Skocz do zawartości

Materia a Duch


Gromisek

Rekomendowane odpowiedzi

   W dzisiejszym świecie człowiek jest pchany silnymi wiatrami różnych nurtów filozoficznych, religijnych czy też politycznych stworzonych przez różne kultury i inne grupy. Jest zagubiony w tym nieładzie, a każda z wyżej wymienionych grup pragnie złapać go w swoje sidła. Organizacje religijne od najmłodszych lat nie zostawiając nam wyboru werbuje nas w swoje szeregi. Na naszym podwórku jest to Kościół Rzymsko-Katolicki, ale również warty jest do napomknięcia Islam czy też Hinduizm. Problem zaczyna się tam, że często te religie tworzyły całe kultury, które tylko pomagają im w tym, żebyś został w ich grupie. Rodzice, znajomi i presja społeczna, byś był w kościele tym czy innym. Co ludzie powiedzą, niby nie wierzmy, ale ślub kościelny musi być itd. itd. Poza nimi są też różne nurty polityczne prawicowe, lewicowe i wszystkie inne... Ci też nas skłócają i próbują zwerbować jak najwięcej osób. Jak Marek opowiada w swoich audycjach wpajają nam programy nieszczęścia, byśmy szukali szczęścia w ich grupach...

 

   Człowiek szuka sensu istnienia i tego w czym mógłby się spełniać, no ale jest to nie na rękę grupom interesów, nie chcą one tracić władzy i pieniędzy, więc nas wiążą ze sobą. Również jest to problem na płaszczyźnie rodziny, gdyż biologicznie czujemy potrzebę reprodukcji. Gatunek musi przetrwać... Wiąże się to w obecnych czasach z wieloma patologiami, ale nadal niektórych to uszczęśliwia i jest to w porządku. Jeśli ktoś czuje spełnienie w rodzinie jest to okej, ale pytanie czy naprawdę się spełnia jako istota ludzka, czy jest to tylko namiastka spełnienia do jakiego powinien dążyć? I tu chciałbym stawić pytanie. Czy realizuje was materia czy rozwój duchowy? Czujecie się spełnieni i bezpiecznie kiedy macie 5-6 auto (fajnie jest mieć duży dom, fajne autko, ale nie o to tutaj chodzi...) i macie następny kontrakt na dużo "piniondzów", czy też spełnia was kontakt z naturą, oddawanie się pasją, podróżą? Inna kwestia, że nie można podróżować jak ma się 0 hajsu, ale jeśli pieniądze są celem samym w sobie jest to chore (według mnie). Więc jak uważacie lepiej oddać się zarabianiu na kolejne gadżety, a może całkowite oddanie się pasją, marzeń itd. A może w naszym małym świeci chodzi o balans? Spełnianie się zawodowo, mieszkanie w dobrym domku, ale też rozwijanie w sobie tej wewnętrznej wrażliwości, odszukania w sobie spokoju. Czyli upraszczając:

wilk z wall street, samorealizacja na wielu polach, a może mnich i całkowite odcięcie się od materii?

 

   Osobiście jest za 3 opcją, ale coraz bardziej się skłaniam, że należy zgłębić nasz piękny świat i wszystkie jego cuda. Zachwycić się dziełem Stwórcy i rozwijać w sobie stan spokoju i szczęścia.

 

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie powiem ci jak to jest posiadać 5-6 samochód, bo to obce mi uczucie :D Ale jeśli się zastanowić głębiej nad poczuciem szczęścia, jakie z rzadka mnie nawiedza, to raczej niewiele ma wspólnego z kwestiami materialnymi. Są to  momenty, gdy trafi się ciekawy krajobraz, albo utrafi się dobrą muzykę. Rytuały własne również dają poczucie spokoju, ja np. uwielbiam się golić przy oldschoolowej muzyce i zapach old spice'a przy tym. Miałem zresztą napisać o tym osobny wątek.

Inwestowałem trochę w filmy i książki, teraz na te kolekcje nie mogę patrzeć, choć z założenia widok pełnych półek miał mi dawać satysfakcję. Z pewnością finanse dają możliwości, dlatego nie powinny być celem samym w sobie, a tylko środkiem. A chałupa powinna być na tyle nieduża, żeby samemu można ją było sprzątać :D

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Bonhart Ja regularnie medytuje i nic nie równa się z odczuciami spokoju w tych stanach (no spacer w lesie lub jazda samochodem bez celu też są swego rodzaju medytacją, bo wtedy mało myśli mam i się relaksuje) a z jakimiś regularnymi przyjemnościami. Łapałem się na tym, że bardzo pragnąłem jakiegoś przedmiotu lub prozaicznie być bogatym i miałem lekkie smuteczek, że nie jestem. Nie raz do myśli depresyjnych mnie to wprawiało, więc robiłem i robię co mogę, żeby nie zamykać się w tym błędnym kole.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jesem za harmonią. Raz w medytacji zadałem właśnie takie pytanie. Po co ja tu jestem? (czuję się trochę wyobcowany i nie rozumiem wielu pobudek większości ludzi). Dostałem taką odpowiedź, że jestem tu po to, aby poznać ten świat i prawa nim rządzące, doświadzczać. Nie mogę się całkiem odcinać od typowej rzeczywistości. Oczywiście, warto stawać się coraz bardziej świadomym, pogłebiać wiedzę duchową, ale nie zapominać o sprawach "przyziemnych". I to wydaje mi się właśnie najtrudniejsze.

Ja to widzę jako dwa bieguny. Odcinasz się od wszystkiego i jesteś takim mnichem - lub - totalny, typowy, zachodzni materialista. Natomiast kierować się zasadami duchowymi, ale jednocześnie funkcjonować przyzwoicie w naszym świecie materialnym... Trudna sprawa, ale chyba o to chodzi.

 

W sumie logiczne (wg tego, w co ja wierzę). Gdyby naszym zadaniem było zgłebiać tylko świat duchowy - nie wylądowalibysmy tutaj, na tej ziemi, która rządzi się takimi, a nie innymi prawami.

 

Co do pieniędzy i pasji. Nie rozumiem dlaczego dużo ludzi to rozdziela. Dzisiaj można zarabiać w tak różnych, absurdalnych dziedzinach, że naprawdę da się pogodzić hobby z pieniędzmi. Ale gdybym miał wybierać, wybrałbym pasję i to co lubię ponad duże pieniądze. Właściwie miałem nawet taki moment w życiu. Mogłem zostać programistą i zarabiać pewnie więcej niż teraz. Wybrałem co innego, zdając sobie sprawę z tego, że wielkich kokosów z tego nie będzie. Aczkolwiek myślę, że wyszło mi na dobre, bo finansowo też o dziwo (a może i nie :P) jest w miarę spoko/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wybieram harmonię. 

Co do Ciebie to uważaj, aby nie zatracić się w jednej bądź drugiej opcji. Całkowity materializm i życie dla pieniedzy jest bez sensu - tak samo jak bez sensu jest wyrzekanie się swoich umiejętności i ambicji "bo przecież kasa nie jest ważna." To głupota. 

 

Ja zrozumiałem to dopiero niedawno - i mną również targały dylematy. Od całkowitego poświęcenia się nauce i pracy nad sobą, aż po rok przerwy, poświęconego na stopowaniu po europie, medytowaniu, słuchaniu dziesiątek buddyjskich wykładów i czytaniu oświecających ksiąg. Teraz już wiem, co chciałbym osiągnąć. Życie samo w sobie już jest cudowne, ale to, że mam cel, który coś wnosi - czyni je jeszcze ciekawszym. 

Mogę być chujem, mogę być dżentelmen, mogę być zły i dobry. I cokolwiek bym nie robił to cieszę się własnym życiem. Już nie wybieram. Jestem sobą.

 

Coś dla ludzi którzy medytują - jakość jest zerowa, ale przekaz Alana jak zwykle świetny. 

 

Pamiętajcie tylko jeden fakt. Nie żyjemy we wszechświecie - a nim jesteśmy. 

To wszechświat stara się poznać sam siebie, przez nas - czyli też siebie. Gdyby wszechświat zamknąć w pudełku, to w środku była by energia - i my tą energią jesteśmy. Atomy mojej ręki np. składają się z pierwiastków, które powstały miliardy lat temu w jądrach zapadających się gwiazd, miliardy lat świetlnych stąd -w pustce.

 

Ogólnie też nie rozmyślam nad tym już za często, bo wprowadza to w różne stany. :P 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pieniądze są bardzo ważne w życiu. Trzeba je miec, żeby zaspokoic podstawowe potrzeby(rachunki, jedzenie, higiena). Bez tego trudno miec spokojną głowę i oddawac się kontemplacji natury. To prawda, że można miec pieniądze i nie byc szczęśliwym. Prawdą jest też, że pieniądze dają nam możliwości(podróżowania, dostępu do kultury, a więc poznawania świata). Możemy czerpac satysfakcję z rzeczy materialnych, ale doświadczenia mi pokazuje, że jest to krótkotrwały zachwyt( z nowego samochodu, ubrań, itd). To wszystko szybko się nam znudzi. 

 

Czasami się zastanawiam, co by było, gdybym wygrał milion w totka. I myślę, że to podobne uczucie jak koniec roku szkolnego i początek wakacji w szkole podstawowej. Wielki entuzjazm, a później przychodzi się do domu i nagle nie ma co robic przez ponad dwa miesiące:)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ciekawyswiata Wychodzę z założenia, że auto dom itd. to tylko udogodnienia nie potrzebujesz ich tak naprawdę. To jest dopełnienie rozwoju, no ale bądźmy szczerzy, że ilu będzie ludzi, którzy naprawdę znajdują szczęście sami w sobie bardzo dogłębnie? Mało takich guru co po lasach mieszkają. W pewnym momencie materia przestaje Cię obchodzić. Jest to jest, a jak nie ma to trudno. No cóż ale, żeby nauczyć się tego stanu permanentnego szczęścia to trzeba wielu lat ćwiczeń. Każdy swoją drogę do "oświecenia' wybiera. Jeden znajdzie szczęście w pomocy bliźnim, inny robiąc dzieła sztuki, a jeszcze inny mieszkając w lesie. Szczęście z pieniędzy jak napisałeś mija i chcemy więcej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.