narzekania). Wszyscy rozmawiali o zdrowiu, o podróżach, o budownictwie i remontach, o internecie, o bankach i planach na przyszłe wakacje i prace w ogródku. Pierwszy raz mi się to udało. Jestem zdziwiony, ale się udało.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja się często spotykam z różnymi docinkami i przechwalaniem się "ile to ja nie mam", "ile to mój syn panienek nie przerobił", "czego to ja do domu nie kupiłam" itp. I to z taką satysfakcją w głosie, że ona ma, a ktoś inny nie :D Kiedyś mnie to wkurzało, ale teraz mi szkoda tych ludzi, bo wiem, że tak naprawdę są bardzo nieszczęśliwi i muszą sobie jakoś poprawić nastrój.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak się zastanawiam nad jedną sprawą. Trafiłem kiedyś na przyjęcie, gdzie na wejściu był rozdawany regulamin, kilka drażliwych rzeczy, których nie wolno. Może to dobra praktyka? Co Wy na to? Może tak jak jak to zrobiłem, na początku spotkania rodzinnego oznajmić czego nie robimy, aby było miło i przyjemnie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie o dziwo nie było narzekania na stan zdrowia (2 babcie), ale za to było narzekanie na to, że ludzie narzekają :lol: Tak tylko słuchałem i się śmiałem w środku. To było takie komiczne, że nawet nie chciałem przerywać :lol:

 

Później zaczął się temat, że teraz zacząłem mieszkać sam. Starszyzna patrzyła na mnie z takim politowaniem jakbym co najmniej na wojnę się szykował. "Jak to tak samemu" "Będzie Ci źle, smutno" "Znajdź sobie dziewczynę, będzie wam raźniej" "Jak to drogo samemu" Ale ludzie boją się samotności... A ja się tak cieszę :D Już mam dość oglądania się na kogoś.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.