Skocz do zawartości

Alko --> Praca


Szkaradny

Rekomendowane odpowiedzi

Podsumowanie po 5 miesiącach:

 

x- picie

O - zero alko

 

I miesiąc:

OXXXXOOOOXXXOXXOOXXXOOOOOOOO  X 12/28  17 piw 2,0 l wódy

II  miesiąc:

OOOOOOOOOXOXOXXOOOOOOOOXOOXX  X 7/28  20 piw 250ml wódy

III  miesiąc:

OXOXXOXXOOOOOOOOXXXXOOOOOOOO  X 9/28  20 piw 1500ml wina

IV  miesiąc:

OOXXXOOOOOOXXXOXXOOOXXXXXOXO  X 14/28  39 piw litra wódy

V  miesiąc:

OOXXOOOOOOXOXXOOXXXOXXOOOOOO X 10/28  20 piw 2,2 litra wódy

 

Korekta w stosunku do lipcowego wyskoku. Wynik jaki jest to za sprawą 2 imprez urodzinowych i trzech wyjść ze znajomymi, reszta to drobniejsze okoliczności. Przeżyłem też kilka spotkań i wyjść bez alko zupełnie, na ogół jako kierowca. Ogólnie lepiej, choć największe odstępstwo to w 2 razy browary w domu i gin z żoną w domu (no niby jej urodziny i odpuściłem, w sumie było miło).

 

Podsumowanie realizacji celów:

 

Dnia ‎2017‎-‎05‎-‎17 o 10:50, Szkaradny napisał:
  1. W domu nie pić w ogóle (widok butelek na stole i dzieci wokół robi mi mocne poczucie winy)

 

spadek wykonanie 89% - w sumie 3 razy alko było, choć poza wzrokiem dzieci, ale niepotrzebnie sobie pozwalam na takie luzowanie

 

Cytuj
  1. Dążyć do całkowitego ograniczenia picia do zera - jak nie piję jest dużo fajniej, jest poczucie władzy nad sobą, kontroli i satysfakcji. Tym bardziej, że przychodzi mi to dość łatwo, a zdarza się że inspiruje innych i wtedy słyszę "też muszę to ogarnąć/skończyć z tym".

 

wzrost wykonanie 64% - chcę to poprawić do 82% czyli 5 dni z alko!

 

Cytuj
  1. Nie picie z loszką - to ważne, bo ona niestety nie wytrzymuje i pije wieczorem sama - i niedługo zacznę wylewać jej alko do zlewu, bo albo się ogarnie albo mnie ściągnie w to bagno. 

 

wzrost - raz wypiliśmy gin na jej urodziny, niestety w chacie a nie na wyjściu do korekty

 

 

Trochę lepiej się zrobiło. Samopoczucie lepsze i większa świadomość i obserwacja swojego zachowania i myślenia. Łatwo przysnąć i wrócić do schematów, nie jest łatwo, ale efekty w samopoczuciu są warte wysiłku. We wrześniu wracam na treningi więc będzie dodatkowa motywacja, żeby alko unikać, choć imprezy też będą.

 

Aha ! Może najważniejsze w końcu codziennie zaoszczędzony czas i energię wkładam w pracę w konkretnym kierunku biznesowym, nie tylko samorozwój. Takie było pierwotne założenie, żeby alko --- zamienić na ---> pracę. Ruszyło :)

 

Dzięki wszystkim za doping :)

 

Powodzenia w Waszych postanowieniach! 

 

 

 

Edytowane przez Szkaradny
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podepnę się pod temat bo od paru dni nie piję bo nie chcę pić, za dużo tego gówna przez ostatnie 5 lat wyżarłem na zasadzie niby nie wiele bo 1-2 piwka albo drink -dwa ale codziennie. Myślę że z medycznego punktu widzenia to alkoholizm choć nigdy nie uchlewałem się w trupa i np nigdy nie piłem w ciągu dnia tylko wieczorem. Odmieniło mi się kompletnie po przeczytaniu tej książki :

Znalezione obrazy dla zapytania allen carr prosta metoda jak skutecznie kontrolować alkohol pobierz

Książka spowodowała jakby jakiś przełącznik mi się w głowie przełączył, do świadomości doszło że alko to syf i dotychczasowy lęk przed życiem, bawieniem się bez alko wyparła podjarka życiem na trzeźwo, cieszeniem się nim jak kiedyś kiedy alko nie wyparło innych źródeł przyjemności. Zawsze chciałem ograniczyć picie a dziś zwyczajnie nie chcę pić bo po co mam pić truciznę. Nie że muszę jak myślałem od kilku lat, teraz chcę i każdy dzień bez alko daje mi mega moc i frajdę.

Po lekturze tej książki rzucanie wydaje się w cholerę łatwiejsze bo nie jest oparte na woli z resztą @Stulejman Wspaniały kiedyś o tym robił audycję.

Ale jak to zwykle bywa zaczęło się jęczenie kumpli stąd moje pytanie. Jak według Was odmawiać kolegom od kufelka,znajomkom, żeby se ich nie zrazić do siebie ?  Czy tych od kufelka należy z góry spisać na straty ?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja od dłuższego czasu też nie piję wcale alkoholu - po prostu dla mnie nie istnieje, jakby zniknął ze sklepów, to nawet bym się tym nie przejął, bo po prostu nie spożywam go wcale. Wcześniej zdarzało się 5-6 razy w miesiącu wypić więcej na jakichś imprezach - 0,5 wódki lub 4-5 piw, przestałem z dnia na dzień, tak po prostu.

 

Moja odpowiedź jest z reguły niepodważalna - prowadzę. Po tym nie ma nigdy dyskusji i jest spokój.

 

Jeżeli nie prowadzę, to mówię, że nie mam ochoty i nigdy nikt nie dopytuje, ani nie docieka mocniej. Doszło nawet do tego, że jak zapraszam, albo jestem zapraszany do niektórych znajomych z którymi zawsze jak się spotykaliśmy, to piliśmy, a teraz nie ma na tych spotkaniach grama alkoholu -twierdzą, że jak ja nie piję to oni też nie muszą i nie ma w tym nawet grama szydery, ani żalu - to są prawdziwi znajomi, którzy szanują zdanie innych, chociaż ja ani razu nie wyraziłem dezaprobaty do alkoholu, nawet sam wystawiałem na stół, ale sami tak stwierdzili i tak to już jest. :) 

 

Jak Ciebie będzie ktoś mocno naciskał, to znaczy, że jest człowiekiem z którym nie warto utrzymywać kontaktu. ;) 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@jaro670  Gratuluję przełamania i życzę trwałego uczucia mocy i frajdy, to faktycznie zadowalające efekty. Kumuluj moc i świadomość na okresy kryzysowe gdzie stare schematy podsuwane przez ego szaleją z tęsknoty za ponownym zainteresowaniem i stosowaniem ;) Jak miałeś taki okres codziennego picia, to zarówno psychicznie jak i fizycznie brak alko będzie szarpał ciałem i umysłem . 

Przynajmniej ja tak mam, że jak "przysnę" to jakby autopilot prowadzi mnie do alko. Co dziwne to łatwiej mi kontrolować się, gdy pojawiają się jakieś negatywne emocje niż gdy jest tak zwany "spokój" , poczucie komfortu kiedy można sobie pozwolić. No można, tylko po co?

 

Co do Twojego pytania, to ja nie utrzymuję kontaktów "od kufelka" zawsze to są albo stare głębsze znajomości/przyjaźnie albo kumple z jakiegoś pola zainteresowań, gdzie alko jest w tle. Owszem są pytania - dlaczego? co się stało? a potem propozycje żebym się napił "weź nie pierdol", ale to takie kumpelskie prowokacje.  W tym wieku ( ~40 )  już większość kuma, że alko to zagrożenie i trzeba to kontrolować. Ja już swoje wypiłem i przemelanżowałem i nie muszę im udowadniać, że to potrafię ;)  Co ciekawsze 3 kumpli co raz podpina się do mnie, żeby właśnie przestać łoić, zacząć ćwiczyć, biegać, szukają jakiegoś zaczepienia. Po około roku widzą u mnie zmianę, przeważnie wiedzą, że zaczęło się od kryzysu w małżeństwie, a oni mając sytuację "w normie" nie mają tej motywacji, ale ja nie robie tego dla ratowania małżeństwa     tylko dla SIEBIE.  Tego jednak już nie tłumaczę :) bo mi nie zależy, żeby inni nie pili. Jedni dojdą do tej ściany inni nie. 

Sprawdzę tą książkową inspirację.

13 godzin temu, Siłacz napisał:

Jak Ciebie będzie ktoś mocno naciskał, to znaczy, że jest człowiekiem z którym nie warto utrzymywać kontaktu. ;) 

Dokładnie tak.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Szkaradny dzięki za słowa wsparcia chociaż jakoś dziwnie wydaje mi się że potrzebowałbym ich kiedyś przed tą książką kiedy abstynencja była dla mnie mega wysiłkiem i wieczorem zmieniałem się w inną osobę. 

Z resztą kupiłem tą książkę ze względu na tytuł który nie brzmiał " jak wyjebać alkohol" ale jak go kontrolować bo nie wyobrażałem sobie życia bez niego i chciałem pić dalej ale " mądrze":D.
Po lekturze coś mi się odmieniło bo nie chcę go kontrolować bo nie ma zwyczajnie czego gdyż nie mam na niego ochoty. Chyba dotarło do mnie wyłożenie kawy na ławę że to jest kompletnie nie potrzebny w życiu syf i przestałem się okłamywać o jego rzekomych "zaletach". 

Dziś mija chyba tydzień jak nie piję i jest mega, teraz widzę jak ten szajs drenuje energetycznie i co najgorsze zabiera radość z innych dziedzin życia bo po co się wysilać jak przełącznik stanu emocjonalnego jest zawsze pod ręką za parę złotych.

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@jaro670

 

Ja bym proponował( jeśli jeszcze tego nie robisz) do tego jakiś sport amatorski, rekreacyjny. Nie jest ważne czy to będzie siłka, nordic walking, pływanie czy jazda rowerem, a nawet zwykłe spacery. Znajdziesz czas 2-3 razy w tygodniu i oczyścisz organizm. Uprawiając sport zauważyłem, że ochota na alkohol całkowicie ustaje, bo człowiek jest pełen energii. Oczywiście zdrowsze jedzenie do tego i alkohol jakoś całkowicie nie będzie pasował do tych puzzli:)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chłopie, ewidentnie w dół ciągną Cię znajomi. W co drugim twoim poście pojawiają się tłumaczenia, że piwkujesz ze znajomymi i nie bardzo to w sobie potępiasz jak widzę. Takie to niewinne prawda? A oni tacy fajni, śmieszni, weseli.

Jeśli chcesz ograniczyć spożycie, musisz usunąć przyczyny, a więc powody dla których spożywasz. Skoro powodem jest spotkanie z przyjaciółmi, to należy zmienić krąg przyjaciół, jeśli nie potrafisz twardo zakomunikować im, że nie pijesz. A nie potrafisz. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziś mija 2 tyg jak ni piję , właściwie do dziś bo kolega postawił mi piwo, chciał postawić drugie to odmówiłem bo pierwsze mi nie smakowało, jakiś gówniany smak miało, bez sensu to a może piwo zawsze ma gówniany smak. Jakie wnioski: 

- dzięki nie piciu dowiedziałem się duuużo na swój temat i na temat nudnego do porzygu życia które "ubarwiało" codzienne popijanie

- jak piłem to byłem na fali, faza-zjazd energetyczny , dziś moje życie jest jak kreska , brakuje w nim jakiegoś pierdolnięcia, przytupu, wydaje się że alko to dawało ale gówno, nic nie dawało, zakrywało tylko chujową rzeczywistość 

- dowiedziałem się że tak na prawdę piłem z nudów, wieczorny komp plus drink bo innych pomysłów albo brakło albo się nie chciało bo po chuj jak mam drina

- na reszcie śpię jak kiedyś , po kilku latach zacząłem mieć sny

-  pikawa przestała klepać jak najebany perkusista 

- nie odczuwam dużego przypływu energii jak chłopaki pisali, może jeszcze nie ten czas za to jestem dużo spokojniejszy ,bardziej cierpliwy

- stare zwyczaje czasem się przebijają, np wizyta w osiedlowym sklepie, łapię się na tym że coś smyra żeby podejśc do regału jak robiłem to setki razy, po prostu wzorzec się utrwalił. Podobnie kiedy coś grzebię w garażu a tam zawsze było piwo. 

Polecam nie picie każdemu chociażby po to żeby zobaczyć wartość swojego życia na trzeźwo. Ile sami robimy żeby bylo niepowtarzalne, piękne a na ile "upiększa" je alkohol który jest gównianą drogą na skróty.

Edytowane przez jaro670
  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odstawiłem alkohol już z jakiś dobry rok temu. W tym okresie z 4x piłem wino- w śmiesznych ilościach- typu szklanka- 2 szklanki iii miałem już wesoło po takiej ilości. Tylko ja byłem ciężkim przypadkiem- waliłem po 0.5l do poduszki codziennie. Nie zamierzam wracać do tego gówna.

 

Oczywiście alkohol jest gówniana droga na skróty i odstawienie go jest dobrym krokiem na drodze ku ogarnianiu życia- ale tak jak ze wszystkim- tyczy się to sytuacji, w których jest on nadużywany. Pytanie gdzie jest ta granica? Z tego co mi wiadomo to granica, aby nie robić sobie kuku jest jeszcze niżej niż powszechnie się sadzi.

Ostatnio natknałem się na badanie mówiace, że już minimalne ilości alkoholu, niekiedy nawet uznawane za prozdrowotne już hamują neurogenezę, czyli powstawanie nowych neuronów w hipokampie. Ten argument bardzo przemawia do mojej podświadomości.

 

 Higher alcohol consumption over the 30 year follow-up was associated with increased odds of hippocampal atrophy in a dose dependent fashion. While those consuming over 30 units a week were at the highest risk compared with abstainers (odds ratio 5.8, 95% confidence interval 1.8 to 18.6; P≤0.001), even those drinking moderately (14-21 units/week) had three times the odds of right sided hippocampal atrophy (3.4, 1.4 to 8.1; P=0.007). There was no protective effect of light drinking (1-<7 units/week) over abstinence. 

http://www.bmj.com/content/357/bmj.j2353

 

1 jednostka alkoholu to 10ml spirytusu. Więc już 140ml spirytusu tygodniowo prowadzi do atrofii hipokampu. Ile jest w piwie? 25mg spirolu?

Edytowane przez Mr Sinister
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Podsumowanie po 6 miesiącach:

 

x- picie

O - zero alko

 

I miesiąc:

OXXXXOOOOXXXOXXOOXXXOOOOOOOO   X 12/28  17 piw 2,0 l wódy

II  miesiąc:

OOOOOOOOOXOXOXXOOOOOOOOXOOXX   X 7/28  20 piw 250ml wódy

III  miesiąc:

OXOXXOXXOOOOOOOOXXXXOOOOOOOO   X 9/28  20 piw 1500ml wina

IV  miesiąc:

OOXXXOOOOOOXXXOXXOOOXXXXXOXO   X 14/28  39 piw litra wódy

V  miesiąc:

OOXXOOOOOOXOXXOOXXXOXXOOOOOO  X 10/28  20 piw 2,2 litra wódy

VI miesiąc:

OOXXXOOXOXXXOOOOOXXXXOOOOOOO  X 11/28  23 piwa 0,9 litra wódy

 

 

Statystycznie utrzymuję podobny poziom jak ostatnio, ale wnioski mam inne, bo alko pojawiał się gdy spędzałem czas z małżonką z racji polepszenia klimatu w naszej relacji (były też dwie imprezy urodzinowe).

Odezwały się stare schematy i łatwe pozwalanie sobie na 1-2 piwka, by niby pogadać wieczorem. Taka autościema - znów przysnąłem - niby przyjemnie, ale chujowo, a przestać też dopiero po 2-4 dniach się udawało. W tych dniach słaba energia, brak jasności myślenia, mieszanie odczuć, słaba radocha. Więc redukuję - końcówka miesiąca trzeźwa i wróciło dobre samopoczucie.   

 

Podsumowanie realizacji celów:

 

Dnia ‎2017‎-‎05‎-‎17 o 10:50, Szkaradny napisał:
  1. W domu nie pić w ogóle (widok butelek na stole i dzieci wokół robi mi mocne poczucie winy)

 

spadek wykonanie 86% - w sumie 4 razy alko było, liść się należy.

 

Cytuj
  1. Dążyć do całkowitego ograniczenia picia do zera -  jak nie piję jest dużo fajniej, jest poczucie władzy nad sobą, kontroli i satysfakcji. Tym bardziej, że przychodzi mi to dość łatwo, a zdarza się że inspiruje innych i wtedy słyszę "też muszę to ogarnąć/skończyć z tym".

 

spadek wykonanie 60% - nie zrealizowany plan. Więc teraz po prostu konkretnie zaplanuję 5 dni kiedy będzie alko. Mam już 4 - jeden w rezerwie. Proste, limit!. 

 

Cytuj
  1. Nie picie z loszką - to ważne, bo ona niestety nie wytrzymuje i pije wieczorem sama - i niedługo zacznę wylewać jej alko do zlewu, bo albo się ogarnie albo mnie ściągnie w to bagno. 

 

spadek -  słabizna duża, niby pogaduchy, jakieś wieczorki, pitu-pitu, ale po browar latamy, a potem to już jak domino. DO KOREKTY, bo poza utratą energii i samopoczucia, tracę kontrolę nad ramą. 

 

 

Z pozytywów wymienię, że wolny czas przeznaczam na pracę, rozwój i dzieci, co mnie cieszy i coraz bardziej rozbudza apetyt na trzeźwość. Loszka mnie ściąga w dół, bo znów chce się ratować alko, a ja bywam za miękki i ulegam. Trzeba się będzie od niej odciąć, jeśli nie dostosuje się  do ustaleń, które ponownie wyjaśniłem : zero picia w domu, zero picia samotnie, zero picia jako lekarstwo na doła/wkurw, zero picia przy dzieciach (wyjątki to jakieś okazje, świętowanie, szersze grono rodzinne/znajomych).

 

Dobra, wracam do działania :)    

 

@Metody, @Mr Sinister, @Beno, @ciekawyswiata - Dzięki za doping - biorę Wasze wskazówki pod uwagę. 

 

@jaro670 trzymasz się?

 

Powodzenia dla wszystkich na tym froncie! 

 

Szkaradny

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Szkaradny trzymam ale nie nazwałbym tego trzymaniem bo zwyczajnie przeszła mi ochota na alkohol. Tym się metoda Allena Carra różni od metod AA że odmitologizuje alkohol i jego rzekome korzyści. W tym jest problem że nam się wydaje że alko coś nam daje. Gdyby Ci powiedzieli że do końca życia nie wolno Ci będzie jeść pomarańczy to nagle zacząłbyś ich pragnąć a gdyby Ci powiedzieli że do końca życia nie wolno Ci będzie jeść psiej kupy to też byś jej pragnął ?

Wystarczy zrozumieć że alkohol to psia kupa a nie pomarańcze. A to nie jest łatwe kiedy 90% społeczeństwa smakuje się w psiej kupie.

Nie gniewaj się ale Twoja metoda nic nie da bo wciąż oparta jest na sile woli a nie na zrozumieniu jakim syfem alkohol jest.
Widzę że wciąż tkwisz w schizofrenicznym konflikcie kiedy część Ciebie chce chlać a druga część chce przestać. Też tak miałem.

Przeczytaj Allena Carra, już tu pieprzę o nim od tygodni jakby mi wydawnictwo hajs za to dawało ale mi ta książka przemeblowała beret na dobre. 
Najciekawsze jest to że sam Carr po jakimś czasie na próbę chciał wrócić do nałogu palenia i już nie potrafił. Nałogi biorą się z ignorancji, nieznajomości działania narkotyków a nie z braku silnej woli.

A alkohol u nas jest najgroźniejszym z narkotyków ze względu na lekceważące podejscie pijących do jego uzależniającej siły.

Edytowane przez jaro670
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@jaro670 Książka zamówiona, powinna być w piątek. Chętnie i ją wykorzystam do osiągnięcia celu.

Owszem masz sporo racji z defektami mojej metody, ale w moim przypadku podłoże jest jeszcze bardziej złożone i zrozumienie potrzebne jest nie tylko jakim syfem jest alkohol, ale dlaczego ja w ogóle sięgam po ten syf.

Chodzi o to, żebym nie zastąpił jednego syfu innym i kluczem do sukcesu jest porządek w głowie i odpowiednio kierowana uwaga, bo jak "przysnę" to sięgam po jakieś "znieczulacze" od rzeczywistości.

Od ponad roku odstawiam w sumie 7 takich nałogów/uzależnień, zastępując je pozytywnymi nawykami i zmianą życia ogólnie. W każdym przypadku mam już większe lub mniejsze zrozumienie i świadomość by kontrolować te używki, ale przede wszystkim muszę poznawać Siebie i swoje zachowanie. Wiele lat żyłem z przekonaniem że taki jestem i koniec, leciałem na autopilocie. W ogóle nie brałem pod uwagę, że mogę tym życiem kierować (kierowało nim ego). Niektóre rzeczy odpadły szybko i łatwo, szybko przyszły pozytywne efekty, więc jest ok. W przypadku alko już się chyba biologia odzywa i fizyczne uzależnienie - tak sobie tłumaczę te trudności, ale pokonam je świadomością i zmianą schematów. Jeszcze trochę czasu, doświadczeń, ugruntowania i będę nudny w moich raportach :) 



  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie o to w tej metodzie chodzi że już nigdy nie będziesz musiał się obawiać że przyśniesz, niczego nie będziesz musiał kontrolować. Ale na dzień dzisiejszy Ci tego nie wytłumaczę bo to trochę jak białemu rycerzowi tłumaczyć prawdę na temat kobiet, dopóki  się ten klik w głowie nie przestawi to człowiek nie zrozumie.

Właśnie w tym ta książka jest fajna że się taki klik przestawia w głowie i od tego momentu inaczej patrzymy na używki.

Po książce nie zadajesz sobie już pytania : jak ograniczyć picie lub jak nie pić tylko zadajesz sobie pytanie : a po co do chuja wacława miałbym to w ogóle pić.

Rozumiesz ? Fajnie że chcesz to zmieniać, to podstawa.

Aha i nie przestrasz się że już więcej nie będziesz pił w życiu, ja też się tego bałem i nie wyobrażałem sobie życia bez alkoholu, dlatego autor nie zatytułował książki "jak rzucić alkohol"  bo wtedy nikt by jej nie kupił. 

 

Edytowane przez jaro670
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Metody to jest dobre ale jak nie jesteś za daleko. Alkohol jest jak baba , na początku kusi, jest miło a później zabiera Ci wszystko ,od pewnego momentu staje się celem samym w sobie. I to mówię ja który nigdy się nie uchlewał tylko piwko ,drink i zawsze wieczorem pod prądem. 

Przez ostatnie 5 lat zjechałem kawał europy, Maroko , Armenię , wiele zabytków pamiętam, wiele zapomniałem ,jednego natomiast nie zapomniałem ; miejsc w Paryżu ,Rzymie, Londynie itd w których kupowałem alkohol, łącznie z ceną i rodzajem.

Jak znajdowałem to miejsce to dopiero pobyt był dla mnie fajny. 

To pokazuje że można mieć cele, marzenia, być na zajefajnym wypadzie a zazdrosna flaszka i tak będzie na pierwszym miejscu. 

Jedyne wakacje jakie uznawałem za zjebane to na marokańskiej pustyni bo nie było alko, choć były to wakacje życia. Od tego momentu zacząłem się zastanawiać czy nie jestem uzależniony.

Edytowane przez jaro670
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pisałem już o Awarness Alone Is Curative i to na mnie podziałało. To jest wymaga trochę świadomości i bycia w tematyce samorozwóju, ale jest bardzo dobre. Pomaga też przegiecie z alkoholem, kiedy widzisz swój stan tak żałosny, że masz tego dojść. Nie ma lepszej motywacji jak ból i cierpienie. Z przyjemności człowiek zrezygnuje jeśli musi, ale bólu fizycznego, czy mentalnego chce się pozbyć natychmiast ! Ostatnio tak wypiłem 0,7 whisky w 0,5 godziny i miałem taki helikopter, że błednik mi zwariowałi i zacząłem rzygać. Szwendałem się jeszcze z godzine po mieście i wziałem taksowke za 150 zł do domu. Dotknąłem swojego mentalnego dna. Siedziałem na jakimś murku i powiedziałem sobie : nieeee to już jest koniec, tak dłużej być nie może, co ja kurwa robie !! Już wcześniej w zasadzie zrezygnowałem z picia, ale tamten raz był gwoździem do trumny z piciem. 

 No i nie pije. Jak mnie chcą ściągnąć na jakąś imprezę,  posiadówę (a wiem, że będą pić) to mówie, że do nich nie przyjdę i tyle. 

 

Edytowane przez Metody
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Metody napisał:

 Ustawl sobie jakiś niewyobrażalny cel w życiu, coś co poruszy niebo i ziemie, co wpłynie na świat, zoorganizuj wkoło tego celu całe swoje jestestwo, a nawet nie przyjdzie Ci do głowy marnować czas i zasoby zdrowotne na picie alkoholu. 

Ciekawe, przykleiła się do mnie ta myśl, robi robotę :)

Filmik Leo też mi się podobał i zmienił sposób podejścia, obserwuję i wnioskuję. Z przegięciem raczej dam spokój, nienawidzę kaca i szkoda mi zdrowia.

 

@jaro670 Wiem o co chodzi z klikiem. "Zakliknąłem" w kilku problemach bezwysiłkowo, więc będzie dobrze.   

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i stało się jak myślałem. Koledzy , niby spoko goście po studiach ale nie pohamują się żeby nie pociskać głupich tekstów w moim kierunku typu : nie pijesz , spokojnie postawimy ci jak nie masz kasy hłe hłe hłe. Widać też wyraźnie że stado tego stanu rzeczy nie potrafi przełknąć i odkąd nie piję jestem traktowany jak z poza stada, jak nie swój gość. Trochę to smutne , znasz się z ludźmi 15 lat a potrafią się odwracać przez taką bzdurę. 

Może to też moja wina bo odkąd nie piję to ich trochę unikam mimo że widzimy się dosyć często ,  ale oni chcieliby codziennie. 

I znów kurwa pod prąd jak całe życie. Rodzina średnio akceptuje bo jak to tak nie mieć żony,dziecek, kredytu ? W pracy pożenieni podobnie teraz też kumple traktują mnie jak bym roznosił gruźlicę. To boli bardziej niż cios od baby bo baba to baba a kolegów traktuję poważniej.

Kurwa nie przypuszczałem że rzucanie alkoholu w tym kraju będzie takie trudne. Wymaga to w cholerę siły ,nie dlatego żeby nie zacząć pić bo tego u mnie nie ma ale żeby się nie dać namawiać "równym gościom" w imię znajomości. 

Edytowane przez jaro670
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, jaro670 napisał:

I znów kurwa pod prąd jak całe życie. Rodzina średnio akceptuje bo jak to tak nie mieć żony,dziecek, kredytu ? W pracy pożenieni podobnie teraz też kumple traktują mnie jak bym roznosił gruźlicę. To boli bardziej niż cios od baby bo baba to baba a kolegów traktuję poważniej.

Kurwa nie przypuszczałem że rzucanie alkoholu w tym kraju będzie takie trudne. Wymaga to w cholerę siły ,nie dlatego żeby nie zacząć pić bo tego u mnie nie ma ale żeby się nie dać namawiać "równym gościom" w imię znajomości. 

Kurde... skąd ja to znam? No tak... z autopsji... Trzeba się wspierać a Twój post jakoś dodał mi trochę otuchy także dzięki Bracie...

Chwile słabości zawsze się będą pojawiać ale trzeba być twardym. W weekend czeka mnie taki teścik i obym dał radę.

 

@Szkaradny Trzymaj fason i powodzenia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, jaro670 napisał:

No i stało się jak myślałem. Koledzy , niby spoko goście po studiach ale nie pohamują się żeby nie pociskać głupich tekstów w moim kierunku typu : nie pijesz , spokojnie postawimy ci jak nie masz kasy hłe hłe hłe. Widać też wyraźnie że stado tego stanu rzeczy nie potrafi przełknąć i odkąd nie piję jestem traktowany jak z poza stada, jak nie swój gość. Trochę to smutne , znasz się z ludźmi 15 lat a potrafią się odwracać przez taką bzdurę. 

 Alkohol to jest czerwona flaga dla jakiejkolwiek znajomości. Jeżeli wasze stosunki pogorszyły się, bo ilość wypitych butelek się nie zgadza, to bez żalu trzeba się pożegnać i iść w swoją stronę. Zauważ jak cieżką o autentyczną relacje z ludźmi. Wszystko gra dopóki poczucie bezpieczeństwa, status quo, wzajemne gratyfikacje się zgadzają, a jak nie to zaczyna się problem. Uwierz mi, ze koledzy, przyjaciele, a baby to praktycznie żadna różnica. Wszystko jet fajnie dopóki się płynie w tym samym kierunku, tyle, że facet-facet szybciej się rozumieją, bo ich psychologia nadaje na podobnej częstotliwości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@jaro670

 

Mi tam dobrze jest samemu ze sobą i nie potrzebuję takich kumpli. Nie licz, że kumple zrozumieją to, że nie pijesz. Zrobią wszystko, żebyś nie przeskoczył ich poziomu( nawet będą kupowali alkohol, ależ oni są szczodrzy). Ja niestety niektóre znajomości brutalnie skończyłem. Nikomu nic nie jestem winny. To czujesz instynktownie, że ktoś Ci źle życzy czy dobrze. Usiądźmy lepiej w fotelu z dobra kawą i z radością oglądajmy schemat:)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@jaro670 łyknąłem na weekendzie książkę Carra - przyznam, że czuję się jak zahipnotyzowany, a raczej bardziej właściwie trzeba powiedzieć, że wybudzony z hipnozy. Treść i sedno sprawy możnaby ogarnąć na 50 stronach, ale chyba celowo jest dużo grubsza. Przez te kilka godzin wałkowania tematu, przewinęło się przez moją głowę tysiące myśli, wspomnień, naprawdę niemiłych, trudnych, gorzkich. Jakbym oglądał film o sobie z wszystkich możliwych alkoholowych sytuacji i kontekstów. Można się zdołować, ale ...... nie! poczucie lekkości i wolności jest dominujące! Bardzo dobry czas, bo wcześniej, nie poświęcałem temu problemowi tyle czasu i przemyśleń, może ze wstydu, może z żalu nad sobą, niemiło do tego wracać, ale warto uświadomić sobie jakie są fakty.

Co czuję? Odrzut od trucizny, ulgę, radość, spokój, moc, energię i lekkość. :)   

Dziękuję, za podrzucenie tego tytułu. Polecam wszystkim.

 

@jaro670, @Metody, @Cortazar Wkrótce przed mną konkretny test - wypad z samczą ekipą z którą znam się ponad 20 lat :) Będzie ciekawie :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Szkaradny no to widzę że kliknęło. No niesamowicie działa ta książka, po niej jakbym wrócił do czasu kiedy miałem 15 lat i kiedy próbowałem alkoholu, dziś tak jak wtedy czuję obrzydzenie , ostatnio wypiłem dwa kieliszki na urodzinach szwagra i walczyłem z odruchem wymiotnym. Zupełnie wyparowała gdzieś "przyjemność" picia alkoholu.   Jedynie  nie czuję mega wielkiego poczucia radości, oczywiście jest satysfakcja ale teraz wydaje mi się że porzucenie alko było dla mnie łatwiejsze niż zrobienie kanapki. Tak jak z trudnym zadaniem, jak znajdziemy rozwiązanie to wydaje się błahe. 

Zrobiłeś masę pracy ale to jeszcze nie koniec , teraz będzie trudniej bo trzeba będzie przyjąć na klatę odrzucenie współchlaczy.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.